Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zmarnowane życie. Przestroga dla innych.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Tak się czuję.  Mam dość już. Dlaczego nikt nie może zaakceptować mojej decyzji?  Tak chcę i już. Przykre ale tak musi być.  Źle mi się w życiu potoczyło i już. Nie chcę dalej już nic. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Fujikuro każdy tutaj akceptuje Twoją decyzję od dłuższego czasu. Nikt nie namawia na żadną terapię. Ewidentnie przenosisz swoje fantazję na innych, więc zastanów się czy Ty akceptujesz tę decyzję. Czy po prostu jesteś tchórzem, który boi się podjąć jakieś działania i woli dalej żyć w gównie. Musi to wg Ciebie. I masz takie prawo. A ja mam prawo poprosić Cię, abyś swoje "porażki" życiowe zachował jednak na ten wątek wyłącznie i nie zniechęcał ludzi w innych tematach. I to nie jest prośba. 
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak chcę żyć w gównie.  Całe życie żyłem. Boję się wyjść. 

Gdybym miał 20 lat to bym spróbował a teraz to już bez sensu.

Ani w przód,  zresztą po co? Śmierć bliżej jak dalej. 

I tak jak by się udało wyjść  to nie przeżyję tego co powinienem w młodości więc po co?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Fujikuro zastanawiam się po co tu piszesz i przed czym tak naprawdę przestrzegasz ludzi? Bo ja nie bardzo rozumiem o czym jest ten wątek. Ja tam mam gdzieś Twoje decyzje, prawdę powiedziawszy. Proponuję żebyś już dzisiaj kupił sobie trumnę i w niej spał. Widzę, że bardzo serio podchodzisz do średniowiecznej dewizy "memento mori", nie starasz się żyć, jesteś jak zombi. Tylko tej Twojej żony szkoda. Przecież moglibyście sobie fajnie żyć, masz mieszkanie, pracę, nie żyjesz w nędzy, Ech...                            

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dryagan powiem Ci, podziwiam Cię szczerze.

Trochę czytałem co piszesz o sobie i naprawdę jestem pod wrażeniem. 

Jesteś mega gość. Masz swoje problemy I radzisz sobie w jakiś sposób,  masz rodzinę i to jest niesamowite.

Szacunek dla Ciebie i chylę czoła bo naprawdę gdybym miał takie problemy to bym sobie na bank nie radził. 

Moje smęty są niczym przy Twoich problemach.

Wiesz,  u mnie to tak się uspokaja i jest ok a czasami jak wróci to się czuję tragicznie.

Ja normalnie funkcjonuję i nie mam osoby z którą bym mógł o tym porozmawiać co mnie dręczy czasami.

Ja wam wszystkim naprawdę dziękuję bo nawet najbardziej czasami bolesne odpowiedzi są naprawdę pomocne.

Czasami trzeba strzelić w pysk bo co innego pozostaje. 

Ja nie wierzę w jakieś psychoterapie jako coś pomocnego. To jest tylko sterowanie i manipulacja. Wmawianie czegoś człowiekowi.

To tak jakby dziecku wmawiać, że uwielbia groszek a szczerze go nienawidzi.

Pewne sprawy w życiu przepadły i koniec. 

Nie można tego cofnąć ani nadrobić.  

Psycholog jedynie łagodnie stara się sprawić aby się z tym co było złe pogodzić. 

U mnie to nie zadziała bo się nie mogę z tym pogodzić. 

Jeszcze raz dziękuję wam, że mogę przynajmniej z kimś porozmawiać. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Radzisz innym by żyli pełnią życia i niczego się nie bali. Ciekawe. Pewnie wszyscy mają tak super w życiu , że nic tylko brać pełnymi garściami. Każdy by tak chciał. Tak się nie da. Najczęściej to walka z przeciwnościami. Wielu ludziom ich życie się nie podoba, nie tylko Tobie. Inni też chcieliby zacząć wszystko od nowa, mieć jeszcze jedną szansę. Z drugiej strony i ci co mieli super życie i ci z życiem do bani skończą jednakowo. Przynajmniej tyle sprawiedliwości. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Fujikuro najważniejsze jest żyć tu i teraz - co da smęcenie o tym co było, czego się nie zrobiło? Nie można żyć przeszłością. Bo widzisz, to co najbardziej denerwuje mnie w Twoim podejściu: wiesz, że zmarnowałeś jakiś fragment swojego życia, może coś tam przegapiłeś, czy podjąłeś złe decyzje (bywa, nie Ty jeden) i nic z tym nie robisz, nie wyciągasz wniosków. Gdybym uznał jak Ty, że czas ucieka, byłoby mi szkoda każdej chwili, chciałbym jeszcze coś osiągnąć, coś zrobić - tymczasem Ty chcesz kłaść się do trumny. Nie starasz się żyć, tylko wegetujesz. A terapia nie polega na wmawianiu komuś czegoś. Bardziej chodzi o to, że do pewnych rzeczy sam dochodzisz, musisz wyciągnąć sam wnioski - czyli co doprowadziło Ciebie do tego punktu w jakim jesteś. Kluczowe jest dzieciństwo, przeżycia z tego czasu - ten fragment trzeba przepracować. Widzisz - ja w tej chwili jestem w takim punkcie, że doceniam każdy dzień. Prawie straciłem rodzinę i być może gdyby żona nie pozwoliła mi ostatecznie wrócić, gdybym nie mógł zacząć od nowa, nie chciałoby mi się żyć, nie wykluczam tego. Mocniej zatem szanuję to co mam, staram się cieszyć każdą chwilą.      

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam kilka pierwszych wpisów pod tym wątkiem, reszty nie miałam już siły, bo piszesz w kółko to samo. Jeżeli nie znajdujesz motywacji dla siebie do terapii, to skoro masz taką fajną żonę i ją kochasz, to dla niej pójdź i zrób z sobą porządek. Jeżeli nie, to rozstań się z tą kobietą, niech chociaż ona będzie szczęśliwa, a Ty dalej siedź sobie sam w tym mentalnym bagnie. 

 

Nie twierdzę, że miałeś lepsze dzieciństwo niż inni, ale każdy miał jakieś problemy. Teraz to tylko od Ciebie zależy co z tym zrobisz, a opcje masz dwie: marnować dalej swoje i innych życie, albo pójść po pomoc i to zmienić. Piszesz, że nie chcesz iść do specjalistów, bo nie pomogą  Tobie w Twoich problemach. Ciekawe, że innym pomagają wychodzić z takiego gówna o jakim nam się nawet nie śniło. Nie jesteś jakiś wyjątkowy - dla Ciebie również jest szansa, trzeba tylko przełamać lęk i chcieć zmiany, która jest na wyciągnięcie ręki. Ludzie zmieniają swoje życia będąc znacznie starsi od Ciebie, rozwodzą się z toksycznymi partnerami, zmieniają pracę, zwiedzają świat i to wszystko po 60tce. To tak jak w matrixie - są dwie tabletki - niebieska i czerwona. Wybór należy do Ciebie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.08.2021 o 07:39, Fujikuro napisał:

Witajcie. 

Zaglądałem tutaj dawniej nie pisząc nic.

Czytam to co piszą inni ale nie umiem analizować i wyciągać wniosków. 

Z tego powodu zmarnowałem całe swoje życie. 

Jeśli ktoś to przeczyta, niech to będzie przestrogą dla innych.

Jak głos z zaświatów z przesłaniem. 

Moje życie to pasmo marazmu przeplatanego z nieszczęściem. 

Dzieciństwo miałem nawet ok. Niewiele bity bo raczej wycofany i dziki to i za co takiego karać. 

Wychowanie moje wyglądało raczej jak chodowla świni, dać do koryta i niech w chlewiku siedzi. 

Byłem sam i nikt się jakoś szczególnie nie przejmował mną i moimi zachowaniami.

 

Wiecznie wystraszony w szkole.  Samotnik który w środku był normalny. Chciałem mieć znajomych i nawet dziewczynę.  Ale to tylko marzenia. 

Teraz by to ktoś może zauważył i takie dziecko jakoś ustawił.  Inne czasy były i nikt się tym nie przejmował.  Zresztą teraz pewnie też? 

Nigdy w życiu nie byłem na żadnej imprezie klasowej.  Żadnych Andrzejek czy Mikołajek . 

Powód?  Wstyd samego siebie i strach przed ludźmi.  Nie bo nie i już. 

Wielki krzyk był jak na wesela kazali mi rodzice z nimi iść.  Byłem z nimi a później uciekałem gdzieś za salę i tam siedziałem, ewentualnie siedziałem za stołem sparaliżowany. 

Bawiłem się sam i wszystko robiłem sam.

Nikt tego nie dostrzegł jako coś nienormalnego.

Ruszą rękoma i gada to znaczy, że żyje. 

Ojciec pił, nie był agresywny bardzo.

Matka zrobiła, ze mnie nieomal męża.  Ja jej pomagałem i wszystko robiłem.  Dobry synek mamusi.

Szkoła średnia ta sama sytuacja. 

Nie wychodziłem jak inni na podwórko. 

Ja sobie zrobiłem warsztat w piwnicy. 

Tam się zamknąłem na 10 lat. 

Szkoła I piwnica. 

Sebastiana jak ktoś szukał to wiadome, że w piwnicy.

Młodość uciekała. Zamiast poznawać i się bawić to się izolowałem marząc o dziewczynie która kiedyś będę miał. 

 

 Zamiast korzystać z wakacji to może coś zarobić?

Jak miałem 16 lat na wakacjach poszedłem do pracy w której utkwiłem do dziś. 

Praca? Może i tak to nazwijmy chociaż ja bym to nazwał bardziej kołchozem bądź łagrem.

Praca dla wykolejeńców i pijaków.  Tacy się tu od 20 lat jak pracuje odnajdują. 

Krzyk wiecznie pijanych, żygajacych po kątach ludzi.  Znęcanie się nad takim jak ja nie stanowiło problemu. 

Wykorzystywanie do granic możliwości. 

Ale Sebastian głupi więc pracuje że łzami w oczach. 

Totalny syf.  Warunki uwłaczające godności ludzkiej. 

No ale czasy kiedy roboty nie było. Brało się co jest.

Ojciec znał właściciela więc poszedłem.  Inaczej nie było szans na pracę. 

Następnie za to co zarobiłem to mogłem sobie internet w domu podłączyć. 

W totalnej depresji i już z chęcią pozbawienia życia pojawiła się ona.

Dwa lata rozmów na gg i spotkanie. 

Odważyłem się i w Zakopanem się spotkaliśmy na tydzień. 

Samo to że Sebastian wyjeżdża to był szok.

Nie przyznam się po co. Sebastian nie ma i nie będzie miał dziewczyny. 

No i w końcu radość chwilowa. 

Pojawiła się ukochana osoba. Fajna, też z problemami ale kto ich nie ma. 

Przyjechała do mnie. 

Spokojną dziewczyna nie wytrzymała i wróciła po roku do domu.

Matka moja ją tak psychicznie kończyła przez ten czas bo poczuła konkurencję.  

Synuś kogoś ma. A to ona ma mnie mieć. 

Moja ciężka praca się przydała.  

Zapadła ciężka decyzja. Kupuje mieszkanie. 

Strach niewyobrażalny przed przyszłością. 

Rok remontu własnoręcznego. Padałem z sił ale udało się.

Żyjemy razem. Kochamy się, ona znajduje pracę i jesteśmy szczęśliwi. Pozornie oczywiście. 

 

Ja się budzę po 10 latach mieszkania w ciężkim szoku , że to już tyle lat zleciało. 

Ona mówiła mi już dawno. Dziecko dziecko.

Ja w strachu przed utratą pracy która tyle nerwów mi przynosi nie chcę.  Bo co jak nie będzie za co żyć? 

Teraz dobijamy do 40tki. Ja już mam 40 lat.

Wszyscy wokoło się starzeli a mi się wydawało ,że ja nie. 

Obudziłem się z ręką w nocniku.

 

Przegapiłem młodość.  Piękna dziecięcą i młodzieńczą zabawę na ciągłym strachu.

Moja psychika jest wypaczona. 

Jako dziecko byłem gruby.  Teraz ważę normalnie ale w umyśle dalej się tak czuję.

Czuje, że ja na nic nie zasługuję.  

Nawet dziecko które mogłem mieć już przepadło.

Własną żonę wciągnąłem w to gówno. 

 

Jedyną dobrą chwilą w moim życiu to było poznanie mojej żony.  Ślub i tak mamy dopiero 2 lata. 

Ja się tak bałem ślubu.  Szok.

Dlatego ślub wzielizmy w 10 minut. 

My, ksiądz i jacyś ludzie których ksiądz załatwił jako świadków.  Zupełnie obcy.

Wyszliśmy z kościoła i uciekłem do domu.

Normalnie ubrani jak każdego dnia. 

 

Teraz kiedy już mi wybiło 40 lat i uświadomiłem sobie jak życie zmarnowałem to jestem w ciężkim stanie psychicznym.

Obwiniam rodziców bo ja byłem jak dziecko we mgle.

 

Niech nikt z was się nie boi niczego w życiu. 

Żyjcie i cieszcie się. 

Życie zleci a później będziecie żałować, że czegoś nie zrobiliście. 

Wyję jak pies i ubolewam nad młodością. 

Czasu nie cofnę.  Jestem stary i na niczym mi nie zależy. 

Młodość spieprzyłem.  

Żonę wciągam w nieszczęście. 

Nic nie cieszy ani nie sprawia przyjemności. 

Jak widzę młode pary trzymające się za rękę to płaczę.

I tak żyje w tym bólu straconych lat. 

Błagam żyjcie. 

Żyjcie jak tylko możecie najmocniej. 

Zginiecie jak ja jeśli nie posłuchacie.

 

 

 

Nie ma nic straszniejszego niż nieprzeżyte życie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żyję trochę. Robię to co chciałem dawniej. Nawet dzisiaj jeden krok do przodu. Robię ostatnio szalone rzeczy w tajemnicy przed wszystkimi. Ale co tam.... nadrabiam ile się da i przynosi to efekty. Odfajkowuję z listy to czego nie zrobiłem. 

Problem z dzieckiem bo już na nie za późno.  Ale nie można mieć wszystkiego.  Zresztą nie powinienem mieć dla bezpieczeństwa.. 

To akurat nie problem na codzień.  Smutek z tego powodu wraca chwilami.

Myślę,  że to złudne  bo człowiek zawsze chce tego czego nie ma. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz.... dręczy mnie brak dziecka ale ja tak naprawdę nie byłbym w stanie poradzić sobie w żaden sposób.

Mój umysł płata figle bo tu niby chcę a nie ma na nie ekonomicznie szans. Tak mi się wydaje jak to by fajnie było a to są wyrzeczenia nie do opisania. Tym bardziej w takich wachaniach nastroju.

To nie przedmiot

 Nie włożysz do szuflady  ani nie oddasz komuś.

Dzisiaj mam lepszy dzień bo kolejny raz zrealizowałem marzenie młodości. 

Było mega super. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Fujikuro w sumie jeszcze mógłbyś się postarać, moja żona urodziła w wieku 47 lat dziecko. Tak wyszło, nie planowaliśmy, też myśleliśmy, że za późno i to niemożliwe. Ale tak naprawdę dziecko to nie zabawka ani rzecz, jego się nie posiada. To ja jestem dla dziecka, nie dziecko dla mnie 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boję się, tak naprawdę to czuję, że to by mnie totalnie psychicznie zniszczyło po dłuższym namyśle.  Ja w swoim życiu nie miałem do czynienia z dziećmi. Z dalszą rodzina nigdy kontaktu nie miałem a w najbliższej dzieci nigdy nie było. Praktycznie jestem ja i mój ojciec oraz brat. 

Tak mi się wydaje, że to fajnie wygląda z zewnątrz i chyba mam rację bo dzieci widzę na placach zabaw czy w sklepach u obcych i mój obraz jest niepełny a tak naprawdę to są też i poważne problemy. Choroby, przychodnie, lekarze, przedszkola i szkoły.

Finansowo i tak bym nie utrzymał nawet dziecka.

Dragan jesteście odważni,  szacunek dla was.

Ja uważam,  że w moim wieku to za późno bo niech jakaś choroba się przypałęta i dziecko ma niezły bagaż na dzień dobry.

Te obawy są u mnie związane z tym, że jak byłem mały to martwiłem się panicznie, że mama umrze i będę sierotą. 

Stąd uważam, że czasami ta połowa życia może być niedługo końcem bo tego nie wiemy a zostawiać małe dziecko samo z traumą po stracie to tragedia 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Fujikuro to nie była kwestia odwagi, skoro Siła Wyższa obdarowała nas tym cudem... Jakoś tak do tego podeszliśmy, jako do Cudu. Tak jak pisałem wyżej nie planowaliśmy tego, skoro się jednak zdarzyło - no nie było wyjścia. Dziecko to przede wszystkim duża odpowiedzialność, to prawda. Tak jak napisałem, to my jako rodzice mamy obowiązki względem córki. Ale to, że mogłem się podnieść z ostatniego kryzysu zawdzięczam głównie mojej małej. To jej "Kocham cię tatusiu" sprawia, że mógłbym góry przenosić. Dla niej będę żreć leki (a byłem kiedyś przeciwny takiemu leczeniu), chodzić na terapię... Motywator jest bardzo, bardzo silny 🙂 bo wiem, że moja żona, aby chronić dziecko wyrzuci mnie znowu z domu, gdybym coś odwalił. Właśnie ze względu na odpowiedzialność - w tym przypadku jej uczucia do mnie są drugoplanowe

3 godziny temu, Fujikuro napisał:

 

Te obawy są u mnie związane z tym, że jak byłem mały to martwiłem się panicznie, że mama umrze i będę sierotą. 

I to jest w Twoim przypadku kluczowe - do przepracowania na terapii. Zobacz jak te lęki z dzieciństwa wpłynęły na Twoje decyzje w dorosłym życiu!!!! Więc nie mów, że terapia nic nie daje (też tak mi się kiedyś wydawało i kilka podejść miałem nieudanych). Też miałem swoje traumy z dzieciństwa, które bardzo wpływały na moje zachowanie. Myślę, że trochę się już tego wyzbyłem, oczywiście nie do końca jeszcze - nadal trzeba walczyć, staram się to robić ze wszystkich sił. Marnowanie życia jest grzechem (nie w sensie religijnym, ale naturalnym).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakoś nie mogę dostrzec zmian. 

Cle życie nic się nie zmieniło. 

Tylko się pogarsza.

Ludzie to mają życie. 

Znam ludzi naprawdę niesamowitych i przy nich czuję się jak śmieć. 

Jak mam nie myśleć tak jeśli widzę ludzi którzy mieli super życia i nadal mają.

Po studiach, szkoła podoficerska,  służba w legii cudzoziemskiej i 2 lata stacjonowanie na Kostaryce. Loty i ciekawe miejsca, a moje wspomnienia?

Szkoła, praca ta sama od 20 lat. Koniec wspomnień. 

Epizod z bandytami który skończył się szczęśliwie.

To oni mi lata zabrali bo myślałem o przetrwaniu a nie o poprawieniu swojego życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo mi zmarnowali dużo zdrowia i życia a firma w której siedzę tylko takich właśnie bandziorów i pijaków przyjmuje. Człowiek się musiał tyle lat sięn nie męczyć z nimi i nic z tego nie było. 

Teraz tym pieprznąłem i się zupełnie inaczej czuję. Życie w ciągłym strachu zabiło wszystko inne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja rozumiem, że przebywanie w bardzo toksycznym środowisku wyniszcza człowieka, bardzo dobrze że to "pieprznąłeś", ale nie rozumiem czemu masz DO SIEBIE pretensje o "zmarnowane życie" (z tym się ja nie zgadzam, bo jeszcze wiele życia przed Tobą)? Przecież na dzieciństwo wpływu nie miałeś, a to ono przede wszystkim determinuje nasze późniejsze wybory. Musiałeś gdzieś pracować, akurat tak trafiłeś, gdzie ludzie byli toksyczni, a nawet z tego co czytam groźni. Dlatego pytam: czemu masz pretensje i żal do siebie? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem. Trafiłem w to miejsce po szkole i nie pieprznąłem tym. Nadal tu jestem. 

Bandziory mają związane ręce na jakiś czas.

Jestem samotny i  brak mi wsparcia, pomocy chociaż słowem .

Mam pretensje do siebie bo mogłem robić coś że sobą. Każdy człowiek może coś zmienić w sobie a ja tego nie robiłem bo się bałem. 

Jestem idiotą

Co z tego, że się ustabilizowałem w życiu jakoś jak nie cieszę się tym.

Jestem praktycznie sam jak palec.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.12.2021 o 21:46, Dryagan napisał:

@Fujikuro nie zazdrość innym, bo żeby tak naprawdę poznać czyjeś życie musiałbyś wejść w ich buty. Nie wiesz co się dzieje za progiem i z czym zmagają się ci ludzie. Każdy ma swoją drogę do przejścia, własną, nie cudzą.

Mi się chyba droga urwała.

Żona mnie zostawi, to kwestia czasu. Nie wytrzyma tego. Ja się jej nie dziwię.

Ona nie wierzy, że ją kocham bo ciągle s strachu i panice człowiek żyje. 

Z dnia na dzień spadam w dół. Zniszczyłem jej życie. Mojego nie mogłem zniszczyć bo już takie było od początku.

Najbardziej mi żal jej bo zabrałem jej najlepsze lata i nie potrafiłem nic dać.  

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma szans na normalne życie. 

Co ja sobie wyobrażałem.

Ranić potrafię.

Wybaczcie mi. 

Wiem jedno.  Mogę powiedzieć w końcu. 

Byłem człowiekiem szczęśliwym. Krótko ale naprawdę poczułem prawdziwe szczęście.

Warto było 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×