Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zmarnowane życie. Przestroga dla innych.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Przynajmniej masz żonę, nie jesteś sam.

 

Mnie też rodzice zniszczyli, a matka wysysała ze mnie życie. Moja była przyjaciółka powiedziała mi kiedyś, że wychowywali mnie jak psa.

Jakiś czas temu natrafiłem w internecie na filmy na temat 'devouring mother' (nie wiem jak to będzie po polsku - "pochłaniająca matka", czy jakoś tak), które opisują podobne schematy. Matka nie wspiera dziecka by dorosło, żeby ono tylko jej nie opuściło.

Nienawidzę moich rodziców, czuję do nich pogardę, choć im jestem starszy tym także wywołują u mnie litośc - bo jednak sami są po***leni. Nigdy nie miałem od nich wsparcia, za wyjątkiem działań, które sami mi planowali. Jestem jedynakiem, zawsze samotnym i nieśmiałym dzieckiem, od zawsze miałem problemy w nawiązywaniu kontaktów z rówieśnikami. Od rodziców nigdy nie miałem w tej kwestii pomocy, matka wręcz torpedowała moje wczesne próby socjalizacji, przerzucając na mnie swoje lęki i robiąc mi wodę w mózgu manipulacjami.

Po okresie gimnazjum został mi trauma - ciągłe funkcjonowanie w bardzo wysokim stresie, w szkole było źle, a po przyjściu do domu awantury o byle gówno, przy jednoczesnym słuchaniu, że "wszyscy chcą dla mnie dobrze, tylko ja jestem niegrzeczny". Nikogo nie obchodziły moje problemy, zawsze byłem z nimi sam. Przez wiele lat funkcjonowałem jak robot - w ciągłej depresji , dysocjacji i zupełnym zamrożeniu emocjonalnym - skupiałem się na tym co trzeba zrobić i na tym by jakoś przetrwać. Moim największym błędem był brak ucieczki z domu w wieku nastoletnim, przynajmniej bym się usamodzielnił, ale miałem taki poziom lęku i brak doświadczenia życiowego, że nie wiedziałem dokąd mógłbym iść.

 

Też mi kiedyś było żal straconego czasu i braku doświadczeń w socjalizacji z rówieśnikami. Ja chodziłem na imprezy klasowe, bo rodzice mnie do tego zmuszali, gdy się opierałem to były awantury. Tak samo jak i byłem wysyłany na wyjazdy szkolne, które dokładały mi do traumy. Byłem potem jeden raz na zielonej szkole w liceum - ludzie w sumie byli tam mili i nikt mi krzywdy nie robił, ale miałem tak rozwaloną psychikę, że nie potrafiłem się kompletnie odnaleźć i nawiązać głębszego kontaktu z rówieśnikami.

Jak i zresztą z nikim - do 25 roku życia wszystkie "bliższe" kontakty jakie miałem z ludźmi były wyłącznie przez internet.

 

W tej chwili już w sumie nie żałuję przeszłości, nie mam dziś nikogo, czuję się zupełnie pusty i nic mnie  już nie obchodzi.

 

 

Cieszę się, że Twoja historia, w gruncie rzeczy, dobrze się skończyła. Masz kogoś bliskiego, a to jest najważniejsze. Teraz możesz zacząć żyć tak jak chcesz i masz wsparcie za plecami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam kogoś.  Tylko mój wiek nie pozwala na założenie normalnej rodziny.  Teraz jest ok. Minie kilka lat i zaczną się żale i pretensje, że nic nie zrobiłem. Będziemy takim bezdzietnym małżeństwem gdzie najpierw przestaniemy rozmawiać a później i to się może rozsypać. 

Na wycieczki nie jeździłem ani na żadne spotkania klasowe.

Problemem były wesela w rodzinie.  Jak nie chciałem iść to był krzyk. 

Jak byłem większy to nie szedłem i już.  I tak siedziałem gdzieś w kącie zestresowany. 

To nie dla mnie. Do dziś nie chodzę. Zresztą teraz ten okres minął.  

Teraz tylko pogrzeby 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zazdroszczę wam rodziny. ja mam tylko rodziców i babcię (oczywiście mam też męża, ale mówimy o krewnych). A moi rodzice są niedojrzali emocjonalnie. Moje relacje z nimi idealnie opisuje ten artykuł: https://zwierciadlo.pl/psychologia/522644,1,dorosle-dzieci-niedojrzalych-emocjonalnie-rodzicow.read?fbclid=IwAR2A-evOOkYsRX9zclfMjGkLbkLn_0Nb8nylosizGzU1fWvxB24c-J2N6UI

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Fujikuro napisał:

Mam kogoś.  Tylko mój wiek nie pozwala na założenie normalnej rodziny.  Teraz jest ok. Minie kilka lat i zaczną się żale i pretensje, że nic nie zrobiłem. Będziemy takim bezdzietnym małżeństwem gdzie najpierw przestaniemy rozmawiać a później i to się może rozsypać. 

Na wycieczki nie jeździłem ani na żadne spotkania klasowe.

Problemem były wesela w rodzinie.  Jak nie chciałem iść to był krzyk. 

Jak byłem większy to nie szedłem i już.  I tak siedziałem gdzieś w kącie zestresowany. 

To nie dla mnie. Do dziś nie chodzę. Zresztą teraz ten okres minął.  

Teraz tylko pogrzeby 

Mam zespół Aspergera. Prawdopodobnie również mój ojciec i młodszy brat. Mieliśmy trudne życie. Mogę myślę o przeszłości  lub próbować zmienić swoje życie. Co ty wybierasz? Wiem, że jest to trudne. Poczucie straconych lat mnie przytłacza. Wywołuje złość. Mam poczucie bycia nikim. Ale nie chcę żyć jak dotąd.

 

Powodzenia i miłego dnia:) 

johnn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, johnn napisał:

Mogę myślę o przeszłości  lub próbować zmienić swoje życie. Co ty wybierasz?

 

Najważniejsze pytanie, na jakie powinieneś sobie, @Fujikuro, odpowiedzieć. Chociaż obawiam się, że już to zrobiłeś i to w sposób ostateczny [tzw. "wybór Szatana"].

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Fujikuro wiem, że to dla Ciebie marne pocieszenie, ale jestem też po 40-stce, z podobnymi przeżyciami natury mentalnej i zbliżonej historii dzieciństwa z tą różnicą, że nie mam ani mieszkania ani kobiety. Pomimo tego chcę jeszcze dać sobie szansę w życiu i każdego dnia pracuję nad sobą i swoim wewnętrznym dzieckiem. Już nie porównuję się do nikogo, teraz już wiem, że nie ma to najmniejszego sensu. Moim skromnym zdaniem naprawdę wiele Ci się w życiu udało, więc trochę dziwnie brzmią twoje wypowiedzi, w których piszesz, że życie po 40 - stce jest już stracone.

Edytowane przez natrętek
formatowanie tekstu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, z o.o. napisał:

@Shadowsun najważniejsze pytanie to co chcesz w życiu robić? A potem zacząć to robić.

 

To pytanie jest ważne, ale w moim odczuciu nadal wtórne. Czasami aby w ogóle móc zacząć robić cokolwiek ze swoim życiem musimy zdecydować czy w ogóle chcemy żyć - i jakkolwiek może się to kojarzyć ze sprawami ostatecznymi [słusznie zresztą], to zatracenie się w przeszłości również jest na swój sposób "odrzuceniem życia".

 

Mimo wszystko taką właśnie decyzję podjął najwidoczniej @Fujikuro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.08.2021 o 20:42, Fujikuro napisał:

Żona ma 38 lat prawie 39.

Wygląda jak dziewczyna na 30 lat ale wiek jest wiekiem.  

W wieku 50 lat dziecko by miało 10. 

Ma mieć ojca i matkę czy babcie i dziadka. 

A później?  Dziecku na 20 lat zaserwować opiekę nad schorowanymi dziadami?

 

 

Moja żona urodziła dziecko w wieku lat 38. Jak moja córka będzie mieć 14 lat, to ja będę miał 50. Czy będzie się mną opiekować jak będzie mieć 20 lat? nie wiem, ale nie w tym celu sprowadziłem ją na świat. Chcę, żeby miała lepsze życie ode mnie. Ale rozumiem Twoje obawy, po prostu Ciebie straszą inne demony, niż straszą mnie. Ja się bardziej boję że nie będę tak dobrym ojcem jakim bym chciał być, albo że ona zachoruje, coś jej się stanie itp. Wcześniej się bałem ze się urodzi chora i ja sobie z tym nie poradzę, całą ciążę żony byłem w stresie. Wcześniej nie potrafiliśmy "zajść", wina była po mojej stronie, byłem niepłodny, wyleczyłem się...w sumie nie wiem na jak długo, bo jak nam "wyszło, to już nie sprawdzałem, nie chcę mieć więcej dzieci. Rodzeństwo źle mi się kojarzy. Konkludując, wielu ludzi decyduje się na dzieci w tym, a nawet i późniejszym wieku. To nie obiektywna kwestia Cię od tego odwodzi, tylko forma Twoich własnych lęków. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.08.2021 o 20:42, Fujikuro napisał:

Żona ma 38 lat prawie 39.

Wygląda jak dziewczyna na 30 lat ale wiek jest wiekiem.  

W wieku 50 lat dziecko by miało 10. 

Ma mieć ojca i matkę czy babcie i dziadka. 

A później?  Dziecku na 20 lat zaserwować opiekę nad schorowanymi dziadami?

 

 

Ups.. Mam podobnie jak Ty 40 lat, moja żona jest starsza ode mnie ponad 11 lat, czyli już przekroczyła 50-tkę. Przytrafiła się wpadka o dziwo, chociaż oboje myśleliśmy, że to niemożliwe. Mamy córkę, która ma 3,5 roku. To był cud i tak należy to traktować, dziecko zawsze jest cudem. Nie jest łatwo, nie dlatego, że żonę pytają czy to wnuczka. Problemem jest bardziej moja choroba i nawracające odpały (choruję na ChAD). Ale zapewne nie miałbym siły walczyć z tym cholerstwem gdyby nie Zosia. Nigdy nie myślałem w kategoriach, że będzie musiała się mną opiekować. Chyba przesadzasz z tym rozkminianiem wieku. Jesteście jeszcze z żoną stosunkowo młodzi, w dzisiejszych czasach czterdziestka to żaden wiek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bał bym się, że się chore urodzi. 

"40 lat w dzisiejszych czasach to żaden wiek"

Dzisiejsze czasy to kreują.  A to, że każdy tak robi to oznaka aby się wzorować? 

To jest dobrze?  

Jak wejdzie moda na noszenie majtek na spodniach to też tak mam chodzić? 

Ja myślę zdroworozsądkowo (przynajmniej tak mi się wydaje)

Dzisiaj widziałem klepsydrę.  Jakiś gość na 50 lat zmarł. 

Gdybym miał dziecko na 10 lat i w tym wieku umarł?  Trauma i tyle, a dziecko to nie zabawka.

Może urodzić się chore albo my zachorujemy. Prace stracę i leżymy. 

Jedni mówią tak, drudzy tak. Kto wie co robić? 

Przez moje dda przegapiłem nasz czas i go nie cofnę.  Dziecko na siłę mieć nie ma sensu.

Mogę pogratulować odwagi. Wolę być ojcem a nie dziadkiem.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz - chyba jednak strasznie marudzisz. Pewnie, że się boję o moje dziecko... Ale... sorki, co to za argument? 

Cytat

Dzisiaj widziałem klepsydrę.  Jakiś gość na 50 lat zmarł. 

Ludzie umierają i w młodszym wieku, zdarzają się wypadki. No ludzie! Sam przeżyłem dwa wypadki, a mój brat zginął w jednym z nich mając 19 lat - czy to znaczy, że nie powinienem jeździć samochodem? A może nawet wyłazić za ulicę, bo może mnie ktoś przejechać? na pewne sprawy nie mamy wpływu, także na czas naszej śmierci. 

Podsumowując - dobrze, że nie masz dziecka, bo byś je chyba zamknął w klatce z obawy, że coś może mu się stać i wymyślając 150 powodów, żeby siedziało w domu. Ty nie myślisz zdroworozsądkowo, myślisz strachem - wymyślasz sobie coraz nowe powody, żeby nie żyć normalnie tylko się bać, tylko tym strachem żyjesz niczym więcej. To nie jest życie. Mimo że mam przewalone ze względu na chorobę - nie zamieniłbym się z Tobą. Bo przynajmniej próbuję żyć normalnie korzystając z tego co tu i teraz, ciesząc się każdym dniem, gdy jestem w miarę stabilny, bawiąc się z moją córką i kochając z żoną

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Całe moje życie to strach.  Mam tego dość  serdecznie. 

Nie pamiętam dnia beż lęku.  Dlatego zmarnowałem to życie.  Nie nauczę się żyć.  Za bardzo mnie to wciągnęło 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Fujikuro to jest zatem Twój podstawowy problem. I to z nim musisz się uporać, żeby nie zmarnować reszty Twojego życia. Terapia w tym przypadku to podstawa - zmierzenie się z tym co Cię niszczy. Nie myśl, że nie rozumiem - moje życie nie było usłane różami, może nie jestem DDA, ale DDD na pewno. Wychowałem się w rodzinie dysfunkcyjnej, przyplątała się choroba, która ciągle próbuje mi rozwalić to co zbudowałem. Nie jest lekko, ale walczę. Też się boję wielu rzeczy, ale wiem, że strach jest zły. Czasem do tego stopnia, że przyciąga to, czego boimy się najbardziej. Czyli takie zamknięte koło. Dlatego trzeba się pozbyć strachu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Fujikuro napisał:

Całe moje życie to strach.  Mam tego dość  serdecznie. 

Nie pamiętam dnia beż lęku.  Dlatego zmarnowałem to życie.  Nie nauczę się żyć.  Za bardzo mnie to wciągnęło 

 

Skoro tak twierdzisz, to dlaczego ktoś, kto nie jest specjalistą, miałby Cię przekonywać, że jest inaczej?  Powodzenia w życiu z lękiem przed strachem. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Dryagan napisał:

Mimo że mam przewalone ze względu na chorobę - nie zamieniłbym się z Tobą. Bo przynajmniej próbuję żyć normalnie korzystając z tego co tu i teraz, ciesząc się każdym dniem, gdy jestem w miarę stabilny, bawiąc się z moją córką i kochając z żoną

 

O, to to. Święte słowa. Mam tak samo. Kolega Fujikuro powinen poszukać pomocy specjalistów, to nie jest nic złego. Sam jej szukam, gdy mi się pogarsza. Na szczęście w moim przypadku to sinusoida, a kolega mam wrażenie że cały czas jest pod osią wykresu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem pod osią i nie widzę nawet możliwości rozmowy z terapeutą.  Nie dam się przekonać i już. 

Zwyczajnie jest to niemożliwe.  

Realia są bardzo ciężkie  a z wiekiem będzie tylko gorzej. 

Nie widziałem nigdy światła w tunelu.  

Im starszy tym z pracą gorzej i zdrowiem. 

Zaczną się takie problemy, że nawet nie jestem sobie tego nawet wyobrazić.  

Gdybym miał dziecko to gdyby doszło to złych wydarzeń to mam je oddać do okna życia bo nie mamy co jeść? 

Moje lęki są bardzo realne przynajmniej dla mnie

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Fujikuro napisał:

 

Zaczną się takie problemy, że nawet nie jestem sobie tego nawet wyobrazić.  

 

No właśnie, że Ty cały czas tylko sobie wyobrażasz problemy. Każdy je kurna ma. KAŻDY. A na tym Forum jest masa ludzi z niewyobrażalnymi problemami. I każdy się z nimi boryka. Ale problemy są po to żeby je rozwiązywać - MYŚL ZATEM O ROZWIĄZANIU a nie o problemie. Tylko, że nie da się rozwiązać problemu, który jeszcze nie zaistniał i jest tylko w Twojej głowie. 

Cytat

Jestem pod osią i nie widzę nawet możliwości rozmowy z terapeutą.  Nie dam się przekonać i już. 

Zwyczajnie jest to niemożliwe.

Do terapeuty idzie się nie wtedy, gdy jest łatwo, tylko gdy jest trudno. Zwłaszcza wtedy, gdy problem wynika nie z realnej sytuacji a z tego co sobie człowiek sam wymyśli. Też mi się długo wydawało, że nie jestem w stanie iść na terapię. Pierwsze próby (wymuszone) były porażką. Zapewne Twój sposób myślenia wynika z urazów doznanych w dzieciństwie (tak zwykle bywa, zwłaszcza w rodzinach DDA i DDD) i to właśnie z tymi demonami trzeba się zmierzyć. To przeszłość niszczy przyszłość. Jeśli tego nie zrobisz - nie ruszysz do przodu. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak się ma 20 czy 30 można coś robić.  

W moim wieku jest za późno.  Niech tak zostanie. 

Zanim ja się ogarnę minie z 10 lat i po co?

Szkoda czasu. Życie przepadło jak nie jedno.

Nie potrafiłem sobie poradzić i już.  

Terapeuta mi niepotrzebny.  Nie cofnie czasu.

Tylko to by coś mogło zmienić.

Wciskanie kitu o drugiej połowie życia w szczęściu i że można coś zbudować w tym wieku to sobie niech wsadzą wiadome gdzie.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, Fujikuro napisał:

W moim wieku jest za późno.  Niech tak zostanie. 

Gadasz bzdury, nigdy nie jest za późno, żeby sobie poprawić jakość życia. Ja nie mówię od razu, że musisz sobie sprawić dziecko (bo faktycznie byś je unieszczęśliwił tym marudzeniem i ciągłymi wyimaginowanymi strachami), ale zrobić coś pożytecznego, zadbać choćby o żonę i jej zadowolenie. Kurcze, mam tyle lat co Ty i porąbane życie z ChAD w tle, ale nie mówię, że jest na coś za późno. Owszem, miewałem myśli s..., owszem bywało, że mi się zdawało, że mojej rodzinie będzie lepiej beze mnie - ale to wynik choroby. Jak mam remisję, próbuję jednak naprawiać co zepsułem w czasie odjebki. Dziadek 80-letni ma więcej chęci do działania niż Ty. Najgorsze co można w życiu zrobić to usiąść i narzekać, że nic się nie da. To takie usprawiedliwienie, żeby nic nie robić ze sobą. Bo jest niby za późno. Tymczasem na pracę nad sobą nigdy nie jest za późno, póki bije serce. Za dużo myślisz - przestań myśleć, zacznij działać. Znajdź jakiś sens w życiu - nie wiem, zostań wolontariuszem albo coś w tym stylu. A przede wszystkim skorzystaj z terapii. Jesteś zakładnikiem czasu i uważasz, że jest jego marnowaniem chęć poprawy życia? 50 lat to też nie jest jeszcze wiek, żeby nie można się było ogarnąć 

Edytowane przez Dryagan

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Fujikuro napisał:

Gdybym miał dziecko to gdyby doszło to złych wydarzeń to mam je oddać do okna życia bo nie mamy co jeść? 

Nie no, o dziecko się faktycznie nie staraj - ale nie dlatego żeś za stary, tylko za ciężki z Ciebie przypadek, bez obrazy. Ja jestem dużo lżejszym przypadkiem i czasami mam dosyć albo boję się, że nie podołam. Nie wszyscy powinni mieć dzieci, a pewne zaklęte kręgi trzeba przerywać.

Co do tego, że nie chcesz iść do terapeuty, to cóż mam Ci rzec? Co chcesz osiągnąć pisząc tutaj? Jasne, fajnie się wygadać przed podobnymi sobie - ale jednak ruszyć następnie w którąś stronę trzeba. Ostrzec chciałeś kogoś - przed czym? Jak widzisz, część ludzi jest w podobnym wieku, również z poczuciem zmarnowanej młodości - ale jednak walczy, stara się, idzie naprzód, dostaje razy, cofa się, znów idzie naprzód.

Ja może przez kilka miesięcy czułem sie aż tak beznadziejnie, jak Ty. Mnie akurat pomogła złość. Byłem w dole, w kawałkach - i wówczas poniżył mnie o jeden człowiek za dużo. I w sumie to teraz jestem łajdakowi w pewnym sensie wdzięczny, bo wyrwałem z tego jak samochód 4x4 z błotnistego bagniska.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym chciał dziecko. Ale wieku moze tak 30 czy 35 max lat. A teraz trochę się spóźniłem. 

Marudzę tutaj strasznie i was za to przepraszam. 

Za wolno wszystko robiłem i to był błąd.  

Za małe kroki stawiałem i są skutki.

Tak bardzo chciałem mieć córkę ale lęk mi to pragnienie zabił.  

Skrzywdziłem tym żonę bo ona musiała to zaakceptować i żyć ze świadomością braku dziecka. 

Mówicie, że nie jestem za stary ? Moim zdaniem jestem.  10 lat temu czy 5 to samo mówiłem.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×