Skocz do zawartości
Nerwica.com

WENLAFAKSYNA (Alventa, Exyven, Efectin ER, Efevelon SR, Faxigen XL, Faxolet ER, Lafactin, Oriven, Prefaxine, Symfaxin ER, Velaxin ER, Venlafaxine Aurovitas/ Bluefish XL, Venlectine)


Miss Worldwide

Rekomendowane odpowiedzi

Jak się nie boisz tycia to możesz jeszcze spróbować dołożyć do wenli mirtazapine na noc. Oba leki wzmacniają swoje działanie.

 

Tylko, że mirtazapina w większości przypadków powoduje tycie. Wenlafaksyna sama w sobie raczej rzadko powoduje ten efekt.

 

-- 25 kwi 2018, 10:53 --

 

To samo miałem zaproponować w następnej kolejności. Może faktycznie duloksetyna?

 

Jak najbardziej powinieneś spróbować z duloksetyną. Ewentualnie dać szansę sertralinie w przyzwoitej dawce (przynajmniej 150 mg)

 

-- 25 kwi 2018, 10:57 --

 

Jak się nie boisz tycia to możesz jeszcze spróbować dołożyć do wenli mirtazapine na noc. Oba leki wzmacniają swoje działanie.

 

Tylko, że mirtazapina w większości przypadków powoduje tycie. Wenlafaksyna sama w sobie raczej rzadko powoduje ten efekt.

 

-- 25 kwi 2018, 10:53 --

 

To samo miałem zaproponować w następnej kolejności. Może faktycznie duloksetyna?

 

Jak najbardziej powinieneś spróbować z duloksetyną. Ewentualnie dać szansę sertralinie w przyzwoitej dawce (przynajmniej 150 mg)

 

 

Cofam poniższą odpowiedź. nie zauważyłem "nie" przed "tycia" ;):

 

Jak się nie boisz tycia to możesz jeszcze spróbować dołożyć do wenli mirtazapine na noc. Oba leki wzmacniają swoje działanie.

 

Tylko, że mirtazapina w większości przypadków powoduje tycie. Wenlafaksyna sama w sobie raczej rzadko powoduje ten efekt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też kiedyś pamiętnych czasów odczuwałem dobre działanie leków z grupy SSRI , fluoksetyna,paroksetyna i śmiem twierdzić ,że jak mózg jest nieoswojony z tymi lekami to one w pierwszych dniach/tygodniach mogą powodować hipomanie , potem poprawiają nastrój z lekką stymulacją 2-8 tyg ,a na końcu działają stabilizująco na nastrój czy tam sedatywnie i powodują zobojętnienie emocjonalne ,

 

-- 25 kwi 2018, 14:08 --

 

za moim pierwszym podejściem do fluoksetyne,a po paru latach przerwy do paroksetyny miałem ewidentną manie przez parę miesięcy stosowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

picziklaki, U mnie przez pierwszych 6 miesięcy brania wenlafaksyny nie działo się absolutnie nic. Nagle po 6 miesiącach - wystrzał z dnia na dzień. Zero depresji, fobii społecznej i nerwicy. Energia i chęć do działania. Ciągłe podnoszenie sobie poprzeczki i ogromna radość i satysfakcja ze zdobywanych osiągnięć. Często robiłem coś szybciej zanim zdążyłem się jeszcze dobrze nad tym zastanowić. Czułem ciągłą potrzebę przebywania wśród ludzi. Miałem ochotę nadrabiania straconego przez nerwicę i depresję czasu. Odczuwałem coś na kształt stymulacji organizmu. Idąc miałem wrażenie, że płynę. Każde wyzwanie stało się niezwykle łatwe do osiągnięcia. Aż miałem wrażenie, że życie jest pestką i zdałem sobie sprawę, że wcześniej przez lata żyłem w jakimś matrixie, tak jakbym miał w sobie dużo blokad, które hamowały mój rozwój i przysłaniały prawdziwą osobowość.

Kiedy już wenlafaksyna u Was zaskoczy, być może poczujecie to samo. Na podstawie opisów myślę, że tracershy miał podobnie. To COŚ trzeba po prostu przeżyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

picziklaki, U mnie przez pierwszych 6 miesięcy brania wenlafaksyny nie działo się absolutnie nic. Nagle po 6 miesiącach - wystrzał z dnia na dzień. Zero depresji, fobii społecznej i nerwicy. Energia i chęć do działania. Ciągłe podnoszenie sobie poprzeczki i ogromna radość i satysfakcja ze zdobywanych osiągnięć. Często robiłem coś szybciej zanim zdążyłem się jeszcze dobrze nad tym zastanowić. Czułem ciągłą potrzebę przebywania wśród ludzi. Miałem ochotę nadrabiania straconego przez nerwicę i depresję czasu. Odczuwałem coś na kształt stymulacji organizmu. Idąc miałem wrażenie, że płynę. Każde wyzwanie stało się niezwykle łatwe do osiągnięcia. Aż miałem wrażenie, że życie jest pestką i zdałem sobie sprawę, że wcześniej przez lata żyłem w jakimś matrixie, tak jakbym miał w sobie dużo blokad, które hamowały mój rozwój i przysłaniały prawdziwą osobowość.

Kiedy już wenlafaksyna u Was zaskoczy, być może poczujecie to samo. Na podstawie opisów myślę, że tracershy miał podobnie. To COŚ trzeba po prostu przeżyć.

 

O tak miałem tak samo na wenli, w zasadzie przez cały długi okres jej brania. Czerpałem z życia pełnymi garściami.

Teraz mam jakiś chwilowy dołek, od 5 dni jakoś marnie śpię i nie wiem o co chodzi. Wczoraj wziąłem tabsy, położyłem się o 23 i nie mogłem zasnąć, niby coś drzemał en ale z taką pełną świadomością. O 2 w nocy wstałem, serce waliło jak szalone, byłem zmęczony. Mam sporo estazolamu bo mój ojciec brał to kiedyś i zostało mu kilka opakowań. Wziąłem tabsa i zasnąłem prawie od razu. W końcu się wyspałem. Dzisiaj chyba też wezmę bo jutro mam na rano do pracy, a pracuję po 12 godzin. Nie wiem co się tak nagle stało, niemożliwe żeby z dnia na dzień miansa i trazodon nagle przestały działać. Albo to przez to że pełnia się zbliża, pojęcia nie mam co jest.

 

-- 25 kwi 2018, 19:10 --

 

A zaczynam już myśleć co będzie jak znowu się nie wyśpię :(

I oczywiście przez to od razu nastrój siada.

 

-- 25 kwi 2018, 19:14 --

 

Prawda jest taka że po odstawieniu wenlafaksyny walczę z tymi problemami ze snem, bardziej lub mniej. Czasami śpię zajebiście przez dłuższy okres, potem znowu łapie mniej jakaś bezsenność i nie są to pojedyńcze wyskoki, tylko od razu z tydzień nie mogę spać, potem z tydzień znowu śpię dobrze i tak w kółko.

 

-- 25 kwi 2018, 19:16 --

 

Najgorsze że po takim bezsennym maratonie siada u mnie wszystko od razu, humor, dobry nastrój, energia, lęki jakieś się pojawiają i pluję jadem na wszystkich w koło

 

-- 25 kwi 2018, 19:21 --

 

A jeśli chodzi o trazodon to wydaje mi się że tolerka chyba szybko na to rośnie, bo biorę to raptem 2,5 miesiąca a z nóg mnie już nie zwala.

Jestem dość cierpliwy, więc poczekam chwilę, może to rzeczywiście te fajki, może pogoda (co miesiąc w okresie jak jest pełnia żadne tabsy mnie nie usypiają). Jak przez kolejny tydzień też będzie tak słabo zacznę się zastanawiać co robić dalej.

 

-- 25 kwi 2018, 19:55 --

 

A z tym uczuciem mocy na wenli to tak naprawdę ciężko to dokładnie opisać, trzeba to po prostu poczuć jak mówi picziklaki. Oczywiście zdaję sobie sprawę że jak kiedyś będzie ze mną źle i wrócę do tego samego leku to wcale już nie musi być tak super jak za pierwszym razem. To był mój pierwszy antydepresant i od razu trafiony. Jedyne co może dziwić to to że on w zasadzie działał tak samo dobrze przez kilka lat. Możliwe że jakby był to już któryś z kolei mój lek to działanie mogłoby nie być wcale takie spektakularne. Nie wiem czy jest to kwestia tego że jak się nie brało nigdy psychotropów to jak się trafi TEN lek za pierwszym razem to działa na ciebie jak bajka. A jak się zmienia potem te leki to już tak fajnie nie jest. Ja nie skakałem też po dawkach tylko cały czas brałem tą samą, bez względu na to czy mi się zdarzały gorsze momenty. Ale myślę że to jest chyba chodzi o to że byłem cierpliwy bo wenla u mnie dość długo się wkręcała i jak się wkręciła to już się nie wykręciła do końca.

 

-- 25 kwi 2018, 20:08 --

 

Tylko po jej odstawieniu jakieś procesy w organizmie mi zaburzyła i to mocno. Niby już ze wszystkim się uporałem, czuję się dobrze, ale sen do końca się jeszcze nie uregulował.

 

Z drugiej strony zastanawiam się czy ja nie mam jakiegoś zaburzenia dwubiegunowego. Mam jakieś jakby napady manii, trwa to nawet długo miesiąc, dwa. Jestem szczęśliwy ale to takie uczucie aż przesadne bo wszystko mnie uszczęśliwia jak niemowlaka. Słucham muzyki jestem mega szczęśliwy, czytam fajna książkę, mogę "skakać" ze szczęścia do sufitu itd. Odczuwam takie niepochamowane uczucie że jest mi super dobrze. Po czym przychodzi okres taki powiedziałbym dołujący, kiedy jakoś już nie skaczę z entuzjazmu i tak na zmianę. Choć te gorsze okresy trwają krócej. Na wenli też tak w sumie było tylko bardziej zrównoważone. A może sobie to wkręcam. Ale nawet w moich ostatnich wpisach tutaj był przecież taki hurra optymizm, jakby tylko mógł to by mnie podciągnął po same chmury.

 

-- 25 kwi 2018, 20:19 --

 

Ale z drugiej strony zawsze byłem bardziej optymistą. No chyba że było za miło to wtedy trzeba było bardziej pesymistyczne punkt widzenia wyłożyć. Taki bunt przeciwko skrajnościom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

seneri, Może to głupie, ale przy pierwszym powrocie do wenli dałem jej aż rok czasu na zadziałanie. Bez efektu. Przy drugim powrocie do wenli dałem jej chyba 9 miesięcy. Tak samo bez efektu. Tak więc sam widzisz jak bardzo brakuje mi działania wenlafaksyny, jak bardzo za nim tęsknię skoro czekałem aż tyle czasu. Ta tęsknota już chyba nigdy mi nie minie. Jednak tym razem mam większe zmartwienia na głowie niż leczenie psychiatryczne dlatego nie wracam do niego.

tracershy, Mieliśmy szczęście, że wenla była naszym pierwszym lekiem antydepresyjnym. U mnie po nagłym odstawieniu wenlafaksyny te 7 lat temu wszystko się zepsuło. Miałem wrażenie jakby poprzestawiało mi się coś w głowie. Pojawiły się też wtedy takie lęki i depresja, jakich nie miałem nigdy w życiu. I też - tak jak u Ciebie teraz - pojawiło się wtedy uczucie mocno walącego serca wraz z atakami paniki. Jakby miało wyskoczyć z klatki piersiowej. I wraz z upływem czasu wcale to nie przechodziło. Szkoda, że odstawiłeś wenlę. Obawiam się, że gdy będziesz chciał do niej wrócić, może być tak jak u mnie, że ona już nie zadziała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na razie nie planuję, nie lęki i stany depresyjne są moim problemem a sen a właściwie to że odkąd odstawiłem wenlę a potem miansę nie mogę go na nowo uregulować, mimo powrotu do miansy po kilku miesiącach. Mój ogólny stan jest dobry i nie czuję potrzeby powrotu do antydepresantu. Ale w razie większego kryzysu jakby co to efectin w szufladzie leży :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tracershy mam identyko z tym snem. Jak się nie wyśpię to cały dzień zje.any. Jak się wyśpię to bajka. U mnie najgorsze są wczesne wybudzanie i tak leżę i nie mogę już zasnąć. Teraz bardzo rzadko ale biorę wysoką dawkę mirty na sen. Dlatego bardzo się boję ją odstawić choć planuję zrobić to niedługo bo jestem już konkretnie pulchny mimo ćwiczeń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

picziklaki, U mnie przez pierwszych 6 miesięcy brania wenlafaksyny nie działo się absolutnie nic. Nagle po 6 miesiącach - wystrzał z dnia na dzień. Zero depresji, fobii społecznej i nerwicy. Energia i chęć do działania. Ciągłe podnoszenie sobie poprzeczki i ogromna radość i satysfakcja ze zdobywanych osiągnięć. Często robiłem coś szybciej zanim zdążyłem się jeszcze dobrze nad tym zastanowić. Czułem ciągłą potrzebę przebywania wśród ludzi. Miałem ochotę nadrabiania straconego przez nerwicę i depresję czasu. Odczuwałem coś na kształt stymulacji organizmu. Idąc miałem wrażenie, że płynę. Każde wyzwanie stało się niezwykle łatwe do osiągnięcia. Aż miałem wrażenie, że życie jest pestką i zdałem sobie sprawę, że wcześniej przez lata żyłem w jakimś matrixie, tak jakbym miał w sobie dużo blokad, które hamowały mój rozwój i przysłaniały prawdziwą osobowość.

Kiedy już wenlafaksyna u Was zaskoczy, być może poczujecie to samo. Na podstawie opisów myślę, że tracershy miał podobnie. To COŚ trzeba po prostu przeżyć.

 

 

Też to przeżyłem i to nie raz i łezka się w oku kręci jak wrócę do wspomnień , teraz żeby osiągnąć coś podobnego to jedynie doraźnie jak zarzucę 100 mg baklofenu + 600 mg pregabaliny + benzodiazepiny to mam taki stan resztę dnia ale wiadomo ,że to już ćpanie... a nie leczenie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tracershy mam identyko z tym snem. Jak się nie wyśpię to cały dzień zje.any. Jak się wyśpię to bajka. U mnie najgorsze są wczesne wybudzanie i tak leżę i nie mogę już zasnąć. Teraz bardzo rzadko ale biorę wysoką dawkę mirty na sen. Dlatego bardzo się boję ją odstawić choć planuję zrobić to niedługo bo jestem już konkretnie pulchny mimo ćwiczeń.

 

No i ja tak mam, że w sumie szybko zasypiam, niemal od razu jak się położę, ale jak się wybudzę w nocy to często nie mogę z powrotem zasnąć albo do rana trwam w takim półśnie. Ta mirta aż tak działa spulchniająco? Może spróbuj mianseryny, choć na dobrą sprawę to niemal identyczne leki. Mirtę kiedyś próbowałem ale dla mnie miansa jest mocniejsza, jakoś średnio mirta u mnie działała. Jeśli chodzi o miansę to może faktycznie delikatnie można po niej przytyć, choć ja wielkich tendencji do tycia nie mam. Nie ćwiczę i raczej nie tyję. Jedynie co mi faktycznie przeszkadza to że miansa chyba zwalnia metabolizm,bo często mam zaparcia. Ale wspomagam się preparatami typu Colon C i pomagają w tym. Nie mam problemów w toalecie.

 

-- 26 kwi 2018, 07:42 --

 

picziklaki, U mnie przez pierwszych 6 miesięcy brania wenlafaksyny nie działo się absolutnie nic. Nagle po 6 miesiącach - wystrzał z dnia na dzień. Zero depresji, fobii społecznej i nerwicy. Energia i chęć do działania. Ciągłe podnoszenie sobie poprzeczki i ogromna radość i satysfakcja ze zdobywanych osiągnięć. Często robiłem coś szybciej zanim zdążyłem się jeszcze dobrze nad tym zastanowić. Czułem ciągłą potrzebę przebywania wśród ludzi. Miałem ochotę nadrabiania straconego przez nerwicę i depresję czasu. Odczuwałem coś na kształt stymulacji organizmu. Idąc miałem wrażenie, że płynę. Każde wyzwanie stało się niezwykle łatwe do osiągnięcia. Aż miałem wrażenie, że życie jest pestką i zdałem sobie sprawę, że wcześniej przez lata żyłem w jakimś matrixie, tak jakbym miał w sobie dużo blokad, które hamowały mój rozwój i przysłaniały prawdziwą osobowość.

Kiedy już wenlafaksyna u Was zaskoczy, być może poczujecie to samo. Na podstawie opisów myślę, że tracershy miał podobnie. To COŚ trzeba po prostu przeżyć.

 

 

Też to przeżyłem i to nie raz i łezka się w oku kręci jak wrócę do wspomnień , teraz żeby osiągnąć coś podobnego to jedynie doraźnie jak zarzucę 100 mg baklofenu + 600 mg pregabaliny + benzodiazepiny to mam taki stan resztę dnia ale wiadomo ,że to już ćpanie... a nie leczenie...

 

A może te moje dobre nastroje są spowodowane baklofenem? Biorę to od kilku lat 3x25mg. Głównie na fizyczne dolegliwości, choć na nie działa średnio. Ale na psychikę już chyba lepiej. Choć nie sądzę by po kilku latach baklofen jakoś znacząco wpływał jeszcze na psychikę. Zresztą biorę różnie, raz 50mg raz 75mg i nie czuję wielkiej różnicy.

 

-- 26 kwi 2018, 07:47 --

 

Jedynie jak zapomnę o dawce przez cały dzień to wtedy jest słabo, ale to już po prostu uzależnienie, bo nie ma co tu dyskutować, wjebałem się z tym lekiem po uszy. Czytałem że podobno u niepełnosprawnych którzy przestają go brać po kilku latach, zmniejsza się znacznie problem napiętych mięśni. Więc chyba po jakimś czasie zamiast pomagać na mięśnie zaczyna szkodzić. Latem jak kupię aparat do elektrostymulacji zamierzam stopniowo odstawić to gówno.

 

-- 26 kwi 2018, 07:54 --

 

Nie mogę jedynie przyjmować jednorazowych dawek większych niż 25mg bo czuję się wtedy źle. Głowa mnie boli i mam wrażenie że wybuchnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na mnie trazodon zadziałał nasennie dopiero na 150mg, ale szczerze? W pojedynkę bez miansy to słabeusz. Ale może akurat u ciebie zadziała. W wątku o trazodonie widziałem że niewielki % osób jest z niego zadowolonych.

 

-- 26 kwi 2018, 08:04 --

 

Miansa na sen lepsza też mirta. Przy mirtcie musiałem brać dwa razy wyższą dawkę by uzyskać taki efekt jak przy małej dawce miansy. No i na pewno nie tyję się po miansie tak mocno jak po mirtcie. Albo to ja jestem wyjątkiem, że nie mam zbytnich tendencji do tycia.

 

-- 26 kwi 2018, 08:06 --

 

Ale nie mam tak płaskiego brzucha jak dawniej :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

picziklaki, U mnie przez pierwszych 6 miesięcy brania wenlafaksyny nie działo się absolutnie nic. Nagle po 6 miesiącach - wystrzał z dnia na dzień. Zero depresji, fobii społecznej i nerwicy. Energia i chęć do działania. Ciągłe podnoszenie sobie poprzeczki i ogromna radość i satysfakcja ze zdobywanych osiągnięć. Często robiłem coś szybciej zanim zdążyłem się jeszcze dobrze nad tym zastanowić. Czułem ciągłą potrzebę przebywania wśród ludzi. Miałem ochotę nadrabiania straconego przez nerwicę i depresję czasu. Odczuwałem coś na kształt stymulacji organizmu. Idąc miałem wrażenie, że płynę. Każde wyzwanie stało się niezwykle łatwe do osiągnięcia. Aż miałem wrażenie, że życie jest pestką i zdałem sobie sprawę, że wcześniej przez lata żyłem w jakimś matrixie, tak jakbym miał w sobie dużo blokad, które hamowały mój rozwój i przysłaniały prawdziwą osobowość.

Kiedy już wenlafaksyna u Was zaskoczy, być może poczujecie to samo. Na podstawie opisów myślę, że tracershy miał podobnie. To COŚ trzeba po prostu przeżyć.

 

O tak miałem tak samo na wenli, w zasadzie przez cały długi okres jej brania. Czerpałem z życia pełnymi garściami.

Teraz mam jakiś chwilowy dołek, od 5 dni jakoś marnie śpię i nie wiem o co chodzi. Wczoraj wziąłem tabsy, położyłem się o 23 i nie mogłem zasnąć, niby coś drzemał en ale z taką pełną świadomością. O 2 w nocy wstałem, serce waliło jak szalone, byłem zmęczony. Mam sporo estazolamu bo mój ojciec brał to kiedyś i zostało mu kilka opakowań. Wziąłem tabsa i zasnąłem prawie od razu. W końcu się wyspałem. Dzisiaj chyba też wezmę bo jutro mam na rano do pracy, a pracuję po 12 godzin. Nie wiem co się tak nagle stało, niemożliwe żeby z dnia na dzień miansa i trazodon nagle przestały działać. Albo to przez to że pełnia się zbliża, pojęcia nie mam co jest.

 

-- 25 kwi 2018, 19:10 --

 

A zaczynam już myśleć co będzie jak znowu się nie wyśpię :(

I oczywiście przez to od razu nastrój siada.

 

-- 25 kwi 2018, 19:14 --

 

Prawda jest taka że po odstawieniu wenlafaksyny walczę z tymi problemami ze snem, bardziej lub mniej. Czasami śpię zajebiście przez dłuższy okres, potem znowu łapie mniej jakaś bezsenność i nie są to pojedyńcze wyskoki, tylko od razu z tydzień nie mogę spać, potem z tydzień znowu śpię dobrze i tak w kółko.

 

-- 25 kwi 2018, 19:16 --

 

Najgorsze że po takim bezsennym maratonie siada u mnie wszystko od razu, humor, dobry nastrój, energia, lęki jakieś się pojawiają i pluję jadem na wszystkich w koło

 

-- 25 kwi 2018, 19:21 --

 

A jeśli chodzi o trazodon to wydaje mi się że tolerka chyba szybko na to rośnie, bo biorę to raptem 2,5 miesiąca a z nóg mnie już nie zwala.

Jestem dość cierpliwy, więc poczekam chwilę, może to rzeczywiście te fajki, może pogoda (co miesiąc w okresie jak jest pełnia żadne tabsy mnie nie usypiają). Jak przez kolejny tydzień też będzie tak słabo zacznę się zastanawiać co robić dalej.

 

-- 25 kwi 2018, 19:55 --

 

A z tym uczuciem mocy na wenli to tak naprawdę ciężko to dokładnie opisać, trzeba to po prostu poczuć jak mówi picziklaki. Oczywiście zdaję sobie sprawę że jak kiedyś będzie ze mną źle i wrócę do tego samego leku to wcale już nie musi być tak super jak za pierwszym razem. To był mój pierwszy antydepresant i od razu trafiony. Jedyne co może dziwić to to że on w zasadzie działał tak samo dobrze przez kilka lat. Możliwe że jakby był to już któryś z kolei mój lek to działanie mogłoby nie być wcale takie spektakularne. Nie wiem czy jest to kwestia tego że jak się nie brało nigdy psychotropów to jak się trafi TEN lek za pierwszym razem to działa na ciebie jak bajka. A jak się zmienia potem te leki to już tak fajnie nie jest. Ja nie skakałem też po dawkach tylko cały czas brałem tą samą, bez względu na to czy mi się zdarzały gorsze momenty. Ale myślę że to jest chyba chodzi o to że byłem cierpliwy bo wenla u mnie dość długo się wkręcała i jak się wkręciła to już się nie wykręciła do końca.

 

-- 25 kwi 2018, 20:08 --

 

Tylko po jej odstawieniu jakieś procesy w organizmie mi zaburzyła i to mocno. Niby już ze wszystkim się uporałem, czuję się dobrze, ale sen do końca się jeszcze nie uregulował.

 

Z drugiej strony zastanawiam się czy ja nie mam jakiegoś zaburzenia dwubiegunowego. Mam jakieś jakby napady manii, trwa to nawet długo miesiąc, dwa. Jestem szczęśliwy ale to takie uczucie aż przesadne bo wszystko mnie uszczęśliwia jak niemowlaka. Słucham muzyki jestem mega szczęśliwy, czytam fajna książkę, mogę "skakać" ze szczęścia do sufitu itd. Odczuwam takie niepochamowane uczucie że jest mi super dobrze. Po czym przychodzi okres taki powiedziałbym dołujący, kiedy jakoś już nie skaczę z entuzjazmu i tak na zmianę. Choć te gorsze okresy trwają krócej. Na wenli też tak w sumie było tylko bardziej zrównoważone. A może sobie to wkręcam. Ale nawet w moich ostatnich wpisach tutaj był przecież taki hurra optymizm, jakby tylko mógł to by mnie podciągnął po same chmury.

 

-- 25 kwi 2018, 20:19 --

 

Ale z drugiej strony zawsze byłem bardziej optymistą. No chyba że było za miło to wtedy trzeba było bardziej pesymistyczne punkt widzenia wyłożyć. Taki bunt przeciwko skrajnościom.

 

 

Zazdroszcze Ci że mogłeś tak żyć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szaraczek, zastanawia mnie w takim razie dlaczego ją odstawiłeś? przeszkadzały Ci 'uboki', wydawało Ci się że po prostu już nie potrzebujesz antydepresantów, czy lekarz uznał że to już za długo?

 

 

z innej beczki pytanie - czy ktoś z Was miał tak, że wenla za mocno podbijała niepokój i efekty adrenergiczne? osobiście mam problem z nerwowością/panowaniem nad stresem, w trudnych okresach czuje dosłownie fizyczny wpływ stresu (i adrenaliny) na organizm - napięcie mięśni, przyśpieszone bicie serca, krótki szybki oddech. dodatkowo to zaburza mi logiczne myślenie, mam paradoksalne reakcje, czasem nie trybię co ludzie do mnie mówią, jakby słyszę pojedyncze słowa ale nie składają mi się w żaden sens. to nie są ataki paniki, bo są słabsze, ale trwają znacznie dłużej.

teraz biorę tę wenlę i mam wrażenie że ona mnie podkręca pod tym kątem. wiem że na początku stosowania są różne jazdy, że trzeba to przeczekać i takie tam, ale może u niektórych ludzi to podbicie niezdrowe adrenergiczne zostaje na stałe? może to po prostu nie jest lek dla mnie? :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem ... na mnie też już antydepresanty nie działają tak jak kiedyś tylko eliminują z 60 % choroby, reszta 40 % to dalej objawy chorobowe które mam na co dzień .... i potrzebne są leki wspomagające dlatego biorę już 5-6 leków w ciągu doby,a nie 2-3 jak kiedyś na początku leczenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

picziklaki, Ten wątek jest tak aktywny dlatego bo wenlafaksyna jest prawdziwą perełką :smile:

gatt, Było właśnie tak jak piszesz. Odstawiłem bo kiedy lek zaczął już na mnie działać, pomyślałem sobie, że jestem już tak zdrowy i silny, że nie potrzebuję już więcej leczenia bo z wszystkim doskonale sobie radzę. Nie pojechałem na wizytę do swojego lekarza. To był mój pierwszy lek antydepresyjny i nawet nie przypuszczałem co mi się może stać po nagłym odstawieniu. Kierowało mną wspaniałe samopoczucie, nie pomyślałem, że moja decyzja o nagłym przerwaniu leczenia spowoduje tak katastrofalne dla mnie skutki. Żyłem chwilą i nie zastanawiałem się nad konsekwencjami. Wszystko było lekkie i przyjemne. No i po nagłym przerwaniu, po odstawieniu 150mg z dnia na dzień zaczęła się rzeź. Myślałem, że w miarę upływu czasu po odstawieniu zrobi się lepiej, ale tak nie było. Ciągły płacz bez powodu, lęk i ataki paniki, koszmary senne, drgawki całego ciała, objawy grypopodobne i dużo innych objawów. W miarę upływu czasu od odstawienia co prawda fizyczne objawy odstawienne ustępowały, ale psychiczne jazdy zostały. Pomieszało mi się coś w głowie, organizm a właściwie mózg zwariował. To była bardzo pochopna, nieprzemyślana decyzja, która spowodowała daleko idące konsekwencje. Wpadłem w jedną wielką depresję i nerwicę lękową. Cierpiałem tak bardzo długo. W zasadzie aż do dzisiaj tak naprawdę nie udało mi się z tego wygrzebać. Wracałem dwa razy do wenlafaksyny i nie przyniosło to już żadnego skutku. Pisałem już o tym wcześniej jakich leków jeszcze później próbowałem. Co prawda sertralina i paroksetyna jakoś tam działały, ale działały w ten sposób, że tylko zamulały, otępiały i zobojętniały. Tak więc koiły moją depresję i nerwicę w niewłaściwy sposób. Byłem jednak już tak zdesperowany swoim stanem, że nawet pocieszało mnie to zamulenie i otępienie bo nie cierpiałem aż tak bardzo jak wcześniej bez niczego. Brałem też później pregabalinę i ona nawet bardzo dobrze sprawdziła się na zespół lęku uogólnionego. Uwolniłem się od niego, ale lęki napadowe choć mniejsze, fobia społeczna i depresja trzymały nadal. Pregabalina powodowała u mnie jednak trochę skutków ubocznych. Dodam jeszcze, że na działanie wenlafaksyny podczas swojej pierwszej kuracji czekałem aż 6 miesięcy. Przez pierwszy miesiąc od rozpoczęcia leczenia brałem 75 mg a od drugiego miesiąca już przez cały czas 150 mg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szaraczek, zastanawia mnie w takim razie dlaczego ją odstawiłeś? przeszkadzały Ci 'uboki', wydawało Ci się że po prostu już nie potrzebujesz antydepresantów, czy lekarz uznał że to już za długo?

 

 

z innej beczki pytanie - czy ktoś z Was miał tak, że wenla za mocno podbijała niepokój i efekty adrenergiczne? osobiście mam problem z nerwowością/panowaniem nad stresem, w trudnych okresach czuje dosłownie fizyczny wpływ stresu (i adrenaliny) na organizm - napięcie mięśni, przyśpieszone bicie serca, krótki szybki oddech. dodatkowo to zaburza mi logiczne myślenie, mam paradoksalne reakcje, czasem nie trybię co ludzie do mnie mówią, jakby słyszę pojedyncze słowa ale nie składają mi się w żaden sens. to nie są ataki paniki, bo są słabsze, ale trwają znacznie dłużej.

teraz biorę tę wenlę i mam wrażenie że ona mnie podkręca pod tym kątem. wiem że na początku stosowania są różne jazdy, że trzeba to przeczekać i takie tam, ale może u niektórych ludzi to podbicie niezdrowe adrenergiczne zostaje na stałe? może to po prostu nie jest lek dla mnie? :/

 

Chyba wiem co masz na myśli, też miałem takie napady dziwne w chwilach stresu i nerwowości, tak jakbym na wenli silniej odczuwało się stres w trudnych sytuacjach, szybsze bicie serca, płytki oddech, uczucie jakby się chciało dać komuś w zęby, no i zaburzone myślenie, takie wyrywkowe, jakby się rozumiało tylko co któreś słowo. To nie był lęk tylko takie podbicie adrenaliny jakby. Po jakimś czasie mijało, ale ja pomimo takich akcji brałem wenlę dalej, uznając to za jedną z jej skutków ubocznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

picziklaki, Ten wątek jest tak aktywny dlatego bo wenlafaksyna jest prawdziwą perełką :smile:

 

To jest nie do końca prawda, ten wątek jest aktywny bo wenlafaksyna to leki II generacji ,które są z automatu przepisywane za pierwszą wizytą u lekarza psychiatry , od leków z grupy TLPD czyli dziadków w dzisiejszych czasach się odchodzi ze względu na ich toksyczność i powodowanie działań niepożądanych,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

picziklaki, Ten wątek jest tak aktywny dlatego bo wenlafaksyna jest prawdziwą perełką :smile:

 

To jest nie do końca prawda, ten wątek jest aktywny bo wenlafaksyna to leki II generacji ,które są z automatu przepisywane za pierwszą wizytą u lekarza psychiatry , od leków z grupy TLPD czyli dziadków w dzisiejszych czasach się odchodzi ze względu na ich toksyczność i powodowanie działań niepożądanych,

Tak właśnie. To kolejny z argumentów przemawiających za tym dlaczego ten wątek jest tak aktywny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

picziklaki, Ten wątek jest tak aktywny dlatego bo wenlafaksyna jest prawdziwą perełką :smile:

gatt, Było właśnie tak jak piszesz. Odstawiłem bo kiedy lek zaczął już na mnie działać, pomyślałem sobie, że jestem już tak zdrowy i silny, że nie potrzebuję już więcej leczenia bo z wszystkim doskonale sobie radzę. Nie pojechałem na wizytę do swojego lekarza. To był mój pierwszy lek antydepresyjny i nawet nie przypuszczałem co mi się może stać po nagłym odstawieniu. Kierowało mną wspaniałe samopoczucie, nie pomyślałem, że moja decyzja o nagłym przerwaniu leczenia spowoduje tak katastrofalne dla mnie skutki. Żyłem chwilą i nie zastanawiałem się nad konsekwencjami. Wszystko było lekkie i przyjemne. No i po nagłym przerwaniu, po odstawieniu 150mg z dnia na dzień zaczęła się rzeź. Myślałem, że w miarę upływu czasu po odstawieniu zrobi się lepiej, ale tak nie było. Ciągły płacz bez powodu, lęk i ataki paniki, koszmary senne, drgawki całego ciała, objawy grypopodobne i dużo innych objawów. W miarę upływu czasu od odstawienia co prawda fizyczne objawy odstawienne ustępowały, ale psychiczne jazdy zostały. Pomieszało mi się coś w głowie, organizm a właściwie mózg zwariował. To była bardzo pochopna, nieprzemyślana decyzja, która spowodowała daleko idące konsekwencje. Wpadłem w jedną wielką depresję i nerwicę lękową. Cierpiałem tak bardzo długo. W zasadzie aż do dzisiaj tak naprawdę nie udało mi się z tego wygrzebać. Wracałem dwa razy do wenlafaksyny i nie przyniosło to już żadnego skutku. Pisałem już o tym wcześniej jakich leków jeszcze później próbowałem. Co prawda sertralina i paroksetyna jakoś tam działały, ale działały w ten sposób, że tylko zamulały, otępiały i zobojętniały. Tak więc koiły moją depresję i nerwicę w niewłaściwy sposób. Byłem jednak już tak zdesperowany swoim stanem, że nawet pocieszało mnie to zamulenie i otępienie bo nie cierpiałem aż tak bardzo jak wcześniej bez niczego. Brałem też później pregabalinę i ona nawet bardzo dobrze sprawdziła się na zespół lęku uogólnionego. Uwolniłem się od niego, ale lęki napadowe choć mniejsze, fobia społeczna i depresja trzymały nadal. Pregabalina powodowała u mnie jednak trochę skutków ubocznych. Dodam jeszcze, że na działanie wenlafaksyny podczas swojej pierwszej kuracji czekałem aż 6 miesięcy. Przez pierwszy miesiąc od rozpoczęcia leczenia brałem 75 mg a od drugiego miesiąca już przez cały czas 150 mg.

 

 

To jest strasznie smutne co piszesz. przygnębiło mnie to, tak serio. Dowodzi to tylko tego, że leki działające na OUN są tak naprawdę narkotykami, tyle że bezpieczniejszymi, i z trochę mniejszą szkodliwością, ale to jak zmieniają postrzeganie, jak powodują że żyjemy iluzją, jest jednocześnie przerażające i fascynujące. To tak jakby dzięki czemuś przez lata żyć w bańce mydlanej, która nagle pęka.

Mam jednak nadzieję, że jakoś uda Ci się to poskładać i trafisz jeszcze na "swój" lek. Naprawdę na Twoim miejscu spróbowałabym z duloksetyną. Czy Twój lekarz, proponując Ci inne rzeczy po drodze, nigdy jej nie sugerował? Zastanawiające. poza tym... mój autorytet w psychiatrii zawsze powtarza jak mantrę, że nie można wykluczyć/uznać za nieskuteczny żadnego leku, do póki nie wypróbuje się go w najwyżej dopuszczonej dawce. O wenlafaksynie piszesz, że brałeś 150, tak? może teraz, jakbyś doszedł do 300 to zaczęłaby działać jak kiedyś, albo chociaż podobnie. Choć jeśli próbowałeś już 2 razy, to nie wiem, czy zdecydowałabym się na trzeci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gatt, Dokładnie jest tak jak piszesz. Dzięki działaniu wenlafaksyny przez kilka tygodni żyłem jak w bańce mydlanej, która po odstawieniu nagle pękła. Wenlafaksyna w trakcie jej działania tak jakby uzewnętrzniła moją prawdziwą osobowość przez lata przykrytą lękami i depresją. Nagle okazało się, że bez lęków i depresji jestem zupełnie innym człowiekiem. Tak samo jak inni potrafię się bawić, żyć. Zniknęło we mnie coś co towarzyszyło mi od lat, a więc poczucie bycia innym, gorszym. Zacząłem widzieć w sobie osobę godną do życia i przebywania wśród innych ludzi, osobę, która zasługuje na szacunek, a co najważniejsze, stałem się w swoich oczach atrakcyjny towarzysko co wcześniej było zupełnie nie do pomyślenia. Skończyło się w końcu moje ciągłe analizowanie siebie pod każdym względem, rozmyślanie czy powinienem zaczynać jakąkolwiek relację towarzyską. Po prostu wiedziałem, że każda nowa sytuacja w moim życiu zakończy się moim sukcesem no bo przecież jak mogłoby być inaczej skoro stałem się odważny, błyskotliwy, elokwentny i otwarty na ludzi. Moja samoocena niebotycznie poszybowała w górę. Zauważyłem wtedy, że życie naprawdę nie musi polegać na ciągłej walce, tak z nim, ze sobą jak i z innymi ludźmi. Zauważyłem, że można żyć ze sobą i z innymi ludźmi w wielkiej harmonii. Wcześniej ciągle coś mi nie pasowało w sobie i w innych. Dużo narzekałem, ciągle marudziłem. Nie lubiłem i bałem się ludzi. Wiodłem życie samotnika. A to po prostu było spowodowane fobią społeczną, depresją i ogromnym lękiem. Ale co z tego skoro teraz od kilku lat po odstawieniu znowu jest tak samo jak dawniej :( No i zobacz. Kiedy w czasie pierwszej kuracji wenlafaksyną działała, brałem maksymalnie 150 mg. Przy pierwszym powrocie do wenlafaksyny brałem ją rok czasu w maksymalnie 225 mg a przy drugim powrocie przez 9 miesięcy, maksymalnie 300 mg i nic z tego. Tak więc nie dawka ma tutaj znaczenie w tym, że lek ponownie nie zadziałał. To jest coś bardziej skomplikowanego, coś na co nie potrafię znaleźć odpowiedzi i podejrzewam, że nikt inny też, nawet lekarz. Po prostu tak się dzieje i już. Trzeba to zaakceptować chociaż jest ciężko, no bo jak zaakceptować stan choroby, tym bardziej, że już wcześniej posmakowało się normalnego życia. Teraz to dopiero źle. Trzeba było chyba nie zaczynać leczenia i żyć ciągle tak samo jak do tej pory a w zamian nie wiedzieć jak może wyglądać życie bez lęków i depresji no bo teraz to tylko żal doszedł do tego wszystkiego. Żal i ogromne poczucie winy, że samemu zgotowało się ten los. No bo gdybym wtedy nie odstawił to pewnie do dzisiaj byłoby super. Chociaż to też nigdy nie wiadomo. Często lek z upływem czasu traci na sile działania, ale też nie zawsze. Np. u tracershy ciągle było tak samo dobrze przez lata.

 

-- 26 kwi 2018, 15:00 --

 

Dodatkowo jeszcze od października ubiegłego roku zachorowałem na coś i nikt nie wie co to jest. Badania, lekarze i nadal tkwię w martwym punkcie. Podejrzewam boreliozę i inne odkleszczowe, ale to tylko moje podejrzenia. Tak więc teraz nie dość, że mam depresję, nerwicę i fobię społeczną, ale coś jeszcze. Totalne załamanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę przykra jest twoja historia i szkoda że nic nie jest w stanie cię wyciągnąć z tego stanu. Mam nadzieję że jakiś lek w końcu ci pomoże.

 

Ja w sumie też przez lata przed leczeniem żyłem w ciągłym lęku, fobii społecznej i takim zamknięciu w sobie. Czułem że nie pokazuję swojego wnętrza i prawdziwego charakteru, wciąż trzymałem się jakby na upiornej smyczy kontrolnej, blokowałem się na każdym kroku. Wenlafaksyna uwolniła to wszystko co we mnie siedziało w środku i w końcu byłem taki jak zawsze wiedziałem że jestem. Z introwertycznego zachukanego chłopaka zrobiłem się ekstrawertycznym, odważnym gościem, który bierze życie w swoje ręce. I w zasadzie skończyłem leczenie wenlą w tamtym roku i to co ona uwolniła zostało. Nie wróciłem już do tego zamkniętego w sobie, zmęczonego chłopaka sprzed 9 lat. Owszm bywam nieśmiały, czas m czuję lęk w nowych trudnych sytuacjach, ale nie uciekam jak kiedyś. Na początku wiadomo, było trochę słabo przez parę miesięcy po odstawieniu wenli ale to i tak nie było to co kiedyś. Po prostu wiedziałem że jestem kimś innym, kimś lepszym i z inną świadomością siebie. I to choćby teraz świadczy o tym, że antydepresanty na ten moment są mi niepotrzebne. Mimo mojego częstego narzekania jak to wenla ma dużo skutków ubocznych itp.to jednak zrobiła dobrą robotę. Fakt, żyje się na niej trochę jak w bańce mydlanej, ale okazało się że poza tą bańką też jest dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×