Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

na co dzień - raczej nie, mogę czuć nieokreślony lęk którego nie umiem na zwać. na terapii tak.. zdarza się gdy zaczynam myśleć o relacji z terapeutką. Raczej o tym nie rozmawiam bo częściej inne strategie stosuje np dewaluwację. A ty jak bys opisała to uczoucie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na co dzień - raczej nie, mogę czuć nieokreślony lęk którego nie umiem na zwać. na terapii tak.. zdarza się gdy zaczynam myśleć o relacji z terapeutką. Raczej o tym nie rozmawiam bo częściej inne strategie stosuje np dewaluwację. A ty jak bys opisała to uczoucie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dla mnie to stan umysłu wynikający z dłuższego kontaktu z osobą, z którą pozostaję w bardzo bliskiej relacji, najczęściej z matką. to wychodzi od tej osoby. jest napastliwa, żądna ekstremalnej bliskości, zaprasza "do siebie" omawiając ze mną bardzo intymne szczegóły życia fizjologicznego czy psychicznego. najczęściej obnaża się niestosowanie do mojej obecności, w moim przypadku kobieca nagość jest czymś gwałcącym (z pewnością ze względu na sytuacje z dzieciństwa) czuję, że odpływam, wyłączam się, zapadam w siebie, tracę autonomię, ale trwam w tej sytuacji (bo ciężko tak bez powodu uciec nagle) jest to nieprzyjemne, czuję że jestem niewłaściwą osobą w tym miejscu i czasie. ta osoba wżera się w mój sposób myślenia już nie do końca wiem co myślę, jakie mam poglądy, gdzie kończą się moje, a zaczynają cudze. nawet jeśli wyjdę i zamknę drzwi to taka osoba zostaje mi w głowie i nie moge jej wyrzucić, mam wrażenie, jakby była cały czas obecna obok mnie.

 

-- 21 lut 2013, 00:38 --

 

jeszcze zapomniałam dodać, że to jest przypadek gdy to scalenie mentalne jest nieprzyjemne, bo ktoś wdziera się wbrew mojej woli przez granice mojej intymności pojętej na wielu płaszczyznach. inna sytuacja była z terapeutką. ona jest kimś pozytywnym, bez dwóch zdań, ale do niej z kolei ja przykleiłam się tak bardzo, że mając terapie 2 x w tygodniu żyłam tymi sesjami cały tydzień, wszystko inne przestało mieć znaczenie, w głowie miałam tylko ją i bardzo ucierpiały na tym inne sfery życia bo im bardziej intensywna relacja tym bardziej nie umiem skupić się na innych rzeczach. przyrównałabym to do stanu permanentnego zakochania, gdy człowiek może myśleć tylko o danej osobie :roll: tak wyglądają zasadniczo moje relacje, ale są skrajnie intensywne, pochłaniające albo tak bardzo luźne, że praktycznie ich nie ma :<img src=:'>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dla mnie to stan umysłu wynikający z dłuższego kontaktu z osobą, z którą pozostaję w bardzo bliskiej relacji, najczęściej z matką. to wychodzi od tej osoby. jest napastliwa, żądna ekstremalnej bliskości, zaprasza "do siebie" omawiając ze mną bardzo intymne szczegóły życia fizjologicznego czy psychicznego. najczęściej obnaża się niestosowanie do mojej obecności, w moim przypadku kobieca nagość jest czymś gwałcącym (z pewnością ze względu na sytuacje z dzieciństwa) czuję, że odpływam, wyłączam się, zapadam w siebie, tracę autonomię, ale trwam w tej sytuacji (bo ciężko tak bez powodu uciec nagle) jest to nieprzyjemne, czuję że jestem niewłaściwą osobą w tym miejscu i czasie. ta osoba wżera się w mój sposób myślenia już nie do końca wiem co myślę, jakie mam poglądy, gdzie kończą się moje, a zaczynają cudze. nawet jeśli wyjdę i zamknę drzwi to taka osoba zostaje mi w głowie i nie moge jej wyrzucić, mam wrażenie, jakby była cały czas obecna obok mnie.

 

-- 21 lut 2013, 00:38 --

 

jeszcze zapomniałam dodać, że to jest przypadek gdy to scalenie mentalne jest nieprzyjemne, bo ktoś wdziera się wbrew mojej woli przez granice mojej intymności pojętej na wielu płaszczyznach. inna sytuacja była z terapeutką. ona jest kimś pozytywnym, bez dwóch zdań, ale do niej z kolei ja przykleiłam się tak bardzo, że mając terapie 2 x w tygodniu żyłam tymi sesjami cały tydzień, wszystko inne przestało mieć znaczenie, w głowie miałam tylko ją i bardzo ucierpiały na tym inne sfery życia bo im bardziej intensywna relacja tym bardziej nie umiem skupić się na innych rzeczach. przyrównałabym to do stanu permanentnego zakochania, gdy człowiek może myśleć tylko o danej osobie :roll: tak wyglądają zasadniczo moje relacje, ale są skrajnie intensywne, pochłaniające albo tak bardzo luźne, że praktycznie ich nie ma :<img src=:'>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co do tego co najpierw napisałaś no to jest nadużycie i przemoc, jeśli tego doświadczasz z matką to nic dziwnego że masz problem z granicami i boisz się. A rozmawiałąś z nią o tym jak się czujesz? Możesz wyjść właśnie dlarego że czujesz się bardzo źle to dobry powód

 

A Z terapeutką rozmawiałaś? Nie czułaś że może ona jakoś pilnuje tych granic?.. Nie wiem.. Też miewałam czasowo takie stany, ale nie czułam się z tym źle, tyle, że ciężko buło się rozstawać i nie widzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co do tego co najpierw napisałaś no to jest nadużycie i przemoc, jeśli tego doświadczasz z matką to nic dziwnego że masz problem z granicami i boisz się. A rozmawiałąś z nią o tym jak się czujesz? Możesz wyjść właśnie dlarego że czujesz się bardzo źle to dobry powód

 

A Z terapeutką rozmawiałaś? Nie czułaś że może ona jakoś pilnuje tych granic?.. Nie wiem.. Też miewałam czasowo takie stany, ale nie czułam się z tym źle, tyle, że ciężko buło się rozstawać i nie widzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak wyglądają zasadniczo moje relacje, ale są skrajnie intensywne, pochłaniające albo tak bardzo luźne, że praktycznie ich nie ma :<img src=:'>

 

Znam to. Ja swego czasu, jak miałam swój okres życia bez lęku, non stop na benzodiazepinach, tak bardzo chciałam się zbliżyć do znajomej - na którą teraz patrzę tylko z obrzydzeniem i nie jestem w stanie dotknąć - że nie przeszkadzał mi seks w domu obcego faceta pod jego okiem, jakbym nagle zapomniała o czymś takim jak 'niebezpieczeństwo'. Wstyd było przyznać, że nawet nie byłam pijana. Przez jakiś czas fizycznie oddałabym się i "Zaatakowała" każdego, na szczęście teraz staram się nad sobą panować i jakoś to ogarniać.

 

U mnie było tak, że przez szesnaście lat mieszkałam w jednym pokoju z rodziną, nie miałam żadnej prywatności, za to naśmiewanie się od dziecka z mojej fizyczności, każdego szczegółu mojego życia (Ale olewanie znaków choroby czy że coś jest nie tak) jak najbardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak wyglądają zasadniczo moje relacje, ale są skrajnie intensywne, pochłaniające albo tak bardzo luźne, że praktycznie ich nie ma :<img src=:'>

 

Znam to. Ja swego czasu, jak miałam swój okres życia bez lęku, non stop na benzodiazepinach, tak bardzo chciałam się zbliżyć do znajomej - na którą teraz patrzę tylko z obrzydzeniem i nie jestem w stanie dotknąć - że nie przeszkadzał mi seks w domu obcego faceta pod jego okiem, jakbym nagle zapomniała o czymś takim jak 'niebezpieczeństwo'. Wstyd było przyznać, że nawet nie byłam pijana. Przez jakiś czas fizycznie oddałabym się i "Zaatakowała" każdego, na szczęście teraz staram się nad sobą panować i jakoś to ogarniać.

 

U mnie było tak, że przez szesnaście lat mieszkałam w jednym pokoju z rodziną, nie miałam żadnej prywatności, za to naśmiewanie się od dziecka z mojej fizyczności, każdego szczegółu mojego życia (Ale olewanie znaków choroby czy że coś jest nie tak) jak najbardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selma, z moja matka miewa stany psychotyczne, urojenia w klimacie że najbliższa rodzina, mój facet chcą mnie zniszczyć :roll: nie można z nią porozmawiać bo wszelkie przejawy mojego "nie" jak np. "nie podoba mi się to" "nie lubie tego" powoduje u niej monolog o tym, że ktoś mi wyprał mózg i nie jestem sobą, bo gdybym była, to bym tak nie mówiła.

 

z terapeutką owszem, rozmawiam, ale to się sprowadza do stwierdzenia, że te relacje albo są właśnie ekstremalnie bliskie, albo praktycznie ich nie ma. nie ma na to wszystko jakiejś konkretnej rady. oczywiście moge np. zmienić współlokatorke, bo jest napastliwa i lubi się przyssać mentalnie, ale pytanie co dalej? moge zamieszkać z kimś obcym (próbowałam) ale wtedy bede trzymać dystans, nie bede umiała się zbliżyć na bezpieczną odległość.

 

mówisz, że u Ciebie to nie było nieprzyjemne. jeśli moge to tak porównywać, to moja relacja z terapeutką dotąd była taka bardzo bliska, ale nie nosiła znamion nieprzyjemności. wiadomo, ona trzyma granice, ale ja popłynęłam emocjonalnie na nią, żyłam myśląc cały czas o tych sesjach, dopiero dziś z perspektywy to widzę. że to było zbyt blisko z mojej strony. naturalnie kryzysy, gdy wyjeżdżała.

 

Keji, ciężko mi sobie wyobrazić trud mieszkania z rodziną w 1 pokoju :shock: nawet bardzo dużym. tam dopiero to wszystko musiało się mieszać, a to całe naśmiewanie się, to również jest coś, co mnie towarzyszyło ze strony brata głównie. to było bardzo okrutne, bo jak nazwać to, że 14 latek wyśmiewa się ironicznie z tego, że np. 2 latka tańczy przed tv.? że śpiewa? albo gdy każde stwierdzenie jest przekręcane i obśmiewane? człowiek nabywa przekonania że nie robiąc zbyt wiele, jest komiczny i żenujący. ja miałam problem z bliskością matki, bo było jej o wiele za dużo i wiele zbyt długo. dzisiaj gdy przejawiam niezależny sposób myślenia, ona wpada rozpacz, miota się i wyjeżdża z myśleniem urojeniowym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selma, z moja matka miewa stany psychotyczne, urojenia w klimacie że najbliższa rodzina, mój facet chcą mnie zniszczyć :roll: nie można z nią porozmawiać bo wszelkie przejawy mojego "nie" jak np. "nie podoba mi się to" "nie lubie tego" powoduje u niej monolog o tym, że ktoś mi wyprał mózg i nie jestem sobą, bo gdybym była, to bym tak nie mówiła.

 

z terapeutką owszem, rozmawiam, ale to się sprowadza do stwierdzenia, że te relacje albo są właśnie ekstremalnie bliskie, albo praktycznie ich nie ma. nie ma na to wszystko jakiejś konkretnej rady. oczywiście moge np. zmienić współlokatorke, bo jest napastliwa i lubi się przyssać mentalnie, ale pytanie co dalej? moge zamieszkać z kimś obcym (próbowałam) ale wtedy bede trzymać dystans, nie bede umiała się zbliżyć na bezpieczną odległość.

 

mówisz, że u Ciebie to nie było nieprzyjemne. jeśli moge to tak porównywać, to moja relacja z terapeutką dotąd była taka bardzo bliska, ale nie nosiła znamion nieprzyjemności. wiadomo, ona trzyma granice, ale ja popłynęłam emocjonalnie na nią, żyłam myśląc cały czas o tych sesjach, dopiero dziś z perspektywy to widzę. że to było zbyt blisko z mojej strony. naturalnie kryzysy, gdy wyjeżdżała.

 

Keji, ciężko mi sobie wyobrazić trud mieszkania z rodziną w 1 pokoju :shock: nawet bardzo dużym. tam dopiero to wszystko musiało się mieszać, a to całe naśmiewanie się, to również jest coś, co mnie towarzyszyło ze strony brata głównie. to było bardzo okrutne, bo jak nazwać to, że 14 latek wyśmiewa się ironicznie z tego, że np. 2 latka tańczy przed tv.? że śpiewa? albo gdy każde stwierdzenie jest przekręcane i obśmiewane? człowiek nabywa przekonania że nie robiąc zbyt wiele, jest komiczny i żenujący. ja miałam problem z bliskością matki, bo było jej o wiele za dużo i wiele zbyt długo. dzisiaj gdy przejawiam niezależny sposób myślenia, ona wpada rozpacz, miota się i wyjeżdża z myśleniem urojeniowym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, ach jak czyam te posty to poprostu widzę samą siebie.... wszytsko co piszecie uswiadamia mi, że naprawde mam BPD i wymagam długofalowego leczenie. Nie chciałam uwiezyć terapeutom i psychiatrą do których chodziłam. Zmieniałam często terapie i lekarzy bo nie umiałam wytrzymywać tego napięcia i tych diagnoz ze mam zaburzenia osobowosci borderline!!! To była dla mnie tragedia i wpadałam w totalną rozpacz płaczu samotności samookaleczenia itp. Teraz po kilku latach dojzałam do tego.... jestem świadoma swoich problemów i zaburzeń i włąsnie teraz chce tak na 100% sie leczyć a nie tylko od jednego do drugiego terapeuty....

Przez lata faszerowano mnie psychotropami... skończyłam z nimi raz na zawsze w zeszłym roku w październiku. Fakt miałam okropne skutki uboczne ale przetrwałąm najgorsze. Teraz świadoma swoich uczuć i emocji jestem i chce podjąc prawdziwą terapię siebie samej. Przez leki chodziłam zamulona....uśmieżały ból fizyczny i psychiczny.

pOZDRAWIAM!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, ach jak czyam te posty to poprostu widzę samą siebie.... wszytsko co piszecie uswiadamia mi, że naprawde mam BPD i wymagam długofalowego leczenie. Nie chciałam uwiezyć terapeutom i psychiatrą do których chodziłam. Zmieniałam często terapie i lekarzy bo nie umiałam wytrzymywać tego napięcia i tych diagnoz ze mam zaburzenia osobowosci borderline!!! To była dla mnie tragedia i wpadałam w totalną rozpacz płaczu samotności samookaleczenia itp. Teraz po kilku latach dojzałam do tego.... jestem świadoma swoich problemów i zaburzeń i włąsnie teraz chce tak na 100% sie leczyć a nie tylko od jednego do drugiego terapeuty....

Przez lata faszerowano mnie psychotropami... skończyłam z nimi raz na zawsze w zeszłym roku w październiku. Fakt miałam okropne skutki uboczne ale przetrwałąm najgorsze. Teraz świadoma swoich uczuć i emocji jestem i chce podjąc prawdziwą terapię siebie samej. Przez leki chodziłam zamulona....uśmieżały ból fizyczny i psychiczny.

pOZDRAWIAM!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PISANKA: wiem co czujesz. Szlak mnie trafia takie zycie...pisze na tej stronce bo tak naprawde nie miałabym nikgo kto by mnie zrozumiał i pogadał na rózne tematy.... ale i tak chce mi sie ryczeć !!!! :why::why:

 

-- 22 lut 2013, 20:48 --

 

widze ze masz podobne problemy do moich.... wiec witaj w klubie ehhh :( wcale sie nie ciesze, ze masz podobne problemy wrecz jestem zła, bo wolałabym zebym sie tylko ja z tym meczyła nie inni ludzie no Ty)

Rycze teraz bo nie daje rady....wieczorem popadam w czarną rozpacz :why: i mam ochote sie upić lub okaleczyc...wrrrr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PISANKA: wiem co czujesz. Szlak mnie trafia takie zycie...pisze na tej stronce bo tak naprawde nie miałabym nikgo kto by mnie zrozumiał i pogadał na rózne tematy.... ale i tak chce mi sie ryczeć !!!! :why::why:

 

-- 22 lut 2013, 20:48 --

 

widze ze masz podobne problemy do moich.... wiec witaj w klubie ehhh :( wcale sie nie ciesze, ze masz podobne problemy wrecz jestem zła, bo wolałabym zebym sie tylko ja z tym meczyła nie inni ludzie no Ty)

Rycze teraz bo nie daje rady....wieczorem popadam w czarną rozpacz :why: i mam ochote sie upić lub okaleczyc...wrrrr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to jest koszmar! nigdy nie może być normalnie. bulimia wróciła, przede mną ciężki weekend. Nie dość, że szkoła, do tego poprawka, do tego jutro impreza urodzinowa teściowej, gdzie będzie mnóśtwo jakieś rodziny, której nie znam, w niedzielę urodziny mojej matki... nie wiem czy to wszystko przetrwam :hide: najchętniej zostałabym w domu i się z niego nie ruszała. nie chce się pokazywać ludziom, nie po dzisiejszym dniu ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to jest koszmar! nigdy nie może być normalnie. bulimia wróciła, przede mną ciężki weekend. Nie dość, że szkoła, do tego poprawka, do tego jutro impreza urodzinowa teściowej, gdzie będzie mnóśtwo jakieś rodziny, której nie znam, w niedzielę urodziny mojej matki... nie wiem czy to wszystko przetrwam :hide: najchętniej zostałabym w domu i się z niego nie ruszała. nie chce się pokazywać ludziom, nie po dzisiejszym dniu ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisanka: dasz rade...ale jak sie nie powiedzie to sie nie poddawaj...walcz a jak co to pisz!!!!

 

-- 22 lut 2013, 21:57 --

 

Niestety: Ja z tym walczę codziennie,,,, jak nie jem i sie nie obżeram to piję zeby nie myśleć to jest najgorsze....mnie to okropnie drażni i wkurrrr... Przez ostatni rok duzo przeszłam , jesli chodzi o terapię. Teraz wiem duzzzzzoooo i nie wiem co z tym zrobić i tym bardziej sie załamuje.... Zajadam problem a jak nie zajadam to zapijam :why::why:

 

-- 22 lut 2013, 22:01 --

 

głupio tak, ale niestety samookaleczałam sie, od kiedy tego nie robie nie wiem co mam ze sobą robić , ze swoimi emocjami....wariuje poprostu... Płacze dziennie, nie mam sił nic robić...np nawet wstac z łóżka... myśle tylko co zrobić zeby sobie ulżyć :(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisanka: dasz rade...ale jak sie nie powiedzie to sie nie poddawaj...walcz a jak co to pisz!!!!

 

-- 22 lut 2013, 21:57 --

 

Niestety: Ja z tym walczę codziennie,,,, jak nie jem i sie nie obżeram to piję zeby nie myśleć to jest najgorsze....mnie to okropnie drażni i wkurrrr... Przez ostatni rok duzo przeszłam , jesli chodzi o terapię. Teraz wiem duzzzzzoooo i nie wiem co z tym zrobić i tym bardziej sie załamuje.... Zajadam problem a jak nie zajadam to zapijam :why::why:

 

-- 22 lut 2013, 22:01 --

 

głupio tak, ale niestety samookaleczałam sie, od kiedy tego nie robie nie wiem co mam ze sobą robić , ze swoimi emocjami....wariuje poprostu... Płacze dziennie, nie mam sił nic robić...np nawet wstac z łóżka... myśle tylko co zrobić zeby sobie ulżyć :(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz wiem duzzzzzoooo i nie wiem co z tym zrobić i tym bardziej sie załamuje.... Zajadam problem a jak nie zajadam to zapijam :why::why:

 

samookaleczałam sie, od kiedy tego nie robie nie wiem co mam ze sobą robić , ze swoimi emocjami....wariuje poprostu... Płacze dziennie, nie mam sił nic robić...np nawet wstac z łóżka... myśle tylko co zrobić zeby sobie ulżyć :(:(

Dokładnie :cry: Dosłownie nie wiem co zrobić... A trzeba jeszcze pracować, uczyć się, obowiązki, po prostu żyć :cry: Ja nie mam siły, hm, i jeszcze ten strach przed ludźmi :cry::why:

I tak wiem co czujecie i wam współczuję i szkoda mi was i tym bardziej jeszcze przykro :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz wiem duzzzzzoooo i nie wiem co z tym zrobić i tym bardziej sie załamuje.... Zajadam problem a jak nie zajadam to zapijam :why::why:

 

samookaleczałam sie, od kiedy tego nie robie nie wiem co mam ze sobą robić , ze swoimi emocjami....wariuje poprostu... Płacze dziennie, nie mam sił nic robić...np nawet wstac z łóżka... myśle tylko co zrobić zeby sobie ulżyć :(:(

Dokładnie :cry: Dosłownie nie wiem co zrobić... A trzeba jeszcze pracować, uczyć się, obowiązki, po prostu żyć :cry: Ja nie mam siły, hm, i jeszcze ten strach przed ludźmi :cry::why:

I tak wiem co czujecie i wam współczuję i szkoda mi was i tym bardziej jeszcze przykro :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też mam ten problem :( ciągle szukam sposobu, żeby sobie ulżyć. znaleźć ujście emocjom i napięciom, które we mnie siedzą. alkoholu nie pije, bo jak zacznę to wypijam od razu 2 butelki wina i jestem trupem, poza tym jestem uzależniona od środków psychoaktywnych, więc szybko się uaktywniam pod wpływem. wprawdzie alkohol nie szkodzi mi na tyle, że wpadam zaraz w ciąg, ale jak pije jeden wieczór to do nieprzytomności, potem oczywiście kac normalny i moralny i nie tykam alkoholu przez dłuższy czas do kolejnego epizodu, więc po prostu zrezygnowałam.

Cały czas szukałam sposobu jak sobie ulżyć, więc pomogło mi obżeranie się, potem znowu ciśnienie, więc wymiot i znowu ulga. teraz gdy wyjawiłam, że się zaczeło, wiem, że z tej opcji muszę zrezygnować i chcę. więc zacznie się szukanie kolejnych sposob jak poczuć ulgę, jak poprawic swoje samopoczucie. jeden, dwa, trzy dni tak pociągnę, a potem włączy mi się agresor i zacznę wyżywać się na ludziach :/

samookaleczanie też odpada, bo szybko zauważą, a nie chce konfliktow z moim P. za dobrze nam się żyję póki co, a myślę, że i tak wyjawienie mu że obżarłam sie, rzygałam, brałam tabletki przeczyszczające, i na odchudzanie itd to był duży cios. hmmm sprobuję wrócić na siłownie i katować się fizycznie w ten sposób może

 

-- 22 lut 2013, 22:11 --

 

samookaleczałam sie, od kiedy tego nie robie nie wiem co mam ze sobą robić , ze swoimi emocjami....wariuje poprostu... Płacze dziennie, nie mam sił nic robić...np nawet wstac z łóżka... myśle tylko co zrobić zeby sobie ulżyć :(:(

Dokładnie :cry: Dosłownie nie wiem co zrobić... A trzeba jeszcze pracować, uczyć się, obowiązki, po prostu żyć :cry: Ja nie mam siły, hm, i jeszcze ten strach przed ludźmi :cry::why:

I tak wiem co czujecie i wam współczuję i szkoda mi was i tym bardziej jeszcze przykro :(

 

no właśnie! trzeba żyć, pracować, uczyć się.... jak?? przcież nie da się z tym wszystkim żyć ;( a trzeba sobie radzić. a najchętniej bym siedziała cały czas w domu schowana pod kołdra :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×