Skocz do zawartości
Nerwica.com

Relacja z Bogiem - wg nauczania KrK


Rosa26

Rekomendowane odpowiedzi

Ja nie mogę się zgodzić z takimi ludźmi jak mój szwagier, chodzi do kościoła, co niedziela do komunii, jest w radzie parafialnej, udziela się w różnych pracach przy kościele, bierze udział w różnych inscenizacjach z okazji np. Wielkiej Nocy, a w domu zmienia się o 180°, kiedyś bił żonę, może jeszcze teraz na starość by jej przyłożył, raz było tak, że w niedzielę do południa ją pobił, a zaraz potem pojechał do kościoła w mundurze górniczym nosić sztandar, to tylko jeden z przykładów, a jest ich mnóstwo bo uzbierało się ich przez tyle lat. A tak to na porządku dziennym kłótnie, upokarzanie, buntowanie synów, wnuków przeciwko matce, babci, po ludziach obgaduje że żona go wygania z domu i jaki to nie jest biedny. Już od dawna mówiliśmy szwagierce żeby wzięła z nim rozwód, ale stwierdziła, że jest katoliczką i znalazła jeszcze tysiąc innych powodów że tego zrobić nie może, no i do dzisiaj cierpi. A szwagier jest dla mnie zagadką, czy co robi to robi świadomie czy nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jakaś próba zmienienia wierzących w ateistów? Czy o co chodzi w tym offtopie?

 

Nie, to ateiści włażą tu i jak zwykle zostawiają swój smród a jest wątek - kółko ateistyczne - i coś jakoś nikt tam się nie ciska, tylko tutaj a ten wątek nie miał temu służyć - miał służyć pogłębianiu, wymianie słów dotyczących codzienności z Bogiem TYCH WIERZĄCYCH, ale prawdę mówiąc już mi się nie chce o ten wątek walczyć to po pierwsze a po drugie, to i tak nic nie da. Osoby o takim nastawieniu jak dumnie z siebie, nie wiadomo z resztą czemu, ateiści wejdą oknem jak zamknie się im przed nosem drzwi...

 

Moja relacja nieco popłynęła - tzn. os przeprowadzki mam tyle na głowie, że działam jak mały robot i odczuwam niestety tego konsekwencje. Ewidentnie czas się zatrzymać i wsłuchać w siebie, w Słowo... Nie mam nawet czasu na proste refleksje ostatnio, ale to w końcu tylko ja mogę nad tym zapanować. I muszę, bo robi się niefajnie w kwestii moich depresyjnych dolegliwości, ale ani nie narzekam, ani się nie poddaję, pomimo chwil, w których na prawdę mam na to ochotę, bo mi tu dobrze.

Z dala od toksycznej rodziny wypłynęły mi na wierzch wszyszystkie moje ubytki i zaburzenia, nie zakłócane taką dymną zasłoną w postaci tego co oddziaływało na mnie bezpośrednio w domu. Teraz wylazła cała podświadomość i powaliła mnie całkiem... Obaliłam w międzyczasie jedną ścianę...no może bardziej obalam...

 

Gdzie Bóg w tym wszytskim? Myślę, że gdyby nie on decydując o przeprowadzce miałałabym masę wątpliwości na minutę - jechać, nie jechać, czy to ma sens? - A ja czułam się napędzona z wewnętrznym poczuciem "to jest to, to jest ten moment" Bez najmniejszych wątpliwości i lęku. Stresik był, ale nie było w tym za dużo lęku o to jak tu będzie. Cieszyłam się. Chwilę, w której mój rozsądek się odezwał miałam jedną, ale to normalne - jak emocje opadły. Szłam jakby prowadzona w pełnym poczuciu bezpieczeństwa.

Gdzie Bóg jeszcze w tym? - Pamiętam jak jeszcze całkiem niedawno, na prawdę kilka mies. temu miałam poczucie, ze zgniję mieszkając już zawsze z rodzicami, że wszystkie przeszkody jakie mam, żeby się wyprowadzić są dla mnie jednej, bez pomocy nie do ogarnięcia i to było dosyć obiektywne stwierdzenie na tamten moment.

I szczerze? Nie wiem gdzie teraz te przeszkody są :bezradny: Nie mam pojęcia. Ja nie mogłam tak szybko ich usunąć. A część z nich "sama" się jakoś rozpłynęła.

 

Nie chce mi się po raz kolejny tłumaczyć o działaniu Boga na ziemi, bo przykłady o braku ingerencji Boga kiedy ktoś doznaje gwałtu świadczą albo o czyimś kiepskiej duchowości (nie trzeba być katolikiem by ją mieć) albo o IQ na takim poziomie, że podaje takie przykłady. Wystarczy się zastanowić i otworzyć, żeby zrozumieć dlaczego Bóg nie zstępuje na Ziemię za kazdym gwałtem. Albo poczytać ten wątek czy poprzedni - zbiorczy. Chociaż to i tak nic nie da, bo można słuchać i nie słyszeć, czytać i nie rozumieć itd. ...

 

Michellea, Świetny kocio w obrazku ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26,

 

Wystarczy się zastanowić i otworzyć, żeby zrozumieć dlaczego Bóg nie zstępuje na Ziemię za kazdym gwałtem.

 

tak? skoro to takie proste to wytłumacz czemu Bóg zaingerował w twoją przeprowadzkę a nie zaingerował kiedy tysiące ludzi ginęło od huraganu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie kłóćcie się :?

 

Myśle ze kłótnia jest naturalna sprawą, w każdym związku powinnna co jakis czas wybuchac kłótnia zeby wyrzucic z siebie duszone urazy. Mi sie wydaje ze do kłótni trzeba mniec odpowiedni podejscie, nie patrzec na nia jako cos ostatecznego i całkowicie czarnego, trzba próbuwac ja wykorzystac. Ja z takim podejsciem kłóce się, ale gdy złe moce wygasają, i mija apogeum erupcji od razu przystępuje do załagadzania sytuacji. Ostatnio miałem taką kłótenke która trwała dobre 15 min i wtedy zuważyłem ze w pewnym momencie sprzeczyki te siły do kłócenia sie osłabiaja i wtedy można zacząć pracować nad załagadzaniem sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak początek wszechświata uznaje się od pewnego punktu, tak jest z człowiekiem.

Tym punktem z którego wszystko się wywodzi dla wielu jest religia. Staje się rdzeniem osoby.

Dlatego dyskusja na argumenty z nią nie ma sensu. Dla mnie takim punktem odniesienia jest utrata wiary.

 

Dla ateisty temat "relacji z bogiem" co ciekawe istnieje nadal. Mogę nie praktykować, ale umysł nadal ma skłonność by się nad tematem zastanawiać.

W myśl zasady: brak odpowiedzi, też jest odpowiedzią.

 

Ostatecznie uznałem Jezusa/Krisznę/Buddę/Zeusa za element psychiki, który istnieje realnie dopóki świadomie się tej sfery nie zacznie badać racjonalnym myśleniem. Człowiek lubi fantazjować, czego przykładem są marzenia senne. Miałem duży problem ze sprawą piekło/niebo. Męczyłem się z tematem dopóki nie doświadczyłem psychozy. To dobitnie mi ukazało, że jeśli istnieje jakikolwiek duchowy wymiar to istnieje on przede wszystkim w ludzkiej głowie. Jezus to podobny element psychiki co wewnętrzne dziecko czy rola dorosłego.

 

A i tak główny cel religii to opowiedzenie się wobec śmierci i cierpienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A taki fajny kącik religijny się zrobił. Wspieranie się, spory.

 

Mój kontakt z Bogiem jest zdeterminowany przez schizofrenię. Im więcej mam kontakt z Jezusem tym bardziej chcę budować własną niepodległość. Ostatnio zabronił mi grać w gry z przemocą. Dla chrześcijan tylko Tetris. Poza tym ciągle się wywyższa, wysyła do piekła. Trzeba go ciągle czcić i się na nim koncentrować. Kiedy mnie ktoś będzie czcił, nie żebym miał taką potrzebę. Ale mi marzy się demokratyczna mistyczna religia, a nie taka o budowie piramidy. Bo w tej religii człowiek zawsze spotyka się z nieskończonością Boga, zawsze pozostając marnością. Tego się nie da znieść. 

 

Jak wy chrześcijanie znosicie tą największą niesprawiedliwość świata, że Bóg jest wszystkim, a człowiek marnością? Da się z tym piętnem grzechu, upadku i owieczkowo-gołąbkowej tożsamości żyć? Ja bym nie potrafił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Wirginia Zachodnia napisał:

Teraz Komunia Święta jest w wieku 10lat, czyli w 3 klasie szkoły podstawowej? Orientuje się ktoś z Was?

Z tego co mi wiadomo to w 3 klasie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.08.2020 o 23:11, naftan_limes napisał:

Jak wy chrześcijanie znosicie tą największą niesprawiedliwość świata, że Bóg jest wszystkim, a człowiek marnością? Da się z tym piętnem grzechu, upadku i owieczkowo-gołąbkowej tożsamości żyć? Ja bym nie potrafił.

 

Uwolnienie od własnego ego to jedna z lepszych rzeczy wynalezionych przez chrześcijaństwo. Pragnienie mocy i dążenia wielkościowe zniewalają. Poza tym człowiek jest marnością, ale kochaną przez Boga, który jest wszystkim i kochaną we wszystkim, w całej swojej unikalności.Chrześcijanin nie żyje w piętnie grzechu, bo wie, że Jezus odkupił jego winy, Bóg jest miłosierny i katolik może korzystać ze spowiedzi. Raczej ludzie dotknięci przez chrześcijaństwo, ale bez żywej wiary żyją z piętnem grzechu,  bo wiedzą że grzech istnieje, ale nie ufają Bogu, że ich zbawi. "Owieczkowo-gołąbkowa tożsamość" to Twoja interpretacja (czy raczej uprzedzenie), więc ciężko się do tego odnieść. Z tym że jeżeli uważasz, że chrześcijanin żyje z piętnem grzechu, a jednocześnie, że jest bezrefleksyjny i prosty jak owieczka oraz żyje lekko jak gołąbek, to jest w tym sprzeczność. Owieczki i gołąbki nie żyją z piętnem, jak mi się wydaje.

Edytowane przez refren

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×