Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie lubię kobiet - dlaczego - też tak ktoś ma?


Gość Strzyga

Rekomendowane odpowiedzi

Michuj, że co ? koty nie są ślitaśne ?

 

-- 02 mar 2013, 12:44 --

 

Strzyga, słuchaj, moja Mama zachowywała się wobec mnie tak jak Twoja i tez mam zaburzenie osobowości. Po terapii zorientowałam się, ze moja Matka tez jest zaburzona, stąd te jej chore zachowania wobec mnie. Twoja tez jest na pewno nie w porządku, dowodem na to jest chociażby skierowanie do psychiatry... zresztą jesli Twoja babcia jest jeszcze gorsza, to nic dziwnego, ze fiksacje przenoszą się z pokolenia na pokolenie...

Ja postrzegam swoja rodzicielkę jako osobe chorą, nie do końca zdającą sobie sprawę ze swoich czynów /zresztą wszystko wypiera i próbuje we mnie wzbudzać poczucie winy/. Zdystansowałam się do rodziców i juz ich zachowania mnie nie ruszają. Polecam Ci taką postawę, bo wtedy możesz spojrzec bardziej obiektywnie, nie angażując sie tak emocjonalnie - i dużo rzeczy sobie odpuścisz. Będzie Ci łatwiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michuj, że co ? koty nie są ślitaśne ?

 

-- 02 mar 2013, 12:44 --

 

Strzyga, słuchaj, moja Mama zachowywała się wobec mnie tak jak Twoja i tez mam zaburzenie osobowości. Po terapii zorientowałam się, ze moja Matka tez jest zaburzona, stąd te jej chore zachowania wobec mnie. Twoja tez jest na pewno nie w porządku, dowodem na to jest chociażby skierowanie do psychiatry... zresztą jesli Twoja babcia jest jeszcze gorsza, to nic dziwnego, ze fiksacje przenoszą się z pokolenia na pokolenie...

Ja postrzegam swoja rodzicielkę jako osobe chorą, nie do końca zdającą sobie sprawę ze swoich czynów /zresztą wszystko wypiera i próbuje we mnie wzbudzać poczucie winy/. Zdystansowałam się do rodziców i juz ich zachowania mnie nie ruszają. Polecam Ci taką postawę, bo wtedy możesz spojrzec bardziej obiektywnie, nie angażując sie tak emocjonalnie - i dużo rzeczy sobie odpuścisz. Będzie Ci łatwiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet, dzięki za odp.

Tak, też to widzę w mojej mamie... i babci... Tylko, że ciągle sobie myślę jaka to jestem bez uczuć, bo nic nie czuję do nich w końcu [tak jak i do kobiet].

 

A jakie masz zdiagnozowane zaburzenie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet, dzięki za odp.

Tak, też to widzę w mojej mamie... i babci... Tylko, że ciągle sobie myślę jaka to jestem bez uczuć, bo nic nie czuję do nich w końcu [tak jak i do kobiet].

 

A jakie masz zdiagnozowane zaburzenie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strzyga, Wydaje mi się że pierwsza matryca kobiet u ciebie w rodzinie jest zdecydowanie negatywna, stąd lęk przed relacjami z innymi kobietami żeby to się nie powtórzyło, maskowany przez gniew. Już na samym wstępie: "Jesteś kobietą, na pewno mnie zranisz. Nie znoszę cię. Każde twoje zachowanie mnie drażni". Czy to nie jest coś w tym guście?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strzyga, Wydaje mi się że pierwsza matryca kobiet u ciebie w rodzinie jest zdecydowanie negatywna, stąd lęk przed relacjami z innymi kobietami żeby to się nie powtórzyło, maskowany przez gniew. Już na samym wstępie: "Jesteś kobietą, na pewno mnie zranisz. Nie znoszę cię. Każde twoje zachowanie mnie drażni". Czy to nie jest coś w tym guście?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To przypadłość klasyfikowana jako zaburzenie tożsamości płciowej. Np. nasz amfce jest mizoginem i maskulistą.

 

Mizoginia lub mizoginizm (grec. μῖσος, misos – nienawiść, γυνή, gyne – kobieta) – nienawiść albo silne uprzedzenie w stosunku do płci żeńskiej. Często bywa też przyrównywany do antykobiecego seksizmu lub mizoandryzmu. Generalnie jest uważany za stosunek mężczyzny wobec kobiet, ale niewykluczona jest sytuacja, w której również kobieta może cechować się postawą mizoginistyczną.

 

Można przypuszczać, że mizoginia w ujęciu socjologicznym zaczęła rozpowszechniać się po upadku społeczeństw matriarchalnych. W wielu przypadkach jej podłożem może być ukryty lęk, np. lęk mężczyzny przed funkcją rozrodczą kobiety, kompleks niższości, lęk przed zemstą kobiety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To przypadłość klasyfikowana jako zaburzenie tożsamości płciowej. Np. nasz amfce jest mizoginem i maskulistą.

 

Mizoginia lub mizoginizm (grec. μῖσος, misos – nienawiść, γυνή, gyne – kobieta) – nienawiść albo silne uprzedzenie w stosunku do płci żeńskiej. Często bywa też przyrównywany do antykobiecego seksizmu lub mizoandryzmu. Generalnie jest uważany za stosunek mężczyzny wobec kobiet, ale niewykluczona jest sytuacja, w której również kobieta może cechować się postawą mizoginistyczną.

 

Można przypuszczać, że mizoginia w ujęciu socjologicznym zaczęła rozpowszechniać się po upadku społeczeństw matriarchalnych. W wielu przypadkach jej podłożem może być ukryty lęk, np. lęk mężczyzny przed funkcją rozrodczą kobiety, kompleks niższości, lęk przed zemstą kobiety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vifi, tak, dokładnie, to bardzo trafny opis...

 

Dark Passenger, ale to nieprawda. Chyba. Ja pomogę kobiecie, empatyzuję się raczej, mam koleżanki, tylko ta relacja jest bardzo zaburzona, często nie czuję emocji naprawdę, tylko pustkę do kobiet, nie żal mi ich, ale rozsądkowo rozumiem dobrze. Ale z natury nie jestem głupia [pisze to na poważnie, bo są ludzie głupsi i mądrzejsi czy tam inteligentniejsi, no to ja aż taka głupia nie jestem, widze co się dzieje w moim myśleniu, im jestem starsza tym rozjaśniło mi się to] no i tłumaczę sobie. Tylko, że to ciągłe tłumaczenie męczy.

 

Ja mam to: kompleks niższości, lęk przed zemstą kobiety. Wiele razy się z tym spotkałam w życiu. Głównie rodzinnym. Stąd uprzedzenie. I potrafię normalnie funkcjonować i tak dalej, ale w końcu coś się psuje. To nie jest takie patologiczne, że się nie pohamuję, że wyrażę głupi osąd typu 'kobiety są głupie', albo coś takiego...Nie trwam silnie przy tych poglądach. Raczej mam dużą trudność w relacji. To prawda. Dużą dużą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vifi, tak, dokładnie, to bardzo trafny opis...

 

Dark Passenger, ale to nieprawda. Chyba. Ja pomogę kobiecie, empatyzuję się raczej, mam koleżanki, tylko ta relacja jest bardzo zaburzona, często nie czuję emocji naprawdę, tylko pustkę do kobiet, nie żal mi ich, ale rozsądkowo rozumiem dobrze. Ale z natury nie jestem głupia [pisze to na poważnie, bo są ludzie głupsi i mądrzejsi czy tam inteligentniejsi, no to ja aż taka głupia nie jestem, widze co się dzieje w moim myśleniu, im jestem starsza tym rozjaśniło mi się to] no i tłumaczę sobie. Tylko, że to ciągłe tłumaczenie męczy.

 

Ja mam to: kompleks niższości, lęk przed zemstą kobiety. Wiele razy się z tym spotkałam w życiu. Głównie rodzinnym. Stąd uprzedzenie. I potrafię normalnie funkcjonować i tak dalej, ale w końcu coś się psuje. To nie jest takie patologiczne, że się nie pohamuję, że wyrażę głupi osąd typu 'kobiety są głupie', albo coś takiego...Nie trwam silnie przy tych poglądach. Raczej mam dużą trudność w relacji. To prawda. Dużą dużą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet, dzięki za odp.

Tak, też to widzę w mojej mamie... i babci... Tylko, że ciągle sobie myślę jaka to jestem bez uczuć, bo nic nie czuję do nich w końcu [tak jak i do kobiet].

 

A jakie masz zdiagnozowane zaburzenie?

Mam zdiagnozowane zależne zaburzenie osobowości. Na zmianę jestem empatyczna i zlepiam sie symbiotycznie z "obiektem", potem czuję agresję i przymus zdystansowania się :-| . Też wypieram uczucia w masywnym wymiarze, myśle że cały ten bajzel emocjonalny byłby wręcz nie do zniesienia, dlatego się odcinam. Odczuwam bardzo niewiele :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet, dzięki za odp.

Tak, też to widzę w mojej mamie... i babci... Tylko, że ciągle sobie myślę jaka to jestem bez uczuć, bo nic nie czuję do nich w końcu [tak jak i do kobiet].

 

A jakie masz zdiagnozowane zaburzenie?

Mam zdiagnozowane zależne zaburzenie osobowości. Na zmianę jestem empatyczna i zlepiam sie symbiotycznie z "obiektem", potem czuję agresję i przymus zdystansowania się :-| . Też wypieram uczucia w masywnym wymiarze, myśle że cały ten bajzel emocjonalny byłby wręcz nie do zniesienia, dlatego się odcinam. Odczuwam bardzo niewiele :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strzyga, czytałaś o czymś takim jak kompleks Diany? Ja mam podobny do Ciebie problem z kobietami (sama jestem kobietą). Nie dogaduję się po prostu z kobietami, wolę męskie towarzystwo. Albo męskie kobiety (z zachowania, charakteru). Nie mam właściwie już w tej chwili żadnych koleżanek. Nigdy za bardzo nie miałam, kobiety zawsze patrzyły na mnie jak na coś dziwnego, a ja na nie tak samo. Myślałam o tym wszystkim i wydaje mi się, że nie akceptuję swojej kobiecości. W dzieciństwie zagłuszyłam tą kobiecość i utożsamiałam się z facetami, bo od rodziców dostawałam sygnały, że dziewczynki są be. Tak w dużym skrócie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strzyga, czytałaś o czymś takim jak kompleks Diany? Ja mam podobny do Ciebie problem z kobietami (sama jestem kobietą). Nie dogaduję się po prostu z kobietami, wolę męskie towarzystwo. Albo męskie kobiety (z zachowania, charakteru). Nie mam właściwie już w tej chwili żadnych koleżanek. Nigdy za bardzo nie miałam, kobiety zawsze patrzyły na mnie jak na coś dziwnego, a ja na nie tak samo. Myślałam o tym wszystkim i wydaje mi się, że nie akceptuję swojej kobiecości. W dzieciństwie zagłuszyłam tą kobiecość i utożsamiałam się z facetami, bo od rodziców dostawałam sygnały, że dziewczynki są be. Tak w dużym skrócie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet, to jest straszne. Smutne. To brzmi trochę jak problem, który ma moja mama ze sobą lub babcia. Warto z tym walczyć, sama pewnie wiesz. Mi też ciężko jest z uczuciem pustki. Ja często czuję się ja za szybą.

 

linka, tak zdiagnozowano mi za pierwszą wizytą przez psychiatrę, że mam anoreksję, że mam niedojrzałą osobowość, że mam zaburzenia adaptacyjne, że samookaleczam się i inne takie bzdety wskazujące na zaburzenie osobowości, dała skierowanie do psychiatry oraz chodzę do psychologa. Chodzę do psycholog. I nie, nigdy mnie nikt nie zdiagnozował, bo nie da się. Sama się diagnozuję od 5 lat, a mam 20. Mając 15 lat miałam nerwicę lękową, choć to jest zignorowane przez cały świat rodzinny, więc może tylko mi się śniło. A teraz przechodziłam testy różne na 600 pytań, na inteligencję, jakieś obrazki i inne takie. Już nie pamiętam zresztą nic. Diagnozę mam w czwartek. Pisałam zresztą w tym temacie, że chodzę do psycholog. A skąd takie pytanie? Co daje diagnoza? Sama wiem, że coś mi nie tak.

 

black swan, hej, nie nie słyszałam. Przeczytałam dopiero. To do mnie by pasowało, tylko, że ja często prowokuję seksualnie. Jestem czasem wrażliwa i jakby och ach w zachowaniach. Jestem też bardzo władcza, dominuję często nad swoim chłopakiem. Czasem czuję się jak jakaś domina. Lubię nosić oficerki. Nie przepadam jednak za typowymi chłopczycami, wydaje mi się, że kłamią - miałam takie koleżanki.

 

Ja mam tak :

Ja tak mam. Jestem 100% kobietą i chce nią być. Ale po prostu wolę obejrzeć mecz i poprzeklinać niż iść do kosmetyczki czy przymierzać stosy ciuchów. Noszę trampki. Ale ubieram tez kolczyki i się maluję więc napewno nie chcialabym zmieniać płci!! Pasuje mi to jaka jestem, choć ludzie wokół mnie nie do konca to akceptują i rozumieją. No i rzeczywiscie mam jeden problem z przeszłosci, o ktorym ciagle mysle i trwa to do dziś. Pierwszy raz slysze o kompleksie Diany i jestem zaskoczona, bo naprawde pasuje do mnie... Mimo, iż czuję się stuprocentową kobietą ;)

ktoś tak na forum napisal

 

Lubię postacie kobiece z książek, ale raczej do podziwiania. Tzn. sympatyzuję np. w ogole z nimi i tak dalej. Lubię jak chłopak się mną opiekuje. Lubię seks ze swoim chłopakiem, lubię mieć szpilki, lubię takie buty. Czasem dużo gadam w sumie. Często też czuję się zbyt silna od wszystkich... Ale uwielbiam grać na gitarze, dobrze się czuję w typowo męskich sprawach, lubię jeździć samochodem i inne takie rzeczy. Ogólnie to mam zaburzenie też w sobie takie, że czasem czuję się troszczkę jak mężczyzna a innym razem jak kobieta. No i w ogóle często czuję gniew i zlość i kiedyś mój nauczyciel mówił jaka to jest zbyt zbuntowana i czupurna. Lubię towarzystwo facetów, lubię ich uwodzić. a tak poza tym to totalnie nie wiem kim jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet, to jest straszne. Smutne. To brzmi trochę jak problem, który ma moja mama ze sobą lub babcia. Warto z tym walczyć, sama pewnie wiesz. Mi też ciężko jest z uczuciem pustki. Ja często czuję się ja za szybą.

 

linka, tak zdiagnozowano mi za pierwszą wizytą przez psychiatrę, że mam anoreksję, że mam niedojrzałą osobowość, że mam zaburzenia adaptacyjne, że samookaleczam się i inne takie bzdety wskazujące na zaburzenie osobowości, dała skierowanie do psychiatry oraz chodzę do psychologa. Chodzę do psycholog. I nie, nigdy mnie nikt nie zdiagnozował, bo nie da się. Sama się diagnozuję od 5 lat, a mam 20. Mając 15 lat miałam nerwicę lękową, choć to jest zignorowane przez cały świat rodzinny, więc może tylko mi się śniło. A teraz przechodziłam testy różne na 600 pytań, na inteligencję, jakieś obrazki i inne takie. Już nie pamiętam zresztą nic. Diagnozę mam w czwartek. Pisałam zresztą w tym temacie, że chodzę do psycholog. A skąd takie pytanie? Co daje diagnoza? Sama wiem, że coś mi nie tak.

 

black swan, hej, nie nie słyszałam. Przeczytałam dopiero. To do mnie by pasowało, tylko, że ja często prowokuję seksualnie. Jestem czasem wrażliwa i jakby och ach w zachowaniach. Jestem też bardzo władcza, dominuję często nad swoim chłopakiem. Czasem czuję się jak jakaś domina. Lubię nosić oficerki. Nie przepadam jednak za typowymi chłopczycami, wydaje mi się, że kłamią - miałam takie koleżanki.

 

Ja mam tak :

Ja tak mam. Jestem 100% kobietą i chce nią być. Ale po prostu wolę obejrzeć mecz i poprzeklinać niż iść do kosmetyczki czy przymierzać stosy ciuchów. Noszę trampki. Ale ubieram tez kolczyki i się maluję więc napewno nie chcialabym zmieniać płci!! Pasuje mi to jaka jestem, choć ludzie wokół mnie nie do konca to akceptują i rozumieją. No i rzeczywiscie mam jeden problem z przeszłosci, o ktorym ciagle mysle i trwa to do dziś. Pierwszy raz slysze o kompleksie Diany i jestem zaskoczona, bo naprawde pasuje do mnie... Mimo, iż czuję się stuprocentową kobietą ;)

ktoś tak na forum napisal

 

Lubię postacie kobiece z książek, ale raczej do podziwiania. Tzn. sympatyzuję np. w ogole z nimi i tak dalej. Lubię jak chłopak się mną opiekuje. Lubię seks ze swoim chłopakiem, lubię mieć szpilki, lubię takie buty. Czasem dużo gadam w sumie. Często też czuję się zbyt silna od wszystkich... Ale uwielbiam grać na gitarze, dobrze się czuję w typowo męskich sprawach, lubię jeździć samochodem i inne takie rzeczy. Ogólnie to mam zaburzenie też w sobie takie, że czasem czuję się troszczkę jak mężczyzna a innym razem jak kobieta. No i w ogóle często czuję gniew i zlość i kiedyś mój nauczyciel mówił jaka to jest zbyt zbuntowana i czupurna. Lubię towarzystwo facetów, lubię ich uwodzić. a tak poza tym to totalnie nie wiem kim jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strzyga, też jestem wrażliwa, czasem aż za bardzo... Ale władcza nie jestem. Ani uległa. Wolę sama o sobie decydować i jednocześnie nikim nie rządzić (za nikogo nie brać odpowiedzialności w moim rozumieniu). Niezależność to chyba najważniejsza dla mnie rzecz.

 

Czemu wydaje Ci się, że chłopczyce kłamią? W czym niby kłamią?

 

Piszesz, że lubisz oficerki, ale też trampki i szpilki. Po prostu lubisz różne rzeczy, to na nic nie wskazuje... Ja też kupuję buty jaki mi się podobają, czasem koturn, a dość często sportowe, trekingowe. Rzadko się maluję, ostatnio zaczęłam częściej, odkryłam że zaczęło mi to poprawiać nastrój z niewiadomych przyczyn. Kiedyś mnie tylko wkurzało. Meczy nie lubię, ale lubię samochody, wiatrówki, dziwne gadżety, scyzoryki, programowanie i inne sprawy przypisywane głównie mężczyznom. Też lubię towarzystwo facetów. Wolę niż towarzystwo kobiet, przy kobietach mi głupio. Boję się ich. Ogólnie matka wolała brata, a przez ojca czułam się poniżana - obie te rzeczy sprawiły wtedy, że zaczęłam zachowywać się jak chłopak nie będąc świadoma co się we mnie dzieje. Znienawidziłam wtedy swoją kobiecość, starałam się ją wyprzeć i utożsamiałam się wewnętrznie z facetami. W tej chwili po prostu nie umiem się porozumieć z kobietami. Nie rozumiem i nie lubię większości kobiet. Nie lubię tego, że nie mam o czym z nimi gadać. Bo o czym - o modzie, malowaniu się, serialach, plotkach z gazet, o gotowaniu? Kompletnie nie znam się na tych rzeczach, nie wiem nic o tym. Gdzie ja mam znaleźć jakieś podobne do siebie kobiety na koleżanki? Nie mówiąc już o przyjaźni...

 

Też jestem 100% kobietą, nie chcę zmieniać płci, lecz jak byłam mała myślałam, że życie byłoby znacznie łatwiejsze jakbym urodziła się chłopcem. W tej chwili już nie jestem tak pewna tego, czy mężczyźni mają łatwiej. Życie pokazuje, że ładna i cwana kobieta ma często łatwiej niż całkiem mądrzy mężczyźni. No ale pozostaje kwestia znajomych, przyjaźni. W gronie znajomych facetów zawsze znajdywał się taki, który się chciał do mnie zbliżyć, a gdy to mu nie wychodzi, to kumple są z nim solidarni bardziej niż z koleżanką. Wśród kobiet nie ma takiej solidarności. Przyjaźń z facetem też jest niemożliwa, bo on zawsze będzie chciał po jakimś czasie czegoś więcej. Kobiecie ciężko kumplować się z samymi facetami. No chyba, że naprawdę sama wygląda jak facet.

 

Rozwiązaniem problemu z porozumieniem z kobietami jest chyba nauczenie się utożsamiania z nimi. Muszę się utożsamiać z kobietami, aby je rozumieć, nie bać się ich i móc polubić - ciekawe czy to podziała... Właściwie czemu się boję kobiet? Czy to jest jakieś lustrzane odbicie moich problemów - że ja boję się swojej kobiecości? Możliwe, że jej się boję. Kobiecość wydaje mi się krucha i delikatna. Pamiętam jak mój ojciec kiedyś powtarzał często do matki "kobieto, ty puchu marny"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strzyga, też jestem wrażliwa, czasem aż za bardzo... Ale władcza nie jestem. Ani uległa. Wolę sama o sobie decydować i jednocześnie nikim nie rządzić (za nikogo nie brać odpowiedzialności w moim rozumieniu). Niezależność to chyba najważniejsza dla mnie rzecz.

 

Czemu wydaje Ci się, że chłopczyce kłamią? W czym niby kłamią?

 

Piszesz, że lubisz oficerki, ale też trampki i szpilki. Po prostu lubisz różne rzeczy, to na nic nie wskazuje... Ja też kupuję buty jaki mi się podobają, czasem koturn, a dość często sportowe, trekingowe. Rzadko się maluję, ostatnio zaczęłam częściej, odkryłam że zaczęło mi to poprawiać nastrój z niewiadomych przyczyn. Kiedyś mnie tylko wkurzało. Meczy nie lubię, ale lubię samochody, wiatrówki, dziwne gadżety, scyzoryki, programowanie i inne sprawy przypisywane głównie mężczyznom. Też lubię towarzystwo facetów. Wolę niż towarzystwo kobiet, przy kobietach mi głupio. Boję się ich. Ogólnie matka wolała brata, a przez ojca czułam się poniżana - obie te rzeczy sprawiły wtedy, że zaczęłam zachowywać się jak chłopak nie będąc świadoma co się we mnie dzieje. Znienawidziłam wtedy swoją kobiecość, starałam się ją wyprzeć i utożsamiałam się wewnętrznie z facetami. W tej chwili po prostu nie umiem się porozumieć z kobietami. Nie rozumiem i nie lubię większości kobiet. Nie lubię tego, że nie mam o czym z nimi gadać. Bo o czym - o modzie, malowaniu się, serialach, plotkach z gazet, o gotowaniu? Kompletnie nie znam się na tych rzeczach, nie wiem nic o tym. Gdzie ja mam znaleźć jakieś podobne do siebie kobiety na koleżanki? Nie mówiąc już o przyjaźni...

 

Też jestem 100% kobietą, nie chcę zmieniać płci, lecz jak byłam mała myślałam, że życie byłoby znacznie łatwiejsze jakbym urodziła się chłopcem. W tej chwili już nie jestem tak pewna tego, czy mężczyźni mają łatwiej. Życie pokazuje, że ładna i cwana kobieta ma często łatwiej niż całkiem mądrzy mężczyźni. No ale pozostaje kwestia znajomych, przyjaźni. W gronie znajomych facetów zawsze znajdywał się taki, który się chciał do mnie zbliżyć, a gdy to mu nie wychodzi, to kumple są z nim solidarni bardziej niż z koleżanką. Wśród kobiet nie ma takiej solidarności. Przyjaźń z facetem też jest niemożliwa, bo on zawsze będzie chciał po jakimś czasie czegoś więcej. Kobiecie ciężko kumplować się z samymi facetami. No chyba, że naprawdę sama wygląda jak facet.

 

Rozwiązaniem problemu z porozumieniem z kobietami jest chyba nauczenie się utożsamiania z nimi. Muszę się utożsamiać z kobietami, aby je rozumieć, nie bać się ich i móc polubić - ciekawe czy to podziała... Właściwie czemu się boję kobiet? Czy to jest jakieś lustrzane odbicie moich problemów - że ja boję się swojej kobiecości? Możliwe, że jej się boję. Kobiecość wydaje mi się krucha i delikatna. Pamiętam jak mój ojciec kiedyś powtarzał często do matki "kobieto, ty puchu marny"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×