Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''


anita27

Rekomendowane odpowiedzi

TAO, dziękuję za rady.

Nie, nie byłam u psychologa. Nie bardzo mam pieniądze na opłacenie takiego spotkania.

 

Cóż, mnie samej zdaje się, że właśnie wysyłam innym sygnał "daję się lubić, jestem tego warta". Mimo wszystko okazuję tylko pozytywne emocje, nigdy nie smęcę przy innych.

Co do tego:

I wszyscy pytali, jak mi poszło i odpisywałam zgodnie z prawdą, że się nie udało. Większość osób urwała po tym ze mną kontakt kompletnie. Cześć z tej większości napisała mi jeszcze albo przy innej przypadkowej okazji powiedziała wprost, że jestem za głupia, skoro nie dostałam się na studia i nie będą poświęcać mi czasu - to było bardzo dobijające.

- sytuacja naprawdę tak wyglądała. Nawet nie miałam jak przekazać tym ludziom negatywnego sygnału. Po prostu napisałam im w odpowiedzi, że nie wyszło, spróbuję ponownie w tym roku i dostawałam w zamian ciszę i pustkę albo tekst, że jestem za głupia (jakby się wszyscy zmówili, o ironio).

 

Co do przytoczonego przez Ciebie cytatu i pytań, rozmawiałam z rodzicami i twierdzą, że ich nie zawiodę, tylko że najwyraźniej nie to mi jest pisane... przynajmniej tak twierdzi mama. Tata powtarza, że na pewno dobrze mi poszło, w ogóle nie przyjmuje do wiadomości mojego odczucia a propos tego drugiego podejścia do matury z chemii. Mówiłam mu, że szukam innego kierunku, a on ucinał temat. Poza tym nie zapomnę tego czegoś, co zobaczyłam w jego oczach, gdy powiedziałam mu po raz pierwszy, że ta matura mi nie poszła. Dosłownie widziałam, jak w jego oczach gasła jakaś mocna i jasna iskra i niemal słyszałam, jakby powiedział to na głos, że go zawiodłam, bo on nauczył się do swoich egzaminów te xx lat temu w dosłownie 3 miesiące, a ja nie mogę w 2 lata...

 

Poza tym wiesz, ja już rok czekałam i rodzinka ma mnie dość w domu. Więc nie bardzo mogę czekać kolejny rok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to masz powód swoich problemów.

Moim zdaniem postawa Twojego ojca jest co najmniej świństwem wobec Ciebie.

Miał kupę szczęścia. W tamtym czasie rozwiązywało się testy.

Znam tzw. brakujące ogniwa w teorii darwina, które się podostawały i obecnie leczą

a znam bardzo mądrych ludzi, którzy zdawali po kilka razy.

Porównywanie i wrzucanie Ci przez ojca na plecy swoich ambicji jest tym samym co robią Twoi znajomi mówiąc że jesteś głupia.

Twoja matka ma najwłaściwsze podejście.

Poczytaj sobie książki Alice Miller. znajdziesz w info w necie.

Może wtedy zobaczysz czyją jesteś ofiarą i kto jest Twoim katem. No i zmienisz stosunek do siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

biorę nexpram już około roku, nie widzę zmian ... czy ktoś ma tak?

Witaj! :D

 

Nie myślałaś o tym, że Twoja trudność, problemy mogą być natury psychologicznej i należałoby rozpocząć psychoterapię?

Nie ma leku, który zwalczy Twoje trudności. To Ty pod wpływem terapii musisz przezwyciężyć i dać radę swoim lękom i trudnościom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim,

jestem nowy na forum. Pierwsze epizody depresyjne miałem w wieku 18-19 lat, silnie wiązały się z utratą wagi i znaczną poprawą samopoczucia (to na wiosnę), natomiast w zimę zaczynałem się objadać i waga wracała jak bumerang, czasami z nawiązką. Na pierwszym roku studiów pierwszy semestr był ok, natomiast na wiosnę nie byłem w stanie zrzucić wagi, która powstała w wyniku zimowego objadania się. Pamiętam, że każdy dzień był wegetacją, chciałem, żeby skończył się jak najszybciej, nie potrafiłem się skupić, koledzy śmiali się ze mnie z tego, że przybrałem na wadze. Od września 2010 biorę Seronil, później - z powodu bezsenności i ogólnego niepokoju - lekarz przepisał mi Lexotan. Lexotan odstawiłem po ok. 1,5 roku stosowania, próbowałem też odstawić Seronil. Nie brałem go przez miesiąc, jednak potem do niego wróciłem. We wrześniu będzie już 3 lata odkąd go biorę.

Z powodu problemów, które się we mnie nagromadziły od ponad miesiąca uczęszczam na terapię psychodynamiczną. Powstaje teraz jedno pytanie - lekarz zalecił mi, abym zmniejszył dawkę Seronilu o połowę (z 20 mg rano do 10 mg rano). Wcześniej brałem go w dawkach 2 x 10 mg, rano i wieczorem. Miałem problemy ze snem, ale wydaje mi się, że czułem się lepiej. Teraz jeżeli biorę 10 mg rano, to znowu łapią mnie epizody depresyjne, więc zdecydowałem się wrócić do dawki 20 mg. Jeżeli jednak biorę go rano, to ciężko jest mi się zebrać z łóżka (zazwyczaj dopiero ok. 11-12 dochodzę do pełni sił) i już od ok. 20 staję się bardzo senny i zmęczony. Zacząłem także brać melatoninę 3 mg na sen (zażywam ją zazwyczaj ok. 23-24, zasypiam ok. północy) i nie wiem, czy to ona nie jest powodem, dlaczego nie umiem się rano wybudzić. Macie może jakiś sposób na to?

Czy może lepiej byłoby faktycznie rozbić ten Seronil na dwie dawki po 10 mg, i drugą zażywać np. ok. 20? Prosę o pomoc. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

TAO, w tym momencie czuję się urażona. Tata znajduje się w czołówce najlepszych lekarzy w Polsce i wpiera mnie cały czas we wszystkim, co robię. Nie dziwię się, że jest rozczarowany, ale jest mi przykro, że go zawiodłam. Widzę jednak, że chyba nie za bardzo umiesz zrozumieć moją sytuację, a ja nie umiem jej lepiej wytłumaczyć, więc skończmy na tym rozmowę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tayla, strasznie dużo spadło na Ciebie, niedostanie się na studia, choroby w rodzinie, etc.... Nie rozumiem, co to za znajomi, skoro zerwali z Tobą kontakt tylko dlatego, że nie dostałaś się na studia, i to nie na byle jakie, bo na medycynę. Ludzie latami próbują, a już na pewno pani w okienku i ludziom w kolejce nic do czyichś studiów. Poza pójściem do psychologa niewiele mogę doradzić. Jak nie prywatnie z braku funduszy, to państwowo, trochę poczekasz ale lepiej czekać na coś, niż bezczynnie popadać w marazm, przynajmniej moim zdaniem.

 

janis joplin, rozmawiałaś z kimś o swoich problemach? Z kimś z rodziny, przyjacielem? Może warto wybrać się do psychologa? Ech, od razu tak wszystkim polecam psychologa/psychiatrę, ale chyba najlepiej się skonsultować ze specjalistą, kiedy nie radzimy sobie sami. (Inna sprawa, że ciężko trafić na dobrego specjalistę, albo ja nie miałam szczęścia).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rabbithearted raczej nie należę do osób wylewnych, częściej to ja wysłuchuję innych i im radzę. :) Jeżeli chodzi o problemy z samoocenę to można powiedzieć, że próbowałam to w jakiś sposób sygnalizować w domu, ale nigdy nic konkretnego z tego nie wyszło, poza tym, że wymyślam i co ja chcę od siebie. Więc raczej zawsze radziłam sobie sama ze swoimi emocjami. Z przyjaciółmi to bardziej tak ogólnie, nie zagłębiałam się w te tematy, aż tak bardzo. Z jednej strony chciałabym pójść do psychologa, z drugiej moje problemy wydają mi się błahe. Nie miałam trudnego dzieciństwa, ani jakiś traumatycznych przeżyć.

Od ostatniego wpisu tutaj próbowałam się ogarnąć, nawet dobrze mi szło, postawiłam sobie jakieś cele/marzenia. A dzisiaj zaliczyłam taki dół, że szkoda gadać, brakuje mi wsparcia od bliskiej osoby. Jestem teraz w trudnej sytuacji, bo jestem w miejscu, w którym nie chcę być i chciałam to zmienić, ale bez wsparcia jest ciężko. Całą swoja energię włożyłam w nadzieję na to, że niedługo wszystko się zmieni i dzisiaj trach, i znów jestem na dnie.

:( Nie wiem jak mogę uwierzyć w to, że na coś zasługuję, że nie jestem złą osobą, że mogę spełniać marzenia.

Ale właśnie najbardziej chyba mnie bolą te upadki, te wahania nastrojów, jestem bardzo tym zmęczona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

janis joplin,myślę, że żadne Twoje problemy nie są błahe jeśli uniemożliwiają Ci normalne funkcjonowanie. Jeśli masz problem z niską samooceną, to może czymś jest to spowodowane. Niekoniecznie czymś bardzo traumatycznym. Być może psycholog nakieruje Cię na przyczynę.

Ja bardzo długo zwlekałam z pójściem do psychologa i niestety problemy wcale nie znikały, bo przyczyna nie znikała. Nadal nie zniknęła.

 

Nie jesteś złą osoba. Wierzę, że nie ma ludzi złych, tylko są ludzie zagubieni :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie jest tak, że nie zasługujesz na szczęście. Ty po prostu wierzysz, że nie zasługujesz, ale możesz to zmienić i uwierzyć, że zasługujesz na szczęście i na wszystko co najlepsze :smile:

 

Tylko jak to zmienić ? Wiele, wiele razy próbowałam i nigdy nic dobrego z tego nie wyszło, bo potem czułam się jeszcze gorzej. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy jest inny, dlatego zmiana takich przekonań wymaga indywidualnej pracy oraz przede wszystkim motywacji. Jeśli chodzi o metody to według mnie nie ma jednej uniwersalnej, każdy musi znaleźć coś co do niego trafi - dlatego ludzie chodzą na różne terapie i szukają pomocy w różnych miejscach, aż w końcu pojawia się przełom.

 

Poniosłem niezliczone ilości porażek zanim udało mi się to zmienić, ale bez względu na to jak złe lub dobre były te metody, przez cały czas pragnąłem dać sobie szanse na normalne i szczęśliwe życie. Gdy czułem że nadal nie jest tak jak chcę to nie poddawałem się, tylko szedłem dalej i chyba w ten sposób można do tego dojść :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdecydowanie zgadzam się z Merridell.

Nie poddawaj się janis joplin, każdy zasługuje na to by być szczęśliwym. Oczywiście nie cały czas, bo wtedy człowiek nie potrafiłby docenić tych szczęśliwych chwil.

Trzymam kciuki, żebyś się przełamała z wizytą u psychologa i udało CI się zmienić swoje złe samopoczucie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedzcie mi jak sobie radzić z takim uczuciem kiedy nie można się do niczego zabrać?

Nie, że brakuje siły, nawet nie brakuje chęci, ale jakoś się TEGO nie czuje, może wiecie o czym mówie.

Nic mnie nie zaspokaja, siedze na internecie bo to najmniej wyczerpujące i w jakis sposób przutłumia cierpienie. Ale nie przynosi mi to przyjemności

Nie chce tego robic, ale jak robie inne rzeczy jest gorzej - granie na gitarze brzmi sucho, czytanie książek szybko przeradza się w leżenie i gonitwe myśli, wychodzenie na powietrze też szybko przeistacza sie w bitwę w mojej głowie.

 

Jak sobie z tym radzić?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie

ja też nie wiem jak mam sobie sama poradzić z depresją

nic mnie nie cieszy nawet jak się zdarzy coś dobrego to niby się cieszę ale w głębi serca mam cały czas jakiś smutek i ból bardzo to utrudnia życie :(

ale najgorsze jest to że mam bardzo niską samoocenę , czuję się gorsza od innych (nawet brzydsza), beznadziejna po prostu nie wiem jak się pozbyć tych odczuć :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień dobryPiszę do Państwa bo nie daję sobie rady. Chodzi o mojego

męża. Jesteśmy razem od 7 lat. Miałam 17 lat gdy się poznaliśmy. On

miał wtedy 23 lata. Bardzo go pokochalam i byłam taka ślepa. On

choruje na schizofrenię paranoidalną i często miewa problemy

depresyjne i załamania. Nie chciałam go zostawiać bo było mi go

szkoda, kochałam go na dobre i na złe i nie potrafiłam go zostawić w

biedzie. Zawsze jego złe zachowanie (wyzywał mnie wielokrotnie przed

ślubem nawet od k**wy, debila, zrytego łba). On nieraz chciał

skończyć nasz związek ale to ja go zawsze błagałam żeby mnie nie

zostawiał i teraz tego żałuję. Teraz kiedy jesteśmy rok po ślubie i

mamy dziecko ja chcę odejść. To jest patologiczna sytuacja bo ja nie

potrafię się na niego gniewać. On obraża się czasem za byle co

wszystko musi być tak jak on chce ja nie mam nic do powiedzenia bo

jestem tym zrytym dalnem. Jeśli chcę mu się przeciwstawić klnie wpada

w furi

ostatnio nawet zaczął mi grozić że mnie uderzy. Ja mam tego dość i

w takich sytuacjach staje on sie dla mnie obcy obojętny i nie chcę go

znać. Ale kiedy tylko mu przejdzie i zaczyna się do mnie przymilać (bo

on nigdy nie przeprasza) nie umiem się na niego gniewać i staję się

pokorną, kochającą żoną. Ja nie mam prawa czuć się zmęczona, on w

domu nie zrobi nic. Wczoraj na godzinę zostawiłam go z synkiem który

ma 11 miesięcy to zrobił mi awanturę że on nawet nie mógł zjeść

obiadu bo ja sobie poszłam. A ja poszłam w sprawie pracy bo będę

dorabiać w weekendy jako niania do dziecka. Proszę mi pomóc. Jak mogę

zrobić żeby było dobrze i dla mnie i dla niego a przede wszystkim dla

naszego dziecka. Ja przez to wszystko nawet nie mam chęci zajmować się

synkiem. wpadłam w totalną depresję i cieszę się gdy przychodzi

wieczór i kładę się do łózka. mogę zasnąć i nie muszę wtedy

nadskakiwać aby synkowi i mężowi było dobrze.

nie chcę być wyrodną matką chcę mieć chęć do zabawy z moim

dzieckiem kocham go ale nie daję rady.błagam o pomocserdecznie

dziękuję

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kompletnie nie wiem, jak powiedzieć mamie, że muszę iść do psychologa... Boję się, że to zbagatelizuje, albo powie, że przesadzam, lub sobie wymyślam... Mógłby mi ktoś trochę podpowiedzieć, jak chociaż zacząć rozmowę o tym? Byłabym bardzo wdzięczna...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×