Skocz do zawartości
Nerwica.com

Terapia


Gość Monar

Rekomendowane odpowiedzi

Tak, dokładnie - Jarek :) Rozgryzłaś mnie. Mi terapia daje wiele. Poza terapią ind., chodzenie na grupę oraz mityngi w necie bardzo wiele mi dają. Pozwala mi się to otwierać na innych, kontakt nawet poprzez takie forum jest swego rodzaju "małą terapią". Tak myślę. W końcu dzielimy się własnymi doświadczeniami :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałam się z Wami podzielić moimi odczuciami co do terapii na którą chodzę od 2 m-cy. Uwierzyłam w końcu, tak na 100%, że zmiana faktycznie jest możliwa:) Po latach brania leków wylądowałam u terapeutki, ale z mieszanymi uczuciami tak naprawdę, nie do końca wierząc czy cokolwiek mi to da. Trafiła mi się ciepła, doświadczona kobieta, od samego początku mam poczucie, że wie co robi, i powoli zaczynam coraz bardziej jej ufać.

Dzięki niej zrozumiałam już jedną rzecz. Że nie muszę spełniać niczyich oczekiwań, że miłość do rodziców nie równa się bezkrytycznemu posłuszeństwu, wyrzutom sumienia i awersji do samej siebie, gdy nie mogę ich zadowolić. Tak podświadomie myślałam - że by być kochaną, muszę robić dla nich wszystko, a jeśli nie czuję się kochana, to dlatego, że nie jestem wystarczająco dobra. Gdy zrozumiałam jaką byłam niewolnicą czyichś oczekiwań popłakałam się, a jednocześnie poczułam się bardziej wolna:) Zrozumiałam, że mogę kształtować relację z rodzicami wg zasad które JA ustalę i mam do tego prawo.

Jeszcze długa droga przede mną, wiem. Jednak już teraz lęk przed odrzuceniem i krytyką się zmniejszył. Mam przekonanie, że MOŻNA swoją przeszłość i siebie samego "rozplątać" i zrozumieć, to tylko kwestia czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sad_Bumblebee, też sam zdaję sobie sprawę z tego,że jeszcze jest pewna droga przede mną. Ale jak widzę efekty terapii i pracy nad soba, to mam jeszcze większą mobilizację. Zrozumiałem, że nie muszę być doskonały i że nie wszystko zawsze musi wychodzić w 100%. Z czasem wrzuciłem na luz i już jest lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak Wy wszyscy tak piszecie to daje mi nadzieję, że i u mnie będzie poprawa, że będę normalna, więc piszcie jak najczęściej:).

Ja na razie jakichś zaskakujących zmian nie widzę, a to już 9 miesiąc terapii. Chociaż może efektem jest to, że nadal żyję, że żyje na pozór normalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie przeglądam sobie tą ksiażkę. Ja ze swej strony polecam Bradshowa - "Powrót do swego wewnętrznego domu", Hellstena "Wsparcie dla DDA" i wiele innych. Na blogu mam spis kilkudziesięciu ksiażek w temacie dda, zapraszam do zapoznania się. Niektóre są znakomite, wiele mi wytłumaczyły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na święta Bożego Narodzenia zawiozłam swoim rodzicom terapeutyczny prezent, wydrukowałam "Zrozumieć rodzinę" Bradshawa. Z tego co wiem nikt do niej do tej pory nie zajrzał. Prezent mi nie wypalił :) Ale...już się tym nie przejmuję. Muszę się nauczyć oddzielać ich życie od mojego. Oni i tak się nie zmienią. A przede mną jeszcze dużo dobrego myślę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, to prawda oddzielić życie od rodziców. Żyj swoim życiem, ja długo jako dda myślałem zawsze o o innych, a na końcu o sobie. Nadszedł jednak czas na zmiany. I dobrze się stało. Na pewno dużo dobrego przed Tobą! Życzę Ci tego i tyle optymizmu co dzisiaj :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam takie pytanie. O tą całą terapię. Jak to działa, że ona działa?:)

Czy taka terapia ma jakieś etapy?

No bo na mnie zbytnio nie działa (niby podobno jeszcze za wcześnie) ale nie widzę, żeby miała zacząć działać. Jakby w ogóle nie idziemy w żadnym kierunku. Przyjdę pogadam i tyle. Trochę już jestem umęczona.

Wręcz zastanawiam się nad braniem leków by jakoś przetrwać. Tylko kurka co ja mam znowu przetrwać, aż mi córka dorośnie czy do samej śmierci, czy do czegoś jeszcze innego. Co do przetrwania do akurat dobra jestem. Całe dzieciństwo polegało na tym żeby przetrwać. Teraz chciałabym pokorzystać z tego życia, ale nie umiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam takie pytanie. O tą całą terapię. Jak to działa, że ona działa?:)

Czy taka terapia ma jakieś etapy?

No bo na mnie zbytnio nie działa (niby podobno jeszcze za wcześnie) ale nie widzę, żeby miała zacząć działać. Jakby w ogóle nie idziemy w żadnym kierunku. Przyjdę pogadam i tyle. Trochę już jestem umęczona.

Wręcz zastanawiam się nad braniem leków by jakoś przetrwać. Tylko kurka co ja mam znowu przetrwać, aż mi córka dorośnie czy do samej śmierci, czy do czegoś jeszcze innego. Co do przetrwania do akurat dobra jestem. Całe dzieciństwo polegało na tym żeby przetrwać. Teraz chciałabym pokorzystać z tego życia, ale nie umiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mojanati, a na jaką chodzisz? Jakiego typu?

Nie wiem na jaką:(. Chodzę i rozmawiam z terapeutką. Tak już 10 miesiąc.

 

kaja123 - biorę się za czytanie linków

 

-- 09 mar 2013, 23:57 --

 

Ja tak sobie myślę, że ta terapia w tym momencie jest ukierunkowana na to żeby pomóc mi przetrwać moją małą traumę czyli moje rozstanie z mężem, rozwód i żeby pomóc mi poukładać życie na nowo, a dopiero potem przejdziemy do innych tematów. Nie wiem. Rozmawiamy w sumie najczęściej o moim chorym małżeństwie..., o ojcu wspominałam może ze dwa razy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mojanati, a na jaką chodzisz? Jakiego typu?

Nie wiem na jaką:(. Chodzę i rozmawiam z terapeutką. Tak już 10 miesiąc.

 

kaja123 - biorę się za czytanie linków

 

-- 09 mar 2013, 23:57 --

 

Ja tak sobie myślę, że ta terapia w tym momencie jest ukierunkowana na to żeby pomóc mi przetrwać moją małą traumę czyli moje rozstanie z mężem, rozwód i żeby pomóc mi poukładać życie na nowo, a dopiero potem przejdziemy do innych tematów. Nie wiem. Rozmawiamy w sumie najczęściej o moim chorym małżeństwie..., o ojcu wspominałam może ze dwa razy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×