Skocz do zawartości
Nerwica.com

520m.n.p.m.

Użytkownik
  • Postów

    309
  • Dołączył

Treść opublikowana przez 520m.n.p.m.

  1. Zakochałam się w chłopaku, ale wszystko wskazuje na to że on nie jest zainteresowany. Mija pół roku a ja nadal mam nadzieję, że coś z tego będzie. Jak pozbyć się tej nadziei, uwolnić sie od mysli, dać sobie spokój? Jest jakaś metoda, technika? Odciąć się całkowicie nie mogę bo pracujemy razem. Zdaje sobie sprawę, że nie ma obowiązku mnie kochac. Wiem, że to tylko ja sie nakręcam. Chce się od tego uwolnić.
  2. W mediach podają to co im kaza, ja nie wierzę w ich liczby. Ciekawe czy będą robić statystyki ile osób popełni samobójstwo z powodu utraty pracy. U nas poleciało do końca marca 300 osób, z dnia na dzień i będą dalsze zwolnienia. A oferty pracy sie skończyły, wszystko nieaktualne. Co mamy robić iść sie paść, bo ktoś sobie wymyślił epidemie. Wspomnicie moje słowa za parę miesięcy. Obym się mylił, bede szczesliwa jesli nie mam racji.
  3. To wszystko manipulacja a ludzie się podniecają. Zmarlo 50 osób, o jejku jejku, u nas we wsi gdzie jest 1000 mieszkańców tyle zmarlo w zeszłym roku, nikt nie przeżywał. Popatrzcie ile w waszej miejscowości, co miesiąc, co roku umiera ludzi i nikt się nie podnieca. Przez tą manipulację moge stracić pracę, a teraz juz dwa tygodnie siedze w domu z toksycznymi rodzicami. Mam bardzo duze problemy z depresyjnymi myslami. Ktoby sie tam ludzmi przejmowal, bylyby banki zarobily, po to ta panika, banki najwiecej zyskaja.
  4. Nie mam rodziny, nie mam przyjacół.
  5. Niby ten rok 2019 był dobry, ale skończył się jak zwykle. Na początku roku zakochałam się, na końcu roku musiałam się odkochać moja wina, ztchórzyłam. Dostałam awans w pracy, teraz nie wiem czy dalej zostanę na tym stanowisku (może to dostać osoba po znajomosciach z szefem), rozstałam sie z przyjaciółką, to toksyczna osoba a ja dawalam sie jej wykorzystywać (w sumie to na plus powinnam zaliczyć). Mam takie wrażenie, że szczęście samo do mnie przychodzi, rzuca mi się pod nogi a ja je depcze. Co czuje? POCZUCIE WINY. Ale czy jestem winna? Nikt mnie nie nauczył jak powiedzieć chłopakowi ze sie w nim zakochałam, nikt mnie nawet nie nauczył się uśmiechać (jak sie uśmiecham to od razu słyszę w głowie tekst "i co się tak szczerzysz"). Nikt mnie nie nauczyl walczyc o swoje, nauczyli mnie ustępować ("to sie nie oplaca", "patrzcie jaka ambitna pani ze wsi", "urodzilas sie pod stolem to na stol nie wychodz"). Po co klamac ze ten rok byl dobry, po co walczyc, analizowac, terapie? Mam poczucie winy, że sie nie zmieniam i jest mi bardzo smutno.
  6. Bardzo dużo rzeczy w życiu mi się nie udało. Mam wrażenie że bardzo się starałam a i tak nie wyszło, nie poddawałam się walczyłam dalej, aż przyszedł tan moment załamania. "Nie warto się starać bo i tak się nie uda, bo mnie się nie udaje". Poczucie bezradności i bezsilności, obojętność, złość, że to życie nie jest takie jak bym chciała. Czy wyuczonej bezradności można się pozbyć? Od czego zacząć kiedy w głowie pojawia się myśl, "po co walczyć z bezradnością przecież i tak się nie uda"?
  7. moje wewnętrzne dziecko chce się pobawić puzzlami, moje wewnętrzne dziecko często chce się bawić
  8. Cecha, z którą sobie nie potrafię poradzić i nawet nie wiem jak się za nią zabrać to wstyd, toksyczny wstyd i chore poczucie winy. Ktoś mnie krzywdzi a ja odruchowo usprawiedliwiam tą osobę i oskarżam siebie, że to moja wina. Wstydzę się wszystkiego, nie umiem być z siebie dumna.
  9. Zaczynam się zastanawiać na czy to polega, czy to tylko przypadek? czy ja robię coś nie tak? czy to jakieś błędne koło można przerwać? Najpierw przemoc w domu, ale nie ja sobie wybierałam rodziców. Potem przemoc w szkole, nasza wychowawczyni była bardzo agresywna w stosunku do nas uczniów, jej zachowanie można nazwać mobbingiem, (poniosła tego konsekwencje, ale przez 3 lata nas niszczyła). ale nie ja wybierałam sobie wychowawczynie. Teraz w pracy na 10 wydziałów na 30 zmian ja trafiłam na najgorszą kierowniczkę zmiany w całym zakładzie (jest to opinia ok 100 pracowników), która stosuje mobbing. Czuję się jak w jakimś horrorze, jak był miała jakieś znamię i jakaś siła pchała mnie tam gdzie są ludzie, którzy będą mnie niszczyć. Czuję się jakby to było już zaplanowane, że całe życie ma ktoś po mnie jeździć, poniżać mnie. Mam w sobie tą siłę, że potrafię się postawić i nazwać krzywdę krzywdą, ale to wywołuje jeszcze większe ataki mobberów. Nikt nie lubi jak się im zwraca uwagę, zwłaszcza jeśli podwładny mówi do kierownika żeby przestał krzyczeć, że jego zachowanie jest niewłaściwe, że postępuje niezgodnie z prawem. Wolą mieć pracowników miernych, biernych ale wiernych, a ja tak nie umiem. Czy to już jest przeznaczenie? Czy można jakoś to błędne koło przerwać? Czy jak zmienię pracę znowu nie trafię na toksycznego przełożonego? Dlaczego dzisiaj ludzie pozwalają się poniżać? Dlaczego milczą kiedy depcze się ich godność? Przecież gdyby 50 osób, które są na mojej zmianie się zbuntowało, dla kierowniczki w sekundzie były koniec jej kariery. Dlaczego narzekają pomiędzy siebie i opowiadają jakie środki na uspokojenie biorą przed pracą lub jakie symptomy nerwowe im dolegają kiedy pomyślą o pracy zamiast się postawić? Ludzie teraz są tchórzami, czy mobberzy są tacy przekonywujący? Boże co ja ma robić? Życie mam jedno ale jak na razie to nie jest fajne.
  10. Ta koleżanka jest mężatką a ma dokładnie takie cechy, jest bardzo religijna a jednocześnie wierzy w taki zabobony co naukowo zostały już obalone. Często jak mówię, że mam inne zdanie to się obraża, najlepiej jak by się jej na wszystko przytakiwała, bo jak nie to jestem wariatka itd. Czepia się nie tylko mnie ale i innych, tylko że inni udają że ich to śmieszy, ubliża im a one się z tego śmieją, ale widzę że jest im przykro, że są zażenowane, a ja się stawiam więc jestem starą panną. Może nie powinnam, może powinnam być mimo wszystko miła, mówić że deszcz pada kiedy pluje mi w twarz, może tak będzie lepiej? A może powinnam zmienić pracę? To już się robi nie do zniesienia.
  11. Koleżanka w pracy pani po 50-tce stwierdziła, że "bije mi staropanieństwo", bo kiedy się złoszczę to mówię np. "wkurza mnie to...", kiedy jestem smutna to mówię "dołuje mnie taka sytuacja...". Bardzo długo tłumiłam w sobie emocje, kiedy przestałam udawać i chociaż słowami je wyrażać czuję się lepiej, ale każda złość czy smutek odbierania jest przez tą panią i koleżanki w jej wieku jako objaw staropanieństwa. Często czuję się przez nią upokarzana i wiem, że wyśmiewa się ze mnie za moimi plecami, czasami jak rozmawiam z kolegą wtrąca się do rozmowy i na całego krzyczy, że "pewnie chce mu zrobić loda" i inne wulgaryzmy, mnie to zawstydza kolegów też. Twierdzi, że nie powinnam się oburzać bo ona żartuje, a ja nie znam się na żartach bo jestem "starą panną". Czuję się bezradna, bo jak jej zwrócę uwagę lub się z nią w jakiejś kwestii nie zgadzam to objaw "zacofania i staropanieństwa". Przez to do pracy chodzę coraz częściej smutna i poirytowana, może jestem sfrustrowana ale nie tym, że nie mam męża i dzieci, jej złośliwością. A może to ona ma rację? Czy istnieje coś takiego jak "syndrom staropanieństwa", jeśli tak to jak to się objawia i w jakim wieku??? Jestem DDD
  12. Dzięki za odpowiedź, muszę przetestować na sobie
  13. Czy to prawda, że pyłek kwiatowy (pszczeli) pomaga w leczeniu depresji? Próbował ktoś? Czy to coś dało i po jakim czasie można było zauważyć efekt?
  14. Jako stara panna, nieudacznik, oferma, nie wiem dlaczego tak o mnie myślą. Jak ja postrzegam innych? Przez to jako oni mnie postrzegają, ludzie są świadomie i dobrowolnie źli.
  15. 520m.n.p.m.

    Wstyd

    Hej Pracując nad moim DDD przerobiłam już złość (z tym uczuciem było najłatwiej),wypłakałam już żal (z tym uczuciem szło mi najdłużej), teraz przyszła kolej na wstyd i z tym uczuciem nie umiem sobie poradzić. Wstydzę się tego, że jestem z patologicznej rodziny, że mój ojciec jest taki ....(chciałabym użyć bardzo brzydkiego słowa), wstydzę się tego, że nic się nie zmienił, a nawet jest jeszcze gorszy. Kiedy robi mamie awantury otwiera okno i wydziera się na całą wieś, no i wszyscy słyszą, trudno nie słyszeć to mała wieś, może nawet słyszą go w dwóch sąsiednich wsiach. Wstydzę się tego, że mama jest taką ofiarą, że nigdy nie potrafiła i teraz nie potrafi zrobić z tym porządku (wiem, rozumiem ją, nie oceniam ale się wstydzę). A ludzie, sąsiedzi i znajomi też nie mają litości, ciągle mówią, "geny się dziedziczy" w domyśle patologię też, "w jakiej rodzinie się wychowała tak będzie wychowywać swoje dzieci", "nie umiesz sobie z tym poradzić. Nie umiesz mu (ojcu) porządnie przyper....? to się zamknie" przemoc ma według nich rozwiązać problem, "na pewno go jakoś prowokują, gdyby wszytko było ok to chłop by się tak nie denerwował", najbardziej boli mnie określenie "oni są siebie warci, wszyscy są tam tacy sami, po jednych pieniądzach". Chciałabym wyjechać do Australii ale w moim przypadku nie da się. Podpowiedzcie mi jak przerobić to uczucie wstydu, jak wy sobie z tym radziliście? Żeby było jasne pytam jak się pozbyć emocji, negatywnego uczucia, które towarzyszy mi stale, jak żyć z tym że się ma i będzie mieć patologicznych rodziców, że ludzie będą mnie pod tym kontem oceniać? Nie pytam jak się pozbyć patologicznych rodziców lub jak wyjechać do Australii. I nie umiem mieć tego gdzieś, bo chce mieć jakiś przyjaciół i znajomych, a nie mam bo zamykam się na ludzi przez ten wstyd, moją najlepszą przyjaciółką jak na razie jest samotność. Dzięki
  16. 520m.n.p.m.

    poszukiwanie siebie

    a propo najważniejsze zapominałam w siepaniu na niebie można zauważyć najwięcej spadających gwiazd a w nocy z 11 na 12 sierpnia ma być deszcz perseidów, polecam pooglądać, a jak nie będzie pogody to jest innym razem
  17. 520m.n.p.m.

    poszukiwanie siebie

    Taaa trzeba być silnym, rozwijać się, realizować pasje, poznawać nowych ludzi, cały czas być szczęśliwy - głupi, durny wyścig szczurów, gonienie za nie wiadomo czym. Bo życie wymaga wielu starań by w pełni dać szczęście sobie i bliskim? hehe Ostatnio uśmiechnęła się do mnie pewna osoba, miała bardzo ładny uśmiech, myślę że przez ten moment byłam szczęśliwa, jestem pewna, że przez ten moment byłam w pełni szczęśliwa, a ta osoba nie wyglądała na taką, która poczyniła "wiele starań by w pełni dać mi szczęście", tak jakoś wyszło. Kiedy słyszę hasło "poszukiwanie siebie", "realizacja siebie" zawsze kojarzy mi się to z psem goniącym własny ogon. Może twój obecny stan jest po to, żebyś się zatrzymała, zobaczyła jak piękny jest świat, popatrzyła na liść i godzinami zastanawiała się nad procesem fotosyntezy i jak genialnym urządzeniem jest liść, roślina itp. Może po to, żebyś nauczyła się być wdzięczna za to co już masz, zaczęła to doceniać. A za jakiś czas ten stan minie i znowu ruszysz do realizacji zadań, do odkrywania pasji. Życie to bardzo długa droga, nie da się jej pokonać biegnąc cały czas sprintem, chcesz iść do przodu to czasami się zatrzymaj, rozejrzyj w około. A inni niech dalej gonią swój własny ogon im się tylko wydaje, że są tacy do przodu. Tak łatwo z rąk wymyka się. Ucieka wciąż, znika we mgle. A ty je chcesz na własność mieć. Chcesz zamknąć na klucz. Przed światem schować. Skryć jak skarb, swój prywatny skarb. Niemożliwe. Bo szczęście to przelotny gość. Szczęście to piórko na dłoni, co zjawia się, gdy samo chce i gdy się za nim nie goni. Tym więcej chcesz im więcej masz. Wymyślasz proch, chcesz sięgnąć gwiazd. Lecz to nie to, nie to, nie tak. I ciągle czegoś nam brak do szczęścia, wciąż nam brak, tak zachłannie brak. Otwórz oczy. Szczęście to ta chwila co trwa, niepewna swojej urody. To zieleń drzew, to dzieci śmiech. Słońca zachody i wschody. ***** Więc nie patrz w dal, bo szczęście jest tuż obok nas. W zwyczajnym dniu, w zapachu domu, wśród chmur, w ciszy traw. Jest blisko nas, blisko tak, blisko tak! Bo szczęście to przelotny gość, przebłysk słonecznej pogody. I dużo wie, kto pojął, że szczęście to garść pełna wody. Szczęście to ta chwila co trwa, szczęście to piórko na dłoni, co zjawia się, gdy samo chce i gdy się za nim nie goni...
  18. 520m.n.p.m.

    Samotność

    Aha to ja już wiem czemu nikt mi nie mówi, że nie mam faceta, widocznie to normalne, że gruba i brzytka nie powinna mieć, toś mnie pocieszył Co za głupia gadka. Nic takiego nie napisałam, sama se zamów striptizera. Ten co mi się spodobał nie robi striptizów. Nie wiem co się stało z tym forum, dyskutujecie o tym, która racja jest bardziej mojsza, a ja chciałam opowiedzieć o swojej tragedii życiowej, ale już nie ważne, wydawało mi się, że kiedyś dyskusje toczyły się na wyższym poziomie.
  19. 520m.n.p.m.

    Samotność

    Napisałam prawdę brutalną, którą potwierdzają tutaj koledzy i koleżanki, to ty prezentujesz jakieś "romantyczne" myślenie oderwane od życia. Mam być dumna z tego, że jestem gruba i brzydka? Akceptacja tego sprawi, że stanę się szczupła i ładna? Ja nie potrzebuje wiary, mam lustro.
  20. 520m.n.p.m.

    Samotność

    Nie da się, bo ja już mam to gdzieś, otyła jestem od 7 roku życia, jak patrzę w kartę zdrowia ucznia to pojawiła się ona nagle, a najmocniej przytyłam w okresie dojrzewania, oczywiście nikt tego nie zauważył bo dla rodziców zawsze byłam gruba i brzydka, a dla pielęgniarek, które mnie ważyły dużo żarłam. Odchudzałam się na własną rękę od 8 roku życia aż do 30tki, bez skutecznie, jako dzieciak robiłam to bardzo źle, jako dorosła już mądrzej za radą mądrej lekarki, nic to nie dało, nie wiadomo jaka jest przyczyna, mam tą przyczynę gdzieś.
  21. 520m.n.p.m.

    Samotność

    Lubię siebie i już zaakceptowałam swoją dziwaczność, ale faceta możne oczarować tylko ładna dziewczyna. Ilu znam takich mężczyzn, którzy szukali mądrej i uduchowianej a i tak wybrali ładą pustą i głupią, niektórzy mają takie szczęście, że trafili na mądrą, uduchowioną i ładną (też takie są), ale musi być ładna, dla mężczyzny to podstawa. Zresztą czemu się dziwić mnie też się spodobał przystojny facet a nie brzydki, z drugiej strony jeśli był by przystojny i głupi to ja takiego bym nie chciała, ale ja jestem baba a nie facet.
  22. 520m.n.p.m.

    Samotność

    A mnie się podoba facet, ale mu nie powiem bo się wstydzę, bo brzydka jestem . Wam mówię, bo wy wiecie, że zemną coś nie tak i że gruba jestem. Jetem na siebie zła, po pierwsze za to że jestem brzydka, po drugie że jestem z patologicznej rodziny, gdybym była z normalnej to bym była łada i odważna i szczupłą. Tak wiem, że ten stan to tylko moja wina, moja bardzo wielka wina. Tak, czuję się winna. Przynajmniej nauczyłam się przyznawać do uczuć, brawo ja ale słabe pocieszenie Jestem zła że on mi się spodobał, po co jak nic z tego? Ech
  23. A u mnie jest tak, że jestem po studiach, niby dobry kierunek, logistyka i jakość, a pracuje na produkcji z tak dennymi ludźmi, że nie wiedziałam, że tacy głupi ludzie istnieją i nie chodzi o wykształcenie ale o zachowanie, kulturę i podejście do drugiego człowieka, czyli kariera zawodowa do kitu. Wcześniej zachciało mi się własnej firmy, ale źle zaczęłam, brak doświadczenia, barak kasy, brak oryginalnego pomysłu doprowadził do bankructwa, czyli przedsiębiorca ze mnie do kitu. Potem pracowałam w domy, ale nie otrzymywałam stałego dochodu, a w tym systemie trzeba mieć niewielki ale stały dochód, czyli wolny strzelec ze mnie do kitu. Zakochać się potrafię ale samo to uczucie mnie przeraża, od razu uciekam, robię wszytko żeby się odkochać, przyjaciół nie mam, bo na własnej skórze przeżyłam bajkę Ignacego Krasickiego, tego o zajączku, czyli moje życie towarzyskie do kitu, rodzinne też ale się nie będę rozpisywać na ten temat. Kiedyś dużo czytałam o DDA/DDD wyczytałam, że takie osoby jak ja mają rozczepioną tożsamość, rozbitą, roztrzaskaną na miliony malutkich kawałków, często tak czuję, że nie wiem kim naprawdę jestem dlatego nie wiem czego chcę. Czuję się jak bym chodziła po wodzie, kiedy mam wiarę w siebie, że się uda, a kiedy zwątpię w siebie zaraz tonę, ale nie ma dna na którym bym mogła twardo stanąć i tak całe życie. Kim ja właściwie jestem?
  24. Zawsze można uznać, że się wierzy w siebie :) Zaczęłam uczyć się intensywnie języka angielskiego, czy to pomoże, nie wiem, uczę się już 2 rok i nadal nie umiem mówić, bo tak to rozumiem, podobno mam jakoś blokadę. A tak na marginesie, co zrobić z osobą, która w pracy robi mi koło pióra?
  25. Ok, zero symbol nicości i bezwartościowości, ale 0 (zero) do potęgi 0 (zero )daje 1 (jeden, jedność), czyli coś, coś dodatniego
×