Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich :), opiszę moją sytuację. Wszyscy osoby które znam, to mają poukładane życie. Trochę brakuje mi wypadów ze znajomymi. Pół roku temu, byłem na spotkaniu klasowym, przez moją wadę wymowy, oraz niepełnosprawność, bardzo ciężko jest mówić tak szybko jak inne osoby. Na spotkaniu więcej słuchałem niż mówiłem. Nawet kolega zauważył że chcę coś powiedzieć a nie mogę. W moim życiu nie miałem żadnych dziewczyn, oprócz jednej która jest moją żoną. Umawiałem się z dziewczynami na randki, ale zawsze kończyło się na jednej randce. Osoby ładne, piękne, zdrowe, posiadają dużo pieniędzy, mają zawsze większe powodzenie, niż osoby niepełnosprawne z jakąś wadą.

Jeździłem zagranicę na Sylwestra z grupą która była organizowana w Kościele. Trzymałem się kilkoma osobami. Co miesiąc były spotkania w Kościele, gdzie śpiewaliśmy pieśni. Liczyłem na to że jedna koleżanka będzie chodziła też na te spotkania, bo mieliśmy dobry kontakt. Musiałem dojeżdzać około 60 km, na te spotkania, a ta osoba mieszkała w tej miejscowości gdzie to odbywało się, pomimo tego nie przychodziła. Zawsze czymś tłumaczyła się. Trochę zależało mi na bliższej znajomości. To było 8 lat temu. Przez całe życie doświadczam życia w samotności, to jest smutne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich :), opiszę moją sytuację. Wszyscy osoby które znam, to mają poukładane życie. Trochę brakuje mi wypadów ze znajomymi. (...)W moim życiu nie miałem żadnych dziewczyn, oprócz jednej która jest moją żoną. Umawiałem się z dziewczynami na randki, ale zawsze kończyło się na jednej randce. Osoby ładne, piękne, zdrowe, posiadają dużo pieniędzy, mają zawsze większe powodzenie, niż osoby niepełnosprawne z jakąś wadą.

 

Mi osobiście żona by wystarczyła :D Zauważ, że gdy byliśmy nastolatkami i koledzy znajdowali swoje drugie połówki, to zaczynali nieco inne życie i nie mieli już czasu dla innych. Kurde, wygląda na to, że człowiek nigdy nie będzie szczęśliwi. Biedni szukają pieniędzy, bogaci miłości. Żonaci, znajomych. Osoby obracające się w większych grupach partnerki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie polega na znalezieniu "kogoś", bo nie sztuka związać się z kimkolwiek i spłodzić dzieciaka. Żałosne, że dla niektórych jest to sensem życia. Mój kuzyn ożenił się ze starszą o 10 lat dzieciatą lampucerą i sam zrobił jej dziecko, pewnie jest z tego dumny...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W moim życiu nie miałem żadnych dziewczyn, oprócz jednej która jest moją żoną.
I tak masz lepiej niż ja bo ja nawet jednej nie mam, nie miałem.
Mi osobiście żona by wystarczyła
Dokładnie chociaż jedna pojebana dziewczyna która chciałaby ze mną być. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam kontaktu z innymi ludźmi niż moi rodzice i mój facet, okazjonalnie przyjaciółka z fobią społeczną. Byłam bardzo towarzyskim dzieckiem, dlaczego to zniszczyli. Nie chodzi zaraz o przyjaciół, ale ja tylko siedzę w domu przed komputerem, jak facet wróci z pracy to spędzamy razem czas, okazjonalnie gdzieś wyjdziemy.

Po alkoholu czy kodzie nie myślę, ale nie mam dość pieniędzy, aby cały czas być pod wpływem, gdy jestem sama w domu :( Nie mogę znaleźć pracy, wątpię, że dostanę bez doświadczenia i szkoły średniej coś lepszego niż w hot spocie, gdzie brali kredyty na swoich pracowników. Jeszcze półtora roku szkoły zaocznej.

Moje życie to powtarzalny schemat. Wpędzam się w błędne koło, odbija mi, smutek, zauważam błędne koło, jest lepiej, odechciewa mi się cokolwiek robić.

 

 

No z jednym wyjątkiem, przed poznaniem mojego faceta leczyłam samotność spojrzeniami obcych facetów, którzy i tak nigdy nie zagadywali. Nie chciałam, aby zagadali. Czułam się atrakcyjniej i to mi wystarczało xDD

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zobaczyłam w sklepie mojego byłego...

miałam wrażenie, że pęka mi jeszcze mocniej serce, ogarnia mnie wstyd i rozpacz...

to nie było uczucie tęsknoty, żalu za byłym...

ale wstyd bo przegrałam to rozstanie...

brzydnę i tyję coraz bardziej...starzeję się i dalej nieogarniam swojego życia

czuję się przegrana i mam wrażenie, że jakikolwiek wysilek nie ma sensu bo i tak mi się nie uda

chciałabym naładować chociaż na chwilę akumulatory

Jak zacząć walczyć o siebie?:<

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotność, samotność, madafaka,

robię co chcę, udaję ptaka,

mam wyjebane i chooj z tym wszystkim,

i mam nadzieję, że nie zajmę się interesem śliskim,

staram się być a więc jestem,

dobrym facetem czasami z gestem,

jestem na forum i gadam bzdury,

na co odważy się mało który,

tak czy inaczej, robię spadówę,

idę do sklepu i mam stówę:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotność, samotność, madafaka,

robię co chcę, udaję ptaka,

mam wyjebane i chooj z tym wszystkim,

i mam nadzieję, że nie zajmę się interesem śliskim,

staram się być a więc jestem,

dobrym facetem czasami z gestem,

jestem na forum i gadam bzdury,

na co odważy się mało który,

tak czy inaczej, robię spadówę,

idę do sklepu i mam stówę:)

:brawo: Nie wiedziałam,że masz ukryty talent. no no ;) poeta...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jednak stale kogoś brakuje... jednak dobrze byłoby mieć kogoś zaufanego, kogoś z kim można byłoby szczerze porozmawiać. Może nawet kogoś płci przeciwnej, bo choć uważam, że miłość to taki przereklamowany mit wpajany nam od dziecka, to chodzi mi o pewien rodzaj bliskości, zdrowej sympatii nieobwarowanej zewnętrznymi stereotypami i konwenansami.

Oczywiście, w środowisku koleżeńskim jestem człowiekiem bardzo lubianym i wiem, że ludzie lubią moje towarzystwo, a i pewnie mało jest takich, którzy mogą coś do mnie mieć lub cokolwiek mi zarzucić. Jednak od zawsze jest to taka wewnętrzna samotność w tłumie, bo przecież wspólne rozmowy na aktualne dla nas tematy czy wspólne śmieszkowanie, to tak na prawdę puste gadanie, nawet jeśli bardzo przyjemne.

Oczywiście dziewczyny/kobiety nigdy nie miałem i raczej mieć nie będę, a rzekłbym nawet, że się przed tym wzbraniam. Dlaczego? Bo nie uważam, że miałbym drugiej osobie cokolwiek do zaoferowania. Żenuje mnie to jak szybko osoby, które znajdują swoją "drugą połówkę" wpadają w cykl wyrobionych przez społeczeństwo rytuałów, które szybko starają się spełniać i w które starają się wpisywać, bo widocznie tak trzeba. To tak jakby bliższemu poznaniu drugiej osoby towarzyszyła jakaś instrukcja, według której wszyscy starają się szybko postępować. Dlatego też wątpię, by kiedykolwiek udało mi się znaleźć kobietę, która podobnie jak ja miałaby zupełnie gdzieś takie cuda, bo właśnie ogrom takich głupot - z tego co zaobserwowałem - wychodzi głównie od strony kobiet, bo przecież koleżanka ma chłopaka i oni robią to to i jeszcze tamto, to my też powinniśmy.

Z jeszcze innej strony, nie wiem kim musiałaby być osoba, której gotów byłbym powiedzieć wszystko co mnie trapi i tak dalej. Zwykle wychodzę z założenia, że nie ma takiej osoby, a i ludziom - nawet gdyby nie wiadomo jak ufać - nigdy nie można mówić wszystkiego.

Ale i tak dobrze byłoby mieć kogoś bliskiego, może nawet towarzysza/towarzyszkę niedoli....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żenuje mnie to jak szybko osoby, które znajdują swoją "drugą połówkę" wpadają w cykl wyrobionych przez społeczeństwo rytuałów, które szybko starają się spełniać i w które starają się wpisywać, bo widocznie tak trzeba. To tak jakby bliższemu poznaniu drugiej osoby towarzyszyła jakaś instrukcja, według której wszyscy starają się szybko postępować. Dlatego też wątpię, by kiedykolwiek udało mi się znaleźć kobietę, która podobnie jak ja miałaby zupełnie gdzieś takie cuda, bo właśnie ogrom takich głupot

Bardzo fajnie opisane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo fajnie opisane.

Bo czyż tak nie jest?

Z moich obserwacji wynika, że teraz związek to przede wszystkim postawa: "Mam chłopaka/mam dziewczynę! Szybko, róbmy wszystko to co powinno się robić jak się ma chłopaka/dziewczynę! Co jest pierwsze? Może przedstawisz mnie swoim rodzicom? Hehe, teraz ja też będę mieć te super fajne problemy i kryzysy i tak dalej. Teraz, natychmiast, w końcu mogę być jak inni!".

I wszystko finalnie sprowadza się do tego, że jedna osoba dla drugiej staje się kulą u nogi, której nie wypada tego wyznać (a do której trzeba cały czas pisać na fejsie lub smsy, non stop), ale z czasem trzeba, bo będzie ta fajna drama z zerwaniem, potem z wielką rozpaczą i szukaniem pocieszenia.

Uogólniam ale wiadomo o co chodzi, żenada, żenada i zawsze ta sama żenada przebiegająca w takich samych etapach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od paru lat wmawiam sobie, że jestem "samotnościoodporny". Powoli zaczyna do mnie docierać, że to tylko wmawianie, myślenie życzeniowo-skutkowe.

 

 

 

:?

Dokładnie, nikt do końca nie potrafi być samotny całkiem miałam podobnie aż do momentu w którym się ocknęłam że jednak,ale... :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Benzowiec jest samotny , gdyby w okresie 2009-2013 powiedział mi ktoś że będę samotny , uznałbym go za wariata . mam na myśli samotność, jako otoczenie wokół ludzi :znajomych,przyjaciół,kolegów i koleżanek, nawet drobne flirty. od 3 lat nie spotykam się z nikim , sporadyczne spotkania z kolegą jakimś, nie dają satysfakcji . spotkania z ludzmi z ktorymi kiedyś czułem się dobrze , zaczeły mi doskwierać , nie czułem satysfakcji .np : (byłem raz nad jeziorem z kolegą i koleżanka , to tylko myślałem o tym by jechać juz do domu) jestem teraz całkiem sam i rozmawiam tylko z rodzicami . no jak byłem w szpitalu to gadałem z ludzmi bo leżeli obok mnie i gadali .

 

kiedyś była szkoła zaoczna, to wiadomo , poznałem kolegów,koleżanek , fajnie było , byłem towarzyski,rozmowny,pewny siebie,sympatyczny , ogarnięty , inteligentny i uważam że przystojny :) dużo ludzi się koło mnie kręciło , dziewczyny . potem przyszła choroba fizyczna,uzaleznienia,zamknięcie się w sobie, w 4 ścianach , izolacja społeczna . próby jakiś kontaktów kończyły się na próbach (bo gadki szmatki ,mnie nudziły) . i dalszym zamknięciu się . wycofałem się całkowicie , jeszcze w 2013 byłem normalnym typem . miałem tam deprechę jakąś ,ale paroksetyna i kontakty towarzyskie ją zlikwidowały . No ale szkoła się skończyła . koleżanki które znałem wzieły słub i nawet porobiły dzieci . ludzie pracują i ogarniają życia swoje . nie jestem już nastolatkiem mam 31 lat a nie mam nic . przez izolacje , powstały lęki,fobie. z jednej strony nie chcę być samotny,tylko żyć w stadzie jak kiedyś, a z drugiej strony zamykam się na to , bo nie daję mi to satysfakcji i do tego ograniczają mnie lęki (co po tylu latach się odezwe i powiem no siema jestem , co tam i o czym mam gadać) a co do związku to ogranicza mnie to że teraz dziewczyny patrzą na to by się ustawić,ułożyć itp . msuisz mieć stała pracę i ogarniać życie . sram w związki . chce mieć chodz 1 prawdziwego przyjaciela i jedną przyjaciółkę ,lub koleżankę . z kimś z kim mógłbym pogadać o wszystkim jak kiedyś .

były takie czasy że do mnie dzwoniły dziewczyny , żeby pogadać ,traktowały mnie jak sluchacza dobrego i dobrego kolege . ale miałem też takie z którymi flirtowałem,ale nie powstał z tego żaden związek z mojej winy , ja nie chciałem związku . związki to obowiązki,zależność . dlatego jest mi przykro do dzisiaj ale odrzuciłem jedną fajną dziewczynę , poczulismy do siebię coś więcej niż koleżenstwo , odrzuciłem ze strachu przed związkiem. ale trudno .

Nie zależy mi na związku , dla mnie bycie Nie samotnym to mieć przyjaciół . ale żeby to odbudowywać lub nawiązywać nowe znajomości . to po pierwsze trzeba czuć się dobrzę sam ze sobą , bo skoro sami się ze sobą żle czujemy , to jak druga osoba ma się czuć . z drugiej strony ludzie,otoczenie itp może posłużyć jako lekarstwo . wszystko to pojebane . trzeba się dobrzę czuć w miarę ze sobą by ruszyć z dupy i coś robić .

 

ale co robić gdzie iść . do pubu na siłę ? do kina samemu ?? chodzić po dworze samemu ? zaczepiać ludzi na ulicy ? czy dzwonić do znajomych i się z nimi męczyć , gadają o jakiś pierdołach i nudzą , nie wiem o czym mam gadać z nimi .

nie wiem czy metodą jest szukanie na siłę kontaktów i na siłę odnawiania znajomości ?? na siłę coś robienia , nie wiem pojechania na ryby (kiedysa na ryby jeżdziiłem z ludzmi) pojscią na impreze (chodziłem kiedys w weekendy czasem ) nie wiem czy mam robić to na siłe i na siłę próbować odnawiać znajomości . po za tym mam lęki i obawy przed tym , że mnie to zanudzi , że się nie uda , że zrezygnuje,że nie wiem o czym gadać z nimi , że co o mnie pomyślą , że powstanie taka pusta mowa(nie będzie o czym gadać) nie wiem jakie pierwsze kroki mam zrobić,co,gdzie,jak .z kim . kurwa musze isc do psychologa :).

 

 

czasem myślę żeby też tak się nie przejmować i rozkminiać do przodu i tak z dupy, po 3 latach zadzwonić do kogoś i powiedzieć ("siema to ja , wpadne do ciebie pogadać") ciekawe czy by się zdziwili , ostatni raz widziałem się z kimś 3 lata temu , po większej dawcę benzo tak chyba zrobię i na siłe do starych znajomych się odezwę , nie bedę rozmyslał, pojdę, i nie wiem po co, i o czym gadać , oczywiscie jak po 3 latach jeszcze mnie będą chcieli . Myślę że tu trzeba zrobić na odwrót , 1wsze działać a pootem myśleć , bo jak zacznę myśleć to z lęku i obaw nie wykonam ruchów . także tu nie może być logiki że "za myślą idzie działanie" tylko z automatu pość gdzieś i chooy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. tyle że pewnie nie będzie dawało mi to satysfakcji i koło się zamyka...... nie wiem co robić . a coś muszę . bo zwariuje z tej izolacji w 4 scianach ,depresji i wgolę myśli sadomasochistycznych . jesteś sam , sam się katujesz , pogłębia się wszystko . "4 sciany stają się więzieniem koszmarem na jawie" próby wyjscia, z kolei mogą zakończyć się powrotem do 4 ścian , ale próbować trzeba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Życie każdemu z nas dało inne karty do tej gry nazwanej życiem. Musimy grać tym, co mamy i wytargać kilka asów rywalowi.

 

@benzowiec

Sam miałem okres, gdzie przesiedziałem w domu kilkanaście tygodni. Jak wychodziłem na zewnątrz, to pojawiały się epizody derealizacja oraz abstrakcyjny lęk. Uzależnienie od benzo tez swoje zrobiło. Na początku dostałem kopa, a pózniej to juz tragedia była xD - Praca pomogła, bo nie wyobrażam sobie powrotu do sytuacji sprzed 2 lat i siedzenia przed konsola lub leżeniu pod kołdra.

 

Po 30 życie juz wyglada znacznie inaczej, człowiek kończy studia i znajomosci się zawężają i aby mieć wejściówkę, to najlepiej przyjść z żona (+ z potomkiem) w odwiedziny do starych znajomych. Trzeba chyba poszerzać niezbadane horyzonty i znaleźć nowych z podobnymi zainteresowaniami (kluby sportowe, kółka itp.) przecież dzielenie wspólnie zainteresowania z innymi nie jest robione na sile ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

''Czasem ta cholerna samotność cholernie boli i staje się tak cholernie, zwyczajnie nie do wytrzymania i nie jestem już taka silna, jakby jakieś szwy we mnie, w środku puszczały, serce topniało,a łzy same wydostawały się z oczu. Czasem są takie dni, ale tylko czasem... Potem znów wszystko wraca do normy. Coś zamraża moje serce, coś zszywa mnie w środku, coś wraca do normy. To taka choroba, jakby odnawiająca się co jakiś czas, a na lekarstwo czeka się czasem pare dni, czasem lata, czasem całe życie...''

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Życie każdemu z nas dało inne karty do tej gry nazwanej życiem. Musimy grać tym, co mamy i wytargać kilka asów rywalowi.

 

@benzowiec

Sam miałem okres, gdzie przesiedziałem w domu kilkanaście tygodni. Jak wychodziłem na zewnątrz, to pojawiały się epizody derealizacja oraz abstrakcyjny lęk. Uzależnienie od benzo tez swoje zrobiło. Na początku dostałem kopa, a pózniej to juz tragedia była xD - Praca pomogła, bo nie wyobrażam sobie powrotu do sytuacji sprzed 2 lat i siedzenia przed konsola lub leżeniu pod kołdra.

 

Po 30 życie juz wyglada znacznie inaczej, człowiek kończy studia i znajomosci się zawężają i aby mieć wejściówkę, to najlepiej przyjść z żona (+ z potomkiem) w odwiedziny do starych znajomych. Trzeba chyba poszerzać niezbadane horyzonty i znaleźć nowych z podobnymi zainteresowaniami (kluby sportowe, kółka itp.) przecież dzielenie wspólnie zainteresowania z innymi nie jest robione na sile ;)

 

 

moje zycie juz 3 lata wygląda tak jak u ciebie przez kilkanaście tygodni . przed tv,pod kołdrą . nie wiem co mam zrobić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie też chwilami rozwala samotność. Niby mam już jakieś rozwiązanie bo spróbuje znaleźć sobie kolejne hobby gdzie pewnie trafi się też wspólne momenty spędzania czasu z nowymi znajomymi ale to znów tylko działanie doraźne. Potrzebny mi jest jeden dobry znajomy i wtedy wydaje mi się, że reszta byłaby dużo łatwiejsza. Niestety na wszystko potrzeba jeszcze czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×