Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica a prawo jazdy (kontynuacja)


scrat

Rekomendowane odpowiedzi

Ale na kursie na A czy na B badał Cię psychiatra? Czy może robiłeś coś na C D, E lub T? Tak są takie badania. No i na wszelkie certyfikaty - ale koleżanka Kasi chce po prostu jeździć zwykłym osobowym samochodem do 3.5 tony. No chyba, że się coś ostatnio zmieniło - bo słyszałem kiedyś plany, że kierowcy mieliby mieć psychotesty. Co w sumie jest słuszne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kategoria B. Badanie wyglądało tak: najpierw przeczytałam te literki, potem stanęłam z zamkniętymi oczami i dotykałam nosa, potem coś z ugiętymi nogami było i sprawdzanie słuchu - ja w jednym kącie pokoju, lekarz w drugim i coś szepcze i mam powtórzyć. I taka ogólna rozmowa o duperelach, coś tam o świętach (jakoś przed Wielkanocą byłam) i tyle. :D

Ja nie jestem z dużego miasta i pewnie takie uprawnienia akurat zrobił psychiatra, może u was bada np. lekarz ogólny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Egzamin na prawo jazdy!!!!!

 

Witam!!!

potrzebuje jakiegoś wsparcia! mam już czwarty egzamin na prawko i co i znowu oblałam.Ostatnio dopadł mnie taki stres czekałam prawie dwie godziny w tej strasznej poczekalnie ludzie wchodzili załamani po kolejnym oblanym egzaminie a mi serce waliło jak dzwon,ręce drżały i w głowie pustka nie wiedziałam jak się nazywam.MASAKRA!!!!!!!!!!!!!!!!Wiem na pewno że brakuje mi pewności Siebie uwielbiam jeżdzić samochodem ALE ma jakiś dziwny lęk że popełnie jakiś błąd będzie koniec że nie jestem może na tyle odpowiedzialna żeby prowadzić samochód,a wynika to z tego że przez całe życie byłam krytykowana przez własną matkę a teraz przez męża .Jestem bardzo uległa a krytyka zmiata moje poczucie pewności i czuje się żle.A gdy tylko się podniosę jestem pewniejsza i uśmiechnięta to mój mąż zaraz mnie ścina mówiąc że jestem wariatką nic nie robię dobrze , poucza ....Mam tego dosyć !!!!!!!!!!!!!!!!!Moja historia jest bardzo obszerna więc na początek Proszę o jakieś dobre rady co z tym moim paraliżującym stresem przed egzaminem mój instruktor twierdzi że jeżdżę bardzo dobrze i sam zauważył że gdy popełnię jakiś mały błąd to od razu się denerwuje i nie wieżę w siebie.Piszcie proszę bo kolejny egzamin mam w środę .Pozdrawiam!!!!!!!!!!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

justi29, Witaj.

Nie wiem co Ci doradzić.

Sama napisałaś, że mąż Cię krytykuję, a wcześniej robiła to matka. To bardzo przykre. Powinien Cię wspierać.

Myślę, że powinnaś z Nim porozmawiać o tym, że bardzo ranią Cię Jego słowa, pomimo, że instruktor mówi coś innego, że jeździsz dobrze.

Powiedz mężowi, że Jego słowa Ci nie pomagają, a wręcz przeciwnie.

Fakt też jest taki, że teraz egzaminy na prawo jazdy....to dla mnie nieporozumienie. Ja zdawałam na prawo jazdy 20 lat temu i nie było takich jazd jak teraz.

Pomyśl, że nie tylko Ty się tak stresujesz, inni także, pomimo, że nikt ich nie krytykuje.

Trzymam kciuki za Ciebie, żebyś je zdała!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj !

Po wczorajszych jazdach jestem już spokojniejsza,mój instruktor powiedział że nie ma już sensu wykupywać kolejnych godzin jazd bo jestem w tym bardzo dobra i problem leży tylko w mojej głowie .ALE gdy wróciłam z jazd i mój mąż widział że jestem pewniejsza siebie to zaraz zaczął mi wmawiać że go zdradzam.

Mówił takie przykre rzeczy nie interesowało go to jak mi poszło tylko dlaczego jestem uśmiechnięta.Od razu poczułam się żle ,opanowałam ten cały stres a on robi wszystko żebym tylko się trzęsła .Nie potrafię się mu postawić nie mam na tyle odwagi,chodziłam kiedyś do psychoterapeuty i on stwierdził że to jak traktuje mnie mój mąż to znęcanie się psychiczne.Wyczuł że nie ma silnej woli że łatwo się poddaje i że bez niego nie dała bym sobie rady finansowo i ciągle mnie dręczy .Wczoraj gdy zapytałam się go czy nie widział mojej spódniczki zaczął mi wmawiać że ja w nocy gdy on jest w pracy wychodzę robie mu wałki i żadne moje słowo nie miało tu znaczenia bo się tłumacze .Balansuje pomiędzy dwoma osobowościami.Pierwsza to ta w domu wystraszona, zagubiona żyjąca pod presją męża i ta druga po wyjściu z domu pewna siebie ,uśmiechnięta.Tak jest dzisiaj po terapii mój psychoterapeuta myśli że już jestem po rozwodzie .Ale ja dalej jestem z moim mężem nie wiem co mam zrobić .Próbowałam już różnych metod ale mój mąż nie idzie na ustępstwa. Uważa się za dobrego człowieka on nic nie robi żle tylko ja jestem tą głupią wariatką .Teraz czuje się dobrze on jest w pracy dzieci się bawią ale za chwilke on przyjdzie i już na samą myśl boli mnie żołądek .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem ile masz lat, ale jeżeli to faktycznie jest znęcanie psychiczne, to z doświadczenia radzę Ci podejść do tego poważnie. Pamiętaj, że taka osoba przeważnie się nie zmienia, mimo swoich zapewnień. Pamiętaj to!

Polecam skorzystać z terapii rodzinnej. Nie miałem nigdy okazji uczestniczyć, ale na moje oko powinno to działać.

 

Co do egzaminu na prawko to też przeżywałem te piekiełko. Przy wszystkich próbach trząsłem się jak "meduza na wybojach", ale za trzecim razem miałem trochę szczęścia i zdałem. Zauważam też w Twojej sytuacji duży wpływ na odczuwany przez Ciebie stres na egzaminie ma właśnie sytuacja z mężem, który nie daje Ci oparcia. Ciężko będzie Ci to zmienić, bez tej terapii o której napisałem wyżej. Staraj się myśleć, że robisz to tylko i wyłącznie dla siebie, a nie dla męża.

 

Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

justi29, W pierwszym poście nie doprecyzowałaś jak traktuje Cię Twój mąż. Tkwisz w toksycznym związku. Robisz krzywdę sobie i dzieciom będąc z kimś takim.

Dzieci patrzą na to jak się zachowuje On w stosunku do Ciebie, to nie wróży kolorowej i stabilnej dla nich i dla Ciebie przyszłości.

Chodziłaś na terapię i co z tego? Skoro nie zadecydowałaś. POd przykrywką Twojego uśmiechu jest krzyk i płacz. Rozumiem, że boisz się, bo to jest ciężka decyzja....rozstanie.

Powinnaś postawić mu ultimatum: terapia małżeńska , albo rozwód. Popatrz jak on Cię traktuje.Osądza Cię bezpodstawnie, podrywa Twój autorytet, ma urojenia, że go zdradzasz. Jak można żyć z kimś takim?

Bardzo Ci wspólczuję.

uspiony, zgadzam się z Tobą w kwestiach, które poruszyłeś powyżej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem że to jest toksyczny związek.Jestem już z nim ponad 12 lat był moją pierwszą miłością zaszłam wcześnie w ciążę on był przy mnie, kupował mi co chciałam.

-- 24 sie 2011, 02:37 --

 

opisałam pół mojego życia i coś żle nacisnęłam i usuneło się sorki trzymajcie za mnie kciuki !!!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na początku lipca zaczęłam kurs na prawo jazdy. Aktualnie mam prawie połowę wyjeżdżonych godzin. Potrafię się tak zdenerwować, gdy za szybko puszcze sprzęgło, że potem ciężko mi jest odpalić. Do tego dochodzi jeszcze stres przed byciem pierwszym przed światłami i wiedza, że za mną są inne samochody. Nie wiem jak sobie z tym poradzić, boję się, że przez ten stres zawalę prawko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, wszystko by było ok gdyby nie moja instruktorka, która raz dała mi kąśliwą uwagę p.t "szybciej nie można było puścić?". I ogólnie za każdym razem kiedy mi się nie udaje prawidłowo ruszyć zżera mnie stres. Bo nie dość, że od razu wpadam w panikę bo za mną są inni, to jeszcze jej niezadowolenie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć!

Opowiem Wam swoje zmagania w tej materii.

O zapisaniu się na kurs myślałam od jakiegoś czasu, ale jakoś nie mogłam się zebrać. Z teorią nie miałam problemów, ale perspektywa zbliżających się jazd zupełnie mnie blokowała. Lęk był na tyle silny, że postanowiłam (tuż przed rozpoczęciem części praktycznej) zapisać się na terapię (a tam wyszło, że mam lęk społeczny). Dzień pierwszych jazd - maksymalna spina, w głowie "co to będzie, jak to będzie?", oczekiwanie na instruktora i ścisk w środku. Na szczęście trafiłam na sympatycznego i wyluzowanego człowieka, który często próbował mnie jakoś rozluźniać opowieściami i żartami. Na placu manewrowym jakoś się uspokoiłam i po wszystkim byłam nawet zadowolona. Drugie jazdy mam w głowie do dziś - jedne z gorszych, ale nie najgorsze. Hasło - wyjazd na miasto - totalnie mnie otępiło, nogi z waty, burak na twarzy. Instruktor, widząc, że nic z tego nie będzie zawiózł mnie na plac manewrowy, żebym się rozruszała. Potem jazda po mniej uczęszczanych trasach i jakoś dało radę. Kolejne jazdy to istna sinusoida, bardzo dobre momenty przeplatały się z tymi bardzo złymi. Mimo ogromnej cierpliwości mojego instruktora i jemu czasem nerwy puszczały. Wciąż mam przed oczami wszystkie swoje potknięcia i kompromitacje. Początkowo wydawało mi się, że terapia pomaga, ale teraz wróciłam do punktu wyjścia. Wyjeździłam 30 godzin i mam problemy ze wszystkim, dlatego o przystąpieniu do egzaminu nie ma mowy. Wiem, że potrzebuję dodatkowych jazd, jednak dopóki nie uspokoję swojej głowy, nie będzie miało to sensu. Do swojego instruktora i tak nie wrócę, bo zupełnie normalnie jest mi wstyd. Z kolei do innego strasznie się boję pójść, bo co on pomyśli jak zobaczy co wyczyniam za kółkiem. Nie wiem w czym szukać ratunku, może po prostu nie nadaję się do tego. Jak nie wszyscy muszą być tancerzami czy malarzami, tak ja nie muszę być kierowcą.

Ściskam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×