Skocz do zawartości
Nerwica.com

Borderline, a zapewnienie dziecku stabilności emocjonalnej


serek87

Rekomendowane odpowiedzi

więc lepiej powiem: będę matką i całe życie będę się uczyła panowac nad sobą by nikomu nie zaszkodzic.

mądre zdanie :great: Tak naprawdę nikt nie jest idealnym rodzicem. Wszyscy całe życie się uczymy. Ważne żeby zdawać sobie sprawę ze swoich słabości, zaburzeń i świadomie nad tym panować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

serek87, mysle, ze najwazniejsze ze czujesz sie na siłach i bardzo tego chcesz. Ja tez bardzo chce i pomimo,ze nie do konca czuje sie na siłach to decyduje sie na dziecko bo juz nie ma na co czekac, moze byc jeszcze gorzej, ale ja wierze ze dzięki dziecku bedzie nawet lepiej. TYlko po lekach mam rozregulowane hormony (nie moge zajść w ciąże) i staram sie teraz od jakiegoś czasu w miare nie zazywac leków, zeby wrócić do normy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie!

 

Dwie osoby prosiły mnie, bym wypowiedziała się w tym wątku. Przejrzałam, co do tej pory zostało napisane.

Czy dziecko rodzica/ów border jest z góry skazane na nieszczęśliwe dzieciństwo?

Nie uprawiajmy jakiegoś determinizmu. Oczywiście, że dziecko borderów nie jest „z góry skazane” na nieszczęśliwe dzieciństwo. Tym bardziej, jeżeli rodzic/rodzice leczą się, terapeutyzują, pracują nad sobą. Nie wpadałabym jednak w hurraoptymizm, że terapia wszystko załatwia i jeżeli się leczę, to znaczy, że nie zrobię „kuku” własnemu dziecku. Chyba najbardziej identyfikuję się z odpowiedziami DelRey25. Nie wrzucałabym po prostu borderów do jednego worka. Border borderowi nie równy. Podobnie jak „oficjalnie” zdrowy, niezaburzony rodzic oficjalnie niezaburzonemu rodzicowi nie równy. Nawet oficjalnie zdrowi rodzice potrafią skrzywić psychikę dziecka. Nie znam rodzica, który nie popełniłby błędu wychowawczego. Nie ma się co jednak oszukiwać - border jako rodzic ma trudniej – nie tylko może nie radzić sobie z godzinnym płaczem dziecka, który może go wytrącać z równowagi, ale dodatkowo może być „niestabilny” z powodu swoich huśtawek nastroju. Zgadzam się z Candy w tym, że dziecko nie może być panaceum na osobiste problemy ani lekarstwem. Pomijam już kwestię, że do rodzicielstwa trzeba się przygotować, ale nikt nas tego nie uczy. Myślę, że autorka wątku ma ukryte pretensje, że z racji choroby wymaga się od niej udowodnienia, że będzie/jest gotowa na bycie mamą, czego nie wymaga się od „oficjalnie zdrowych” pań, które zostając matkami, też sobie niejednokrotnie nie radzą. Według mnie, decyzja o rodzicielstwie powinna być przemyślana. I nie w tym sensie, że CHCĘ mieć dziecko, ale czy jestem gotowa na to, by mieć dziecko. Sam akt poczęcia dziecka nie jest skomplikowany. ;) Newralgiczny jest proces wychowania, dlatego słusznie Candy zauważyła, że bycie mamą to „zawód” 24 godziny na dobę. Trudno mi wypowiedzieć się jednoznacznie nt. autorki wątku. Nie jestem jej psychologiem, nie znam jej historii choroby. Nie oczekujcie, że wystąpię w roli sędziego i powiem: Tak, ona nadaje się na matkę albo Nie, ona się na matkę w ogóle nie nadaje. Nie mam nawet takiego prawa. Daleka jestem od wydawania takich ocen. Pragnę jednak wierzyć, że ludzie z problemami psychicznymi mogą być dobrymi, świadomymi rodzicami, gdy nad sobą pracują. Nawet rodzic bez zaburzeń powinien nad sobą pracować. Jestem jednocześnie daleka od twierdzeń, że dziecko może być lekarstwem, może coś naprawić. To jest założenie „na wyrost”. Bo dziecko może też być "utrudnieniem". To jak słusznie ktoś zauważył - to nie bobas z reklamy, który pięknie się uśmiecha. To niestety też przykra proza życia. To depresja poporodowa, to rozchwiane hormony, brak snu, bezradność… Na to też trzeba być przygotowanym.

 

By nie kończyć jednak w pesymistycznym tonie, osobiście powiedziałabym (znając daną osobę), żeby nie rezygnowała z macierzyństwa tylko ze względu na chorobę, ale nie traktowała też dziecka jako sposobu na uleczenie swoich problemów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pinda, nie rozumiem, co miałabym napisać, żeby "wnieść coś" w dyskusję. Mam być sędzią i napisać jednoznacznie, czy serek87 albo małpka bubu, mimo swoich chorób, mają sobie zafundować dziecko? To są ich prywatne wybory. Ja nie będę "sędzią". Mogę jedynie wyrazić swoje zdanie, co uczyniłam. Nie uważam, by każdy border musiał rezygnować z rodzicielstwa. Nie uważam też, że każdy rodzic-border to trauma dla dziecka.

Swiadomy border powiedzial, ze o ile u innych ludzi emocje sa w skali od 1-10 to u niego zawsze jest 10, nie ma zadnego stopniowania. Jezeli na dziecko bedzie sie zawsze reagowac 10 to kiepsko nie?

Rozumiem Twoje zdanie Candy, ale dlaczego opierasz swoje zdanie na JEDNYM świadomym borderze? Jakbym generalizowała na podstawie jednego przypadku, to dopiero byłoby kiepsko. To, że w jednej rodzinie dziecko dziedziczy depresję po matce, nie oznacza, że w innej rodzinie dziecko matki cierpiącej na depresję też odziedziczy po niej tę chorobę. Nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka i nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Twój przykład Candy dowodzi tylko tyle, że jest jakiś świadomy border, który świadomie mówi, jest przekonany, że nie radzi sobie ze swoimi emocjami i wie, że nie byłby dobrym rodzicem z racji swoich problemów. Super! Świetnie, że ma taką świadomość i jest w stanie sam przed sobą do tego się przyznać! Są jednak borderzy, którzy mogą być świadomymi rodzicami i nie oznacza, że ich pragnienie posiadania dziecka od razu oznacza myślenie życzeniowe - "Ja chcę i tak musi być". Marzenie o dziecku u bordera/borderki nie musi od razu oznaczać podświadomych złych intencji, chęcią "załatwienia sobie czegoś", zaspokojenia jakiejś potrzeby kosztem dziecka. Odnoszę wrażenie, że jeżeli czasami kobieta-border powie "Chcę mieć dziecko", to otoczenie zaraz wymaga, by się z tego "tłumaczyła". Dlaczego chcesz dziecka? Czy nadajesz się na matkę? Czy jesteś gotowa na macierzyństwo? Czy dziecko przypadkiem nie jest Ci potrzebne, by zaspokoić swoje własne potrzeby i jakieś deficyty?

 

Zdaję sobie sprawę, że borderline to specyficzne zaburzenie i bardzo ciężko czasami wytrzymać z ludźmi z BPD. Znam paru borderów i akurat te osoby, które znam, wiedzą, co myślę - na dzień dzisiejszy nie powinny być matkami. Jestem tego pewna. Zrobiłyby macierzyństwem krzywdę partnerom, dziecku i sobie. Wszystkim wokół. Nie znam jednak serek87 animałpki bubu, dlatego trudno mi cokolwiek konkretnego napisać. To tak jakbym pisała diagnozę w oderwaniu od osoby. Według mnie, zarówno serek87, jak i małpka bubu powinny porozmawiać o planach rodzicielskich ze swoimi terapeutami. Co oni myślą na ten temat? Jak to widzą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Świetnie, że ma taką świadomość i jest w stanie sam przed sobą do tego się przyznać!

Tez uwazam, ze swietnie. Gorzej kiedy nie bierze tego pod uwage bo ma ochote zaspokoic swoja potrzebe bycia matka i bagatelizuje reszte, Generalnie nasze posty ograniczaja sie do tego, zeby dziewczyny podejmowaly swiadome decyzje myslac rowniez o dziecku ..nie tylko o swojej potrzebie. A tego zabraklo mi w tej dyskusji. Widze tu jedynie wizje usmiechnietej dzieciecej buzi a zycie niestety nie ogranicza sie do usmiechu. W sumie cokolwiek bysmy tu nie napisali i tak zrobia jak zechca

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No jasne. Ja tak samo uważam jak Ty Candy, dlatego wcześniej powołałam się na Twoje posty, w których wspominałaś, że wychowanie dziecka nie przypomina reklam, w których bobas po zaaplikowaniu syropku nagle zdrowieje i uśmiecha się, prezentując pięknie dwa zęby z przodu. Nie oszukujmy się - wychowanie dziecka to niezła orka. Nawet jak czasem przychodzi mi pracować z dziećmi w szkole przez kilka godzin w tygodniu, to czasem mam ochotę niektóre rozszarpać, chociaż to nie są moje dzieci. Nie warto ulegać sielankowej wizji rodzicielstwa, bo faktycznie to jest dalekie od idealnych reklam. Nie przypisuję jednak złych intencji dziewczynom, które chorują na borderline i chcą mieć dzieci. Nie podejrzewam, że chcą jedynie zaspokoić swoją potrzebę bycia matką i bagatelizują całą resztę, czy skrzywdzę malucha, czy UDA MI SIĘ jednak go nie skrzywdzić. Ufam, że dziewczyny są świadome, na co się decydują i że przemyślą wszystkie sugestie, jakie pojawiają się w tym wątku. Jeżeli ktoś jednak choruje na BPD i nie radzi sobie ze swoimi emocjami, to radzę niech nie eksperymentuje, czy będzie dobrym rodzicem i czy dziecko ZROZUMIE, co mamie/tacie dolega. Dziecko przede wszystkim CZUJE, dopiero później ROZUMIE. A nawet kiedy coś rozumie, to nie znaczy, że potrafi poradzić sobie z pojawiającymi się emocjami. Najpierw popracujmy nad sobą, by być dobrym rodzicem, bo dziecko nie sprawi, że nagle ozdrowiejemy ze swoich chorób. W ogóle jestem za tym, żeby były jakieś kursy dla przyszłych rodziców. Dla wszystkich. Wiele osób po prostu nie nadaje się, żeby być mamą albo tatą. To, że nie ma diagnozy w postaci F60.30 czy F31 nie oznacza, że ta osoba nadaje się na świadomego rodzica. Może po prostu wypiera swoje problemy i nie chce iść do lekarza? Powinny być jakieś szkolenia, treningi dla przyszłych rodziców z zakresu psychologii wychowania. Może mniej byłoby małych szkrabów, które od początku przejawiają jakieś problemy natury psychologicznej, bo tatuś albo mamusia "skrzywieni emocjonalnie" i niedojrzali do roli rodzica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

już raz to mówiłam, ale się powtórzę - mam 15 letniego brata więc swoje widziałam, wiem jak dziecko potrafi byc upierdliwe... nie byłam może najlepszą siostrą, bo zdarzało mi się że puszczały mi nerwy ale mam nadzieję że nie popełnię tych błędów przy swoim dziecku...

 

po drugie, niektórzy z uporem maniaka nie mogą doczytac że w moim przypadku dziecko to plan długofalowy, nie teraz, dziś,już ale za więcej niż dwa lata a w tym czasie może się wiele zmienic, niekoniecznie na gorsze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mogę porozmawiac na terapii o tych planach ale zdecydujemy my ze skarbkiem - nie dałam prawa i nie dam obcym ludziom na decydowanie w tak osobistej sprawie; na pewno nie będzie tak że jak terapeuta powie że w x momencie dziecka miec nie mogę a my ze skarbkiem będziemy tego chcieli to grzecznie posłucham terapeuty; tu decydujący głos ma mój narzeczony i myślcie sobie co chcecie

 

linka - ja jestem o tym przekonana i pisząc to powiedziałam że mam takie a takie zdanie co nie znaczyło że proszę o radę czy błagam o akceptację...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pinda, nie rozumiem, co miałabym napisać, żeby "wnieść coś" w dyskusję. Mam być sędzią i napisać jednoznacznie, czy serek87 albo małpka bubu, mimo swoich chorób, mają sobie zafundować dziecko? To są ich prywatne wybory. Ja nie będę "sędzią". Mogę jedynie wyrazić swoje zdanie, co uczyniłam. Nie uważam, by każdy border musiał rezygnować z rodzicielstwa. Nie uważam też, że każdy rodzic-border to trauma dla dziecka.

 

ekspert_abcZdrowie, nie oczekuję szczegółowych wyników badań (jakie metody wychowawze stosują rodzice z zab. osobowosci, jak radzą sobie ich dzieci w dorosłym życiu, czy popadają w konflikty z prawem, jakie mają wyniki w nauce na tle innych dzieci, czy rodzice z zaburz. osobowości zazwyczaj "Dorastają" czy brną w autodestrukcję itp. itd....),

ale banały typu "bpd może być dobrym rodzicem i bpd może być złym rodzicem" są dość oczywiste, więc nie widzę tu żadnej eksperckiej wiedzy. Sędziowanie zostaw PZPN, nikt od ciebie tego nie oczekuje. Oczywiste, ze to indywidualne decyzje poszczególnych chorób osób, ale od rzekomego eksperta wymagałabym jednak więcej wiedzy merytorycznej:

 

Jak zminimalizować hustawkę nastrojów/lęki w trakcie ciąży, jak przygotować się na depresję poporodową- zasięgnąć pomocy u pracowników PCPRu, ngosów, doedukować członków rodziny, przygotować partnera na ew. trudności,

zaleceni stałej kontroli lekarskiej /psychiatra, psychoterapeuta,

endokrynolog/.

 

Część schorzeń, także natury emocjonalnej, dziecko po prostu może odziedziczyć. Na skutek neizależnych od nas sytuacji taka skłonność może się wykształcić u dzieci tzw. zdrowych rodziców.

Środowisko kształtuje osobowość, odkrycie na miarę Kolumba.

 

Chory rodzic to także stygmatyzacja dziecka. Wybuchowość, agresja, uzależnienia- nie możemy wykluczyć tych zachowań, możemy je zminimalizować, ale prawdopodobnie dziecko będzie miało łatkę "bachora wariata/tki", co zatem robić by pracować nad jego prawidłową samooceną: szkolenia, warsztaty, odpowiednia literatura, fachowa pomoc pedagoga/terapeuty.

To też kwestia przygotowania się na ew. problemy natury prawnej- ograniczenie praw rodzicielskich w przypadku zaniedbania potomstwa, nadużywania alkoholu, nieprawidłowej opieki itp.

 

Zabrakło mi jeszcze KLUCZOWEJ moim zdaniem kwestii- mianowicie rozsądnego wyboru partnera z którym chcemy mieć dziecko/dzieci. Stabilizacja finansowa, emocjonalna jest trudna do osięgniecia dla osob z zab, osobowości, wsparcie partnera jest tu szalenie ważne.

 

To oczywiste, że wiele ludzi, zwłąszcza kobiet, nie zrezygnuje z chęci posiadania potomstwa, to naturalna potrzeba zaspokojenia instynktu macierzyńskiego. Pisanie, że albo się uda albo nie, nic nie wnosi do dyskusji i to jest moje zdanie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy, miałam na myśli to, że jeśli terapeuta powie nie, ja będę się wahała rozdarta między tym że chciałabym byc matką a jego/jej opinią a narzeczony powie tak to posłucham bliskiej osoby a nie obcej...

 

to nie terapeuta jest ze mną na codzień, w codziennych życiowych sytuacjach a narzeczony więc czyje zdanie jest wiążące dla mnie jest sprawa jasna...

 

mój narzeczony nie jest tego typu że dziecko za wszelką cenę bez względu na to czy ja będę gotowa; pierwotnie nie chciał w ogóle miec dzieci ale go przekonałam i stanęło na tym że kiedys, jedno...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jasne, że urodzi.

skarbek chce mieć bobo, jak nie ona to inna, to musi szybko rodzić.

:lol: usmarkałam się.

 

Candy, miałam na myśli to, że jeśli terapeuta powie nie, ja będę się wahała rozdarta między tym że chciałabym byc matką a jego/jej opinią a narzeczony powie tak to posłucham bliskiej osoby a nie obcej...

 

to nie terapeuta jest ze mną na codzień, w codziennych życiowych sytuacjach a narzeczony więc czyje zdanie jest wiążące dla mnie jest sprawa jasna...

mnie to się w ogóle wydaje, że założyłaś ten wątek po to, by usłyszeć, że jak najbardziej bedziesz zajebistą matką, bo wszystkie borderowe problemy staną się niczym przy ogromie twojej matczynej miłości. w gruncie rzeczy spotkałaś się z przeciwnym odzewem i teraz wygląda to tak, jakbyś próbowała przekonać bardziej siebie, niż nas.

 

właśnie zabrakło w tej dyskusji jednego składnika - co na to twój terapeuta? nie wspominałaś nigdzie o jego opinii z tego, co się doczytałam.

 

a takie podejście w stylu zdanie skarbka jest najważniejsze, bo terapeuta nie jest ze mną na codzień jest dość... dziecinne. twój skarbek (nieważne jakim cudownym by był) nigdy nie bedzie dysponować wiedzą i doświadczeniem, jakim dysponuje terapeuta. terapeuta jest specjalistą, jego zdanie może być wiążące, a skarbek może i zna się doskonale zaprawie gipsowej, podatkach, samochodach i w czym tam jeszcze jest dobry, ale jego opinia na temat twojej gotowości do roli matki jest obiektywnie bezwartościowa. twierdząc, że bardziej interesuje cię opinia narzeczonego niż specjalisty dajesz dowód swojej niedojrzałości :-| bo zamiast przyznać, że możesz się mylić, kluczysz na około żeby ostatecznie wyszło na twoje, a ostateczny argument to "i tak mnie wasze zdanie nie obchodzi i tak zrobie po swojemu"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

już raz to mówiłam, ale się powtórzę - mam 15 letniego brata więc swoje widziałam, wiem jak dziecko potrafi byc upierdliwe... nie byłam może najlepszą siostrą, bo zdarzało mi się że puszczały mi nerwy ale mam nadzieję że nie popełnię tych błędów przy swoim dziecku...

po drugie, niektórzy z uporem maniaka nie mogą doczytac że w moim przypadku dziecko to plan długofalowy, nie teraz, dziś,już ale za więcej niż dwa lata a w tym czasie może się wiele zmienic, niekoniecznie na gorsze...

małpka bubu, każdy potrafi czytać i chyba wszyscy udzielający się w tym wątku przeczytali, że Twoja decyzja o macierzyństwie na razie zostaje odroczona w czasie. Zresztą faktycznie słusznie zauważono, że nikomu nie musisz się tłumaczyć ze swoich życiowych decyzji, a skoro założyłaś wątek, to forumowicze mają prawo się wypowiadać, chociaż niektóre opinie mogą Ci się nie podobać, bo są sprzeczne z Twoim zdaniem. Nie musisz przekonywać innych, że Twoja racja jest bardziej twojsza ;)

ekspert_abcZdrowie, nie oczekuję szczegółowych wyników badań (jakie metody wychowawze stosują rodzice z zab. osobowosci, jak radzą sobie ich dzieci w dorosłym życiu, czy popadają w konflikty z prawem, jakie mają wyniki w nauce na tle innych dzieci, czy rodzice z zaburz. osobowości zazwyczaj "Dorastają" czy brną w autodestrukcję itp. itd....),

ale banały typu "bpd może być dobrym rodzicem i bpd może być złym rodzicem" są dość oczywiste, więc nie widzę tu żadnej eksperckiej wiedzy. Sędziowanie zostaw PZPN, nikt od ciebie tego nie oczekuje. Oczywiste, ze to indywidualne decyzje poszczególnych chorób osób, ale od rzekomego eksperta wymagałabym jednak więcej wiedzy merytorycznej

pinda, skoro poziom merytoryczny moich wypowiedzi Ci nie odpowiada, to po prostu możesz je ignorować. A moje wcześniejsze posty, które skwitowałaś stwierdzeniem "bpd może być dobrym rodzicem i bpd może być złym rodzicem" wynikają z tego, że po prostu nie znam małpki bubu, jej historii choroby, nie wiem, jak długo się leczy, jakie robi postępy, czy w ogóle widać poprawę. Nie napiszę nic konkretnego, nie znając danej osoby. Przecież nie zgadnę ani nie wyliczę z rachunku prawdopodobieństwa, czy będzie ona dobrą matką.

Tematy, które Ty podjęłaś, a które ja przemilczałam (za co przypisałaś mi brak wiedzy merytorycznej), np. jak minimalizować huśtawki nastrojów, jak radzić sobie z depresją poporodową, stygmatyzacja dzieci, wybór partnera, to tematy, które są szerokie i które pośrednio wiążą się z tematem. Mogłabym o nich pisać, zresztą pisałam o tym w innych wątkach ściślej korespondujących z daną tematyką, ale odniosłam się konkretnie do tematu wątku. Moje wcześniejsze posty ograniczały się tylko do odpowiedzi na pytanie, jakie otrzymałam w wiadomościach PW, które mi przesłano: „Czy dziecko bordera jest z góry skazane na nieszczęśliwe dzieciństwo?”. Być może dlatego moje wypowiedzi wypadły, według Ciebie „blado”.

To oczywiste, że wiele ludzi, zwłaszcza kobiet, nie zrezygnuje z chęci posiadania potomstwa, to naturalna potrzeba zaspokojenia instynktu macierzyńskiego. Pisanie, że albo się uda albo nie, nic nie wnosi do dyskusji i to jest moje zdanie.

OK, masz prawo do swojego zdania i szanuje to. Ja mam prawo wypowiadać się również w tym wątku, tym bardziej, jeżeli mnie o to poproszono. Jeżeli moje wypowiedzi Cię jakoś drażnią, rażą w oczy brakiem kompetencji, to po prostu je omiń i nie czytaj. Nic nie stracisz, bo i tak nic nie wnoszą do dyskusji ;)

Na koniec chciałam napisać, że zgadzam się ze zdaniem zielonej miętowej – opinia terapeuty jest niezmiernie istotna, dlatego sama wcześniej napisałam:

Według mnie, zarówno serek87, jak i małpka bubu powinny porozmawiać o planach rodzicielskich ze swoimi terapeutami. Co oni myślą na ten temat? Jak to widzą?

Terapeuci znają ich historię choroby, wiedzą, jak pracują, jakie robią postępy, czy są przygotowane do roli rodzica, czy ogarniają całą tę tematykę, o której wspomniała pinda (sytuacja finansowa, stabilizacja, wybór partnera, przygotowanie do depresji po porodzie, udział w warsztatach itd.) i mogą w miarę obiektywnie ocenić ich decyzję o byciu matką. Ja mogę tylko gdybać, bo ich nie znam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze nie teraz,organizm po 18dniach spóźnienia dał mi znak. Wbrew tym co chcieliby bym się cieszyła,nie skaczę z radości. Wbrew tym co odsądzają mnie od czci i wiary w kwestii rodzicielstwa milsza mi opinia bliskiej osoby która właśnie jest specjalistą od przebywania ze mną codzień niź obca która zna mnie z opowieści godzinę na jakiś czas

 

-- 19 gru 2012, 09:58 --

 

Nikomu nie bronię swojego zdania ale nie zamknę się gdy jestem atakowana,to od dziecinnych,postaw egocentrycznych. Chcecie to stawiajcie w ważnych życiowych sprawach opinie terapeutow-obcych ludzi ponad intuicję i zdanie bliskich. Mnie to ryba. Ja zawsze byłam wywrotowcem,stawałam okoniem i jakoś żyję. Choc jestem ddd dziękuję rodzinie za to,że nauczono mnie że najważniejsi są bliscy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×