Skocz do zawartości
Nerwica.com

pogodzić się z przeszłością


WiecznieZmartwiona

Rekomendowane odpowiedzi

Od kilku lat zmagam się z nerwicą i agroafobią. Ostatnio z powodu problemów osobistych mam bardzo ciężki nawrót choroby, bo straciłam poczucie bezpieczeństwa. Chciałabym jakoś polepszyć swój stan. Niestety teraz nie mogę pójśc na terapię (choć bardzo bym chciała), więc póki co staram się sama sobie pomóc.

Czuję, że muszę pogodzić się z bolesną przeszłością. W ciągu dnia nie myślę o przeszłości, jednak wraca ona do mnie w nocy. Nie będę tu opisywać straszliwych scen z dzieciństwa, przez które teraz mam koszmary i zmarnowane całe życie.

Piekło zgotowali mi rodzicie. Ojcec alkoholik, a matka kompletnie nieodpowiedzialna, agresywna i skupiona tylko na sobie. Przemoc, strach, ból głód, poniżenie, brud, obojętność innych, to wszystko miałam na codzień. Bardzo szybko się usamodzielniłam, i jak myślałam, że już teraz będzie wszystko dobrze, to niestety dopadła mnie choroba. Mam cudownego męża, który wspiera mnie jak tylko może, bardzo się kochamy, mamy tylko siebie. Niestety piętno ciężkich przeżyć bardzo mnie męczy. Od takich podstawowych rzeczy jak poradzenie sobie z wasną złością, aż po takie wyższe uczucia, jak brak miłości od matki. Teraz mam 28 lat, lecz nadal odczuwam, to że nie byłam przez nią kochana.

 

Jestem totalnie zagubiona, bo ani mój ojcec ani matka nie widzą żadnego problemu, nie mają nawet wyrzutów sumienia.

A ja nie wiem jak się zachować. Czasami rozmawiamy przez telefon, albo smsujemy(w święta, czy nowy rok, itp). Są to takie bardzo formalne relacje. Ja za bardzo o sobie nie opowiadam i trzymam ich na dystans. Wiem, że oni nie są w stanie niczego zrozumieć, bo nie widzą problemu w sobie. Nie chcę tracić swoich nerwów ani czasu na opowiadanie im jak sie czuję, z tym, że zgotowali mi takie piekło.

A moze źle robię? Może powinnam z nimi mieć normalne kontakty?

Nie chcę tego, ale może to jest mi potrzebne do wyzdrowienia? Albo może powinnam wywżeszczeć im, wszystko co czuję? Wyzwać ich, zę zmarnowali mi życie itp?

Co powinnam zrobić, żeby pogodzić się z przeszłością? Wiadmo, że nie da się o niej zapomnieć, ponieważ ona rzutuje na całe moje teraźniejze życie, ale rozpamiętywać też nie warto. Ja nie rozpamiętuję, nie myślę świadomie o przeszłości. Jeśli jakieś myśli się pojawiają, to staram się je zagłuszać, bo po co rozpamiętywać? Chciałabym bardzo porozmawiać o tym z psychologiem, niestety teraz jest to niemożłiwe. Może któryś z Was miał podobny problem? Co psycholog doradził wam w takiej sytuacji? A może jest na forum jakiś zaprzyjaźniony psycholog, który potrafiłby mi odpowiedzieć na te trudne dla mnie pytania?

 

Jeszcze jedno.

Od pewnego czasu prześladuje mnie taka chęć wyrażenia siebie. Nie wiem jak to dokładnie określić, ale czuję, że chcę coś zrobić, żeby zamknąć tą przeszłość raz na zawsze. Chciałam spisać sobie wszystko co mnie dręczy. Coś w rodzaju pamiętnika, albo książki. :> Niestety chyba nie mam talentu literackiego. Jakim innym sposobem mogłabym to zrobić? W sumie potrafię nieźle malować, ale jak przelać na papier to co czuję, i czułam kiedyś? Nie mam pomysłów. A może macie jakieś artystyczne, albo nie artystyczne metody na wyrażenie siebie?

 

Wiem że strasznie nieskładnie wszystko napisałam, przepraszam. Niestety ostatnio przez nawrót choroby nie potrafię się nia niczym skupić. Mam nadzieję, że zrozumiecie o co mi chodziło. I chociaż ktoś z was mi odpowie. :3

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WiecznieZmartwiona, mi się nawet podoba to co piszesz... że chcesz się pogodzić z przeszłością, wylać to gdzieś i zostawić za sobą. Wydaje mi się że to nawet krok do zdrowia. Co do rodziców, to z reguły nie wiedzą o tym że coś było nie tak z ich strony i chyba często wolą tego nie dostrzegać, tak czy inaczej myślę że porozmawianie z nimi na ten temat jest dobrym pomysłem, bo przynajmniej będą wiedzieli co czujesz, ale nie licz na to że oni przez to staną się inni... myślę że to mało prawdopodobne.

A sposoby na wyrażenie siebie - może znajdź kogoś, komu mogłabyś opowiedzieć to wszystko bolesne co cię spotkało - twój mąż zna tą historię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, mój mąż zna całą historę bardzo dokładnie.

Opowiadanie o tym nie przynosi mi ulgi. Wręcz odwrotnie, jak tylko zaczynam mówić o przeszłości, to od razu zaczynam się źle czuć. Jeśli w porę nie przerwę takiej rozmowy, to niestety kończy się atakiem paniki. Wystarczy, że nieświadomie o czymś pomyślę, to zmarnowaną mam całą resztę dnia. Mam coś takiego, że zapamiętuję wszystko poprzez skojarzenia.

Dzisiaj na przykład mój mąż oglądał telewizję i włączył jak akurat leciał "Pampalini". XD Zawołał do mnie, żebym zobaczyła jakie kiedyś dawno bajki były. Ja się odwróciłam i zobaczyłam tą bajkę. Momentalnie dopadła mnie taka retrospekcja. Pamiętam tą bajkę. Mieszkałam jeszcze wtedy z matką (wyprowadziałm się od niej jak miałam 14 lat). Zamiast zacząć wesoło oglądać z mężem głupią bajeczkę, ja dostałam ataku paniki, bo przypomniało mi się, że zawsze jak ona leciała, to byłam sama z siostrą w domu i byłyśmy głodne. Te wieczory u mojej matki były straszne.

Tylko przez taką głupią rzecz jak przypomnienie sobie o czymś, teraz nie mogę spać, bo czuję się źle odkąd zobaczyłam kawałek tej bajki. Jak powiedziałam mężowi o tej mojej retrospekcji, to mnie przytulił i bajkę szybko przełaczył. Dodał coś pod nosem niemiłego o mojej matce, i więcej o tym nie rozmawialiśmy. Jednak ja sie źle czuje nadal.

Przez takie moje dziwne reakcje doszłam do wniosku, że nie jestem gotowa na rozmowy o tym co mnie kiedyś spotkało. Choruję już 7 lat, ale chyba nadal jest za wcześnie żeby o tym mówić. Dlatego próbowałam to opisać, żeby się tego pozbyć i zamknąć to, ale też mi nie wyszło, bo efekt był podobny. Jednak czuję, ze muszę coś z tym zrobić, ze to przyniosło by mi ulgę. Nie wiem tylko co powinnam zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WiecznieZmartwiona być nie musisz.Mimo wszystko kochasz swoich rodziców miłością psa zbitego,wyrzuconego na zbity pysk,skopanego na progu domu,za nic- tylko dlatego,ze właściciel nie umie kochać nikogo prócz siebie samego.Ten człowiek to prymityw dla którego nie dotrze merdanie ogonkiem,szczere spojrzenie psich oczu w których nie ma pretensji do kata.WiecznieZmartwiona odrzuć przeszłość,wrzuć ją do klopa i spuść wodę.Żyj terazniejszością i myśl o przyszłości którą budować będziesz z mężem.Twoi rodzice nie zmienią się więc ponieważ w ich mózgownicach nie ma pola odpowiedzialnego za uczucia.Nie mają poczucia winy- bo nie mają sumienia.Moim zdaniem lepiej ogranicz kontakty do minimum, zachowując z nimi(rodzicami) jak najbardziej chłodne relacje ponieważ każdy z nimi kontakt jest toksyczny,niszczy Ciebie.Masz prawo tak postąpić,tak nakazuje rozsądek i Twoja pamięć o traumie jakiej doświadczyłaś. :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiałam się nad tym wiele razy. I mogę z pełną świadomością powiedzieć, że nie kocham moich rodziców. Nie życzę im źle, ale kontaktów z nimi nie chcę utrzymywać, oni nie zasługują na mnie. Tak jak napisałam wcześniej, wysyłamy sobie tylko takiego formalnego smsa w święta, i to wszystko. Nie po to zamieszkałam sama mając zaledwie 16 lat, żeby teraz utrzymywać znimi kontakty. Grand protestant masz rację, że to by były toksyczne kontakty. Staram się wyrzucić tą przeszłość, tak jak piszesz, ale właśnie problem jest w tym, że to chyba tkwi gdzieś w mojej podświadomosci. Normalnie ja wogóle o tym nie myślę. Wraca to do mnie przeważnie w nocy jako straszne koszmary. Świdomie nie myślę o przeszłości. Tylko właśnie podczas snu, albo nagle mam taki przebłysk, jak pisałam wcześniej. Na codzień nie zaprzątam sobie tym głowy, bo pomimo wszystkich kłopotów, i pomimo mojej choroby, mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Dzięki mojemu mężowi z którym bardzo sie kochamy. Dlatego założyłam ten temat, bo miałam nadzieję, że ktoś mi doradzi, jak wyrzucić tą przeszłość z podświadomości, żeby nie mieć już koszmarów w nocy i związanych z nimi problemami. Pomyślałam, że muszę się jakoś z tym uporać, żeby w końcu przestało mnie męczyć. Podkreślę jeszcze raz, że ja świadomie o tym nie myślę, i nie rozpamiętuje, bo to nie ma sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamięć to nie dysk który można zresetować.Musisz z taką pamięcią o dzieciństwie nauczyć się żyć.Jestem przekonany,że im mniej kontaktów z rodzicami-tym lepiej dla Ciebie.Po takich doświadczeniach kochać ich nie wypada tym bardziej,że nie raczyli Ciebie przeprosić,wytłumaczyć się,nawet głupio- ale wytłumaczyć.Może przyniosło by to chwilową ulgę.Chociaż... tłumaczenia (z definicji) są zawsze podejrzane,nieszczere.Powiem chamsko:srał ich pies!W pewien sposób zamordowali część Ciebie- należy im się dożywocie.Ciesz się tym co masz dzisiaj,nie dręcz się tym co miałaś wczoraj. :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiałam się nad tym wiele razy. I mogę z pełną świadomością powiedzieć, że nie kocham moich rodziców. Nie życzę im źle, ale kontaktów z nimi nie chcę utrzymywać, oni nie zasługują na mnie. Tak jak napisałam wcześniej, wysyłamy sobie tylko takiego formalnego smsa w święta, i to wszystko. Nie po to zamieszkałam sama mając zaledwie 16 lat, żeby teraz utrzymywać znimi kontakty. Grand protestant masz rację, że to by były toksyczne kontakty. Staram się wyrzucić tą przeszłość, tak jak piszesz, ale właśnie problem jest w tym, że to chyba tkwi gdzieś w mojej podświadomosci. Normalnie ja wogóle o tym nie myślę. Wraca to do mnie przeważnie w nocy jako straszne koszmary. Świdomie nie myślę o przeszłości. Tylko właśnie podczas snu, albo nagle mam taki przebłysk, jak pisałam wcześniej. Na codzień nie zaprzątam sobie tym głowy, bo pomimo wszystkich kłopotów, i pomimo mojej choroby, mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Dzięki mojemu mężowi z którym bardzo sie kochamy. Dlatego założyłam ten temat, bo miałam nadzieję, że ktoś mi doradzi, jak wyrzucić tą przeszłość z podświadomości, żeby nie mieć już koszmarów w nocy i związanych z nimi problemami. Pomyślałam, że muszę się jakoś z tym uporać, żeby w końcu przestało mnie męczyć. Podkreślę jeszcze raz, że ja świadomie o tym nie myślę, i nie rozpamiętuje, bo to nie ma sensu.

 

Mam podobnie....smutne i tragiczne. Przez starych wpadłem w heroinę, i inne wszystkie dragi jakie są na śweicie..potem była bandziorka....

 

A potem walka z dragami i duchami przeszłości - dobrzy ludzie pomogli i ja sam!!!!!!!!!!!!!!!!! Mimo że skończłem mgr, mba +doktorat na SGH + udana kariera w korporacjach dalej myślę że jestem nikim - przeszłość wrac a a wraz z nią kochani rodzice!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! trzymaj sie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem powinnaś wykrzyczeć im w twarz co oni ci zrobili! Wątpię czy to coś pomoże im, lecz TOBIE to pomoże, jestem pewna. Wyrzucisz to z siebie i zakończysz ten rozdział. Mąż Ci pomoże. Ale przeszłości, nikt nie zmienił i nie zmieni, trzeba się z tym pogodzić.

Życzę powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja teraz mam 33 lata . kazdego dnia walcze sama ze soba aby zyc normalnie aby pogodzic sie z przeszloscia. jak mialam 6 lat bylam molestowana seksualnie przez 4 lata przez mojej kolezanki starszego brata wszyscy o tym wiedzieli i nic nie zrobili nawet moja matka ktora wyszukiwala pretekstu aby mnie bic czym popadnie;np kablem szufelka do wegla wszystko dla niej bylo dobre .PO 4latach dzieki mojej mlodszej siostrzej wyszla cala prawda bo na jej oczach chcial mnie zgwalcic. ALE koszmar sie muj nie skonczyl najpier wsprawa w sadzie a potem inne dzieci nasmiewali sie zemnie zadnego wsparcia ze srony rodzicow moja matka mnie potepila dla niej jestem tredowata kaleka nikim , 4 razy probowalam odebrac sobie zycie nawet nie zauwazyla . gdy by nie pomoc mojej krzesnej dalej bym prubowala odebrac sobie zycie, to jej milosc i poswiecony czas na dlugich rozmowach pozwolil mi odzyskach sama siebie stac sie kobieta ktora normalnie zyje zaklada rodzine ale zawsze chcialam i mialam nadzieje ze moja matka mnie pokocha .

wyszlam za maz ale muj teraz byly maz okazal sie tyranem znecal sie nademna nawet mnie zgwalcil . NASTEPNY CIOS po rozwodzie poznalam obecnego partnera kazdego dnia stara udawadniac ze jest inny kochany opiekunczy daje mi poczucie bezpeczenstwa i ja go naprawde kocham razem wyjechalismy zagranice myslalam ze zapomnie ze jak nie bede utrzymywac kontaktu z moja matka to zapomne i tak bylo na poczatku super sie czulam ,ale pojechalam do polski spotkalam moja matke wygarnelam co mi lezy na sercu ale moja matka ze to moja winna bo bylam niegrzeczna bylam trudnym dzieckiem ,lepiej zapomniec to ona tak mysli,i oczywiscie zebym jej dala kase bo ma kredyty bo rachunki niezaplacone a najlepiej jeszcze co tydzien wysylala, zaczely sie smesy zadzwon wyslij kase bo nie mamy na poczatku pomoglam ale gdy zaczelo to dosc czesto sie powtarzac zrozumialam jedno DLA NIE ZAWSZE BEDE KALEKA TREDOWATA TYLKO KASA I NIGDY MNIE NIE POKOCHA, JA stracilam nadzieje i zalamalam sie myslalam aby odebrac sobie zycie ale jak widze mojego partnera jak bardzo mnie kocha to szkoda mi odbierac sobie zycia dla niego dla siebie musze zyc musze odzyskac chec zycia rozpalic ogien abym miala sile i walke dalej zyc

a mojej matki nie chce widziec i nie chce z nia rozmawiac napewno juz nie napisze bo tak dzisiaj jej napisalam w smesie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja teraz mam 33 lata . kazdego dnia walcze sama ze soba aby zyc normalnie aby pogodzic sie z przeszloscia. jak mialam 6 lat bylam molestowana seksualnie przez 4 lata przez mojej kolezanki starszego brata wszyscy o tym wiedzieli i nic nie zrobili nawet moja matka ktora wyszukiwala pretekstu aby mnie bic czym popadnie;np kablem szufelka do wegla wszystko dla niej bylo dobre .PO 4latach dzieki mojej mlodszej siostrzej wyszla cala prawda bo na jej oczach chcial mnie zgwalcic. ALE koszmar sie muj nie skonczyl najpier wsprawa w sadzie a potem inne dzieci nasmiewali sie zemnie zadnego wsparcia ze srony rodzicow moja matka mnie potepila dla niej jestem tredowata kaleka nikim , 4 razy probowalam odebrac sobie zycie nawet nie zauwazyla . gdy by nie pomoc mojej krzesnej dalej bym prubowala odebrac sobie zycie, to jej milosc i poswiecony czas na dlugich rozmowach pozwolil mi odzyskach sama siebie stac sie kobieta ktora normalnie zyje zaklada rodzine ale zawsze chcialam i mialam nadzieje ze moja matka mnie pokocha .

wyszlam za maz ale muj teraz byly maz okazal sie tyranem znecal sie nademna nawet mnie zgwalcil . NASTEPNY CIOS po rozwodzie poznalam obecnego partnera kazdego dnia stara udawadniac ze jest inny kochany opiekunczy daje mi poczucie bezpeczenstwa i ja go naprawde kocham razem wyjechalismy zagranice myslalam ze zapomnie ze jak nie bede utrzymywac kontaktu z moja matka to zapomne i tak bylo na poczatku super sie czulam ,ale pojechalam do polski spotkalam moja matke wygarnelam co mi lezy na sercu ale moja matka ze to moja winna bo bylam niegrzeczna bylam trudnym dzieckiem ,lepiej zapomniec to ona tak mysli,i oczywiscie zebym jej dala kase bo ma kredyty bo rachunki niezaplacone a najlepiej jeszcze co tydzien wysylala, zaczely sie smesy zadzwon wyslij kase bo nie mamy na poczatku pomoglam ale gdy zaczelo to dosc czesto sie powtarzac zrozumialam jedno DLA NIE ZAWSZE BEDE KALEKA TREDOWATA TYLKO KASA I NIGDY MNIE NIE POKOCHA, JA stracilam nadzieje i zalamalam sie myslalam aby odebrac sobie zycie ale jak widze mojego partnera jak bardzo mnie kocha to szkoda mi odbierac sobie zycia dla niego dla siebie musze zyc musze odzyskac chec zycia rozpalic ogien abym miala sile i walke dalej zyc

a mojej matki nie chce widziec i nie chce z nia rozmawiac napewno juz nie napisze bo tak dzisiaj jej napisalam w smesie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aktualnie już piąty rok walczę z nerwicą. Nie biorę leków. 3,5 roku psychoterapii psychoanalitycznej pomogły na dosłownie na 3 miesiące. Było idealnie - zaczęłam swoje życie, byłam radosna, zadowolona z siebie, poszerzałam grono znajomych.

Ale od stycznia nastąpił przełom - nie mogę sobie poradzić ze złością i agresją do matki, jaką odkryłam podczas przebytej terapii. Te uczucia wrociły ze zwielokrotnioną siłą i kłębią się w moim umyśle, nie umiem się ich pozbyć.

 

Czasem mam wrażenie, że ta terapia rozdmuchała to, co się u mnie działo w przeszłości. Nie były to dantejskie sceny, nikt mnie nie bił, nikt nie pił nałogowo, nikt nie poniewierał, ale jednak terapia utwierdziła mnie w przekonaniu, że moje dzieciństwo było jakieś ciężkie. Ale jak na nie popatrzeć, to wcale takie nie było. Pojawiały się tylko drobne błędy rodziców, matki... Tylko terapia to we mnie rozbuchała do takihc rozmiarów, że nie umiem o tym zapomnieć, dominują nade mną przykre uczucia, a wręcz zaczynam je przenosić na życie społeczne - złoszczę się na innych :/ Co dzień to rozpamiętuję i wszystko mi o tym przypomina, o sytucjach z mamą.

 

Chcę się tego pozbyć, niemal - wyrzygać (przepraszam za słowo), bo wiem, że marnuje mi to życie. Ze złości ściska mi się szczęka, a twarz drętwieje. Pomożcie! Może macie jakiś sposób na przeszłość :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aktualnie już piąty rok walczę z nerwicą. Nie biorę leków. 3,5 roku psychoterapii psychoanalitycznej pomogły na dosłownie na 3 miesiące. Było idealnie - zaczęłam swoje życie, byłam radosna, zadowolona z siebie, poszerzałam grono znajomych.

Ale od stycznia nastąpił przełom - nie mogę sobie poradzić ze złością i agresją do matki, jaką odkryłam podczas przebytej terapii. Te uczucia wrociły ze zwielokrotnioną siłą i kłębią się w moim umyśle, nie umiem się ich pozbyć.

 

Czasem mam wrażenie, że ta terapia rozdmuchała to, co się u mnie działo w przeszłości. Nie były to dantejskie sceny, nikt mnie nie bił, nikt nie pił nałogowo, nikt nie poniewierał, ale jednak terapia utwierdziła mnie w przekonaniu, że moje dzieciństwo było jakieś ciężkie. Ale jak na nie popatrzeć, to wcale takie nie było. Pojawiały się tylko drobne błędy rodziców, matki... Tylko terapia to we mnie rozbuchała do takihc rozmiarów, że nie umiem o tym zapomnieć, dominują nade mną przykre uczucia, a wręcz zaczynam je przenosić na życie społeczne - złoszczę się na innych :/ Co dzień to rozpamiętuję i wszystko mi o tym przypomina, o sytucjach z mamą.

 

Chcę się tego pozbyć, niemal - wyrzygać (przepraszam za słowo), bo wiem, że marnuje mi to życie. Ze złości ściska mi się szczęka, a twarz drętwieje. Pomożcie! Może macie jakiś sposób na przeszłość :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chyba jestem częściowo pogodzony z przeszłością, z dzieciństwem. Jestem pogodzony z podejściem rodziców do mnie w drugiej połowie dzieciństwa (z pierwszej prawie nic nie pamiętam, więc do niej mam jak na razie neutralne nastawienie). Ale za to nie jestem w ogóle pogodzony z tym, jaki ja byłem wtedy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chyba jestem częściowo pogodzony z przeszłością, z dzieciństwem. Jestem pogodzony z podejściem rodziców do mnie w drugiej połowie dzieciństwa (z pierwszej prawie nic nie pamiętam, więc do niej mam jak na razie neutralne nastawienie). Ale za to nie jestem w ogóle pogodzony z tym, jaki ja byłem wtedy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×