Skocz do zawartości
Nerwica.com

DDD a powroty do domu rodzinnego


Jowka

Rekomendowane odpowiedzi

A mój ojciec, (a jestem DDD, w domu z jego powodu była przemoc, no i generalnie to była typowa rodzina dysfunkcyjna bo wszyscy łącznie z matką, dziadkami grali swoje chore role) po moim weekendowym pobycie w domu gdy się ze mną żegnał to się rozpłakał. Tak mieszane uczucia to we mnie wzbudziło, że szok. Płacze bo co: za dużo wypartych emocji, których nigdy mi nie okazał? Bo nie udało mu się zatrzymać mnie w rodzinnej miejscowości, blisko tatusia i mamusi i teraz mu przykro? Brrrr, a wystarczyło by po prostu szczerze ze sobą porozmawiać. Tylko że u mnie w domu nigdy tak nie bylo ;////

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mój ojciec, (a jestem DDD, w domu z jego powodu była przemoc, no i generalnie to była typowa rodzina dysfunkcyjna bo wszyscy łącznie z matką, dziadkami grali swoje chore role) po moim weekendowym pobycie w domu gdy się ze mną żegnał to się rozpłakał. Tak mieszane uczucia to we mnie wzbudziło, że szok. Płacze bo co: za dużo wypartych emocji, których nigdy mi nie okazał? Bo nie udało mu się zatrzymać mnie w rodzinnej miejscowości, blisko tatusia i mamusi i teraz mu przykro? Brrrr, a wystarczyło by po prostu szczerze ze sobą porozmawiać. Tylko że u mnie w domu nigdy tak nie bylo ;////

 

Niestety znam ten ból. Jednak nie wystarczy chcieć rozmawiać, trzeba jeszcze umieć. Ja ze swoim już nawet nie będę próbował, zbyt duża bariera komunikacyjna. Nie jestem w stanie do niego dotrzeć, a on zrozumieć. Czasami trzeba się z tym pogodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi staruszkowie są zupełnie znosni, jak ich na krótko odwiedzam.

Ale mam brzydkie podejrzenie, że rodzice sie tak naprawdę wcale nie zmienili, zmieniła sie tylko sytuacja - dziecko odpępnia sie od toksycznego domu, staje niezależne, samodzielne.... i nagle toksyczny rodzic sie orientuje, że albo zacznie okazywać "ludzkie" reakcje, albo na stare lata zostanie sam, bo jego latorośl nie pozwoli soba manipulować i pomiatać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeglądałam sobie ten wątek wczoraj bo wczoraj też psychiatra stwierdził że jestem DDA. Przeglądałam sobie i myślałam - nie mój problem chcę to jadę nie lubię tego ale znośnie.... Hmm chyba zwyczajnie zapomniałam o towarzyszącej gamie uczuć jakie się z tym wiążą u mnie. Dziś mama zaproponowała żebym przyjechała. To było jakieś 3 godziny temu wewnętrznej paniki dalej nie mogę opanować. Taki nagły stres, że znowu będzie dogadywanie, pretensje, krzyki. Chcę ich uwagi i kocham ten dom to miejsce a jednocześnie nigdy nie czuję się tam bezpiecznie. Jak tam jestem nie myślę co mam ochotę teraz robić tylko co mogę zrobić żeby ojciec nie krytykował mnie. Że nie dam rady skończyć studiów. Że nie pracuję. Że to wstyd że studiuję zaocznie nie pracuję i nie mieszkam z nim tylko nie wiadomo gdzie (nawet nie wie że mieszkam z chłopakiem 300 km od niego). Że nie umiem posprzątać. Że nie zajmuję się moim psem a go chciałam (chciałabym zabrać psa ale on waży 60 kg a my mieszkamy w kawalerce i często podróżujemy a tam ma dom z ogrodem i zawsze pełną michę). Że nie pomagam w domu a powinnam. I tak w kółko o ile w ogóle się do mnie odezwie bo lubi zrobić groźną minę usiąść z drinkiem na kanapie przed tv i tak spędzić wieczór i trzeba chodzić na paluszkach ( bo to przecież nic złego że drinka do snu wypije i to nie ważne że nie kończy się na jednym słabym tylko zazwyczaj znika pół butelki wódki i tyle samo coli bo drinki są pół na pół). Lekarz przepisał mi na wypadek tabletki uspokajające ale nie chcę ich brać bo mówił że dosyć łatwe do uzależnienia są a ja nie chcę być od czegokolwiek uzależniona. A z drugiej strony czuje, że powinnam jechać i coś każe mi jechać bo to rodzina bo trzeba ich odwiedzać. Bo potrzebują pomocy. Gubię się we własnych myślach. I głowa mnie od nich boli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam te same uczucia, te same myśli co Ty. I tą samą krytykę słyszę, że powinnam pomóc, a nic nie robię (co jest nieprawdą), że sobie nie poradzę, bla bla bla.

A przez to rzeczywiście przychodzą momenty zwątpienia, bo niedługo na studia, i myślę sobie - kurde jak ja tam sobie dam radę?! w akademiku? ja? jak ja tam przeżyję... Ale prawda jest taka, że powinnam się dziwić, jak ja tu żyję :P

Nawet wczoraj wywiązała się dyskusja taka... Bo matka jest alkoholiczką, i non stop mówi, że siedzę w domu i nic nie robię, że dom powinien być na błysk (taaaa. żeby mogła pić, więcej i łatwiej), no i ojciec (nie alkoholik) zaczął to samo pieprzyć, że ja siedzę w domu, to mam czas na wszystko... A dobrze wiedzą, że mam teraz pełno egzaminów. Powiedziałam ojcu właśnie to, że wie, że mam egzaminy i to dużo czasu mi zajmuje, że to jest stresujące dla mnie, że w tym domu wgl nie ma szacunku do osób uczących się, edukujących, dokształcających się, no i tu może trochę za ostro - że no tak, nie ma co się dziwić, że w tym domu tak jest, jak jest się zazdrosnym o to, że 19latka już dalej zaszła od rodziców. Od całej rodziny. Bo brat podstawowe, matka średnie z zawodem, a ojciec średnie bez matury. Ale chyba mam rację, że szkoła jest tak samo ważna jak praca, a nawet ważniejsza, w tym wieku jest ważniejsza edukacja, prawda? A oni nie szanują tego, że ja postawiłam na naukę. Chcieliby, żebym była taka sama, jak oni. Czyli bym była niezadowolona z życia, skazana na łaskę innych, wpadająca coraz bardziej w długi. Sorry, ale ja nie chcę takiego marnego życia, jak oni. I naprawdę strasznie mi przykro jak słyszę takie słowa wobec mnie, bo szacunek zacznijmy od tego, że należy się każdemu, każdemu kto walczy o lepsze jutro w tym wypadku... A oni nieee. Praca się tylko liczy, bo daje kasę, a im jest potrzebna ;] No a jak wyjadę na studia, to będą musieli mnie utrzymywać... Fakt - przeje ane... Darmozjadem będę. :bezradny:

 

W każdym bądź razie jak sobie pomyślę, że na wakacje trzeba będzie wrócić, to na samą myśl mi się słabo robi. Nie wiem, jak ja to wytrzymam. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W każdym bądź razie jak sobie pomyślę, że na wakacje trzeba będzie wrócić, to na samą myśl mi się słabo robi. Nie wiem, jak ja to wytrzymam. :roll:

Też sobie nie wyobrażałam powrotów do domu na wakacje dlatego na wakacje szukałam pracy z której kasy i tak starczało mi tylko na utrzymanie się, a rodzicom mówiłam, że chcę odłożyć na laptopa czy coś i dlatego pracuję w dużym mieście bo w naszym rodzinnym oni mają problem z pracą więc ja też bym miała. Ale ja mam łatwiej chłopak mi pomaga od ponad 2 lat i psychicznie i finansowo.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A z drugiej strony czuje, że powinnam jechać i coś każe mi jechać bo to rodzina bo trzeba ich odwiedzać. Bo potrzebują pomocy. Gubię się we własnych myślach. I głowa mnie od nich boli.
Bo musze, bo powinnam, bo to rodzice, bo to matka... co jest ważniejsze - obowiązki rodzinne czy Twoje zdrowie i samopoczucie ? Zaspokajanie cudzych potrzeb kosztem siebie to oznaka na toksyczność relacji :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kocham moich rodzicow, ale bardzo sie od siebie oddalilismy. Nie jestem bez winy. Nie ma miedzy nami prawdziwej szczerosci, jest za to gruby mur. Chcialabym im wybaczyc, ale nie potrafie, i czuje sie z tym fatalnie. Nie tesknie za nimi tak, jak powinnam. Brakuje mi rodzicow, szukam ich w innych ludziach, ale nie tesknie za bardzo za moja prawdziwa mama ani za moim prawdziwym tata. Zle sie z tym czuje.

 

Jak przyjezdzam do domu (kilka razy w roku, mieszkam za granica) to to zawsze boli. Slysze nieprzyjemna prawde (i nieprawde) o sobie, jest wzbudzanie wyrzutow sumienia, klotnie, znow rycze, i wszystko wraca, ze zdwojana sila. Mam wrazenie, ze jestem manipulowana, ale po chwili, ze wmawiam sobie, ze rodzice maja racje. Czuje sie podle. Nie jest caly czas zle, sa i mile momenty. Niemniej, po powrocie (do terazniejszego domu) potrzebuje dobrej chwili, zeby dojsc do siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejny dylemat. Mam jecha do domu. Chce i nie chce. Z jednej stony tęsknię za tym miejscem z drugiej panicznie się boję. Panicznie się boję nie jecha też. Już mi robią wyrzuty że będę tylko od niedzieli do wtorku. Już namawiają żebym została dłużej kosztem wizyty u psychooga. Bo po co Ci on przełoży przecież można. Nic nie zrobi różnicy tydzień a mam akurat wolne. I juz mam wyrzuty sumien ia bo powinnam bo muszę ... Przez to mam wachania nastrojów warczę. Tęsknie za mamą chociaż ona akurat jest ekspertem we wjeżdżaniu mi na poczucie winy. Wiem że będzie to robiła a potem nie będzie miała dla mnie czasu bo ojciec coś od niej chce a on zawsze wygrywa i dostaje całą jej uwagę. PRACUJE ZA GRANICĄ WRÓCIŁA DO DOMU NA KILKA DNI. Jak jest za granicą wymaga ode mnie minimum godzinnej rozmowy codziennie. Jak jest w polsce... hmm nie pamięta nawet zeby zadzwoni do mnie chyba że przypomni jej się że jej zdaniem muszę przyjecha do domu. A jak już jestem to "nie mam czasu siedzie i gada bo muszę...(wstawic pranie, wywiesi pranie, ojciec coś chce, ojciec nie wie w co się ma ubrac(tak jak jej nie ma sam sie ubiera jak ona jest ona musi mu wybierac nawet majtki i skarpety), bo kota trzeba przytuli, bo psa trzeba przytulic, bo na 14 musi by obiad bo OJCIEC jest głodny, bo sąsiadka chce pogadac i miliard innych). Chwilami się zastanawiam po co w ogóe tam jade? Z drugiej strony chcę teo jak niczeo innego.... Sic...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja ostatnio wytrzymałam z matką 4 dni z rzędu i wytrzymałam to dobre słowo, to mój absolutny rekord w ostatnim czasie i nie byłabym w stanie np z nią mieszkać, bo bym chyba oszalała

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sytuacja zmusiła mnie, żeby wrócić po kilku latach studiów do rodzinnego domu na kilka miesięcy (przełożona obrona pracy mgr). Rodzice super zareagowali - wracaj pobędziesz kilka miesięcy, przy nas nie zginiesz. Rodzice mają własny biznes więc z pieniędzmi nigdy nie mieli problemu. Ale są zachłanni. Już cała rodzina się od niech odwróciła bo walczą zaciekle o różne ziemie bo stać ich na prawników.

No to wróciłam. Zaczęło się po kilku dniach. Głównie to matka mnie teraz gnębi, że jestem taka i owaka, że leń (zdarza mi się spać w dzień przez tarczycę), że mam widzimisię (chodzę na siłownie, pomaga mi to w walce z depresją i chce zrzucić kg które przybyły mi przez tarczycę, około 15 kg), że jakbym pucowała mieszkanie codziennie nie potrzebna by mi była żadna siłownia (parę dni wcześniej usłyszałam, że brzuch mnie odstaje jak kobiecie w ciąży. Ojciec jest teraz zbyt chory, żeby być w ciągłym napięciu i nie podniósł by na mnie ręki ponieważ na pewno dałabym radę mu oddać. Potrafi tylko mnie zwyzywać od suk, pierdolniętych itp. Pewnego dnia, zamiast ryczeć, poszłam do księgarni i kupiłam książkę "Radość życia czyli jak zwyciężyć depresję. Terapia zaburzeń nastroju." Davida D. Burnsa. Dopiero ta książka uświadomiła mi, że to jak etykietują mnie rodzice - leń, pizda, pseudodama - jest nieprawdą i świadczy o ich ograniczonym myśleniu. Że jest to zwykłe etykietowanie i sama wiem, że taka nie jestem. W tej chwili spływają po mnie ich obelgi, robię swoje, pomagam im i pracuję nad sobą. W tej chwili odstawiam antydepresanty (po 2 latach brania), póki co jest dobrze. Jak mi źle, sięgam po książkę w której czytam, że myśli kształtują emocje - staram się wtedy nawet na siłę pomyśleć o czymś dobrym albo zająć się czymś żeby odeprzeć złe myśli. Pomaga. Mam nadzieję, że dam sobie radę. Czego i Wam życzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tej chwili spływają po mnie ich obelgi, robię swoje, pomagam im i pracuję nad sobą. W tej chwili odstawiam antydepresanty (po 2 latach brania), póki co jest dobrze. Jak mi źle, sięgam po książkę w której czytam, że myśli kształtują emocje - staram się wtedy nawet na siłę pomyśleć o czymś dobrym albo zająć się czymś żeby odeprzeć złe myśli. Pomaga. Mam nadzieję, że dam sobie radę. Czego i Wam życzę.

 

:great:

Super informacja! Pamiętam Cię z innego tematu. Bardzo mnie to cieszy, że sobie poradziłaś z sytuacją (serio serio, podnosisz na duchu zapewne nie tylko mnie).

Jakbym mogła poprosić na PW tytuły książeczek, z których teraz korzystasz. Będę bardzo wdzięczna :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rebelia, dziękuję za ciepłe słowa. Trzeba pracować nad wiarą w siebie, nauczyć się myśleć o sobie dobrze. Wspierać siebie - często mówię do siebie "P. uspokój się, mała nie bój się", zwracam się do siebie jak do dziecka. Pewnie dlatego, że jak byłam mała czułam się niekochana. Teraz sama sobą próbuję się zaopiekować. To mi pomaga.

 

Rebelia, ja czytam w tej chwili tylko "Radość życia czyli jak zwyciężyć depresję" Davida D. Burnsa. Kupiłam ją w Empiku. Zapewne dostaniesz ją w każdym innym mieście. Czytałam również "Jak błądzić skutecznie" profesora Zbigniewa Mikołejki. To szalenie mądry człowiek, który jako dziecko był maltretowany przez matkę. Bardzo mądra i ciekawa lektura, również znajdziesz ją w Empiku.

 

Czytajcie, musicie znać demona z którym walczycie ;)

 

-- 30 lip 2013, 13:24 --

 

Dziś znalazłam ciekawy artykuł o mechanizmach działania przemocy emocjonalnej. Warto przeczytać.

 

http://www.psychologia.edu.pl/czytelnia/131-przemoc/1442-zbrodnia-doskonala-mechanizm-dzialania-przemocy-emocjonalnej-podejscie-poznawczo-behawioralne-ewa-praglowska.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tej chwili spływają po mnie ich obelgi, robię swoje, pomagam im i pracuję nad sobą.

wow, ja bym nie była w stanie wytrzymać w takiej atmosferze i pomagać komuś kto mnie tak traktuje, no i nie uważam tego za coś zdrowego żeby ktoś mnie tak taktował a ja bym nie reagowała...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że dzięki temu forum dokopuję się zakamarków mojej duszy o których nie chcę myśleć. Na początku sądziłam, że to "tylko" nerwica lękowa (hipochondria), ale teraz ze 100% pewnością mogę dołożyć DDD. Matka oddała mnie do Domu Dziecka. Byłam wcześniej bita, poniewierana, prawie wykorzystywana seksualnie przez jej gacha. Wybaczyłam, nie potrafię nie mieć z nią kontaktu, jestem chyba od niej w jakiś magiczny sposób uzależniona, potrzebuję jej. Zmieniło się tylko tyle, że moja matka się mnie boi, wchodzi mi w tyłek na każdym kroku (pomagam jej finansowo więc może dlatego) i strasznie mnie to irytuje. Nie lubię do niej jeździć, wpadam raz na kilka miesięcy i tylko dlatego, że mam coś do załatwienia.. Gdy ona przyjeżdża do mnie, już po 2-3 dniach mam dość włazidupstwa... Nie wiem o co w tym chodzi, ale zastanawiam się ostatnio nad tym, czy te kontakty przypadkiem mi nie służą? Może powinnam spróbować odciąć się od niej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ostanio wrocilam do domu tak na dluzej tj.2 tygodnie,to przez pierwsze 3 dni sie wszyscy starali a potem stary scenariusz.Czyli jak chca to moga,ale zazwyczaj im sie nie chce.Nie ma szansy na zmiany w nim wiec ja sama musze sobie radzic.

 

3 dni :shock: w moim domu to nawet jednego dnia im ciężko udawać ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja odczuwam psychiczną ulgę, kiedy nie ma mnie w domu.

kiedy wracam na to osiedle, zastanawiam się, czy od osoby, ktora mijam, moja babcia przypadkiem nie probowala pozyczyc pieniędzy.

i kiedy wchodze do domu,z samym faktem, ze jestem juz w domu czuje sie źle.

jedyne wyjscie to usamodzielnic sie, ale nie jest to takie latwe dla mnie. wiem, ze jest to jedyne, sluszne rozwiazanie. bede probowac, podejmuje kroki, zeby sobie pomoc i wdrozyc te plany w zycie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jedyne wyjscie to usamodzielnic sie, ale nie jest to takie latwe dla mnie. wiem, ze jest to jedyne, sluszne rozwiazanie. bede probowac, podejmuje kroki, zeby sobie pomoc i wdrozyc te plany w zycie.

usamodzielnienie się to dobry pomysł

jednak u mnie nie pomoglo tak do końca, bo co nie wracałam do miasta rodzinnego i nie przejeżdżałam w pobliżu osiedla na którym mieszka moja matka, to mi prawie serce stawało, na szczęście pozbyłam się tego na terapii, czego i tobie życzę! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×