Skocz do zawartości
Nerwica.com

czego się boimy? Lęk przed.................


mysia

Jaki jest Twój lęk?  

208 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Jaki jest Twój lęk?

    • boję się śmierci
      49
    • ..zdrady
      9
    • przed bliskością- nie umiem okazywać uczuć
      17
    • dotyczący obrazu własnej osoby (związane z niską samooceną
      35
    • lęk przed nieznanym otoczeniem
      18
    • lęk przed chorobą i cierpieniem
      65
    • lęk przed przemocą w domu
      1
    • lęk przed niezaspokojeniem potrzeby akceptacji, osamotnienie w rodzinie
      6
    • lęk moralny ; lęk przed superego czyli własnym sumieniem; poczucie winy, wstyd;
      22
    • lęk anankasytczny; związany z poczuciem przymusu wykonywania czynności, pod wewnętrzną groźbą kary za ich niewykonanie;
      6


Rekomendowane odpowiedzi

Wystarczy, że nie napisze do mnie czy coś, zaraz mam 'głupie' myśli. Może to w pewnyms ensie zazdrość?
"Za długo nie odpisywała/ał na smsa" , "powiedział coś nie tak", "spojrzał się nie takim wzrokiem"...."a to wszystko znaczy, że nas nie kocha i opuści..."

Znam to z doświadczenia i muszę przyznać ze smutkiem że takie lęki napędzaja machinę faktycznego pożucenia ze strony ukochanego chłopaka. Powodem jest to że gdy zaczynamy wątpić to prędzej czy puźniej w rozmowach z naszym chłopakiem zaczniemy robić mu z tego powodu wyrzuty lub zamęczać go ciągle pytaniami o to czy mu zależy, czy kocha, dlaczego odpisał dopiero po 2 minutach a nie 20 sekundach itd. Możemy też nawet otwarcie wmawiać mu że mu nie zależy bo "gdyby zależało to by szybciej odpisał/powiedział że kocha/itd.".

 

Mężczyźni już tacy są że najczęściej nie mówią zbyt wiele o uczuciach ale okazują je inaczej. Większość kobiet oczekuje raczej częstych i otwartych deklaracji - co nie jest w męskim stylu. Jeżeli nawet chłopak nie mówi że kocha to nie znaczy że tak nie jest, niektórzy faceci po prostu mają problem aby wyrazic to tak jak ich ukochana by oczekiwała. Nie myślcie sobie ale mężczyźni też się boją że mogą nas stracić - tyle że najczęściej nie dają nam tego po sobie poznać, a my im dajemy (właśnie takimi "aktami zazrości", pytaniami, lękami).

 

Oto jak nasze lęki wpływają na związek niszcząc go i przyczyniając się do jego rozpadu:

 

1. Dwoje ludzi jest ze sobą po to aby czuć się dobrze. Druga osoba powinna być dla nas źródłem wsparcia i przyjemności, powinna "osładzać nam życie". Jeżeli swoim zachowaniem wciąż przejawiasz jakiś afront do sposobu w jaki Cię traktuje wtedy twój chłopak już nie czuje się z tobą tak dobrze i może mieć opory przed dawaniem Ci więcej ciepła czy nawet spędzania czasu bo przecież sugerujesz mu że to co robi robi źle. Jeżeli oczekujesz od niego aby robił wszystko tak jak ty byś tego chciała wtedy dajesz mu odczuć brak swobody i chęć kontroli oraz zmieniania go, a to odstrasza każdego faceta.

 

2. Jeżeli drobiazgi jak niewłaściwe spojrzenie czy spóźniony sms urastają do rangi problemu (bo nawet na najbardziej błahe sprawy reagujesz negatywnymi emocjami), wtedy musisz się liczyć z tym że w pewnym momencie twój chłopak będzie miał tego serdecznie dość i zamiast w takich chwilach tłumaczyć Ci się i starać abyś poczuła się lepiej - on po prostu zacznie Cię ignorować bo uzna Cię za histeryczkę. Jest to świetny powód aby zakończyć związek bo skoro z niczego robisz problem to co by było gdyby faktycznie stało się coś poważniejszego - wtedy już na pewno nie doszlibyście do porozumienia.

 

3. Mężczyźni też chcą emocjonalnej stabilności, szczerości i zaufania. Zaufanie jest chyba podstawą związku. Jeżeli zaczynasz zaprzeczać jego słowom i temu że Cię kocha lub zadręczasz go bezsensownymi pytaniami o to, wtedy twój chłopak zaczyna czuć że wszystkie jego starania są na marne bo ty i tak nie czujesz się z nim dobrze, nie czujesz się kochana i przede wszystkim NIE UFASZ MU (bo gdybyś ufała nie robiłabyś problemu z tego że się spóźnił lub nie zadzwonił w czasie, bo wiedziałabyś że nie zrobi niczego przeciwko waszemu związkowi).

 

Dziewczyny jeśli macie takie problemy z lękiem weźcie sobie do serca to co powiedziałam i postarajcie się nie mysleć tylko o sobie ale pomyśleć co czuje wasz chłopak gdy tak go traktujecie. Popracujcie nad pewnością siebie i przede wszystkim zadbajcie aby wasz chłopak mógł na was liczyc i aby czuł wasze ciepło i wsparcie. Nie wystarczy że mu powiecie "czuję się przy tobie bezpieczna" bo jeśli wykazujecie wspomniane lęki to wasz chłopak i tak nie będzie w stanie uwierzyć waszym słowom - przeciez gdybyście czuły się bezpieczne nie bałybyście się. Musicie mu okazywać prawdziwe zaufanie i on musi je czuć. Jeżeli zapewnicie mu komfort, wsparcie, miłość, ciepło i zaufanie możecie być pewne na 99% że nigdy was nie opusci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam problem. staram sie go tlumic ale siedzi ciagle w mojej glowie - STRACH. Boje sie ciagle ze jestem chora, ze cos m isie stanie. narazie siedze od 4 miesiecy w domu po maturze ale 2 pazdziernika zaczynam studia...boje sie okropnie tego ze bede musiala sama jezdzic do wawy, codziennie i w ogole:( Boje sie ze nie dam rady:( ciagle stresują mnie moje powiekszone wezly za uchem, w pachwinach...Ciagle o tym mysle i sie boje. do tego mam torbiel na jajniku wielkosci 5cm co wzmaga moj strach:( Jejku....jak cudownie było zyc beztrosko i nie myslec o chorobach itd...jak ja bym tak chciala... codziennie czuje sie chora, kiedy widze starszych ludzi mysle ze maja szczescie ze dozyli takiego wieku bo mi sie nie uda:( Nie umiem juz myslec jaka bede za 10, 20 lat i wiecej, bo jestem nastawiona ze chyba nie dozyje:( co mam zrobic? jak sienie bac? jak nie myslec o tym?? Zazdroszcze ludziom ktorzy sa olewczy...potrafia po prostu olac, nie myslec, nie przejmowac sie, mowic "bedzie co ma byc"...ja tak nie potrafie choc bardzo bym chciala. im blizej tego 2 pazdziernika tym bardziej sie boje i nie wiem co robic:(pomózcie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

strach o swoje zdrowie jest typowym zjawiskiem w nerwicy lękowej. Poczytaj trochę forum a przekonasz sie, że większość z nas wmawia sobie jakieś straszne choroby. Moja rada, która przynajmniej na mnie trochę skutkuje to zrobić sobie wyniki: morfologia, mocz itp. a przekonasz się, że jesteś okazem zdrowia, więc i uspokoisz się na chwilę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój problem z paranoicznym lekiem przed chorobą też zaczął się jakoś w okresie maturalnym (w sumie przedmaturalnym). Mój stan w którym wmawiałam sobie że umieram trwał nieprzerwanie przez więcej niż pół roku. Nie wychodziłam z domu bo po co skoro i tak umieram? Potem powoli uległo to zmianie gdy wyznaczyłam sobie cel i zaczęłam dążyć do jego realizacji. Stwierdziłam że mam jeszcze zbyt wiele rzeczy do zrobienia aby umierać i że jeśli zdarzy mi się faktycznie zachorować to nie poddam się ale puki co lepiej cieszyć się życiem i korzystać z niego.

 

Dobrze że rozpoczniesz naukę. Nawał obowiazków prawdopodobnie wpłynie pozytywnie na Twoją psychikę bo nie będziesz miała tyle czasu aby rozmyślać. I naprawdę nie przejmuj się tak tą cystą bo to nie koniec świata. Pozdrawiam :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po opowiedzeniu mojemu chlopakowi co sie ze mna dzieje, jak sie czuje w srodku itd...jego odzew brzmiał "masz nasrane w bani"........a chwile wczesniej poklocilismy sie o jego podejscie do sprawy, brak zrozumienia itd....bo on uwazal ze stara sie zrozumiec i mi pomoc tylko ze ja go nie slucham jak mi mowi np."olej to,nie przejmuj sie tym, nie mysl". uwaza ze gdybym go posluchala co mi mowi to by bylo dobrze...tylko w ogole nie rozumie ze o tym nie da sie nie myslec.....jestem zalamana....i sama...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znam to uczucie. Kiedy ja zmagałam sie z tymi wszystkimi dolegliwościami od otoczenia słyszałam tylko "nie bierz sobie tego do głowy" , "zajmij się czymś i nie myśl" albo patrzyli sie na mnie jak na stwora nie rozumiejąc co tak naprawdę odczuwam i się ze mną dzieje. Też byłam sama a właściwie to nie do końca, bo były ze mną moje małe dzieci, które gdy widziały jak płaczę z bólu i źle sie czuję, podchodziły, przytulały mnie i całowały, mówiły jak mnie kochają - to dawało mi siły i chęć walki, że muszę dla nich żyć!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Anula1_1 jedyna osobą która ma "nasrane w bani" jest Twój chłopak który udawał pozorne zrozumienie. Gdyby rozumiał Twoje problemy nie zostawiałby Cię z nimi samej i przede wszystkim nie wytaczał stwierdzeń że "masz nasrane w głowie" lecz próbował pomóc Ci przez to przebrnąć. Słowa "nie przejmuj się" to nie pomoc tylko taktowne pocieszenie na "odpiepsz się". Czasem takie sytuacje są dobre bo własnie w kryzysach jesteśmy w stanie się przekonać ile 2 osoba naprawde jest warta a Twój chłopak okazał się g... warty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ej, ale nie mow od razu ze jest g*** warty. on na swoj sposob tez stara sie pomoc. jakis czas mi mowil zebym sie zajela czyms, nawet mi wymyslal co moge robic itd...Tylko on po prostu nie rozumie niektorych rzeczy i nie stara sie zrozumiec...keidy zaczynalam mu cos opowiadac,on dostawal niemal szalu na moje slowo "nerwica", gadal ze nie mam zadnej nerwicy i koniec i nic go wiecej nie interesowało, jeszcze sie wsciekl i wyszedl...nawet nie zdazylam powiedziec tego co chcialam. wlasnie takie jego zachowania mnie absolutnie doluja:( Tym bardziej ze ja powiedzialam wprost ze ja nie wymagam od niego rad i uwag typu "zajmij sie czyms, olej, nie mysl", ja bym chciala po prostu zeby mnie wysluchal, wysluchal co nowego sie dowiedzialam na ten temat, jak sobie z tym radzic, co mi sie nowego przytrafilo, nowe odczucia, problemy itd...zeby sam zadawal mi pytania i zebym WIDZIALA ze go to interesuje i ze tez chce sie o tym wiecej dowiedziec jesli chce mi pomoc. I najgorsze ejst to ze ja mu to powiedzialam...powiedzialam ze oczekuje jedynie zrozumienia i zainteresowania....ale niestety to nie pomogło...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Anulko witaj!! Nikt cie nie zrozumie tak jak my czy ja.... Sama przeszłam wszystko tak dokładnie jak Ty... W7ymyslałam sobie tez węzły chłonne , raka i inne tego typu historie.. jak tylko usłyszałam że ktos na cos umarł lub choruje to zaraz ja tez to miała... latami codziennie umierałam ...koszmar... nie spałam po nocach bo czułam guza i byłam pewna ża mam raka i bardzo bałam sie śmierci... ten etap na szczeście mam za soba... zyję... cały czas .. nie umarłam .. nic mi nie jest ...jestem zdrowa jak ryba.. Nerwica to choroba i duszy i ciała... a zrozumienia nie znajdziesz u kogoś kto tego nie doświadczył. Tez miałam potrzebe opowiadania tego co sie ze mna dzieje innym... mysle że zdręcza łam ich soba i moimi urojonymi chorobami ale teraz wiem że miałam taka weielką chęć mówienia.. o sobie.. Teraz myslę czy to nie była chęć zwrócenia uwagi na sobie... potrzeba miłości czy akceptacji. Jestem taka chora!!! zajmijcie soie mną... zaopiekujcie... Zawsze byłam taka butna... nie chciałam bo i nie umiałam okazywac uczuć . Nikt mnie nie przytulał gdy byłam dzieckiem nie mówił że mnie kocha... itp. Brak mi było ciepła a nie umiałam o nie poprosić....Gdy byłam chora mama przykrywała mnie i była dla mnie miła... kupowała coś słodkiego.... Wtedy myslałam że jestem dla niej ważna... To tylko takie moje wspominki.. Myslę , ze dopiero po terapiach i spotkaniach z psychologami (różnymi) zobaczyłam to inaczej i odpusciło mi to cholerstwo... Dziś juz nie wmawiam sobie chorób..mam inne dolegliwosci ale w miare normalnie funkcjonuję juz bez codziennego lęku a i spię znakomicie.. Trzymaj sie... To minie na pewno... wszystkim mija na 100 % . Zobaczysz!!! ale nie ma w życiu nic za darmo... na nerwice trzeba zapracować a żeby z niej wyjść trzeba pracować jeszcze bardziej ale juz z pomocą... Buziaczek!! Będzie dobrze zobaczysz!!! a faceta sobie odpuść .. albo nie jerst ciebie wart albo nie rozumie albo nie umie Ci pomóc ( ma takie prawo) Pogadac możesz z nami... Ja na pewno Cię doskonale rozumiem i chce Ci pomóc... postaram się!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej :!: Ja tez tak miałam że wymyslałam sobie rózne choroby i bałam się zasnąć bo bałam się że się nie obudzę że mi zyłka pęknie. Przypisywałam sobie rózne choroby innych. To było straszne, ale wierzcie że mozna z tego wyjść :D Musicie powtarzać sobie że jesteście zdrowi tylko umysł płata Wam czasami figle. Trzeba nad tym panować. Ja cały czas z tym walczę ale widze poprawę. Przełamuję moje lęki :D Wierze że i Wam się uda :D Powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ej, ale nie mow od razu ze jest g*** warty. on na swoj sposob tez stara sie pomoc. jakis czas mi mowil zebym sie zajela czyms, nawet mi wymyslal co moge robic itd...Tylko on po prostu nie rozumie niektorych rzeczy i nie stara sie zrozumiec...keidy zaczynalam mu cos opowiadac,on dostawal niemal szalu na moje slowo "nerwica", gadal ze nie mam zadnej nerwicy i koniec i nic go wiecej nie interesowało, jeszcze sie wsciekl i wyszedl...nawet nie zdazylam powiedziec tego co chcialam. wlasnie takie jego zachowania mnie absolutnie doluja:(

Przepraszam nie chciałam Cie urazić :( Trochę mnie poniosło bo mam podobne doświadczenia i kiedyś ktoś tez potraktował mnie w podobny sposób. Chciałam powiedzieć że wydaje mi się iż on na Ciebie nie zasługuje skoro jest apodyktycznym draniem i nie ma sensu podtrzymywać na siłę takiego związku skoro nie czujesz się z nim bezpieczna i wiesz że on Cię nie rozumie ani nie stara się zrozumieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam o cczym piszecie i muszę napisać, co o tym sądze...nie będzie to wesołe i budujące, nie chcę tez byc nauczycielką, bo nia jest życie....

 

Miałam takiego samego chłopaka...złościł się, wychodził..Dla niego wszytsko było łatwe i proste, bo po prostu tego nie rozumiał. Prosiłam, błagałam, płakałam, ale było coraz gorzej. Były chwile, gdy przytulił, ale tu potrzeba ROZMOWY!!! Potrzeba tego, by ktoś wyszedł naprzeciw, pomógł! Chyba tego od niego oczekujesz, prawda? Czy myślisz, że jak mu wszytsko powiesz, to powie, że rozumie i powie Ci co , co powinnaś zrobić, by z tego wyjść? Nie wiem, czy mam rację, ale wydaje mi się, że chciałabyś, żeby tak zareagował....

 

Mi przez gardło przestało przechodzic słowo "nerwica", "depresja", bo czułam, że w jego oczach jestem żałosna...

 

Dziś piszę Ci to, bo robiłam to samo, co Ty i skończyłam jeszcze gorzej...niestety. A tylko potrzebowałam wsparcia i zrozumienia, nie wiedziałam, że z tego powodu krzywdzą....A miałam tylko jego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przyznam że to co tu piszecie jest przygnębiające...ktoś napisał "odpusc sobie tego faceta, nie ejst ciebie wart". moze na początek napiszę ze jesteśmy ze sobą 2,5 roku...mialam sporo czasu temu wiekszy wydaje m i sie powod zeby od niego odejsc...ale oboje nie moglismy, nie umielismy i nie chcielismy...Czuję ze on mnie kocha, wiem to... często to mówi, okazuje też... tylko ma bardzo ciężki charakter...BARDZO... Boli mnie to bardzo ze akurat w nim nie znajduje raczej oparcia jesli chodzi o nerwice...bo wlasnie jego wsparcie jest mi najabardziej potrzebne...Tylko dlaczego on nie rozumie?? Dlaczego nie probuje sie we mnie wsłuchać w moją duszę?? To jest dla mnie najgorsze...tak bardzo bym chciala moc mu WSZYSTKO mówic, opowiadać co sie dzieje i nie oczekiwałabym na rady, morały i cudowne uzdrowienie...chcialabym tylko zeby mnie wtedy przytulił i powiedzial ze razem jakos damy rade z tego wyjść, zebym sie nie bała, ze jest przy mnie i zawsze wysłucha:( A nie moge powiedziec ze teraz tak jest i bardzo ale to bardzo mi tego brakuje...On mi powiedzial ze chyba nigdy nie byłam sama i nie wiem co to znaczy bo mam rodzicow, siostre, jego a czuje sie sama. On mysli ze jak z nimi mieszkam to juz jest super...ale to chdozi o wsparcie, wyrozumiałość...Jezu...czy dla wszystkich facetów wszystko jest czarne albo białe? a najgorsze jest to ze jak juz klotnia wlasnie ucichła i postanowilam sprobowac mu wszystko opowiedziec i zoabczyc jak zareaguje...to po tych wszystkich rozmowach wczesniej...stwierdzil ze mam"nasrane w bani"....podziekowałam mu i sie rozlączyłam...potem przeprosił i tlumaczył ze ma zły dzien...

 

[ Dodano: Wto Wrz 19, 2006 11:22 pm ]

strach o swoje zdrowie jest typowym zjawiskiem w nerwicy lękowej. Poczytaj trochę forum a przekonasz sie, że większość z nas wmawia sobie jakieś straszne choroby. Moja rada, która przynajmniej na mnie trochę skutkuje to zrobić sobie wyniki: morfologia, mocz itp. a przekonasz się, że jesteś okazem zdrowia, więc i uspokoisz się na chwilę.

 

jesli chodzi o badania to zaczelam je robic jakies 3 miesiace temu kiedy mnie to wszyskto dopadło, tomograf głowy, usg brzucha, morfologie, ob, mocz, rtg klatki, spirometria, ekg, cukier, wszystko ok...alle te wezly wciaz sa i to one mnie nerwicują...a wiem ze przy np. ziarnicy morfologia, ob, czy nawet rtg klatki moga byc dobre i nic nie wykazywac...dlatego mnie to martwi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co? Ja też miałam takiego faceta i byłam z nim 2 lata (chyba nawet dłużej) i teraz wiem że to był błąd bo starałam się na siłę reanimować ten związek a prawda jest taka że jeśli druga osoba nas nie rozumie to będzie tylko gorzej. Lepiej jest odpuscić sobie go teraz niż założyć z nim rodzinę która rozpadnie sie po paru latach bo jeżeli już teraz Twoja nerwica go przerasta to sam odejdzie prędzej czy później. W dodatku mówisz że ma tródny charakter... a może niepotrzebnie szukasz dla niego usprawiedliwienia? Ja wiem jak to jest i jak bezkrytyczne potrafi być serce zakochanej kobiety ale niestety podejmując najważniejsze w życiu decyzje należy się kierować nie emocjami (bo one są zmienne) lecz zdrowym rozsądkiem. Czy jesteś pewna że chcesz dla siebie takiego męża w którym nie będziesz miała wsparcia takiego jakie oczekujesz? Czy chcesz takiego ojca dla swoich dzieci? W dodatku czy z Twoją nerwicą i rozchwianym stanem emocjonalnym jesteś gotowa wziąć na swoje barki własna walkę z chorobą + tródnego partnera? Spójrz, przecież tu jesteś bo szukasz zrozumienia i wsparcia którego on Ci nie daje. Chcesz walczyć z jego "tródnym charakterem" własnym kosztem, a jeśli tak to ile jesteś w stanie dla niego poświęcić? Bo jak widać on nie ma ochoty nawet Cię wysłuchać... Przemyśl to dobrze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napisałaś, że ma trudny charakter.... jakby słyszała siebie... ja z moim facetem byłam 3 lata...znałam 5. Chodziliśmy ze sobą do jednej klasy, spędzaliśmy ze sobą prawie każdą noc...

 

Miałam identyczną sytuację. Niestety faceci myślą czarno albo biało - mają inną naturę niz kobiety. żeby to zrozumieć trzeba wiele przejść:)

 

Zastanów się, czy wierzysz, że on może się kiedykolwiek zmienić... Ja wierzyłam długo za długo niestety, a mój chłopak był taki sam jak Twój jeżeli chodzi o rekacje o jakih piszesz..

 

Wiem, że to chyba jedna z najtrudniejszych decyzji w życiu. Dziś wydje mi się, że trzeba wyobrazić sobie, jak wyglądałby taki związek za kilka lat. Wydaje mi się, że "choroba" drugiej osoby powinna być czynnikiem powodującym zmiany, bo przeciez to w biedzie poznaje się tych, na których nam zależy...

 

Dla mnie osobiście nie licza się słowa, ale czyny... Co innego, gdy słowa znajduja pokrycie w czynach, jesli nie to jest źle...

To strasznie wszytsko przykre, ale prawdziwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Pisze ten post ponieważ okazało się,że moja sytuacja rodzinna+ nerwica lękowa doprowadziły do tego,że postanowiłam wybrać się do psychiatry po jakieś leki.Dostałam leki przeciwlękowe od mojej lekarki rodzinnej,ale mój psycholog powiedział ,że nie mam brać byle czego i jak już to skonsultować to z psychiatrą.Ale mam taki lęk że pójde do niego a on stwierdzi że np jestem groźna dla otoczenia i każe mnie zamknąć w szpitalu.Wiem,że to działa moja zalękniona wyobraźnia,ale boje się i nie umiem się przełamać.Jakie Wy mieliście doswiadczenia?Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak powiedziała Neśka ważne jest to jak taki związek będzie wyglądał za parę lat i tak jak ja powiedziałam wcześniej: czy będziesz w stanie tak żyć bez jego wsparcia i zrozumienia. Masz ochotę ukrywać swoje emocje i lęki po to aby on znów Cię nie zranił? Robiąc to zniszczysz sama siebie. Chcesz od niego wsparcia i zrozumienia? Nie dostaniesz go bo Twoje problemy go śmieszą. Czy dociera do Ciebie że on stwierdził iż masz "nasrane w bani" (= jesteś wariatką)? Takie słowa mówią wyraźnie o jego niedojrzałości. Chłopak który traktuje w ten sposób swoją dziewczynę to zwyczajny śmieć. Wymaga od Ciebie zrozumienia, wsparcia, uczuć, seksu itd. a czy sam daje Ci to w zamian? NIE. Wymaga tego tylko od Ciebie a Ty masz być zawsze zdrowa, bezproblemowa i idealna! Ale życie nie jest idealne!!!

 

Mój chłopak też wymagał ode mnie abym nie miała problemów i była idealna bo jeżeli miałam jakikolwiek problem to jego od razu to przerastało. Ja miałam być na każde jego zawołanie aby go wspierać i rozwiązywać jego problemy ale ja sama nie mogłam mieć rzadnych. Ode mnie wymagał zrozumienia - mnie go nie dawał. Gdy potrzebowałam jego wsparcia czy rozmowy kwitował wszystko jednym zdaniem typu "nie przejmuj się", "olej" itd. Gdy to mi nie wystarczało zaczynał awanturę. Aby nie było awantur zaczęłam udawać że nie mam problemów, ale udawanie przecież ich nie rozwiązywało. Wszystko narastało we mnie bo nie mogłam z siebie tego wyrzucić. Gdy inni mówili abym przestała bo zniszczę samą siebie nie słuchałam ich bo przecież wiedziałam lepiej. Tak czy inaczej jesteśmy już tak skonstruowani że któregoś dnia to wszystko i tak wybuchło. Miał jakieś problemy w pracy, przyszedł i zaczął się nad sobą użalać. Chciał abym jak zwykle mu współczuła. A ja po wysłuchaniu go zaczęłam mówić o swoim problemie, swoich lękach... On natychmiast mi przerwał i powiedział "NIE OBCHODZĄ MNIE TWOJE PROBLEMY". A ja na to "tak? skoro Cię nie obchodzą to nie widze powodu dla którego mnie miałyby obchodzić Twoje". Wzięłam do ręki książkę i zaczęłam czytać a on ubrał się i wyszedł trzaskając drzwiami. Dopiero wtedy dotarło do mnie jak naiwna byłam przez te 2 lata bo myślałam że gdy będę dawać mu wszystko, zawsze wspierać i być przy nim to on się przełamie i da mi to samo. Nigdy więcej nie wrócił. 2 miesiące później dowiedziałam się że wyjechał do Irlandi :)

 

Anula1_1 Twój chłopak powinien być dla Ciebie wsparciem. Powinnaś móc swobodnie z nim porozmawiać o wszystkim, również o lękach - nawet jeżeli są one obsesyjne. Gdyby mu naprawdę na Tobie zależało i gdyby był wystarczająco dojrzały do tego związku możesz być pewna że nie czułabyś się tak, jak się teraz czujesz. Twój chłopak powinien być zainteresowany Twoimi problemami. Jeżeli są dla niego zbyt złożone powinien sam skonsultować się z psychologiem lub psychiatrą i zasięgnąć ich opinii jak może Ci pomóc, jak z Toba rozmawiać, jak być wsparciem. Dam Ci przykład mojego kolegi u którego 2 lata temu stwierdzono schizofrenię. Miał wtedy dziewczynę, było to tródne dla nich obojga. Ona na początku bardzo się bała bo miała straszne wobrażenia tej choroby ale mimo wszystko nie nazwałą go wariatem ani nie zostawiła go. Poszli razem do psychiatry, on spokojnie jej wszystko wyjaśnił. Potem przez parę miesięcy chodzili razem na psychoterapię i wiesz co? Od pół roku są szczęśliwym małżeństwem a w grudniu urodzi się im dziecko. Ona zaakceptowała jego chorobę i nauczyła się z nią żyć. Wie wszystko na ten temat i wie jak mu pomóc w razie gdy gorzej się czuje. WŁAŚNIE TAK POWINNO BYĆ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twój psycholog ma rację. Branie jakichś ziołowych preparatów lub popularnych "usypiaczy" nie ma sensu i z pewnością nie przyczyni się do tego abyś poczuła się lepiej. Twoje obawy w stosunku do tego że zostaniesz zamknięta w szpitalu to w istocie tylko Twoja wybujała wyobraźnia. Nie jesteś niebezpieczna dla otoczenia a nawet gdybyś była to do szpitala jest daleka droga i uwież mi że nie jest tak jak na filmach że przyjeżdża karetka i wkładają Ci biały kaftan 8)

 

Potraktuj psychologa tak samo jak psychiatrę. Jak wspomniała gabi82 ważne jest na kogo trafisz. Może Twój psycholog poleci Ci kogoś.

 

Głowa do góry. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Magnolio a jesteś grozna dla otoczenia ? zrobiłaś juz komuś jakąś krzywdę ? albo jesteś agresywna w stosunku do Siebie? jesli nie to bez Twojej zgody nie grozi Ci szpital ;) Psycholog jest lekarzem od duszy ...psychiatra właściwie też ,ale on może pomóc w uśmierzeniu dolegliwości "cielesnych" dobierając odpowiednie leki dla Ciebie. Idz ...zobacz... przekonasz się sama ! nikt na siłę nie zmusi Cię do niczego ;) Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Pisze ten post ponieważ okazało się,że moja sytuacja rodzinna+ nerwica lękowa doprowadziły do tego,że postanowiłam wybrać się do psychiatry po jakieś leki.Dostałam leki przeciwlękowe od mojej lekarki rodzinnej,ale mój psycholog powiedział ,że nie mam brać byle czego i jak już to skonsultować to z psychiatrą.Ale mam taki lęk że pójde do niego a on stwierdzi że np jestem groźna dla otoczenia i każe mnie zamknąć w szpitalu.Wiem,że to działa moja zalękniona wyobraźnia,ale boje się i nie umiem się przełamać.Jakie Wy mieliście doswiadczenia?Pozdrawiam

 

kochana Magnolio! (Piękny, pachnacy i wiosenny login wybrałaś:-)

Od marca tego roku lecze depresję. Ona również, tak jak u Ciebie, wyrosła z nerwicy, problemów w domu, w pracy, lęków. Pierwsze leki dostałam od lekarza pierwszego kontaktu, ale z jednoczesnym skierowaniem do lekarza psychiatry. Wiem, co czujesz, bo miałam podobne obawy. Niestety, u nas psychiatria kojarzy się z "domem wariatów", "czubkami" itp. milutkimi określeniami. Ale naprawdę jest zupełnie inaczej! Pierwsza wizyta u psychiatry była cierpliwym wysłuchaniem mojej historii, płaczu i lęków. Pani doktor łagodnie i cierpliwie wyjaśniała mi, co się ze mną dzieje i od pół roku prowadzi moje leczenie. Bez niej chyba przestałabym funkcjonować - a jednak żyję, podjęłam kilka ważnych decyzji, których nie miałam odwagi podjąć. Lekarz psychiatra jest podobnym terapeutą jak psycholog - tyle, że oprócz wysłuchania może przepisać leki i za każdym razem dopasować je do tego, jak poprawia się Twoje zdrowie. Głowa do góry - i czym prędzęj zapisuj sie do lekarza. Aha, ja się zapisałam do lekarza w przychodni w szpitalu psychiatrycznym - nie bój się, że Cię "zamkną", są ludzie bardziej niebezpieczni dla otoczenia, niż Ci, którzy po prostu mają zszargane przez życie nerwy!

Pozdrawiam Cię serdecznie, odwagi :D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moj chlopak nie wyszedlby sobie ode mnie od tak i wiecej sie mna nie zaintersowal i nawet nie powiedzial ze zamierza wyjechac, jestem tego pewna. Moze nie ma najlepszego podejscia do moejgo probemu, ale mysle ze to dlatego bo sam w tym nie tkwi i po prostu nie miesci mu sie to w glowie ze psychika moze zdzialac takie rzeczy. Mysle ze tez jest zmeczony moim ciaglym narzekaniem i patrzeniem jak znowu sie ogladam ze wszystkich stron czy czasem cos mi nowego nie wyskoczylo itd...z jednej strony nie amm do niego pretensji bo nie jest psychologiem, ale czasem potrzebuje zeby mnie wysluchal i zebym nie bala sie mu mowic o sobie...Ale to nie znaczy ze on sie nie interesuje mna w ogole tylko wyrzuca m iswoje problemy, wyczekuje wspolczucia a sam wcale mnie nie wspiera. W wielu sprawach mnie wspiera i jest ze mna....tylko ta moja nerwica chyba go przerasta...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×