Skocz do zawartości
Nerwica.com

WiecznieZmartwiona

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez WiecznieZmartwiona

  1. Bo nie można tutaj zmienić nicka, którego sobie wzięłam w 2010 roku. Wieeele się zmieniło od tego czasu.
  2. Ja mogę polecić w Warszawie ośrodek Polana. www.osrodekpolana.pl Bardzo mi się tam podoba. Mają wspaniałe podejście do każdego człowieka, specjaliści są bardzo dobrzy i godni zaufania. Wspaniałe miejsce, gdzie naprawdę można dojść do równowagi psychicznej i uporać się z problemami. Ośrodek Polana Poniedziałek - Piątek: 10 - 20 tel.: (022) 825 00 45 ul. Banderii 4/179 Warszawa
  3. Zastanawiałam się nad tym wiele razy. I mogę z pełną świadomością powiedzieć, że nie kocham moich rodziców. Nie życzę im źle, ale kontaktów z nimi nie chcę utrzymywać, oni nie zasługują na mnie. Tak jak napisałam wcześniej, wysyłamy sobie tylko takiego formalnego smsa w święta, i to wszystko. Nie po to zamieszkałam sama mając zaledwie 16 lat, żeby teraz utrzymywać znimi kontakty. Grand protestant masz rację, że to by były toksyczne kontakty. Staram się wyrzucić tą przeszłość, tak jak piszesz, ale właśnie problem jest w tym, że to chyba tkwi gdzieś w mojej podświadomosci. Normalnie ja wogóle o tym nie myślę. Wraca to do mnie przeważnie w nocy jako straszne koszmary. Świdomie nie myślę o przeszłości. Tylko właśnie podczas snu, albo nagle mam taki przebłysk, jak pisałam wcześniej. Na codzień nie zaprzątam sobie tym głowy, bo pomimo wszystkich kłopotów, i pomimo mojej choroby, mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Dzięki mojemu mężowi z którym bardzo sie kochamy. Dlatego założyłam ten temat, bo miałam nadzieję, że ktoś mi doradzi, jak wyrzucić tą przeszłość z podświadomości, żeby nie mieć już koszmarów w nocy i związanych z nimi problemami. Pomyślałam, że muszę się jakoś z tym uporać, żeby w końcu przestało mnie męczyć. Podkreślę jeszcze raz, że ja świadomie o tym nie myślę, i nie rozpamiętuje, bo to nie ma sensu.
  4. Tak, mój mąż zna całą historę bardzo dokładnie. Opowiadanie o tym nie przynosi mi ulgi. Wręcz odwrotnie, jak tylko zaczynam mówić o przeszłości, to od razu zaczynam się źle czuć. Jeśli w porę nie przerwę takiej rozmowy, to niestety kończy się atakiem paniki. Wystarczy, że nieświadomie o czymś pomyślę, to zmarnowaną mam całą resztę dnia. Mam coś takiego, że zapamiętuję wszystko poprzez skojarzenia. Dzisiaj na przykład mój mąż oglądał telewizję i włączył jak akurat leciał "Pampalini". XD Zawołał do mnie, żebym zobaczyła jakie kiedyś dawno bajki były. Ja się odwróciłam i zobaczyłam tą bajkę. Momentalnie dopadła mnie taka retrospekcja. Pamiętam tą bajkę. Mieszkałam jeszcze wtedy z matką (wyprowadziałm się od niej jak miałam 14 lat). Zamiast zacząć wesoło oglądać z mężem głupią bajeczkę, ja dostałam ataku paniki, bo przypomniało mi się, że zawsze jak ona leciała, to byłam sama z siostrą w domu i byłyśmy głodne. Te wieczory u mojej matki były straszne. Tylko przez taką głupią rzecz jak przypomnienie sobie o czymś, teraz nie mogę spać, bo czuję się źle odkąd zobaczyłam kawałek tej bajki. Jak powiedziałam mężowi o tej mojej retrospekcji, to mnie przytulił i bajkę szybko przełaczył. Dodał coś pod nosem niemiłego o mojej matce, i więcej o tym nie rozmawialiśmy. Jednak ja sie źle czuje nadal. Przez takie moje dziwne reakcje doszłam do wniosku, że nie jestem gotowa na rozmowy o tym co mnie kiedyś spotkało. Choruję już 7 lat, ale chyba nadal jest za wcześnie żeby o tym mówić. Dlatego próbowałam to opisać, żeby się tego pozbyć i zamknąć to, ale też mi nie wyszło, bo efekt był podobny. Jednak czuję, ze muszę coś z tym zrobić, ze to przyniosło by mi ulgę. Nie wiem tylko co powinnam zrobić.
  5. Od kilku lat zmagam się z nerwicą i agroafobią. Ostatnio z powodu problemów osobistych mam bardzo ciężki nawrót choroby, bo straciłam poczucie bezpieczeństwa. Chciałabym jakoś polepszyć swój stan. Niestety teraz nie mogę pójśc na terapię (choć bardzo bym chciała), więc póki co staram się sama sobie pomóc. Czuję, że muszę pogodzić się z bolesną przeszłością. W ciągu dnia nie myślę o przeszłości, jednak wraca ona do mnie w nocy. Nie będę tu opisywać straszliwych scen z dzieciństwa, przez które teraz mam koszmary i zmarnowane całe życie. Piekło zgotowali mi rodzicie. Ojcec alkoholik, a matka kompletnie nieodpowiedzialna, agresywna i skupiona tylko na sobie. Przemoc, strach, ból głód, poniżenie, brud, obojętność innych, to wszystko miałam na codzień. Bardzo szybko się usamodzielniłam, i jak myślałam, że już teraz będzie wszystko dobrze, to niestety dopadła mnie choroba. Mam cudownego męża, który wspiera mnie jak tylko może, bardzo się kochamy, mamy tylko siebie. Niestety piętno ciężkich przeżyć bardzo mnie męczy. Od takich podstawowych rzeczy jak poradzenie sobie z wasną złością, aż po takie wyższe uczucia, jak brak miłości od matki. Teraz mam 28 lat, lecz nadal odczuwam, to że nie byłam przez nią kochana. Jestem totalnie zagubiona, bo ani mój ojcec ani matka nie widzą żadnego problemu, nie mają nawet wyrzutów sumienia. A ja nie wiem jak się zachować. Czasami rozmawiamy przez telefon, albo smsujemy(w święta, czy nowy rok, itp). Są to takie bardzo formalne relacje. Ja za bardzo o sobie nie opowiadam i trzymam ich na dystans. Wiem, że oni nie są w stanie niczego zrozumieć, bo nie widzą problemu w sobie. Nie chcę tracić swoich nerwów ani czasu na opowiadanie im jak sie czuję, z tym, że zgotowali mi takie piekło. A moze źle robię? Może powinnam z nimi mieć normalne kontakty? Nie chcę tego, ale może to jest mi potrzebne do wyzdrowienia? Albo może powinnam wywżeszczeć im, wszystko co czuję? Wyzwać ich, zę zmarnowali mi życie itp? Co powinnam zrobić, żeby pogodzić się z przeszłością? Wiadmo, że nie da się o niej zapomnieć, ponieważ ona rzutuje na całe moje teraźniejze życie, ale rozpamiętywać też nie warto. Ja nie rozpamiętuję, nie myślę świadomie o przeszłości. Jeśli jakieś myśli się pojawiają, to staram się je zagłuszać, bo po co rozpamiętywać? Chciałabym bardzo porozmawiać o tym z psychologiem, niestety teraz jest to niemożłiwe. Może któryś z Was miał podobny problem? Co psycholog doradził wam w takiej sytuacji? A może jest na forum jakiś zaprzyjaźniony psycholog, który potrafiłby mi odpowiedzieć na te trudne dla mnie pytania? Jeszcze jedno. Od pewnego czasu prześladuje mnie taka chęć wyrażenia siebie. Nie wiem jak to dokładnie określić, ale czuję, że chcę coś zrobić, żeby zamknąć tą przeszłość raz na zawsze. Chciałam spisać sobie wszystko co mnie dręczy. Coś w rodzaju pamiętnika, albo książki. :> Niestety chyba nie mam talentu literackiego. Jakim innym sposobem mogłabym to zrobić? W sumie potrafię nieźle malować, ale jak przelać na papier to co czuję, i czułam kiedyś? Nie mam pomysłów. A może macie jakieś artystyczne, albo nie artystyczne metody na wyrażenie siebie? Wiem że strasznie nieskładnie wszystko napisałam, przepraszam. Niestety ostatnio przez nawrót choroby nie potrafię się nia niczym skupić. Mam nadzieję, że zrozumiecie o co mi chodziło. I chociaż ktoś z was mi odpowie. :3
  6. No właśnie w tym problem,że nie mogę iść Mam nardzo silną agorafobię i dlatego tak się boję,bo nie pójdę do lekarza.Teraz mam nawrót i od 4 miesięcy nawet do ogródka nie wyszłam.Naprawdę się nakręciłam i teraz się martwię Pocieszam się tym że juz 7 lat mam te duszności,więc jakby to była astma to juz bym zemdlała albo coś by mi było,a mi zawsze przechodzi.Czasami tylko jeszcze przez sen jest mi duszno,i wtedy budzę się z paniką.Jednak zazwyczaj podczas snu mi przechodzi.
  7. No to super.Muszisz pamiętać,ze są tu osoby tak samo chore jak ty ;/ Teraz przez ciebie sobie wkręciłam tą astmę i też się boję.Rozumiem,że się martwisz,ale nie nakręcaj innych.
  8. Ja mam dokładnie tak jak mówisz.Teraz mnie nastraszyłaś tą astmą ( Jednak z tego co wiem,to przy astmie,ma się świszczący oddech,zresztą nerwicę mam juz 7 lat i duszności też,więc jakby to była astma,to już dawno coś by mi się stało nie? Mi się wydaje,że duszności nerwicowe są podobne do każdych innych duszności,więc dlatego ten problem z mówieniem pewnie też jest przy różnych dusznościach.
  9. Ja już ponad 6 lat się męczę,więc jak widzisz może to trwać bardzo długo.
  10. Może miałeś w trakcie ataku kłopoty z żołądkiem?Albo może wcześniej piłeś wodę albo herbtę,a potem jak to wydaliłeś to waga spadła.Myślę,że to napewno nic groźnego,tylko jakaś normalna reakcja oraganizmu.Podobno sportowcy po cięzkim treningu też gubią wagę,a potem jak uzupełnią płyny to wszystko wraca do normy.Może bardzo się spociłeś kiedy miałeś atak paniki.Postaraj się nie martwić :)
×