Skocz do zawartości
Nerwica.com

_Victoria_

Użytkownik
  • Postów

    248
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia _Victoria_

  1. Nie chodzi o żadne sukcesy. Wyniki w nauce również nie stanowią dla mnie priorytetu. Jak wspominałam np. o pierwszych studiach - dostałam się na medycynę, a przez psychopatię nie mogłam sobie pozwolić na jej studiowanie ze względu na ryzyko podczas kontaktów z pacjentem. To mam na myśli, gdy piszę, że nie jest to luksus. Wydaje się nim być, bo ludzie chcą odrzucać swoje emocje, nie lubią ich, często nawet się za nie winią. Rozmyślają nad sensem swojego postępowania, analizując jego moralność. To faktycznie może stanowić problem, a im głębsza jest czyjaś emocjonalność - tym większy. Więc tak, pod tym względem psychopatia jest luksusem, jest nim też w porównaniu do innych zaburzeń osobowości i chorób psychicznych. Odstaje od nich bardzo mocno, na tyle, że niektóre publikacje mówią o psychopatii jako o innym typie rodzaju ludzkiego, a nie o zaburzeniu i dlatego psychopaci nigdy nie otrzymają jawnego wsparcia ze strony społeczeństwa, ale borderliny, schizofrenicy i inni wariaci już tak, bo "trzeba pomagać, gdy ktoś jest w potrzebie". Sęk w tym, że ja też w takowej potrzebie jestem, tyle że nikt mi nie pomoże i jak powtarzam tutaj już od miesięcy - byłam wyrzucana z gabinetów lekarskich, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że nawet tak zwani "specjaliści" nie są w stanie, już nie tyle pomóc, co nawet mnie wysłuchać. Dopiero niedawno trafiłam na lekarza, który to potrafi i dzięki temu trochę się też u mnie pozmieniało. Najprościej rzecz ujmując - nie masz sumienia i żyjesz bez niego. Czy jest to luksus czy nie, zależy od tego, w jaki sposób żyjesz, z kim i na czym Ci w tym życiu zależy.
  2. Która teoria? Jeśli chodzi o moje wypowiedzi - nie odczuwam złości. Czego mi zazdrościsz? _______________________________________________ Na poprzedniej stronie jest moja odpowiedź na wcześniejsze posty userów.
  3. Sztuczna inteligencja Kazashi , przede wszystkim nawet najlepsi programiści nie są obecnie w 100% pewni, na jakiej zasadzie ma ona działać. Sztuczna inteligencja to czysta inżynieria, a nie natura, a jednak mimo to, naukowcy chcą stworzyć z niej kolejny produkt ewolucji. Coś, co będzie w znacznym stopniu przewyższało człowieka. Tak zwany Deep Learning, czyli głębokie pojmowanie/zdolność uczenia się, już dawno wymknął im się spod kontroli. Sieć neuronowa człowieka to nie jest coś, co da się sztucznie wyprodukować, dlatego osobiście uważam, że pełna, rozwinięta i wysoko funkcyjna sztuczna inteligencja to coś nieosiągalnego na chwilę obecną i na następne kilkadziesiąt lat. Inżynierowie będą musieli zostać przy swoich marnych robocikach, które będą miały wbudowany odpowiedni program i będą przyjmować oraz reagować na komunikaty z zewnątrz, ale nigdy nie będą zdolne odczuwać. Maszyny nie mają uczuć wyższych, udają je, tak jak ja. Wszystkie przestrogi dotyczące SI - eliminacja rasy ludzkiej przez maszyny i tym podobne rzeczy, to póki co sianie paniki i nakręcanie ludzi na protesty. Z jednej strony wspomniane robociki by się przydały, bo odwalałyby za ludzi brudną robotę (poniekąd już przecież są i funkcjonują), a z drugiej pozbawiłyby nas miejsc pracy, co i tak ma już miejsce - weźmy banalny przykład, jakim są kasy samoobsługowe powszechne w USA, Japonii, Chinach i w większości krajów europejskich, poza Polską, do której takie wynalazki weszły dopiero jakiś czas temu. SI to sterowalne funkcje umysłowe, które dają dupy przy braku odpowiedniej ilości danych. Maszynę można nauczyć wykonywania określonych czynności i reagowania dzięki zastosowaniu algorytmów i tyle. Taka SI jest zdolna podejmować decyzje, ale tylko w obrębie dostępnych, wbudowanych funkcji. Aby powstała prawdziwa sztuczna inteligencja, musiałby zostać przeszczepiony mózg od żywego człowieka wraz z rdzeniem kręgowym i wprowadzony do mechanicznego "ciała". Coś takiego można było zobaczyć w futurystycznym filmie "Ghost in the Shell" z tego roku. Na drodze stoją jednak kolosalne przeszkody: 1. Mózg trzeba pobrać od żyjącej osoby. Od zwłok nie da rady, gdyż śmierć jako taką stwierdza się na podstawie śmierci mózgowej, a do tej pory nie znaleziono przecież sposobu na przywracanie do życia zmarłych. 2. Etyka - Kto poświęci swoje życie, wyrazi zgodę na uśmiercenie siebie dla dobra nauki? No, chyba, że posiada pazerną na hajs rodzinkę, która z chęcią weźmie solidną sumkę za taką procedurkę, a pacjent będzie myślał, że dzięki temu zabezpieczy finansowo swoje dzieci i rodziców. Urocza perspektywa, kusząca i nawet podsyciłam teraz lekko swoje psychopatyczne potrzeby. 3. Gdyby eksperyment się powiódł, to co ze wspomnieniami zachowanymi w przeszczepionym mózgu? Co z hormonami, neuroprzekaźnikami, które wytwarzane są u człowieka w konkretnych narządach np. w nadnerczach albo w przysadce mózgowej? Robotyczny korpus nie posiada narządów. Oczywiście można poeksperymentować. To już robotyka medyczna na ogromną skalę. Uważam, że SI to fantastyka. Oglądałam jakiś czas temu filmik, który pokazywał robota prowadzącego dialog z człowiekiem. Robot płci żeńskiej był łysy i specjalnie nie założono mu peruki, by nie wyglądał zbytnio jak człowiek, ponieważ coś takiego ludzi przeraża. Gdy robot zaczyna wydawać się zbyt ludzki, pojawia się nieokreślony lęk przed czymś bardzo niepokojącym i nieznanym. Dokładnie to samo dzieje się w przypadku kontaktu z psychopatami - tyle tylko, że tu jest odwrotnie, bo dostajemy człowieka, któremu emocjonalnie bliżej jest do robota. ___________________________________________________________________________________________________________________ Matura z j. polskiego to groteska. Gdy byłam w liceum, jedna klasa (nie moja) złożyła się na wielki bukiet kwiatów i praliny dla ich polonistki, która była w komisji egzaminacyjnej i babka obiecała im, że każdy zda. Tak też się stało, choć żaden z nich nie powinien był dostać nawet 5%. U mnie z kolei, w mojej byłej klasie, maturę ogólnie zdało tylko 12 osób na 33. Czy ludzie się uwsteczniają? Nie, po prostu jest zbyt duży dostęp do internetu. Żeby odrobić zdanie domowe, wystarczy wpisać treść polecenia i przepisać rozwiązanie. Leniwi gówniarze się nie uczą i takie są skutki. Jest źle, jeśli chodzi o edukację i będzie coraz gorzej. Dodatkowo spada poziom nauczania. Nauczyciele mają coraz bardziej wyjebane, do tego dyscyplina zleciała już całkowicie na pysk, bo kiedyś bachory uczyły się chociażby ze strachu przed oberwaniem drewnianą linijką po grzbiecie albo łapach, a teraz nauczycielowi takiego ucznia nie wolno tknąć. Jesteś introwertykiem i po prostu lubisz analizować, to bardzo dobrze, bo dzięki temu dostrzegasz więcej szczegółów ze swojego otoczenia, np. w zachowaniu osób, które Cię otaczają. Są ludzie, którzy uważają, że to urocze, słodkie i romantyczne. Wręcz się rozpływają nad tym, jakie to cudowne, prawdziwe i według nich bezwarunkowe. Coś obrzydliwego. Typowe ćpuństwo. Przy długotrwałych związkach dochodzi do niechęci wychodzenia poza własną strefę komfortu, przez co gnije się, czasem nawet do samej śmierci, w otoczeniu tej "drugiej połówki", która nas psychicznie eksploatuje, a my nic z tym nie robimy, bo tak jest wygodniej. Możesz napisać na privie, chyba że boisz się pisać o tym w ogóle w taki sposób, jakiego ja oczekuję. Nie jestem lekarzem i nie stosuję lekarskich metod diagnostycznych. Najlepszy i najszybszy jest kontakt bezpośredni. Większość ludzi z miejsca się przede mną otwiera i dopiero po fakcie orientują się, że bardzo źle zrobili, czyniąc to. 2 zmarnowane lata życia. Nie, to nie jest głupota przeżywać, głupotą było wdać się w coś takiego i zmarnować lata życia, pozwolić, by druga osoba Cię omotała, pozbawiła Cię zdolności logicznego myślenia i przedefiniowała Twoją strefę komfortu, tak, że teraz masz poczucie, że czegoś Ci brakuje i nie wiesz, jak wypełnić tę pustkę. To jest głupota.
  4. Oczywiście, są osoby niezaburzone, które również osiągają wysokie wyniki w nauce bez ślęczenia nad książkami. Tyczy się to głównie osób, które mają wysokie osiągnięcia w naukach ścisłych. Nie ma na to recepty, każdy ma inne predyspozycje. Czysta genetyka. Gdy studiowałam fizykę, nie robiłam nic, a zdawałam na piątki wszystkie kolokwia i egzaminy. Jesteś osobą, która posiada wyżej wspomnianą predyspozycję i nie powinieneś się z tym kryć. Masz smykałkę do nauki i tyle. Powinieneś czerpać satysfakcję, że inni nie posiadają takich zdolności i muszą się męczyć, a ty jesteś górą, bo szybko przyswajasz wiedzę. Nie wstydź się tego. Doceń to. Dokładnie. Zwłaszcza, że wykształcenie wyższe nie świadczy o człowieku, ani o jego inteligencji. Jak wiadomo, większość osób ze zdobytym po studiach "papierkiem", to skończone ścierwa nie mające pojęcia o niczym i najczęściej lądują w zawodzie niezwiązanym z ich wykształceniem. Polecam poczytać statystyki. Powiem tak: widok pary trzymającej się za ręce na przystanku wywołuje u mnie obrzydzenie. Całowanie się w miejscach publicznych - jeszcze większe. Nienawidzę afiszowania się związkiem, choć wiem, że jest to naturalny instynkt ze strony faceta. Mężczyzna, trzymając swoją zdobycz blisko siebie, pokazuje innym (potencjalnym wrogom), że jest ona jego własnością. To typowe i ściśle związane z behawioryzmem. Wystarczy na ten temat trochę poczytać - polecam tutaj "Psychologię Społeczną" Gdańskiego Wydwnictwa Psychologicznego (GWP). Są też odchylenia od normy, gdyż niektórzy mężczyźni wręcz przeciwnie - nie lubują się w okazywaniu swoich uczuć w miejscach publicznych i wolą to robić na osobności ze swoją partnerką. W każdym razie brzydzę się miłością, tą słodyczą i cukierkowaniem. Dla mnie to po prostu żałosne zachowania i powinno się je tępić. Zauroczenie i obsesja, które rujnują racjonalne myślenie na wiele miesięcy lub lat, przez co ludzie potrafią całe życie tkwić w tej ułudzie. Gardzę tym oraz wszelkimi głupotami, jakie ludzie robią, będąc pod wpływem miłości, bo inaczej tego nazwać nie można. Działa ona jak narkotyk, a jest przecież tylko wynikiem działania odpowiednich hormonów. Trzeba też pamiętać, że istnieją różne typy miłości: - Miłość własna - Miłość erotyczna - Miłość romantyczna - Miłość platoniczna - Miłość dworska - Miłość romantyczna - Miłość chrześcijańska i inne _________________________________ Bezwarunkowa miłość nie istnieje. ~ moja opinia _________________________________ To prawda, nie da się mnie omotać. Nie jestem podatna na żadne wpływy i z miejsca wyczuwam czyjąś manipulację. Wyjątki stanowią manipulacje stosowane przez psychopatów czy socjopatów. W przypadku tych drugich łatwiej jest rozpoznać ich intencje, ale z kolei prawdziwi psychopaci, głównie Ci inteligentni, to twardy orzech do zgryzienia, bo perfekcyjnie się maskują. Nie ma światła bez ciemności i nocy bez dnia. To oczywistości i na nich opiera się świat. Ludzie żyją w strachu i wolą wypierać myśli, które wciąż szepcą im, że aby świat mógł się rozwijać, potrzeba znacznych ilości ofiar. Dla przykładu - choćby mur chiński budowany był na trupach poległych, którzy konali, będąc bestialsko zmuszanymi do wielogodzinnej pracy fizycznej. Ich szczątki służyły jako scalenie poszczególnych części muru. Nie wiem, czy wiecie, ale np. gdyby nie dr Josef Mengele, dzisiejsi lekarze nie mogliby stwierdzać tożsamości zmarłego na podstawie uzębienia. Mengele wniósł w medycynę cholernie dużo i dotąd eksponaty z jego badań (np. zdeformowane części ciał) znajdują się w berlińskim muzeum, które miałam zaszczyt zobaczyć. Przyznaję, że kiedyś nawet fantazjowałam o tym, by żyć w tamtych czasach i móc być asystentką doktora. Czytałam wszystkie książki na jego temat i jestem pod wrażeniem eksperymentów, które prowadził. Moim zdaniem był wybitnym lekarzem. To zaburzenie (to nie jest choroba psychiczna) wiąże się z nadmierną aktywnością mózgu, co nie pozwala spać, jednak ta przypadłość tyczy się tylko małej grupy psychopatów. Większość osób dyssocjalnych śpi normalnie. Nie, nie czuję się zmęczona po 20 h. Mięśnie bolą mnie tylko, gdy moim zajęciom towarzyszy wysiłek fizyczny, ale nie, nie brakuje mi energii. Dodatkowo też wytrzymuję znacznie dłużej niż inne osoby, jeśli chodzi o wysiłek, choć jestem drobną kobietą o małej masie ciała i wydawać by się mogło, że nie wytrzymam. Jest jednak inaczej, jestem w stanie znieść o wiele więcej niż przeciętny człowiek. Mam też bardzo szybki czas reagowania, co już jest typowym objawem psychopatii. Wyczuwam zagrożenie i momentalnie reaguje albo defensywnie albo ofensywnie. Wywęszę wroga na kilka metrów i instynktownie go wyeliminuję z mojego otoczenia. Spytam ogólnie, czego się boisz i czego się lękasz, bo to dwa różne pojęcia. Opowiedz mi o tym. Otwórz się przede mną, kazashi. Na taką dyskusję zapraszam na priv. Przeanalizuję Twój profil psychologiczny i wystawię Ci diagnozę. Zapewniam, że jestem do tego odpowiednią osobą. I to kolejna rzecz, której nie tolerują w miłości. Przywiązanie tak silne, że świata poza tą osobą nie widzisz, a kiedy zniknie, nie potrafisz pozbierać się do kupy, a do tego niektóre osoby myślą o samobójstwie. Rozumiem samobójstwo w przypadku straty kogoś z rodziny, ale nie obcej osoby - chłopaka/dziewczyny, tym bardziej w okresie nastoletnim, gdy panuje burza hormonów i powinno się mieć świadomość, że te emocje to tylko neuroprzekaźniki i biochemia mózgu, że to nie miłość, a zauroczenie. Dobrze, że myślisz logicznie i masz tego świadomość. Na temat sztucznej inteligencji odpowiem Ci później.
  5. Jak nie znajdziesz, to poszukam za Ciebie, choć dziwi mnie, jak może być trudne dla Ciebie odszukanie czegoś, co było pisane kilka dni temu.
  6. Już Ci tłumaczę - osiągam wyższe wyniki przy najmniejszym wysiłku tzn np. na studiach moja nauka sprowadza się tylko do siedzenia na wykładach. To zupełnie wystarcza, bym przyswoiła cały materiał bez konieczności uczenia się w domu. Jeśli uczę się czegoś w domu - czytam różne publikacje, etc, to tylko z ciekawości i w ramach hobbistycznych. Jeśli chodzi o emocje i przyswajanie wiedzy - nie odczuwam stresu, więc nie potrafię się denerwować np. przed egzaminem. Rzecz jasna mam niezły ubaw, gdy patrzę na tych wszystkich studenciaków srających w gacie przed sesją, no ale taką mam osobowość, że nie potrafię odczuwać lęki, m.in dlatego, iż wiem, że to uczucie jest w pełni irracjonalne. Dopiero strach, o wiele istotniejsze uczucie, ma tę moc pozbawiania ludzi logicznego myślenia, ale tutaj znowu - nie tyczy się to mnie. Strach odczuwam tylko w sytuacjach bezpośredniego zagrożenia życia i ma on i tak dość małe natężenie. Gdy potrącił mnie samochód, leżąc na ulicy opierdalałam sanitariuszy, by się pośpieszyli, bo ich lenistwo mnie wkurwiało, a byłam w tym momencie w naprawdę w tragicznej sytuacji, jeśli chodzi o uszkodzenia ciała i będąc świadomą, odczuwałam każdy ból, a do najsłabszych to on nie należał. Wiedz też (jak już wspominałam w tym wątku), że standardowo śpię raz na 2-3 dni. Mam więc 72 godziny do wykorzystania. Nie odczuwam w tym czasie zmęczenia. Dopiero po 3 dobach zaczynają się lekkie objawy dezorientacji oraz ucisku odczuwalnego w głowie i wtedy biorę leki nasenne, bo bez nich sen naturalny u mnie nie występuje. . Pomyśl więc - standardowo wykorzystuję 3 razy więcej czasu niż przeciętny człowiek, który po 12 godzinach już odczuwa zmęczenie i musi się położyć. Ja tego zmęczenia nie odczuwam, dlatego np. moi pracodawcy (w pracach dorywczych, sezonowych) dziwią się, że mogę zasuwać 10 godzin ponad ustawową normę 8 godzin pracy i na nic nie narzekam. Jestem w pełni funkcjonalna, wręcz nakręcona, jakbym brała kokainę i ten stan utrzymuje się bardzo długo. Uczucia stanowią ogromną blokadę w dążeniu do osiągnięcia wyznaczonych sobie celów, ale masz tego świadomość. Dla mnie to abstrakcja. Nie wiem, jakie emocje mogłyby mi stanąć na drodze w samorealizacji. Twoja upartość jednak nie powinna Cię irytować. Ta cecha jest akurat pożądana, musi być jedynie dobrze ukierunkowana, a jej właściciel musi nad nią zapanować. Wtedy potrafią się dziać niesamowite rzeczy, zapewniam. Jestem nonkonformistką i wiem, jak ludzi wkurwia, że zwykle mam odmienne zdanie, ale nigdy go nie zmieniam na rzecz dostosowania się do tego marnego, nędznego i ograniczonego intelektualnie pospólstwa. To tylko hipotezy. Interesuję się tym, bo bardzo mocno zgłębiam nauki takie jak: fizyka teoretyczna i doświadczalna, kosmologia, informatyka, technologia, a w tym nawet robotyka. Przez jakiś czas studiowałam fizykę teoretyczną i doświadczalną z matematyką wyższą oraz informatykę też przez krótki okres. Wcześniej byłam na studiach astronomicznych również połączonych z fizyką teoretyczną, także wiem co nieco. To prawda. Oczywiście masz rację, nie znamy pozostałych mechanizmów, tylko częściowo rozumiemy te zagadnienia i wciąż je zgłębiamy. Stąd płynie satysfakcja z uczenia się i poznawania. Ja jednak wzięłabym taką kobietę z arachnofobią i umieściłabym w niedużej kapsule, zamknęłabym ją w niej, po czym zaczęłabym przez otwór w kapsule wpuszczać bardzo dużą ilość pająków. Kobieta musiałaby to znieść, do póki ja nie stwierdziłabym, że eksperyment dobiegł końca. Wtedy odczekałoby się kilka dni lub tygodni i przeprowadziłoby się rozmowę z tą kobietą. Jestem ciekawa, czy miałaby traumę, czy wręcz przeciwnie - na skutek tak silnego bodźca doznałaby pełnego znieczulenia. Nie uważasz, że byłoby to ciekawe? Czy wiesz, że taka kobieta obsypywana pająkami w pewnym momencie przestałaby wrzeszczeć? Czy wiesz, dlaczego? Dokładnie. Gdyby nie tysiące zabitych szczurów laboratoryjnych i ludzi, w przypadku, gdy jednej grupie doświadczalnej podawano eksperymentalny środek na AIDS, a drugiej placebo, by porównać rezultaty, do dziś nie można byłoby leczyć nie tylko AIDS, ale i setek innych chorób. Testy są niezbędne i każdy taki test wymaga ofiar. Ludzie są zjebani, niektórzy nad wyraz emocjonalni i po prostu ślepi. Nie wiedzą, że nawet zwykłe leki p.bólowe, które kupują w aptece, były kiedyś testowane na zwierzętach i ludziach z ofiarami śmiertelnymi. Musiała m.in zostać określona dawka śmiertelna, a myślicie, że w jaki sposób? Głównie poprzez zabijanie zwierząt i przeliczanie tego na masę człowieka. Do tego testowano na ludziach skutki uboczne, dzięki czemu obecnie ulotki obfitują w wypisane w nich objawy niepożądane. Cały świat spowija "zło", jednak ludzie nie chcą dopuszczać tego do świadomości. I co najważniejsze - W medycynie nie ma dobra bez zła.
  7. Tylko że wtedy najczęściej o takiej osobie mówi się, że udaje skłonności psychopatyczne, by zyskać sławę i pieniądze. Bardzo szybko zacznie się rozgłos w kontekście "prawdziwy psychopata by się nie ujawnił". Więc to ma być cierpiąca, sztuczna inteligencja? Stworzona tylko po to, by odczuwać ból? Przyjemna wizja. Umysł, który odczuwa tylko cierpienie i nic poza tym. Cierpienie jako stan naturalny. Interesujące, nawet bardzo. Ciekawe, czy internet odczuwa swoje przeładowanie, natłok informacji. Czy zastanawia się nad ich treścią. Subiektywne stany. Strach nasila ból, a szok potrafi go kompletnie wyłączyć albo przekierować. Ludzie, owszem, potrafią odczuwać bardzo silny ból, ale jego "koszmarność" to tylko wizualizacja. I to jest prawda. Taka osoba przynajmniej widzi, że nie znajduje się w najgorszym położeniu. Odszukaj ten fragment, w którym pisałam Ci na privie, że ból psychiczny jest skończony, a fizyczny nie, dlatego ten drugi jest perfekcyjny. Wywal tu ten cytat i niech sobie poczytają, może do kogoś coś dotrze. Na bólu psychicznym mało kto się uczy, fizyczny przynajmniej hartuje człowieka. Oczywiście może mu też zafundować traumę, ale tu możemy wrócić do tych idealnych maszyn odczuwających tylko cierpienie - z rozumowania wynika, że one traumy doznawać by nie mogły. Traumą mogłoby się okazać zastopowanie u nich bodźca bólowego. Nie ma ani dolnej ani górnej. Wszystko jest płynne. Do tego każdy ma inaczej ustawiony próg bólowy, żeby było ciekawiej. Ogromne pole do eksperymentów. Nie chcę, żeby moja psychopatia sobie gdzieś po śmierci spacerowała albo została przeniesiona do innego ciała. Hinduizm wierzy w istnienie duszy i według tej religii jest ona właśnie taką zwartą jednością, ale nie jest dokładnie podane, o co się ona opiera. Wiadomo jedynie, że ma zdolność przenoszenia się i jest praktycznie nieśmiertelna, jedynie zapominalska, bo w kolejnym życiu nigdy nie pamiętasz, kim byłeś. To oznacza, że ktoś, kto dostanie moją duszę, pewnie nie będzie psychopatą. W Polsce nic nie ma. O PET było bardzo trudno i nadal jest, a co dopiero o profesjonalne badania neuropsychiatryczne na poziomie USA. Link, który podałeś, jest właśnie przeze mnie skanowany. Ciekawy artykuł, w miarę zwarcie porusza kwestię i od razu wskazuje, że "inteligentni psychopaci" stanowią pewną oddzielną grupę w różnicowaniu. Szkoda, że czytelnik jest odsyłany do innych artykułów, które miałyby poruszać kwestię zmiany wyroków sądowych w oparciu o neurokryminalistykę, bo chciałabym przeczytać o tym tutaj, na miejscu. To bardzo ważne zagadnienie, bo obejmuje wpływy na całe środowisko. Okazuje się bowiem, że psychopaci stanowią tak duży odsetek społeczeństwa, że można już prawie dzielić ludzi na dyssocjalnych i nie-dyssocjalnych. Oczywiście teraz przesadzam, ale fakt faktem, nie ma osoby, która by nigdy w życiu psychopaty nie spotkała, co wynika ze statystyki. Ja spotkałam w życiu tysiące osób, więc tysiące osób spotkały mnie. W tych tysiącach byli też inni psychopaci, którzy spotykali siebie wzajemnie, nie wiedząc o tym.
  8. W związku z tym upomnij również użytkownika Psychciu, który także pisał w tym wątku o zabijanych przez siebie zwierzętach. Lilith zablokowała mi dostęp do działu o zespole stresu pourazowego po jednym moim poście, w którym napisałam, że również byłam ofiarą gwałtu i kobiety nie powinny tak przesadzać, bo naturalnym odruchem mężczyzny jest zdobywanie samicy do rozrodu i nie każdy, mimo samoświadomości, potrafi nad tym popędem zapanować. Nagle wszystkie kretynki poczuły się urażone. Paradoksalnie mogłabym pomóc tym kobietom uporać się z traumą, ale zarówno one jak i administratorka są zbyt ograniczone intelektualnie, by to zrozumieć i uniemożliwiają mi wypowiadanie się w wątkach, które również mnie dotyczą z racji tego, że przeżyłam sporo z rzeczy wymienianych jako "zdarzenia traumatyczne". Mnie to określenie, co prawda, bawi, ale mam prawo opowiedzieć o swoich przygodach. Mam nadzieję, że chociaż ty okażesz choć odrobinę pokładów inteligencji i zrozumiesz, że opisywane przeze mnie w tym wątku przykłady działań i odczuć związanych z zabijaniem, są wręcz konieczne, by móc przedstawić obraz osoby z zaburzeniem F60.2, a dokładnie temu służy ten wątek, by inni mogli poznawać profile psychologiczne psychopatów, jak również ich życie codziennie, ich sposoby radzenia sobie z tą przypadłością. Jeśli będę cenzurować większość rzeczy, to nie ma sensu, bym w ogóle się tu udzielała, a skoro tyle ludzi do mnie pisze i w wątkach, i prywatnie, to znaczy, że zainteresowanie tematem jest duże. Przeczytaj również to, co napisałam poniżej do kazashi'ego, bo odnosi się do mojej działalności na forum. Naturalną cechą przy tym zaburzeniu jest potrzeba kontroli i egocentryzm, chęć bycia zauważonym, ale nie zawsze tak jest. Piszę o sobie tak, jak wygląda to naprawdę. Wiem, że to, o czym opowiadam, o swoich przeżyciach i emocjach (lub ich braku) oraz sposób, w jaki to robię, wzbudzają zainteresowanie, często też odrazę i nienawiść. To naturalna reakcja ze strony otoczenia, ale nie chodzi mi o bycie w centrum uwagi. Cieszy mnie jednak, że moja obecność tutaj spowodowała, że temat psychopatii znacznie się rozwinął i kilka osób poważnie do niego podeszło, dzięki czemu zainicjowane zostały bardzo ciekawe, często zawiłe i skomplikowane dyskusje nawet o charakterze czysto neurologicznym (za sprawą głównie użytkownika niecałego). Chcę, by zaburzenie osobowości F60.2, które dotknęło mnie i inne osoby, było zrozumiałe dla społeczeństwa, by więcej osób chciało je poznawać i odstąpić od panujących stereotypów. Doskonale wiem, że gdyby ludzie, znając prawdę o mnie, chcieli ze mną rozmawiać i rzetelnie podeszliby do tematu, moja wrogość wobec nich zmniejszyłaby się, a frustracja pewnie całkiem by zniknęła, co pomogłoby mi hamować swoje popędy. To prawda. Podejrzewam, że jest tak w większości przypadków, choć znałam tylko jednego psychopatę i utrzymywałam z nim kontakt bardzo krótko, gdyż trafił do więzienia niedługo po tym, jak się poznaliśmy. Jeśli chodzi o mnie, to zdobywam znacznie więcej przy minimum wysiłku, podczas, gdy oni mordują się godzinami nauki, by ledwo zdać. W pracy nigdy nie zwalniam tempa, gdy inni wysiadają już na starcie. Wytrzymuję dłużej, widzę więcej, słyszę wyraźniej, odczuwam mocniej, jednocześnie nie czując wcale. Potrafię zasuwać 72 h bez snu na pełnych obrotach. Gdy czegoś chcę, biorę to i nigdy nie oddaję. Nigdy też nie wybaczam i nie zapominam. Skreślam ludzi za byle przewinienie. Mają czuć, że są dla mnie robactwem, które w każdej chwili mogę rozdeptać. Całe moje środowisko podlega mojej sprytnej, bogatej w socjotechniki manipulacji. Ludzie są tak zmanipulowani przeze mnie, że dodatkowo manipulują innymi, będąc pod moim wpływem. Tworzę łańcuchy przyczynowo-skutkowe. Jestem twórczynią uporządkowanego chaosu. Uosobieniem kontroli, pierdoloną władzą. Dodatkowo ekscytuje mnie moja poczytalność i pełna świadomość podejmowanych działań. Jestem w pełni świadoma wszystkiego, co robię i w pełni za to odpowiedzialna. To mi nie przeszkadza. Nie mam bowiem sumienia, choć mam świadomość, iż postępuję niewłaściwie, amoralnie. Moje ofiary w pełni należą do mnie. Jestem tą istotą, którą mają przed oczyma, gdy odbieram im ich życie, godność, niewinność, czy na co akurat mam apetyt. Teatralnie wyrywam te cnoty z ich ciał i umysłów i mam przy tym mentalny orgazm. Kocham władzę i przejawiam ją wszędzie, w różnych postaciach, na różnych płaszczyznach. Pomiatam, gardzę i znęcam się nad ludźmi, bez względu na ich wiek, płeć czy status społeczny. W pracy, w mojej branży zawodowej, na studiach czy gdzieindziej, w jakiejkolwiek innej sferze życia. Jestem tą zawsze najładniejszą, najbardziej zadbaną, elokwentną, pewną siebie, wygadaną i ambitną, uwielbianą przez wykładowców i pracodawców; tą, która z szyderczą uciechą patrzy na zazdrość w oczach tych wszystkich nędznych śmieci, kulących się ze strachu przed ich własnym życiem. Rajcuje mnie to cholernie i pewnie to, co napisałam wzbudzi tutaj kontrowersje i zaraz pojawią się podludzkie ścierwa, które zaczną piszczeć, jak to się wywyższam, a w realu pewnie jestem kulącą się pod siebie szarą myszką. Fakty są takie, że wszyscy czują moje oddziaływanie, gdy tylko pojawiam się w pomieszczeniu. Czują respekt, nim jeszcze wypowiem jakiekolwiek słowo. Jestem chodzącym zniszczeniem w pięknej, eleganckiej formie. Żaden lek tego nie zmieni. Żaden neuroleptyk - kolejny z rzędu chemiczny kaftan bezpieczeństwa wciskany mi przez psychiatrów. Jestem również uosobieniem cielesnych potrzeb, żądz, popędów i instynktów. Wszystko to składa się na mój całokształt i nie będę udawać, bo jestem z niego dumna. _____________________________________________________________________________________ Jak więc miałyby z technicznego punktu widzenia wyglądać takie maszyny? Jak bez neurostymulacji wywołasz negatywny, subiektywny stan wewnętrzny? W jakich sytuacjach mózg jest niby w stanie wytworzyć takie piekło? Jedyny przypadek, jaki przychodzi mi na myśl, to ostry bad-trip po LSD. Po takim stanie ludzie często mają traumę do końca życia, bo nie potrafią pozbyć się właśnie tego wyobrażenia, które byli zmuszeni oglądać i odczuwać na własnej skórze, mimo iż było subiektywne. Kiedyś jeden człowiek, który był hinduistą i wierzył w reinkarnację oraz karmę, zrobił mi religijno-psychologiczny wywód. Napisał, że to, jak postępuję, sprawi, że po śmierci obudzę się jako inne, niższe stworzenie w zupełnie nowym wszechświecie, w innym wymiarze. Że będę się czołgać przez nieskończony tunel, żywiąc się jedynie robactwem wyskrobywanym z ziemi, że będzie mnie otaczać tylko ciemność i tylko w chwilach mojej niezrównanej z niczym rozpaczy pojawi się płomień, który zamiast dać nadzieje, zacznie mnie palić. Ostrzegł, że od tego, co teraz zrobię, zależy to, czy po śmierci wejdę na wyższy, czy na niższy poziom i oczywiście, że to, kim teraz jestem, to zasługa tej osoby, którą byłam w poprzednim życiu i jej czynów. Wywód był bardzo długi i szczegółowy, a ja byłam wtedy naćpana, więc poniekąd zwizualizowałam sobie to, co pisał i nawet mnie poruszyło. Było to ciekawe zagadnienie. Czytałam potem sporo o hinduizmie. Oczywiście nie popieram, ale zastanawia mnie, jak ludzie mogą żyć ze świadomością i wierzyć w to, że przez swoje złe uczynki mogą skończyć jako amorficzne stworzenia przez całe swoje kolejne życie czołgające się przez tunel i żywiące się robactwem, nie wiedząc, dlaczego znaleźli się w takim położeniu, ponieważ po każdych narodzinach traci się pamięć z poprzedniego życia. Wiedz, że dyssocjale nie wykazują zbyt dużych chęci do zmiany. Wierzę jednak, że zostaną stworzone maszyny, które pozwolą zabijać w nieszkodliwy sposób, wywołując subiektywne, ale bardzo realne odczucia u osoby poddawanej takiej neurostymulacji.
  9. Nie czytałam książki, ale podejrzewam, że te maszyny działałyby na zasadzie neurostymulacji. Nie wiem jednak o wywoływanie jakiego cierpienia chodzi - psychicznego, fizycznego czy obu. Nie da się mnie złamać bólem psychicznym, bo to opiera się na manipulowaniu emocjami, a ja ich nie mam. Złamać mnie można w tym kontekście najwyżej wykorzystując moje popędy. Natomiast bólem fizycznym da się złamać każdego, ale fakt - mój próg bólowy jest mocno podniesiony. Jak mogła być pogodzona ze sobą, skoro była przekonana, że jej diagnoza to F60.2 i żyła w jednym wielkim kłamstwie. I bardzo dobrze, niech cierpi. Bo lekarze uznali, że stanowisz zagrożenie. Powinni trzymać Cię tam dłużej i bez przeciwpsychotyków. Więc jesteś idiotą. Pisałeś, że podejmujesz się wielu zadań, więc dostarczasz sobie wiele bodźców w krótkim czasie. Śmieszne.
  10. Piszczące na swój widok, cmokające się nastolatki? Oczywiście. Zależy od tego, jak chcę być traktowana. Zależy, co w danym momencie jest dla mnie korzystniejsze. Robię różne rzeczy. Nie, a ty? Więc są zaślepieni, patrzą przez pryzmat "swoich pupilów" i nie potrafią odłożyć ich na bok, by spojrzeć na sprawę raz jeszcze. Oj, są i to jak. Doznałam w życiu wiele cierpienia fizycznego, między innymi z własnej ręki, ponieważ testowałam limity. Niesamowite, ile ludzki organizm jest w stanie wytrzymać i jak długo dałoby się utrzymywać ofiarę przy życiu, jednocześnie cały czas zadając jej psychiczny i fizyczny ból. Co prawda, co jakiś czas traciłaby przytomność na skutek naturalnej reakcji obronnej, ale o to również można właściwie zadbać. Ostatecznie się wybudzi, dostanie pożywienie i będzie można zacząć od nowa. To również robię. Wychodzę wtedy na miasto z transporterem. Ludzie myślą, że zabieram koty do schroniska. Uśmiechają się do mnie. Czasem podchodzą, by porozmawiać, ale nie wdaję się w dłuższe dyskusje. Pamiętam ją. Urocza, prawda? Zdesperowana, poszukująca wsparcia, niepogodzona ze sobą. Nie próbuję odróżnić się od osób dyssocjalnych, bo to jedyna grupa, z jaką mogę się identyfikować, choć nie przepadam za przydzielaniem siebie do jakichkolwiek grup. Mimo to nie mogę kłamać na temat podobieństw między mną a innymi osobami mojego pokroju. Nawet oglądając niektóre filmy, które jako tako pokazują psychopatów w miarę realistycznie, nie mogę zaprzeczyć, że widzę podobieństwa. No widzisz, jak przydatna jest wiedza. Miło, że rozumiesz. Ludzie nie potrafią dostrzec porządku w chaosie. Mimo wszystko psychopatia to dość poukładane zaburzenie, jednak wciąż "zaburzenie". Teoria głosi, że w samym centrum tego spektrum znajduje się człowiek idealny - perfekcyjnie proporcjonalny emocjonalnie. Nie filtrujesz tego. Zakładam, że to trudne. Nie odczuwasz przez to frustracji? Potrzeby ustabilizowania/zespolenia całości? Trzymanie takiego chaosu w głowie musi w pewnym stopniu osłabiać też fizycznie. Tylko nie łudź się, że mam lepiej. Zapewniam, że mój umysł potrafi mnie wykończyć. Dowodem na to jest choćby fakt, że standardowo pozostaję przytomna przez 2-3 doby, po czym potrzebuję przeciwpsychotyków, by się uśpić. Nie spałam naturalnie od kilku lat. I w tym rzecz. Ludzie myślą, że mogą uciekać w nieskończoność, a ostatecznie i tak będą zmuszeni się wykazać. Wciąż jednak łudzą się, że gdzieś jest jeszcze jakaś droga ucieczki. Odwlekają w czasie wydarzenia, tak bardzo pragnąc, by nie nadeszły, choć wiedzą, że to nieuniknione. Wyglądałaby inaczej, gdybym teraz siedziała naprzeciwko Ciebie w pokoju i prowadzilibyśmy tę samą rozmowę? Zawdzięczasz to w dużej mierze swojemu introwertyzmowi. Wytłumacz mi, dlaczego jednocześnie piszesz o tym, jak ilość bodźców niszczy Twój mózg, twierdząc przy tym, że znajdujesz satysfakcję w odbieraniu wielu jednocześnie? Więc uznajesz swego rodzaju psychologiczną hierarchię. Jak w takim razie zaopatrujesz się na równość rasową, religijną itd.? Jesteś za, ale nie mógłbyś wykonać własnoręcznie. Wziąłeś na cel kiepski przykład. Moje słowa na temat emotek były zwykłą prowokacją i wyrażeniem osobistej pogardy dla tego typy środków przekazu. Jakbyś chciał zauważyć - również osoby dyssocjalne ich używają. Wiadomo, do czego służą i jak bardzo są rozpowszechnione. Nikt nikomu nie zabroni ich używać, bo większość ludzi ich potrzebuje do przekazywania emocji. Zakaz też na używanie telefonów komórkowych, portalów typu "Facebook" i audiobooków (bo to zniewaga dla książek). Może wypuszczam się na łowy, bo nie mogę ścierpieć ich emocjonalności? A może tylko się bawię, zabijając nudę? Ależ mocna identyfikacja z grupą.
  11. Jestem perfekcjonistką, ale nie w stopniu dewiacyjnym. Prawdą jest, że moje mieszkanie można by nazwać sterylnym. Wszystko zawsze jest czyste, poukładane i odpowiednio posegregowane. Nie sprzątam jednak 3 razy dziennie każdego pomieszczenia, ale też nigdy nie zostawiam śmieci na meblach czy podłodze. Każda szuflada i półka jest odpowiednio przeznaczona na inną kategorię przedmiotów. Moja biblioteka podzielona jest na działy i poddziały. Jeżeli się za coś zabieram, to musi być to zaplanowane, dopracowane i sprawdzone. Oczywiście popełniam też błędy. Jeżeli ktoś wyjmie książkę i odłoży ją w taki sposób, że grzbiet będzie odstawał od rzędu, to będzie mi to przeszkadzać, ale nie do tego stopnia, by chcieć tę osobę skrzywdzić. Przy nagminnym łamaniu przez kogoś określonych przeze mnie zasad będę jednak odczuwać złość i przejawiać agresję. Jestem głównie wyczulona na brak punktualności, niesumienność, niedokładność, brak higieny osobistej, brak zasad savoir-vivr. Z kolei szczególną niechęć wywołują u mnie przejawy nadmiernej emocjonalności. Nie radzę sobie z tym w żaden sposób. Nie wpłynę też na ludzi, którzy w większości przejawiają wymienione i nietolerowane przeze mnie cechy. Pozostaje unikać takich osób, ale jest to niemożliwe w pracy czy na uczelni. Już w szkole podstawowej zwracałam uwagę na zachowanie dzieci. Nie rozumiałam, dlaczego nie odrabiają zadań domowych, dlaczego brudzą i nie zachowują ciszy na lekcji. Bardzo mnie to irytowało. Uważałam, że w trakcie zajęć powinien panować idealny spokój. Nikt nie ma prawa się odezwać bez pozwolenia. Zawsze siedziałam wyprostowana, patrzyłam na nauczyciela, moje książki były idealnie dosunięte do krawędzi ławki, a gdy je pakowałam do plecaka, musiały być posegregowane według przedmiotów i następujących po sobie zajęć. Tak jest, rzecz jasna, do dzisiaj. W piątej klasie szkoły podstawowej podpaliłam plecak jednej z uczennic, bo nagminnie rzucała nim na korytarzu. Gdy ktoś szedł na wagary, od razu szłam do zgłosić - wymieniałam liczbę osób oraz podawałam personalia tej, która namawiała do tego pozostałe. Podkładałam papierosy i alkohol uczniom, którzy wyjątkowo często spóźniali się na lekcje i alarmowałam nauczycieli, by mogli zawiadomić rodziców. W późniejszych latach doszło też podkładanie narkotyków, a w liceum podpaliłam ogródek szkolny i wrobiłam jedną z uczennic, ponieważ przyszła na apel niestosownie ubrana. Podczas samej procedury odczuwam spokój. Im więcej krwi, tym większy. Jestem zaangażowana w to, co robię i robię to dokładnie. Poza tym nie czuję nic. Otwieram obiekt zaraz po śmierci, więc nie ma czasu, by doszło do procesów gnilnych. Nie wydzielają się więc ptomainy, które są głównie odpowiedzialne za to, co powszechnie znane jest jako "trupi jad". Głównie odczuwalny jest zapach krwi, który akurat w moim pojmowaniu jest bardzo przyjemny, tak jak i smak. Trzeba tu zaznaczyć, że na terenie Szwajcarii popularne są różnego rodzaju potrawy z kota ze względu na charakterystyczny smak, który dobrze komponuje się np. z łagodnym sosem ziołowym. Pojęcie odstręczania jest zależne od ludzkiego pojmowania, a nie tylko od niezależnych odruchów organizmu. Zapach kojarzy się z konkretnym obrazem, więc skoro obraz zwłok jest dla kogoś nieprzyjemny, to automatycznie zapach zgnilizny taki będzie. To ciekawe zagadnienie. Wystarczy wziąć dla przykładu substancję zawartą w kale (jedną z pochodnych indolu), która ma silny zapach, gdy występuje w dużym stężeniu. Ta sama substancja odpowiedzialna za zapach fekaliów jest wykorzystywana w branży perfumeryjnej. Kobiety z zażyłością się nią spryskują.
  12. Sęk w tym, że to nie jest "sporo". Jeden z problemów, na które napotykam przy rozmowie z lekarzem - wspominam o jednej rzeczy, a za chwilę cała wizyta jest podporządkowana tylko temu, zamiast przejść do kolejnych i rozwinąć całość zagadnienia dyssocjalności. Dodatkowo, w trakcie wizyt i rozmów z nowym lekarzem, zawsze pada zdanie "wymienia Pani to wszystko, jakby się Pani tym chwaliła". Fakt, odczuwam swego rodzaju dumę z tego, co robiłam i robię. To uczucie jest ode mnie niezależne. Do tego uśmiecham się w trakcie omawiania tych wydarzeń, więc lekarz musi się z tym dziwnie czuć, ale nie potrafię powstrzymać się przed śmiechem, który pojawia się, gdy wyobrażam sobie zrozpaczoną, sponiewieraną matkę, cierpiącą z mojego powodu. Odczuwam tylko przyjemność. Moje f 60.2 ma podłoże organiczne, co wyszło w badaniu PET mózgu - zmniejszona ilość istoty szarej oraz zredukowany obszar limbiczny. Nie ma w mojej rodzinie ani jednej osoby niezaburzonej psychicznie. Zabawne, bo każdy coś ma. Dodatkowo były przypadki morderstw w dalszej rodzinie.
  13. Podduszałam i biłam rówieśników w szkole podstawowej, przynosiłam ze sobą noże lub igły, żeby zastraszać dzieci (zdarzały się okaleczenia). Kradłam nauczycielom rzeczy (w tym głównie dowody osobiste i sieciówki) z torebek, by móc je później niszczyć i wyrzucać. 2 lata później trafiłam na prokuraturę, gdzie reprezentowała mnie moja matka, której zniszczyłam małżeństwo, podkładając dowody na to, że ojciec ją zdradza. Zeznałam również, że się nade mną znęcał i molestował seksualnie, aby jeszcze bardziej pogrążyć oboje rodziców i doprowadzić do ich rozwodu. Z kolei w wieku 12 lat byłam już sądzona o dość poważne fałszerstwa i kradzieże. Jeśli chodzi o zwierzęta - przejawy agresji wobec nich miały miejsce na każdym etapie mojego życia. Sporo rzeczy, oczywiście, pominęłam. Nie widzę sensu rozpisywania się na ten temat.
  14. Wciąż nie widzę argumentów, a Twoje zachowanie nadal pozostaje irracjonalne.
×