Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nasze małe i wielkie sukcesy !! :)


Aga1

Rekomendowane odpowiedzi

Hehe,to jest chyba jedyna i najbardziej skuteczna technika,przynajmniej jeśli chodzi o objawy somatyczne.Ja zdecydowałam się wyjść z domu w trakcie jeszcze bardzo ciężkich objawów.Wylazłam na korytarz,wszystko kręciło mi się przed oczami,ale powiedziałam sobie-o nie,właśnie,że wyjdę.Tak dobrnęłam na zewnątrz(4 piętra).I pech chciał,że natknęłam się na sąsiadkę.Stałam tak cała zlana zim,nym potem,na trzęsących się nogach.Czułam jak krew odpływa mi z twarzy i brakuje mi powietrza.Ale usiłowałam rozmawiać.Widziałam,że patrzy na mnie dziwnie i podejrzliwie,ale mówię sobie,a co tam.Najwyżej stwierdzi,że jestem pijana.G..mnie to obchodzi.Niech sobie myśli.Na drugi dzień doszłam już do śmietnika i tak zaczęło się moje zdrowienie.

Wydaje mi się,że my nie tyle boimy się naszych dolegliwości,co reakcji otoczenia na nasze zachowanie i to jest powodem,że nie możemy się przełamać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Karolinko gratulacje.

Wydaje mi się,że my nie tyle boimy się naszych dolegliwości,co reakcji otoczenia na nasze zachowanie i to jest powodem,że nie możemy się przełamać.

Dużo jest w tym prawdy. Ja w ciężkich momentach zdaję sobie sprawę, że ludzie widzą moje doly czy dziwne zachowanie i lubię gdzieś wyjechać, bo wtedy czuję się anonimowa. To jest super. Jak ja się calkowicie przelamię w moim mieście to będzie istny cud :D Ale muszę to zrobić, tylko nie bardzo wiem, czy to jest możliwe. A gdyby mi się to udalo to bylby to ogromny sukces.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj niestety nie poszło mi tak jak wczoraj. Może ze względu na to że mieszkam na osiedlu i wciąż jest tam pełno ludzi a wczoraj byłam u rodziców, którzy mieszkają w domku jednorodzinnym na obrzeżach miasta. nie wiem... Jednak i tak postanowiłam iść z tym że zażyłam alprox, który pomógł mi przełamać lęki. Wyszłam i byłam z córcią ponad godzinę na spacerze. Chodząc z nią przemyślalam sobie dlaczego mnie to spotkało. Zastanawiałam się kiedy byłam szczęśliwa i co spowodowało moje załamanie. Doszłam do pewnych wniosków, które tak przypuzczam, mają związek z ta sytuacją. Po pierwsze to obwiniam mojego tatę, mimo tego,że przez całe zycie mialam z nim świetny kontakt i nawet kiedy byłam mała ciągle mówiłam,że jak coś się by stało ( np. rozwód rodziców) to chciałabym z nim zostać. Kiedy jednak miałam 17 lat zawiódł mnie, zdradził moją mamę i prawie od nas odszedł. Prawie bo mama mu wybaczyła. Jednak ta cała sytuacja odbila się na mnie strasznie. Cały czas myslę, że nikt nie jest w stanie mnie pokochać. Mimo tego że mam wspanialego męża córcię to wciąż myślę: jak on w ogóle może mnie kochac, przecież jestem taka beznadziejna. I to własnie jest pierwszy powód, tak myślę jest nim niska samoocena. Drugi powód jest taki, że ta niska samoocena wynika też z mojego samozaniedbania. nie akceptuję siebie bo przytyło mi się, przestałam się malowac i w ogóle. To wszystko sprawiło, że postanowiłam o siebie walczyć i się zmieic dla siebie. Zacznę od wizyty u fryzjera i od diety. Będe ćwiczyć sama w domu bo nie jestem na tyle "ustabilizowana" psychicznie żeby iść na aerobik. Jestem pewna że jak tylko odzyskam dawną figure i formę fizyczną to odzyskam też wiarę w siebie i miłość mojego Krzysia. Trzymajcie kciuki. Każdy mały sukces będe Wam streszczać ( oczywiście oprocz diety itp.). Musze przyznać , że Wasze posty tak mnie odmieniają, że w końcu postanowiłam walczyć o swoje zdrowie i przede wszystkim o siebie. Życie jest tylko jedno i nie warto go marnować na choroby i użalanie się nad sobą. Trzeba walczyć o spełnianie swoich marzeń!!! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

;) Cześć jestem tu nowa fajnie że tyle ludzi boryka sie z takimi problemami sam poszłam dzis do lekarza ale niestety zarzyłam xanax0,25 bo myślałam ze nie dam rady ale sie udałao nie spanikowałam czasem udaje sie to pokanac bez lekow które zażywam doraźnie nerwoca dopadła mnie na dobre 2 mc temu ale 1 objawy była jakis rok temu od 2 mc nie pracuje ale bardzo chce wrócić do pracy zawam lek asenta od 8 dni mam nadzieje że bedzie dobrze musze walczyc dla meż i 5 letniego synka musze wygrac z ta nerwicą chetnie z kimś pogadam jak ktoś ma ochote pozdrowionka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sebo twoim sukcesem jest chociażby to że napisałeś do nas tu na forum :D Bardzo sie ciesze że do nas dołączyłeś bo my świetni ludzie jesteśmy ;)

Mój mały sukces to hm...spokojne podejście do wczorajszego ataku paniki...co prawda najpierw mnie troche poniosło z tym strachem ale w końcu udało mi sie pokonać to "coś" zakłócające moje spokojne myślenie...

Mój wielki sukces to zmobilizowanie sie do prowadzenia aktywnego trybu życia mimo mojego "nie chce mi sie' jak na razie jest świetnie..okazuje sie że nawet robienie czegoś wbrew sobie przynosi pozytywne rezultaty..ucze sie cieszyć z poszczególnych dni mojego życia :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam kochani na forum jestem od nie dawna i jeszcze nie znam nikogo z nerwcą borykam sie juz troche ale tak na dobra to od 2,5 mc narazie leki ale myślę o psychoterapii. Dzisiaj poszłam po synka do przedszkola bez xanaxu biore go tylko doraźnie w dawce0,25 ale od tygodnia brałam codziennie jak miałam iść po syna do przedszkola dziś nie wzięłam było strasznie serce mi waliło awtpty głowy duszności ale jakoś to opanowałam oby więcej takich dni pozdrawim :D:lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć.

Od dawna śledzę posty na tym forum ale nie miałam odwagi nic napisać. Być może jeszcze dużo za wcześnie na optymizm ale postanowiłam sobie dziś trochę pofolgować... bo od tygodnia czuję się inaczej, nie śmię wypowiedzieć tego słowa, bo obawiam się że czar pryśnie... ale wiecie o co chodzi :lol:

Niby nic się nowego nie dzieje, ale jakoś inaczej postrzegam tą szara codzienność i dostrzegam coraz więcej nowych obliczy mojego życia, które wydają mi się całkiem interesujące i wcale nie wyglądają tak źle, są nawet ciekawe i o dziwo sprawiają mi przyjemność!

Ale gmatwam. A potem się dziwię, że nikt mnie nie rozumie...

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sukcesy są oczywiście ;) postępy że ho ho ;) i cieszę się że temat nie zamiera tylko się kręci i kręci ;)

Ale mam pytanie do Was, prosze o poradę ;) jak wiecie u mnie lepiej ;) chodze wszędzie, robie wszystko, ćwiczę, deprecha już tak nie daje w kosc, czasem mam doły. Niestety zauważyłam ostatnio, że ciągle mam lęki, mniejsze i nie kończą się poważnymi atakami, ale są nieprzyjemne. W sklepach czuje się źle, miewam opory przed wychodzeniem z domu, szczególnie w slabsze dni. albo na spotkania z ludźmi. Często wieczorem jestem rozdrażniona, nie moge się skoncentrować, odczuwam nieprzyjemne uczucie w klatce piersiowej. Ogolnie objawy nerwicowe tylko 5 razy mniejsze. Wciąż sprawdzam czy spuscilam wode ;) wciaz cos licze, nuce, powtarzam, gryze wargi az do krwi (natrectwa na 102)

I tu problem, psychiatra powiedzial ze nie potrzebuje terapii u psychologa bo jestem zdystansowana i inteligentna (heheheh) i sama sobie poradzę. Jednak mam wątpliwości, od października chcę znow zacząć studia a mam wrazenie ze moja nerwica ustapila bo "wycofalam sie" ze stresujacych sytuacji. Leki biorę juz 4 miesiac wiec dzialaja. ale jesli wroce na studia, zaczne prace, to znow bede wciaz narazona na klopoty i stres, na przebywanie w tlocznych miejscach, czesta i dluga jazde pociagiem. A teraz kiedy sie stresuje to lęki wracają.

myslicie ze powinnam wrocic do terapii u psychiatry? Czy teraz, w takim stanie w jakim jestem, przyjeliby mnie na oddzial otwarty leczenia nerwic (ten co sie chodzi codziennie tam) ??

z gory dzieki za pomoc!

pozdrawiam wszystkich!!!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:53 am ]

do terapii u psychologa oczywiscie ;)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:10 am ]

aaaaaaaaaa i jeszcze jeden sukces mi sie przypomnial !!!!!!!!!

;) UTYŁAM :)

jeszcze nigdy sie tak z tego powodu nie cieszyłam, i "komplementy" w stylu

"oooo utyłaś" paradoksalnie wywołują usmiech a na mojej twarzy :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nitka, nic mi więcej do głowy nie przyszło oprócz tego, że może wcześniej miewając silne lęki nie zwracałaś uwagi na te słabsze. To tak jakby czuć ból złamanej nogi, a posiniaczonego łokcia już wtedy nie będziesz czuć, bo ten słabszy ból zostanie zagłuszony (żadnego z dwóch nie życzę :lol: ). Ale ogólnie zrobiłaś wiele wielkich kroków naprzód. Teraz to już drobnostki. Powoli z tego wyjdziesz ;) A co do terapii to nie mam zielonego pojęcia :roll: Pozdrawiam serdecznie :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nitka ja uważam, że jeśli czujesz potrzebę terapi u psychologa, jeśli są tematy lub kwestie w twoim życiu które można by jeszcze poruszyć i przeanalizowac by bylo ci lepiej to jak najbardziej możesz korzystać. Psycholog sam oceni przydatnosc takich spotkan ale wątpie ,by one mogly w jakis sposob ci zaszkodzic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nitko

Myśle że sama powinnaś ocenić czy poradzisz sobie sama z tymi lękami i natręctwami czy dobrze byłoby gdyby ktoś troszke Ci w tym pomógł.

Z tego co słyszałam psychoterapie pomogły wielu osobom z tego forum, niestety nie moge nic powiedzieć na ten temat bo nigdy w takich spotkaniach nie uczestniczyłam. Od lat próbuje sama sobie dać rade i być może gdyby mi ktoś pomógł - jakis specjalista dużo szybciej osiągnęłabym sukcesy.

Bardzo fajnie że chcesz wrócić na uczelnie bo to będą kolejne ważne momenty w twoim życiu. Na pewno nie raz dadzą Ci powody do radości i większej wiary w siebie w to że tak dużo potrafisz. Samodzielny dojazd na uczelnie lub zdany egzamin to rzeczy które dają wiele satysfakcji i więcej pewności siebie. I chociaż może zdarzyć sie czasami taki dzień że pomyślisz sobie "Nie dam rady" to na pewno następnego dnia pokonasz te lęki. Ważna jest mobilizacja i cel, szkoła teraz może być twoim celem i to że chcesz ją ukończyć. Skupisz sie na tym że studiujesz to będzie twoja droga do pokonania a wierze że na pewno ci sie to uda ;)

 

Ciesze sie że utyłaś..ja też utylam tyle tylko że mniej sie z tego ciesze

Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie i życze wileu sukcesów :D

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:32 pm ]

Mój dzisiejszy wielki sukces to dobrze przeprowadzone zajęcia z dyrekcią przedszkola :D

Mój mniejszy sukces to to że zapomniałam kluczy i musiałam dzwonić do męża żeby sie urwał z pracy i mi je jakoś dostarczył bo kwitłam przed blokiem. Ale..co najważniejsze nie zmieniło mi to humoru :D i nie miałam paniki ani poczucia że coś zawaliłam. Usiadłam sobie na ławce i jadłam cukierki :D Było miło ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiecie co mi to pomagaja sie zdystanosowac do tego wszytkiego moje kumpele.....chociaz o tym nie wiedza...zawsze jak sie znimi spotykam .....to humor nam dopisuje...:D:D:):)...i inaczej na to wszytko "patrze"..najgorzej zostac z tym samemu!

pozdrooo

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:35 pm ]

a w ogole tez uwazam ze napisanie pierwszego posta na tym forum bylo dla mnie bardzo trudne...najtrudniejszy pierwszy krok....do wolnosci.Myśle ze wyjsice z tej choroby zalezy wlasnie od nas!!!bo jak przeciez psychitara nie zmieni moich mysli..musze sama je zmienic..(no ale pomoc moze i ułatwic w koncu jest od tego..ale takie chodzenie po lekarzach..hmm no niewiem..)..bardzo pdoba mi sie postawa Makci;P...spokoj i optymizm..to podstawa!!!!:)wiem ze to trudne...ale trzeba sobie radzic...powoli powoli..i uda sie!!!MUSI!:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ulo (nie jestem pewna czy dobrze odmieniam twoje imię...

Jest mi bardzo bardzo miło że napisałaś ten post powyżej. Taka świadomość że robiąc coś kto inny to docenia podbudowywuje mnie i motywuje do dalszego działania. Dziękuje Ci bardzo za wsparcie :D

 

Mój mały sukces to ..hm...wczorajszy chwilowy atak paniki w windzie (bo sie zacięła skubana), pierwszą reakcją był strach a potem zaczęła boleć mnie głowa. Dalej to już tylko "produkowałam" swoje "Boże to koniec".

W pewnym momencie powiedzialam sobie "dośc tego" nic mi nie jest przecież to znowu ta głupia nerwica. Bałam się chyba z 30 minut - jazda na pełnych obrotach...ale powoli zaczęło mi przechodzić. W momencie gdy powiedziałam sobie że to "tylko" nerwica....i tym razem sie udało :D

Mój duży sukces to...jazda na 10 centymetrowych obcasach (zapomnialam że ja wracam z imrezy), w aucie wyładowanym 6 ludzi przez centrum miasta :D No i dojechałam ale było ciężko bo ciągle zastanawiałam sie że jade na wyczucie nic nie czując ;)

A jak Wy sie dzisiaj macie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×