Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Hej. Jestem tu nowa (może nie tak do końca, bo od jakiegoś czasu śledzę kilka wątków, ale pierwszy raz piszę). Chciałabym znaleźć tu jakąś osobę, która mnie zrozumie i z którą mogłabym od czasu do czasu porozmawiać, wymienić się doświadczeniami, przeżyciami, odczuciami i refleksjami. Mam 22 lata i od około 6 lat zauważyłam u siebie dość poważny (w moim odczuciu) problem - mianowicie strasznie trudno znaleźć mi w czymś radość. Nie mogę znaleźć żadnego zainteresowania. Wszystko zaczyna mnie przeraźliwie szybko nudzić. W mojej głowie ciągle kłębią się negatywne myśli, odnośnie mnie samej, mojego otoczenia, tego że nic mi nie wychodzi, i że jestem beznadziejna pod każdym względem. Wiem, że to zamknięte koło, ale na wiedzy się kończy. Każda podjęta próba zmiany kończyła się zawsze fiaskiem. Od 3,5 roku jestem w związku. Nie mam powodów do narzekań, a mimo wszystko często robię wyrzuty mojemu chłopakowi (znów się spóźniłeś, nie ogoliłeś, wyjechałeś, znów zajmujesz się pierdołami, oglądasz głupoty...) -zwyczajnie denerwuje mnie to, kiedy on jest zadowolony z życia i ma jakieś zajęcia a ja jak zwykle "usycham" to chyba najbardziej żałosne a jednocześnie pasujące określenie jakie przychodzi mi do głowy. Brak mi motywacji do robienia czegokolwiek dla siebie. Dodam jeszcze, że mam jakąś taką dziwną właściwość... Wszyscy wrzucają we mnie swoje historie, sekrety i zwierzenia. Lubię to, chętnie słucham i staram się pomóc na ile mogę. Poza tym sprawiam wrażenie "lubianej". Ale nigdy nie czuję, żeby tak było w drugą stronę stronę. Nawet jeśli już kogoś "zainteresuje" kwestia tego, co u mnie sluchac i się z kimś dzielę jakimś swoim problemem, spostrzeżeniem, albo przeżyciem to mam wrażenie że to absolutnie nieistotne, nie interesujące i latające wszystkim koło dupy. Smutek, poczucie odosobnienia i złość to grono moich stałych kompanów. Mam tego cholernie dość, a przede wszystkim mam straszny lęk przed tym, że mój chłopak w końcu ze mną nie wytrzyma. (przez rok brałam zotral... jedyną poprawę jaką czułam to zmniejszenie ataków złości do ok. 2/mies - obecnie potrafi byc to nawet 2/tydz, kiedy coś nie jest po mojej mysli i zgodnie z wymyślonym przez mnie planem)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

follow_the_reaper, ech rodzinka to by zawsze chciała żeby jej tańczyć jak ona zagra. Nie potrafią zrozumieć, że masz swoje zdanie, jesteś już dorosła. Mam identycznie, jedna przyszywana ciotka ciągle przychodziła do mojego domu i robiła wyrzuty o wszystko jak bym miała nadal naście lat, aż w końcu nie wytrzymałam i wyrzuciłam za drzwi i od tej pory nie przychodzi. W identyczny sposób wyeliminowałam 3/4 pozostałych osób z "rodzinki" po tym jak się dowiedziałam jak mi to tyłek obrabiają, że kilka lat temu nie powinnam zostawiać faceta (pijak jakich mało, ale jak napisalaś facet ma prawo sie napić, a ja jestem ta zła bo mu zabraniam) I można by tak wiele opowiadać o ich wyczynach :P

 

Niestety kiedyś było inaczej, lepiej i piękniej, ale te czasy już nie wrócą, a po co mieć kontakt z kimś kto traktuje cię jak wroga, nie toleruje twoich decyzji i nie wspiera. Bez sensu :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym po prostu na chwilę poczuć się tak jak kiedyś. Jak siadaliśmy do stołu na jakiejś imprezie rodzinnej, dyskutowaliśmy i śmialiśmy się godzinami z różnych rzeczy...że są wokół mnie ludzie..

a nie podła pustka którą czuje w środku i na zewnątrz...

Ta, niby rodzinę ma się tylko jedną. Mam podobne odczucia.

 

Ja właśnie siedzę sobie w parku,chciałam do kogoś zadzwonić,pogadać nawet o głupotach i okazało się,że nie mam do kogo...

Też czasem chciałabym z kimś pogadać, a nie ma nikogo odpowiedniego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś bardzo mi brakuje kogoś dla kogo mógłbym żyć,dla kogo warto by się starać.....

 

 

życie dla kogoś to najgorsze co można sobie zrobić, ta druga osoba robi cię w choooja i nie masz powodu by żyć...

trzeba nauczyć się żyć dla siebie, z kimś lub nie u boku... to jest zdrowe podejście...

 

albo spłodzić sobie dziecko i żyć dla niego bo ono będzie zależne od Ciebie przez kilkanaście lat...

ale czy taka jest istota posiadania dzieci?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to też nie jest dobre dla tej drugiej osoby, wiedzieć że jest się czyimś sensem...

każdy ma prawo odejść od związku ale ciężko odejść wiedząc że ktoś może się potem zabić...

bo straci sens życia... i tak trwają ze sobą niszcząc siebie nawzajem...

to jest masakrycznie chore...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to też nie jest dobre dla tej drugiej osoby, wiedzieć że jest się czyimś sensem...

każdy ma prawo odejść od związku ale ciężko odejść wiedząc że ktoś może się potem zabić...

bo straci sens życia... i tak trwają ze sobą niszcząc siebie nawzajem...

to jest masakrycznie chore...

To już wtedy zahacza o psychologiczną patole,utrzymywanie przy życiu trupa,który ma 32 pociski w głowie,4 włócznie w bebechach, i po 6 sztyletów,toporów i mieczy w kończynach,pewnie jakoś można to utrzymać przy życiu...tylko po co D: .

Nie,uzależnianie własnego szczęścia i życia od kogoś całkowicie/w bardzo dużym stopniu to jedna z "największych" krzywd jakie możemy zrobić sobie i komuś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli ma się ze sobą problemy szukanie sensu życia w innych jest pomyłką. Wiadomo, ludzie zdrowi szukają bliskości tworzą związki ale kiedy się coś nie uda potrafią to znieść mniej lub bardziej boleśnie. Ale takie osoby mają w sobie siłę o której nie zdają sobie sprawy. Kiedy lubią siebie i są otwarci na innych zawsze gdzieś znajdą znajomych, założą nowy związek. Do tego im człowiek więcej ma punktów zaczepienia typu zdolność nawiązywania znajomości bez problemu, łatwość w tworzeniu bliskich relacji, znajdowanie sobie pasji, zajmowanie się własnymi przyjemnostkami, tym jest silniejszy ale ta siła jest w nim a nie w innych. Inni tą siłę wzmacniają ale rdzeń siły tkwi w nas. Dlatego trzeba polubić siebie, nie być egoistą ale zacząć też robić coś dla siebie. I to jest podstawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale sporo osób tak robi, że swoje szczęście uzależnia od obecności drugiej osoby. Dla mnie to strasznie słaby motyw, porównywalny do uczepienia się kogoś, byleby tylko za sobą te zwłoki emocjonalne jakoś ciągnął do przodu.

 

 

zwłoki emocjonalne!

świetne określenie!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nigdy więcej nie pozwolę aby takie "zwłoki emocjonalne" się mnie uczepiły :shock:

 

-- 07 wrz 2014, 19:54 --

 

tylko co z tego... jak obecność drugiej, życzliwej i kochającej osoby

jest taka wspierająca... dodająca sił i chęci do życia...

że chce się w to wejść z świadomością konsekwencji tych wydarzeń...

nie wiem czy to jest okrutne czy głupie...

 

problem tkwi w tym, że ludzie mają zwyczaj nazywać wszystkie bliższe relacje miłością, kochaniem, wsparciem, a w większości to mylenie realiów z oczekiwaniami/marzeniami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rebelia, masz rację, szczęścia należy szukać w sobie, a nie w innych, jeżeli ktoś przypisuje swoje szczęście tylko obecności drugiej osoby, to trudno się spodziewać happy endu. Wiadomo, że łatwiej się żyje, jak się jest z kimś, ale to nie może być "wszystkim".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotny w chuj. Wczoraj na weselu kolegi, jak to na weselu lekko pod wpływem alko, poszedłem sobie sam z hotelu pod wawel i doszedłem do wniosku, że trzeba mieć wyjebane, jestem jaki jestem, pojebany, może na pierwszy rzut, a nawet drugi tego nie widać, no ale moja psycha jest już zjebana, jest jak jest i trzeba się z tym pogodzić i starać się stawać lepszym, dobrze się bawić itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale sporo osób tak robi, że swoje szczęście uzależnia od obecności drugiej osoby. Dla mnie to strasznie słaby motyw, porównywalny do uczepienia się kogoś, byleby tylko za sobą te zwłoki emocjonalne jakoś ciągnął do przodu.

 

poległam, zwłoki emocjonalne chyba na stałę wejdą do mojego słowotoku :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×