Skocz do zawartości
Nerwica.com

święta widziane oczami DDA


LatającyKubek

Rekomendowane odpowiedzi

A ja w tym roku wyprawiam Wigilię. Odesłałam mamę do jej domu i zostałam sama z córką. Mam już gotowe prawie wszystkie potrawy, posprzątane mieszkanie, wyprasowany obrus. Zero nerwówki, a wręcz przygotowywanie wszystkiego sprawiło mi dużo radości. I nawet znalazłam godzinę by wymoczyć się w wannie:). Wigilia będzie spoko. Martwię się tym co dalej, bo jakby koncepcja tu mi się skończyła. Przydałby się jakiś fajny facet na wspólne wyjście na sanki, a potem wspólne oglądanie filmu pod ciepłym kocem.

Wydawało się, że właśnie taką wizję mieliśmy z mężem na święta jak zaczęliśmy się starać o dziecko. No i dziecko zresztą cudowne do naszej wizji jest, sanki są, nawet śnieg spadł, tylko mój mąż zmienił koncepcję na spędzanie świąt. A to dupek:)

Wow, to jak tak samo mam w tym roku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Święta widziane oczami dda... tak świadomie zobaczyłam je w tym roku.. Dla mojej rodziny to tylko super okazja do picia. Ojciec w wigilię tak sie schlał że ledwo stał na nogach. Siostra... w przyszłym roku już do niej na wigilię nie idę.. ona jest alkoholiczką, chociaż to do niej nie dociera.Pierwszy dzień świąt był w miarę.Za to w drugi...też masakra jakaś.

Zero nastroju, zero śpiewania kolęd. tylko żarcie i picie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zero nastroju, zero śpiewania kolęd.

U mnie też. W Wigilię to żarliśmy, poszliśmy na Pasterkę, powrót - otwarcie jakiejś flaszki i kłótnia o to, że matka jest chora i nie moze pic. Wkurw ojca NA MNIE. Ciotka mnie poparła, to trochę "odsapnął".

 

W 1 i 2 święto rodziców nie widziałam. Byłam w domu, ale jak ich wkurzałam samą obecnością, tak położyłam się do łóżka i nie wstawałam przez te 2 dni. (prócz 15 sek. wizyt w kiblu i kuchni)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odkopuję temat po roku....

Jakie chcecie mieć Święta w tym roku? Cieszycie się,że nadchodzą?

Ja nie bardzo. Wprawdzie spędzę je u drugiej siostry,ale zła jestem na siebie,że nie potrafię wyrwać się ze schematów... Marzyłam,zeby na Święta wyjechać gdzieś z m. i dziećmi,żeby spędzić je inaczej, magicznie, rodzinnie... Ale nic z tego. Nie potrafię. Na samą myśl boli mnie brzuch z nerwów. Tym bardziej że m. jest dda i tak jak ja nie lubi zmian. Inaczej by było,jakby on z entuzjazmem przyjął moją propozycję wyjazdu( bo takowa padła) ale on nie był zadowolony z pomysłu i ja jak zwykle odpuściłam...Więc znowu będzie jak zawsze...

A jak będzie u Was?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

swieta i wigilia zawsze byly okropne , matka od rana wkurwiona w kuchni calusi dzien , ojciec nabuczony na wszystkich bo w ten dzien nie pil wyjatkowo i chyba go ssalo .... bluzgal na wszystkich , ze glodny , ze kurwa ciagle cos sie smazy w kuchni , przeszkadzal dogadywal , atmosfera beznadziejna , pozniej przy stole dzielilismy sie w nienawisci oplatkiem zyczac sobie lepszych czasow hahahaha i wesolych swiat , pozniej tradycyjnie zarcie i tv , i juz nikt sie do nikogo nie odzywal reszte wieczoru .. a od pierwszego dnia swiat znow mozna bylo chlac ............... teraz na szczescie jestem od tego daleko ... wigilia w moim domu jest mila a przy dzieleniu sie oplatkiem czasem sa tez lzy szczescia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam, że w jedną Wigilię atmosfera w domu była nie do zniesienia do tego stopnia, że wzięłyśmy z siostrą cole, chipsy, zamknęłyśmy się w swoim pokoju na cały wieczór i słuchałyśmy razem Eminema. Wyszłyśmy dopiero jak matka skończyła swoje szopki... Co roku odbijało jej przed świętami.

Wszystko musiało być perfekcyjne - "przedświąteczna sraczka". Szkoda tylko, że nigdy nie było normalnej atmosfery...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wiem co to jest normalna atmosfera. W domu rodzinnym matka wszczynała awantury, wieczne pretensje do mnie, że nie chce słuchać o tym jak została skrzywdzona przez wszystkich, że jestem zdrajcą. Choć minęło wiele lat ja nadal nie lubię świąt i chce aby jak najszybciej się skończą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najbardziej pasowały mi święta w drugiej połowie dzieciństwa, nie lubiłem tylko drugiego dnia świąt, bo wtedy chodziło się na spotkanie rodzinne, a potem ojciec sprawiał problemy podczas drogi powrotnej do domu; a wigilie i pierwszy dzień świąt z tamtego okresu wspominam z małymi wyjątkami nawet dobrze.

Obecnie święta mnie zazwyczaj nudzą i mulą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Święta - dzień sztuczności, dzień przebywania z ludźmi dalekimi, choć bliskimi; to przymus (choćby fizyczny) przebywania razem, inaczej tzw. tradycja.

Święta spędzę pewnie z rodziną, czyli matką, ojcem, psem, bratem :bezradny:

Choć przytoczę ojca wypowiedź: "Ty jak nie chcesz, nie musisz spędzać świąt z nami. Ja z nią zostanę (z matką), a Ty możesz jechać do rodziny (do Otłoczyna)." Spytany, dlaczego on tu, ja tam, niech jedzie ze mną, w odpowiedzi usłyszałam "Ciotka matki nie zaprasza, a święta trzeba spędzać razem"

 

PYTANIE:

Jeśli święta trzeba spędzać razem, to czemu mnie potrafi zostawić, a matki, gł. powodu problemów, NIE POTRAFI???!

:hide::hide::hide::hide:

 

I jak tu nie czuć się gorszym, nawet od matki - ona potrafi go "złapać" na święta, ja nie.

I to pomimo tak wielkiej krzywdy, jaką nam wyrządziła i nadal wyrządza... To ojciec nie potrafi od niej się odczepić.

To nie miłość, to przyzwyczajenie. I współuzależnienie.

Tyle przeżyli razem, trudno to przecież ot tak przekreślić. A jakoś zawsze moja matka nie ma takich wątpliwości, jak chce się najebać, to się zechla, bo miłość to jej wódka, nie jej mąż, a dzieci to już wgl lepiej jakby ich nie było.

Tylko ojciec mógłby zauważyć, że nawet jak coś razem przeżyli, to jedynie może bo ja wiem z 3 lata w trzeźwości? Bo odkąd pamiętam (5-6 latek), to ona już miała głęboki problem, więc co on z nią takiego przeżył? Ciągły ból, strach i rozpacz. I noce pełne wrażeń, rozrywkę to ona potrafi zapewnić - to fakt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nienawidzę świąt.Sztuczny gówniany twór. Kto to ku*wa w ogóle wymyślił? Na szacunek i sympatie pracuje się cały rok i żaden jeden sztuczny uśmieszek i podlizywanie się w ten zasrany dzień tego nie zmieni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na szacunek i sympatie pracuje się cały rok i żaden jeden sztuczny uśmieszek i podlizywanie się w ten zasrany dzień tego nie zmieni.

 

Dokładnie... Głupi przymus. Mam nadzieję, że w tym roku dam radę się temu przeciwstawić i pierwszy raz w życiu spędzę święta po swojemu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MNir zas najbardziej utkwil w pozytywnej pamieci okres przedswiateczny. Owo oczekiwanie na cos wspanialego, na niespodzianke (ktora ma zawsze w marzeniach wydzwiek pozytywny), na jakis cud moze? I atmosfera, zapach choinki (naturalnej), snieg za oknem, odlegle swiatla w mroku, gdy wyszlam przed dom spogladajac w ciemnosc i myslalam: moze tam, w tych swiatelkach, jest ukryte szczescie?

Rzeczywistosc byla pewnie jak u wielu z Was - wspolne zasiadanie do stolu czy wogole wspolne spedzanie czasu to oczywiscie awantura. Na codzien mozna uciekac jedno przed drugim ale w swieta nastepuje konfrontacja.

Wszelkie wspolne domowe obiady itp kojarzyly mi sie z awantura, wzajemnymi pretencjami, upominaniem mnie: jak siedzisz, jak jesz, jak to, jak tamto, wybrudzisz sie i kto to bedzie pral...

Ale przeciez byl ten drugi swiat - swiat marzen i odleglych swiatel. I byla choinka ktora mnie zawsze fascynowala.

 

Niestety, sama nie potrafilam wprowadzic atmosfery swiat ani ich zorganizowac tak, zeby byly niezapomniane. Z wielu przyczyn - ale chyba glowna to ta, ze nie wiedzialam jak. Nikt mi tego nie pokazal, nie dal przykladu. A sama zwyczajnie nie potrafilam tak z siebie.

 

U mojej kuzynki wciaz jest zywa tradycja - w pewnym sensie podoba mi sie to ale jest mi obce. Oni zawsze wspolnie siadaja do stolu. Celebruje sie swieta, rodzinne uroczystosci. Ale w jej rodzinnym domu tak bylo. Ona nie rozumie, ze mozna inaczej - tzn przyjmuje do wiadomosci ze ja mam inny styl zycia ale nie rozumie dlaczego. Uwaza, ze ja bylam trudnym dzieckiem i przysparzalam rodzicom mnostwo problemow bo moi rodzice tak to przedstawiali, moja opinie uwaza za przesadzona i nieprawdziwa. Tzn wie o tym, ze matka miala paranoje; wie ze bylam przesladowana w podstawowce - ale z jej punktu widzenia to margines.

Jak to mowia: syty glodnego nie zrozumie.

 

Teraz to te swieta sa calkiem do dupy. Przychodza znajomi pieczeniarze i spedzamy ten czas razem. Nie jest zle ale jako tako.

W tym roku zaprosilam znajoma i sasiadke na drugi dzien swiat.

Gdy jezdzilam do Polski, bylam sama z synem, rzadko corka z narzeczonym byli wtedy w domu ale jakos ta namiastka swiat dala sie wyczuc. Bylo fajnie, sympatycznie, wszystko robilismy wspolnie.

Do Polski na swieta nie jezdze odkad mieszkam tu sama bo nie chce mlodszego syna samego na swieta zostawiac to raz a dwa: bilety sa drogie.

W Krakowie zawsze chodzimy na zywa szopke w wigilie, nie jestem wierzaca ale taka tradycja. I kiermasz swiateczny na Rynku.

Spotykam sie z przyjaciolkami, zawsze pierwszy, drugi dzien swiat spedzamy razem.

 

Z eksiem spedzilismy dwa swieta wspolnie i to mi wystarczylo. Stres, awantura bez powodu oczekiwanie kiedy bedzie nastepna. Zero szacunku do tradycji, do czegokolwiek.

Na szczescie to juz przeszlosc.

Prezenty? Nie licze na nic, chyba ze sobie sama cos kupie (i pewnie tak bedzie). Ze znajomymi uzgodnilismy, ze tylko jakies drobiazgi.

 

Jestem zreszta taka osoba, ktorej nie daje sie prezentow, od dzieci dostaje takie "bez wysilku". Nie wymagam choc jest mi czasem przykro. Ale tego nie okazuje. Skad wiec ktokolwiek ma wiedziec?

Ja sie po czesci wstydze oczekiwac prezentow od innych, jest to dla mnie krepujace - tak, akbym chciala kogos wykorzystywac i miala wymagania. Tego w dziecinstwie nie bylo mi wolno - wymagania jakiekolwiek byly tabu. Moglam co najwyzej prosic, blagac i upokarzac sie w tych prosbach i wtedy mogly zostac rozpatrzone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×