Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość dyssocjalna (psychopatia)


pfompfel

Rekomendowane odpowiedzi

_Victoria_, czy kunsztowne skórowanie żywcem, z pełnym przy tym doznaniem namacalności cierpienia, oraz kosztowania Twej cielesności w sposób iście wyrazisty, byłoby dla Ciebie dostatecznym uznaniem Twej egzystencji? Jak chciałabyś odejść?

 

Osobiście uważam, że dobrą metodą odebrania czyjegoś życia jest posłużenie się rękoma innego człowieka, który nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest sterowany z zewnątrz. Jednak wnioskuję, że sama potrzebujesz żywości doznań. Wysiłku własnego i zamanifestowania przy tym własnego jestestwa. Mylę się?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_Victoria_, czy kunsztowne skórowanie żywcem, z pełnym przy tym doznaniem namacalności cierpienia, oraz kosztowania Twej cielesności w sposób iście wyrazisty, byłoby dla Ciebie dostatecznym uznaniem Twej egzystencji? Jak chciałabyś odejść?

 

Mówisz o przypadku, w którym ktoś zabija mnie? Dostałam od życia bardzo dużą dawkę cierpienia już w bardzo wczesnym wieku. Znam ból miażdżonych kości, przebijania wnętrzności ostrym narzędziem, wstrzykiwania kwasu do organizmu i innych doznań m.in samopostrzelenia. Przeszłam też w życiu wiele operacji chirurgicznych, gdzie niektóre były mocno inwazyjne. Niektóre z nich były niepotrzebne, bo fałszowałam dokumenty medyczne, by poddawano mnie zabiegom. Mimo tego nigdy nie odczuwałam strachu. Ból w pewnym momencie stał się dla mnie czymś normalnym, dzięki niemu czułam, że żyję, no i dostarczał mi on adrenaliny, której naturalnie potrzebuję. Uważam, że cierpienie potrafi wiele nauczyć, jednak ludzie nie widzą tego w ten sposób i popadają w traumy. Ja nigdy nie doświadczyłam traumy w żadnym z wymienionych przypadków, a było tego znacznie więcej.

 

Jak chciałabym odejść? Nie myślę o tym, bo póki co żyję, a nastawienie z czasem się zmienia wraz z doświadczaniem nowych to sytuacji. Myślę, że na pewno chciałabym, by moja śmierć dostarczyła mi wrażeń, by nie była natychmiastowa. Chciałabym czuć cokolwiek, może nawet strach, którego jestem bardzo ciekawa.

 

Osobiście uważam, że dobrą metodą odebrania czyjegoś życia jest posłużenie się rękoma innego człowieka, który nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest sterowany z zewnątrz. Jednak wnioskuję, że sama potrzebujesz żywości doznań. Wysiłku własnego i zamanifestowania przy tym własnego jestestwa. Mylę się?

 

Ujęłabym to trochę inaczej, ale wniosek byłby podobny. Wolę zabijać bezpośrednio, nie poprzez manipulację. Świadomość, że ktoś zabił się z mojego powodu zwyczajnie nie wystarcza. Chcę mieć krew na rękach i się tym rozkoszować. Położyć się obok zwłok i odpłynąć myślami w tym przyjemnym nasyceniu i zaspokojeniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masakra :why: Jak to serio przeżyłaś co piszesz, to Masakra :why: Nie mam się co porównywać nawet. Miałem tylko przez prawie całą podstawówkę pozamiatane psychicznie i fizycznie. Na szczęście nie obrywałem aż tak, żeby mogło zagrażać życiu, nie licząc kilka akcji, ale to przeważnie po wyjściu z podstawówki. Kilka razy mogłem stracić życie, ale nawet szpitalu nie zaliczyłem. Fart nie ziemski. Kilka razy, za każdym razem inni znajomi oberwali ode mnie za mocno. Na szczęście w jednym tylko wypadku zaliczony był szpital. Jednak w tych kilku wypadkach mogło zakończyć się bardzo źle. Byłem świadkiem bardzo krwawych akcji w tym sam czasami uczestniczyłem w tych akcjach. Nie zliczona liczba guzów, siniaków, otarć na moim ciele. Mnóstwo tego. W wyniku walki, albo napaści. Nikomu się nie skarżyłem. Swoje porachunki sam, albo z osobami trzecimi wyrównywałem. Byłem do końca lojalny wobec Ludzi, kiedy ciągano mnie po komisariatach itd itp. Trochę wżyciu przeżyłem. Miałem Mega Wielkiego farta, że nie siedziałem w ZK. Tak samo, miałem wielkiego farta, że nie zaliczyłem szpitala a kilka razy mogłem trafić na kilka dni pod obserwację. Miałem Mega Wielkiego farta, że nie zginąłem a kilka dobrych akcji mogło się tak skończyć. To, że jeszcze żyję zawdzięczam Jezusowi Chrystusowi i tylko Jemu! Nie mam zamiaru się już w nic pakować jednak jak problemy same mnie znajdą, nie mogę zapomnieć o Jezusie Chrystusie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_Victoria_ pisze: Dostałam od życia bardzo dużą dawkę cierpienia już w bardzo wczesnym wieku. Znam ból miażdżonych kości, przebijania wnętrzności ostrym narzędziem, wstrzykiwania kwasu do organizmu i innych doznań m.in samopostrzelenia. Przeszłam też w życiu wiele operacji chirurgicznych, gdzie niektóre były mocno inwazyjne. Niektóre z nich były niepotrzebne, bo fałszowałam dokumenty medyczne, by poddawano mnie zabiegom. Mimo tego nigdy nie odczuwałam strachu. Ból w pewnym momencie stał się dla mnie czymś normalnym, dzięki niemu czułam, że żyję, no i dostarczał mi on adrenaliny, której naturalnie potrzebuję. Uważam, że cierpienie potrafi wiele nauczyć, jednak ludzie nie widzą tego w ten sposób i popadają w traumy. Ja nigdy nie doświadczyłam traumy w żadnym z wymienionych przypadków, a było tego znacznie więcej.

 

Masz szansę się zmienić. Każdy ją ma. Jezus Chrystus dobrze wie, jakie katusze przechodziłaś. Pamiętaj, że Jezus przechodził znacznie więcej i tego się Trzymaj!

Masakra :why:

 

Kalebx3 Masakra. Zobacz ile wycierpiała. Wierzę w to, ze się zmieni i dostanie Wieczny Odpoczynek :!:

 

Nie Nam jest Osądzać, chociaż to robimy z wielką łatwością. Wiem, bo sam tyle razy oceniałem innych a ile się razy pomyliłem wie tylko Pan Bóg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z jednej strony można z miejsca wysnuć wniosek, że to zwykły trolling, ale jeśli tak nie jest, to wciąż jestem pełna podziwu dla osób obsesyjnie wierzących w boga. To jest dopiero prawdziwy przykład chorego umysłu.

 

Masakra. Zobacz ile wycierpiała.

 

Nie nazwałabym tego cierpieniem, używam tego słowa tylko po to, by przybliżyć ludziom wymiar obrażeń, dla mnie to raczej specyficzny rodzaj doświadczania własnego ciała i umysłu. Śmierć kliniczna była dość ciekawym doświadczeniem, ale nie najciekawszym ze wszystkich.

 

przy najmniejszej okazji ukrecilaby Ci leb

 

Wreszcie coś sensownego i apetycznego, choć preferuję inne formy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Salirka :smile: spoko, staram się mieć oczy dookoła głowy :smile: Jezus Chrystus mi już nawet nie zliczę ile razy pomógł.

To że komuś się chce pomóc nie zwalnia mnie z ochrony swego życia. Chociaż jak Jezus będzie chciał, żebym zginął od noża to tak się stanie. Musze tylko słuchać jego i bezgranicznie Zawierzyć Jemu. Na razie staram się go słuchać z marnym skutkiem. Jednak jestem na wiele lepszej drodze niż kilka lat temu i o wiele lepszej drodze, niż miesiąc temu. Jednak jeszcze mi bardzo bardzo wiele brakuje do tego, czego Jezus ode mnie oczekuje.

 

_Victoria_ To najpiękniejsza choroba jaka kiedykolwiek powstała :smile:

 

Miałaś śmierć kliniczną ? Tak samo maiłem. W wieku 3-5 lat dwa razy.

Opowiedz o Śmierci Klinicznej.

 

Zaraża mnie Pan Jezus Chrystus chyba swoją bezgraniczną Miłością do Każdego Człowieka :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BratKat,

lepiej nie zbliżać się do Diabła i jego córek , nie wchodzić w dysputy . Tak by Ci powiedział Jezus Chrystus . A wiesz dlaczego ,,, " bo Diabeł jak lew ryczący krąży, patrząc kogo by pożreć " . Co teraz masz zamiar z Viktorią rozmawiac o śmierci klinicznej ? Jak będziesz miał w nocy koszmary to juz będziesz wiedział od czego . Nie pchaj sie do jaskini lwa ,,,idż lkepiej do Kościoła i zatroszcz sie wpierw o swoje Zbawienie , a nie za nawracanie mocno psychotycznych jednostek .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiktoria mam pytanie, skoro masz już i tego schizofrenika do wyładowywania napięcia i mordujesz zwierzęta to skąd dalsze krwiożercze potrzeby? Jak zaczynałaś zabawę z tym to przyniosło jakieś ukojenie nerwów? Czy po prostu się przyzwyczaiłaś do tego już i masz potrzebę odmiany?

 

A hodowanie piranii czy skorpionów i karmienie ich żywymi myszami na przykład? W ogóle to co to za zwierzęta które torturujesz zabijasz jeśli mogę wiedzieć? Poziom agresji jest u Ciebie jak widzę bardzo wysoki, nigdy aż takiego nie miałem, w każdym razie nie tak po prostu w stosunku do pierwszej lepszej osoby czy czegokolwiek żywego co krwawić potrafi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

skąd dalsze krwiożercze potrzeby?

 

Stąd, że ta potrzeba zwyczajnie powraca. Jest jak typowy głód, możesz go zaspokoić, ale po pewnym czasie znów przychodzi. Uważam też, że jest to związane z największą potrzebą, której nie mogę zrealizować, czyli z zabiciem człowieka. Wiem jednak, że na jednym by się nie skończyło. Każdorazowo doświadczałabym ekstazy, od której bym się uzależniła.

 

Jak zaczynałaś zabawę z tym to przyniosło jakieś ukojenie nerwów?

 

Chyba już o tym wspominałam - zabicie jakiegokolwiek stworzenia zawsze przynosi tymczasową ulgę, ale jeśli pytasz o pierwszy raz, to mogę to opisać zdaniem "O ja pie*dolę, cóż za błogi spokój".

 

Czy po prostu się przyzwyczaiłaś do tego już i masz potrzebę odmiany?

 

Sądzę, że gdybym codziennie mogła zabijać minimum ze 3 osobniki, byłabym na pewno mniej sfrustrowana, niż gdy robię to raz na tydzień. Nie mam potrzeby odmiany, lubię to, co robię. Chciałabym więcej, ale warunki mi na to nie pozwalają. To niedosyt, nie przesyt.

 

A hodowanie piranii czy skorpionów i karmienie ich żywymi myszami na przykład?

 

A to już nijak się ma do moich potrzeb. Mam ptasznika w terrarium i dostaje żywy pokarm, ale patrzenie na to jest jak oglądanie filmu przyrodniczego, więc sam wyciągnij wniosek. Lubię obserwować mojego małego pupila, jednak to on zabija, nie ja (teraz co prawda mam nowego, bo wcześniejszemu się zdechło, byłam wtedy akurat zdenerwowana).

 

W ogóle to co to za zwierzęta które torturujesz zabijasz jeśli mogę wiedzieć?

 

Nie torturuję zwierząt i podkreślałam to wielokrotnie. Nie ekscytują mnie takie zachowania i nie mam tego typu zapędów. Jestem przeciwna krzywdzeniu zwierząt. Nie czuję nic, gdy oglądam ich cierpienie (np. na filmach), ale patrzenie na to nie sprawia mi przyjemności, chodzi mi tylko o odbieranie życia. Koty, psy, chomiki, króliki, fretki, myszoskoczki. Głównie te pierwsze. Szybka, właściwie momentalna śmierć (głównie przy użyciu noża lub tasaka) i wypełniająca mój umysł, bezgraniczna błoga cisza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stąd, że ta potrzeba zwyczajnie powraca. Jest jak typowy głód, możesz go zaspokoić, ale po pewnym czasie znów przychodzi. Uważam też, że jest to związane z największą potrzebą, której nie mogę zrealizować, czyli z zabiciem człowieka. Wiem jednak, że na jednym by się nie skończyło. Każdorazowo doświadczałabym ekstazy, od której bym się uzależniła.

 

Tak jest, dziesiątki historii złapanych seryjnych zabójców na to właśnie wskazywały.

 

Sądzę, że gdybym codziennie mogła zabijać minimum ze 3 osobniki, byłabym na pewno mniej sfrustrowana, niż gdy robię to raz na tydzień. Nie mam potrzeby odmiany, lubię to, co robię. Chciałabym więcej, ale warunki mi na to nie pozwalają. To niedosyt, nie przesyt.

 

Istnieje opcja adopcji zwierzątek (chociaż nie wiem czy nie sprawdzają dokładnie komu je oddają w tych ośrodkach), no a poza tym masa ludzi oddaje kocięta, szczenięta czy tego typu potomstwo które rodzi się w kilku/kilkunastu miotach na portalach społecznościowych, może to byłaby jakaś opcja? Czy nawet własna hodowla kotów na eksterminację?

 

Nie torturuję zwierząt i podkreślałam to wielokrotnie. Nie ekscytują mnie takie zachowania i nie mam tego typu zapędów. Jestem przeciwna krzywdzeniu zwierząt. Nie czuję nic, gdy oglądam ich cierpienie (np. na filmach), ale patrzenie na to nie sprawia mi przyjemności, chodzi mi tylko o odbieranie życia. Koty, psy, chomiki, króliki, fretki, myszoskoczki. Głównie te pierwsze. Szybka, właściwie momentalna śmierć (głównie przy użyciu noża lub tasaka) i wypełniająca mój umysł, bezgraniczna błoga cisza.

 

Czyli rozumiem że nie ma konieczności trzymania tego w ręku i "osobista" dekapitacja tasakiem? Ja rozwalałem w młodości zwierzęta z karabinu pneumatycznego z lunetką po całej okolicy z okna, dzisiaj można dostać nawet takie wytłumione karabinki których strzałów nikt nie usłyszy. Albo jeszcze inna opcja - praca w ubojni. Niby wprowadza się unijne normy na komory z dwutlenkiem węgla, ale to długo trwa - wiele firm nadal ma elektrody do zabijania prądem z ręcznym sterowaniem (przynajmniej ja raz byłem w takiej firmie w moich okolicach).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jest, dziesiątki historii złapanych seryjnych zabójców na to właśnie wskazywały.

 

Bo dziesiątki psychopatów zmagają się z tym samym problemem co ja, tyle tylko, że społeczeństwo nie potrafi tego zrozumieć.

 

Istnieje opcja adopcji zwierzątek (chociaż nie wiem czy nie sprawdzają dokładnie komu je oddają w tych ośrodkach), no a poza tym masa ludzi oddaje kocięta, szczenięta czy tego typu potomstwo które rodzi się w kilku/kilkunastu miotach na portalach społecznościowych, może to byłaby jakaś opcja? Czy nawet własna hodowla kotów na eksterminację?

 

Przede wszystkim adopcja odpada, bo każdorazowo musisz wypełniać formularz i co kilka tygodni przyjeżdża osoba ze schroniska, która sprawdza, jakie warunki ma zwierzę i czy ma zapewnioną odpowiednią opiekę. Po drugie - zwierzęta zawsze biorę z ulicy, ewentualnie z ogłoszeń internetowych. Po trzecie - tak czy inaczej ludzie widzą, że przynoszę zwierzęta (sąsiedzi, etc.), padają niezręczne pytania. Po czwarte - zwłok trzeba się systematycznie pozbywać, co mnie męczy, nie chce mi się tego robić. Po piąte - własna hodowla odpada, bo zabiłabym, zanim zdążyłyby się rozmnożyć.

 

Czyli rozumiem że nie ma konieczności trzymania tego w ręku i "osobista" dekapitacja tasakiem?

 

Jest taka konieczność, bo muszę to czuć, mieć bezpośredni kontakt. Rozkoszować się gęstą, ciepłą krwią, która spływa mi po rękach. To tak przyjemne uczucie, że nie da się mu oprzeć. To jest błogostan. Iście narkotyczne doznanie. Mimo wszystko mam jednak na uwadze, by zwierzę nie cierpiało. Dlaczego tak jest? Bo w pewnym sensie utożsamiam się z tym stworzeniem bazującym na własnym instynkcie. Bliżej mi do niego niż do człowieka, a po drugie - jest ono całkowicie niewinne, pozbawione samoświadomości, zdane na zamiary drapieżnika. Żadne zwierzę nie otrzyma więc z mojej ręki cierpienia, zostanie jedynie wykorzystane ku mojemu zaspokojeniu.

 

Z kolei jeśli chodzi o ludzi - oj, no tutaj to już pełny sadyzm, wszystkie najokrutniejsze, najbardziej makabryczne rzeczy, jakie jesteś w stanie sobie wyobrazić. Głównie robótka ręczna. Śmierć jest daleko daleko na końcu. Ofiara mogłaby się tylko o nią modlić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem raczej po drugiej stronie. Większy ze mnie Chrystus niż Barabasz.

Ale to się powoli kończy, ze współczuciem też można przegiąć.

 

Z tego co wiem, większość rzeczy na świecie jest dualna. Kto mieczem wojuje, od miecza ginie, że się tak wyrażę.

Zadajesz ból, rozumiem. Podział na role. Policjanci i złodzieje.

 

Myślę, że zapragniesz kiedyś żeby umieć współczuć. Znudzi ci się i przemoc.

 

A ekstaza to nic takiego. Można uprawiać seks, brać narkotyki, albo grać na gitarze w zespole.

Czasem mi się zdarza, gdy słucham muzyki. I co? I nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm.... analizując to napisałaś Wiktoria widzę, że zmierzasz do zostania prędzej czy później zabójcą. Rozważ wycofanie się z tego mordowania zwierzątek. A czy te sporty ekstremalne, żaden z nich nie powodował tego uspokojenia? Paralotniarstwo, motocykle sportowe? Pisałaś że są rzeczy i czynności dające pozytywne emocje, ale nie pamiętam żebyś pisała czemu towarzyszyły, może skoncentruj się bardziej na nich?

 

Mnie w sposób nieinwazyjny dla otoczenia udawało się (poza sportami ekstremalnymi) ciśnienie rozładowywać tylko przez dyskretne wbijanie sobie specjalnie przewidzianej do tego krótkiej ukrytej igły w ciało, albo krótkie rażenie się paralizatorem. Potem wskoczyłem na Karbamazepinę - ona pomogła, przynajmniej częściowo wyhamować impulsywne zachowanie. No ale ja nie jestem 100% psychopatą a piszesz że na Ciebie żadne tabletki nie działały. Sam nie wiem już....

 

Myślę, że zapragniesz kiedyś żeby umieć współczuć. Znudzi ci się i przemoc.

 

To nie brak współczucia jest problemem jednostek antysocjalnych i psychopatów tylko - z tego co wiem po sobie - cholerne znudzenie i szybkie nudzenie się wszystkim dookoła i chyba z tego wynikający ciągły stan podirytowania. Chęć do rzucania wszystkiego w diabły co jakiś czas i zaczynanie czegoś nowego. Ale przemoc się akurat nie znudzi, bo ona jest jedną z opcji rozładowania właśnie tego napięcia.

 

Poza tym chcieć a móc to nie to samo, to tak jakby wierzyć że sama chęć posiadania kręconych włosów spowodowałaby że ktoregoś dnia by się skręciły i takie pozostały. Nie ma takich biologicznych cudów niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy te sporty ekstremalne, żaden z nich nie powodował tego uspokojenia? Paralotniarstwo, motocykle sportowe? Pisałaś że są rzeczy i czynności dające pozytywne emocje, ale nie pamiętam żebyś pisała czemu towarzyszyły, może skoncentruj się bardziej na nich?

 

Ile razy można pisać? Sporty ekstremalne dają chwilową adrenalinę i nic poza tym. Nie eliminują głównej potrzeby. Rażenie prądem, okaleczanie - to wszystko już było. Mam przepisane leki przeciwpsychotyczne, ale biorę je tylko na noc (w przeciwnym razie nie ma mowy o zaśnięciu ze względu na zbyt dużą aktywność mózgu), natomiast w ciągu dnia nie biorę, mimo że idealnie hamują moje zapędy, jednak hamują też wszystko inne, głównie myślenie.

 

 

To nie brak współczucia jest problemem jednostek antysocjalnych i psychopatów tylko - z tego co wiem po sobie - cholerne znudzenie i szybkie nudzenie się wszystkim dookoła i chyba z tego wynikający ciągły stan podirytowania. Chęć do rzucania wszystkiego w diabły co jakiś czas i zaczynanie czegoś nowego. Ale przemoc się akurat nie znudzi, bo ona jest jedną z opcji rozładowania właśnie tego napięcia.

 

1. Brak sumienia

2. Ciągłe znudzenie

 

Moim zdaniem te 2 rzeczy czynią mnie tym, kim jestem. Znudzenie prowokuje działanie, szukanie intensywnych bodźców, a brak sumienia pozwala te działania wykonywać bez mrugnięcia okiem i obawy o późniejsze wyrzuty sumienia.

 

Nudzi Cię dosłownie wszystko, patrzysz na ludzi, na czynności, które wykonują i nie pojmujesz, z czego oni się tak cieszą. Tobie potrzeba więcej, codzienne czynności nie wystarczają, chcesz coś poczuć, wreszcie poczuć cokolwiek, coś, co Cię jakkolwiek poruszy, wpłynie na Ciebie i zaspokoi Twoje żądze. Do tego widzisz te uśmiechy, te radosne powitania, tę sympatię, którą darzą się ludzie i dostajesz kurwicy, masz ochotę ich zapierdolić, bo Ci to przeszkadza. Przeszkadzają Ci ich spojrzenia, ich mowa ciała, przeszkadza Ci wszystko, bo wszystko widzisz, bo są przed Tobą obnażeni emocjonalnie i nie możesz się pohamować, by zwyczajnie ich wyeliminować.

 

Potrzeba zabijania bierze się z tego, że żadne inne pozornie silne bodźce nie przynoszą spełnienia. Pomijam już, że ta potrzeba z wiekiem narasta, staje się nie do wytrzymania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nudzi Cię dosłownie wszystko, patrzysz na ludzi, na czynności, które wykonują i nie pojmujesz, z czego oni się tak cieszą. Tobie potrzeba więcej, codzienne czynności nie wystarczają, chcesz coś poczuć, wreszcie poczuć cokolwiek, coś, co Cię jakkolwiek poruszy, wpłynie na Ciebie i zaspokoi Twoje żądze. Do tego widzisz te uśmiechy, te radosne powitania, tę sympatię, którą darzą się ludzie i dostajesz kurwicy, masz ochotę ich zapierdolić, bo Ci to przeszkadza. Przeszkadzają Ci ich spojrzenia, ich mowa ciała, przeszkadza Ci wszystko, bo wszystko widzisz, bo są przed Tobą obnażeni emocjonalnie i nie możesz się pohamować, by zwyczajnie ich wyeliminować.

 

Potrzeba zabijania bierze się z tego, że żadne inne pozornie silne bodźce nie przynoszą spełnienia. Pomijam już, że ta potrzeba z wiekiem narasta, staje się nie do wytrzymania.

 

Wytłuściłem to z czym zgadzam się w 100%. Dodatkowo jeszcze wymagają tego samego od Ciebie bo jak nie jesteś taka jak oni (dla mnie od dziecka to był zawsze taki dziwaczny niezrozumiały bełkot w którym nie potrafiłem się nigdy odnaleźć) to kieruje nimi obawa o.... właściwie nie wiem o co. Ale jesteś w jakiś sposób spychana przez nich na bok, niektórzy nawet otwarcie Ciebie atakować potrafią "podejrzana" jesteś o wiele dziwnych zachowań typu donoszenie, o bycie dziwnym, nieuprzejmym a to wkurwia dodatkowo, bo sam fakt że ich nawzajem nie skłócisz albo nie rozwalisz żeby to żałosne słodkie pierdzenie skończyć już samo w sobie jest uprzejmością. Jeszcze jak ktoś chce się bawić w "maskę zdrowego rozsądku" to oczekuje się za to jakiejś dodatkowej wdzięczności a tej nigdy nie ma, poza tym ona przynosi efekt tylko na krotki czas i jest cholernie męcząca i dodatkowo wkurwiającą. Dlatego ja udaję obojętność, miły jestem dla tych co się mogą przydać, resztę bym podobnie jak Harris i Klebold po prostu rozwalił.

 

Powiedz, pracujesz z ludźmi czy masz bardziej niezależną robotę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak można zabić Zwierzęta ? Bardzo daleko mi do tego zawsze było, jest i będzie :!: Kiedyś nie raz jakiegoś komucha itd itp bym nabił na ostrze, ale teraz nie chcę już nikomu tego uczynić. Wiadomo w obronie kogoś lub swojej to mógłbym to zrobić i tylko wtedy, ale nie chcę nawet takiej sytuacji już przechodzić. Miałem Wielkie Szczęście!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×