Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

tylko ona się nie taguje jako osoba wierząca. gdyby tak było, toby się, owszem, trochę kłóciło z założeniami. bawi mnie ta hipokryzja religijnych-wyszczekanych. paru takich znam..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

harlancoben

Tak, ale nie mniejszą hipokryzją jest wymagać od wierzących (czyli pewnie dla ciebie religijno-wyszczekanych) jakichkolwiek standardów, a samemu nie mieć żadnych (lub co gorsza mieć, że tak powiem "standardy sytuacyjne"). W sumie co to za gadanie, że wierzący coś musi a niewierzący może.

 

-- Cz lis 27, 2014 10:40 pm --

 

wierzący czy nie najlepiej wymagać od innych tyle ile się daje od siebie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nic nie mam do osób wierzących, choć nie toleruję przesadnej indoktrynacji. i o ile wszyscy mogą wszystko, to gdy ktoś się uważa za osobę wierzącą i to w dodatku rozgłasza, to pewne zachowanie tworzy jednak w konsekwencji niespójny obraz takiej osoby ;) tylko tyle..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

harlancoben

Tak, ale nie mniejszą hipokryzją jest wymagać od wierzących (czyli pewnie dla ciebie religijno-wyszczekanych) jakichkolwiek standardów, a samemu nie mieć żadnych (lub co gorsza mieć, że tak powiem "standardy sytuacyjne"). W sumie co to za gadanie, że wierzący coś musi a niewierzący może.

 

-- Cz lis 27, 2014 10:40 pm --

 

wierzący czy nie najlepiej wymagać od innych tyle ile się daje od siebie ;)

a ja myślę że wielu ateistów tłumi wyrzuty sumienia. Rezygnacja z wiary zawsze je powoduje. Porzucenie wiary jest zawsze jakimś porzuceniem części "rodzicielskiej" w nieświadomości. A w wierze katolickiej (rozumianej nakazowo-zakazowo) jest sporo miejsca na lęk i przymus. I tak się potem obrywa wierzącym od niewierzących, tlumione wyrzuty, nienawiść do dawnego (wierzącego) siebie.

 

Mechanizmy przeniesień itp. Może byc nawet tak, że niewierzący wchodzi w rolęswoich rodziców, wytykając obłudę u wierzących (którzy reprezentują dziecko - dawnego siebie).

 

No ale mamy płonące tęcze... wyzwiska i rodziny radia maryja ;d

O Chrystusie zapomniano ;d

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

harlancoben

To prawda, że chrześcijaństwo zmusza wręcz do działania w sposób najwyższej jakości. Nie jednak zapominać, że wiara daje wskazówki jak postępować i co czynić, ale wymaga to też pracy nad sobą. No i nie można zapomnieć, że wierzący są ludźmi z krwi i kości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

harlancoben

To prawda, że chrześcijaństwo zmusza wręcz do działania w sposób najwyższej jakości. Nie jednak zapominać, że wiara daje wskazówki jak postępować i co czynić, ale wymaga to też pracy nad sobą. No i nie można zapomnieć, że wierzący są ludźmi z krwi i kości.

Dla mnie razace jest nie to, ze wierzacy popelniaja bledy i grzeszki, tylko ze sa nietolerancyjni wobec niewierzacych, pouczaja, narzucaja swoj punkt widzenia, maja poczucie misji... a czesto sami nie przestrzegaja zasad, ktore glosza.

Nie pisze tu konkretnie o nikim, tylko co wgl mnie drazni w wyznawcach jakis religii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tylko ze sa nietolerancyjni wobec niewierzacych, pouczaja, narzucaja swoj punkt widzenia, maja poczucie misji...

 

O wielu tych namiętnie wojujących ateistach też można tak powiedzieć, gdyby niewierzacych zastapić wierzącymi ;) Ale nie o to w tym chodzi przecież... Ja większość życia miałem taki obraz osób wierzących, tak podawane miałem w domu głównie przez "kościółkową" babkę, rodzice byli jak to się mówi "niepraktykujący", a jedyni wierzący z jakimi się stykałem to byli rasowi dewoci... Miałem bardzo, bardzo spaczony obraz wiary, kościoła. Nie byłem zajadłym antyklerykałem, ale raczej nie miałem zbyt przyjaznego stosunku do tego.

I mimo to nawróciłem się jako dorosły chłop, zacząłem poznawać wiarę i kościół od nieco innej strony - może tej lepszej. Dzisiaj trochę inaczej patrzę na sprawy z przeszłości.

 

Dlaczego o tym piszę, ano dlatego, że wiem jak boli, gdy czyta się o Bogu tak fałszywe, nieprawdziwe opinie, a często zwyczajne bluzgi. Trochę trudno z tym przechodzić do porządku dziennego. Ale reakcja na to zależy od temperamentu, jedni będą chcieli to prostować, inni wdawać się w utarczki, a ja na dzień dzisiejszy się dystansuję w miarę możliwości od internetowych dyskusji o wierze (kiedyś zdarzało mi się, ale teraz po prostu mi się nie chce).

 

Co nie znaczy, że nie będę zabierał głosu w takich tematach na forum, ale teraz jakoś nie mam ochoty :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tylko ona się nie taguje jako osoba wierząca. gdyby tak było, toby się, owszem, trochę kłóciło z założeniami. bawi mnie ta hipokryzja religijnych-wyszczekanych. paru takich znam..

 

Nie wiem czemu ludzie, którzy nie wierzą i nie przestrzegają zbyt wielu zasad moralnych (nie mówię, że akurat Ty konkretnie) przyjmują jako oczywistą oczywistość, że ludzie wierzący muszą być hipokrytami. Moim zdaniem wynika to z dwóch błędów

1. Uznania, że skoro ja czegoś nie mogę (np. wierzyć szczerze, nie być materialistą, wymagać od siebie dużo w kwestiach moralnych) to inni też na pewno nie mogą, tylko udają - czyli uznaję to na zasadzie projekcji.

 

2. Uważania deklaracji wiary za deklarację moralnej nieskazitelności danej osoby. Tylko że nie ma żadnego dogmatu o bezgrzeszności katolików. Przeciwnie, mówimy że jesteśmy grzeszni, słabi z natury i dlatego potrzebujemy Boga. To jest przyjęcie prawdy o sobie, a nie hipokryzja. Ludzie niezbyt wierzący mają według mnie właśnie często problem z przyjęciem prawdy o sobie czyli z uznaniem własnej grzeszności czy słabości (nikogo nie zabiłem, więc nie mam żadnych grzechów; Bóg nie jest potrzebny, żeby przestrzegać zasad moralnych, no problem; nikt nie czyni zła świadomie, więc nikt nie jest zły; sam decyduję co dobre a co złe).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Nie wiem czemu ludzie, którzy nie wierzą i nie przestrzegają zbyt wielu zasad moralnych (nie mówię, że akurat Ty konkretnie) przyjmują jako oczywistą oczywistość, że ludzie wierzący muszą być hipokrytami.

 

Zupełnie nie zrozumiałaś, co miałam na myśli. Nie mówię, że osoby wierzące kierują się hipokryzją, ani że nie mają prawa do słabości i popełniania błędów. Oczywiście mają, jak każdy. Przytoczyłam tylko przykład tzw. religijnych-wyszczekanych, czyli tę grupę wierzących, która z jednej strony bardzo obnosi się ze swoją wiarą i namawia do niej innych, a swoim jednoczesnym innym zachowaniem zupełnie przeczy krzewionym przez siebie ideom. Miałam styczność z takimi ludźmi, m. in. na studiach była dziewczyna roznosząca 'branżowe' ulotki, zasypująca na fejsie spamem o słowie bożym i wiecznie namawiająca nas do udziału w spotkaniach jej wspólnoty itp. Tak mocno irytująco i mocno żarliwie. I nie byłoby większego problemu, tyle że była najbardziej obmawiającą, przeklinającą na innych intrygantką na roku. Jeśli się ktoś tak mocno afiszuje z wiarą, to niech idzie za tym jakieś świadectwo, a nie takie rozdwojenie jaźni. mam nadzieję, że rozumiesz już, o co mi chodziło. pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

harlancoben

 

To nie poznałaś mojej szefowej oraz jej zastępczyni głównej kierowniczki. Niby chodzą do kościoła, niby są wierzące. Nawet z kanciapy kierowniczej nie raz słyszałem Radio Maryja, a w praktyce... Dramat. Wstrętne, paskudne suki. Wyjątkowo fałszywe, wredne kobiety. Zdarzenie z nimi jako dla świeżo nawróconego katolika to byłby szok gdybym wcześniej się z czymś takim nie zetknął na codzień, ale nawet wtedy dziwiło mnie że można być takimi sku**** i reklamować się jako wierzące osoby, ale... Kościół nie składa się z samych świętych.

Czy to, że ktoś deklaruj się jako wierzący znaczy, że jest świętym? Nie. To jakie są to nie jest wina kościoła, ani wyznawanej wiary.

 

Dla mnie praca z nimi była prawdziwą lekcją pod tytułem "czym się nie stać". :smile:

 

-- Pt lis 28, 2014 2:55 am --

 

Tak ogółem z tej pracy wyciągnałem 2 konkluzje, aby nie przenosić negatywnych doświadczeń z babami z tej firmy na całe swoje życie, zapomnieć o tym syfie (ogółem pracowałem z 23 kobietami z czego w porządku były tylko 4 z nich) oraz, aby nigdy nie dawać o sobie tak spieprzonego świadectwa jak szefowa i jej kierowniczka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy to, że ktoś deklaruj się jako wierzący znaczy, że jest świętym? Nie. To jakie są to nie jest wina kościoła, ani wyznawanej wiary.
a czy jezeli ktos sie deklaruje jako niewierzący to znaczy że jest złym człowiekiem ? tez nie :bezradny: wiec co wynika w praktyce z bycia wierzacym czy niewierzącym ? wynika, ze w praktyce to własciwie nic nie wynika.Wynika tylko w deklaracjach którymi szafuja religie, natomiast z czynami, to jak widac juz dużo gorzej...

Natomiast same deklaracje juz wystarczaja, zeby poczuc sie kims lepszym, moralniejszym niz owi niewierzący, których tak opisuje refren :

1. Uznania, że skoro ja czegoś nie mogę (np. wierzyć szczerze, nie być materialistą, wymagać od siebie dużo w kwestiach moralnych) to inni też na pewno nie mogą, tylko udają - czyli uznaję to na zasadzie projekcji.

nie wiem, skad przekonanie że niewierzacy sa materialistami i nie wymagaja od siebie wiele w kwestiach moralnych ? czyzby przyzwoitosc, empatia, uczciwosc, były dostepne tylko dla chrzescijan, poza zasiegiem innych ludzi ?
2. Uważania deklaracji wiary za deklarację moralnej nieskazitelności danej osoby. Tylko że nie ma żadnego dogmatu o bezgrzeszności katolików. Przeciwnie, mówimy że jesteśmy grzeszni, słabi z natury i dlatego potrzebujemy Boga. To jest przyjęcie prawdy o sobie, a nie hipokryzja. Ludzie niezbyt wierzący mają według mnie właśnie często problem z przyjęciem prawdy o sobie czyli z uznaniem własnej grzeszności czy słabości (nikogo nie zabiłem, więc nie mam żadnych grzechów; Bóg nie jest potrzebny, żeby przestrzegać zasad moralnych, no problem; nikt nie czyni zła świadomie, więc nikt nie jest zły; sam decyduję co dobre a co złe).
czyli katolicy sa grzeszni ale za to swiadomi, a nie-katolicy nie dosc, ze sa grzeszni, zli, to jeszcze to wypierają :lol: jakie to smutne i aroganckie..... tak jakby religia miała wyłacznosc na moralnosc.

 

Podsumowując tą miałka rozmowe, kojarzy mi sie takie porównanie: ktos zapamietale głosi głosi wegetarianizm, napomina innych, uwaza ze jest moralny bo "nie zabija" a potem przyłapany z kiełbasa w reka mówi obrażony : ale ocb ? przynajmniej wiem, ze robie źle, mam wglad w siebie, staram sie , nie to co ty - przy czym umyka mu fakt, ze gada z kims kto miesa nie je, i nie musi sie do tego podpierac zadną ideologia ani dętą gadką.

To tyle, wysiadam z tego watku, bo mnie przygnębia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To mówisz, ze mogłoby być z Tobą JESZCZE gorzej niż jest teraz??

Może spróbuj tego świętego Jude poprosić aby pomógł Ci przestać brać dopalacze. Wszak to podobno patron od spraw beznadziejnych. I grzeczniej trochę zwracaj się do użytkowników.

 

 

Lucy 1979 , jak to miło ,że akurat Ty sama uczysz mnie grzecznośći .

Dzięki za rady do którego świętego mam się zwrócić o wstawiennictwo , Ty musisz duzo o tym wiedzieć .

I co Cię ciągnie do tego wątku , który nie powinien Cie jako ateistę w ogóle interesować ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Nie wiem czemu ludzie, którzy nie wierzą i nie przestrzegają zbyt wielu zasad moralnych (nie mówię, że akurat Ty konkretnie) przyjmują jako oczywistą oczywistość, że ludzie wierzący muszą być hipokrytami.

 

Zupełnie nie zrozumiałaś, co miałam na myśli. Nie mówię, że osoby wierzące kierują się hipokryzją, ani że nie mają prawa do słabości i popełniania błędów. Oczywiście mają, jak każdy. Przytoczyłam tylko przykład tzw. religijnych-wyszczekanych, czyli tę grupę wierzących, która z jednej strony bardzo obnosi się ze swoją wiarą i namawia do niej innych, a swoim jednoczesnym innym zachowaniem zupełnie przeczy krzewionym przez siebie ideom. Miałam styczność z takimi ludźmi, m. in. na studiach była dziewczyna roznosząca 'branżowe' ulotki, zasypująca na fejsie spamem o słowie bożym i wiecznie namawiająca nas do udziału w spotkaniach jej wspólnoty itp. Tak mocno irytująco i mocno żarliwie. I nie byłoby większego problemu, tyle że była najbardziej obmawiającą, przeklinającą na innych intrygantką na roku. Jeśli się ktoś tak mocno afiszuje z wiarą, to niech idzie za tym jakieś świadectwo, a nie takie rozdwojenie jaźni. mam nadzieję, że rozumiesz już, o co mi chodziło. pozdrawiam.

 

harlancoben, pokazujesz skrajny przypadek - to roznoszenie ulotek, ewangelizowanie na wszystkie sposoby - powiedzmy, że to jest obnoszenie się, ale ogólnie

mam dystans kiedy słyszę o "obnoszeniu się" z wiarą, bo często nazywa się tak wszelkie przyznawanie się do wiary, komuś kto pozwala zidentyfikować swoje poglądy religijne zarzuca sie, że się z nimi obnosi.

 

Owszem, nie jest dobrze, kiedy osoby deklarujące wiarę dają złe świadectwo swoimi czynami.

 

Jeśli chodzi o intrygowanie, to sprawa jest skomplikowana. W każdym skupisku ludzi (praca, uczelnia) gdzie jest więcej niż (powiedzmy) 10 osób zaczynają się plotki i intrygi, układ dąży do tego jakby ze swej natury, a w intrygach i plotkowaniu specjalizują się zwłaszcza kobiety. Nie umiem wytłumaczyć tego fenomenu, ale tak jest. To wszystko działa tak, że czasami nie wiadomo, kto zaczął jątrzyć, a kto to zakończy. Na przykład ktoś na mnie naskarżył do szefa, a ja nie wiem kto, ale mam podejrzenie, że to Jolka. Więc mówię Kaśce, "ta Jolka to żmija, zakablowała mnie u góry". Ale mogłam się pomylić, bo to wcale nie ona. Kaśka z kolei idzie do Jolki "Czy Ty wiesz co ona (czyli ja) o tobie wygaduje? mówi to, to i to". Przy czym w tym momencie Kaśka uważa, że jest w porządku, wręcz szlachetnie jest poinformować Jolkę, co o niej mówiłam, a w istocie dorzuca drewna do ogniska - choć jakby ktoś jej powiedział, że obgaduje, to by się święcie oburzyła, że to nie ona. Itd, itp...

 

Sama widzę w pracy, że jest mi bardzo trudno nie wplątać się w sieć knucia i stronnictw, nawet jeśli mam takie założenie. Np. dwie osoby skłócone ze sobą rozmawiają ze mną - każda oddzielnie. Obie mają odrobinę słuszności, więc rozmawiając z nimi przyznaję im słuszność w czymś tam - bo jestem pod wpływem perswazji czy nie jestem asertywna lub właśnie widzę w tym co mówią tym ziarno słuszności. I potem każda z tych osób uważa, że mnie ma i nie waha się tego użyć. I wszystko się dalej kręci.

 

Mam zasadę, że nie kabluję i nie skarżę na nikogo. Tylko jeśli jest w pracy poszukiwanie jakiegoś słabszego ogniwa i wszystkich po kolei pytają, z kim komu się dobrze współpracuje, a z kim ma problemy i ja mówię, że z nikim, to mam większe szanse, że padnie na mnie, bo może kilka osób wskaże na mnie i przegram na punkty. Póki co mówię sobie "trudno, będzie co będzie",ale nie wiem czy się kiedyś nie złamię i nie mam pewności czy już komuś nie zaszkodziłam nawet tego nie widząc. Często się widzi tylko błędy innych, a to co się robi, mówi, wydaje się być w słusznej wierze, a w rzeczywistości komuś szkodzi.

 

Poza tym, wracając do tych koleżanek, osoby, które się jakoś wyróżniają, na przykład roznoszą ulotki religijne są na celowniku innych do obgadania w pierwszej kolejności.

 

Podsumowując

1. Często widzimy co robią źle inni, a nie widzimy, że robimy to samo.

2. Żeby nie uwikłać się w sieć intryg i plotek trzeba czasem mieć fart albo wybitne zdolności w zakresie inteligencji emocjonalnej, asertywności i samozaparcia.

3. Czasem nie wiadomo kto naprawdę zaczął i dociera do nas prawda zafałszowana i półprawdy, więc trzeba być ostrożnym z ocenami.

4. Osoby wyróżniające się są pod ostrzałem.

5. Nie wykluczam, że Twoje koleżanki to wredne intrygantki, które napsuły wszystkim życie, a uważają się za święte.

6. Ale w sposobie w jaki o nich piszesz, widzę potencjał odpłacenia pięknym za nadobne. Oczywiście to tylko pewna myśl, nie twierdzę, że można Ci coś zarzucić. Jeśli tylko piszesz o nich tu na forum, to ok.

 

-- 28 lis 2014, 19:48 --

 

Sorry, mowa była o jednej koleżance, nie koleżankach, rozmnożyła mi się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy faktycznie ludzie wierzący wiedzą tak dobrze co jest dobre a co złe? przecież religia pełna jest tajemnic :bezradny:

 

-- 30 lis 2014, 17:25 --

 

aby uniknąć tutaj spamu i móc sobie swobodnie dyskutować na tematy, które poruszyliście na ostatnich stronach, założyłem osobny wątek :)

 

post1864009.html#p1864009

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie dalej będą tu zaglądać nawet ateiści, ponieważ szukają Boga.

Będą mówić, że nie wierzą, bluźnić okazując nienawiści do Boga, to normalne, ale coś ich tu kieruję.. ciekaw jestem co... :]

 

Nie uważam się za lepszego co więcej, to nie prawda ,że każdy Chrześcijanin jest lepszym człowiekiem od ateisty.

Jestem grzesznikiem, jestem pieprzonym grzesznikiem, nie raz czyniąc komuś cierpienie. ALE DALEJ NIE CHCĘ TAKI BYĆ.

Bóg mi w tym pomaga. Modlitwa mnie uspokaja a Ciebie pewnie Marihuana. Tylko , że ja jestem wolny a Ty otumaniony przez narkotyk.

Kocham Boga, za to, że jest - czy teraz się tym obnoszę ? Czy jeżeli Ty powiesz, że kochasz Mamę i Tatę, to też się tym obnosisz ?

Ja to rozumiem, jak kogoś nienawidzisz , to nie chcę o nim myśleć I słyszeć.

Nie piszę to dla Siebie, piszę to dla Ciebie. Chcę Ci pomóc. Nic więcej.

 

Słyszałem krzyki, słyszałem jak złe duchy naśmiewały się z Boga i księży. Możesz się z tego śmiać, może sobie tego nie dać wmówić, ale choroba to nie tylko

dar ale też może być czymś złym.

 

Kocham też jeść placki i przepraszam, że tym się obnoszę, ale dzięki temu czuję się lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O, a tu znowu impreza! :lol:

 

A niby czemu istnienie złych duchów i innego wymiaru niż nasz ma być nielogiczne? Koncepcja jak wiele innych, warta rozważenia.

 

Chodzi Ci o egzorcyzmy? Uwazasz, ze złe duchy są w stanie opętac człowieka? Każdy psychiatra Ci powie, ze to po prostu objawy schizofrenii. Te niby-opętania.

Refren, mam takie pytanie. Czy Ty jesteś na tym forum, bo jesteś na coś chora (nerwica, depresja, schizofrenia)? Bo raczej udzielasz się tylko w religijnych tematach i te Twoje mądrości to bardziej się nadają na jakies forum dla katolików, ludzi wierzących....

W jakim celu to robisz? Chcesz nas nawracać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napisałam o duchach i innym wymiarze, nie wspomniałam akurat o opętaniu, choć to drugie łączy się z pierwszym. Co do psychiatrii, to jest jednostka chorobowa "trans, opętanie", która nie jest tożsama ze schizofrenią, choć w psychozie w schizofrenii też często się słyszy głosy, będące jakby złymi duchami, na co nieraz pomagają leki (na szczęście).

http://pl.wikipedia.org/wiki/Zaburzenie_transowe_i_op%C4%99taniowe

 

Spotkałam dziewczynę, która miała bardzo silne natręctwa na temat opętania i uspokajała się kiedy psychiatra mówił jej, że opętanie nie istnieje. W końcu poprosiła go, żeby jej to zapisał na kartce.

 

Czasem człowiek jest w takim stanie, że pewnych tematów nie jest w stanie znieść i musi siebie chronić. Jeśli czytanie tego, co tu piszemy źle na Ciebie ciała, to po prostu sobie odpuść. Niemniej nie uważam, żeby psychiatra był ostateczną wyrocznią, co do istnienia Boga, złych duchów itd. Ma wiedze na temat chorób psychicznych (która jest zresztą ciągle na etapie raczkującym), ale nie jest jakimś nadczłowiekiem, który ma szczególną wiedzę dotyczącą rzeczy metafizycznych.

 

Co do mnie, to udzielam się w wątkach, w których mam ochotę i nie muszę się z tego tłumaczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

panie bang, bang :mrgreen:

no to TRZA było od razu pisać, ze słyszałeś krzyki złych duchów....to inna rozmowa, wtedy, logiczne argumenty na nic....

pękne ze śmiechu :yeah:

 

Śmiejesz się, ale to nie jest wcale zabawne. :]

 

Lucy, a czy Ty kiedykolwiek widziałaś egzorcyzm ? Opierasz się na zeznaniach innych, ja Ci mówię to co widziałem na własne oczy.

Możesz mnie obrażać w każdym temacie ja i tak nie przestanę pisać o Bogu, bo jeżeli Tobie nie pomogę, to komuś może tak.

Nie mam schizofremi i 5 tysięcy osób które były w katedrze chyba też ich nie miały. A to nie były mochery które widzisz na filmikach

z ojcem rydzykiem to była młodzież.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×