Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Dobry wieczór, dawno mnie tu nie było...

 

rabbithearted, bardzo mi przykro... Gdybyś chciała porozmawiać - służę :smile:

 

P.S. Gdyby ktokolwiek chciał porozmawiać - jestem do dyspozycji :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ja kocham swoją fobię społeczną.

Ja nienawidzę, chciałbym być normalnym gościem. :(

 

Nie, no ja też jej nienawidzę. To była ironia. Kiedyś kolega opowiadał o tym jak zwiódł się na jakiejś osobie z roku, wydawało mu się, że to w porządku gość, a jego prawdziwie oblicze okazało się inne. Ja na to ironizując: "dziekuję Ci Panie Boże za moją fobie społeczną, przynajmniej nie muszę się użerać z takimi osobami". W odpowiedzi usłyszałam śmiech. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przynajmniej przyjaciela masz, ja też miałem, przyjaciółkę, ale tylko przez moment gdy byłem potrzebny. Mam nadzieję, że Twój jest prawdziwy.

 

Ja też mam nadzieję, że prawdziwy z niego przyjaciel. Nie wiem jak to się stało, ale dobrze się ze sobą dogadujemy. Ja tylko trochę go niepotrzebnie atakowałam w przeszłości, czego żałuję. Odnoszę wrażenie, że on mi to wybaczył, a przynajmniej starał się to zrobić, dlatego pozwolił mi na odnowienie z nim kontaktu. BTW, poznałam go w szpitalu, oboje mamy problemy z psychiką, więc siebie nawzajem dobrze rozumiemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

jakoś nie mogę się przemóc żeby kogoś poznać , ciągle blokuje mnie strach , choć nadal mam nadzieje że coś się zmieni . Praktycznie nie ma dla żebym o tym nie myślał , motywuje się resztkami sił żeby nie być wiecznie zły na wszystko wokół mnie . Nie wiem co jest ze mną nie tak , niby umiem rozmawiać , ale gdzieś to u mnie zanika ,ostatnio bardziej zająłem się pisaniem i "zamknąłem się" z tym wszystkim w sobie. Coraz bardziej mnie to dotyka i nie wiem co robić ... , dlaczego boje się ludzi ??? . Boje się tego że zostanę sam jak palec , a ja tak nie potrafię ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Peter740, Hej czego się boisz odtrącenia,że się nie uda?Jaki strach Cię blokuje?

 

Hej,

tak boje się odrzucenia przez inne osoby , wyobrażam sobie takie sytuacje i już z góry wiem że się to nie uda , czuje się przez to odizolowany od reszty ludzi . Moje ego też mi w tym nie pomaga , bo ja lubię być po prostu dobry w tym co robię i cóż walczę z tym sam . Codziennie planuje jakieś zmiany i powolutku wcielam je w życie , ale boje się tego co będzie dalej i już wybiegam myślami w przyszłość . Mój strach jest paraliżujący , nagle "staje się " kimś innym i nie potrafię ukazać swoich dobrych cech i czuje się pusty w środku . Z resztą zauważyłem że nie potrafię się cieszyć , nie mam jakiś pozytywnych odczuć jeśli coś mi się uda i tak sobie "żyje" ... Chciałbym się zmienić bo wiem ze nie jestem taki zły na jakiego wyglądam , ale nadal nie potrafię się sobie przeciwstawić i nie wiem czy to wszystko ma jakiś sens ,bo nie czuje się szczęśliwszy w żadnym stopniu .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Peter740, Skoro myślisz o swoich relacjach negatywnie jak mają one być pozytywne?To raz ...drugi to chodziłeś na jakąś psychoterapie?Warto by było uporądkować to Twoje myślenie i doczuwanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Peter740, Skoro myślisz o swoich relacjach negatywnie jak mają one być pozytywne?To raz ...drugi to chodziłeś na jakąś psychoterapie?Warto by było uporądkować to Twoje myślenie i doczuwanie.

 

Wiem , o co Ci chodzi , problem jest w tym że parę razy już schrzaniłem parę rzeczy i przez to boje się dalej próbować . Ja nie chce myśleć negatywnie o innych , tylko że ten strach o którym wspomniałem wcześniej mnie zblokował ... Chodziłem do psychologa 2-3 miesiące i faktycznie dowiedziałem się o sobie bardzo wiele , ale wiadomo że głównie chodzi tutaj o pracę nad samym sobą i jak wcześniej wspomniałaś "uporządkowaniem myśli " , tylko że ja zacząłem traktować psychologa jak znajomego z którym mogę pogadać i to mi w gruncie rzeczy wystarczyło , raz na tydzień sobie pogadałem i czułem się znacznie lepiej .Nie czułem potrzeby szukania kogokolwiek , ale od nowego roku przestałem chodzić i moje potrzeby znalezienia kogoś do rozmowy się nasiliły .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Peter740, To czas zmienić to i relacje z psychologiem zmienić jeżeli się da i pracować nad sobą,ponieważ jesteś aż tak świadomy siebie myślę że należyta praca nad sobą winna przynieść dobre rezultaty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eteryczna , mam nadzieje że tym razem mi się uda , bo już próbowałem parę razy , ale "odpadałem" dość szybko . Możliwe że wywierałem na sobie zbyt dużo presje , bo wiem że sam wymagam od siebie wiele i czasami wystarczył jeden błąd żeby wszystko popsuć . Myślę że powinienem przestać stawiać "ale ... " przed każda sytuacją jaka się wydarzy , bo jak widzę to "ale" zawsze stoi mi na przeszkodzie i dlatego nic się nigdy nie zmienia . Zapewne od nowego tygodnia będę wracał do swoich zajęć , tylko że mój psycholog zwracał mi uwagę na to że nie zmieniam nic w sferze towarzyskiej , bo jestem zbyt skupiony na swoich zajęciach ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

to słaby ten szpital

co w ogóle sprawiło, że jesteś w takim koszmarnym stanie?

 

ano to juz nie moja wina, byłem w 2 szpitalach, w 2 innych nie było miejsc.

utrata pracy, ktora byla jedyna do ktorej sie nadawałem, utrata kobiety ktora jako jedna z niewielu mnie akceptowała,

dodatkowo uzaleznienie - objawy abstynencyjne, brak perspektyw i nadziei, zbyt długo w tym siedzę, od dziecka,

fakt że żadne terapie nie pomagały i ze aktualnie jest problem z załatwieniem kolejnych, zbywają mnie nie podając

przyczyny, raz uslyszalem ze jestem zbyt trudnym przypadkiem i mnie to dobiło.

 

nie pytaj o szczegoly bo jakie to ma znaczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

ano to juz nie moja wina, byłem w 2 szpitalach, w 2 innych nie było miejsc.

utrata pracy, ktora byla jedyna do ktorej sie nadawałem, utrata kobiety ktora jako jedna z niewielu mnie akceptowała,

dodatkowo uzaleznienie - objawy abstynencyjne, brak perspektyw i nadziei, zbyt długo w tym siedzę, od dziecka,

fakt że żadne terapie nie pomagały i ze aktualnie jest problem z załatwieniem kolejnych, zbywają mnie nie podając

przyczyny, raz uslyszalem ze jestem zbyt trudnym przypadkiem i mnie to dobiło.

 

nie pytaj o szczegoly bo jakie to ma znaczenie.

 

Bo miałeś za duże oczekiwania, liczyłeś na trochę wsparcia i życzliwości, a psychiatrzy to po prostu niedojrzali byli studenci medycyny zapatrzeni w siebie. Ci ludzie są tak głupi, widać jak ich ego rośnie kiedy przybijają pieczątkę pod jakimś srakowatym lekiem który gówno pomoże ale oni mają tytuł dr. Wiesz na pewno Twoja choroba jest dużym wyzwaniem, no i jeszcze te nieszczęścia co Cię spotkały ale spróbuj wmówić sobie że to co Cię spotkało jest na Twoje siły, podobno nie jesteśmy doświadczani ponad to co możemy znieść. Także nawet to co teraz czujesz świadczy o tym jak silny jesteś w rzeczywistości. Jeszcze dużo dobrego Cię spotka, w życiu jest równowaga, terazniejsze niepowodzenie nie oznacza że tak będzie zawsze. Samobójstwo zawsze możesz odłożyć w czasie. W sumie nasze życie i tak jest krótkie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:cry:

 

Tak sobie właśnie myślę, że powoli wchodzę w czas godzenia się ze swoją własną decyzją. Moje życie powoli dobiega końca i to nawet już nie przynosi ulgi. Daję sobie ostatnią szansę. Męczę się po raz ostatni. Spróbuję przetrwać powrót do pracy, jeżeli mi nie wyjdzie, to już nie widzę dla siebie nadzieji. Kolejnej porażki i jedynej szansy zmarnowanej, już nie przeżyję. W sumie od dawna jej nie widzę. To beznadziejny stan i taki samotny... Jeżeli to czytasz, to wiedz, że kiedyś tu byłam, żyłam jak Ty. Koniec przychodzi spokojniej niż myślałam. Ja już się pogodziłam ze swoją śmiercią. To ostatni etap. Jeżeli istnieje jakiś cud, który uchroni mnie przed tym, to uznam to za łaskę. Nawet nie wierzę, ale nie wiem czy da się odwrócić to co mam w głowie. To już nawet nie jest błędne koło. Tym razem to już chłodna akceptacja własnych zamiarów, jakby to było nieuchronne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×