Dobra, ludzie, widziałam że ktoś parę postów wstecz pisał coś w rodzaju że skasował antydepresyjne działanie leków 4 piwami - Wy serio w ogóle nie pijecie alkoholu przy stosowaniu wenli?
brałam kiedyś Coaxil, i on nie jest w ogóle metabolizowany przez CYP 450, więc można pić i nie wpływają na swój metabolizm nawzajem. Potem Escitalopram i też piłam raczej normalnie, tzn jakieś chilloutowe piwka, w ilości do kilku na dobę, jeśli rozłożone w czasie całego popołudnia i wieczoru, może kawałka nocy, ew. 2-3drinki też się zdarzało. Czyli nie tak żeby się upić, ale żeby podtrzymać "przyjemny nastrój". Przy wenli robię podobnie.
Czy to tragedia?
Wiem, że alkohol jest depresantem w stosunku do OUN, wiem, że ludzie z silną depresją i lękami powinni w ogóle go unikać, ale serio aż tak rozwala działanie leków?
Ja mam raczej lekką postać depresji, może dystymię, nigdy mój lekarz nie dał mi jednoznacznej diagnozy. Nie lęków, może minimalny gdy mam wejść w tłum do galerii handlowej albo do zatłoczonej Biedry na zakupy. Przeraża mnie ilość produktów na półkach i to że tyle ludzi chce po nie sięgać, a jak nie mogę czegoś znaleźć, to rezygnuję, oby jak najszybciej stamtąd wyjść. ale np "tłum" na koncertach albo w teatrze już mnie nie przeraża.
Anyway, moim największym problemem jest demotywacja, apatia, brak poczucia sensu/celu w codziennie wykonywanych czynnościach, chęć przesypiania życia - nie tyle ze względu na senność, co jako ucieczka przed światem/obowiązkami/odpowiedzialnością, poczucie przytłoczenia przez świat i życie. No i stres. Ciężko panuje mi się nad stresem, jestem sfrustrowana, małe rzeczy z pozoru bez znaczenia wytrącają mnie z równowagi, a stresowe sytuacje mnie spalają.
Lubię natomiast wieczorem przy książce albo na spotkaniu ze znajomymi wypić sobie piwo, ciężko byłoby mi z tego zupełnie zrezygnować. Powinnam?