Przczytałem Twojego posta z uwagą. Ja jak chodziłem na studia to na 3 roku moje wsyzstkie zwątpienia przeistoczyły się dosadnie w jedno - nic nie ma sensu, życie nie ma sensu. To już głęboko siedziało we mnie od czasów LO. Zawsze myślałem że urodziłem się w złej epoce, w złym czasie i złym miejscu. Po części mogę sobie3 pozwolić na stwirdzenie że Cię rozumiem, tzn. staram się Cię zrozumieć. Czasem myśle czy warto żyć w tym świecie, żyć w tym stanie ducha niczym Franz Kafka w swojej najlepszej literackiej świetności umysłu. Tylko ja chyba mam taki problem, że już się z tym pogodziłem. Czasami próbuje się wyrwać z tego stanu ale to mi się nie udaje. ciągle jest to samo, czyli NIC.