Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nasz wspólny dzienniczek uczuć! ;-)


Gość Monar

Rekomendowane odpowiedzi

niech ktoś mi wyłączy mózg... :cry:

ta fala mnie zalewa, wyłoniło się z łepetynki, sprowokowane pewnym wpisem na fb o sektach że jako 8 latka byłam z rodzicami na spotkaniu tego dziadostwa, a jak byłam mniej więcej w podobnym wieku rodzice byli w sekcie ekonomicznej... czytałam o jednym i drugim na www.psychomanipulacja.pl ; nie umiem siedziec na dupie, musiałam wiedziec co to za jedni...

 

nosi mnie, nie mogę w miejscu usiedziec... szczęśliwa gdy jestem na nogach...

 

jutro rano bardzo wczesne wstawanko na pociąg, zamówiłam właśnie taxi bo mzk nie dojedzie na czas... e tam, prześpię pół trasy,poza tym litrowy termos kawy zrobi swoje, skarbek to herbaciarz więc dla niego jest drugi taki sam... a trasa długa, z ZG do Rzeszowa, potem pks do Stalowej Woli...

 

chcę już jutro...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma rzeczy, której bardziej bym się bała niż mówienie o uczuciach.

No ja tak samo, z tym, że mój terapeuta WIE jak ze mną ROZMAWIAĆ. Gdyby nie to... Nie dałabym rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

New-Tenuis, Aguś dziękuję.

Dlaczego nie umiesz Jej powitać? Dlatego, że nie rozpoczęłaś jeszcze terapii? ;)

Nie ma rzeczy, której bardziej bym się bała niż mówienie o uczuciach. Zaczynałam wiele razy terapię, ale natychmiast po dwóch spotkaniach ją przerywałam.

Wiesz, że ta trudność będzie się za Tobą ciągnęła do końca życia, jeśli się w końcu nie przełamiesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 grudnia

08.03

 

Czuję strach... Strach przed Wigilią. Chcę, by było już po. :( I jestem jeszcze wkurzona na dodatek! Bo widzę wszędzie prezenty, słyszę ciepłe słowa wszędzie... WSZĘDZIE. Tylko nie u mnie. U mnie Wigilia to ugotowanie bigosu, zapalenie na oknie jakichś lampek, żeby ludzie nie gadali, że nie mamy nic świątecznego, a w domu.. pustka, zero tego nastroju. Nawet wczoraj matka mnie wola "Chodź, zobacz, co zrobiłam" i mi pokazuje wywieszone na oknie lampki. A ja do niej: "Myślisz, że to nam zapewni odpowiedni nastrój... świąteczny?" Z taką ironią.

Nigdy nie pakowałam sama prezentów, chciałabym... Ale dla nich nie ma mowy. I nigdy prezentu nie dostałam zapakowanego (nie licząc dzieciństwa- ale moi rodzice nie pamiętam, by pakowali prezenty, jeśli już do babcia z dziadkiem, jak do nich jeździliśmy kiedyś).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, Masz dużo w sobie złości.

Śledzę Twoje posty.

Nie dziwię się.

Wiesz co Ci powiem? Póki nie uporasz się ze złością do rodziców, ciągle będziesz się złościła. Ale tą złość musisz przejść, przepracowywać i przyglądać się jej. U mnie też tak było. Po pewnym czasie, nie wiem ile czasu to u Ciebie potrwa... zdystansujesz się, wtedy też zrobić siedmiomilowy krok do przodu.Życzę Ci tego dystansu.

Złość jest wskazana i nie może być tłumiona.

Zresztą zobaczysz za pewien okres czasu jakie ta złość będzie u Ciebie przybierać fazy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika*, a ja przy terapeucie nie okazuje ani dobrych ani złych emocji... Łapię się na tym. Byłam z siebie dumna, jak zdałam ładnie prace kontrolne, mój terapeuta pyta, jak mi idzie w szkole, a ja takie pozbawione emocji "dobrze". :roll:

Tak samo z tymi emocjami przy terapeucie co do rodziców, tylko smutek mi się okazuje, złość... ? Rzadko. Jeśli już, to na niego.

 

Złość jest wskazana i nie może być tłumiona.

Zastanawiam się, czy muszę rozmawiac z rodziną. Czy jakbym przestała się odzywac, to bym tłumiła emocje? Już chyba znam odpowiedź... :roll:

 

-- 22 gru 2012, 12:00 --

 

Śledzę Twoje posty.

:mrgreen::mrgreen::mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

New-Tenuis, Aguś dziękuję.

Dlaczego nie umiesz Jej powitać? Dlatego, że nie rozpoczęłaś jeszcze terapii? ;)

Nie ma rzeczy, której bardziej bym się bała niż mówienie o uczuciach. Zaczynałam wiele razy terapię, ale natychmiast po dwóch spotkaniach ją przerywałam.

Wiesz, że ta trudność będzie się za Tobą ciągnęła do końca życia, jeśli się w końcu nie przełamiesz?

Nie wiem, czy chcę się przełamywać, czy muszę... nie mam aż takich strasznych trudności z życiem, nie przycisnęło mnie jeszcze do muru. Na razie, z wielu aspektów swojego życia jestem zadowolona, nie chcę tego rujnować. A Tobie gratuluję jeszcze raz pomyślnego zakończenia terapii. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

27.12.2012

spędzam święta u rodziny skarbka na drugim krańcu kraju... bawimy się z 3 letnią siostrzenicą skarbka, rozmawiamy z jego rodziną... inność potraw, obyczajów...

jak płachta na byka działa na mnie stwierdzenie jego babci że 3 letnie dziecko jest rozwydrzone bo: nie smakują jej polskie specjały (to pół-Meksykanka zamieszkała w Meksyku), bawi się ozdobami choinkowymi i jej się na to pozwala (plastikowe dzwoneczki), ma humory zwyczajne do wieku... nie będzie przecież chodzić jak w zegarku... boję się tych stwierdzeń, jestem przerażona, moje wewnętrzne dziecko ma ochotę schować się pod kocem; jak w mordę strzelił to co obecnie czytam z Alice Miller ze Zniewolonego Dzieciństwa, rozdział o podręcznikach do wychowania z 19 wieku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję radosc. Byłam w pracy od 24.00 do 8.00, dostałam 7 dych, było fajnie, choć męcząco, pasam już na pysk w sumie, cały dzień pewnie będę odsypiać, ale... Jestem zadowolona. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w sylwestra padliśmy na ryj po północy, wykończyła nas długa podróż powrotna (wystartowaliśmy o 22giej nocnym autobusem, potem 3 godziny czekania we Wrocławiu na pociąg, sam pociąg toczył się jakieś 3,5 godziny i przed 13 w sylwestra byliśmy w domu)... odwykłam od spania w autobusie, złapałam może 2 godziny snu...

 

3 letnią Mayte zobaczymy dopiero za 1,5 roku, znaczny to dla nas będzie czas - w przyszłym roku wychodzę za mąż, daty jeszcze nie ustaliliśmy, wiemy że w 1 połowie lipca... także malutka będzie najmłodszym gościem... olewamy całonocne wesele, będzie jakiś uroczysty obiad, celujemy więc we wcześniejsze godziny w USC... już myślę aby ją zabrać do sali zabaw, pójść do kina na jakąś bajkę, dostanie moją bajkę z dzieciństwa, zapomnieliśmy teraz... kochana przylepka... nazwała mnie w pewnym momencie kotkiem bo ze względu na barierę językową naszą zabawą było piszczenie i miauczenie - dziecko jest mieszanką polsko-meksykańską, siostra narzeczonego wyjechała tam... wiedziałam zanim pojechaliśmy na podkarpacie że przy małej zdziecinnieję :pirate:

 

1 stycznia spędziliśmy miło, błogie lenistwo i mnóstwo tulenia...

 

wkurzyłam się, znowu boli :evil: , niech mi się tylko bateria podładuje, dzwonię się zarejestrować do ginekologa, przychodnię mam dosłownie 10 minut od siebie... czytałam o tym, wiem że to długo się leczy...

 

niech ten czas szybko leci, leć czasie, niech nastanie przyszły rok, kiedy prawnie staniemy się jednym, kiedy nie pierścionek a obrączka będzie na palcu... bo duchowo jednym to my już jesteśmy... uwielbiam te różnice między nami, uwielbiam to że oboje uwielbiamy się tulić... chcę go tulić już do końca życia... chcę aby mnie głaskał po głowie już do końca życia...

 

umiarkowany dół mnie łapie, muszę polecieć po papiery ze stażu do firmy, opinia, sprawozdanie ze stażu i lista obecności... czeka mnie szukanie pracy...

 

ostatnio więcej jest koszmarnych snów, dziś znowu :evil: ale nawet sny najgorszego typu czyli z przemocą seksualną się zmieniły, zawsze sprawcę pobiję :pirate::lol:

 

-- 02 sty 2013, 11:28 --

 

zadzwoniłam z telefonem na kablu - przyjmują na bieżąco więc pójdę jutro...

 

-- 03 sty 2013, 15:11 --

 

znów czuję się okropna, zła, myślę że cholera wie jak wyszłam na durnia, wstrętna, odrażająca... wściekłam się bo u ginekologa nie dostałam dokumentu - upoważnienia o informowaniu o moim stanie zdrowia, jak następnym razem pójdę na cytologię to się upomnę... kiedyś w S. chirurg sobie jaja zrobił z moich praw pacjenta, kiedyś psychiatra w ZG; ale odkąd wiem o takiej możliwości to tego pilnuję i walą mnie stereotypy o sielskiej rodzince! rozdrażniło mnie stwierdzenie kobiety w poczekalni że gdyby matka chciała się dowiedziec to z troski... pewnie kolejna z tych że rodziców trzeba kochac bez względu na wszystko, może kobiety w rejestracji też z tego wychodzą? wkurzyłam się... :evil::evil::evil:

 

u ginekologa podejrzenie infekcji dróg moczowych (wtf?) albo podłoże psychogenne... czyli nic nowego, nic odkrywczego...

 

jedziemy tam jutro na urodziny mamy i brata...

 

obawiam się wypominania z prawem jazdy, oni w ogóle nie przyjmują do wiadomości argumentów zdrowotnych i że będzie pitolenie z wagą... nie wiem czy się będę odchudzac... czy wszyscy muszą byc szczupli? dlaczego to co większe uważa się za obrzydliwe? dlaczego jak odstajesz ze schematu masz przesrane na całej linii?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, To że jej nie tłumisz to nie znaczy że tracisz zupełnie nad sobą kontrolę. Można czuć złość i jednak nie pozabijać wszystkich wokół.

Ale chodziło mi o to, że ja ją tłumię, gdy jestem zły, ale czuję, że gdybym jednak nie tłumił, to musiałbym coś zniszczyć. W chwilach, gdy jestem zły, to często aż drżę z tej złości i ma mnie ochotę rozerwać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przez dłuższy czas właśnie w momencie silnej złości brałam jakiś przedmiot typu szklanka, kubek, wazon i rzucałam nim z całej siły o podłogę. W momencie gdy przedmiot roztrzaskiwał się na kawałeczki rozpadała się też złość. Mogło mi się tak zdarzać ze 2-3 razy w roku, żeby nie było, że codziennie coś tłukłam. Potem mój mąż wymyślał mi od wariatek z tego powodu, więc przestałam. Może to był błąd...

U mnie w tym roku jakoś bardziej pozytywnie. Staram się nie poddawać. Może nabrałam trochę dystansu. Może chwilowo, ale na razie nie ma dramatów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czuję się dość dobrze, jakoś tak myślę że z każdym następnym dniem jakoś przepracowuję to moje dzieciństwo, ale fakt - łatwo nie jest. Wczoraj oglądałem niezły film w temacie DDA - "Wykluczeni"...

Ciekawy, prawdziwy i wstrząsający...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przez dłuższy czas właśnie w momencie silnej złości brałam jakiś przedmiot typu szklanka, kubek, wazon i rzucałam nim z całej siły o podłogę. W momencie gdy przedmiot roztrzaskiwał się na kawałeczki rozpadała się też złość.

Być może gdyby nie to, że boję się rodziców, to też bym tak robił w chwilach złości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123 - czym innym jest odczuwanie złości a czym innym jej wyrażanie, nikt ci do głowy nie zajrzy więc nie musi wiedzieć żeś wściekły

 

jestem wkur... :evil::evil::evil:

byliśmy tam z narzeczonym, były urodziny matki i brata... i znowu drugiego dnia swoje: wychwalanie wojska jako pracy pod niebiosa i nieważne że ktoś nie ma do tego predyspozycji; parcie na prawo jazdy i nieważne że teraz gorzej się czuję, sądzą że dzięki ich presji napisałam pracę magisterską (sic!) i nieważne że wysiłki włożyłam w to ogromne przy nienajlepszym zdrowiu, jawne nastawianie narzeczonego przeciw mnie (by też na mnie wywierał presję z tym prawkiem)... wieczorem myślałam że jak dotrę do Zielonej to któregoś pięknego dnia nałykam się leków by przespać cały dzień... nie zrobię tego, po co ryć wątrobę, napiję się najprędzej kawy, kawa mnie uspokaja i rozwesela... a skarbek wieczorem tulił...

 

na starcie zniechęcanie przy szukaniu pracy, zakładają że nie dam sobie rady, najlepiej żebym na to zadupie wróciła...

 

byłam u neurolog, diagnoza idzie w kierunku reakcji lękowych, zwiększony propranolol do 3 tabletek dziennie...

 

a jutro rozmowa o pracę, do salonu jednej z sieci komórkowych...

 

skarbek nie jest twardym sukinsynem i katolikiem na pokaz, ot co... gówno mnie to obchodzi, z nimi życia nie spędzę tylko z nim...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123 - czym innym jest odczuwanie złości a czym innym jej wyrażanie, nikt ci do głowy nie zajrzy więc nie musi wiedzieć żeś wściekły

No to ja tłumię wyrażanie złości.

 

-- 08 sty 2013, 15:33 --

 

Teraz tak myślę, no bo czasem, ale niezbyt często zdarzają mi się sytuacje, które na zdrowy rozsądek zazwyczaj denerwują, a mnie jakby nie. A w dzieciństwie było znacznie więcej takich sytuacji. I myślę, że albo wtedy jakoś podświadomie tłumię też odczuwanie złości, albo te sytuacje mnie nie denerwują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

udało się wczoraj pokonac myśli samobójcze o umiarkowanym natężeniu - zaczęłam myślec o tym co lubię, a mam ochotę na zabawę wycinankami, mam teraz czas by uszyc narzutę na stół ze starych,zniszczonych dżinsów... złapałam się na tym że uległam tendencji do panicznego ich przeganiania a zaprzeczyłam sobie - moją metodą jest wsłuchanie się w nie bo one chcą mi coś powiedziec...

wysłuchałam nagrania autohipnotycznego, poczytałam Alice Miller, potem skarbek przyszedł z filmów...

 

a jutro kolejna rozmowa o pracę, tym razem w agencji ubezpieczeniowej...odezwali się z przedwczorajszego ogłoszenia...

 

sama dla siebie jestem surowym sędzią, myślę że jestem do niczego jeśli szybko nie znajdę pracy a dopiero co skończyłam staż i zaczęłam szukac...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×