Skocz do zawartości
Nerwica.com

Relacja z Bogiem - wg nauczania KrK


Rosa26

Rekomendowane odpowiedzi

No i ... jak każdy z nas mam problem z tym, że zinteresowani są mną Ci,którymi ja nie jestem.

Ja takich problemów nie mam ;)

 

Co prawda ja mam jedną ostatnio na oku. Wbrew postanowieniu swemu, że na razie nic, chyba mnie odurzył swą osobą i być może on też jest zainteresowany, ale... najprawdopodobniej nic z tego nie wyjdzie... Chyba, że cała historia skończy się jak w jakimś romantycznym filmie :lol: A jak nie... to też będzie romantycznie, ale bez happy and'u :?

Powodzenia :D

 

Dokarmianie zwierząt to dla nich ogromna pomoc, zwłaszcza zimą. Więc nie umniejszaj swych zasług. ;)

Jakby były bezdomne to może i tak. One po prostu przychodzą na drugi obiad :lol:

 

Ja z powodu lęków nie mam bierzmowania. Wtedy nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ale nie byłam w stanie wyjść sama z domu. Wejście do większego budynku graniczyło z cudem.

A może to "poluzowanie" spowodowało właśnie, że "stanęłaś trochę dalej" i obraz Ci się rozjaśnił?

Jak jest za ciasno i za blisko, to też mało co widać. Dosłownie i w przenośni.

Nie ma być idealnie,ma być szczerze. Tak myślę. Było nawet w Ewangelii o tym, że wypełnianie "nakazów" dla formalności a nie z serca nie jest mile widziane.

Nie chodzi mi o to aby sobie folgować, ale żeby przestać się maltretowac i cisnąć, nakładając jakiś rygor, bo im większy przymus, tym bardziej człowieka odrzuca. To normalne.

Ja też nie mam bierzmowania. W roku, w którym kończyłam gimnazjum akurat nie robili bierzmowania w okolicznej parafii. Do liceum chodziłam już gdzie indziej, katechetka nie bardzo była tym zainteresowana (btw przez tą kobietę zrezygnowałam z religii w klasie maturalnej), a ja miałam pełno stresu i lęków związanych z pójściem do liceum.

Wiem, że wtedy ta wiara była we władaniu nerwicy natręctw. Teraz jestem tego świadoma, wcześniej nie wiedziałam, bo nawet z terminem NN nie byłam zaznajomiona. Teraz akurat religijne natręctwa mam w miarę opanowane. Natomiast mam obawy, że powiedzmy więcej praktykowania wiązałoby się z ich powrotem. Np. w kwestii spowiedzi pewnie zaczęłoby się częste latanie do spowiedzi, najlepiej w trakcie każdej niedzielnej Mszy, żeby tylko mieć pewność, że nie było grzechu ciężkiego po drodze, a i tak zawsze w tym czasie coś głupiego można pomyśleć :lol:

Z tą idealnością to nie tyle o wiarę i dokładne wypełnianie jakichś zasad mi chodziło, co o niegrzeszenie :oops:

Nie wiem, ja mam wrażenie, że muszę sobie narzucić pewien rygor, żeby mieć pewność, że nie będę robić pewnych rzeczy. Do tego mam takie natręctwo, że wiele rzeczy, które robię/myślę musi być idealne (przy czym idealne oznacza coś, co tylko moja chora głowa intuicyjnie ocenia, niekoniecznie jest to związane z wiarą czy moralnością).

Dzisiaj mam szczególnie zły dzień, bo wróciły wspomnienia z przeszłości (a może tylko mi się wydaje, a tak naprawdę nie było) i czuję się jak ostatni śmieć :-|

 

Mało pisze ostatnio, ale coś nie mogę się skoncentrować w ostatnim czasie na takich tematach :105:

Tylko, żeby ten co Ci w oko wpadł nie sprowadził Cię na złą drogę :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26,

 

Katolikom o tyle trudno, że rzuca się w nas błotem

 

a tam rzucanie w błotem, prawdziwy problem katolików ogólnie chrześcijan jest to, że są w tej chwili najbardziej prześladowaną grupą społeczną.

Oj, biedactwa.

 

...mnóstwo chrześcijan jest mordowanych przez muzułmanów w imię islamu. i jak tacy chrześcijanie mają nawiązywać relacje z Bogiem?

Zamordowani chyba już nie muszą - czy jak?

 

Czyli rozumiem, że katolstwo zamieszkuje głównie Iran, Afganistan, Nigerię, Pakistan, Indie....

->

https://www.statista.com/chart/4094/number-of-persons-killed-by-terrorist-attacks-in-iraq-afghanistan-pakistan-et-al/

 

Ciekawą wiedzę ma ten nasz koleżka... podobno kołcz... :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NN4V,

 

po raz kolejny nie zrozumiałeś, masz jakiś problem z rozumieniem tekstu, kontekstu itd. :smile:

liczba prześladowań nie sprowadza się do liczby zgonów w wyniku ataków terrorystycznych.

i już te wykresiki możesz sobie włożyć tam gdzie kij od miotły masz wetknięty :mrgreen:

 

a wiedza czy ciekawa? raczej ponura i ogólnodostępna, nawet w mediach głównego ścieku o tym piszą typu tvn24 czy onet.pl

i liczba ta nie wynosi tyle co najwyższy słupek z twojego linka - kilkadziesiąt tysięcy, tylko znacznie więcej.

 

ja wiem, że bardzo byś chciał zaklinać rzeczywistość, tak jak wtedy gdy udowadniałeś, że imigranci to same ekonomiczne plusy dla niemiec.

nie w smak ci, że chrześcijanie są najbardziej prześladowaną grupą społeczną, bo chciałbyś raczej kreować ich na oprawców, a siebie na takiego bidulka, któremu agresywni "katole" żyć nie dają.

no to skoro tak, to swoje zażalenia, kieruj do takich organizacji jak:

ONZ Human Rights Commission, waszyngtońskie Centrum Wolności Religijnej, Międzynarodowe Towarzystwo Praw Człowieka (ISHR) z siedzibą w Frankfurcie i wielu innych, a nie do mnie bo to są źródła tej mojej "ciekawej" wiedzy.

 

a teraz wolny jesteś :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Np. w kwestii spowiedzi pewnie zaczęłoby się częste latanie do spowiedzi, najlepiej w trakcie każdej niedzielnej Mszy, żeby tylko mieć pewność, że nie było grzechu ciężkiego po drodze, a i tak zawsze w tym czasie coś głupiego można pomyśleć :lol:

Z tą idealnością to nie tyle o wiarę i dokładne wypełnianie jakichś zasad mi chodziło, co o niegrzeszenie :oops:

Nie wiem, ja mam wrażenie, że muszę sobie narzucić pewien rygor, żeby mieć pewność, że nie będę robić pewnych rzeczy. Do tego mam takie natręctwo, że wiele rzeczy, które robię/myślę musi być idealne (przy czym idealne oznacza coś, co tylko moja chora głowa intuicyjnie ocenia, niekoniecznie jest to związane z wiarą czy moralnością).

Dzisiaj mam szczególnie zły dzień, bo wróciły wspomnienia z przeszłości (a może tylko mi się wydaje, a tak naprawdę nie było) i czuję się jak ostatni śmieć :-|

 

No ale nie da się nie grzeszyć. To jest nie wykonalne ;)

Bóg o tym wie. Grzechy lekkie wyznajesz na każdej mszy św. i to starcza. Ja się o tym dowiedziałam niedawno prawdę mówiąc i byłam zaskoczona. Tylko z ciężkimi do konfesjonału... Przecież kiedy nie masz chęci zgrzeszenia i wręcz się tego grzechu chorobliwie boisz, to jasne jest, że nie mogłaś zgrzeszyć w takim stopniu, który uniemożliwiaby Ci przyjęcie sakramentu.

Nie wierzę, że zrobiłaś cokolwiek w takim stopniu, aby czuć się aż tak źle. Jesteś dla siebie zbyt surowa, co widać na przykładzie umniejszania swoich zasług chociażby tu na forum, nawet jeśli są to drobiazgi jak karmienie kotów.

 

 

Mało pisze ostatnio, ale coś nie mogę się skoncentrować w ostatnim czasie na takich tematach :105:

Tylko, żeby ten co Ci w oko wpadł nie sprowadził Cię na złą drogę :P

 

Heheh bez obaw :D Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że on chyba by przyjął całokształt jaki jest. Nie wydaje się być bezmyślnym samcem napalonym na 'życie zgodne ze swoją naturą" :roll: Co najbardziej nieprawdopodobne jest do tego całkiem przystojny :)

Mogę się mylić oczywiście - facet to facet - ale mam jakieś takie odczucia względem niego. Z tym, że zapewne to co powoduje, ze tak jest, będzie powodem tego, że nic z tego :( .

Zobaczymy jak się sytuacja potoczy. Nie mam jakoś nadziei na kontynuację znajomości po jego wyjeździe. Ale teraz jest miło ;) Miło się rozmawia na różne tematy... poza tym... za sugestią terapeutki, skoro wyjeżdża, zrobiłam coś szalonego i cóż... niech się dzieje wola nieba ;)

 

CZY JAŚNIE WIELCE SZANOWNA MODERACJA MOŻE USUNĄĆ OFFFY Z TEGO WĄTKU, KTÓRE SĄ NAJEŻONE IRONIĄ I AGRESJĄ??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale nie da się nie grzeszyć. To jest nie wykonalne ;)

Bóg o tym wie. Grzechy lekkie wyznajesz na każdej mszy św. i to starcza. Ja się o tym dowiedziałam niedawno prawdę mówiąc i byłam zaskoczona. Tylko z ciężkimi do konfesjonału...

Wiem, że nie da się nie grzeszyć. Wiem też, że z lekkimi nie trzeba iść do spowiedzi. W podstawówce siostra nam mówiła, że można je wyznawać w myślach w trakcie "Spowiadam się Bogu wszechmogącemu..." ;)

Po prostu są takie grzechy, które wiem, że popełniam świadomie i są ciężkie. I w tym konkretnym przypadku nie jest to nerwicowa wkrętka. I ubolewam nad tym :-|

 

Przecież kiedy nie masz chęci zgrzeszenia i wręcz się tego grzechu chorobliwie boisz, to jasne jest, że nie mogłaś zgrzeszyć w takim stopniu, który uniemożliwiaby Ci przyjęcie sakramentu.

No to wtedy jest rozkmina czy przypadkiem nie było chęci zgrzeszenia :lol:

 

Nie wierzę, że zrobiłaś cokolwiek w takim stopniu, aby czuć się aż tak źle. Jesteś dla siebie zbyt surowa, co widać na przykładzie umniejszania swoich zasług chociażby tu na forum, nawet jeśli są to drobiazgi jak karmienie kotów.

Może. Sama nie ogarniam tego, co czasem się dzieje w mojej głowie. Nigdy też nie jestem z siebie w zupełności zadowolona, albo może to jakaś fałszywa skromność :-|

 

Heheh bez obaw :D Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że on chyba by przyjął całokształt jaki jest. Nie wydaje się być bezmyślnym samcem napalonym na 'życie zgodne ze swoją naturą" :roll: Co najbardziej nieprawdopodobne jest do tego całkiem przystojny :)

A jest katolikiem?

Jeśli tak, to albo jakiś rzadki okaz gatunku wymierającego albo kłamie :mrgreen:

 

Mogę się mylić oczywiście - facet to facet - ale mam jakieś takie odczucia względem niego. Z tym, że zapewne to co powoduje, ze tak jest, będzie powodem tego, że nic z tego :( .

Zobaczymy jak się sytuacja potoczy. Nie mam jakoś nadziei na kontynuację znajomości po jego wyjeździe. Ale teraz jest miło ;) Miło się rozmawia na różne tematy...

A czemu ma nie wyjść?

 

za sugestią terapeutki, skoro wyjeżdża, zrobiłam coś szalonego i cóż... niech się dzieje wola nieba ;)

Ciekawe co takiego :o;)

 

i już te wykresiki możesz sobie włożyć tam gdzie kij od miotły masz wetknięty :mrgreen:

To chyba nie po katolicku, ale to zdanie wywołało u mnie uśmiech. Dziękuję :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heheh bez obaw :D Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że on chyba by przyjął całokształt jaki jest. Nie wydaje się być bezmyślnym samcem napalonym na 'życie zgodne ze swoją naturą" :roll: Co najbardziej nieprawdopodobne jest do tego całkiem przystojny :)

A jest katolikiem?

Jeśli tak, to albo jakiś rzadki okaz gatunku wymierającego albo kłamie :mrgreen:

 

 

Akurat czy kłamstwo bym mu zarzuciła, to nie wiem. Czy jest katolikiem, to nie wiem. Nie ma za bardzo czasu na takie rozmowy.

 

 

Mogę się mylić oczywiście - facet to facet - ale mam jakieś takie odczucia względem niego. Z tym, że zapewne to co powoduje, ze tak jest, będzie powodem tego, że nic z tego :( .

Zobaczymy jak się sytuacja potoczy. Nie mam jakoś nadziei na kontynuację znajomości po jego wyjeździe. Ale teraz jest miło ;) Miło się rozmawia na różne tematy...

A czemu ma nie wyjść?

 

 

 

Bo on wyjeżdża, bo może mu się podobam, ale może uznaje, że tylko tyle, bo (chociaż mi tego nie powie) nie jestem dla niego odpowiednia. Albo po prostu nie chce, bo chce się skupić na rozwoju. A jak powiedział o tym po co wyjeżdża to wierzę, że tak może być.

Bardzo dobrze. Jesli mu się uda, to będzie miał świetną perspektywę na życie. Oby.

 

za sugestią terapeutki, skoro wyjeżdża, zrobiłam coś szalonego i cóż... niech się dzieje wola nieba ;)

Ciekawe co takiego :o;)

 

 

Nie powiem :oops: Ale ja takich rzeczy nie robię zwykle. Trochę zrobiłam to dla terapii, dla siebie aby spróbować inaczej i się przyjrzeć sobie. Rozpoznać i pozmieniać to, co powoduje, ze przyciągałam do tej pory same toksyczne przypadki.

Pewnie gdybym spodziewała się, że ma ta znajomość jakieś szanse, to bym tego nie zrobiła, ale nie spodziewam się... chociaż... nie powiem.... chciałabym i nadzieja się tli, że może jednak... No wzięło mnie, zadurzyłam się :oops:

Zaprosił mnie dziś gdzieś, ale nam nie wypaliło (nie będę wdawać się w szczegóły). W każdym razie czeka nas rozmowa. Zasugerował. Natomiast czy się odbędzie, to piłeczka na jego polu... Jesli tak, to podejrzewam, ze wiem o czym będzie.

Ale jakoś on jest taki, że mając tego świadomość zaryzykowałam mając niemal pewność, że dostanę tzw. kosza, to może to głupio zabrzmi, ale nie boje sie az tak być przy nim słaba,b omam przeczucie i z obserwacji odnoszę wrażenie, że co nie powie zrobi to raczej ostrożnie. Wiem, to głupie... obym sie nie pomyliła co do tego... co by nie było siłą rzeczy idealizuje sie drugiego człowieka w takiej sytuacji. Czuję też, ze coś się wydarzy mocnego dla mnie. Mam świadomość, że to może być zarówno kopniak w tyłek jak i zupełnie odwrotnie.

Jakby nie było widzę światełko na to, że zaczynam "odbierać" normalne relacje. Takim największym na to dowodem dla mnie jest to, że nie chcę być ratowana w związku już jak kiedyś. Chciałabym na prawdę kogoś pokochać i móc być dla niego. Nie mam na myśli chorej obsesji raczej, i tu pewnie mogą zacząć się kpiny, takie życie i swoim zyciem jak teraz, ale też dzielenie go z drugą osobą, o którym... mówi Jezus właśnie. Tak abyśmy oboje zachowali swoją wolność. To wszystko mi się niesamowicie łączy w jedną całość - terapia i wiara. I mogę usłyszeć stos głosów próbujących mi coś "wyperswadować", ale niestety... dopóki się tego nie odczuje i nie zrozumie na tyle na ile to możliwe, to się będzie chciało własnie "wyperswadować" to komuś. A to niemożliwe, bo to tak wspaniałe odczucie, że chce się o to dbać. :)

Ostatnio rozmawiałam o tym terapeutką. Dała mi do myślenia, bo ja powiedziałam,że nie chce związku, bo jest mi dobrze 'na wolności" i ona powiedziała, że przecież wcale nie musi on oznaczać jej końca. Jesteśmy przy innym temacie i teraz to nie jest najważniejsze, ale dało mi do myślenia.

 

Off top sobie zrobiłam nieco, ale dla mnie to wszystko się łączy... Zaczynam odczuwać, że te lata terapii coś dają, że to wszystko, te masy godzin w gabinecie, to po prostu droga do siebie. Ściąganie tych warstw okropnych,które kiedyś miały chronić a teraz niszczą.

Jeszcze nie jest idealnie, wiadomo. Ale zaczynam czuć, ze żyję. Pomimo nie tylko dobrych emocji. Rozróżniać zaczynam swoje demony tak solidnie. Chociaż mam okresy gorsze i wtedy marudzę w wirtualny rękaw komuś... ale generalnie...czuję się mocniejsza. I wiem doskonale, że bardzo duża część tego progresu dokonała się od momentu wrócenia do Kościoła.Widzę dokładnie gdzie umocniła mnie terapia a gdzie Bóg dosłownie.

 

Jestem wrazliwsza na ludzi a kiedyś ich nienawidziłam. Teraz z reguły sa mi obojętni... nawet bywa, że potrafię im współczuć. Dostrzegam więcej ludzkich tragedii, nie tylko zwierzęcych. To jest dla mnie mega osiąg, bo ja się ludzi i nadal jeszcze boję, ale też miałam do nich wielką złość.

Jest inaczej...

Nie wiem czemu to wszytsko tu pisze... gdzieś musiałam.

 

Michellea, z grzechem to chyba często tak jest, ze człowieka gnębi. Nawet tego nie znerwicowanego wierzącego. I myślę,ze to nie tyle fałszywa skromność u Ciebie co ambicja zwykła. Ta też ściąga w dół jak jest za duża. Ja ten weekend poswięcam na Towarzystwo Najlepsze. Mam nadzieję, ze uda mi się tak to wyczerpać jak bym chciała tego. Ale nadal nie jest tak jak bym chciała... jak ma się przyjaciela, to się utrzymuje jakąś głębokość więzi... a to jest wymagająca relacja... nie jest to takie proste... i ciągle nie mogę zrozumieć dlaczego Bóg nam to wsyztsko wybacza... nie jesteśmy tego warci ani w kawałku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akurat czy kłamstwo bym mu zarzuciła, to nie wiem. Czy jest katolikiem, to nie wiem. Nie ma za bardzo czasu na takie rozmowy.

Oj, żartowałam tylko :mrgreen:

 

Nie powiem :oops: Ale ja takich rzeczy nie robię zwykle. Trochę zrobiłam to dla terapii, dla siebie aby spróbować inaczej i się przyjrzeć sobie. Rozpoznać i pozmieniać to, co powoduje, ze przyciągałam do tej pory same toksyczne przypadki.

Pewnie gdybym spodziewała się, że ma ta znajomość jakieś szanse, to bym tego nie zrobiła, ale nie spodziewam się... chociaż... nie powiem.... chciałabym i nadzieja się tli, że może jednak... No wzięło mnie, zadurzyłam się :oops:

Chyba i ja muszę się zakochać... :105:

 

Zaprosił mnie dziś gdzieś, ale nam nie wypaliło (nie będę wdawać się w szczegóły). W każdym razie czeka nas rozmowa. Zasugerował. Natomiast czy się odbędzie, to piłeczka na jego polu... Jesli tak, to podejrzewam, ze wiem o czym będzie.

Ale jakoś on jest taki, że mając tego świadomość zaryzykowałam mając niemal pewność, że dostanę tzw. kosza, to może to głupio zabrzmi, ale nie boje sie az tak być przy nim słaba,b omam przeczucie i z obserwacji odnoszę wrażenie, że co nie powie zrobi to raczej ostrożnie. Wiem, to głupie... obym sie nie pomyliła co do tego... co by nie było siłą rzeczy idealizuje sie drugiego człowieka w takiej sytuacji. Czuję też, ze coś się wydarzy mocnego dla mnie. Mam świadomość, że to może być zarówno kopniak w tyłek jak i zupełnie odwrotnie.

Powodzenia :great:

 

Chociaż mam okresy gorsze i wtedy marudzę w wirtualny rękaw komuś...

A kto nie marudzi? Jakoś trzeba to z siebie wyrzucić ;)

 

Jestem wrazliwsza na ludzi a kiedyś ich nienawidziłam. Teraz z reguły sa mi obojętni... nawet bywa, że potrafię im współczuć. Dostrzegam więcej ludzkich tragedii, nie tylko zwierzęcych. To jest dla mnie mega osiąg, bo ja się ludzi i nadal jeszcze boję, ale też miałam do nich wielką złość.

Jest inaczej...

Nie wiem czemu to wszytsko tu pisze... gdzieś musiałam.

Ja z kolei od zawsze mam więcej współczucia w stosunku do ludzi, którym dzieje się krzywda. No i do ludzi, nie do zwierząt. Ale nie wartościuję, nie oceniam, bo nie wiem z czego to u Ciebie wynika.

 

Michellea, z grzechem to chyba często tak jest, ze człowieka gnębi. Nawet tego nie znerwicowanego wierzącego. I myślę,ze to nie tyle fałszywa skromność u Ciebie co ambicja zwykła. Ta też ściąga w dół jak jest za duża.

Eh... Czy gnębi, nie wiem. Chyba nie mam wystarczająco samozaparcia i chęci do definitywnego zerwania z nim. Raz chcę, a raz nie chcę.

Co do ambicji - może i racja. Od zawsze dużo od siebie wymagam. Zawsze czułam się gorsza od innych, nawet jak byłam w czymś obiektywnie najlepsza. Mimo, że teraz jest lepiej, to nadal czasem jak ktoś mnie chwali, to to deprecjonuję :-|

Kiedyś było tak źle, że nawet jak babka w bibliotece czy sprzedawczyni w sklepie na mnie krzywo spojrzały, to się obwiniałam, że coś ze mną nie tak :(

 

i ciągle nie mogę zrozumieć dlaczego Bóg nam to wsyztsko wybacza... nie jesteśmy tego warci ani w kawałku...

Może prawdziwe wybaczenie zależy przede wszystkim od wielkości wybaczającego?

Wg mnie nie ma Sprawiedliwości bez Miłosierdzia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki.

Tak obiektywnie, to ja nie chciałam się zakochiwać. Po 7 latach chcę poświęcić więcej czasu sobie i poznać siebie, jakoś dojść do ładu, ale stało się...

Niedługo wszelkie złudzenia się rozmyją,odcierpię i już... najwyraźniej tak ma być... :(. Co prawda to moje założenia. NIe wiem jeszcze z samego źródła nic.

 

Ja też tak kiedyś miałam ze spojrzeniami innych. Już się wyleczyłam... nawet nie zwracam uwagi.

 

Do spowiedzi mi ostatnio też ciężko podejść. Miałam zalecenie, żeby po miesiącu od tej generalnej powtórzyć a leci już trzeci miesiąc a ja coś nie mogę dotrzeć. Mam opór jakiś dziwny... nie umiem ogarnąć tego, z czym mam problem. Dominikanie mi odpowiedzieli, ale jak już napisałam do tego konkretnego spowiednika, to nie odpowiedział. Wiem, ze oni są bardzo zajęci i rozumiem, ale czuję się jakoś tak sama z tym "problemem". Sił i energii aby dalej kogoś szukać na ten moment nie mam. Więc robię ile mogę na razie, ale irytuje mnie ten stan. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki.

Tak obiektywnie, to ja nie chciałam się zakochiwać. Po 7 latach chcę poświęcić więcej czasu sobie i poznać siebie, jakoś dojść do ładu, ale stało się...

Niedługo wszelkie złudzenia się rozmyją,odcierpię i już... najwyraźniej tak ma być... :(. Co prawda to moje założenia. NIe wiem jeszcze z samego źródła nic.

Ludzie chyba często zakochują się właśnie, gdy tego nie chcą.

To będzie nietypowe jak na pesymistę, ale powiem: Nie bądź czarnowidzem :P

 

Do spowiedzi mi ostatnio też ciężko podejść. Miałam zalecenie, żeby po miesiącu od tej generalnej powtórzyć a leci już trzeci miesiąc a ja coś nie mogę dotrzeć. Mam opór jakiś dziwny... nie umiem ogarnąć tego, z czym mam problem. Dominikanie mi odpowiedzieli, ale jak już napisałam do tego konkretnego spowiednika, to nie odpowiedział. Wiem, ze oni są bardzo zajęci i rozumiem, ale czuję się jakoś tak sama z tym "problemem". Sił i energii aby dalej kogoś szukać na ten moment nie mam. Więc robię ile mogę na razie, ale irytuje mnie ten stan. :?

To może na przekór pójść z marszu? W końcu spowiedź to nie zeznanie podatkowe. Jasne, jakieś przygotowanie jest konieczne, ale może akurat teraz starasz się za bardzo :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też myślę, że już w przypadku tej spowiedzi powinnam wyluzować. Nie zdawałam sobie sprawy jak wszystko co się ostatnio dzieje jest dla mnie męczące, głównie psychicznie. I praca, i terapia i to zadurzenie nie wiadomo skąd... wszystko na raz stało się takie dynamiczne mocno. Plus nerwowy sen, bo się stresuję,ze zaśpię.

Wczoraj sobie to uświadomiłam jak budząc się myslałam, że jest południe a była... 18:00 wieczorem... spałam ciągiem od piątku wieczora. Dziś już o 9.00 ja człowiek się obudziłam.

 

A dziś znów medytacja o 21:15 ;) Dla mnie już się stała normą jak msza św. co niedziele :)

 

[videoyoutube=GrqVKlBTH-w][/videoyoutube]

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, gdzie przepadłaś? Nie przypomniałaś o medytacji :nono:

 

jak to gdzie? zabujała się i nie ma teraz czasu na katolicyzm :angel:

No tak, zapomniałam o tym. Mam nadzieję, że to dlatego, że dobrze idzie, a nie że serce złamane ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, gdzie przepadłaś? Nie przypomniałaś o medytacji :nono:

 

jak to gdzie? zabujała się i nie ma teraz czasu na katolicyzm :angel:

No tak, zapomniałam o tym. Mam nadzieję, że to dlatego, że dobrze idzie, a nie że serce złamane ;)

 

Poki co nie zlamane :P Spotkalismy sie jak obiecal i było... cudownie :105::D

To nie ostatni raz i... nic mi sie nie wydawalo.. sprawa otwarta. Nie wiem jak to widzi, ale jeszcze sie zobaczymy.

Zachowywal sie jak gentelman. :105:

Czułam sie mega wyjatkowo.

 

Zobaczymy... czas pokaze.

 

Nie pisze bo nie mam czasu. Pracuje po 11 godz. W tym tyg. I padam na twarz. Nie zagladam do sieci za bardzo, ale nadrobie zaległosci.

 

Nie ma przerwy w chrzescijanstwie atic ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poki co nie zlamane :P Spotkalismy sie jak obiecal i było... cudownie :105::D

To nie ostatni raz i... nic mi sie nie wydawalo.. sprawa otwarta. Nie wiem jak to widzi, ale jeszcze sie zobaczymy.

Zachowywal sie jak gentelman. :105:

Czułam sie mega wyjatkowo.

 

Zobaczymy... czas pokaze.

Zazdroszczę :105:

 

Nie pisze bo nie mam czasu. Pracuje po 11 godz. W tym tyg. I padam na twarz. Nie zagladam do sieci za bardzo, ale nadrobie zaległosci.

A tu już nie. Ja z kolei mam teraz za dużo wolnego czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Temat,ten uważam za stronniczy i bez sensu.Założony,tylko dla katolików.Uważam,że nie ma w nim żadnej merytorycznej dyskusji.Tylko,wzajemna adoracja paru ludzi,którzy żyją według rozkazów czytaj nauczania kościoła.

Zaletą,forum jest dyskusja na różne tematy.Tu,tego nie ma.Nie wiem jakie układy z administracją ma ROSA26,ale widzę.Że bardzo dobrze,skoro posty.Jej nie wygodne są wyrzucane.Nie każdy podziela wiarę wyznawaną przez ROSA26.

Uważam,ten temat za skrajnie stronniczy i narzucający tylko jedną wizję świata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No... to trochę wróciłam do żywych ;) Chociaż podejrzewam, że tylko na chwilę chodze po ziemi ;) zaraz znów będę nieco nad nią... :105:

 

Medytacja Pisma z zeszłego tyg.

[videoyoutube=v44RvDUQjl8][/videoyoutube]

Niewiele straciliśmy, ponieważ w zeszłym tyg, były kłopoty odbiorem i mnie na przykład bardzo to wyrwało z nastroju. Ale nic straconego. Można powtórzyć zawsze, bo one nie są usuwane z sieci ;)

 

W dniu jutrzejszym też nie dam rady wrzucić na bieżąco, wiec jak ktoś chce musi sam na YT odszulać. Nie ma z tym więkzego problemu. Pracuję jutro do późna i nie zdążę nawet wrócić na czas. Ale też zamieszczę tą medytację tu, tylko z opóźnieniem.

Lordzie Kapucyn, czyżby Twoje wcześniejsze słowa były tylko zwykłym postraszeniem/ Gdzie konsekwencja i dobry przykład tutejszej "władzy"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lordzie Kapucyn, czyżby Twoje wcześniejsze słowa były tylko zwykłym postraszeniem/ Gdzie konsekwencja i dobry przykład tutejszej "władzy"?

On ostatnio zniknął, więc nie dziwne, że nie ma działań z jego strony ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×