Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jowka

Użytkownik
  • Postów

    132
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Jowka

  1. ja od kiedy się wyprowadziłam z domu, mieszkam w innym mieście, innym środowisku, otaczam się ludźmi, którzy są dla mnie przyjaźni, to złapałam bardzo duży dystans do mojej matki. Nie chce mi sie kompltnie wracać do domu, oczywiście szanuję ją jako swoją matkę, ale mam do niej duży żal jak mnie traktowała jak byłam młodsza i jak nadal się często zachowuje i jak wreszcie przyjeżdzam do domu, to po prostu nie mogę na nią patrzeć! Nie wiem czemu tak jest. Nie jestem w stanie przebywać w jej towarzystwie, mam wrażenie, że kocham ją i nienawidzę jednocześnie. Czy Wy też macie takie doświadczenia? Jk sobie z tym radzic?
  2. Strzyga, ja też się często śmieję, szczególnie jak komuś coś opowiadam o tym. Tylko śmieszne byłoby to w telewizji, a niestety to moja rzeczywistość...
  3. annabel-lee, ja Cię rozumiem doskonale, mam bardzo podobnie. Najgorsze jest właśnie to, jak na każdym kroku chcą CI udowodnić, że jesteś do niczego, że nie ma w niczym racji, bo jesteś głupia, a na pewno głupsza od nich, mierzą siebie swoją miarą, wszystko należi się im, oni mają prawo coś zrobić, a Ty oczywiście nie, bo Ty jesteś młoda i masz siedzieć cicho i robić co Ci się karze. Mnie nie było w domu ponad miesiąc. Oczywiście już się przyzwyczaiłam,że mama po mnie nigdy na dworzec nie wyjedzie, mimo, że jadę z walizką a mieszkamy na obrzeżach miasta, a autobus jedzie raz na godzinę. W każdym razie jade tym autobusem, wysiadłam i ide ulicą do domu. Ide już tak z 15 min, brnąc w śniegu dochodze do sklepu i patrze - akurat moja matka wychodzi. I nawet sie ze mną nie przywitała, tylko jej pierwsze słowa, wypowiedziane głośno na pół ulicy: a dlaczego nie masz tego ładnego szarego płaszczyka, który ci tatuś kupił, tylko tę czarną kurtkę? a co do awantur, to moja matka jest mistrzem w tworzeniu super sytuacji, by tylko sie na mnie powydzierać i powiedzieć znów jaka ja jestem okropna. Ja nie rozumeim, czy jej to sprawia przyjemność? Wchodzę na górę w domu, otwieram jeden z pokoi, a tam niewietrzone chyba z rok, więc sie pytam czemu tu jest taki zaduch, że otworzę okno chociaż na trochę. No i poszła lawina. Cooooo??? Dom rodzinny Ci śmierdzi?? Matka ci śmierdzi? Noo pewnie, ty byłabyś najszczęśliwsza gdybym umarła. I sie zaczyna histeria... Ah jak ja bym chciała,żeby wreszcie w mojej rodzinie było normalnie
  4. A długo Ci zajęło "przyjęcie" do siebie tego, że ktoś akceptuje Cię właśnie taką, jaką jesteś? Bo ja np nie mogę tego totalnie zrozumieć. Skoro pierwsza osoba na świecie, która powinna Ci taką akceptację (i w tym sesnie miłość) okazać tego nie zrobiła, to dlaczego miałby chcieć to robić ktoś inny, po tylu latach?
  5. A długo Ci zajęło "przyjęcie" do siebie tego, że ktoś akceptuje Cię właśnie taką, jaką jesteś? Bo ja np nie mogę tego totalnie zrozumieć. Skoro pierwsza osoba na świecie, która powinna Ci taką akceptację (i w tym sesnie miłość) okazać tego nie zrobiła, to dlaczego miałby chcieć to robić ktoś inny, po tylu latach?
  6. ala1983, i jak idą rozmowy? Moja T mnie dzisiaj zaskoczyła, bo rozmawiałyśmy o doświadczaniu sytuacji, poddawaniu się uczuciu, a nie chęci ciągłej analizy i myślenia. Ja nie wiedziałam o co jej chodzi, na co ona powiedziała, że w takim razie wyjaśni mi to najprościej jak się da. Było to mniej więcej tak: "No dobra, ale jak się kochasz z facetem, to nie myślisz o orgazmie, tylko poddajesz się chwili, która jest tak wspaniała, że cię wypełnia. I dopiero wtedy ten orgazm jest wspaniały". uwielbiam jej metafory - idealne na mój rozum
  7. ala1983, i jak idą rozmowy? Moja T mnie dzisiaj zaskoczyła, bo rozmawiałyśmy o doświadczaniu sytuacji, poddawaniu się uczuciu, a nie chęci ciągłej analizy i myślenia. Ja nie wiedziałam o co jej chodzi, na co ona powiedziała, że w takim razie wyjaśni mi to najprościej jak się da. Było to mniej więcej tak: "No dobra, ale jak się kochasz z facetem, to nie myślisz o orgazmie, tylko poddajesz się chwili, która jest tak wspaniała, że cię wypełnia. I dopiero wtedy ten orgazm jest wspaniały". uwielbiam jej metafory - idealne na mój rozum
  8. Candy14 chodzi mi właśnie o takie zrozumienie i akceptację, coś, co każdy z nas powinien doświadczyć w sowim rodzinnym domu, od samego początku...
  9. Candy14 chodzi mi właśnie o takie zrozumienie i akceptację, coś, co każdy z nas powinien doświadczyć w sowim rodzinnym domu, od samego początku...
  10. A czy czuliście/czujecie się "kochani" przez Waszego terapeute? Jeśli tak, to czym się to objawia?
  11. A czy czuliście/czujecie się "kochani" przez Waszego terapeute? Jeśli tak, to czym się to objawia?
  12. ja czuje niesamowitą władzę w jednym momencie - jak prowadzę auto. A co do tematu i do dorosłości, to... DOROSŁOŚĆ JEST PRZEREKLAMOWANA!
  13. Ja czułam się kochana, ale tylko wtedy gdy byłam najlepsza, gdy coś osiągnęłam. Rodzice byli bogaci, to dawali mi wszystkie dobra materialne, ale prawie żadnych emocjonalnych. Moja mama była domowym tyranem, tata miał to w sumie gdzieś, dużo pracował, wiec mało go było w domu.
  14. Jestem właśnie po wizycie w domu, w którym nie było mnie 2 miesiące. Zawsze jak wyjeżdżam, to mimo wszystko tęsknię, mówię sobie, że to przecież moja mama, kiedyś była tyranem, ale teraz jestem dorosła, wiele się zmieniło, na pewno będzie dobrze jak przyjadę następny raz. Po czym jak wracam (cieszę się na ten powrót cholernie, tęsknię), to jest jak zawsze... czyli po kilku godzinach "rozmowy" z mamą czuję się jak totalne dno, bezwartościowy, zły człowiek, nie chce mi się żyć, winie siebie za wszystko, mam dość życia, jestem bezsilna... A jak to jest z Waszymi powrotami do domu DDD? Jak sie czujecie? Czy macie jakieś nadzieje, że może tym razem Wasi rodzice będą normalni, zmienią się? I jak sobie z tym potem radzicie, z powrotem do rzeczywistości i z tymi uczuciami?
  15. małpka bubu, jak dla mnie to nic dziwnego, zastanawiam się nawet czy przy facecie nie miałabym mniejszych oporów, żeby o tym mówić, bo ciągle mam jednak taki cichy głosik w głowie, że w tego typu sprawach kobiety jakoś odrychowo osądzają/porównują drugą kobietę. Bo póki co się nie odważyłam. Poruszałyśmy któregoś dnia temat tego, że zawsze staram sie za wszelką cenę zadowolić moich bliskich, że wyznacznikiem mojego dobrego samopoczucia jest ich zadowolenie z tego, co zrobiłam. T pytała się w jakich aspektach życia to wychodzi. Szczerze? Totalnie nie odważyłam powiedzieć się tego, co powinnam, tego najtrudniejszego - że zawsze starałam się zadowolić mojego chłopaka, bo wiadomo, że odrazu zaczęła by się rozmowa na temat seksu. I tu nawet nie chodzi o to jakich nazw używać, ale o sam fakt rozmawiania o swoim życiu intymnym (a raczej - zadowalaniu drugiej strony) głośno z "obcą" osobą...
×