Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

Pan Pacjent, masz bardzo dużo wątpliwości odnośnie swojej choroby, nie wiem czy wszystko da się wyjaśnić na forum, może przydałoby się żebyś poszedł do psychologa na terapię, może wtedy można zrozumieć przyczyny swojego zachowania? Wydaje mi się że to jest tak że organizm sam sobie produkuje powody do lęku (np. myśli które cię przerażają).

Jesteś wierzący - fajnie, ja też, ale nerwica mogłaby się czepnąć różnych innych części życia równie dobrze. Pan Bóg wie co jest w głębi twojego serca, a co pochodzi od niechcianych natrętnych myśli. Wie też że nikt z nas nie jest chodzącym aniołem, popełniamy błędy. Nie bój się Go, i nie bądź wobec siebie taki osądzający!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bylem dzis u ksiedza,wyjasnil mi ze grzech przeciwko Duchowi Świętemu polega na odrzuceniu Pana Boga a nie na tym co ja wczesniej napisalem.Kazal mi przestac czytac o tym bo przez to sie tylko nakrecam i kazal mi tez nie wchodzic na to forum oO.Musze sie go sluchac jesli chce pzystapic do Bierzmowania

Tak wiec dziekuje wszystkim za dobre rady,bardzo mi pomogliscie i zyczcie mi powodzenia ja Wam tez zycze powrotu do zdrowia.

Pozdrawiam Pan Pacjent

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wątek ciekawy, nie powiem, kilka cytatow szczegolnie mnie zaintrygowalo:

 

 

Cyt: (chcialem obrazic diabla a obrazilem Jego)

a po co obrazac diabla? po co w ogole kogokolwiek obrazac? ja kiedys slyszalem, ze to trzeba i panu bogu swieczke i diablu ogarek :D

 

 

Cyt: Zaczalem klepac bez przerwy pacierze ,zaczalem dewociec.

tak po mojemu to Ty byles zdewocialy doszczetnie juz grubo przedtem, w tym tez widze sedno Twojego problemu. Moze specjalnie religijny nie jestem, ale mysle ze jesli ktos tam na gorze szczerze Cie lubi to nie bedzie sie przejmowal tym, ze jakies pacierze klepiesz czy rozance.

 

 

Cyt: Ksiadz mi wyjasnij ze t onie diabel mi podpowiada tylko ja sam tak mysle,i kazal sie udac do jakiegos lekarza.

W jakim sensie ksiądz jest autorytetem w kwestii zrodla myslenia? Ale rade dal Ci pierwszorzedna, zdecydowanie lekarza potrzebowales, serio.

 

 

Cyt: stracilem rozeznanie ktory grzech jest ciezki a ktory lekki

A to nie jest w jakichs koscielnych ksiazeczkach zapisane? Kiedys nie wiedzialem dla kogo sa te rzeczy - to teraz juz wiem ;)

 

 

Cyt: ze Duch Sw jest zl*,ze Pan Jezus byl ope****

ope...??? co sie zaczyna na ope??

 

 

Cyt: i sam nie wiem czy to bylo chcacy czy nie chcacy, bo jesli chcacy to juz po mnie

Powtarzam raz jeszcze: na bank nie jest po tobie, za jakies glupie mysli sie do piekla nie idzie, podobnie za jakies klepanie rozancow do nieba tez nie biorą wiec mozesz byc spokojny, zeby sie fest przysluzyc to warto czasem komus bezinteresownie pomoc: staruszke przez jezdnie przeprowadzic, odniesc komus zgube, pomoc sasiadowi w wykopkach itd :D

 

 

Cyt: jakis czas temu sie mniej modlilem a ostatnio znowu zaczynac wariowac.

Widze ze prawidlowo łączysz te sprawy. Twoj przypadek to chyba nerwica natrectw. Idz z tym do psychologa i poszukaj sobie jakiejs terapii grupowej, tylko (serio!) nie wybieraj sobie jakichs bardzo religijnych ludzi bo po cholere Ci kolejne kolko rozancowe?

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boże przebacz wszystkie potknięcia.

Boże przebacz wszystkie bluźnierstwa.

Przebacz Ojcze, moją głupotę.

Przebacz Ojcze moją ślepotę.

Pozwól cieszyć się życiem.

Pozwól cieszyć się zdrowiem.

Pomóż mi w tej chorobie, pomóż wyzwolić się od natręctw oraz przykrości,

Nie wiele wymagam, gdyż wiem, że sam muszę pokonać własne słabości.

W drodze do twej miłości do szczęścia i obfitości.

Dziękuję, za życia dar.

Dziękuję, że tak wiele mam.

Amen!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mogę CI powiedzieć że nie musisz sie nad tym zastanawiać.. ja tez miałem powaby problem, nikomu nie chcialem o nim mowic..

jakoś powiedziałem o tym mojej dziewczynie, rodzicom, dobremu kumplowi i wiesz co każdy mi pomógł, moze odrazu tego nie zauważyłem lecz tak było..

zawsze sie modliłem do Boga aby to juz minęło, straciłem w niego wiare---- to było głupie z mojej strony

nie chciałem sie modlić, chodzić do kościoła, lecz pomodlilem sie, poszedłem, wyspowiadałem lecz nie tak odrazu... długo to trwało...

TY tez nie trac wiary w niego... a ksiadz napewno powie Ci cos waznego, co po czesci zmieni twoje myslenie..

MI sie udało w pewnym sensie,

mam nadzieje ze i tobie sie uda...

Pozdrawiam..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli jakieś myśli Ci się pojawiają natrętnie, to bez twojego świadomego udziału (decyzji), więc to nie Twoja wina. Ja bym się nie spowiadała z czegoś, czego nie robię świadomie. Na szczęście są księża, którzy znają temat natręctw, radzę znaleźć jakiegoś, który Ci odpowiada i którego będziesz znał, a on Ciebie i twój problem. Wtedy nie będziesz musiał chodzić w ciemno i nie będziesz się bał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to zadam pytanie: czy planujesz powrót na łono koscioła (mam na mysli msze, spowiedzi, sakramenty itd.) po wyleczeniu nerwicy? Czy uwazasz, ze Twoje absencje są sprawa chwilową, przejsciową? Bo jesli przechodzisz w srodku religijną rewolucje, to warto przewidziec w jakim kierunku ona zmierza. Przede wszystkim ujawnilbym chorobe przed ojcem, a pomysl z wyprowadzeniem (moze czasowym) wcale nie jest zly, nawet jesli to chlopak ateista. Dalsza rodzina pewnie nic nie wie? Pozdrawiam ;)

btw - faktycznie nie masz eklezjogennej, przepraszam, jesli urazilem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śmiertelniczka, to jest nas dwoje z takimi problemami. Mimo tego, że powiedziałem rodzicom o swojej chorobie, oni nie rozumieją jak można było stracić wiarę. Dla ojca chyba już na zawsze pozostanę "komunistą", bo tylko komunista nie chodzi do kościoła. Jak to się mówi, syty głodnego nie zrozumie i coś w tym jest, moi rodzice mimo tego, że wiedzą o mojej chorobie nie poświęcili nawet ułamka sekundy by zrozumieć na czym ta choroba polega i jak mogą mi pomóc, a jak nie ma zainteresowania z ich strony to na próżno szukać zrozumienia i wsparcia.

Majster trudno ocenić w którą stronę to się potoczy. Chyba chciałbym ją (wiarę) odzyskać, ale jak na razie nie wierze nawet w to co jest na ziemi, nie mówić już o tym co jest w niebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja chodze ,bo wszystcy u mnie chodza i to jest oczywistośc.Wierze w Boga ,ale ciezko mi czasem uwierzyc w jego pomoc ,wsparcie...Rowniez nerwica zabiera mi uczucia.Sama z siebie bym nie chodzila chyba,albo rzadko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śmiertelniczko, osobiście nie nazwałbym religijnymi Twoich rodziców. Jakoś nie mieści mi się w pojęciu religijności zmuszanie do wyznawania religii opartej na miłości :shock:

 

Ale do rzeczy: szanse są znikome na to, że sami z siebie coś zrozumieją albo że właściwe słowa do nich dotrą. Praktycznie musiałby im to przekazać jakiś "autorytet" (niestety daleko im do postrzegania Ciebie jako autorytet, skoro postępują w ten sposób :-| ), a i to nie gwarantowałoby sukcesu. :roll:

Zerwij te toksyczne więzy i wyprowadź się. Zacznij żyć bez poczucia winy, bez przymusów z ich strony. Oczywiście to nie gwarantuje, że Twoi rodzice pojmą, co robią złego, za to Ty będziesz mogła uwolnić się od tego typu "toksyn".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śmiertelniczka, jesli masz mozliwosc wyprowadzenia siè-zrob to jak najszybciej,z wlasnego doswiadczenia wiem,jakà rodzce zapalajà miloscià do Ciebie tudziez zrozumieniem,jak opuscisz rodzinny dom.Nie ma sensu uzerac siè z nimi np.na tematy religii.pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejny przykład jacy "religijni" są u nas w Polsce ludzie - normalnie szok.U mnie w domu rodzice dawno odpuścili bo wiedzą że nie chodzę za to jeszcze czasami ktoś z rodziny się doczepi gdy jestem np.u ciotki na wsi.Wiadomo na wsiach to zacofanie jest szczególnie zauważalne.Znam osoby które biją się (dosłownie) oraz procesują z najbliższą rodziną o błahe sprawy ale w niedziele każdy z nich siedzi w pierwszych ławkach w kościele.

A tak BTW Polscy "katolicy" to jest dopiero jedna wielka sekta!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A dlaczego po prostu tego nie ignorujesz?

Może inaczej- ile masz lat? Bo wiesz, jak masz 13 (ale chyba nie) to rodzice jeszcze mają prawo ingerować w te sprawy (do bierzmowania powiedzmy), ale jak masz więcej to po prostu olewaj to. Ja jestem wierząca ale do kościoła nie chodzę (a spowiedz zaliczam od święta) przez nerwicę, bo się boję tam siedzieć no i nie chce mi się albo mam szkołę w niedzielę. Natomiast moi rodzice w to nie ingerują.

 

Owszem, mieli problem jak dwie kolędy z rzędu księcia yyy księdza nie przyjęłam (bo nie wiedziałam że łazi- słyszę dzwonek do drzwi, otwieram ręcznikiem na włosach i maseczką na twarzy a tam 'Przybierzeli do Betlejem...' ... Ja pier**le :shock::evil: Fajnie, że ktoś mnie poinformował.

 

Mama potem coś tam mi pruła, że mi ksiądz nie będzie chciał ślubu dać (a kto by chciał brać ślub na takim zadupiu :lol: ) to jej powiedziałam że jestem dorosła i to jest MÓJ wybór.

 

Powiedz tak swoim rodzicom, a jak dalej nie skumają to olewaj to co gadają i jak nie masz chęci to po prostu nie idz i tyle- pogadają i im się znudzi w końcu :P

 

A najlepiej to się wyprowadz.

 

p.s. Twoi rodzice chyba nie są wierzący, to fanatycy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież siłą jej nie wyrzucę z pokoju.

 

Dlaczego nie? :lol: To niech stoi i gada, pogada, pogada, zobaczy że masz ją w dupie i wreszcie wyjdzie. OLEWAJ.

 

Mam 19 lat, chętnie bym się wyprowadziła, ale:

- nie mam gdzie;

- nie mam kasy;

- nie mam siły.

 

Ja mam 20 lat a od prawie 2 lat mieszkam sama. Może mogłabyś iść do pracy i wynająć jakiś pokój? Albo coś w akademiku? Rodzice nie mogliby Ci pomóc? Nie pracujesz, nie uczysz się? Czym się zajmujesz na co dzień?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doskonale Cię rozumiem - ja też bym chciał sam mieszkać tym bardziej że nie jestem już pierwszej młodości ;) .

Jednak to co zarobie nie starczyłoby mi na opłaty+jedzenie więc na razie ten plan zupełnie odpada.W moim mieście i w okolicy zarobki niestety są jakie są a przy mojej chorobie i z dolegliwościami jakie mam przeprowadzka i próba znalezienia pracy w innym mieście nie wchodzi w grę.Na szczęście atmosfera u mnie w domu jest w tej chwili w miarę ok (w przeszłości niestety przez lata miałem straszne jazdy w domu z powodu alkoholizmu ojca i między innymi jemu zawdzięczam mój obecny stan:( ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem na pewno nie wchodź z rodzicami w żadne dyskusje, bo one nigdy się nie skończą i do niczego nie doprowadzą. Próbowałaś im powiedzieć, że masz kryzys, nie wiesz kiedy minie, że kościół wywołuje twoje lęki, a ich presja tylko pogarsza sprawę? Zasugerowanie, że nie odcinasz się od religii całkowicie, tylko taki masz teraz moment i musisz sobie wszystko poukładać powinno ich przyhamować. Zwłaszcza, że jeśli skonsultują się z kimkolwiek, np. z księdzem (skoro tacy religijni) też usłyszą, że presja nie ma sensu. Gorzej, jak wszystko sami wiedzą najlepiej.

Osobiście uważam, że wiara ma sens nawet, jeśli pojawiają się konflikty - można o nich np. mówić Bogu, jeśli się nadal w niego wierzy. Ja miałam potworne konflikty i się nie poddałam, i dziś wydaje mi się, że jestem raczej w zgodzie ze sobą. Mefisto w Fauście powiedział, że diabeł zawsze musi wyjść tą samą drogą, co wszedł :).- Aga. ( Jak widać w stolicy też się zdarza zacofanie - nie tylko na wsi :))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na szczęście takich kłopotów w domu nie mam. Nie chodze do kościoła ale nie odwracam się od Boga. Żyje swoim życiem i jest mi dobrze. Ale pamiętaj od Boga nie warto się odwracać bo w chwilach słabości pewnego rodzaju "wiara" może pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fragment wywiadu z mniszkami ze zgromadzenia "Siostry Słożebnice Bożego Miłosierdzia", mówią o depresji dość ciekawie, od strony duchowej:

 

"Zauważyłam kilka podstawowych źródeł depresji – opowiada siostra Gertruda. – Nieuporządkowana przeszłość: poczucie niższości, wspomnienia z dzieciństwa. Zły duch wykorzystuje nawet malutkie zranienia. Są jak szczeliny, przez które wślizguje się wąż. Inną przyczyną jest okultyzm, ezoteryzm, newage'owe nowinki: od wróżek po horoskopy, reiki i Silvę. Przyjechało też kilka „czarownic”. Większość z nich przeżyła tu dotknięcie Boga, trafiły do egzorcysty. Rozmawiam z jedną kobietą i czuję, że coś jest nie tak. – Chyba musi pani spotkać się z egzorcystą, bo wygląda na to, że ktoś w pani rodzinie zawarł pakt z diabłem. A ona na to: – Jeszcze gorzej... I zaczyna opowiadać o duchach, które do niej przychodzą. Nie uważa tego za zło. – Pani jest czarownicą? – Wiedźmą – sprecyzowała. Przyjechała tylko po to, żeby powiedzieć, że Jezus nie jest jej potrzebny. – Wasz Kościół ginie! Nie widzicie tego? – Nie widzimy – odparłyśmy zgodnie. Jedna kobieta powiedziała: – Trzymam na uwięzi siedem złych duchów. – A może jest odwrotnie? – przerwałam. – Hm, może rzeczywiście? – stropiła się. Trzecim źródłem depresji są nieuporządkowane relacje z Bogiem: nieprzebaczone sytuacje, grzech, którego nie chcemy zostawić. To przyczółek złego ducha. Najrzadszym przypadkiem depresji, jaki widzieliśmy, jest to, co powszechnie uważa się za przyczynę załamań: zawirowania życiowe, dramaty, traumatyczne doświadczenia. Na palcach ręki mogę policzyć ludzi, którzy wpadli w depresję z tego powodu. A przyjeżdża tu prawie siedemset osób miesięcznie." (...) "Będą wam mówić: Po co ci ludzie tu przyjeżdżają? Wyślijcie ich do specjalistów. Ale to jest pokusa. Bóg ich przysyła do was, by tu zdrowieli. - Z wrażenia nas zatkało."

 

pełen tekst wywiadu: http://kosciol.wiara.pl/doc/495293.Zemsta-mniszek-bedzie-slodka/4

 

acha, jeszcze piszą:

"Wiele osób przyjeżdżających do klasztoru zostaje uzdrowionych. Bardzo często wychodzą z potwornych depresji. Jak wy to robicie? – pytam, a mniszki śmieją się: – Niczego nie robimy. Nie nakładamy na nikogo rąk, nie mamy żadnych specjalnych formuł modlitewnych. Rozmawiamy jedynie pokornie z Jezusem, a On sam zaczyna działać. Chodzi o przylgnięcie do Jego serca, wsłuchanie się w Jego myśli. Do tego stopnia, by poznać Jego wolę – opowiada siostra Gertruda."

 

Może komuś to pomoże. ich adres: http://www.misericordiadei.eu/pag.01.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×