Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Amen.

Co Wy na to by zatanczyc rytualny taniec dla Moniczki naszej? :pirate:

Ja już tańczę, a że ja z tych nietanecznych to jest na co popatrzeć.. Ale nieważny ja - dla Moniki to ja mogę i publicznie zatańczyć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Krwiopij, Dajcie spokój. Muszę tak myśleć. Bo co mam zrobić?

A Wy to co? Też Was obserwuję.Czytam posty jak zaczarowana, Wasze posty. Nieraz nie odpisuję, tylko czytam. Modlę się o to,żeby nie przeczytać ,że Wam się pogarsza. A jak jest Wam lepiej to sobie myślę......kurcze u mnie też tak będzie.

Jak czytam,że czujecie sie podle........przykro mi, czuję bezsilność, ale chcewyciagnąć cos pozytywnego dla Was, pocieszyc.

 

U Krwiopij'ki, zauważyłam np. częste przejawy oporu przed terapią. Ale w głębi serca wiem,że Hania pójdzie na terapię. Sukcesem jest,ze sobie nie robisz Haniu krzywdy, wiesz co mam na myśli. Zauważyłam,że odczuwasz teskonotę. Często piszesz za czym. Tesknota to też emocja. Umiesz sie opiekować zwierzętami. Masz wiele samokrytyki w sobie, aż za wiele. Zaczniesz kochana studia....i zobaczysz.....życie sie odmieni. Ale ta terapia! Pamietaj o niej.....proszę.

U Korby, zauważyłam,że kiedy zaczęła sie otwierać na terapii, mówic o róznych rzeczach, nawet o tych ciężkich,że zaczęła okazywać smutek,żal, płacz........I to jest nic? Przed obcą osobą nic? Zauważyłam,ze po takich wylewach się Tobie pogarsza Kasiu,że to trwa trochę długo. Ale takie stany trwają tyle. Zauważyłam,że jak chodzisz na terapię to jest znośnie. I to,że odwalasz niezłą robotę. Potrafisz nazywać to co czujesz. To jest malo? Zdrowi nie nazywają żadnych stanów emocjonalnych. Nie mają problemów ze sobą, jest im to niepotrzebne. Myślę,że to dobry znak. Ja mam u siebie zatrudnionego psychologa klinicznego w p-lu. Ona mi znalazł tamoja terapeutkę. I od niej wiem,że w terapii są takie górki i takie dołki. To monotonne, cieżkie, nie do wytrzymania. Widzę,że jesteś pocwiartowana jak Hania i ja.Asia też jest rozwalona. Nie wiem czy to już są te ostateczne kawałki, ścinki,że nie da sie ich bardziej rozdrobnić, czy dopiero zacznie się prawdziwa sieczka. Ale wiem jedno. Ze jak przetrzymamy tą terapię......to z tych scinków powstanie całośc. Nie taka jak sprzed choroby, tylko nowa układanka, puzzle, czy plac budowy, który zamieni się w budowlę.

 

I musimy chodzic na ta terapię! Bo jeśli same nie wiemy co robić ze swoimi stanami na dzień dzisiejszy, to przynajmniej jestesmy pod kontrolą. Zawsze cos wyniesiemy ze sesji! Choćby jedną myśl, do której dojdziemy same czy z pomocą.

 

Idę napisać sms-a do mojej terapeutki czy jutrzejsza godzina jest aktualna.

Wierzę w Was!

 

[Dodane po edycji:]

 

Ale jaja z tym tańcem.

Żeby nie było! Zdrowa to ja nie jestem. Chciałabym być. Wymądrzam się szukając jakis pozytywów. Ja piszecie o rezygnacji, zdołowaniu, powieszeniu się..........chcę to przerwać. To emocje w nas szaleją. Czy należy im aż tak teraz ufać? Jeszcze nie teraz. I tak to sobie tłumaczmy. Bo nie jesteśmy poukladane jeszcze. Ale to nastąpi. Nasze stany emocjonalne wywołują w nas niepokój, lęk i same złe myśli. Dodatkowo somatyka siada. I jak się tu czuc idealnie?

Ja nie biorę leków od lutego, żadnych. Wziełabym czasem cos. Ale wzięłam słowa terapeutki-jak słowa mojej mamy kiedy bylam maleńka-a po co? No i się nieraz meczę. Nie nieraz. Codziennie z napięciem. A jak porównam mój stan sprzed pażdziernika 2009 to musiałabym słamac,ze jest gorzej, albo,że nie jest lepiej. Ale nie jest jeszcze dobrze.I normalnie też nie jest.

Roberrrto, zatanczysz dla mnie? I u Ciebie chłopie się polepszy. Tez tym dzieckiem musisz sie zaopiekować. Korba dobrze napisała, ale jest jedno "ale".....jak to zrobić? Ważne,ze wiesz,ze je w sobie masz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

człowiek nerwica, Darku nie martw się. Myśl ,że to przejściowe,że my tu wszyscy musimy poprostu dojrzec, cokolwiek to oznacza. Wiąże sie to z cierpieniem niestety. Coś nawala w nas. I jak tak będziemy tylko się użalali nad soba, nie podejmowali żadnych wyzwań to będziemy w dupie. Nie mówię o użalaniu się tutaj. Tylko w domu.

Kurde, jak sie tak uparłam n tą terapię,ze Ci mówię. Chodzę z uporem maniaka. Nieraz myślę sobie,że jest mi gorzej, nieraz,że jest mi lepiej, ale ogólnie nei jest normalnie. Widzę swoj charakter, cechy osobowosci. To one mi narobiły takiego bałaganu i przysporzyły cierpienia.

Babka-terapeutka jest naprawdę specjalistką pelną gębą. Sesja to niecala godzina, a my nie możemy przestać rozmawiać. Ona wszystko interpretuje, wszystko o co zapytam. Ja wciaż pytam, wciąż rozmawiam o swoich odczuciach, emocjach. czasem zada pytanie , na ktore nei umiem odpowiedziec. Poprostu nei umiem.Mówię wtedy...jeszcze nie wiem, nie jestem pewna. Ona pyta mnie np. co czuję do mojego przyjaciela, czy się już potrafię określić.Mówię jej co mnie niepokoi u siebie. e zauważyłam np.,ze dziwnie reaguje w takich sytuacjach...i wymieniam je. Że odczuwam napięcie itp.

Darku, ja myślałam,że ta terapia to będzie góra pół roku, przeliczyłam się cholera jasna. I co mam zrobić?

Myślę,że Ty musisz siebie poznać. A zniechęcasz się bo to jest bolesne, monotonne, narazie bez efektów. Ale to się zmieni!

Nieraz jestem zrezygnowana. Ale gdzieś, w głębi siebie jeszcze wierzę,że wyzdrowieję. Wierzysz w siebie? Że dasz radę? Poszukaj jakiegoś dobrego terapeuty. Ja bym nawet była skłonna na Twoim miejscu poszukac terapii grupowej. To byłby szok dla Ciebie, ale myślę,że wszystko ruszyłoby wielką parą. Co o tym myślisz?

Ja wciąż wierzę..Też będę chodził tak na terapię...zresztą zawsze terapie traktowałem poważnie i nie zamierzam tego zmieniać

Tylko dotychczas trafiałem na złych psychologów chyba...już mowilem pierwszy bał się mnie bardziej niż ja jego,drugi zdążył zająć się ze mną atakami paniki...potem coraz bardziej odkladal spotkania...potem dowiedzialem sie ze zmarł,3 psycholog nie dosc ze nieudolny to jeszcze mnie oszukał..

Teraz ta terapia na ktorej jestem,odpowiada mi...po raz pierwszy zostalem poinformowany o rodzaju terapii itp...i na podstawie tych dwóch spotkań moge powiedzieć że jest tak samo:mówie o swoich odczuciach zapisuje je na kartce...ona zadaje pytania ja odpowiadam szczerze...np ostatnio jej powiedzialem o tym,że nie wiem co czuje do niektórych ludzi...nie umiem rozróżniać uczuć...

No i oczywiscie o lęku przed ludżmi...no i ja tez niecala godzine..

Co do terapii grupowej niestety nie znalazlem blisko siebie odpowiedniej terapii dla mnie...najblizej jest do Cżęstochowy...a niestety nie moge sobie pozwolić na wyjazdy z racji stażu,i ostatnio pracy mgr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roberrrto, zatanczysz dla mnie? I u Ciebie chłopie się polepszy. Tez tym dzieckiem musisz sie zaopiekować. Korba dobrze napisała, ale jest jedno "ale".....jak to zrobić? Ważne,ze wiesz,ze je w sobie masz.

Monika1974 jasne, że zatańczę. Muszę tylko zdobyć takie świecące wdzianko, żebym wyglądał jak rasowy tancerz z tańca z gwizdami ;)

Szczerze i poważnie, podziwiam Twoją determinację i trzymam kciuki, żeby się udało. A ja? Przeszedłem już długą drogę i jeszcze pewnie trochę przede mną. Póki co broni nie składam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

martini., My tu wszyscy jestesmy wyprani, albo przeżywamy emocjonalnie inaczej niż zdrowi. Prawie każdy ma za sobą sesje terapeutyczne, jest w trakcie terapii, zaczyna nową lub kończy. M.in. tak się ratujemy.

 

Jakie leki bierzesz, od kiedy?

Od kiedy masz takie objawy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

martini., My tu wszyscy jestesmy wyprani, albo przeżywamy emocjonalnie inaczej niż zdrowi. Prawie każdy ma za sobą sesje terapeutyczne, jest w trakcie terapii, zaczyna nową lub kończy. M.in. tak się ratujemy.

 

Jakie leki bierzesz, od kiedy?

Od kiedy masz takie objawy?

leki biore już od jakiś 2-3 lat. Te objawy mi się nasiliły ostatnio, bo niestety przerwałam leczenie i przez jakiś czas byłam bez leków i odczuwałam aż zanadto. Od kiedy powróciłam mam kompletną pustkę, brak emocji, nic mnie nie cieszy, poprawiam sobie nastrój alkoholem, to chyba jedyna rozrywka po której się rozluźniam... nienawidze swojego życia, oddałabym wszystko żeby żyć jak kiedyś :( ja jestem właśnie w trakcie terapii indywidualnej trochę mi to pomaga, ale ten brak emocji mnie wykańcza. Zawsze miałam dystans, ale teraz to już przegięcie, ja wegetuję! Kompletnie nie żyje :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

martini., Nie martw się. Dobrze,że na terapię chodzisz. Na poczatku tak jest, w trakcie terapii możesz czuć się jeszcze gorzej, ale to o to chodzi. te "nieczucie" to mechanizm obronny. Przepracujesz dużo spraw, rzeczy, tylko jej nie przerywaj. Wpadaj tu i rozmawiaj z nami o tym wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

martini., Nie martw się. Dobrze,że na terapię chodzisz. Na poczatku tak jest, w trakcie terapii możesz czuć się jeszcze gorzej, ale to o to chodzi. te "nieczucie" to mechanizm obronny. Przepracujesz dużo spraw, rzeczy, tylko jej nie przerywaj. Wpadaj tu i rozmawiaj z nami o tym wszystkim.

właśnie wyjątkowo staram się brać poważnie tą terapię, złapałam się jej jak deski ratunkowej i szczerze ucieszyłam jak mi powiedziała babka że jednak będziemy współpracować. Dzięki, będę zaglądać :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!

Podziele siè czyms z Wami chociaz przyznam,ze cièzko to opisac i z gòry przepraszam za chaos.

Mòj facet przeszedl tak cièzkà depresjè,ze stracil nawet wszystkie zèby..chcial siè usmiercic,nie znajdowal sensu wlasnego istnienia..zamykal sie w domu,nie chcial nikogo widziec i rozmawiac.

nie jadl,gimnastykowal siè co godzinè,bo wydawalo mu siè,ze bez tego jego cialo zrobi siè brzydkie ale nie bylo mowy o jedzeniu.siedzial po ciemku,czèsto kladl siè do lòzka i jezeli ktokolwiek chcial interweniowac to reagowal zloscià.

doszlo do tego,ze nie mial sily na nic,niemoc gimnastykowania siè jeszcze bardziej go pogràzyla,powypadaly mu zèby,wyglàdal jak zywy trup...myslelismy,ze umrze ale on nie dal sobie pomòc.mòwil,ze nie jestesmy w stanie go zrozumiec,ze tylko on wie co mu dolega i ze tylko on mòglby sobie pomòc.

jego rodzice byli zalamani,przyprowadzili mu nawet lekarza ale on go wypèdzil.

nie wiem jak to siè stalo,ze on zyje i powiem wiècej wyremontowal nawet dom,to ten dom stal sie dla niego motywacjà.wiele pomogla mu tez modlitwa,dzisiaj mòwi,ze to cud,ze zyje ale to dzièki Jezusowi.

przez ten czas depresji przemyslal wiele,w glowie klèbily mu siè ròzne mysli i pytania,szukal na nie odpowiedzi i je znajdywal.mòwi,ze przeszedl swojà droge krzyzowà i poznal wiele emocji i przezyc czlowieka,poznal swoje wnètrze,sposòb myslenia i reakcje.zrozumial mechanizmy i procesy myslowe...dzisiaj to on pomaga mnie,kiedy mam chwile zalamania,wzmocnilo go to bardzo,jest w stanie zrozumiec to,ja co przezywam i znalezc na to rozwiàzanie.

jestem szczèsliwa,ze go mam bo on nie boi sie niczego.mòwi,ze po tym co przeszedl wie,ze czlowiekowi do zycia potrzeba bardzo malo i ze czlowiek jest w stanie wiele zniesc..podziwiam go.

wiem,ze musimy jeszcze razem pracowac nad tym,aby on calkowicie z tego wyszedl bo do dzisiaj prawie nic nie je,jego zolàdek sie skurczyl.faszeruje siè yogurtami bo te szybko trawi,ma kompleksy bo zostal z tylu jesli chodzi o modè i wyglàd,jest strasznie chudy i to go troche postarza,nie umie siè ubrac i boi siè,ze jak cos zalozy to bedzie wyglàdal smiesznie.nosi caly czas garnitury bo jak zalozy koszule i marynarke to nie widac jego chudosci.jest blady i nosi protezè chociaz w ogòle tego nie widac..

ale kocham go,bo jest dla mnie przedobry i zrobilby dla mnie wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chinesebox, pierwsza myśl, która mi się nasuwa i którą chcę się z Tobą podzielić to: dziękuję Ci za opisanie tej historii... Historia Twojego chłopaka pokazuje jak wiele człowiek potrafi znieść i jak może być silny!!! To niesamowite jak on zaczął z tego wychodzić, bez fachowej pomocy... Ma Ciebie, Twoje wsparcie, wiarę, to bardzo dużo. Zobaczysz, teraz wszystko się jakoś powoli ułoży. Intryguje mnie jak to się wszystko u niego zaczęło, to piekło, czy było to spowodowane jakimś konkretnym wydarzeniem... Wasza miłość musi być piękna. A Ty jesteś bardzo dzielna i silna. Trzymaj się ciepło, wspieraj ukochanego i daj znać, co u Was...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chinesebox, To co napisałaś ,jest super. To po prostu coś bez nazwy :) Chciałbym ,częściej czytać takie dowody wzajemnej miłości .Nie napisze ,ze trzymam kciuki ,ze mam nadzieje -że wam się uda . Po prostu musi się wam udać :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chinesebox, wiesz, po przeczytaniu Twojego posta aż chce się walczyć o siebie, bo ta historia daje nadzieję i jest dowodem na to, że naprawdę można wyjść z kryzysów, bardzo trudnego położenia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzièkuje Wam kochane...

musi nam siè udac,bo teraz motywacjà dla niego jestem JA i zdajè sobie sprawè z powagi sytuacji.

-asia-,opowiem po kròtce choc to trudne bo to jest tylko i wylàcznie moja wlasna analiza.mòj chlopak(dzis 43 lata) byl bardzo wrazliwym dzieckiem,do tego stopnia,ze czasem wysmiewali siè z niego,ze on to chyba powinien byl urodzic siè dziewczynkà.wyròznial siè wsròd swoich ròwiesnikòw,rozwazny,zawsze przytomny,uwazal na to co robi,staral sie nikogo nie skrzywdzic,dzielil sie ze wszystkimi,odpowiedzialny itp.jako mlodzieniec stworzyl sobie w glowie swiat idealny,z antycznymi wartosciami.pracowal,zeby zarobic sobie na ksiàzki,nauke i ewentualne potrzeby po to,aby nie prosic o pieniàdze swoich rodzicòw.chcial siè zakochac platonicznie i zalozyc rodzine w sposòb naturalny i "czysty",ufal ludziom,wierzyl,ze wszyscy kierujà siè takimi samymi zasadami jak on.cierpial,kiedy widzial przemoc,zle traktowanie lub oszustwa.

niestety trzeba mu bylo dorosnàc i zaczàc pracowac.zmienial kilka razy swoje zajècia a jednoczesnie studiowal..mial marzenia,usmiechal sie kiedy marzyl.mòwil:kiedys zbuduje dom,bèdè ojcem,postaram siè,aby mojej rodzinie nic nie zabraklo.po czasie osiàgnàl nawet dosc wysokà pozycjè spolecznà,ale wszystko osiàgal sam,nikomu sie nie zwierzal,dàzyl d celu.

idàc do przodu,z czasem zdal sobie sprawè z tego,ze swiat,o ktòrym marzyl,naiwnie,jak dziecko ròzni siè diametralnie od tego,w ktòrym przyszlo mu zyc i pracowac.doznal wielu rozczarowan,nie umial zaakceptowac tego,ze czasem czlowiek bywa brutalny i on tej brutalnosci doswiadczyl na wlasnej skòrze.nie umial sobie wytlumaczyc tego,ze ludzie nawzajem robià sobie krzywde,co jest powodem.nie rozumial dlaczego ludzie kierujà siè w zyciu egoizmem i wlasnà prywatà,dlaczego chcà go skrzywdzic.wmòwil sobie,ze to on jest inny i ze nie pasuje do tego swiata.

pomalu zaczàl usuwac siè w cien,chcial zamknàc sie w swojej skorupie po to,aby chronic swoje uczucia i nie dopuscic do wlasnego cierpienia.oddalal siè od wszystkich,potrzebowal spokoju,bo wydawalo mu sie,ze zyje w chaosie.zaczàl unikac ludzi,chcial powròcic do korzeni,odnalezc siebie i swòj swiat,w ktòrym bylo kolorowo i sielankowo,w ktòrym ludzie obdarzali sie wzajemnà miloscià i usmiechem.myslal,ze robi dobrze,ze w ten sposòb oczysci siè z brudòw tego swiata,uwazal,ze jego oczy widzialy zbyt wiele zla i ze to on pozwolil na to,aby one to zlo widzialy...obwinial siè,ze nie mògl nic zrobic,ze nie mògl tego zatrzymac,czul sie brudny i zarazony tymi samymi chorobami co ludzie z realnego swiata,wièc z chèci "OCZYSZCZENIA SIè" zamknàl sie we wlasnym swiecie.

zaczàl tracic sens zycia,jakiàkolwiek motywacje,nie potrzebowal niczego,wydawalo mu siè,ze marzenia,ktòre mial nie majà szans na realizacjè w realnym swiecie.nie mial wàtpliwosci w to,czy potrafi byc jeszcze mèzczyznà...tak to siè zaczèlo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sensitive Soul, dosłownie z ust mi to wyjąłeś co napisałeś. Przynajmniej ktoś wie o co mi chodzi... :roll: W moim przypadku jest właśnie dokładnie tak jak napisałeś.

No ja przyznam, że nie czytałam. :oops: A leczysz się teraz jakoś? Jeśli tak to od dawna, i czy odczuwasz pozytywne skutki, efekty? Kiedy Ci zdiagnozowano bordera, fobię społeczną i nerwicę lękową?

 

Nerwicę lękową i fobię społeczną zdiagnozowano u mnie jakiś rok temu. Bordera dopiero teraz w sierpniu, choć psych już wcześniej wspominał coś o zaburzeniach osobowości. Od momentu zdiagnozowania nl i fs leczę się głównie farmakologicznie i muszę powiedzieć, że efekty są raczej mizerne. Były co prawda okresy w których miałem jakieś przebłyski, niestety bardzo szybko wszystko wracało do "normy". :evil: Oprócz tego było parę prób poddania się terapii, ale za każdym podejściem rezygnowałem po kilku wizytach, bo byłem bardzo zajęty i brakowało mi czasu.

 

Pod koniec września mam rozpocząć nową terapię - tym razem na poważnie. Jednak po przeczytaniu Waszych postów odnośnie efektów wizyt u terapeutów, mój zapał drastycznie zmalał i cudów się raczej nie spodziewam. To będzie cholernie trudna przeprawa. Mam świadomość, że przede mną bardzo długa droga, której finał jest bardzo niepewny. Boję się jak diabli… :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj ciężki, ciężki… Głównie z tego powodu, że trzeba rozdrapywać stare rany i wracać do różnych traumatycznych przeżyć które niegdyś miały miejsce, cóż jakoś trzeba stawić temu czoła… Ja za Ciebie również trzymam kciuki i życzę wszystkiego dobrego. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam tak CN ,no może trochę inaczej . Nie wszystko się sypie tylko ja coś źle robię .

Nawet nie do końca złe ,zaczynam się pilnować ,analizować każdy, swój własny krok,słowo,prawie oddech .

I właśnie wtedy zaczyna się coś dziwnego(złego )dziać .

 

I ja mam pytanie dotyczące depresji.

Czytam co piszą osoby chore na nerwice , co prawda nie mam specjalnych natręctw.

Lecz miewam ataki paniki ,zazwyczaj na zewnątrz, puls,serce ..wrażenie zbyt szybkiego rytmu,chęć ucieczki w panice,chęć biegu ..gdzieś gdzie jest spokojniej,mniej ludzi .Czy to normalne przy depresji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×