Skocz do zawartości
Nerwica.com

Molestowanie w dzieciństwie, a jego skutki w życiu dorosłym.


Rekomendowane odpowiedzi

Artemizja, Ja teraz też lubię starszych facetów. Ostatnio spodobał mi się żonaty 50latek. Do grudnia był moim terapeutą i chciałabym go mieć, bo on był taki ciepły i opiekuńczy i miał przyjemny dotyk, jak podawał dłoń na pożegnanie, to czułam od niego ciepło. Ale jak się zastanowię, to boję się bliskości z facetem. Przytulić go mogę, ale z seksem zawsze miałam problemy. Chwilę po nim mam bardzo zanieczyszczone ciało. Czuję się zanieczyszczona nawet po masturbacji...

A przeszkadza mi to dość mocno, bo kiedy facet się zbliża i mnie dotyka chcę go odepchnąć, bo czuję, że to brudne. Od razu mi się tamci przypominają. Byli moimi pierwszymi partnerami. Z jednym straciłam dziewictwo w tak podły sposób, że go tu nawet nie opiszę. Teraz każda moja relacja jest skazana na niepowodzenie, bo nie ma mężczyzny, który prędzej, czy później nie będzie chciał uprawiać seksu, a ja jestem jakoś niechętna, żeby komukolwiek pokazać ciało, żeby poczuć kogoś w sobie z przyjemnością. Po prostu nie.

Kiedy mężczyzna zbliża się do mnie, ja się odsuwam, on myśli, że jestem dzika i nie wie, że tak naprawdę chcę się zbliżyć. Ale masz rację Artemizja, ja jestem dość głęboko zaburzona, chociaż w życiu codziennym aż tak bardzo tego nie odczuwam.

Dzięki za odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Artemizja, Mam negatywne podejście do terapeutów, właściwie już obsesję na punkcie nienawiści do ludzi o tym zawodzie. Na sesjach indywidualnych zwykle milczałam i nic szczegółowego nie mówiłam, a na grupowych byłam nastawiona tylko na gadkę towarzyską z uczestnikami. Miałam też bardzo zmienne uczucia co do terapeutów, zdarzało mi się prowokować i wydzierać się, że terapie są bez sensu, a oni mają mnie gdzieś, w ogóle nie zwracają na mnie uwagi itd.

Sama na pewno nie zmienię tego schematu, nadal będę żyła w przekonaniu, że seks jest brudny i nigdy nie da się po nim całkowicie domyć ciała, a co do terapii, to dla mnie jest to temat na długoterminową refleksję. Jestem rozdarta pomiędzy skrajnościami. Jednego dnia pomoże, a drugiego będzie dla mnie totalną beznadzieją. Zamęczyć się można. Dlatego już wolę nie iść na terapię i oszczędzić sobie dodatkowych emocji...

 

-- 15 mar 2015, 22:25 --

 

Ja mam tak zniekształcone poczucie bezpieczeństwa, że w każdejrelacji węszę podstęp , chęć odrzucenia, więc sama szybko odrzucam. Jak ktoś jest dla mnie zbyt troskliwy, to na niego wrzeszcze, bo się boję, że ma złe intencje, a jak już chce seksu, to z miejsca mam wrażenie, że mnie wymaca, wszystko będzie mnie bolało. Nie znoszę peetingu, bo jest strasznie bolesny. Ja w ogóle płaczę podczas seksu. Teraz robie to tylko po to, żeby nie stracić kolejnego faceta, a coś czuje, ze zaraz mnie odrzuci, bo tylko seks nas trzyma przy sobie. Zresztą ja go nienawidzę i on mnie też. Nigdy już tego brudu nie zmyje :/ jeszcze straciłam dziewictwo podczas obmacywania mnie przez kolesia. Katastrofa totalna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Artemizja, Nie zastanawiam się za bardzo co dalej, bo się nie zagłębiam w swoje uczucia.

My nie jesteśmy w stałym związku. Przyjeżdżam do niego tylko po to, żeby zaspokoić swoją potrzebę bliskości, a i tak jej nie zaspokajam, ale chociaż nie zapominam, że jestem kobietą. Nie chciałabym z nim mieszkać. W ogóle nie ma takiej opcji, żebym została u niego nawet na noc. Jeszcze by mnie zabił jakbym spała, albo rano dołożył trucizny do śniadania.

Czuję, że ma mnie gdzieś. Jest zimny i w ogóle zachowuje się tak, jakby brakowało mu jakiejkolwiek empatii... Cóż, ja jestem mistrzynią w prowadzeniu takich niezdrowych relacji.

A na indywidualną jeździłam do kobiety, nie chciało mi się jej o niczym mówić. Tutaj też mam wrażenie, że za dużo niepotrzebnie napisałam i czuję się zagrożona, więc chyba zamknę już japę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie dawno mnie nie było na forum ale obiecałam napisać co się wydarzyło. Czyli zaczynam od początku byłam w OIK-u u radcy prawnego tam byli super mili dla mnie ale nie mogli dla mnie nic za bardzo zrobić bo miałam wtedy depresje a tej sytuacji jak to ujęli byłabym mało wiarygodna. Więc dupa z tego musiałam znaleźć inny sposób no i znalazłam. Jak to się mówi "Jak Kuba Bogowi tak Bóg Kubie". Wymyśliłam sobie, że powiem mu, że pójde na policje i do prokuratury z tym i jeszcze nagłośnie o tym w mediach i go wykończę jak nie przestanie mi już mi zagrażać. No i to w sumie nieźle poskutkowało, bo się odwalił odde mnie. i w ciągu paru tygodni też wyszłam z depresji i się teraz super czuje. :great:

Teraz poszłam na prawko, bo jeszcze go nie robiłam, a postawiłam sobie go za cel do zrobienia. Ale cholera mnie weźnie, bo baaardzo spodobał mi się instruktor :angel: . Super się z nim rozmawia, ale zawsze musi być to "ale" ja nie potrafie do facetów podejść, żeby gdziekolwiek z nimi wyjść. A tym bardziej bliższe relacje. Ja mam tylko facetów za znajomych i tyle koniec kropka. A z nim chciałabym naprawdę spróbować, więc terapeutka radziła mi, żeby na razie z nim dalej tak rozmawiałam, była wesoła itd. A później jak już zrobie to prawko to, żeby zaprosiłam go na kawę w ramach podziękowań za to, że był super nauczycielem. to wszystko super brzmi tylko ja boje się zbliżyć. :bezradny:

No i teraz się zaczynają schodki jak przekonać samą siebie, że nie ma się czego bać. Bo ja wiem, że nie mam się bać, ale się boje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

podbiję wątek.

Muszę go przeczytać, stety lub niestety, dotyczy również mnie :(

 

-- 26 mar 2015, 23:37 --

 

Nie wiem, czy kiedykolwiek uporam się z tą traumą.

Nadal czuje się współodpowiedzialna, wiem, wiem, byłam dzieckiem, ale to jest silniejsze ode mnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niutek, wiem co to znaczy czuć się współodpowiedzialnym za takie wydarzenia. Sama się czuje odpowiedzialna za to, ale teraz walczę na terapii z tym. I jest na czym popracować. Ale widzę już efekty, bo kiedyś np. nie potrafiłam w ogóle z facetami rozmawiać i umawiać. Teraz bynajmniej potrafię z nimi porozmawiać. Ale mnie nadal hamuje do nich, bo czuje się ciągle winna za to co kiedyś się stało. Ale poznałam fajnego kolesia i nie mam pojęcia jak mam zdusić to poczucie winny i ten lęk przed związkiem. Ale próbuje to zwalczyć. I jak dla mnie to się liczy właśnie walczyć z tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niutek, co powiedziałabyś osobie, która ma za sobą podobną sytuację i twierdzi, że jest za to odpowiedzialna? Zastanów się, co dziecko może zrobić w takiej sytuacji? Jak ma się obronić przed sprawcą?

 

Jedyne na co mogłabym się zdobyć to na współczucie.

Ja niestety mimo terapii, nadal czuje się winna. Wiem, byłam dzieckiem, ale to niczego nie tłumaczy. Mogłam powiedzieć choćby mamie, może zareagowalaby w jakiś sposób, ale.....mogłaby mi nie uwierzyć, wszak osobą, która to robiła był mój dużo starszy brat.

Z poczuciem winy jeszcze sobie nie poradziłam, nie radzę sobie też z dotykaniem innych ludzi.

Lubię, uwielbiam przytulać moje psy, koty, moje dzieci i męża przytulam baardzo rzadko i nie lubię być przytulana.

 

Czuję się naznaczona, naznaczona jak bydło, które ma wypalaną skórę z numerem identyfikacyjnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

skutki mam fatalne nie potrafie sie wpasowac w role społeczne w siebie samego w nic ciągłe huśtawki i najgorsze, brak samego siebie w srodku jest otchłan pustka niezdecydowanie burza emocji i cierpienie, zagubienie w lustrzanym odbiciu , nic tego nie naprawi moze złagodziła by ukochana osoba o duszy anioła, ale to chyba igła w stogu siana,,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam ten wątek od dłuższego czasu, męcząc się, walcząc z emocjami i potrzebą napisania, bo przecież co mam napisać, skoro też jestem winna?

 

Nadal czuje się współodpowiedzialna, wiem, wiem, byłam dzieckiem, ale to jest silniejsze ode mnie

 

Czuję dokładnie to samo. Byłam dzieckiem, najpierw bardzo małym, potem trochę starszym... Ale wciąż mam sobie coś do zarzucenia - dlaczego nie krzyczałam? Nie próbowałam uciekać? Przerabiałam to już na terapii, terapeutka stwierdziła, że strach, stres, szok zadziały paraliżująco. Może, ale ja wciąż mam do siebie mnóstwo pretensji. Do siebie, ale i do osoby, której wtedy o tym powiedziałam, a ona chyba to po prostu wyparła, nie zrobiła nic i do dziś zachowuje się, jakby o tym zapomniała, zresztą pewnie tak jest. Do mnie wróciło to znów, po kilku latach względnego spokoju. Bywają dni, kiedy ciągle mam te sceny przed oczami, analizuję, rozmyślam, boję się... Chociaż minęło już tyle lat. Ciągle zastanawiam się, dlaczego akurat ja? Dlaczego zdarzyło mi się to kilkukrotnie i sprawca za każdym razem był inny. Ciągle myślę, że to ze mną jest coś nie tak, skoro wybierali właśnie mnie... Nie potrafię sobie z tym poradzić. Przypłaciłam to silną nerwicą, a jej objawy pojawiają się zwłaszcza właśnie w sytuacjach, kiedy mam np. być z kimś sam na sam w jednym pomieszczeniu, choć i np. w komunikacji miejskiej, kiedy ktoś stoi/siedzi zbyt blisko mnie, wesoło nie jest... Poproszenie o pomoc trenera na siłowni? Jeśli chcę sobie zafundować atak nerwicy - proszę bardzo...

Ale nerwica to tylko jeden ze "skutków ubocznych", poza nią ciągłe poczucie wstydu, jakiegoś piętna, zawsze czuję się gorsza. Nie wyobrażam sobie, że ktokolwiek, jakikolwiek mężczyzna mógłby zainteresować się mną poza sytuacją, kiedy chciałby sobie "ulżyć"... Chyba zawsze byłam tylko jakimś narzędziem... Nie wierzę, że to może się zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niutek, pewnie nie ma, niczego nie zmieni, czasu nie cofnie, a mimo to tak męczy mnie to pytanie, chociaż sama nie wiem, czy chciałabym uzyskać odpowiedź.

Ja też próbuję jakoś walczyć, nie zamykać się na ludzi, przełamywać strach, czasami się udaje, a czasami... szkoda gadać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niutek, pewnie nie ma, niczego nie zmieni, czasu nie cofnie, a mimo to tak męczy mnie to pytanie, chociaż sama nie wiem, czy chciałabym uzyskać odpowiedź.

Ja też próbuję jakoś walczyć, nie zamykać się na ludzi, przełamywać strach, czasami się udaje, a czasami... szkoda gadać...

Oj Lu., dobrze będzie, dobrze :great:

 

Mnie pomogło też to forum, mam wreszcie czarno na białym, że takich"naznaczonych" jest więcej. Ta świadomość działa na mnie terapeutycznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj Lu., dobrze będzie, dobrze :great:

 

Mam nadzieję, że i ja w końcu zacznę w to wierzyć. ;)

 

Artemizja, gratuluje i podziwiam!!!

SZACUN :brawo::uklon:

 

 

Ja też bardzo gratuluję! Mogę sobie tylko wyobrazić ten ogrom pracy, jaką trzeba nad sobą wykonać, żeby do tego dojść. Chociaż to wydaje się takie oczywiste - ktoś, kto nigdy czegoś takiego nie doświadczył mógłby zapytać, jak można obwiniać siebie, skoro ewidentnie winien jest ktoś inny? A moje pytanie, póki co, brzmi: jak tego nie robić? No, ale to już po części wiem - praca i walka.

 

antylopa, ale Ciebie też podziwiam. Z tego, co podejrzałam w wątku o psychoterapii, jesteś silna i też nieźle dajesz radę, naprawdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

antylopa, możliwe :D Ale to motywuje! Ja przeglądam ten wątek zawsze po sesji, biję się z myślami i nigdy nie mam odwagi się wtrącić, ale Twoje "przygody" właśnie przypominają mi, że terapia to nie tylko 50 min tygodniowo u terapeuty i że poza tym gabinetem trzeba jeszcze walczyć, przekraczać swoje słabości, konfrontować się z lękiem i ciągle próbować, mimo że nie należy to do naszych ulubionych "rozrywek". ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lu., czemu nie masz odwagi napisac?

Tak, masz racje terapia to nie tylko 50 minut raz w tygodniu. Jeszcze przezkolejne 6 dni trzeba zyc. Nie da sie zamknac w domu i czekac na terapie. Mam zawod jaki mam i chce pokonac ten lek. Jest ciezko rozne przygody mi sie zdarzaja przy tym ale nie moge odpuscic.

I dlatego ogromnie wierze w moc terapii!!! :angel:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

antylopa, nie wiem, tak już mam, ciężko mi nawet inicjować jakikolwiek kontakt ze znajomymi z obawy przed tym, że się narzucam, jest mnie za dużo, więc co dopiero tutaj... :hide:

Pewnie właśnie te przygody w pracy są bardzo ciężkie, ale mam nadzieję, że jednocześnie działają terapeutycznie, zwiększają Twoją siłę. ;)

I tak, ja w terapię też wierzę bardzo - właściwie to moja ostatnia deska ratunku, jedyne, co mi zostało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

antylopa, zwiększają te objawy, bo organizm jakoś próbuje się przed tym bronić, manifestuje swój lęk- wiem, to koszmarne. U mnie zawsze objawia się to w postaci przeróżnych dolegliwości jelitowych. Chociaż wydaje mi się, że ja się nie boję dotyku, a jedynie tego, w jaki sposób moje ciało na niego zareaguje, tego napadu lęku, objawów. No, ale skoro ten dotyk takie objawy powoduje, to tak czy inaczej znaczy, że to właśnie on jest źródłem lęku. Skomplikowane to wszystko trochę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×