Skocz do zawartości
Nerwica.com

cvetka

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez cvetka

  1. Jeruka9 - dzięki za słowa wsparcia i powodzenia. Tego się właśnie obawiam przy behawioralno-poznawczej. Z drugiej strony bardzo za jest argument o wysokiej skuteczności przy walce z zaburzeniami lękowymi i depresją. Motywację do zmian niby mam, bardziej chęci, chociaż już nie raz siebie rozczarowałam... Ale zobaczymy, może terapeutka będzie mądrą otwartą osobą i poradzi sobie z moją zależnością oraz pomoże mi uporządkować przeszłość. Ciągnie mnie tam też trochę z przekory, bo sama jestem bardzo niekonkretna i takie zadaniowe podejście do tematu jest obce mojej naturze. Wysłałam Ci PW :) Do mnie też przemawia, zwłaszcza, że amatorsko zajmuję się grą właśnie. Trochę mnie odrzuca ogromny nacisk na komunikację, schematyzowanie wszystkiego i podobno (gdzieś wyczytałam) być może za małe skupianie się na emocjach. Z drugiej strony kocham słowa i przemawiają do mnie alegorie i metafory. Nie do końca przemawiają wątpliwości co do skuteczności i może czasami aż nazbyt prosty język samej teorii. Dam znać wieczorem albo jutro - pierwsze spotkanie mam o 16:30 (bp), drugie o 19:00 (ta).
  2. Dzień dobry! Po ponad trzech latach i nieudanej/przerwanej dawno temu terapii w nurcie psychodynamicznym, wracam i o pomoc proszę. Pytanie dokładnie takie, jak w tytule. Chciałabym podjąć terapię, ale nie potrafię się zdecydować, co wybrać. Bardzo proszę o pomoc, rady, uwagi i wyrozumiałość. Na czwartek mam umówione 2 spotkania wstępne - najpierw u terapeutki zajmującej się terapią behawioralno-poznawczą, a później u zajmującej się analizą transakcyjną. - osobowość zależna (przekonanie graniczące z pewnością) - DDD - moja rodzina była bardzo specyficzna (łącznie z przemocą fizyczna i psychiczną) - mnóstwo leków i strachu przed życiem i ludźmi (chociaż nie jestem specjalnie nieśmiała i uwielbiam występować publicznie) -nieprzepracowana przeszłość - brak motywacji i przede wszystkim samodyscypliny; zawalam mnóstwo spraw, nie potrafię niczego skończyć - mam słomiany zapał i chwytam wiele srok za ogon, prokastynacja pełną gębą - wstyd, toksyczny wstyd - syndrom ofiary i bierna postawa - marudzenie i użalanie się nad sobą - nieumiejętność okazywania złości - nieustająca potrzeba uznania i akceptacji oraz bycia w centrum uwagi - niska samoocena, brak wiary w siebie i swoje możliwości, brak szacunku do samej siebie - narcystyczne ciągoty - chorobliwa potrzeba bliskości + zazdrość i zaborczość - wybujała wyobraźnia, dosłownie żyję w jakimś wyimaginowanym świecie (czasami mam wrażenie, że jestem autystyczna) - ciągle tylko marzenia zamiast działania - ciągłe napięcie i oczekiwanie najgorszego - branie wszystkiego do siebie - naiwność i dziecinność (co ma swoje plusy, ale bez przesady - mam 30 lat!) - brak spełnienia (tyle rzeczy chciałbym robić, zrobić, ale nie potrafię się wziąć za nic, brakuje i odwagi, i nie lubię robić nic samodzielnie) - czasem mam wrażenie, że mam depresję... Boje się, co będzie, jak urodzę... Najbardziej boję się samotności, odrzucenia. Ostatnio często myślę o śmierci, ale bałabym się popełnić samobójstwo (to chyba jedyny plus mojego tchórzostwa). Mam też arachnofobię, ale w sumie mi nie przeszkadza (bardziej bliskim). Wiem, ze analiza transakcyjna jest stosunkowo młoda i niezbyt popularna w Polsce, ale może ktoś ma jakieś doświadczenia? Dodam, że nie mieszkam w Polsce i tutaj jest bardziej rozprzestrzeniona, jeśli ma to jakieś znaczenie. Jeśli chodzi o wybór tej metody, to po prostu chyba trafia do mnie teoria Bern'a i podobają mi się te wszystkie gry i skrypty. Przyciągnął mnie też nacisk na zdolności interpersonalne, wzorce, no i fakt, że w czasie terapii grzebie się w przeszłości (ale bez takiego na nią nacisku jak w przypadku psychoanalizy czy terapii psychodynamicznej). Brakuje mi wiedzy na temat skuteczności tej terapii, no i nie wiem, czy rzeczywiście dobrze się sprawdzi w prawdziwym życiu. Mam też wrażenie, że lepiej się sprawdza jako terapia grupowa albo na szkoleniach dla firm... Za behawioralno-poznawczym podejściem opowiadają się przede wszystkim wysoka skuteczność i stosunkowo szybki czas terapii. Podoba mi się, że wymaga sporo pracy poza gabinetem. Odrzuca mnie zaś "niedocenianie" przeszłości i powierzchowność, ale może się mylę? Najbliższa poglądowo mi jest psychoanaliza, ale nie mam ani tyle czasu, ani kasy, oraz mam uraz. Dziękuję za uwagę, będę bardzo wdzięczna za odzew wszelaki!
  3. KAZDY zrobil w swoim zyciu cos, z czego moze byc DUMNY, cos, za co NALEZY sie pochwala. KAZDY ma w sobie cos, co mozna skomplementowac. Problemem jest tylko i wylacznie to, ze czesto sabotujemy swoje osiagniecia czy dobre cechy / zachowania / ..., banalizujemy je, NIE DOCENIAMY samych siebie i naszych dzialan. NIE POTRAFIMY SIE CIESZYC. Ciagle nam malo, ciegle myslimy, ze musimy BARDZIEJ SIE STARAC. Ech. U mnie to akurat waha sie niemozliwie - od samouwielbienia w jednej chwili, do kompletnej nienawisci do samej siebie w drugiej. Jestem strasznym narcyzem a jednoczesnie brak mi wiary w siebie; moja samoocena nie jest wcale taka slaba, natomiast poczucie wlasnej wartosci lezy i kwiczy. Potrzebuje nieustannych zapewnien i potwierdzen, choc czasami nawet to nie pomaga. Lubie i nie lubie siebie jednoczesnie. Wierze, ze zasluguje na prawdziwa milosc, jednoczesnie mysle, ze na nia nie zasluguje, bo cos tam.
  4. Ja też nie lubię oraz nie rozumiem, dlatego nie ogarniam m.in. tego, dlaczego matka i babcia mnie chwaliły. Nie wiem, jak Ciebie chwalily, ale moi rodzice mowia np. tak: - "jestes najpiekniejsza, inni Ci po prostu zazdroszcza"; owszem, jestem ladna, ale bez przesady, taki komplement nie brzmi wiarygodnie i kiedy jeszcze bylam zakompleksiona nastolatka NIGDY mnie nie przekonal, a wrecz przeciwnie - "jestes najkochansza", hm nie brzmi przekonujaca, jak poza takimi "wiekimi slowami od okazji do okazji" slysze, ze jestem leniem, egoistka, ktora mysli tylko o sobie, a moje zyciowe decyzje do generalnie blad za bledem - "jestes wspaniala osoba", bez wyjasnien, za to co chwile, w czasie jakiejkolwiek rozmowy, wypominane sa mi moje wady i zle cechy charakteru Mysle nad swoim zdaniem, ktore zacytowales(?). Nie przychodzi mi na mysl nic, za co nie lubie byc chwalona. Nie jestem pewna dlaczego to napisalam
  5. Jesli Cie sprawa meczy, to TRZEBA koniecznie ruszyc temat. Troche nie zrozumialam Twojego pierwszego postu... Czego Ty wlasciwie oczekujesz od swojego meza?
  6. A mowilas mu o tym, czego pragniesz?
  7. Kocham moich rodzicow, ale bardzo sie od siebie oddalilismy. Nie jestem bez winy. Nie ma miedzy nami prawdziwej szczerosci, jest za to gruby mur. Chcialabym im wybaczyc, ale nie potrafie, i czuje sie z tym fatalnie. Nie tesknie za nimi tak, jak powinnam. Brakuje mi rodzicow, szukam ich w innych ludziach, ale nie tesknie za bardzo za moja prawdziwa mama ani za moim prawdziwym tata. Zle sie z tym czuje. Jak przyjezdzam do domu (kilka razy w roku, mieszkam za granica) to to zawsze boli. Slysze nieprzyjemna prawde (i nieprawde) o sobie, jest wzbudzanie wyrzutow sumienia, klotnie, znow rycze, i wszystko wraca, ze zdwojana sila. Mam wrazenie, ze jestem manipulowana, ale po chwili, ze wmawiam sobie, ze rodzice maja racje. Czuje sie podle. Nie jest caly czas zle, sa i mile momenty. Niemniej, po powrocie (do terazniejszego domu) potrzebuje dobrej chwili, zeby dojsc do siebie.
  8. A ja uwielbiam pochwaly Ale u mnie to wrecz patologiczne jest, nierzadko doslownie wymuszam komplementy na moich znajomych czy aktualnym partnerze Potrzebuje cudzej uwagi, zeby jakos tam w siebie wierzyc, lub jak kto woli, jako pozywki dla mojego ego. Troche mnie pesza komplementy i pochwaly od nieznajomych. Nie lubie tez, jak ludzie chwala, co nie jest do chwalenia. Komplementy od osob, na ktorych mi nie zalezy mnie nie ruszaja, czasami wrecz denerwuja. A moi rodzice chwalili mnie zupelnie glupio, i nierealnie, nigdy nie dostrzegali tego, co wazne.
  9. Dziekuje, za odpowiedz, Candy. Mam nadzieje, ze moja terapie tez sie powiedzie... Wszystkiego dobrego!
  10. Candy 14, milo znow Cie tu widziec Mam pytanie... Pisalas, ze mialas podobnie (w domu). Udalo Ci sie od tego uwolnic? Przeszlas jakas terapie? Tez mialas jakies problemy ze swoja seksualnoscia? Przepraszam, jesli pytania sa zbyt osobiste, ale mam nadzieje, ze Cie nie urazilam.
  11. Mimo oczywistej ignorancji i watpliwej uprzejmosci, moje ego milo lechce fakt, ze zadales/as sobie trud zarejetrowania sie na tym forum tylko po to, zeby mi dopiec (czy co tam miales/as w zamiarze)
  12. Candy 14, no, ale wlasnie nie moge, nie potrafie, cos mnie blokuje. Potrafie ubrac w slowa niewielka czesc tego, co czuje, poniewaz paralizuja mnie wstyd i strach. Jestem cicho albo plote trzy po trzy, nieudolnie probujac odwrocic w ten sposob uwage od mojego skrepowania, albo ukryc jakies swoje mysli czy tez czesc siebie... Ciesze sie (i zazdroszcze po cichu), ze trafilas w koncu na odpowiedniego partnera, ktory potrafi sie Toba zajac
  13. Moze dlatego, ze jeszcze takiego nie mialas za to bylejaki to w sumie nie wiesz co Cie kreci? Sa chwile kiedy kobieta potrzebuje czulosci i delikatnegoi dotyku ale i takie kiedy ma ochote na zwykle rzniecie. Kwestia dobrania odpowiedniego partnera ktory bedzie zaspokajal jej pragnienia Ha, co racja, to racja. Najgorzej, ze zdaje sobie z tego sprawe, wiem, jak to powinno wygladac (rozmowy z partnerem, odkrywanie swojej seksualnosci itd.), ale bedac w zwiazku cos stepuje mi na mozg i moja wiedza teoretyczna w niczym mi nie pomaga. Chetnie sie kocham i sprawia mi to dzika przyjemnosc, ale cos mnie blokuje, nie do konca jest tak, jakbym chciala, nie potrafie sie calkowicie rozluznic... Co do partnerow, to kazdy byl wspanialy na swoj sposob (no, moze ten pierwszy powazny nie za bardzo) ale dla mnie nieodpowiedni.
  14. Hej, bardzo dziekuje za Wasze odpowiedzi Dzisiaj juz jest lepiej, wczoraj top byla jakas masakra, pol dnia rozpamietywalam, plakalam i nie moglam sie za nic zabrac. Dziwna sprawa - od kilku lat mieszkam z dala od domu rodzinnego, a im dluzej jestem samodzielna, tym wiecej mysle o rodzicach a przeszlosc kladzie sie na mnie coraz wiekszym cieniem. barsinister, Flea, Candy14 - co do terapii, to jestem z siebie bardzo dumna, bo w koncu sie zebralm w sobie i bylam niedawno na pierwszym spotkaniu. Teraz czekam, az moj terapeuta wroci z wakacji i dalej z tym koksem Uprzedzajac ewentualne pytania... To terapia opierajaca sie w glownej mierze na psychoanalizie, moze nawet bedzie hipnoza. Mi pasuje, bo uwielbiam mowic o sobie, a sama psychoanaliza interesuje mnie od dawna i wierze w jej skutecznosc. barsinister, ja wiem, ze BDSM nie jest zadnym zboczeniem. Ale nie wiem, na ile mnie to faktycznie kreci, a na ile jest to efektem rozpaczliwej proby nadrobienia czegos z przeszlosci, jak pisze Flea "(...)jakaś część w napięciu czeka na tego klapsa i upokorzenie ( to efekt lania w goły tyłek)" . No i przede wszystkim, poza tymi fantazjami, marzy mi sie czuly, kochajacy, zafascynowany mna i wrecz wielbiacy (zdecydowanie za mocne slowo) partner, takze w lozku. Marzy mi sie piekny, zmyslowy, namietny seks z nutka romantyzmu i powiewem dzikosci. I chyba najwazniejsze - ja sie boje bolu, nie moge na niego nawet patrzec, a co dopiero znosic go. A ponizana i zawstydzona czuje sie az za nadto na codzien. A, moze jeszcze dodam, ze moje faktyczne zycie seksualne jest w efakcie, hm, czesto bylejakie - ani BDSM ani full romantyka. Nie mowiac juz o tym, ze wiarze sie z wyrzutami sumienia i niepewnoscia wobec samej siebie... Flea, moi obydwoje rodzice byli kiedys bici, wiec na pewno wiedza, jak to jest, i nie trzeba im przypominac. Poza tym, w porownaniu z tym, jak inni katuja swoje dzieci, nie bylo wcale tak zle. Tylko na tej mojej przewrazliwionej psychice ten element upokorzenia odcisna sie takim pietnem...
  15. ...a dokladniej przemoc - bicie. To chyba ostatnia sprawa, na ktora zwrocilam uwage w ramach mojego (samozdiagnozowanego) DDD, najobrzydliwsza, i dluuugo lekcewazona. Musze to gdzies w koncu z siebie wyrzucic, to forum wydaje sie byc odpowiednim miejscem. Przy okazji, witam wszystkich, jestem tutaj nowa Ze cos jest nie tak, czulam juz od dawna, ale dopiero po przeczytaniu gdzies w necie o Dlugofalowych szkodach dla seksualnosci, jakie powoduje bicie. W koncu sama przed soba przyznalam, ze cos jest bardzo nie tak. Bil mnie ojciec. Nie duzo i nie czesto chyba, ale bardzo spektakularnie. Czasami przez spodnie, czasami na goly tylek. Czasami nie smialam nawet plakac, bo wtedy dostawalam jeszcze mocniej, zebym mila powod do ryczenia. Nierzadko na oczach rodzenstwa, zeby widzialo, ze zawsze moze liczyc na rodzicow - jesli bede im dokuczac, poniose zaluzona kare. DLugo nienawidzilam swojego rodzenstwa. Mam niski prog bolu, wiec bol fizyczna to byla dla mnie duza sprawa. Poza tym wstyd, upokorzenie, niepochamowana zlosc i bezradnosc. Do dzisiaj wstyd towarzyszy mi nieustannie i mam problemy z okazywaniem zlosci. Z pozoru normalna, szczesliwa rodzina. Przykladna, wierzaca. Inna sprawa, ze w pozniejszych latach rodzice zmuszali mnie do chodzenia do kosciola, najlepiej z nimi. Nie bylo alkoholu, za to byl chaos i klotnie miedzy rodzicami. W jednej sprawie byli konsekwentni - rodzice zawsze maja racje, wiec nawet skloceni miedzy soba, zawsze trzymali sie razem, jesli chodzilo o nas (mam namysli konflitkty dziecko vs. rodzic). Inna sprawa, ze ojciec czesto zarzucal matce, ze to wszytko jej wina, bo zle nas wychowuje. Tradycyjna rodzina - tata pracujacy, zajmujaca sie domem mama. Mogla bym sie rozpisywac o moich problemach w (juz) doroslym zyciu, o wyuczonej bezradnosci, niedojrzalosci emocjonalnej, nizkim poczuciu wlasnej wartosci i narcyzmie, problemach w milosci, niesmialosci, pesymizmie, nieumiejetnosci podejmowania decyzji, braku zorganizowania, ciaglym strachu, rozpaczliwej potrzebie akceptacji itd, ale chce teraz poruszyc inna kwestie. Jakas czesc mnie pragnie przezyc to wszystko na nowo, ale w innym celu. Chce byc znow upokarzana, bita, poczuc, ze nic nie znacze. Efektem ma byc (tym razem) nieziemskie spelnienie... albo spelnienie w ogole, bo mam problem z orgazmem podczas stosunku. Podniecaja mnie erotyczne opowiadania w klimacie BDSM i tego typu hentai; "zwykle" porno juz mniej. Czuje wstret do takich praktyk, ale nie zmienia to faktu, ze wlasnie tak wygladaja moje fantazje. I to odkad pamietam, zanim jeszcze w ogole wiedzialam, czym jest seks. Wtedy "fantazjowalam" o swoim fizycznym cierpieniu, o torturach i... chlopcach, ktorych to cieszy. Niby okej, ludzie maja rozen upodobania. Ale ja tego NIE CHCE. Nie chce, zeby moje zycie seksualne tak wygladalo. Boje sie, ze w koncu jakims trafem do tego dojdzie.
×