Skocz do zawartości
Nerwica.com

Oświecenie


Natla_Miness

Rekomendowane odpowiedzi

A ja mam inną radę, ze swojego doświadczenia i całkiem szczerze.

 

"Nie uprawiaj duchowej kulturystyki".

Nie pręż swych muskułów mądrości.

Nie chciej być świętszym od papieża.

Zostaw innym trochę grzechów, nie uczą się na własnych błędach.

 

Nie bądź kozakiem, bo choć intencja szczera, kult jednostki to zła rzecz.

Jeden człowiek nie zmieni świata. Po to społeczność.

Bo bieda nie tylko materialna, ale kulturalna też.

 

Nie patrz z pogardą na tego co przeklina, zamiast nucić Grechutę.

Tego co gumę żuje, zamiast klęczeć w Kościele>

Tego co Biblii w domu własnej nie ma, komiksy zaś po starszym bracie.

 

Zostaw świętość też innym, bo egoistą wciąż jesteś i będziesz.

Choćbyś w klasztorze lat 30 żył, modlił i pokutował.

Słowo radość nadal istnieje.

Porządaż tego co wszysy, ego trwa nadal.

W nowym wydaniu.

 

Kochasz innych bo już wiesz, że tylko wtedy zasługujesz by ciebie kochano.

 

Byłeś synkiem mamusi. Teraz Synem Bożym jesteś.

Czy to coś zmienia?

Opuścić podstawówkę i pójść do gimnazjum?

 

Pokorę zachowaj, lecz nie fałszywą.

 

Tyle. True=1 False=0

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myślę że to jeden z ważniejszych tematów na tym forum, pamiętam jak byłem młody dużo czytałem o buddyzmie, jodze i medytacji ale nie żadnych Osho

czy innych kuglarzy tylko Krishnamurtiego, Maharaja i innych martwych mędrców, sam dużo medytowałem i przyznam że to był najspokojniejszy okres w moim życiu, później wdarła się proza życia, żona, dzieciaki, trzepanie kasy, ekscesy, nałogi, jestem psychicznym wrakiem

i co noc sobie obiecuje "że jutro to już na pewno" odmienię swoje życie, przecież doskonale wiem co robić żeby się odbić od dna i osiągnąć duchową równowagę,

odnaleźć zapomniana radość życia - uważność - dieta - ćwiczenia fizyczne to takie proste a medytacja to już w ogóle pozwoli mi wspiąć się na wyżyny gdzie

codzienne problemy nie docierają, gdzie wszystko jest jednością i błogim szczęściem - to jedyna droga do wyzwolenia...

 

a jak wygląda każde "jutro" ?

jak zwykle - ćpanie, chlanie, chędożenie i mocne postanowienie że muszę z tym skończyć

Boże traf mnie piorunem w ten głupi łeb może się ocknę i zmienię, inaczej mogę się podpisać oburącz pod cytatem z arcydzieła filmu polskiego "Pętla" :

 

"Nie znasz tego okropnego uczucia

tego strachu, który mi dławi mózg

Kiedy myślę że jeszcze nie wszystko stracone

że mogę jeszcze wrócić, zacząć na nowo

Chodź wiem ze lecę na łeb na szyję

Zaszedłem w puste miejsce

Jestem słaby, cholernie słaby

Nigdy już nie będę mógł walczyć ze światem, miażdżyć przeszkód

Pracować, kochać, żyć.... żyć..czystym życiem człowieka

Muszę odejść stąd

Odejść od wspomnień

Od głupców , którzy zatracili poczucie czasu i zajmują się jedynie regulowaniem zegarków

Ty sama wiesz że muszę tam iść...

Nigdy już nie będę musiał bać się pytań ani słów

Nigdy już nie będę musiał bać się czasu

pójdę tam..... i w jednej chwili cały świat przestanie istnieć...

tak się musi stać..."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To może chociaż drobnymi krokami do przodu? Trochę mniej chędożyć, trochę mniej pić i trochę mniej ćpać? Sukcesywnie zmniejszać dzienną dawkę co tydzień o jednego browara czy jednego kielicha? Przygodnie chędożyć trochę rzadziej i być stanowczym w tym postanowieniu. Plus tego jest choćby taki, że wraz ze zmniejszoną dawką można czerpać większą satysfakcję z powolnego kosztowania każdego browara czy każdego chędożenia (chociaż na tym się akurat nie znam). Wraz z sukcesami narodzą się hamulce, które zniechęcą by powrócić do zwiększenia dawki, a gdy człowiek na koniec wypije z uważnością jedno bezalkoholowe - i będzie miało z tego, o dziwo, satysfakcję, przyjdzie czas na kolejne tematy.

 

Medytacja naprawdę przynosi spokój i przenosi ludzkie problemy na całkiem inny poziom, także chorobę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alone05, u mnie jest wyciszeniem świata zewnętrznego(acz niekoniecznie i czasem wprost przeciwnie) i dialog wewnętrzny. Medytować spokojnie możesz przy własnych pracach domowych, które nie absorbują szczególnie myśli. O korzyściach wynikających z niej nie będę pisał, ponieważ dla każdego coś innego - dla mnie jest równoważeniem umysłu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nvm, mistyczny Bóg to tylko dawka opium które wytwarza mózg. Moim zdaniem ważniejsze jest to, co to za sobą niesie, stopniowe rozpuszczenie ego. Stopniowe bo to też nie trwa rok, to może trwać latami nawet po przebudzeniu.
Oglądałeś całość? ;-)

 

Wierz mi: jestem ostatnią osobą, która pchałaby się w rozpuszczenie ego, gdyby tylko miała jakiś inny sensowny wybór. Niestety nie było mi chyba nigdy dane posmakować jak to jest być "normalsem".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nvm, a po co mam to robić, 3 lata praktykowałem prawie 12h na dobę mistykę i oni mi nic nowego nie powiedza, doświadczyłem tych stanów i wiem z czym się one wiążą, w każdej chwili mogę wejść w głęboką medytacje czy zmieniać częstotliwość fal mozgowych. Przecież wyczuwam że i ty jesteś w tym gleboko.

 

A to że oni sobie tam gadają, równie dobrze i my możemy umówić się na herbatę i ciastka i pogadać o naszych doświadczeniach mistycznych i przemyśleniach na ten temat.

 

Chociaż nie npowiem, tą panienka Patrycja niezla sztuka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nvm, a myślisz że ja się w to pchałem ze swiadomego wyboru? Nikt z tych mistycznych kukieł gdy wchodziło na tą drogę nie wiedziało z czym się to wiąże i jaki są tego konsekwencje, nikt. Bo na początku są wyobrażenia a potem praktyka i mistyczne doświadczenia to weryfikują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nvm, a po co mam to robić, 3 lata praktykowałem prawie 12h na dobę mistykę i oni mi nic nowego nie powiedza, doświadczyłem tych stanów i wiem z czym się one wiążą, w każdej chwili mogę wejść w głęboką medytacje czy zmieniać częstotliwość fal mozgowych. Przecież wyczuwam że i ty jesteś w tym gleboko.
Bo jakbyś obejrzał od 12. do 15. minuty, to zobaczyłbyś ,że tak naprawdę wcale z nimi nie polemizujesz - wręcz przeciwnie ;-)

 

nvm, a myślisz że ja się w to pchałem ze swiadomego wyboru? Nikt z tych mistycznych kukieł gdy wchodziło na tą drogę nie wiedziało z czym się to wiąże i jaki są tego konsekwencje, nikt. Bo na początku są wyobrażenia a potem praktyka i mistyczne doświadczenia to weryfikują.
Yyy...a znasz jakiś lepszy sposób na nerwicę? Skąd się bierze nerwica, jeśli nie z ego i przywiązania? Od dziecka miałem nerwicę (głównie natręctw) i od dziecka wyczuwałem w sobie coś mądrzejszego, co nie chciało w kompulsje wchodzić. Czy to się więc mogło potoczyć inaczej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nvm, nie wiem jakim czynnikiem jest wywołana twoja nerwica, i nie mam pojęcia jak w twoim przypadku może zareagować twoja psyche na te doswiadczenia. Natomiast na pewno, jak już w tym siedzisz, i prawdopodobnie, już z tego nie wyjdziesz tzn nie wrócisz już do świata normalsow- chociaż jakaś część ciebie będzie się jeszcze z ich światem próbowała utożsamiac, to zaleciłbym ci psychoterapię, oczywiście nic nie narzucam a tylko proponuje. A medytować już nie musisz, jeżeli doświadczyłeś przebudzenia, to to już będzie samo cię zmieniało, może trochę wolniej niż gdybyś medytował, ale bardziej już naturalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

już z tego nie wyjdziesz tzn nie wrócisz już do świata normalsow
Nigdy nie byłem normalsem. Chyba, że jako niemowlak. Nie wiem jak to jest być normalsem i czy w ogóle ktokolwiek jest normalsem.

 

to zaleciłbym ci psychoterapię, oczywiście nic nie narzucam a tylko proponuje.
Byłem, ale jak opowiadałem o "mistyce", to mnie psychoterapeutka odesłała do psychiatry xD Jak mnie tam zaniesie wiatr, to się tam udam. Wszak ja sam z siebie nic uczynić nie mogę ;-) Tzn. chcę być posłuszny wiatrowi, bo z doświadczenia wiem, że stawianie oporu prowadzi do cierpienia.

 

A medytować już nie musisz, jeżeli doświadczyłeś przebudzenia, to to już będzie samo cię zmieniało, może trochę wolniej niż gdybyś medytował, ale bardziej już naturalnie.
Nie wiem czym jest przebudzenie, tzn. co pod tym rozumiesz.

 

Zobaczenie, że nie jestem swoim umysłem? Czyż nie każdy miewa takie przebłyski?

Zobaczenie procesów dziejących się we mnie jako samoczynnych? Tak, miałem takie coś.

Samadhi? Nie wiem. Chyba nie...chyba.

Wyciszenie i uspokojenie umysłu, czucie swojego ciała wewnętrznego, osiąście w spokoju i radości? Przyjemne wibracje w czubku głowy? Tak.

Całkowity zanik podziału między doświadczającym i doświadczanym? Nie jestem pewien, być może jakiś przebłysk przez chwilę.

 

Medytuję wtedy i tylko wtedy (z poprawką na sabotaż w jedną lub drugą stronę przez ego), gdy takie jest moje rozpoznanie, że jest na to czas. Moja "medytacja" to głównie odpoczywanie jako świadomość (pozostanie niewzruszonym wobec impulsów) lub uważność, tudzież praca z uwagą.

 

EDIT: Moja nerwica prawdopodobnie bierze się z uciekania/wypierania od uczucia bezsilności (czyli de facto śmierci ego?), z kurczowego trzymania się kontroli. Z przywiązań. Przynajmniej taka jest moja obserwacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Było kilka "kamieni milowych", które otwierały mnie coraz bardziej na "mistycyzm". Pierwszym bardziej znaczącym, który w tej chwili pamiętam, był ten seans hipnotyczny: http://www.czasnaebiznes.pl/blog/piotr/radio_2006-10-23

Drugim - nie licząc osobistych perypetii i doświadczeń - był mój katecheta-mistyk w ostatniej klasie liceum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nvm, to dziwne że cię odesłała do psychiatry, ja mówiłem o tym dwom moim terapeutka, jedna była mnie zaciekawiona, druga dopytywał o te doswiadczenia, i jej wyszlo że doprowadzalem do dysocjacji osobowości. Oni poprostu nie mają pojęcia z czym to się wiąże, bo skąd mają wiedzieć? Lękow doświadcza każdy i problemów, więc i terapeuta to potrafi sobie wyobrazić, ale doświadczenia z kręgu mistyki raczej im umykają, tego doświadcza promil ludzi. Bo jak im wytłumaczyć że "widzę grę umysłu" i nie muszę wcale w to grać, czy w coś w tym stylu. Schizofrenia? Nee psychiatra wykluczył, więc co? No ni widu. Dlatego można gadać o tym z terapeuta ale nie trzymać się tak kurczowo tego wątku.no ale jak moze tobie tego nie trzeba, a psychiatrę daruj sobie bo tylko ci zaszkodzi.

 

Podobno w różny sposób doświadczają ludzie przebudzenia. I zazwyczaj jak wiesz trudno te stany opisać, ale rozpoznałem siebie we wszystkim co mnie otaczało, w ludziach, drzewach, eterze, moja natura była wszędzie, ciało było tylko pojemnikiem, raczej głównie skóra, ponieważ gdy pojawiała się emocja to odczuwałem ja mam zewnątrz i wewnątrz ciała. Tzn ja jako niewzruszona świadomość byłem na zewnątrz i wewnątrz ciała, i byłem wtedy niewzruszonym obserwatorem emocji które ukazywały się jakby tylko w obrębie skóry

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tym czasie pojawiały się również myśli które nie należały do nikogo, nie miały się do kogo przykleić, bo już nikogo tam nie było. To trwało 3 dni po czym wróciłem do " normalności" która już nigdy nie była taka jak przed tym doświadczeniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tym czasie pojawiały się również myśli które nie należały do nikogo, nie miały się do kogo przykleić, bo już nikogo tam nie było. To trwało 3 dni po czym wróciłem do " normalności" która już nigdy nie była taka jak przed tym doświadczeniem.
Aż takiej fazy to raczej nie miałem 8) Mówię "raczej", bo tak naprawdę jak postawisz granicę między obecnością bądź nieobecnością "kogoś"? Jak rozróżnisz, czy myśli się przyklejają od nieprzyklejania się? Naprawdę jest tu jakaś ostra granica?

 

Teoretycznie mógłbym zawrócić, ale mam wrażenie, że musiałbym w tym celu stawić opór, walczyć z drogą. A z doświadczenia pamiętam, że w ten sposób wzmacniam swoje ego coraz bardziej i to generuje problemy, percepcja się zawęża i fiksuje. Dlatego chyba nie mam tak naprawdę większego wyboru. Miejmy więc nadzieję, że nie jest aż tak źle jak mówisz i najgorsze tortury oczyszczenia mam już za sobą 8) Bo co innego mi pozostało, jeśli nie ta nadzieja?

 

Mój kolega ma mocniejsze fazy (tworzymy razem kółko oświeceniowe) i on nie narzeka. Jest pogodny i zadowolony z życia. Taki ET trochę. Ale fakt, że on nie miał raczej zbyt dużego "ładunku karmicznego". Mam nadzieję, że ja też już nie mam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nvm, tu nie chodzi o to że całkowicie znikasz. Widzisz, z pewnością wiesz, że te doswiadczenia mają pewna specyfike. Jeżeli nie doświadczyłeś tego, to w jakikolwiek sposób bede próbował ci to wytłumaczyc to i tak nie zrozumiesz bo twój umysł będzie próbował to porównać ze swoimi dotychczasowymi doświadczeniami. Będzie tworzył wyobrażenia. Tam dochodzi do pewnego rozpuszczenia twojej "obecności" to znaczy normalnie jest to wszystko zogniskowane i koncentruje się na procesie myślenia, natomiast w tym doświadczeniu te zogniskowanie zamienia się w przestrzeń. Tak jakby te twoje ja, ale nie te stworzone z identyfikacji z umysłem, tylko to "obecne" przekroczyło ciało. W tym czasie traci zainteresowanie umysłem, ale umysł nie znika, on sobie dalej trajkocze swobodnie. Tylko nikt już nie rozważa tej paplaniny, nie ma identyfikacji, nie ma emocji związanych z tymi myślami itp. Takie rzeczy doświadczali w znacznie mniejszym stopniu w trakcie medytacji, natomiast tomdoswiadcaenie było potężne, taki wielki stan medytacyjny.

 

Tak jest granica między przyklejaniem się, a nie przyklejaniem. Doświadczam tego co jakiś czas, epizodialnie, natomiast w tamtym doświadczeniu, tak intensywnie, to doświadczałem tego nie przyklejania się cały dzień. A całe doświadczenie mniej lub bardziej intensywnie trwało 3 dni.

 

Nie wiem jak to u ciebie wygląda. Czy już wzbudziles ten proces zmiany. Po przebudzeniu nie ma odwrotu, te mechanizmu, z twoja czy nie twoja pomocą, są automatyczne. Jeżeli te procesy uruchomiłes to nie ma już żadnego odwrotu, do ciebie z "przed".

 

Nie wiem co masz na myśli o karmie. Rozumiem że to buddyjskie naleciałości. Jedno to przebudzenie, a drugie to proces zmian, takie przejście ,z umysłu do przestrzeni. To trwa latami, prawdopodobnie to proces ciągły aż do śmierci, chociaż z pewnością na początku ten proces jest bardziej dynamiczny i burzliwy, więc mogą być ogromne dołki, z czasem to się bardziej stabilizuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jest granica między przyklejaniem się, a nie przyklejaniem. Doświadczam tego co jakiś czas, epizodialnie, natomiast w tamtym doświadczeniu, tak intensywnie, to doświadczałem tego nie przyklejania się cały dzień.
Ty, czyli kto/co? Aby było znikanie, musi najpierw być ktoś/coś co znika. Rzeczywiście ktoś/coś znika, czy zaledwie atmosfera robi się rzadsza i bardziej przejrzysta?

 

Nie wiem jak to u ciebie wygląda. Czy już wzbudziles ten proces zmiany. Po przebudzeniu nie ma odwrotu, te mechanizmu, z twoja czy nie twoja pomocą, są automatyczne. Jeżeli te procesy uruchomiłes to nie ma już żadnego odwrotu, do ciebie z "przed".
Co to jest "mnie z przed"? Mogę przeciwdziałać procesom. Skoro jako dziecko się uegotyczniłem, czemu nie mógłbym tego powtórzyć? Mogę stawiać opór i się celowo dać porwać umysłowi, powrócić do większej identyfikacji z nim. Na samą myśl o tym czuję jednak negatywne napięcie.

 

Czym jest ego jeśli nie zwyczajnym zagęszczeniem energetycznym? Chyba nie myślisz, że ego to jest jakiś solidny byt, który należy wyegorcyzmować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdzie nie mówiłem o znikaniu. Mówiłem jednyie o pewnym przeogniskowaniu.

 

Przebudzenie można porównać do drogi krzyżowej Jezusa. Jest cierpienie za grzechy, ukrzyzowwnie-smierc starej osobowość, a następnie zmartwychwstanie, narodziny w nowej formie-duchowej.

 

W tym czasie następują zmiany na poziomie nie tylko psychicznym, ale także fizycznym, organizm zaczyna się uczyć i funkcjonować w całkiem inny sposób.

 

Jezeli potrafisz sprawiic, że Wisła zmieni bieg i zacznie płynac z powrotem do źròdła to uwierzę że potrafisz òw proces przemiany psychiczne odwrócić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jezeli potrafisz sprawiic, że Wisła zmieni bieg i zacznie płynac z powrotem do źròdła to uwierzę że potrafisz òw proces przemiany psychiczne odwrócić.
Być może nie przekroczyłem jeszcze granicy. Ale odwracanie robi się poprzez zachowania kompulsyjne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak kompulsja może odwrócić cos co nie jest z nią w ogóle związana? Tzn może słyszałeś o takiej analogii jak morze i fale. Myślący umysł to są właśnie fale na morzu, natomiast morze jest ta przestrzenią, tak zwana twoja prawdziwa natura. W ogóle kompulsja to jest jakiś rodzaj opętania przez umysł, i jest to objaw patologiczny, jak na moje. Wzbudzajax komulsje prowadzisz do jakiegoś rodzaju opętania ciebie przez ego, a co za tym daje, ma większy wpływ na ciebie a ty musisz się pod wpływem ego silniej z nim identyfikować. I to ma być sposób na powrót do stanu "z przed", no nie, to jest raczej recepta na popadanie w obłęd. Poniewaz tylko w stanie swobodnym, i naturalnym możesz wyraźnie zobaczyć jakie zmiany w funkcjonowaniu twojego umysłu spowodowały te doswiadczenia.

 

Nie mam pojęcia co dla ciebie knuje los, jak praktyka się zaczynała, ile medytowałes itp ale jeżeli ten kurs który obrales w tym klimacie, a może wybrało go coś za ciebie, będzie kontynuowany to prędzej czy później za 5 a może 10 lat w końcu pojmujesz o co kaman.

 

Ja jestem 4 lata po przebudzeniu i wiele jeszcze przede mną, ostatnie silne rozpuszczenie ego i doznane ogromne cierpienie w związku z tym nastąpiło 2 miesięcy temu. Nie przespane noce, ogromną pustka. Ale mistrzowie duchowi o tym nie wspominaja obiecuja tylko gruszki na wierzbie ;)

 

Jeśli myślisz że życie duchowe to sposób na łatwiejsze życie to się mylisz, zdecydowanie to jest trudniejszy sposób zycia od tego normalnego. Ale za to bardzo głębokie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×