Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

część, już dawno tu nie pisałam lecz objawy ostatnio się nasiliły. biorę leki, a od pewnego czasu czuje ucisk na klatce jakby mi ktoś na niej siedział, dochodzą duszności. dodam, że cały czas towarzyszy mi stan podeksytowania i podniecenia z którym już nie mogę żyć bo jest męczący. w tamtym roku miałam robione ekg i wszystko ok jednak teraz się boję, może powinnam zrobić spirometrie? pomocy mam 18 lat

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej, wrociłam na forum, bo moi znerwicowani "kumple" mnei szukali - udało mi sie wreszcie zalogowac, nei mam czasu teraz przesledzic wszytskich postów. Doczytałam sie tu że w trakcie ataku jest dobrze polozyc sie na podłodze, zgadzam sie, a wiecie dlaczego? bo przyslaniamy wtedy najieksze obszary naszego ciala- co zmienia poziom cisnienia i tetna, najlepiej jest, zeby ktos nas bardzo mocno objał- przyslaniajac cale nasze cialo, czy to bokiem, czy tylem czy od przodu, na prawde pomaga!

Dobrego dnia nerwuski :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej, wrociłam na forum, bo moi znerwicowani "kumple" mnei szukali - udało mi sie wreszcie zalogowac, nei mam czasu teraz przesledzic wszytskich postów. Doczytałam sie tu że w trakcie ataku jest dobrze polozyc sie na podłodze, zgadzam sie, a wiecie dlaczego? bo przyslaniamy wtedy najieksze obszary naszego ciala- co zmienia poziom cisnienia i tetna, najlepiej jest, zeby ktos nas bardzo mocno objał- przyslaniajac cale nasze cialo, czy to bokiem, czy tylem czy od przodu, na prawde pomaga!

Dobrego dnia nerwuski :)

 

Ja słyszałem o papierowej torbie, by ustabilizować oddech.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... najlepiej jest, zeby ktos nas bardzo mocno objał- przyslaniajac cale nasze cialo, czy to bokiem, czy tylem czy od przodu, na prawde pomaga!

To akurat ma raczej bardziej związek z zapewnieniem takie osobie komfortu psychicznego co działa uspokajająco. Ludzie często bardziej panikują ze strachu, że nikt im nie pomoże i zostaną sami ze swoim atakiem. A takie zachowanie to podstawa przy wszelkiego rodzaju atakach (poza padaczką). Tylko to też chodzi o to, żeby nuczyć sie samemu sobie radzić z atakami.

 

Najważniejsze to oczywiście pracować nad oddechem, podczas ataku rozmawiać ze sobą - ze swoim lękiem - chociaż często ludzie myślą, że właśnie w ten sposó będzie jeszcze gorzej i dążą do tego aby własnie o nim nie myśleć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w porównaniu z tym, działo się ze mną jeszcze rok i dwa lata temu widzę znaczną poprawę.

Są miejsca, gdzie nie ma na te ataki rady np. metro, sklep spożywczy, ale wtedy po prostu zwyczajnie się nawkurwiam, przebiegnę wszystkie półki i już.

Poza tym już od prawie roku nie wmawiam sobie chorób. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej, wrociłam na forum, bo moi znerwicowani "kumple" mnei szukali - udało mi sie wreszcie zalogowac, nei mam czasu teraz przesledzic wszytskich postów. Doczytałam sie tu że w trakcie ataku jest dobrze polozyc sie na podłodze, zgadzam sie, a wiecie dlaczego? bo przyslaniamy wtedy najieksze obszary naszego ciala- co zmienia poziom cisnienia i tetna, najlepiej jest, zeby ktos nas bardzo mocno objał- przyslaniajac cale nasze cialo, czy to bokiem, czy tylem czy od przodu, na prawde pomaga!

Dobrego dnia nerwuski :)

 

Ja słyszałem o papierowej torbie, by ustabilizować oddech.

 

A ja słyuszałem żeby się raczej nie kłaść w czasie ataku. Dlaczego? Mój terapeuta mówił że dzięki temu jeszcze bardziej utrwierdzimy sie w lęku. Co do oddechu o papierowej torbie też słyszałem, chodzi o to żeby się nie hiperwentylować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja słyuszałem żeby się raczej nie kłaść w czasie ataku. Dlaczego? Mój terapeuta mówił że dzięki temu jeszcze bardziej utrwierdzimy sie w lęku.

To prawda. Uważam, że takie działania to trochę oznaka poddania się lękowi a tu chodzi o to, żeby mimo wszystko jak najbardziej racjonalnie podejść do sprawy i walczyć z lękiem samym w sobie a nie biernie przeczekiwać atak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja dzisiaj pobiłem "niechlubny" rekord podczas porannego podchodzenia do ciśnieniomierza - jest to dla mnie strasznie stresujące ale dzisiaj miałem skok pulsu do 160! Ale nie poddałem się panice, uspokoiłem oddech, pochodziłem po domu i po kilkunastu minutach się unormowało a teraz jest OK. Ale nie wiem jak sobie wyperswadować to poranne mierzenie ciśnienia bo z tego jest więcej szkody niż pożytku. Zawsze ciśnienie mam normalne ale sam fakt podchodzenia do ciśnieniomierza powoduje u mnie takie skoki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ska1977, może rano zanim wstaniesz z łóżka i podejdziesz do ciśnieniomierza to zaraz po przebudzeniu zró sobie kilka ćwiczeń na leżąco w łóżku. Trochę rozciągania, rozruszania mięśni itp. Po pierwsze ciśnienie od początku powinno się unormować a po drugiej trochę się rozluźnisz ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

blah!blah!, dzięki, spróbuję. A może przez parę dni spróbuję nie mierzyć rano bo w sumie do niczego mi to niepotrzebne. Teraz mam taki problem, że myślę, jak taki chwilowy wzrost pulsu może na mnie wpłynąć, ale już wcześniej miewałem takie ekstrema i to nieco dłuższe, więc chyba nie będzie źle, co?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ska1977, to skoro niepotrzene to przestań to robić bo tylko niepotrzebnie się stresujesz. Nie znam się aż tak na zdrowiu więc takie rzeczy to raczej musiałbyś skonsultować z kardiologiem. Rozregulowane ciśnienie oczywiście ma wpłym na resztę organizmu ale w takich sytuacjach bardziej istotne są przyczyny takich skoków cisnienia aniżeli ich konsekwencje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w porównaniu z tym, działo się ze mną jeszcze rok i dwa lata temu widzę znaczną poprawę.

Są miejsca, gdzie nie ma na te ataki rady np. metro, sklep spożywczy, ale wtedy po prostu zwyczajnie się nawkurwiam, przebiegnę wszystkie półki i już.

Poza tym już od prawie roku nie wmawiam sobie chorób. :D

A jak Ci sie udalo przestac wmawiac choroby. Bo ja jakos nie moge tego zwalczyc. ja Sobie wmawiam jedna chorobe, kazdego gatunku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agni82, U mnie wystarczyła odrobina silnej woli. Staram się myśleć racjonalnie- skoro już tak długo żyję z tymi wszystkimi objawami i ciągle byłam kierowana do psychiatrów i przeżyłam już cały okrągły rok i nie umarłam tzn, że nie jestem poważnie chora. I zawsze kiedy mam jakieś objawy- np. ociężały łeb, niewyraźne widzenie itd, to nie biegnę jak jeszcze przed rokiem do internetu i nie czytam o tych chorobach, tylko myślę, że skoro już przeżywałam te somatyzacje miliony razy i nic mi się nie stało, to znaczy, że to są jedynie schizy i w ten sposób mój mózg odzwyczaja się od czytania tego wszystkiego, choć czasem mnie ciągnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agni82, U mnie wystarczyła odrobina silnej woli. Staram się myśleć racjonalnie- skoro już tak długo żyję z tymi wszystkimi objawami i ciągle byłam kierowana do psychiatrów i przeżyłam już cały okrągły rok i nie umarłam tzn, że nie jestem poważnie chora. I zawsze kiedy mam jakieś objawy- np. ociężały łeb, niewyraźne widzenie itd, to nie biegnę jak jeszcze przed rokiem do internetu i nie czytam o tych chorobach, tylko myślę, że skoro już przeżywałam te somatyzacje miliony razy i nic mi się nie stało, to znaczy, że to są jedynie schizy i w ten sposób mój mózg odzwyczaja się od czytania tego wszystkiego, choć czasem mnie ciągnie.

No ja Tak wlasnie mam. Spedzam godziny w necie na wujku Google. Teraz lapse schizy bo czekam na wyniki cytologii , choc ostatnia robione byla w czerwcu :roll: a ja Sobie wkrecam oczywiscie, to ze bedzie zle I od poniedzialku prawie nie jem, biegam do toalety ze stresu I juz spadl mi kg. normalnie ludzie czekaja na wyniki I wtedy panikuja, a ja juz.i nie moge tego zatrzymac. :silence:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dusznomi, zaniepokoiło nas Twoje nagłe zniknięcie z fb

już jestem Michał- już jestem :)

 

-- 25 mar 2015, 13:28 --

 

... najlepiej jest, zeby ktos nas bardzo mocno objał- przyslaniajac cale nasze cialo, czy to bokiem, czy tylem czy od przodu, na prawde pomaga!

To akurat ma raczej bardziej związek z zapewnieniem takie osobie komfortu psychicznego co działa uspokajająco. Ludzie często bardziej panikują ze strachu, że nikt im nie pomoże i zostaną sami ze swoim atakiem. A takie zachowanie to podstawa przy wszelkiego rodzaju atakach (poza padaczką). Tylko to też chodzi o to, żeby nuczyć sie samemu sobie radzić z atakami.

 

Najważniejsze to oczywiście pracować nad oddechem, podczas ataku rozmawiać ze sobą - ze swoim lękiem - chociaż często ludzie myślą, że właśnie w ten sposó będzie jeszcze gorzej i dążą do tego aby własnie o nim nie myśleć.

 

 

Oczywiście, że ma za zadanie zadziałac na nasza psuchikę, ale i również ma wpływ ( o dziwo ) na nasze ciało, działa to nie tylko na psyhe ale tez na some, czyli, osoba otulająca nas, zakrywa najwieksze partie nazego ciała, mocny usciska dziala na duze naczynia w ukladzie krazenia co obniza jego wartosc, jezeli chodzi o oddech, u nie działa przytulenie sie do kogos i oddychanie rownoczesnie z nim. Jezeli nie ma przy mnie nikogo po prostu zatrzymuje oddech na chwile ( tak jak przy plywaniu pod woda) i powtarzam te czynnosc do czasu kiedy sie uspokoje. Uwazam, takze ze rewelacyjnym wyjsciem jest "rozmowa ze swoim lękiem- stawianie mu czola" ale chyba nie jest to piewsza mysl ktora przychodzi do glowy wiekszosci z nas, wiec w moim przypadku najlepiej dziala zwyczajna ucieczka od mysli... kiedys ogladalam program poświecony kobiecie z nerwica lękową- ciekawy i bardzo w moim przypadku pomocny, lekarz ktory jej pomagał podczas ataku, zastosował efekt "niedzwiedzia"- kazaał jej myslec tylko o NIEDZWIEDZIU - zauwaxyla ze im bardziej karze jej o nim myslec tym bardziej jej mozg ma tego dosc, wiec faktem jest ze im bardziej chcemy zachodzic w myslenie o leku, nasza głowa ma tego dosc- bo sie nudzi- ponoc dziala to tak, ze jezeli karzemy naszej swiadomosci ciagle o czyms myslec ona sama ucieka myslami od tego.

 

-- 25 mar 2015, 14:12 --

 

dodam wam jeszcze, ze jak zerkniecie w moje posty sprzed dwóch lat...to poznacie moją historię, która teraz wydaje mi się kiepskim horrorem. Przeszłam już wszystko co tylko związane z nerwicą, łącznie z próbą samobójczą- tak miałam dość i wiem jak wam ciężko, powiem tylko, że każdy z was musi sam znaleźć swój indywidualny złoty środek... każdemu pomoże coś innego, dla jednej osoby, położenie się na podłodze jest oznaką poddania się lękowi, a mi to pomagało- kładłam się rozkładałam rece i krzyczałam wniebogłosy " no dawaj franco- atakuj bardziej, tylko na to ci stac".... moje życie było cieniem, a ja cieniem...cienia... nie widziałam słońca, deszczu, chmur, nie słyszałam ptaków, szumu drzew czy wody...żyłam każdego dnia mając jeden cel- chciałam go po prostu przezyc. Moje lęki doszły tak daleko, że bałam się wszystkiego- być samą i być przy kimś, siedzieć w domu i wyjść, każde bicie serca wydawało mi się za szybki, nieregularne, każdy oddech za krótki, zbyt płytki, mdlałam...jeździłam na pogotowie. Przeszłam kilku terapeutów - w moim przypadku- to porażka, dwóch psychiatrów- co też było porażką- nie brałam nigdy leków- bo się ich bałam !!! Bałam się nawet APAP... nie wiem czy było coś czego się nie bałam. Aż pewnego dnia wstałam i powiedziałam DZIĘKUJE- bo doszłam do wniosku że ta nerwica też jest po coś, dała mi możliwość zauważenia rzeczy które wcześniej dla mnie nie miały najmniejszego znaczenia, wyjscie do supermarketu było przezyciem porównywalnym dla "zdrowej osoby" z lotem awionetką... wyjscie na basen- bylo nurkowaniem na rafie, wyjście na spacer do lasu bylo przeprawa przez dżungle !!! Zaczelam sie cieszyc z kazdej minuty z kazdego wyczynu. Poznałam na tym forum wspaniala kobiete, zaprzyjaznilysmy sie i jakos z nia przechodzilam to pieklo, wspierałyśmy się i cieszyłyśmy sie z kazdego małego sukcesu- az pewnego dnia- wsiadłam w samchód i pojechalam do niej 200km, zeby złozyc jej zyczenia urodzinowe- dzien wczesniej- przed moja wyprawa, balam sie jechac samochodem poza obrebem mojej małej miesciny!!! Przezyłam !!! nie jestem w stanie opisać tego uczucia, podjełam kolejny krok- poszłam do pracy...pokonywałam kazdego dnia milion ataków, setki częstoskurczy nadkomorowych... nie wiem czego jeszcze, wieczorem plakałam ze kolejny dzien byl pełen nerwicowych atrakcji... ale nie poddawałam sie i robilam wszystko- biło szybko serce- szłam biegac- zeby dac sercu powod do szybkiego bicia, leżałam na podlodze, polewalam sie zimna woda pod prysznicem- nie raz w ubraniu- w butach....robilam przysiady, gwiazdy, pompki...plakałam i robilam dalej wszystko żeby ta franca mi dala spokoj...Wgl. moja nerwica ma imie _ KAROLINA_ czesto z nia gadalam, maz sie smiał, bo jak wychodziłam mowiłam " karolcia chodz idziemy pobiegac"...pewnego dnia wsiedlismy w auto i pojechalismy do zakopanego- i dałam rade- wlazłam na ten Giewont!!! a byłam rok wczesniej ze góry które tak kocham bede widziala tylko na starych zdjeciach z wypraw... Na giewont nie wchodziłam, ja tam wbiegłam, na gorze stanęłam na kamieniu, rozlozylam rece i poczułam niesamowita wolnosc, nieskonczona radosc, nie czułam zmęczenia, czułam ze zdobylam w zyciu cos ogromnego, nie jakis tam magister, nie slub, nie wlasne mieszkanie, nie praca, nei sukcesy, ja zdobylam cos olbrzymiego- wygrałam z najwieksza swoja słabością.... tego sie nie da opisać.. wiatr i uczucie wolnosci- jakbym leciała, jak ptak...i zyje i jestem i nadal sie dusze, prawie codziennie, pracuje, opiekuje sie domem, chodzę na spacery... zyje!!! nei poddaje sie, mam dni gorsze i lepsze. Dlatego- uwazam, ze nie wazne co mowi terapeuta, co mowie ja, co mówią inni- ważne jest żebyśmy sami szukali punktu zaczepienia, żebyśmy sami podjęli walkę, sami wyznaczali cel i sami go zdobywali!!! Walka walka i walka!!! Od grudnia 2013 nie miałam ani jednego ataku, ani raz nie wylądowałam u lekarza... czuej sie gorzej to staram sie jakoś funkcjonować- powtarzam, ze dam rade i daje !!! Pogodziłam się juz z tym, ze tak będzie do końca życia... życia którym postanowiłam kierować SAMA bez większego udziału KAROLINY !!! I podkreślam, nie ważne co pomaga bardziej na dusze a co na ciało... ważne żeby pomagało !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dusznomi, Sonia738, tylko jak atak lapie Cie np na ulicy to sie nie polozysz przeciez na chodniku :x:? albo na srodku marketu....

 

 

dusznomibardzo sie ciesz ze zyjesz mimo tego cholerstwa! :)

 

ja tez sie staram i nigdy nie zamknelam sie w domu ani nie zamkne , mimo choroby funkcjonuje w miare normalnie chociaz wiadomo ze somatyki mam sporo i lęki tez miewam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja słyuszałem żeby się raczej nie kłaść w czasie ataku. Dlaczego? Mój terapeuta mówił że dzięki temu jeszcze bardziej utrwierdzimy sie w lęku.

To prawda. Uważam, że takie działania to trochę oznaka poddania się lękowi a tu chodzi o to, żeby mimo wszystko jak najbardziej racjonalnie podejść do sprawy i walczyć z lękiem samym w sobie a nie biernie przeczekiwać atak.

 

BIERNIE PRZECZEKIWAĆ ATAK? A to wgl. jest możliwe, bo ja w ich trakcie, dostawałam paranoi, kręciło mi się w głowie, serce chciało wyskoczyć gardłem, ściskała mnie cała klatka i nie mogłam złapać oddechu- uważasz ze kładłam się na podłogę, czy łózko i grzecznie w spokoju czekałam aż przejdzie... bardzo bym wtedy chciała, żeby taki wyczyn był możliwy.... Ja robiłam pompki, brzuszki... kręciłam się, wykorzystywałam ten atak najbardziej jak się dalo- wyciskałam z niego soki, a nie leżałam i czekałam aż sobie pójdzie. Właśnie uważam że bardzo mu stawiłam czoła, a nie pokazałam że ma nade mną władzę!!! Widziałeś kiedyś 25 letnią kobietę, ważąca 48kg, robiącą pompki i krzyczącą "dawaj suko" ?!? Nie uważam, ze dawałam mojej nerwicy i strachu powód do dumy, raczej pokazywałam jak strasznie mam to wszystko co ze mną robi w nosie !!!

 

I dzięki temu jestem tu gdzie jestem i robię to co robię, planuje wakacje- a dwa lata temu tak byłam pewna ze zaraz umre, ze nie planowałam nawet rano co zrobie mezowi na obiad! Pisałam listy pozegnalne- bo umirałam, codziennie na inna chorobe... wczuwalam sie w kazdy milimetr swojego ciala! Boze...co sie ze mna dzialo! w ciagu kilku tygodni schudłam 10 kg, jedyne co w siebie wrzucałam to suchy chleb i woda..bo balam sie jesc cokolwiek- w razie operacji - trzeba byc na pusty zoladek- ja usychalam z dnia na dzien, matka nade mną plakała- bo zawsze wszedzie bylo mnie pełno, ludzie mieli mnie nieraz dosc, bylam wodzirejem na imprezach, byłam postrzelona i nagle zgasło we mnie zycie! Więc uwazam ze nawet jesli ktos jest w stanie biernie przeczekac atak- to to tez jest wyczyn!!!

 

tylko jak atak lapie Cie np na ulicy to sie nie polozysz przeciez na chodniku :x:? albo na środku marketu..
ja tak strasznie chciałam się pozbyć nerwicy ze byłam zdolna sie polozyc i na chodniku i w supermarkecie- nie mialam nigdy takeij potrzeby, ale uwierz mi, ze gdybym dostała ataku to bym leżała i tam i nie obchodziłyby mnie spojrzenia ludzi, komentarze, ja sie nigdy nie wstydziłam i nie bałam powiedzieć co mi jest, zawsze w nosie miałam zdanie ludi na temat mojej nerwicy !!!

 

-- 25 mar 2015, 14:41 --

 

i nie twierdze, ze to jest jdyne co mi pomogło, tak jak pisałam, ja robiłam przedziwne nieraz rzeczy, po porstu zakładałam sobie jakiś cel i go dokonywałam, ze strachem w oczach i nerwica na ramieniu ale dałam rade... nie koniecznie musiało to byc lezenie, kiedys uslyszałam, mowiac ze sie dusze, ze skoro mowie to nie mozliwe ze sie dusze... majac to na uwadze potrafilam np. isc ulica i sobie spiewac pod nosem, czy w sklepie, najbardziej lubiłam drzeć ryjka za kierownica- o jak mnie śmieszyły spojrzenia innych kierowców... nakupowałam książek o nerwicy, o leku - czytałam i chcialam jak najwiecej wiedziec n ten temat zeby udowodnic neriwcy ze nie tylko ona zna moje słabe punkty ale tez ja znam jej słabości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×