Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

Ja się z tym zgadzam. Mam nerwicę natręctw i szczerze powiem że modlitwa, taka pełna ufności naprawdę pomaga. A nawroty tej choroby są normalne to bardzo ciężka sprawa, niby Bóg może wszystko zmienić w sekundę, ale możliwe że tak ma być, że niektórzy się borykają z tymi problemami. Nerwicy natręctw można nie wyleczyć do końca życia, to bardzo skomplikowane procesy i wiele się za tym kryje. Jednak z tego co wiem z doświadczenia kiedy jest Bóg lęk znika, a to jest najważniejsze. Kiedy Mu się ufa nie ma się czego bać, czyli znikają najbardziej przykre objawy tego zaburzenia. Cieszę się, że ktoś napisał o mocy modlitwy, teraz jestem jeszcze bardziej pewna :nigdy nie jesteśmy sami, jeżeli chcemy możemy zawierzyć się miłości Bożej i wszystkie trudności zaczynają znikać. Próbowałam wielu metod pozbycia się chorych myśli i powtarzania czynności, ale one się nasilały. Kiedy zaczęłam się modlić nawet bliscy zauważyli umnie poprawę. Przestałam czuć przymus , mogę czasami zignorować chęć powtórzenia czynności albo wykonania rytuału. I na przykład nie obgryzam już paznokci. Bóg działa jak Mu pozwolimy, bo wiadomo, że dał nam wolność i nie będzie nic robił wbrew nam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!

Nie wiedzialem gdzie to napisac wiec pisze to tutaj.To ja moze zaczne od poczatku...

Bylem osoba religijna(amm nadzieje ze teraz tez jestem),wszystko bylo dobrze,modlilem sie rano po poludniu i wieczorem,dziekowalem Panu Bogu za wszystko prawie.W te wakacje postanowilem sobie ze przeczytam 2 Ewangelie i przeczytalem je i dowiedzialem sie o tym ze nie wolno zbluznic przeciwko Duchowi Swietemu, pomyslalem sobie ze bedzie sie tego trzeba przestrzegac,wszystko bylo ok,lecz w pierwsza niedziele wrzesnia podczas niechcacy obiadu obrazilem w myslach Ducha ,to bylo cos obrazliwego,prawie od razu poszedlem przeprosic Pana Boga,lecz te mysli sie nasilaly nie chcialy ustapic, pod koniec tego samego dnia niechacy slownie obrazilem Ducha Swietego(chcialem obrazic diabla a obrazilem Jego) i wtedy zaczalem sie za duzo modlic,mowilem 1 koronke,potem 10 rozanca,litanie itp itd a im bardziej przepraszalem te mysli sie bardziej nasilaly a ja ich nie chcialem,myslalem ze to jakis duch nieczysty mnie gnebi a te mysli sie wciaz nasilaly.Juz myslalem ze jest po mnie.Zaczalem klepac bez przerwy pacierze ,zaczalem dewociec.Poszedlem do ksiedza i mi powiedzial zebym sie tak nie martwil poniewaz niechacy obrazilem Ducha.Byla chwila przerwy i te mysli znow wrocily,nie moglem ich powstrzymac,zaczalem czasami mowic do siebie zaczalem popadac w obled.Teraz jeste mw takim stanie ze gdy mowie jakies slowo na 4 litery np.kosz t oodrazu mi sie nasuwa na mysl kosz Sw. itp a najgorsze jest slowo na chu.,nie moge tego powstrzymac.Ksiadz mi wyjasnij ze t onie diabel mi podpowiada tylko ja sam tak mysle,i kazal sie udac do jakiegos lekarza.Jakis czas temu kilka razy t ozwalczylem gdy mnie nachodzily odwrocilem od tego uwage,kilka razy sie udawalo a potem nie i tak w kolko,teraz dla mnie prawie wszystko t ogrzech przeciwko Duchowi Swietemu,stracilem rozeznanie ktory grzech jest ciezki a ktory lekki,prawie bez przerwy klekam iprzepraszam.Nieraz sobie uswiadomie ze t onie na tym polega ten grzech i jest wszystko ok,lecz wtedy mi sie przypominaja te wszystkie obrazy,a najgorsze jest t oze chyba popelnilem ten grzech ( w sensie ze pomyslalem ze Duch Sw jest zl*,ze Pan Jezus byl ope**** i sam nie wiem czy to bylo chcacy czy nie chcacy,bo jesli chcacy to juz po mnie),ostatnio zaczynam tracic wiare,juz nie wiem czy ja chce Go obrazac czy nie.Czasami takie rzeczy na Nego mowie ze az sie boje o tym myslec czasami mi sie wydaje ze ja go chce obrazac.Mam bzika na tym punkcie.Byl czas ze bylo dobrze i znowu sie tym zadreczam,jakis czas temu sie mniej modlilem a ostatnio znowu zaczynac wariowac.

Pomozcie prosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, doskonale znam twój problem, bo borykam się z prawie identycznym od ponad czterech miesięcy. A są nim natręctwa myslowe o tematyce religijnej, dokładnie mysli obsesyjne bluźniercze i/ badź zaprzeczające wierze. Te objawy należą do ZOK-u (zespołu obsesyjno-kompulsywnego), są też w zespołach lękowych (nerwicach) mieszanych. Dominują u ludzi właśnie religijnych i są ogromnie dokuczliwe. Mnie prócz takich mysli i wyzwisk w kierunku Boga trapią wyzwiska w strone ludzi, bliskich i dalszych znajomych, nie omijają nawet mojej mamy:(. Pewnie zastanawiasz się jak to leczyć? Hmm, jestem po trzech miesiacach intensywnej terapii grupowej i szczerze mówiąc nie pomogła ona na te mysli, zapamietałam jedynie wypowiedź terapeuty: "i co z tego... że tak myslę". Facet miał rację , przecież nie robimy tego celowo, nie grzeszymy, to objaw choroby. Może pomoć terapia najlepiej behawioralna, inni proponuja leki. Nie nalezy sprzeciwiać sie tym myslom, bo tylko sie nasilaja. Nie jest to łatwe, bo w moim przypadku wywołują poczucie winy, wyrzuty sumienia i ogromne napięcie. Rozmawiałam ostatnio z psychiatrą, dała mi na to antydepresant i benzo ( ten lek tylko na dwa tygodnie), bo te mysli są malutkie jak jestem spokojna. A choruję na mieszane zaburzenia lękowe. Do tej pory jestem bez leków, jeszcze ich nie bralam. Próbuję wciąż zaakceptować te durnowate mysli, zaakceptować siebie razem z nimi. Troszkę pomaga. Nie wiem ile masz lat, ale nastolatkowie często maja ZOK i im to mija z wiekiem podobno dzieki burzy hormonalnej...:) Co do mnie to już dawno jestem po takiej burzy... Nie martw się, nie grzeszysz na pewno, to objaw nerwicowy. Idź do psychologa, on ci wszystko wyjaśni. Pozdrawiam i głowa do góry :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No u mnie wlasnie jest najwieksza ta obawa ze to ja grzesze,bo ostatnio mi sie wydaje ze to ja grzesze i ze to nie jest wina choroby, a boje sie to zaakceptowac.Nieraz mi sie wydaje ze mam nad tym wladze i wtedy znow wroci ta mysl a nie raz to chyba celowo tak pomyslalem aby pokazac ze ja tego nie chce.Jutro w szkole spotkam sie z psychologiem a potem pojde do spowiedzi i sprobuje zaczac wszystko od nowa.

Btw mam 15 lat

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pan Pacjent, nie martw się, nie popełniasz grzechu. Napisz co powiedział ci psycholog szkolny. Idź koniecznie do spowiedzi. Porozmawiaj z ksiedzem. Będzie dobrze. Czasami sami prowokujemy pewne mysli aby upewnic sie czy mamy jeszcze nad nimi jakąs władzę. Jestem pewna, że nie obrażasz celowo Boga, mimo, ze tak o tym myślisz. Zreszta sam Bóg wie, że to choroba. Módl sie o wyzdrowienie, powiedz Panu, że oddajesz Mu te wszystkie głupie mysli. Jesteś dzieckiem Bożym i Bóg kocha cie takiego jakim jesteś. Nawet z takimi myslami. Trzymaj sie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej,

 

miałam identycznie... potrafiłam klęczeć godzinami i starać się pomodlić tak by bylo "dobrze i pobożnie" ale im bardziej się starałam tym mocniejsze były myśli bluźniercze. Nie dawałam rady, wszystko(!) stało się dla mnie grzechem i miałam obsesję na tym punkcie. Modlitwa, Msza Św. i wszystko co było związane z wiarą było dla mnie męką... Wydaje mi się, że miałam wtedy ok 13-14 lat. Po jakimś czasie poradziłam sobie z tym... myślę, że i Ty dasz sobie radę, ale proszę pamętaj, że nieleczona nn może prowadzić w późniejszych latach do depresji, bądź rozwoju nn... tak było u mnie - ja dałam sobie radę, kiedy miałam te naście lat... ale na studiach wszystko (aczkolwiek w innej formie) wróciło ze zdwojoną siłą... Dopiero wtedy dowiedziałam się, że to co mnie prowadzi od tylu lat to nn. Poszłam na terapię, bralam leki i od dluższego czasu... chyba jestem zdrowa :)

 

Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czlowieku jestes bardzo szlachetna osoba , pamietaj ze Bog nie jest czlowiekiem i nie postrzega nas ludzi na sposob ludzki tylko boski on nie jest zawistny tak jak ludzie.

Problem polega na tym ze my ludzie czesto stwarzamy sobie obraz Boga na nasze podobienstwo a w rzeczywistosci to On nas stworzyl na Swoje poddobienstwo.

Bog Cie zna zna twoje mysli i intencje.

Zna cie tak samo dobrze jak ty znasz siebie czegoz wiecej potrzeba.

Nie bój sie Boga miłośc nie moze nienawidzieć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm :)

Bylem u psychologa i jest to ZOK,bylem do spowiedzi i wszystkoi przeszlo(chodzi o Ducha Świętego) tylko ze sobie cos przypomnialem co kiedys chyba obiecywalem Panu Bogu a mianowicie bylo to mowienie Rożancy, a mialem je odmowic do konca pazdziernika tak wiec przez caly tydzien klepalem te rozance i t oco bylo o Duchu Świętym przerzucilo sie na Pana Boga.

Przy spowiedzi mialem problem z zalem za grzechy,wiec w ramach zalu postanowilem sobie post do adwentu(glownie chodzi o przyjemnosci:telewizor,slodycze,owoce i nawet jem tylko 3 razy dziennie a i tak nie jem wszystkiego bo np. plaster pomidora uwazam za przyjemnosc.Sam nie wiem czy zdrowie wazniejsze czy ten post,ostatnio poszedlem za rada rodzicow i wiecej pije i jem ale i tak staaram sie oszczedzac.Mam pewna manie na punkcie liczby 3:jem 3 kromki,3 kesy czegos itp itd.),lecz przez 1 tydzien postu prawi nic nie jadlem i nie pilem,torche przesadzilem z tym.Post mial trwac do 22 listopada (wtedy myslalem ze to 22 listopada zaczyna sie adwent lecz dzisiaj nie chcacy sie dowiedzialem ze adwent rozpoczyna sie 29 listopada),poprosilem Pana Boga o zniesienie tego postu do 22 listopada ale sumienie mi tego zabrania i juz sam nie wiem co mam z tym zrobic.Mysle ze jestem w stanie wytrzymac do tego 29 listopada lecz mam juz tego dosc troche a boje sie zerwac ten post.A musze przyznac ze przez ten post moi domownicy sie troche na mnie wkurzaja i jeszcze ostatnio zaczelo mnie kaszlec

Doradzcie co zrobic z tym postem

P.S. sorki ze tak dlugo nie pisalem ale nie chcialem w takcie tego postu wchodzic na kompa

I dzieki za pomoc! :D

 

[Dodane po edycji:]

 

Aha zapomnialem powiedziec ze psycholog mi powiedzial ze te mysli i tak wroca,jesli nie tamte jakie byly to inne ale ze i tak wroca a ksiadz jedynie mnie uspokaja i tyle.Jeszcze porozmawiam z moim starym wikarym ktory zostal przeniesiony w sierpniu do innej parafii,zobacze co on na to powie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale po co ty robisz sobie te posty? Post w Kościele jest w Adwencie i w czasie Wielkiego Postu, a po co pościć w listopadzie? Będzie na to czas w grudniu. Tydzień nie jadłeś i nie piłeś? Chłopaku, co ty robisz? Mam wrażenie że to twoja choroba (jak ktoś wspomniałzespół obsesyjno-kompulsywny) ci narzuca takie różne ograniczenia że sobie odmawiasz, liczysz. Kościół tego od ciebie nie oczekuje w tym czasie. Może zanim poweźmiesz tego typu postanowienia umów sie z księdzem, gdybyś miał księdza-spowiednika na przykład, mógłbyś mu na bierząco mówić o swoich wątpliwościach, postanowieniach itd. Post jest specjalnie po to w niektóre dni (piątek, adwent) żeby w inne dni móc jeść wszystko co potrzebne organizmowi. WIęc robienie postu 2 miesiące - wg mnie żaden ksiądz by tego nie pochwalił. Proponuję żebyś zamiast zaczniesz tego typu praktyki - najpierw skonsultował się z księdzem - no i niestety również z lekarzem bo to może właśnie mieć podłoże kompulsywne a nie religijne. Pan Bóg chce żebyśmy byli zdrowi!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pan Pacjent, Bog Cie kocha, naprawde, wie jaki jestes naprawde w sercu, to co robisz jest czyms spowodowane, ma jakis cel i zamysl, naprawde kochasz Bog-a a Bod Ciebie, mysle ze jestes o wiele powazniejszy i spokojnieszy niz rowiesnicy, poswiecasz sie, napewno zostanie Ci to wynagordzone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wlasnie doszedlem do takiego wniosku jakas godzine temu ze t o wszystko zaszlo za daleko,wszedzie widze religie,za bardzo chcialem byc swiety...Przystopuje z tym wszystkim.

Dzieki za dobre rady :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rady może są i dobre (zwłaszcza zaczęcie leczenia), ale nie sądzę, by przy tym zaburzeniu powiedzenie sobie, że ,,przystopuję z tym wszystkim" miało na dłuższą metę większą wartość terapeutyczną. Intelekt samodzielnie nie jest w stanie powstrzymać i wyeliminować zaburzonych emocji, więc zawsze będzie, jak nie Duch Św., to Pan Bóg, albo Maryja, albo wszyscy święci pańscy, aż do czasu, gdy Twoje natręctwa przerzucą się na coś, co co stanie się dla Ciebie ważniejsze niż religia.

Dlatego warto leczyć się, zanim nie stracisz wiary. Ja mam 25 lat, w nerwicę natręctw wpadłem w wieku 7-8 lat, nie pamiętam już dokładnie. Leczyć się zacząłem w wieku lat 22; wcześniej było to tajemnicą moją i Pana Boga. Przez wiele pierwszych lat przeżywałem w związku z nerwicą to, co Ty teraz. Podobno Bóg doświadcza tych, których kocha. Ale żeby doświadczenie cię wzmocniło, musisz mieć jakąś podstawę, rdzeń, kościec, na którym możesz sie oprzeć. Jaki rdzeń może mieć 8-letnie dziecko, którego osobowość dopiero sie kształtuje? Toteż kiedy wydoroślałem, doszedłem do wniosku, że skoro Bóg na to wszystko pozwalał, to znaczy, że Go nie ma i nie ma sensu się Nim przejmować, a jeśli jest, to tym bardziej nie ma co się Nim przejmować.

Kiedyś panicznie bałem sie obrazić Ducha Św. Dziś, w chwilach rozpaczy, wyzywam Go nawet od ,,sk...". Lecz się, póki jeszcze wierzysz, póki nie zgorzkniałeś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podobno Bóg doświadcza tych, których kocha. Ale żeby doświadczenie cię wzmocniło, musisz mieć jakąś podstawę, rdzeń, kościec, na którym możesz sie oprzeć.

Jakis czas temu natretne mysli daly mi spokoj,lecz znow wrocily, bylo to pod postacia : obwiniania sumienia,Pana Boga o to wszystko,oraz slowo "przeklenstwo" np.przek... spowiedz itp itd.Jakos sobie z tym radzilem lecz dzisiaj cos takiego pomyslalem o Duchu Świętym sam nie wiem czy ja sam tak chcialem czy to wina NN, i pomyslalem sobie: dosc tych mysli,za bardzo sie rozgoscily we mnie.Za jakies 15 minut gdy sie modlilem pomyslalem sobie : Duchu Święty dziekuje za to ze mnie tym wspomogles( w sensie ze On mi to chwile temu dal abym zwalczyl i stlamsil te mysli), sam nie wiem czy to byl grzech no bo w sumie pomyslalem ze ze grzech pochodzil od Ducha Świętego.Nie wiem czy sie za to obwiniac czy nie,nie wiem tez czy t omoja wina czy nerwicy,cos mi mowi ze wtedy NN nic nie mialo z tym wspolnego

 

Pomozcie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak,lecze sie,chodze do psycholożki na terapie,w grudniu mam umowiona wizyte z innym psychologiem i chyba dostane jakies leki.

No wlasnie o to w tym chodzi ze ja sie nie chce obwiniac a cos mi kaze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pan Pacjent, bardzo mi przykro..moze jednak terapia cos zmieni w tym kierunku zebys tak bardzo siè nie wkrècal?zyczè ci powodzenia,wiesz ja nie jestem dobra w udzielaniu dobrych rad.trzymaj siè tam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bylo OK,uswiadomilem sobie ze to co sie wczoraj stalo bylo nastepstwem NN(no bo to chyba prawda)

lecz dzisiaj podczas Mszy Św. przypomnial mi sie pewien moment:

Jakis miesiac temu mialem kryzys z wiara(watpilem i wtedy pomyslalem ze Pan Bog nie ma Syna,ze Pan Jezus osza.... i ze byl ope....) staralem sie t ozwalczyc lecz mnie to gniotlo i sobie znow pomylalem ze Pan Jezus byl ope... i wtedy na glos powiedzialem "Przez Jego Boga" tzn nie przez belz.. tylko przez naszego Pana Boga,chcialem pokazac ze tak nie mysle czyli ze Pan Jezus nie byl ope... tylko sluzyl i byl wierny Bogu(lecz cos mi mowi ze bylo inaczej).Nie wiem czy za t ozalowac czy nie,cos mi sie karze obwiniac

Pomozcie prosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam tego typu zdarzenia tylko wtedy, kiedy nerwica była nasilona. Pojawiały mi się w umyśle brzydkie słowa czy to w kościele, czy jak na kogoś patrzyłam. Zaciskałam ręce i próbowałam je jakoś zagłuszyć, najlepiej czymś muzycznym - fragmentem psalmu czy jakiejś wesołej piosenki religijnej.

Ale teraz kiedy źródło problemów zniknęło, stresy też, to w ogóle się coś takiego nie pojawia :!: Więc na pewno to jest tylko objaw nerwicy, a nie przyczyna. Można się z tego wyleczyć :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.Miałem to samo co Ty,tylko że nie byłem zbyt religijny.W Boga wierze ale modle się w domu do kościoła nie chodzę.Również miałem myśli w których obrażałem Boga,czasem to była masakra do tego piłem alkohol żeby zapominać o tym,ale gdy rano się budziłem znów to samo.Aż w końcu sam się wyleczyłem tak z dnia na dzień.Powiedziałem sobie ze nie będę marnował życia na zastanawianiu się czemu w myślach obrażam Boga.Wierze w Niego kocham Go i to się liczy.Nie możesz zastanawiać się czemu tak myślisz to błędne koło coraz bardziej się w to wkręcasz."Jak człowiek zaczyna myśleć,zaczyna świrować".Do dziś czasem przeklnę Boga w myślach ale nie zastanawiam się nad tym.Życie jest za piękne żeby marnować je na męczeniu się.Siłą woli możesz sam to przerwać.Dopiero jak byś był starym człowiekiem i byś był na łożu śmierci zrozumiał byś że zamiast cieszyć się życiem to marnowałeś je nad zastanawianiem się czemu akurat tak pomyślałem o Bogu.Tylko się z tym męczysz wychodź częściej na dwór,zacznij uprawiać jakiś sport,znajdź dziewczynę i postaraj się już nie zastanawiać nad tym.Trzym się Ziomuś:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×