Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Ewa... ja już jestem dosyć zmęczony więc będę bredzić, ale mam nadzieję, że coś z tego wywnioskujesz :P Nie weźmiesz się w garść przejmując i zamęczając się tym wszystkim. Postaraj się wyluzować i odpuścić sobie. Rano będzie słonko za oknem, mam nadzieję, że mimo prognoz będzie ciepło, wsiadaj na rower i przejażdżka, albo po prostu wyskocz na spacer :D to pomaga ;) Staraj się jakoś poprawić humor rozrywką - wtedy będziesz miała siłę, aby się pozbierać (jeśli jeszcze będzie z czego :mrgreen: ). Pozdrawiam i miłego spaceru!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piotrek nie bredzisz...ale jakbyś mieszkał w takiej zabitej dziurze to by ci się spacerów odechciało... :mrgreen: Mam nadzieję że to słonko przybędzie jutro. :) Mam dzisiaj zły wieczór niestety i wkurza mnie we mnie wszystko. A że oczywiście nie mam z kim pogadać to sobie tu przyszłam pomarudzić troszkę :) i pojęczeć. ;)

Piotruś a ty zmęczony jesteś to już już spać uciekaj żebyś jutro miał siłę tu przyjść. ;):mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boję się!

Mam tak zmienne nastroje, że wymiękam. W ciągu tygodnia miałam tyle twarzy że sama się już pogubiłam, kim w ogule ja cholera jestem???

Siedzę w pracy i ledwo udaje mi się powstrzymać łzy. Udaję, że mam katar. Dziś mogłabym ryczeć aż bym się utopiła we własnych łzach.

Piotrek pisałeś, że nad tym da się zapanować. Mnie to przerasta :cry:

Do tego te stany mnie wykańczają psychicznie. Jestem fioletowa. Ciągle mi zimno. Ręce mi drżą. Jest mi niedobrze i mam takie ciaryl, że trzęsę się jak galareta.

Łupnijcie mnie jeszcze młotkiem. Ale postarajcie się mocniej! :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyszlam troche pojęczeć..troche mi przykro..a nie lubie tego uczucia bardzo :cry:

W wakacje poznaliśmy z mężem fajną pare i sie z nimi zaprzyjaźniliśmy...i tak sie złożyło bez sensu że mąż koleżanki zaczął sie za bardzo spouchwalać..Mieszkają daleko więc kontakt jest ograniczony (dzięki Bogu), i od jakiegoś czasu znajomy zaczął przeginać. Najpierw dzwonił potem pisał smsy potem znowu dzwonił na domowy bo nie odbieralam już komórki wyznając jakieś uczucia wobec mnie. Polubiłam sie z jego żoną bo jest świetną i bardzo spokojną kobietą...bardzo rozsądną. Zaczęło mnie to męćzyć bo z jednej strony nie mogłam powiedzieć tego mężowi ani jego żonie bo...to byłby koniec znajomości a z drugiej strony ja dobroduszna matka miłosierdzia przeżywałam wszystko i brałam to do siebie. Przeraziłam sie nie na żarty jak postanowili do nas przyjechać i zostać na 2 dni..sama myśl bycia pod jednym dachem dobiłaby mnie psychicznie...Naprawde nie potrafie sie bronić, nie umiem krzywdzić ludzi a tu sytuacja że cokolwiek nie zrobie będzie źle. Moja nerwica z jednej strony i nielojalnośc z drugiej z trzeciej z kolei moje zasady i szacunek do samej siebie. Zbieralo sie i zbieralo aż dzisiaj powiedzialam mu że nie chce tej znajomości, że nie chce aby przyjeżdżali i w ogóle mam dość. Przykro mi bo mój mąż i ta żona nie wiedzą o co chodzi...Spotkalam sie z jego strony z chamskimi odzywkami w stosunku do mnie..i nie wiem co dalej :(

Nie wiem co mam robić..boje sie że wymyśli jakieś głupoty i nagada mojemu męzowi ...nie wiem czy przyznać sie że "tamten" przekroczył granice...Czuje sie bezsilna głupia i na dodatek nie wiem co dalej... :(

Przepraszam za to smucenie ale to jedyne miejsce gdzie moge powiedzieć jak jest..nie chce tłamsić w sobie dłużej wyrzutow sumienia..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Makciu-oczywiście,że powiedzieć mężowi i to jak najszybciej.Nie możesz czuć sie winna,absolutnie!A jeśli z tamtego taki cham,to na pewno wymyśli coś głupiego.Będzie się mścił,że mu się nie udało.Jesli mąż nie będzie znał prawdy-grozi to nieporozumieniem,może nawet poważnym.Gratuluję ci odwagi i współczuję jego żonie-ciekawe czy wie jakiego ma palanta pod dachem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Makcia -Róża ma rację.

Powiedz jak najprędzej mężowi . Ja też byłam kiedyś w takiej sytuacji , nie powiedziałam o tym mężowi i miałam potem problemy.Teraz napewno bym powiedziała.

Człowiek się uczy na błędach. Zastanów się co jest ważniejsze , znajomość z nimi czy twoje małżeństwo , bo z takich tajemnic nigdy nic dobrego nie wychodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje Różo i Iwko za słowa wsparcia dla mnie...

Jestem przerażona tą sytuacją bo nie wiem jak zachowa sie mój mąż. Boje sie że strace jego zaufanie pomimo tego że naprawde nic nie zrobiłam..może wlaśnie tego sie boje że pomyśli sobie że zamiast powiedzieć mu od razu to próbowalam sobie sama z tym poradzić..że zarzuci mu że mu nie ufam, że będzie mnie podejrzewał o jakieś tajemnice :( Bradzo sie boje bo nie jestem w stanie przewidzieć jego reakcji..Z drugiej strony nie wiem jak reagować na zaczepki z "tamtej" strony. Myślałam że jak przemilcze temat to wszystko "rozejdzie sie po kościach" a jednak myliłam sie...i to bardzo...Wykańczam sie nerwowo... :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym bardzo szanuje jego żone..jest wspanialą kobietą..może zbyt ugodową i stąd "wyzwolone" pomysły jej męża. Nie chce aby wiedziala co sie dzieje bo sprawiłoby jej to ogromną przykrość...z drugiej strony jak zerwać kontakt co jej powiedzieć że nie chcemy sie widywać..nie można przecież przestać odzywać sie do kogoś bez powodu..Boje sie że jak to rusze to wszystko sie przewróci jak domek z kart. Najważniejsze jest zaufanie..a nie wiem czy taka sytuacja nie podważa tego uczucia...głupia jestem że od razu nie zerwalam znajomości ale ja jestem taka że wszystko chce pogodzić i nikogo nie chce ranić a potem to ja dostaje po tyłku...siedze i płacze bo cała wina przelewa sie na mnie...bardzo boje sie że tak samo będzie tym razem :(

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:16 pm ]

No tak ale czy nie poczuje sie oszukany jak powiem mu że pseudo "przyjaciel" potrafił być tak nielojalny wobec niego? Nie poczuje sie zdradzony przez najbliższych? zależy mi na uczuciach mojego męża bo to wspaniały człowiek i podobnie jak ja bardzo uczuciowy...sytuacja bardzo bardzo przykra...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bethi - twoje wahania nastroju skojarzyły mi się z huśtawką. To jest tak, że nastrój się bardzo poprawia, potem znacznie pogarsza i jest źle, potem znowu się poprawia itd. ? Myślę, że musisz trochę stonować zarówno z pozytywnymi i negatywnymi emocjami. Bo to wygląda jak przeplatające się stany euforii i przygnębienia. Być może musisz zminimalizować te wahania. Bo w dobrym humorze ciągnie Cię ku dołkowi, w dołku usilnie starasz się poprawić nastrój i to wszystko się rozhuśtało. Lepiej utrzymać dosyć dobry nastrój bez fajerwerków (i tych super pozytywnych i tych bardzo negatywnych) niż to co teraz u Ciebie widzę. Być może za bardzo przyjmujesz do siebie każde wydarzenie. Nie wiem jak to wytłumaczyć - nie zamykaj się na uczucia, ale postaraj się, żeby każda rzecz tak nimi i Tobą nie miotała w euforie i dołki.

 

Makciu - pomyśl tak - kogo lub co możesz skrzywdzić w tej sytuacji:

męża

przyjaciółkę

przyjaciela

przyjaźń

I myślę, że najważniejszy jest dla Ciebie mąż - bo on jest zawsze przy Tobie. Oni są daleko. Więc lepiej powiedz mu o całej sytuacji. A z resztą niech się stanie co chce. Dbaj o to, co najcenniejsze - małżeństwo, zaufanie, szacunek.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 2:25 pm ]

Jest jeszcze jedno wyjście - możesz ostro potraktować tego pseudo-przyjaciela. Powiedzieć mu, że nie masz zamiaru tego wysłuchiwać. Że Ty masz męża, on żonę i niech niczego nie niszczy, bo jest dobrze tak jak jest. Postaraj się mu uświadomić, że dąży do zdrady swojej żony. Moim zdaniem nie powinnaś mieć za wiele litości do faceta, która zdradza najbliższą sobie kobietę. Jeśliby się odczepił i przestał Cię nękać telefonami i smsami, to wszystko by było uratowane. Bo z tego co czytam - wszystko było ok dopóki on nie zaczął mieszać. Wiem Makcia, że jesteś wrażliwą kobietą, ale w takiej sytuacji powinnaś być wobec niego bezwzględna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brawo Piotruś.

Makcia posłuchaj go.

Pomyśl kiedy mąż będzie bardziej cierpiał jak go oszuka przyjaciel , czy jak go oszuka żona?Myślę że każdy wie kiedy.Odwagi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje Wam bardzo Kochani

Na Was zawsze moge liczyć..czuje sie dużo lepiej..wiem że macie racje..ale nie lubie takich rozmów..czasami poprostu trace wątek i sie najzwyczajniej gubie...Musze jednak stanąc twardo na ziemi i nie dać sie zastraszać...Jesteście Kochani...bardzo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie napiszę dużo, bo nie mam cierpliwości nawet do stawiania literek. Do czytania tym bardziej, więc nie poczytam Waszych postów i bardzo tego żałuję, bo może byłoby jakoś sensowniej. Spędziłam dwa przepiękne dni z małym nowym człowieczkiem, który mnie urzekł całym sobą, wyciszył, uspokoił, nie wiedziałam, że dziecko może mieć taką moc. Świat zawęził się do pieluchy, butelki i spaceru, do każdej chwili rozjaśnionej tak szczerym uśmiechem, że ja też umiałam się uśmiechnąć, a myślałam, że mój limit się wyczerpał. Boję się, że nie dam sobie rady ze wszystkim, w związku z tym siedzę i myślę, jakby to miało coś zmienić. Nie zmieni, wiem. Powinnam brać leki, nie biorę, bo uparłam się, że sama sobie poradzę, przecież jestem silna no i dostałam kolejną szansę do Losu. I boję się, że jej nie wykorzystam.

rzemyślę wszystko przez weekend. Jestem potwornie zmęczona. Potwornie.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czuję się okropnie taka samotna, niepotrzebna, bezradna, niepotrafię zmienić swojej sytuacji życiowej, chociaż niewiem jak bym się starała to i tak sie nieuda, po co ja w ogóle jeszcze próbuje jestem poprostu chyba skazana na samotność, bo niemam już sił dalej walczyć bo i po co, takie życie bez przyjaciół, znajomych....... życie w samotności.....

jest mi źle, tak bardzo źle....... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kejtunia nie przejmuj się. To wszystko zapewne są chwilowe kłopoty. Ja jestem już sama od wielu lat, a przyjaciele przychodzą i odchodzą. Nie wiem dlaczego piszesz, że się nie uda? z czym walczysz? Jesteś młodą osobą. Masz przed sobą jeszcze wiele pięknych chwil. Rozejrzyj się dokładnie dookoła. Napewno jest ktoś kto Ci sprzyja. Nic o sobie dokładniej nie napisałaś ale myśle że miałaś przyjaciół. Pomyśl - do kogo mogłabyś zadzwonić, z kim porozmawiać. Napewno ktoś taki się znajdzie. Otwórz się na świat a będzie od razu lepiej. Tu też możesz pogadać.Tu napewno znajdziesz pzryjaciól. Uśmiechnij się jutro będzie lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Próbowałam, wiele razy, nie dla siebie, dla rodziny, dzieci, żeby zapamiętały matkę wesołą , krzątającą się według norm prorodzinnych, przede wszystkim słuchającą to co mają do powiedzenia. Doba dla mnie to raptem trzy, góra cztery godziny bieganiny : zakupy , obiad, sprzątanie, czasem lekcje z dziećmi , szybki transfer danych,wszystko po macoszemu, żeby jak najszybciej móc się położyć. Kocham spać, we śnie czas szybciej mija i mogę być wreszcie sobą. Resztę świata wyrzuciłam z pamięci, wyciszyłam telefony, to nic , że są coraz rzadrze, przynajmniej nie muszę sie wysilać na kłamstwa. Kiedyś uwielbiałam być wśród ludzi, jakbym bez nich nie potrafiła oddychać, teraz już nawet sobie ich nie dozuję, wcale nie są mi potrzebni. Bezpieczna i spokojna, jestem sama z sobą -w ciszy, i nienawidzę siebie za to, atrapa kobiety z rozbujałym ego, walcząca z wiatrakami, zawsze próbująca się usprawiedliwić, w zamian dając ciszę, wielkie nic prosto z serca.

 

Jestem nawalona maksymalnie, jak nie pije nie mam odwagi mówić o sobie, pierdzielić bez sensu, sięgnęłam dna? pytam nie wiem po co , wiem jedno - chcę zasnąć, trzymajcie się

jeśli nie znajdzie się ktos , kto na siłę nas zamknie , nie poradzimy sobie, ble ble powinnaś zrobić to a tamto wpuszczam jednym uchem, pzytakuję dla świętego spokoju i tak dalej robię swoje, jest na to tyle sposobów

wypaliłam się dawno temu

dzięki za wysłuchanie , dokończę drinka i lżejsza zasnę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kejtunia nie jesteś niepotrzebna, nie jesteś też na pewno samotna. Musisz się rozejrzeć wokół. Może się jednak znajdzie jakaś życzliwa dusza. A jak nie to masz nas. Sytuację życiową też można zmienić, ale nie ma lekko i czasem trzeba czasu na to. Moja np. zmieniła się tylko odrobinkę ale od razu łatwiej myśleć pozytywniej.

takie życie bez przyjaciół, znajomych.

ehh skąd ja to znam. Ale z ludźmi tak już jest. Ale wiesz, czasem nawet bez nich lepiej. Przynajmniej mnie :?

trzymaj się i walcz dalej. Jakoś dasz radę przetrwać te ciężkie chwile. :smile:

 

A wiecie- miałam pomarudzic i pozawodzić (nawet już zaczęłam troszkę w jednym temacie ;) )....ale mi się już nie chce. :roll: heh chyba dlatego ze tabletka "na zęba" zaczyna działać ;) Chwała jej za to. 2pliz.gif

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponoć "nikt nie jest samotyny tylko przez przypadek..." Niejednokrotnie, szczególnie wówczas gdy dzieje się źle 'w środku' zamykamy się na innych ludzi, uciekamy, oddalamy - a nam się wydaje, ze to oni nas zostawiają. Znam to z autopsji. Teraz powoli, krok po kroczku, wracam do starych dobrych znajomych, szukam nowych ludzi i... już nie jest tak strasznie samotnie... :) Kejtunia - lewe ucho w górę. Ludzie są - i potrzebuja Ciebie - tak samo, jak Ty ich... :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mialam udany weekend. Bylam dobrze nastawiona i czulam się dobrze. Ale mimo to ogarnąl mnie smutny stan i czarne myśli. Co innego chce myśleć a co innego czuje wnętrze. Tak jak gdzieś napisaleś Piotrek, moja podświadomość ma pole do popisu i sie popisuje. To, że mam mase problemów to jest oczywiste ale już przyjelam do tego odpowiedni stosunek. Wiem już czego chcę i jak mam dążyć do szczęścia. Ale muszę rozwiązać raz porządnie pewien problem, który mi w tym strasznie przeszkadza i liczę na Waszą pomoc i dobre rady. Ten problem można nazwać "Ludzie". W przeszlości spotkalam się z wieloma chamskimi ludźmi, którzy coś do mnie mieli, mimo, że w ogóle mnie nie znali. Dużo dziewczyn mi zazdrościlo, a co się z tym wiąże: glupie uwagi, śmiechy, a nawet przystawianie się. Uprzykrzaly mi życie. I od tego się zaczęlo. Od tych dziewczyn. Bylo ich naprawdę sporo. W moją podświadomość wryl się obraz zazdrosnych czepiających się dziewczyn które patrzą na mnie z nienawiścią. To spowodowalo, że moje wyobrażenie o ludziach stopniowo ulegalo zmianie. Najpierw bylam negatywnie nastawiona do dziewczyn, potem doszly moje wlasne osobiste problemy. Przez dlugi okres bylam negatywnie nastawiona sama do siebie. I zaczęlam negatywnie odbierać też innych ludzi, już nie tylko same dziewczyny. Pewnie oni pomyśleli, że jestem jakaś dziwna, zarozumiala albo Bóg wie co, ale tak nie bylo. Sama czulam sie z sobą dziwnie nie myślalam o sobie dobrze, doszly stany depresyjne i negatywne odbieranie innych. A inni zaczęli negatywnie odbierać mnie. Od razu mówię, że nic nikomu zlego nie zrobilam, poprostu samo nastawienie. Czulam się z tym bardzo dziwnie i źle. Z czasem sporo ludzi albo się ze mnie podśmiewywalo albo chamsko mierzylo lub coś w tym stylu. To jeszcze bardziej utwierdzilo mnie w przekonaniu że ludzie są źli. A szczególnie ci z mojego miasta, bo znają moją przeszlość. Doszlo do tego, że wśród ludzi czuję się źle, że jest we mnie cholerny strach przed ludźmi. Boję się ich. Nie ufam zbytnio. Czuję się gorsza i przekreślona. Tak więc ludzie są źli, zazdrośni i nic nie rozumieją. I nie znoszę ich. Czasem na samą myśl o nich jest mi niedobrze. Z drugiej wiem, że to w dużej mierze zasluga tych chamskich ludzi, z którymi mialam nieszczęście się spotkać. Z drugiej wiem, że ludzie są dobrzy. Spotklalm też sporo ludzi, którzy mnie odebrali bardzo pozytywnie. Dla 2 osób bylam celem życia. Sporo ludzi dawalo mi bez cienia mojej inicjatywy dowody sympatii i sporo radości. Ale ja bardziej skupilam się na negatywach. Jezu...

Teraz wiem co powinnam niby myśleć, pozytywnie sie nastawić itd. Ale zastanawiam się jak jest naprawdę. Jak to z ludźmi jest? Jacy są? Ja chcę żyć z nimi w przyjaźni a nie w takim czymś. Ale moje wnętrze jest zranione i pyta sie mnie jak jest naprawdę poza emocjami? W tym mieście w którym mieszkam spędzę jeszcze 2 i pol roku. Nie chcę, żeby tak bylo. Raz mam uraz do ludzi z tego miasta, bo jak już pisalam czuję się gorsza i przekreślona i spotkalo mnie sporo przykrych rzeczy z ich strony(sama też troche zawinilam wlasny,m stosunkiem do nich) a dwa jak już pojadę do innego miasta co mam myśleć o ludziach? Czy dziewczyny znowu będą mi zazdrościć i czy spotkam chamskich ludzi? wiem, że ponoszą mnie emocje ale one też z czegoś wynikają. Oczywiście wiem, że sama też muszę się zmienić. I że ludzie nie są źli. Mam zacząć nie zwracać uwagi na innych i iść swoją drogą?

Wiem, że ten ost jest chaotyczny ale nie umiem tak prosto tego opisać. Liczę na wasze porady? Co mam o tym myśleć? Poradźcie coś. Prosze, bardzo mi zależy, żeby to sie skończylo optymistycznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gracja, piszę że sie niuda bo już niemam siły walczyć, mam depresje i tak jak napisałaś że przyjaciele przychodzą i odchodzą, tak właśnie było w moim przypadku niektórych chyba straciłam przez depresje, a może przez to że w tak trudnym dla mnie czasie poprostu się na nich zamknełam, teraz tak naprawde zrozumiałam jak bardzo źle zrobiłam, próbuje to wszystko jakoś odbudować, ale niezawsze wychodzi...

 

maiev, może i masz racje wystarczy sie bardziej rozejrzeć i troche postarać wtedy jakaś przyjazna duszyczka sie znajdzie, a co do sytuacji życiowej to może zabardzo marudze, dziś patrzę na to z troche innej perspektywy, wczoraj w sumie miałm zły dzień..., ale tak jak piszesz mam zamiar dalej walczyć...

 

korres1, to jest bardzo fajny pomysł z tymi spotkaniami, chętnie w takim bym kiedyś uczestniczyła, ja akurat jestem z LUBLINA

 

, muszę ci przyznać rację, tak chyba było też w moim przypadku, poprostu zamykała się na innych ludzi, teraz gdy troszkę się lepiej czuję, już nie tak bardzo depresyjnie, zauważyłam jak bardzo pusto zrobiło się wokół mnie i tak jakoś smutno, próbuje, może nawet czasem desperacko odbudować to, i mam zamiar dalej walczyć z nadzieją, że może uda się to zmienić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hail! Ja nie wieżę w przyjaźń - choć chyba nie do końca, zawsze było we mnie dużo wiary -od kiedy moi tzw przyjaciele totalnie mnie zignorowali "przesadzasz!" powiedzieli. Nie mam przyjaciól , jest kilka osó btóre lubie, ale tylko moja Mama i siostra wiedzą najwięcej, no i moj facet...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wracam do starych dobrych znajomych,

hmm dobrych nigdy nie miałam (w okolicy), więc nie ma do kogo wracać.

Ja robię odwrotnie. Pierwszy raz ....palę za sobą mosty i zrywam znajomości przez które więcej szkody niż pożytku. Pewnie i tak mi sie nie uda, ale niektórym ludziom, których uważałam za znajomych nie warto nawet mówić "cześć" na ulicy. Zresztą nie ja jedna tak sądzę. :?

mam zamiar dalej walczyć...

Cieszę się. Ja też mam taki zamiar choć ostatnio same złe dni. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×