Skocz do zawartości
Nerwica.com

Anula1_1

Użytkownik
  • Postów

    40
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Anula1_1

  1. może i tak....masz racje, ale narazie rzeczywiscie więcej mam radosci niz smutku w tym zwiazku. Kocham go i wiem i czuje ze on mnie też. naprawde. dzieki za wszystkie odpowiedzi:*
  2. nom...święta racja...normalnym ludziom wydaje sie to smieszne a dla nas to tragedia...NIESTETY TAKA PRAWDA...ja caly czas trzęsę portkami o to co mi jest, co mi sie dzieje:( O te węzły chłonne najbardziej. to wlasnie wszystko przez to. wlasnie to mnie najbardziej niepokoi:( i najgorsze jest to ze nie umiem myslec optymistycznie tylko od razu pesymistycznie.coś okropnego. zazdroszcze ludziom ktorzy potrafia sie nie rpzejmowac i myślec racjonalnie...tez bym tak chciala...
  3. moj chlopak nie wyszedlby sobie ode mnie od tak i wiecej sie mna nie zaintersowal i nawet nie powiedzial ze zamierza wyjechac, jestem tego pewna. Moze nie ma najlepszego podejscia do moejgo probemu, ale mysle ze to dlatego bo sam w tym nie tkwi i po prostu nie miesci mu sie to w glowie ze psychika moze zdzialac takie rzeczy. Mysle ze tez jest zmeczony moim ciaglym narzekaniem i patrzeniem jak znowu sie ogladam ze wszystkich stron czy czasem cos mi nowego nie wyskoczylo itd...z jednej strony nie amm do niego pretensji bo nie jest psychologiem, ale czasem potrzebuje zeby mnie wysluchal i zebym nie bala sie mu mowic o sobie...Ale to nie znaczy ze on sie nie interesuje mna w ogole tylko wyrzuca m iswoje problemy, wyczekuje wspolczucia a sam wcale mnie nie wspiera. W wielu sprawach mnie wspiera i jest ze mna....tylko ta moja nerwica chyba go przerasta...
  4. przyznam że to co tu piszecie jest przygnębiające...ktoś napisał "odpusc sobie tego faceta, nie ejst ciebie wart". moze na początek napiszę ze jesteśmy ze sobą 2,5 roku...mialam sporo czasu temu wiekszy wydaje m i sie powod zeby od niego odejsc...ale oboje nie moglismy, nie umielismy i nie chcielismy...Czuję ze on mnie kocha, wiem to... często to mówi, okazuje też... tylko ma bardzo ciężki charakter...BARDZO... Boli mnie to bardzo ze akurat w nim nie znajduje raczej oparcia jesli chodzi o nerwice...bo wlasnie jego wsparcie jest mi najabardziej potrzebne...Tylko dlaczego on nie rozumie?? Dlaczego nie probuje sie we mnie wsłuchać w moją duszę?? To jest dla mnie najgorsze...tak bardzo bym chciala moc mu WSZYSTKO mówic, opowiadać co sie dzieje i nie oczekiwałabym na rady, morały i cudowne uzdrowienie...chcialabym tylko zeby mnie wtedy przytulił i powiedzial ze razem jakos damy rade z tego wyjść, zebym sie nie bała, ze jest przy mnie i zawsze wysłucha:( A nie moge powiedziec ze teraz tak jest i bardzo ale to bardzo mi tego brakuje...On mi powiedzial ze chyba nigdy nie byłam sama i nie wiem co to znaczy bo mam rodzicow, siostre, jego a czuje sie sama. On mysli ze jak z nimi mieszkam to juz jest super...ale to chdozi o wsparcie, wyrozumiałość...Jezu...czy dla wszystkich facetów wszystko jest czarne albo białe? a najgorsze jest to ze jak juz klotnia wlasnie ucichła i postanowilam sprobowac mu wszystko opowiedziec i zoabczyc jak zareaguje...to po tych wszystkich rozmowach wczesniej...stwierdzil ze mam"nasrane w bani"....podziekowałam mu i sie rozlączyłam...potem przeprosił i tlumaczył ze ma zły dzien... [ Dodano: Wto Wrz 19, 2006 11:22 pm ] jesli chodzi o badania to zaczelam je robic jakies 3 miesiace temu kiedy mnie to wszyskto dopadło, tomograf głowy, usg brzucha, morfologie, ob, mocz, rtg klatki, spirometria, ekg, cukier, wszystko ok...alle te wezly wciaz sa i to one mnie nerwicują...a wiem ze przy np. ziarnicy morfologia, ob, czy nawet rtg klatki moga byc dobre i nic nie wykazywac...dlatego mnie to martwi
  5. ej, ale nie mow od razu ze jest g*** warty. on na swoj sposob tez stara sie pomoc. jakis czas mi mowil zebym sie zajela czyms, nawet mi wymyslal co moge robic itd...Tylko on po prostu nie rozumie niektorych rzeczy i nie stara sie zrozumiec...keidy zaczynalam mu cos opowiadac,on dostawal niemal szalu na moje slowo "nerwica", gadal ze nie mam zadnej nerwicy i koniec i nic go wiecej nie interesowało, jeszcze sie wsciekl i wyszedl...nawet nie zdazylam powiedziec tego co chcialam. wlasnie takie jego zachowania mnie absolutnie doluja:( Tym bardziej ze ja powiedzialam wprost ze ja nie wymagam od niego rad i uwag typu "zajmij sie czyms, olej, nie mysl", ja bym chciala po prostu zeby mnie wysluchal, wysluchal co nowego sie dowiedzialam na ten temat, jak sobie z tym radzic, co mi sie nowego przytrafilo, nowe odczucia, problemy itd...zeby sam zadawal mi pytania i zebym WIDZIALA ze go to interesuje i ze tez chce sie o tym wiecej dowiedziec jesli chce mi pomoc. I najgorsze ejst to ze ja mu to powiedzialam...powiedzialam ze oczekuje jedynie zrozumienia i zainteresowania....ale niestety to nie pomogło...
  6. po opowiedzeniu mojemu chlopakowi co sie ze mna dzieje, jak sie czuje w srodku itd...jego odzew brzmiał "masz nasrane w bani"........a chwile wczesniej poklocilismy sie o jego podejscie do sprawy, brak zrozumienia itd....bo on uwazal ze stara sie zrozumiec i mi pomoc tylko ze ja go nie slucham jak mi mowi np."olej to,nie przejmuj sie tym, nie mysl". uwaza ze gdybym go posluchala co mi mowi to by bylo dobrze...tylko w ogole nie rozumie ze o tym nie da sie nie myslec.....jestem zalamana....i sama...
  7. mam problem. staram sie go tlumic ale siedzi ciagle w mojej glowie - STRACH. Boje sie ciagle ze jestem chora, ze cos m isie stanie. narazie siedze od 4 miesiecy w domu po maturze ale 2 pazdziernika zaczynam studia...boje sie okropnie tego ze bede musiala sama jezdzic do wawy, codziennie i w ogole:( Boje sie ze nie dam rady:( ciagle stresują mnie moje powiekszone wezly za uchem, w pachwinach...Ciagle o tym mysle i sie boje. do tego mam torbiel na jajniku wielkosci 5cm co wzmaga moj strach:( Jejku....jak cudownie było zyc beztrosko i nie myslec o chorobach itd...jak ja bym tak chciala... codziennie czuje sie chora, kiedy widze starszych ludzi mysle ze maja szczescie ze dozyli takiego wieku bo mi sie nie uda:( Nie umiem juz myslec jaka bede za 10, 20 lat i wiecej, bo jestem nastawiona ze chyba nie dozyje:( co mam zrobic? jak sienie bac? jak nie myslec o tym?? Zazdroszcze ludziom ktorzy sa olewczy...potrafia po prostu olac, nie myslec, nie przejmowac sie, mowic "bedzie co ma byc"...ja tak nie potrafie choc bardzo bym chciala. im blizej tego 2 pazdziernika tym bardziej sie boje i nie wiem co robic:(pomózcie...
  8. może nie tyle ze lubie szpitale, ale fakt faktem odnajduje tam bezpieczeństwo. tez jakos tak czuje ze jakby cos nie tak ze mna bylo to ktos w pore zdąrzy pomóc itd...
  9. znam to uczuc ie neistety dobrze i szczerze go nienawidze. na szczescie juz jakis czas tego nie mam...ale bywało ze mialam tak codziennie. Pamietam jak w moje urodziny w lipcu kolezanki przyszly do mnie a ja w ogole bylam nie do zycia...nie chcialo m isie z nimi siedziec, patrzylam sie jak jakaś otępiala, nie mogłam skupic wzroku na jednej rzeczy, w ogole było okropnie, myślałam"Boze, gdzie ja jestem, co ja tutaj w ogole robie"...cos okropnego:( Albo jak bylam na mazurach pierwszego dnia siedzialam z chlopakiem na werandzie domku, bylo juz ciemno i on tak patrzy na mnie i pyta co ja taka spięta jestem, a ja normalnie sie czulam jak w innym swiecie, jakby do mnie nie doceierało gdzie jestem....zuepłne odrealnienie. Także nie jestes sam i z tego co czytałam tu na forum to nie ejst nas dwoje, ale sporo sporo więcej z takimi odczuciami...ale jak przestaniesz skupiac na tym uwage i w ogole przestaniesz skupiac uwage na sobie, powinno powoli przechodzic. Powodzenia
  10. mi strach przed choroba towarzyszy od kiedy tylko zaczelo mi sie cos dziac...czyli od maja.wtedy mialam jakies zle samopoczucie, niewyjasnione bole glowy, badania nic nie wykazywały a ja co dnia trząchałam sie dosłownie ze strachu ze na pewno cos mi jest...mialam tez dusznosci, gule w gardle, brak apetytu itd itd...Trwało to długo az sie troche otrząsnełam...ale nie na dlugo:( Potem bóle brzucha i inne rozne rozniste...a że mam powiekszone węzły chłonne oczywiscie to było i niestety JEST w moich myslach na pierwszym planie:( Ciagle sie macam, oglądam, sprawdzam czy sie nie powiekszyly...ehh...naczytałam sie i ziarnicy i sie boje teraz jak cholera. mam powiekszone tez wezly w pachwinach, wiec lekarz skierował mnie do ginekologa, a tam okazało sie ze mam torbiel wielksoci 5cm...Dostalam na to leki i za 2 miesiace na kontrole.Ale nie jest wcale powiedziane ze na bank to od tego mam te wezly powiekszone,dlatego tak sie boje:(...Jezu....kiedy to sie skończy...?? chce żyć beztrosko i nie znac słowa "choroba" lub "nerwica":(
  11. ehh..skąd ja to znam...ja ciagle czuje sie chora...najpierw tez mialam obsesje ze jakis tetniak bo bolała mnie głowa, zrobilam tomograf, nic nie wyszło, potem robilam USG brzucha, tez nic nie wyszło, RTG klatki, nic nie wyszło, spirometrie, nic nie wyszło, kilkakrotnie badanie krwi - wszystko w normie....ale od jakiegos czasu mam wezly chlonne powieksozne w pachwinach i jeden za uchem i wmawiam sobie co??-ziarnice...tyle ze lekarz ze wzgledu na wezly w pachwinach wysłał mnie do ginekologa a tam sie okazało ze mam torbiel na jajniku wielkosci 5cm...wyobrazacie sobie teraz jak sie tego boje??!! do tej pory nic nigdzie nie wychodzilo wiec zawsze wychdozilam podniesiona na duchu...a ten torbiel...cos strasznego...znowu sie ciagle denerwuje:( Do tej pory caly czas wiedzialam podswiadomie ze jednak to wszystko sobie wmawiam i w rzeczywistosci chyba nic mi nie jest...a teraz??!! teraz wiem ze jest i nie moge rpzestac o tym myslec:( A o tych wezlach dalej mysle bo wcale nie jest pwoiedziane ze one na 100% sa od tego torbiela...:(
  12. bylam dzis u ginekologa w zwiazku z tym ze mam powiekszone węzły chłonne pachwinowe...okazało sie ze mam torbiel wielkości 5cm:( I powiedzcie jak tu ma byc lepiej?? Ja juz mam serdecznie dość Bałam sie gdy nie było o co, a teraz jak jest o co to wyobrazacie sobie jak sie czuje?? Lekarz tez dzis powiedzial ze widzi ze ja strasznie spięta, zdenerwowana...Kurde naprawde mialam juz nadzieje ze nic mi nie jest...A teraz...wszystko legło w gruzach....nie mam siły:(
  13. Anula1_1

    Nawroty nerwicy

    otóż to...przez jakis czas był ze mna spokoj.zaczelam normalnie jeść, wychodzic...tak jak sobie obiecałam 3 tyg. temu...czyli ze jeśli dobrze wyjdzie mi morfologia i OB to dam sobie spokoj z wkrętami w choroby.i prawie sie udało bo badania wyszły w normie...Powiem tak - gdyby nie te węzły chłonne które są namacalne na moim ciele w pachwinach i nawet jeden na dole brzucha,za jednym uchem, dwa na szyi...gdyby nie to...naprawde dałabym sobie spokoj...Ale ciągle chodze, oglądam sobie to...ciągle sie zastanawiam czy aby to cos nie jest i niestety w środku jednak ciągle nabijam sobie tym głowe.byłam z tym u lekarza, obejrzał to, obejrzał badania...kazał ewentualnie zbadac sie pod kątem ginekologicznym i tyle...a mi wciąż to nie daje spokoju.. czy ktos miał moze podobnie? Bo kurde kiedy wreszcie bede mogla miec stuprocentową pewnosc ze na pewno wszystko jest ok??!!
  14. dawno nie pisałam... obiecałam chlopakowi ze nie bede tu wchodzic bo go to wkurza...Ale dzisiaj chcialabym cos opisac i zapytac o rade. Tydzien temu postanowilam ze wykonam ostatnią morfologie i OB i jezeli wyjdzie dobrze, dam sobie spokoj z chorobami. Wszystko wyszło w normie.Tzn OB wyszło 12 ale bylo napisane ze do 20 jest norma.ehh...było dobrze...całe 2 dni...Niestety oprocz powiekszonego węzła za uchem i na szyi zauwazylam tez powiekszone węzły w pachwinach...Znowu siedze i myśle co to, od czego? Znowu sie zamartwiam. Z drugiej strony pocieszam sie ze badania są dobre, więc chyba nie powinno to byc nic takiego, ale ciagle sie boje.Tym bardziej po tym jak sie naczytałam o ziarnicy itd...Ludzie, co robić?
  15. oj mialam podobnie. mialam isc z moim chlopakiem na wesele...i nie wiem zueplnie dlaczego od rana juz chodzilam jakas dziwna, brak apetytu, a najgorzej sie zrobilo przed samym wyjsciem. tak mi sie chcialo wymiotowac ze pomyslalam ze nie doajde nawet do kosciola...probowalam przed wyjsciem sie zmusic zeby zwymiotować ale nie udalo sie.w kosciele stalam caly czas przy drzwiach zeby mnie owiewało.potem droga samochodem na sale weselną...tragedia...myslalam ze wyjde z siebie, ze zaraz strace przytomnosc a przedtem obrzygam samochód.ok. dojechalismy. wyszlam z samochodu...wszyscy zaczeli wchodzic do srodka na szampana.ja tez weszlam choc bylo ze mna zle...zrobilam dwa kroki w środku i sie wrocilam bo mi zawirowało w głowie i myslalam ze padne....cos strasznego...poprosilam chlopaka zeby mnie z bratem odwiózł do domu, a jak mi sie polepszy to wroce...I wrocilam do domu..uspokoilam sie...mama mi powiedziala ze na pewno nic mi nie jest itd...i nawet poskutkowało...Wróciłam na impreze, tyle tylko ze nic tam nie zjadlam bo kompletnie nie mialam apetytu. Potem jednak nastpnego dnia mdłosci wrocily niestety...podczas ogladania "na dobre i na złe"...czasem jak ogladam taki film ze komus cos sie dzieje, ktos jest chory itd...to tez mnie lęki napadają....Tylko ze potem juz chcialo mi sie rzygac codziennie przez 2 tyg i jesc mi sie wcale nie chcialo, codziennie sie zamartwialam co mi jest...i polecialo...dzis juz jem, juz nie chce m isie wymiotowac, ale za to mam inne dolegliwosci i w glowie dalej mysle "co mi jest?"
×