Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość dyssocjalna (psychopatia)


pfompfel

Rekomendowane odpowiedzi

Psychciu napisał(a):

Powiedz, pracujesz z ludźmi czy masz bardziej niezależną robotę?

 

 

Studiuję, ale prócz tego dorabiam na własną rękę i jest to praca, w której jestem szefem sama dla siebie.

 

_Victoria_, chyba bym sie nie pomylił ,gdybym powiedział ,że praca esesmana w obozie koncentracyjnym byłaby dla Ciebie najbardziej spełnioną opcją ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychciu napisał(a):

Powiedz, pracujesz z ludźmi czy masz bardziej niezależną robotę?

 

 

Studiuję, ale prócz tego dorabiam na własną rękę i jest to praca, w której jestem szefem sama dla siebie.

 

_Victoria_, chyba bym sie nie pomylił ,gdybym powiedział ,że praca esesmana w obozie koncentracyjnym byłaby dla Ciebie najbardziej spełnioną opcją ?

No tak, bo to faktycznie jest na temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak można zabić Zwierzęta ?

 

Kładziesz zwierzę na odpowiednio przygotowanym stole (ja używam dodatkowo deski nakrytej czarną folią), układasz ofiarę w odpowiedniej pozycji i odrąbujesz głowę tasakiem lub innym narzędziem. Można też przeciąć tętnicę szyjną, wedle gustu. Ja używam głównie noży. Później sekcja, głównie oddzielenie szkieletu od tkanek miękkich. Czasem problem stanowi wydobycie mózgu z czaszki, dlatego używam do tego dużej strzykawki (50ml), po wyjęciu rogówek z oczodołów można bezproblemowo odessać zawartość, oczywiście przy użyciu odpowiednio grubej igły. Jeśli to nie pomaga, praktykuję wyłuskiwanie najczęściej przy pomocy pęsety lub peanu chirurgicznego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedz, pracujesz z ludźmi czy masz bardziej niezależną robotę?

 

Studiuję, ale prócz tego dorabiam na własną rękę i jest to praca, w której jestem szefem sama dla siebie.

 

I to jest najlepszy rodzaj pracy, niestety w tym naszym pojebanym kraju najbardziej karany (ZUSy i podatki) ale najlepiej wspominam robotę gdzie jak coś zrobiłem to dostawałem za to od razu kasę nawet 3, 4 razy w ciągu dnia, no ale u nas takie coś to tylko robiąc na czarno.

 

 

Kładziesz zwierzę na odpowiednio przygotowanym stole (ja używam dodatkowo deski nakrytej czarną folią), układasz ofiarę w odpowiedniej pozycji i odrąbujesz głowę tasakiem lub innym narzędziem. Można też przeciąć tętnicę szyjną, wedle gustu. Ja używam głównie noży. Później sekcja, głównie oddzielenie szkieletu od tkanek miękkich. Czasem problem stanowi wydobycie mózgu z czaszki, dlatego używam do tego dużej strzykawki (50ml), po wyjęciu rogówek z oczodołów można bezproblemowo odessać zawartość, oczywiście przy użyciu odpowiednio grubej igły. Jeśli to nie pomaga, praktykuję wyłuskiwanie najczęściej przy pomocy pęsety lub peanu chirurgicznego.

 

Heheheh przypomina mi się jak jeszcze na studiach mieliśmy taki przedmiot na którym trzeba było patroszyć szczury 2 razy na semestr po 3 miesięcznym hodowaniu ich. Każda grupa miała ich po 15 sztuk i każdy miał inną karmę czyli w semestrze było ich w sumie 30.

Po zabiciu (zastrzykiem) rozcinało się je i wyciągało się z nich wątroby i inne narządy, potem mieliło te organy w możdzierzu i poddawało analizom chemicznym. Trupy szły do worków i do zamrażarki.

To były badania wchłanialności substancji odżywczych w zależności od diet jakie te szczury miały. Nie lubię cholernych gryzoni więc zgłosiłem się wtedy do tej roboty. Wyglądało to tak że najpierw robiło się zastrzyk, potem przybijało grubymi igłami za nogi już uśpione do takiej niby deski zrobionej z materiału sterynopodobnego a potem nożyczkami rozcinało brzuchy. Spodziewałem się niezłego krwotoku, ale to się cięło to szło jak zwykłe futerko - zero krwi. Po złapaniu szczypcami po bokach rozciętego brzucha i odsłonięciu wnętrzności kazała babka wydłubać łyżką narząd, pokazując który po kolei ma być wyjęty. Brałem łyżeczkę i wyciągałem to.

Doświadczenie dziwne ale ciekawe. Chociaż zapach był raczej nieprzyjemny. Podobny jak krew surowego kurczaka z lodówki tylko pomieszany z takim jakby mdłym ciepłem, bardziej intensywny. I zapachem futra.

 

Ale jakie reakcje w ludziach były. Kurde dziewuchy to tylko zasmarkane chusteczki sobie nawzajem pożyczały jak im się już świeże pokończyły. 25% kobiecej części grupy przeżyło to jakbym im członka rodziny zabił. Takiej żałoby to na żadnym pogrzebie nie widziałem :lol: Nie lubiłem niektórych z nich więc miałem satysfakcję patrząc na nie. Nawet faceci odwracali głowy i nie moli tego oglądać. A potem na n-k i na gronie litania tematów o traumatycznych przeżyciach związanych z sekcją na kilka stron :lol::roll:

I tego kur.. nie rozumiałem, przecież było od początku wiadomo że te gryzonie pójdą pod skalpel, więc po co się nastawiali uczuciowo do nich?

 

Ale to przy pierwszym podejściu, na następnym już nie było takich cyrków, zdążyli dorosnąć trochę.

 

PS czemu czarna folia na deskę? Przecież na tym chyba w ogóle krwi nie widać? A i po takiej akcji to w sumie tylko szkielet trzeba by wywalić, resztę narządów dałoby radę pewnie w kiblu spuścić więc z wynoszeniem tego też mniej roboty(?)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewuchy to tylko zasmarkane chusteczki sobie nawzajem pożyczały (...) 25% kobiecej części grupy przeżyło to jakbym im członka rodziny zabił. Takiej żałoby to na żadnym pogrzebie nie widziałem :lol: (...) faceci odwracali głowy i nie moli tego oglądać. A potem na n-k i na gronie litania tematów o traumatycznych przeżyciach związanych z sekcją na kilka stron :lol::roll:

 

Śmieszne.

 

czemu czarna folia na deskę? Przecież na tym chyba w ogóle krwi nie widać?

 

Wszystko robię w białych rękawiczkach, więc zapewniam, że krew widzę wyraźnie, a czarne worki są najlepsze, bo nie wzbudzają podejrzeń, gdy już je wynosisz. Tym bardziej, jeśli wynosisz ich wiele. Muszą być dobrze zawiązane i wielowarstwowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spoko Wiktoria teraz rozumiem

 

I mam pytanie z innej w ogóle mańki. Wydajesz się być psychopatyczna, ja z kolei nie ale ciekawią mnie różnice bo dostrzegam je też między sobą a innymi ludźmi dochodząc do wniosku że sporo mniej mnie rusza. Chodzi mi tu o stres. Czy:

 

Ma on wpływ na treść myślenia, racjonalność?

Ma jakieś nieprzyjemne skutki uboczne?

Czy adrenalina ma wpływ tylko na koordynację ruchów, na bicie serca, na skurcz żołądka, na postrzeganie rzeczywistości?

Miałaś kiedyś uczucie paniki?

 

Jak możesz to opisz mi jak to odczuwasz fizjologicznie i psychologicznie i w jakich sytuacjach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podobno psychopaci np. jadąc samochodem nie widzą ludzi (osoby z krwi i kości z uczuciami, emocjami, własnymi przeżyciami i tak jak to bywa u zwykłych ludzi ze zrozumieniem tychże). Widzą kształty, worki z mięsem, przemieszczające się istoty, czy też przedmioty. Czytałem też, że wbrew temu co się sądzi posiadają empatię, tylko jej nie używają. Normalni ludzie mają empatię w pozycji ON, psychopaci w pozycji OFF, jednak potrafią ją włączyć np. wtedy kiedy to sprzyja ich potrzebom. Czyli wczuć się w inną osobę tylko po to aby zaspokoić własne pragnienia, inaczej traktują innych jak przedmioty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To tak jakbyś grał np. w GTA i przejeżdżał ludzi na chodniku, grając wiesz, że ci ludzie tak na prawdę nie istnieją więc masz to gdzieś, psychopaci (podobno) mają tak w rzeczywistości, tyle, że nie robią tego bo zdają sobie sprawę z konsekwencji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydajesz się być psychopatyczna, ja z kolei nie ale ciekawią mnie różnice bo dostrzegam je też między sobą a innymi ludźmi dochodząc do wniosku że sporo mniej mnie rusza.

 

Dostrzegasz też wiele podobieństw między mną a sobą, mimo że nie jesteś psychopatą.

 

Wszystko kręci się wokół cech dyssocjalnych. Większość ludzi ich nie posiada lub posiada w małym stopniu. Wraz ze wzrostem ich występującej ilości zaczynamy rozważać socjopatię i psychopatię. Z kolei różnice między Tobą a społeczeństwem (z uwagi na Twoją dyssocjalność) będą Cię raz za razem wkurwiać, wkurwiać i wkurwiać, aż któregoś razu frustracja osiągnie apogeum i zrobisz coś nieładnego.

 

Chodzi mi tu o stres. Czy:

 

Ma on wpływ na treść myślenia, racjonalność?

Ma jakieś nieprzyjemne skutki uboczne?

 

Nie odczuwam stresu, ale patrzenie na ludzi, którzy go odczuwają (głównie w najmniej stresujących sytuacjach) jest wielką frajdą. Z obserwacji mogłabym stwierdzić, że stres jest substancją zwiotczającą neurony, przez co nie są one w stanie przekazywać sobie impulsów, a przecież proces ten powinien być wtedy przyśpieszony.

 

Czy adrenalina ma wpływ tylko na koordynację ruchów, na bicie serca, na skurcz żołądka, na postrzeganie rzeczywistości?

 

Może odpowiem tak - rzadko kiedy tętno skacze mi powyżej normy, bo w sytuacjach zagrożenia nie umiem się denerwować. Adrenalina? Z definicji to ona odpowiada za reakcję w sytuacji stresowej, a co jeśli nie jest się zdolnym do stresowania się jako takiego, a odczuwa się przyjemny, napędzający wpływ adrenaliny? Możliwe, że po prostu nie umiem tego zinterpretować, może nie wiem, jak to nazwać. Z jednej strony mamy adrenalinę, z drugiej kortyzol. Skłaniałabym się ku stwierdzeniu, że wytwarzam mniej kortyzolu, a więcej adrenaliny i tylko w sytuacjach naprawdę intensywnych. W każdym razie to tylko wolne przemyślenia, które nie muszą mieć pokrycia w rzeczywistości.

 

Moje odczucia są takie: adrenaliny potrzebuję, żeby się nie nudzić, ale stojąc na platformie tuż przed skokiem na bungee nie odczuwam strachu. Zresztą to też jest gówniany przykład. Miałam sytuację, w której próbowano mnie wywieźć z miasta, nie mogłam wydostać się z samochodu i wtedy również nie odczuwałam strachu, czułam tylko ten motorek napędzający. Myślałam bardzo jasno, klarownie, mogłam zaplanować działanie. Wszystko czułam znacznie mocniej i to było bardzo przyjemne.

 

 

Miałaś kiedyś uczucie paniki?

 

Nie i w ogóle nie potrafię sobie wyobrazić takiego uczucia. To jakieś połączenie lęku (który z natury jest irracjonalny) ze strachem, ze znerwicowaniem i cholera wie z czym jeszcze.

 

Ludzie krzyczą, płaczą, błagają - przecież to można kurwicy dostać i w tej całej kurwicy masz im jeszcze okazać litość. Niech mi ktoś to wytłumaczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Normalni ludzie mają empatię w pozycji ON, psychopaci w pozycji OFF, jednak potrafią ją włączyć np. wtedy kiedy to sprzyja ich potrzebom. Czyli wczuć się w inną osobę tylko po to aby zaspokoić własne pragnienia, inaczej traktują innych jak przedmioty.

 

To jest socjopatia.

 

Psychopata nie potrafi się wczuwać, może jedynie obserwować i tworzyć rysopis emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

To nie psychopaci są nie zdolni do planowania tylko osoby chore psychicznie nie są zdolne do planowania

 

Dlatego też dziwi mnie spora ilość źródeł, które uparcie twierdzą, że psychopata nie potrafi planować oraz przewidywać konsekwencji swoich działań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żaden człowiek nie może do końca przewidzieć konsekwencji swoich działań. Do tego jak się jest pozbawionym połowy gamy kolorytu, można robić rzeczy które dla nas wydają się spójne i logiczne ale z boku widać coś zupełnie innego.

 

Bardzo dobrze powiedziane. Wyraźnie widać to np. w przypadku osób chorych psychicznie, dla których ich własne zachowanie jest absolutnie normalne, a to otoczenie wydaje im się np. wrogo nastawione lub przeciwnie - sądzą, że objawy ich choroby nie są widoczne, a otoczenie nastawione jest przyjaźnie. W przypadku zdrowych osób oczywiście również dzieje się to często ze względu na niską samoświadomość i problemy z weryfikacją intencji innych osób, czasem nawet własnych. Na samym początku, w bardzo młodym wieku (po 5 r.ż), gdy pierwszy raz padły u mnie podejrzenia co do osobowości dyssocjalnej (nie psychopatii, bo tę należy diagnozować po 18 r.ż), zwróciłam szczególną uwagę na stopień własnego kamuflażu i subiektywność jego skuteczności.

 

W manipulacji to już w ogóle czarny pas.

 

Można odnieść wrażenie, że jest to umiejętność endogenna, wrodzona. Rodzisz się psychopatą (jak w moim przypadku ze względu na podłoże organiczne) i z roku na rok zaczynasz dostrzegać wyraźne różnice między Tobą a otoczeniem. Musisz nauczyć się gry pozorów i sztuki bezwzględnej, wielopoziomowej manipulacji. W pewnym momencie okazuje się jednak, że wcale nie przychodzi to z trudem. Jest lekko, ludzie poddają się Twojej woli, otwierają się przed Tobą, jedzą Ci z ręki.

 

Z czasem pewne rzeczy się zmieniają, umiejętności (jakie by nie były) można podszlifować i tak np. od czasów dzieciństwa (powiedzmy 5-10 r.ż), kiedy to zabijanie zwierząt nie szło mi najlepiej, brakowało w tym pewnych umiejętności manualnych i siły, przez co potrafiłam stworzyć niezły bałagan, z którego nie jestem dumna, gdy to wspominam, tak teraz wszystko składa się na elegancką, sterylną i dającą mnóstwo przyjemności procedurę, z której każdorazowo czerpię satysfakcję.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie da sie tak zrobić bo występują zmienne na które nie mamy wpływu. To jak z tymi mafiozami co zakopali 14 ciał i spadał spadochroniarz i ich przyczaił. Wezwał przez radio podwózkę ale musiał czekać 2 godziny, więc poszedł zobaczyć co tam się w krzakach ruszało.

Możesz sobie planować, nie mówiąc już ze psycho jak jest we własnej rui popełnia błędy jak szkolniak i łapie go Roman z kryminalnej który żre kiełbasę i po służbie obstawia zakłady i ogólnie to śledczy łeb.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisałam wcześniej o tym, jak to wygląda, gdy poniekąd tracę kontrolę. Owszem, łatwo wtedy popełnić błąd, co już się zdarzyło, przez co trafiłam do więzienia. Nie mogę jednak powiedzieć, że tracę tę kontrolę w pełni. Dotyczy ona niektórych rejonów. Umiejętność przewidywania pozostaje nienaruszona, natomiast jeśli chodzi o hamulce co do zadawanego bólu - znikają całkowicie i bardzo łatwo jest posunąć się dalej, niż wcześniej się planowało.

 

Rozważ jednak kilka przypadków, dlatego że rozróżniamy parę typów psychopatii. Istnieją jednostki iście psychopatyczne, które mają równie niski poziom inteligencji co pułap wyzwalania agresji. Są to osoby, które nie planują w ogóle, nie zważają na nic i działają po tak prostej linii, że inny psychopata, na co dzień normalnie funkcjonujący w społeczeństwie, tego nie zrozumie lub wyda mu się to zwyczajnie głupie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak to z zaufaniem do innych ludzi jest u Ciebie.

 

Przede wszystkim nie traktuję ich jak ludzi, a zaufanie to już bardzo wygórowane zjawisko.

 

Ale według mnie można wzbudzić zaufanie psychopaty(dobre intencje)

 

Ale jakie dobre intencje? Człowieka można wyzyskiwać przez określony czas i tylko do tego służą mi ludzie. To oni ufają mi, wierząc, że zyskają na relacji ze mną, przy czym dzieje się dokładnie odwrotnie. Do tego z góry jestem zawsze nastawiona na to, że ktoś będzie próbował wyzyskiwać mnie i mną manipulować, przez co nigdy nie daję wiary w ich zapewnienia, a już tym bardziej nikomu nie powierzam ważnych dla mnie spraw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dostrzegasz też wiele podobieństw między mną a sobą, mimo że nie jesteś psychopatą.

 

Wszystko kręci się wokół cech dyssocjalnych. Większość ludzi ich nie posiada lub posiada w małym stopniu. Wraz ze wzrostem ich występującej ilości zaczynamy rozważać socjopatię i psychopatię. Z kolei różnice między Tobą a społeczeństwem (z uwagi na Twoją dyssocjalność) będą Cię raz za razem wkurwiać, wkurwiać i wkurwiać, aż któregoś razu frustracja osiągnie apogeum i zrobisz coś nieładnego.

 

I tu masz rację. Chociaż dla Ciebie to pewnie emocjonalnie obojętne, ja jednak lubię ludzi podobnych do siebie :) Niewiele jest takich osób (nie licząc krawężników i najniższej klasy robotniczej bo oni są nic nie warci), mam kilku dobrych znajomych z rodzin policyjnych albo prawniczych - pewnie specyfika zawodu ich pracy i skłonności tego typu u rodziców wykonujących te zawody + wychowanie jakoś spłynęła na ich dzieciaki bo dobrze się z nimi gada i nabija z różnych rzeczy i ludzi. Totalny dystans do wszystkiego, zero świętości w żartach.

 

Ja bym to zaklasyfikował tak, że z lewej strony jest osoba normalna (neurotypowa), pośrodku gdzieś tam albo i trochę dalej w prawo antysocjale i socjopaci, na maksa w prawo urodzeni psychopaci.

 

 

Nie odczuwam stresu, ale patrzenie na ludzi, którzy go odczuwają (głównie w najmniej stresujących sytuacjach) jest wielką frajdą. Z obserwacji mogłabym stwierdzić, że stres jest substancją zwiotczającą neurony, przez co nie są one w stanie przekazywać sobie impulsów, a przecież proces ten powinien być wtedy przyśpieszony.

 

Heh jak patrzę ludzie tak pod jego wpływem funkcjonują że innych to mobilizuje i chodzą jak nawiedzeni. Inni płaczą albo latają i panikują wygłaszając swoje obawy (tu się można nieźle uśmiać) albo się denerwują i wkurzają albo i nadymają (to jest tłumiona agresja i aktywna reakcja wg. mnie). Inni z kolei zamykają się w sobie, nie śpią, myślą i kompletnie ich to od otoczenia odcina, ciężko powiedzieć co się w ich głowach wtedy dzieje.

Poza tym im większy debil tym się głośniej (i głupiej) kłóci.

 

Może odpowiem tak - rzadko kiedy tętno skacze mi powyżej normy, bo w sytuacjach zagrożenia nie umiem się denerwować. Adrenalina? Z definicji to ona odpowiada za reakcję w sytuacji stresowej, a co jeśli nie jest się zdolnym do stresowania się jako takiego, a odczuwa się przyjemny, napędzający wpływ adrenaliny? Możliwe, że po prostu nie umiem tego zinterpretować, może nie wiem, jak to nazwać. Z jednej strony mamy adrenalinę, z drugiej kortyzol. Skłaniałabym się ku stwierdzeniu, że wytwarzam mniej kortyzolu, a więcej adrenaliny i tylko w sytuacjach naprawdę intensywnych. W każdym razie to tylko wolne przemyślenia, które nie muszą mieć pokrycia w rzeczywistości.

 

Moje odczucia są takie: adrenaliny potrzebuję, żeby się nie nudzić, ale stojąc na platformie tuż przed skokiem na bungee nie odczuwam strachu. Zresztą to też jest gówniany przykład. Miałam sytuację, w której próbowano mnie wywieźć z miasta, nie mogłam wydostać się z samochodu i wtedy również nie odczuwałam strachu, czułam tylko ten motorek napędzający. Myślałam bardzo jasno, klarownie, mogłam zaplanować działanie. Wszystko czułam znacznie mocniej i to było bardzo przyjemne.

 

Adrenalina dla mnie to słabe uczucie bólu, przyspieszone tętno i ucisk w żołądku, przyspieszone tempo reakcji na bodźce. Prezycja ruchowa i myślenie zachowane w pełni. Ale też jak wywołane to jest jakąś zadymą z kimś to taki tryb "ścigaj/zabij ofiarę" Nigdy nie miałem odruchu ucieczki. Wrażliwy jestem na szalejące przeciążenia typu skoki na bungee, w ogóle wysokość i brak/utratę kontroli nad lotem czy prędkością (motocykl) to moja słabość, tego się naturalnie obawiam i staram się jak mogę unikać.

 

Miałaś kiedyś uczucie paniki?

 

Nie i w ogóle nie potrafię sobie wyobrazić takiego uczucia. To jakieś połączenie lęku (który z natury jest irracjonalny) ze strachem, ze znerwicowaniem i cholera wie z czym jeszcze.

 

Raz miałem taki napad. W Toronto jest wieża obserwacyjna ze szklaną przezroczystą podłogą na ponad 300 metrach wysokości. Jak patrzyłem w dół znajoma mnie na nią wepchnęła bez ostrzeżenia to błędnik zwariował i poczułem że lecę w dół. Z automatu zerwałem się, serce waliło mi jak szalone, żołądek jakby w imadło wkręcił, ale po 4 czy 5 minutach wszystko wróciło do normy. Normalny człowiek zapewne by ją za to zdrowo zjebał ale jakoś umysłowo miałem nad sobą cały ten czas kontrolę i nie zrobiłem tego. Innych sytuacji nie pamiętam, zdarzały się bójki w moim życiu zdarzało się mieć przystawianie noży do szyi ale w takich sytuacjach zawsze miałem ciało opanowane mimo że było to średnio przyjemne (głównie ściśnięty żołądek). Innym razem na jakimś ekstremalnie walniętym roller coasterze (też w Kanadzie) z którego ludzie jak zeszli to w większości rzygali. Też mi błędnik zwariował i zszedłem z tego biały jak kreda ledwo mogąc iść prosto.

 

Ludzie krzyczą, płaczą, błagają - przecież to można kurwicy dostać i w tej całej kurwicy masz im jeszcze okazać litość. Niech mi ktoś to wytłumaczy.

 

Mi się niedobrze od takiego zachowania robi, nigdy tak się nie zachowywałem nawet jak raz po sprzeczce na drodze z debilem gość wylazł z samochodu przystawił pistolet do głowy i nie mogłem dostrzec czy to fejk czy prawdziwy. Zaczęło się myślenie "no przecież nie rozwaliłby na środku ulicy przy świadkach" albo "czy mu tego gnata wybić czy poczekać aż go odłoży i mu wyrwać?" Chociaż inne osoby twierdziły że w takiej sytuacji zachowywałyby się tak jak zacytowałaś.

 

 

To jest socjopatia.

 

Psychopata nie potrafi się wczuwać, może jedynie obserwować i tworzyć rysopis emocji.

 

Empatia z automatu wyłączona dla tych którzy mi są obojętni albo ich z różnych względów nie lubię (czyli 70-80% ludzi). Dla tych co lubię albo cenię w jakiś sposób pozycja ON, szczególnie dla mojej kochanej córki :mrgreen: O i w trakcie złego humoru czy wkurwu pozycja OFF dla wszystkich. Nie muszę tego specjalnie jakoś kontrolować czy się wysilać, to naturalne. Wysiłkiem byłaby zmiana tego stanu.

 

 

Można odnieść wrażenie, że jest to umiejętność endogenna, wrodzona. Rodzisz się psychopatą (jak w moim przypadku ze względu na podłoże organiczne) i z roku na rok zaczynasz dostrzegać wyraźne różnice między Tobą a otoczeniem. Musisz nauczyć się gry pozorów i sztuki bezwzględnej, wielopoziomowej manipulacji. W pewnym momencie okazuje się jednak, że wcale nie przychodzi to z trudem. Jest lekko, ludzie poddają się Twojej woli, otwierają się przed Tobą, jedzą Ci z ręki.

 

Tak, wyczuwanie słabych i mocnych stron ludzi i jak na nich wpływać to taki naturalny zmysł. Możesz go wykorzystać albo do niszczenia innych albo jak chcesz do pomocy bliskim. Jeszcze praktyka czyni mistrza jak poznasz naturę kompleksów ludzi i jak opowiadane banały powodują że inni myślą że zdradzasz im swoją wstydliwą tajemnicę - podczas gdy gadasz o normalnej rzeczy. Tylko ludzie mają na takich polach akurat kompleksy i się otwierają przed Tobą. Psychopaci i antysocjale mają totalnie inne wstydliwe sekrety ;)

 

Z czasem pewne rzeczy się zmieniają, umiejętności (jakie by nie były) można podszlifować i tak np. od czasów dzieciństwa (powiedzmy 5-10 r.ż), kiedy to zabijanie zwierząt nie szło mi najlepiej, brakowało w tym pewnych umiejętności manualnych i siły, przez co potrafiłam stworzyć niezły bałagan, z którego nie jestem dumna, gdy to wspominam, tak teraz wszystko składa się na elegancką, sterylną i dającą mnóstwo przyjemności procedurę, z której każdorazowo czerpię satysfakcję.

 

Pamiętam jak miałem 7 lat i zafascynował mnie widok krwawiącego barana po tym jak go przeznaczono na zupę i podcięto mu gardło - jak te potoki krwi spływało do wykopanego pod jego szyją dołka. Rodzice mnie próbowali przeganiać a ja stałem jak kamień zafascynowany dopóki go nie obdarli ze skóry i nie wypatroszyli. Rozstawiałem potem różne pułapki na myszy ale tam krwi nie było, tylko zwykłe trupy. Raz mi znajomy ojca zbudował na moją prośbę (po obejrzeniu kreskówki mnie to zainteresowało) mała gilotynę - chciałem tym ścinać koty ale.... nie mogłem jakoś tego zrobić jak złapałem w końcu jednego.

Wpadłem na pomysł czy nie mogę zgilotynować takiego jednego kolegi bo mnie zdenerwował ale prawie dostałem wpierdol od rodziców za ten pomysł jak ich zapytałem. Oczywiście gilotyna poszła wtedy na drzazgi :lol: Pozostało mi tylko kamieniowanie żab i węży, szczególnie żab bo dużo uderzeń kamieniem wytrzymywały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie omijają ściany tekstu, a ja lubię. Lubię, gdy jest dużo napisane i jest się do czego odwoływać. Wejdź do wątku o borderline i poczytaj te jednozdaniowe dylematy, na które nikt tak naprawdę nie odpowiada, bo każdy patrzy tylko na to, jak sam ma przejebane.

 

Chociaż dla Ciebie to pewnie emocjonalnie obojętne, ja jednak lubię ludzi podobnych do siebie :)

 

Lubię rozmawiać z ludźmi podobnymi do siebie, bo lubię zdobywać wiedzę i poszerzać zakres rozważań, ale jeśli dzisiaj będzie mi się z Tobą dobrze rozmawiać, a jutro dowiem się, że nie żyjesz, to nic się nie zmieni.

 

mam kilku dobrych znajomych z rodzin policyjnych albo prawniczych

 

Pozdrów ich ode mnie, a szczególnie ich rodziców.

 

Ja bym to zaklasyfikował tak, że z lewej strony jest osoba normalna (neurotypowa), pośrodku gdzieś tam albo i trochę dalej w prawo antysocjale i socjopaci, na maksa w prawo urodzeni psychopaci.

 

Mam taki diagram, to tu jest psychopatia na lewo, ale to 3-elementowa tarcza, gdzie pośrodku jest osoba posiadająca dobre cechy psychopaty (dążenie do celu, skupienie, koncentracja na zadaniu, wysoka inteligencja, etc) i cechy osoby zdrowej (współczucie, empatia, troska, miłość). Według autora to taki człowiek idealny.

 

Poza tym im większy debil tym się głośniej (i głupiej) kłóci.

 

I często ten debil jest bardziej akceptowany społecznie niż ty.

 

Adrenalina dla mnie to słabe uczucie bólu

 

Jakiego bólu? Gdzie?

 

przyspieszone tętno i ucisk w żołądku, przyspieszone tempo reakcji na bodźce. Prezycja ruchowa i myślenie zachowane w pełni. Ale też jak wywołane to jest jakąś zadymą z kimś to taki tryb "ścigaj/zabij ofiarę" Nigdy nie miałem odruchu ucieczki.

 

Trudno, żebyś miał, skoro posiadasz cechy dyssocjalne.

 

Wrażliwy jestem na szalejące przeciążenia typu skoki na bungee, w ogóle wysokość i brak/utratę kontroli nad lotem czy prędkością (motocykl) to moja słabość, tego się naturalnie obawiam

 

Irracjonalne emocje vol. 2.

 

na jakimś ekstremalnie walniętym roller coasterze (też w Kanadzie) z którego ludzie jak zeszli to w większości rzygali. Też mi błędnik zwariował i zszedłem z tego biały jak kreda ledwo mogąc iść prosto.

 

Normalna reakcja, którą ma każdy prawidłowo ukształtowany anatomicznie człowiek. Po to masz błędnik, żeby reagował na zmiany i pobudzał organizm, a objawami tego są zawroty głowy i mdłości, których każdy choć raz doświadczył, chociażby na morzu. Można przywyknąć lub wypracować odpowiedni schemat reagowania, a konkretniej wyciszania organizmu. Jednak reakcje wyżej wypisane nie muszą mieć ze strachem nic wspólnego, ani tym bardziej z lękiem przed utratą kontroli. Po Twoich opisach można wnioskować, że nie radzisz sobie, gdy już dochodzi do zetknięcia się z bodźcem.

 

Zaczęło się myślenie "no przecież nie rozwaliłby na środku ulicy przy świadkach"

 

Dlaczego nie? Psychopata by rozwalił.

 

Empatia z automatu wyłączona dla tych którzy mi są obojętni albo ich z różnych względów nie lubię (czyli 70-80% ludzi). Dla tych co lubię albo cenię w jakiś sposób pozycja ON, szczególnie dla mojej kochanej córki :mrgreen: O i w trakcie złego humoru czy wkurwu pozycja OFF dla wszystkich. Nie muszę tego specjalnie jakoś kontrolować czy się wysilać, to naturalne. Wysiłkiem byłaby zmiana tego stanu.

 

Pstryk - ON

Pstryk - OFF

 

Gdybyś faktycznie miał pozycję OFF dla wszystkich w trakcie wkurwienia, to bezproblemowo zabiłbyś córeczkę bez mrugnięcia okiem.

 

 

Tylko ludzie mają na takich polach akurat kompleksy i się otwierają przed Tobą.

 

Ludzie mają kompleksy, że są ludźmi.

 

Psychopaci i antysocjale mają totalnie inne wstydliwe sekrety ;)

 

Naprawdę? To wymień coś ciekawego. Chyba że zabijanie w warunkach domowych bez wiedzy znajomych i sąsiadów nazywasz "wstydliwym sekretem".

 

mała gilotynę - chciałem tym ścinać koty ale.... nie mogłem jakoś tego zrobić jak złapałem w końcu jednego.

 

I tu wracam do:

 

"nie radzisz sobie, gdy już dochodzi do zetknięcia się z bodźcem"

 

Wpadłem na pomysł czy nie mogę zgilotynować takiego jednego kolegi bo mnie zdenerwował

 

Kolegi tym bardziej byś nie zgilotynował. Łatwo sobie to wszystko wyobrażać, póki pozostaje w umyśle i nie brudzi Ci rąk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monster6 ma rację i nie raz padłem ofiarą takich osób, ale i takie osoby padły moją ofiarą.

Teraz już nie raczej nie dam się zwieść. Oczywiście miliony myśli przebiega i wiele z nich nadal mrożące krew w żyłach.

Zazwyczaj wtedy, kiedy nie myślę o tym który chce Zawsze Nam Pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo żaden psychopata/socjopata nie będzie traktował drugiego ulgowo tylko ze względu na to, że jest taki sam jak on. Można znaleźć nić porozumienia, ale będzie ona bardzo specyficzna i podatna na zerwanie. Jest jednak możliwe zawiązanie czegoś takiego, przynajmniej między psychopatą a socjopatą, co udało się kilkakrotnie na przykładzie mojego doświadczenia. Udało się też zachować neutralne stosunki. Nie mówię o sympatii, bo o tą bardzo trudno (przynajmniej u mnie), wiem jednak, że sytuacje, w których to socjopata odczuwał sympatię do psychopaty, a psychopata nie odczuwał nic do socjopaty, miały miejsce i zapewniam, że obserwacja takich zjawisk z jednej lub z drugiej strony jest bardzo ciekawa. Zdrowi ludzie będą się zastanawiać, po co w ogóle takie osoby utrzymują ze sobą kontakt, ale w takim razie jak mogę równie dobrze spytać:

 

dlaczego tylu socjopatów zasypuje moją skrzynkę prywatnymi wiadomościami?

 

Odpowiedź jest bardzo prosta: bo dostrzegają podobieństwa i nie potrafią oprzeć się możliwości poznania, nie tyle mnie, co siebie.

 

Trzeba też dopowiedzieć, że większość z takich relacji bazowały głównie na potrzebach seksualnych i ich prostemu zaspokajaniu, gdzie można było jasno powiedzieć na wstępie, że żadna ze stron nie jest zdolna do okazywania konkretnych emocji, ani nie oczekuje ich od partnera, także były to (i są nadal) bardzo komfortowe rozwiązania.

 

Nie zmienia to jednak faktu, że jak jedno drugie czymś podkurwi, to wracamy do punktu wyjścia i jest już tylko sęk w tym, kto jest ofiarą a kto drapieżnikiem, zwłaszcza, gdy mamy dwóch psychopatów obdarzonych wysoką inteligencją, wykwalifikowanych w zawiłych manipulacjach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ernerst00 no właśnie, jak miałem do kogoś coś to uderzałem w niego nawet jak to było bardzo przypałowe miejsce. Spontan is me live kiedyś. Psychopata wyczeka moment, który będzie dla niego najbardziej odpowiedni. Uderzy wtedy, kiedy ofiara się nie będzie tego spodziewała. To pójście na łatwiznę, czyli takie tchórzostwo. Najczęściej uderzają w tył głowy, jak tchórze z czasów okupacji z pod znaku... wiadomo jakiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×