Skocz do zawartości
Nerwica.com

TERAPIA grupowa


Tikta

Rekomendowane odpowiedzi

Monika1974, ten mój dzieciak ma dwa oblicza. Jedna to taki słodki bobas, który najchętniej by się tulił (chociaż ja-dorosły tego w ogóle nie umiem), jest totalnie łasy na głaskanie, ciepełko, jak to mawiała moja terapeutka-taki słodki biedny misio (ona mnie tak od początku odbierała), co ciągle potrzebuje cyca. I ok, trochę to może w moim wieku niestosowne, ale da się z tym jakoś żyć. Matka mi tego nie dała, mam deficyt i tyle. Ale z drugiej strony ten dzieciak jest złośliwy, totalnie egoistyczny (dużo brać, mało dawać..albo i nic nie dawać) zazdrosny o wszystko i o wszystkich, o tak głupie rzeczy nawet, że wstyd się przyznać... Oczywiście wkurzam się o byle co i czuję wtedy się jak taki dzieciak co to tupie nóżkami, bo mu ''mamusia lizaka nie kupiła''. Można by powiedzieć mały diabełek. No, muszę też przyznać, że pewnie dużo w tym dziecku (we mnie) takich niefajnych uczuć wynikających z trudnego dzieciństwa. Dużo złości, nienawiści nawet, żalu, poczucia krzywdy. Te uczucia się tam w środku przez lata magazynowały, no a teraz wyłażą... Większości z tych rzeczy nikomu nie pokazuję, bo, szczęście w nieszczęściu, mam osobowość unikającą i fobię społeczną, więc z ludźmi mało mam do czynienia. Ale już w swoim wieloletnim związku zachowywałem się czasem tak, że jak o tym myślę, to mam ochotę się pod ziemię zapaść...

Niestety też sobie z tym nie radzę. Już wiem, że tak jest i to napewno jakiś krok w dobrym kierunku, ale wciąż nad tym nie panuję. Po takim niedojrzałym wyskoku wiem, że było głupie i dziecinne, ale to dopiero po. Wolałbym wcześniej..

Moja terapeutka mówiła, że to dziecko trzeba zaakceptować i ja to rozumiem, bo żeby coś zmienić, to trzeba to najpierw zaakceptować, inaczej to tylko bezsensowna szarpanina. Ale jak zaakceptować coś, co tak bardzo przeszkadza, wkurza..? Mówiła też, że tym dzieckiem trzeba się zająć, ale to już dla mnie abstrakcja... Ja najchętniej wziąłbym pasa i...i wiadomo co :(. Trudna sprawa z tym dzieckiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roberrrto, Bardzo trudna sprawa.

Czyli tak: Wiemy,że mamy dziecko w sobie, nawet potrafimy określic jakie te dziecko jest. Ale jak je wychować? Żeby dojrzało , żeby nie czuło się źle w naszych dorosłych, czy pseudo-dorosłych ciałach.

Ciekawe czy za rok o tej porze będzie po problemie u mnie i u Ciebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, najważniejsze, że wiemy. Bez tego to byśmy nic nie zrobili. Jak wychować.. Wiesz, czasem jak oglądam powtórki superniani, to sobie myślę, że by mi się taka superniania przydała... No, ale to niewykonalne :( Trzeba szukać sposobu.. Może na dobry początek nauka cierpliwości? Przecież ten dzieciak jest w gruncie rzeczy bardzo nieszczęśliwy.. No i ta akceptacja, bez tego ani rusz. W końcu podobno najlepiej sobie w życiu radzą te dzieci, które były kochane, akceptowane. Jak to zrobić? Pytałem oczywiście terapeutkę, ale odpowiedź była mało satysfakcjonująca-''to pan sam musi do tego dojść''...

No ciekawe jak będzie za rok. Chciałbym już wtedy widzieć jakieś efekty tych poszukiwań...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roberrrto, A w związku z tymi swoimi konfliktami , jakie masz objawy somatyczne? Chodzi mi o to czy zdajesz sobie sprawę ze swoich zaburzeń i jak się to przedkłada na objawy? Ja na dzień dzisiajszy mam napięcie wewnętrzne. Ono wywołuje u mnie złość. Szczególnie układ oddechowy cierpi. Co jakiś czas robię głębsze wdechy, tak jakbym łykała powietrze jak ryba, wzdychala. Ze snem nie mam problemów. Mogę spać długo. Lubię spać. Oczywiście napięcie cały czas, w różnych sytuacjach, nawet tych wesołych. Czasem nachodzą mnie ...nie wiem jak to nazwac.......natrętne myśli raczej nie....ale takie nieprzyjemne dotyczące przyszłości. Fakt jest taki,ze nie mam życia prywatnego , w sensie rodzina, mąż, dzieci. Nie jestem pewna swoich decyzji.Bardzo emocjonalnie podchodzę do wszystkiego. Nie umiem pogodzic się z porażką, nawet małą, jeśli w pracy np. ktoś zwróci mi uwagę odbieram to w kategoriach złości, czuję się dotknięta. Jestem na stanowisku kierowniczym, bardzo chcę mieć wszystko zapięte na ostatni guzik, idealnie....ale wiem ,ze tak się nie da. Chcialabym,żeby mnie wszyscy lubili jako dyrektorkę.....chociaż wiem,że to niemozliwe. Z bardz wielu problemów mnie dotyczących zdałam sobie sprawę, nie wiem czy mogę mówić o świadomości swoich mechanizmów.Może to i dobrze. Ale na dzień dzisiejszy, mimo,że mam za sobą 9 miesięcy terapii nie czuję się zdrową osobą z uwagi na tą somatykę.Ale cóż się dziwić. Wierz w terapię, chociaż moja niecierpliwość jest większa niż u niemowlaka. Chcialabym na "już" zaspokajaćswoje potrzeby. A najgorsze jest to,ze czasami tych potrzeb nie umiem nawet określić, nie wiem czego chcę. Napewno wynika to z lęku, blokad, trudności emocjonalnych. Nadal wierzę w słowa,że najpierw trzeba wszystko rozwalic,żeby potem poukładać-mam na myśli terapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974 mam bardzo podobnie. Jeśli chodzi o somatykę to podobne problemy z oddychaniem, do tego bóle głowy, silne bóle pleców, i od niedawna zauważyłem, że często chce mi się rzygać. Jakoś już wyłapuję w jakich momentach się to pojawia, jakie emocje się za tym kryją (troche nas tego uczyli na grupie), ale tego problemu z oddechem jakoś jeszcze nie rozumiem.

Kiedyś miałem ogromne problemy ze snem, teraz się poprawiło.

Mam bardzo silne napięcia-i to jest dla mnie najgorsze-z tym sobie kompletnie nie radzę, ale też już zdarza mi się rozpoznawać jakie (silne) emocje się za tym kryją. Niestety, niewiele mi to daje, napięcie przecież od tego nie zniknie. Często czuję ciągły lęk, niepokój, szczególnie wtedy, gdy zostaję sam ze sobą. Natrętne negatywne myśli to też bardzo często i to bardzo męczy-chciałbym umieć to wyłączać jakoś, racjonalizować. Życie mam totalnie nie poukładane, brak życia prywatnego, pracy, samodzielności, emocjonalnie jestem uzależniony od matki, to z pewnością ma swoje ogromne znaczenie. Lęk przed porażką, popełnieniem błędu, choćby najmniejszego, a co z tego wynika nieumiejętność podejmowania decyzji-boję się, że jakąkolwiek podejmę będzie zła, a ja sobie nie poradzę z konsekwencjami. Emocjonalność podkręcona tak, że czasem odbiera jasność myślenia. Ogromny lęk przed krytyką, przed odrzuceniem. Sam nie wiem czego chcę, czego potrzebuję, czasem nawet nie wiem kim jestem... Z wielu rzeczy zdaję sobie sprawę, czasem wyłapuję jakiś mechanizm, potem mi on umyka, może dlatego, że i tak nie wiem co z tym zrobić. Czasem mam wrażenie, że się rozsypałem w drobny mak. I dobrze, tak musiało być-mam nadzieję, że dam radę się poskładać. Na nowo oczywiście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roberrrto, A postawił Tobie ktoś diagnozę? Co Tobie dolega? Moja terapeutka zawsze mi mówi "Do niczego to Pani nie potrzebne". Myślę sobie,ze wszystkie zaburzenia leczy się i tak terapią.

Przechodziłam od września 2009 r. rózne stadia, takie wkręty myśleniowe, które mnie tylko gorzej nastawiały dożycia. Potrafiłam sobie wmówić borderline, psychozę, zaburzenia osobowości. Podejrzewam u siebie zaburzenia osobowości wynikające z uzależnienia od osób dla mnie ważnych czyli niedojrzałość emocjonalną. Czasem zastanawiam się nad borderline i to mnie niepokoi. Nie mam sklonności do okaleczeń, myśli samobójczych. Ale z tego co wiem autoagresja nie musi się wyrażać poprzez m.s. i okaleczenia. Więc nadal nie wiem dokładnie. Psychiatra stwierdził zaburzenia lękowo-depresyjne w październiku, a terapeutka załamanie nerwowe. Leki brałam przez okres 3,5 miesiąca. Od lutego nie biorę żadnych leków.

Czy Ty połykasz jakieś pastylki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974 od psychiatry 3 lata temu miałem diagnozę-zespół neurasteniczny, a 2 lata temu w klinice nerwic zdiagnozowali mi fobię społeczną i osobowość lękliwą unikającą. Moja terapeutka też niechętnie się bawiła w diagnozy, w papier z kliniki ledwo spojrzała. Może terapeuci tak mają? A może to nie takie ważne? Nie wiem. Diagnoza ostatnia z 2008, a przez te 2 lata trochę się pozmieniało. Na pewno jakaś depresja mi się nasiliła, no i też się zastanawiam nad innymi zaburzeniami osobowości. Nie chcę się wkręcać, ale.. Te silne napięcia, autoagresja-tego 2 lata temu nie było. Co do leków, od stycznia 09 brałem wellbutrin, tydzień temu odstawiłem, bo nie specjalnie na mnie działał. Teraz nie wiem czy brać coś czy nie, zresztą psychiatra na urlopie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roberrrto, Ja o sobie mogłabym pisać np. to,ze jestem lękliwa od dziecinstwa, z racji przebytej choroby nowotworowej w wieku 2,5 lat, zawsze uzależniona od kogoś.

Terraz siedzę i mam napięcie, które mnie tak denerwuje,że Ci mówię. Właśnie w takich sytuacjach, utwierdza mnie w moim przekonaniu fakt,że nie jestem zdrowa ......to napięcie.

Napięcie wykańcza mnie, czuję sięzmęczona. Dzisiaj okolo 18-tej się położyłam i zasnełam na 2 godziny. I nie wiem czy to ucieczka czy brak pomysłu na siebie....to spanie.

I w ogóle to mnie dzisiaj boli głowa , nie doszukuję sieod czego. Cały dzień pada deszcz więc moze od pogody.

A Ty jak się czujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też jestem lękliwy od dzieciństwa, częściowo po matce, a częściowo z powodu tego co się działo w domu:alkohol, kłótnie, awantury, próby samobójcze mojej matki; nie byłem zbyt dobrze traktowany, zawsze słyszałem tylko negatywne rzeczy na swój temat.. Moje uzależnienie od matki wynika i z lęku o nią, z braku wiary w siebie, w to że cokolwiek mogę, umiem, że dam sobie radę itp, ale też i nienawiści do niej.. To też zaskakujące-2 lata temu w życiu bym nie pomyślał, że ja w ogóle mogę czuć coś takiego jak nienawiść.. A czuję. O to co było, ale też pewnie o to co jest, o to, że nie umiem od niej odejść... Skomplikowane.

Sen. Jak ja bym chciał czasem móc uciec w sen. Wiem, to niczego nie rozwiązuje, ale odpocząć od siebie można. Póki co poprawiło mi się zasypianie-a to już dużo. W dzień spać nie potrafie.

Rano czułem się fatalnie. Zawsze rano jest źle. Otwieram oczy i od razu przygniatają mnie te negatywne myśli. Potem się jakoś poprawiło, ale popołudniu wrócił niepokój. Jakieś złe wspomnienia, lęk o przyszłość-a potem przyszło napięcie. Tak duże, że myślałem, że oszaleję. Skończyło się na płaczu-to jedyne co, choć trochę to napięcie zmniejsza. Teraz jest niby lepiej, ale niepokój wciąż czuję. Do tego jestem jakiś wściekły, sam nie wiem na co. Czasem czuję się jak bomba zegarowa. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja terapia się już skończyła. Powinna jeszcze trwać, ale się skończyła. Chodziłem co 2 tygodnie, na NFZ. Na pewno wciąż potrzebuję terapii, ale się boję, bo tamta terapeutka miała mnie już dość, nie wiem, może jakiś jestem toksyczny... Albo sobie coś dopowiadam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roberrrto, MIki dobrze radzi. Ty nie myśl o tym co myślą o Tobie inni. To trudne, sama to przerabiam. Każdy jest jaki jest. Najważniejsze,żeny czuć się samemu ze sobą dobrze. Chyba o to walczymy nie? O to staramy się!

Terapeuta jest po to,żeby nas prostować, nie mówi Tobie "Pan jest taki czy owaki". Do pewnych rzeczy dochodzić mamy sami.

Szkoda,ze co dwa tygodnie chodzisz. To trochę za malo. Rozejrzyj się za terapią. Ja chodzę na psychodynamiczną, prywatnie , raz w tygodniu od połowy października 2009 r. Mam ją zawsze w poniedziałki. Nieraz jestem zła,ze tam idę, ale wiem,że jest mi to potrzebne,żeby siebie zrozumieć.

Terapeutka jest profesjonalistką-to napewno. Ma dwóch superwizorów. No i lata praktyki i doświadczenie.

Ja bym chodziła nawet codziennie, uwierz mi. Ale ona powiedziała,że nei wymagam tylu spotkań. Od października do grudnia chodziłam 2 razy w tygodniu do niej, byłam w gorszym stanie nizeli teraz. Od stycznia chodzę raz w tygodniu. Przez tą tygodniową przerwę następuje te "układanie" sobie w glowie-tak to nazywam.Chociaż czasem myślę,że nie daje mi to nic-ta terapia i nie widzę efektów, jednak jest to nieprawdą. Chciałabym,żeby za rok o tej porze było dobrze. Tobie też tego życzę.

 

Mogę zapytać ile masz lat? Bo nie wiem. I czy rozglądasz się za jakąś pracą? Co byś chciał robic w życiu? Gdzie pracować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może i sobie dopowiadam. Chociaż-jakieś 3 m-ce po tym jak przerwała terapię zapytałem ją, czy będzie możliwa kontynuacja. Odpowiedziała, że nie, bo na samą myśl o tym ona czuje złość, a w takim przypadku wspólna praca nie ma sensu. I ok, rozumiem, ale co ja mam sobie teraz myśleć? Że doprowadzam do złości terapeutów? Boję się, że zacznę nową terapię a skończy się tak samo..

Wiem, to bez sensu, pracuję nad tym, żeby się tak nie bać, i delikatnie się rozglądam za kimś nowym. Niestety w moim mieście nie jest łatwo o sensownego terapeutę.

Mam 34 lata. Praca... Nie rozglądam się nawet. Czuję LĘK na samą myśl.

Nie mam pojęcia co chciałbym robić w życiu. W moim wieku chyba już powinienem to wiedzieć..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie podajesz więcej szczegółów dotyczących całej sytuacji z Twoją dotychczasową terapeutką, relacji z jej strony też nie ma. Więc trudno tu ferować wyroki. Jednak dość dziwną, jak na terapeutkę, wydała mi się przytaczana przez Ciebie wypowiedź.

 

Zachęcam do nieustawania w szukaniu terapii. Najlepiej w nurcie poznawczo-behawioralnym. Spis terapeutów znajdziesz tu http://www.pttpb.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=19&Itemid=38 .

Dodatkowo naucz się i stosuj jakąś metodę relaksacji. Ja polecam progresywną relaksację mięśniową wg Jacobsona. Zacznij uprawiać sport - regularnie i w miarę intensywnie. Zainteresuj się książkami Alberta Ellisa. No i ostatnia rzecz - koniecznie idź na psychoterapię. ;) Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Relacje z terapeutką...ja je odbierałem jako dobre, dopóki nie zaczeła ze mnie wyłazić ta cała niedojrzałość. Zacząłem trochę strzelać fochy, wkurzałem się, bo pracowaliśmy prawie rok, efektów nie widziałem, a odnosiłem wrażenie, że ona widzi to inaczej-że jest już prawie dobrze, że wszystko już wiem, bałem się pewnie, że terapia się zaraz skończy, a ja zostane z tym całym bałaganem sam. Myślę, że popełniłem jeden błąd-naczytałem się przed terapią dużo mądrych książek, bo chciałem zrozumieć co się ze mną dzieje. I ok, nic w tym złego, rzeczywiście trochę się dowiedziałem, trochę zrozumiałem-pobyt w klinice nerwic też trochę otworzył mi oczy. Ale na tej terapii trochę się tak wykreowałem na mądrego Roberta, co to wszystko wie, wszystko rozumie, sypałem mądrościami z książek jak z rękawa. Ona to łyknęła, mnie to podbudowało, bo uznała, że jestem taki mądry, sam w swoich oczach stałem się takim prymusem. Tymczasem sedno problemów zostało. Ja pewnie dużo wiem, dużo rozumiem, ale emocjonalnie jestem dalej rozwalony... Nie wiem, tak to widzę. Ale dopuszczam myśl, że mogę się mylić. Ona sama pod koniec terapii powiedziała mi, że ja oczekuję, że ona ułoży mi życie. Wtedy myślałem, że się myli, dziś myślę, że trochę racji miała. Więc może ze wszystkim miała racje? Kiedy podjęła decyzję o końcu powiedziała, że muszę się trochę usamodzielnić, bo inaczej dalej nie ruszymy. (No a potem-jak pisałem-powiedziała,że nie może ze mną pracować,bo czuje złość...). Nie mam do niej wielkich pretensji. Mam żal, bo mam wrażenie, że wielu rzeczy sobie nie wyjaśniliśmy. No i pewnie za to, że zostawiła mnie z takim poczuciem, że zrobiłem coś źle i zostałem ukarany przerwaniem terapii. Ja oczywiście zdaję sobie sprawę ze swojej niedojrzałości, i pewnie emocjonalnej zależności od niej-dopuszczam więc, że moje odczucia mogą się brać z tego... Skomplikowana historia. Albo ja sobie ją tak skomplikowałem...

Jeśli chodzi o terapeutów behaw-pozn w moim mieście-wiem, że są 2 terapeutki-niestety obie nie przyjmują w ramach NFZ. A ja mogę tylko w ramach NFZ.

Dzięki w ogóle za rady i za czytanie tych przydługich wywodów.. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej :D

 

No więc dojrzałam do terapii grupowej (wcześniej chodziłam na indywidualną). I zaczynają się schody... Wiem, że na państwową długo się czeka i że głównie w godzinach pracy, więc odpada ;( Zastanawiam się nad prywatną.

 

Wyszukałam kilka ośrodków: Laboratorium Psychoedukacji, Intra, W-ska grupa psychologiczna, OTEP, Centrum TOP, POlana, IPSI Inst.Psychoimmunologii...i kompletnie nie wiem gdzie iść... Interesuje mnie głównie DDD, ale w sumie ogólnie nerwica, depresja, itd...

Czy ktoś miał jakieś doświadczenia z ty6mi ośrodkami? Albo z konkretnymi psychoterapeutami? ;) Wieeelkie dzięki za odp. Cenna będzie każda wskazówka... również na pocztę prywatną, jeśli ktoś woli. Dzięki! ;)

 

-- 11 paź 2011, 21:50 --

 

Podbijam wątek.

 

A może ktoś ma jakieś wrażenia po t.grupowej?... Czy rzeczywiście jest taka pomocna?

 

-- 13 paź 2011, 14:54 --

 

A może uczestniczył ktoś w treningu interpersonalnym?

 

-- 23 paź 2011, 20:26 --

 

Naprawdę nikt nie uczestniczył w grupowej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×