Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak zbudować udany związek?


Rekomendowane odpowiedzi

Chciałbym się was spytać na czym polega udany związek? Jakie role musi spełniać partner, aby wszystko grało w życiu osobistym. Jaką rolę musi spełniać partner, aby dochodziło do porozumienia.

Oczywiście wiem, że nie ma na to jednolitej odpowiedzi, ale chcę posłuchać waszej opinii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem priorytetem jest uczucie. Jeśli jest - ze wszystkim można sobie poradzić, choć osobiście są aspekty, których bym po prostu nie zniósł - np zdrada. Jeśli chodzi o zwykłe relacje, to jeśli występuje w/w punkt pierwszy, to moim zdaniem nie trzeba układać specjalnych 'planów związku', bo prawie we wszystkim wtedy można dojść do porozumienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym się was spytać na czym polega udany związek? Jakie role musi spełniać partner, aby wszystko grało w życiu osobistym. Jaką rolę musi spełniać partner, aby dochodziło do porozumienia.

ale , ze wszystko zalezy od partnera? Ja bym zadala pytanie co musimy zrobic MY zeby nasz zwiazek sie udal?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam jestem zdania że żadnych ról nie musi spełniac-to nie żaden teatr a życie prawdziwe;) no może poza byciem podporą,jeśli trzeba.A tak to wydaje mi się,że w związku chodzi o to,żeby się dogadywać-wspólne rozmowy,przebywanie razem,wspólne zainteresowania,ale inne charaktery:)bo jak nie od dziś wiadomo przeciwieństwa się przyciągają:))) chodź rzecz jasna,to w jakimś stopniu stereotyp a one są po to żeby je łamać;))).Grunt żeby być naturalnym.Jeśli kocha się tylko kogoś bo jedyne co się do niego czuje to pożądanie,to po krótkim czasie to wychodzi,i związek się rozpada.Brak tematu do rozmowy,wady które są nie do przejścia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym się was spytać na czym polega udany związek? Jakie role musi spełniać partner, aby wszystko grało w życiu osobistym. Jaką rolę musi spełniać partner, aby dochodziło do porozumienia.

ale , ze wszystko zalezy od partnera? Ja bym zadala pytanie co musimy zrobic MY zeby nasz zwiazek sie udal?

 

Słuszna uwaga, lecz pisząc partner mam na myśli moją osobę jak i partnera.

Bardziej mi chodzi o ujawnianie emocji po przez słowa i czyny.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mysle zre przede wszystkim trzeba jasno okreslic swoje oczekiwania co do zwiazku i to na poczatku. Jezeli okaze sie, ze sa punkty wspolne to jest szansa na udany zwiazek. No i przegadywac problemy na biezaco[/quote

]zgadzam się z powyższym jak tez

wydaje mi się,że to wymaga czasu

by nauczyc się siebie nawzajem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wycięłaś jedno zdanie z kontekstu i podpisałaś to moim nickiem.

 

Jak widać, ile ludzików na tym świecie tyle wyobrażeń o tej doskonałej miłości. Mi bliżej do altruisty, a Tobie do egoistki.

Zabawne.. nawet jak piszesz o dobrym traktowaniu partnera zaznaczasz, że chodzi Ci o własne korzyści :D

Na tym polu raczej nie dojdziemy do porozumienia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To i ja doloze swoje 3 grosze. :mrgreen: Zaczne od tego, ze w zyciu zawsze kierowalam sie wartosciami jak empatia, zrozumienie, opiekunczosc itp. Dlatego wybralam m.in zawod jaki mam, oraz nie raz i nie dwa dostawalam po glowie, za niemodne poglady. Nie gonilam za kasa, czy spodnie levisy czy z bazaru jest mi to obojetne. Wazne jaki jest czlowiek w srodku. Wczesniej bylam w zwiazku z kilkoma partnerami, dwoma, jeden byl z wygladu brzydki, drugi przecietny, ale owszem jak na poczatku zwiazku myslalam, ze to ci jedyni, i tacy ktorzy podzielaja moja poglady, sa wartosciowymi ludzmi. Niestety to byly moje zludzenia, ktore wyszly dosc szybko, tyle ze ja jako ta samarytanka nie pozwalalalam na to by zerwac wiez, bo moje uczucie za kazdym razem bylo silne i mimo ze to ja zrywalam w koncu to i tak czulam sie potwornie. Natomiast od kilku lat -5 jestem w zwiazku z facetem, ktorego poznalam przypadkiem u znajomych :) Zaczelismy sie spotykac, i z biegiem czasu zobaczylam, ze owszem dziela nas roznice, np jednak ja jestem bardziej empatyczna i wrazliwsza, to on ma dosc podobne poglady tyle, ze troche okraszone szorstkoscia jak to facet. Wzajemnie sie szanujemy, trzymamy wspolny front, jezeli mamy inne zdania to nie ma tak, ze sa ciche dni, siadamy i rozmawiamy, mowimy o tym co czujemy, chociaz oczywiscie ja uzywam innych przymiotnikow on innych. NIE KRZYWDZIMY siebie. Budujemy caly czas nasz zwiazek, nie odpuszczamy, robimy szalone rzeczy:) i zawsze we dwoje, chociaz i sie spoytkamy ze znajomymi. Mamy wciaz dla siebie wielkie uczucie, chociaz po kilki latach jest ono spokojniejsze, ale dojrzalsze, wiemy co mozemy oboje stracic, wiec dbamy caly czas o siebie. :105:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak zbudować udany związek? Chyba nie da się napisać gotowej recepty na szczęśliwą i trwałą relację. Będzie tyle podejść do tematu, co ludzi na świecie. ;) Jeden powie: "Trzeba pracy i dobrej woli z obu stron", inny: "To kwestia zaangażowania", jeszcze inny: "Trzeba określić na początku znajomości swoje oczekiwania", ktoś dorzuci: "Kluczem udanego związku są wspólne pasje, zainteresowania, zdolność rozmawiania, przegadywanie problemów na bieżąco". Garstka ludzi szepnie, że nie wyobraża sobie udanego związku bez satysfakcjonującego seksu. Każdy z nas pewnie ma trochę inną definicję "doskonałego związku" i sposób na dbanie o własny związek. Ponadto, nie da się podać "złotej recepty" na udaną relację, bo jest wiele rodzajów związków - symetryczne, komplementarne, konfrontacyjne, usłużne itp.

 

Ja dorzucę kilka swoich groszy w temacie... Pewna fajna terapeutka i psycholog, zajmująca się m.in. terapią par i terapią małżeńską, powiedziała kiedyś na jakimś wykładzie, że udany i zdrowy związek, który chroni przed uzależnieniem się od partnera, to taki, kiedy można sobie samemu/samej powiedzieć, że można bez partnera/partnerki normalnie żyć. W pewnym momencie jako nieopierzona studentka czułam się skonsternowana. No jak to? Co ona za głupoty wygaduje? Dopiero po czasie zrozumiałam, co miała na myśli. Po kilku latach przy okazji jakiegoś spotkania wśród znajomych (były same kobiety) wspomniałam o swoim podejściu do związku w myśl tej zasady, o której wspomniała nam terapeutka na wykładzie, by nie uzależniać się od partnera. Wszystkie panie wokoło twierdziły, w jakich to one nie są wspaniałych związkach, jak to sobie NIE WYOBRAŻAJĄ ŻYCIA bez swoich partnerów u boku. Na co ja odparłam, że robią sobie duże "kuku", mówiąc w ten sposób. Powiedziałam, że ja wręcz przeciwnie - wyobrażam sobie życie bez mojego partnera u boku. Kocham go i na pewno przeżyłabym mocno nasze rozstanie, gdyby coś się nie udało, ale wyobrażam sobie życie bez niego. Znajome zmierzyły mnie od góry do dołu dziwnym wzrokiem i chyba nie do końca uwierzyły w moją deklarację miłości do partnera. :smile: Nie bardzo przejęłam się ich zdaniem, bo wiem, że razem z partnerem tworzymy zdrową relację - kocham i czuję się kochana, możemy na siebie liczyć, jesteśmy dla siebie wsparciem w trudnych chwilach, ale jednocześnie mamy świadomość, że jesteśmy odrębnymi ludźmi i mamy prawo wyznaczać pewne granice. Myślę, że aby stworzyć udany związek, nie warto zlewać się jedną całość, ale zachować swoją odrębność, mieć swoją przestrzeń - wtedy cały czas pozostajemy atrakcyjni dla partnera/partnerki.

 

I na koniec dodam - chociaż to może być mało popularne i spotka się zapewne z dezaprobatą wielu - że miłość nie jest wystarczająca, by stworzyć udany związek. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to mało romantycznie, ale niestety tak jest. Wojciszke wymienia 3 składniki miłości - intymność, namiętność, zaangażowanie, przy czym zaangażowanie jest najtrwalsze i kiedy dwa pierwsze czynniki przestaną "działać", gwarancję trwałości związku zapewnia ten trzeci czynnik - zaangażowanie. Mieczysław Plopa, polski psycholog, mówi natomiast, że na jakość związku wpływają 4 czynniki: intymność, samorealizacja, podobieństwo między partnerami i poziom rozczarowania - ten ostatni, rzecz jasna, trzeba minimalizować. To jednak tylko teoria, a w praktyce, jak wiadomo, bywa różnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

beladin, mam w sobie zdrowy egoizm i nie widze w tym nic zlego. :) Stawianie partnera na piedestale prowadzi jedynie do emocjonalnego uzaleznienia a to juz zdrowe nie jest.

Zabawne.. nawet jak piszesz o dobrym traktowaniu partnera zaznaczasz, że chodzi Ci o własne korzyści :D

Co w tym zabawnego? Jezeli cos dajemy chcemy tez cos dostac. Dla mnie zwiazek to dawanie ale i tez branie. W innym wypadku moga sie zrodzic bardzo niezdrowe role ..wiecznego biorcy i wiecznego dawcy.

 

-- 27 wrz 2012, 18:39 --

 

ekspert_abcZdrowie, poruszylas wazna kwestie :) Bedac mezatka nie wyobrazalam sobie zycia bez mojego owczesnego meza i bylam przekonana , ze pomimo trudnosci w naszym zwiazku bedziemy ze soba zawsze, bo zrobie wszystko, zeby tak bylo. Dzis wiem, ze bylam glupia i w koncu stalam sie jedynie dawca niewiele otrzymujaca w zamian o ile cokolwiek. Partnera bardzo szybko mozna przyzwyczaic do roli biorcy. Kiedy w koncu dojrzalam do rozwodu czulam sie jak niepelnosprawna, uczylam oddychac sie samodzielnie i bez niego. Najtrudniejszy okres w moim zyciu. Zanim wstapilam w nastepny zwiazek dalam sobie czas na pobycie samej ze soba. Odkrylam zupelnie nowy wymiar zycia z ktorego juz nie zrezygnuje. Nawet bedac w zwiazku musze miec wlasna przestrzen, zainteresowania, znajomych, poglady. Wiem, ze moglabym zyc bez mojego partnera bo mam cos swojego chcociaz pierwszy okres bez niego bylby bardzo trudny bo jest kochanym, dobrym czlowiekiem i bardzo brakowaloby mi jego obecnosci ale swiat juz sie dla mnie nie zawali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno kazdy/kazda z nas przezyla pierwsza milosc najbolesniej, chociazby dlatego ze z biegiem czasu rozne emocje, sprawy mamy inne. Zgodze sie, ze duzo daje jezeli partnerzy maja podobne poglady, przede wszystkim jest latwiej na przekor temu, ze przeciwienstwa sie przyciagaja. Jednakze, wlasnie sama milosc nie wystarczy, po okresie zauroczenia, szczegolnie mieszkajac razem, to sa i momenty ok i momenty kryzysowe, to juz od nas samych, naszej dojrzalosci, chceci ALE OBOPOLNEJ zalezy czy bedziemy chcieli nasz zwiazek kontynuuowac, cos poprawic, ulepszyc czy zrezygnujemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy zaczęli z grubej rury. A gdzie czas na randki i zapoznanie się z partnerem?

 

"Miłość", każdy z nas inaczej rozumie to słowo i zdaje mi się, że wiele osób skrywa pod tym słowem swoje pragnienia wobec partnera oraz to co może wnieść do związku. Również świetnie nauczyliśmy się (jako ludzie) maskować nasze emocje na skutek tego nauczyliśmy się szukać innych ścieżek, aby uzyskać zaspokojenie w życiu, a nie stawiać czoła swoim problemom.

Mimo wszystko uważam, że głównym piętnem niedogadywania się w związku jest ciężkie dzieciństwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CzlowiekWmasce, pozwolisz, ze sie nie zgodze (dotyczy ciezkiego dziecinstwa). Akurat moje dziecinstwo tez bylo do bani, a lepiej funkcjonowalam w zwiazkach, niz moi byli partnerzy, ktorzy mieli normalne dziecinstwa. Wg mnie ieudane dziecinstwo, to dla wiekszosci bardziej wymowka niz rzeczywisty problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CzlowiekWmasce, pozwolisz, ze sie nie zgodze (dotyczy ciezkiego dziecinstwa). Akurat moje dziecinstwo tez bylo do bani, a lepiej funkcjonowalam w zwiazkach, niz moi byli partnerzy, ktorzy mieli normalne dziecinstwa. Wg mnie ieudane dziecinstwo, to dla wiekszosci bardziej wymowka niz rzeczywisty problem.

 

Nie znam Ciebie, ale znam siebie moje byłe partnerki, obecną partnerkę i przyjaciół, którzy są związkach. Mi dużo nie mówi to, że Twoje dzieciństwo było do bani, bo nie wiem co skrywasz pod tymi słowami. Lecz mam swoje przeżycia i wyciągam wnioski z moich spostrzeżeń.

 

Traumatyczne dzieciństwo nie jest wymówką trzeba zdać sobie sprawę z schematów jakie wynieśliśmy z domów i odbudować własną wartość. Jeśli uważasz, że przemoc psychiczna, fizyczna i seksualna, która miała miejsce w dzieciństwie nie wpływa na życie obecne to muszę przyznać, że oszukujesz samą siebie lub nie wiesz co to jest żyć w toksycznej rodzinie i środowisku.

 

Btw. Ludzie często są nieświadomi schematów jakie wynieśli oraz nie potrafią racjonalnie myśleć i oceniać danej sytuacji, tylko kierują się emocjami wyniesionymi z dzieciństwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×