Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

ja lubię mysli o smierci

pomagają

w trzymaniu dystansu od problemów

czrna róza można piep***** świat i starać się przeżyć jak najfaniej te dni które są

ja własnie podjęłam taką ryzykowną decyzje i jestem na zabój szczęśliwa..\

może tylko do jutra

ale to super uczucie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po 3 tyg stwierdził że chciał sprawdzić ile jestem wstanie dla Niego zrobić i że to za daleko zaszło bo i tak by nic z tego nie było.

Dziwny człowiek z niego, powiedziałabym nawet, że chyba ma inklinacje do sadyzmu, skoro znalazł sobie dziewczynę kruchą i wrażliwą, żeby "sprawdzić, ile jest w stanie dla niego zrobić". I po co? Dla jakiejś chorej zabawy? :bezradny:

 

Ja mam jakiś dziwny problem "wewnętrzny". Ostatnio odczułam znaczny wzrost libido... I zamiast normalnie to przeczekać, dziwnie się męczę, tłumię to w sobie, czuję się jak wulkan, który wybucha do wewnątrz. Mimo że nie mam problemu z akceptacją swojego wyglądu, charakteru w sumie też nie, nie mogę uwierzyć w to, że kiedykolwiek mam szansę wejść z kimś w związek. Mam wrażenie, że to po prostu "nie dla mnie"... Nie wiem, dlaczego. :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Opanowało mnie przeświadczenie że moja matka ma rację... że jestem złą córką, złym człowiekiem... że podcieram sobie tyłek depresją...

czuję że powinnam wziąć się w garść i zrobić coś ze swoim życiem, po swojemu wreszcie... tak jak ja chcę...

Ale ja nie wiem czego chcę... Nie wiem co mam robić... Dokąd iść... wiszę w nicości

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O co sie zahaczyc?

 

29 lat - moje zycie jest burzliwe, gwaltowne, pelne zmian. Chwytam sie czegos i przestaje. Dosc czesto. Wierze, ze pewien kierunek zycia odwroci jego losy i przestane ciepriec. Siedziec w tym gownie po uszy, jak dzis.

Teraz, gdy nie pracuje bo mam przymusowy urlop, zaczynaja mnie nachodzic dziwne mysli. Nie potrafie sobie czasu zajac wiec jestem tu. Tak to odbieram. Cala moja chorobe jako cos, co sobie wymyslilem, uroilem.

Ostatnio zdiagnozowano u mnie borderline. Po drodze byla depresja, zaburzenia osobowosci, lęk., 5 pobytow w szpitalu. Skierowano mnie na terapie do Babisnkiego, pol roku w izolatce zyciowej. A ja mam prace - jak ja przerwe wiem, ze bedzie trudniej. Utrace samodzielnosc. Strach.

Nie chce juz wracac na garnuszek i pomoc rodzicow. Swoja samodzielnsocia ciesze sie juz pol roku.

Ostatnio interesowalem sie buddyzmem i medytacjami. Jednak po jakims czasie, gdy to robilem na zasadzie uciekania troche od zycia - mialem wrazenie, jakbym mial lekkie psychozki, wiec przestalem.

Nie chce isc na pol roku do szpitala, chyba ze bedzie taka koniecznosc. Chce zyc jak pare tygodni wczesniej, moze nie byla to jeszcze pelnia, ale czuje ze w taki sposob moge osiagnac wiecej.

Terapia w moim przypadku, z tego co czytalem, jest dlugoletnia i malo skuteczna. I znowu sie cofac do przeszlosci... przeciez ja to przepracowalem juz wiele razy u psychologow.

Jesli juz, to taka, ktora moglbym pogodzic z dniem codziennym i praca. (wolny zwod wiec bedzie duzo latwiej).

Wiecie co... jest mi cholernie trudno. Mialem 119 IQ i chyba w tej chwili mam z 80. Przestalem wierzyc w leki, w terapie, w psychologow, lekarzy i terapeutow. W jakikolwiek kierunek w zyciu, ktory pozowli mi powrocic z wlasnej glowy. Im wiecej interesuje sie wlasna choroba i czytam na ten temat, tym jest gorzej. Chociaz cale zycie bylem i jestem za pan brat ze sportem, obecnie mam ponapinane cale cialo, a od szczekoscisku porobily mi sie jakies skostnienia w zawiasach szczeki i obumieraja mi zeby, ktore musze wyrywac albo leczyc kanalowo. Nie wylacznie chce zyc po to, zeby zarabiac i sie leczyc.

A najwazniejsze, ze czuje jakby moja dusza obumierala. Emocjonalny kontakt z drugim czlowiekiem bez strachu, zaufanie... brakuje mi tego.

Boje sie zaufac czlowiekowi i diagnozie, a jednoczesnie nic innego mi nie przychodzi na chwile obecna do glowy.

Potrzebuje skontaktowac sie z kims rzetelnym... ale przede wszystkim otwartym i cieplym czlowiekiem, najlepiej mezczyzna, ktory jednoczesnie nie wykorzysta mojego zaufania i chwilowych slabosci do tego, zebym stal sie sporym zrodlem kasy. Nie dbam o to, czy to bedzie psycholog, psychiatra, psychoterapueta czy wodzirej duchowy. Czuje ze nie rozwijam sie nalezycie w zyciu, przynoszac szkody sobie i brak pozytku innym, przez wlasne emocje, ktorych zrodla nie rozumiem. Bycmoze wpadlem w bledne kolo.

Mam wrazenie, ze pelnia zycia, ktorej momentami doswiadczalem, jest tuz tuz, czuje jej oddech na swoim ciele... a jednoczesnie to co sie dzieje, cala ta choroba, jest moim snem... nierzeczywistym.

Pomozcie.

Prosze.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kite, Korba jak własnie u was ? i naranja się dawno nie odzywała?

 

Roster jak masz tak od kilku tygodni to jeszcze nie tak długo... Ja po 4 miesiącach wygrzebałam sie z głebokiej deprechy.

Ale mi leki pomogły

Skąd jestes?

Swietnie Cię rozumiem, że nie chcesz się dam zamknąć i utracić samodzielność.

Ja też tego nie chcę.

 

Warto mieć nadzieję, że się z tego wygrzebiesz... może trafisz na kogoś na NFZ fajnego?

Pamiętaj, że nie jesteś sam.

Możesz się tu wyżalić i prosić o radę etc..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Robaczki.

Ciocia chojrakowa ostatnio się nie udziela, bo zaburzenie ją nieco przerosło. Mogę tu siedzieć godzinami albo wcale, nie potrafię regularnie pisać, nie potrafię już w swoim życiu zachować tak daleko idącego porządku.

Piszcie, czasem zaglądam. I pamiętam o Was i martwię się czasem.

Tulę wszystkich do serduszka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, border aż huczy i nie potrafię go przekrzyczeć. Leki nie pomagają, chociaż przez chwilę zeldox mnie stabilizował. Nie potrafię już nawet regularnie brać leków.

Rzygam, odchudzam się, nie jem, jem, rzygam.

Wychodzę za mąż, wszystkie uczucia we mnie się gotują i kotłują, czekam aż wybuchnę.

Straciłam pracę, zresztą, nawet nie byłam w stanie pracować, nie wiem jak wyrobiłam te dwa miesiące.

O terapii nie ma mowy, nie potrafię regularnie chodzić.

Nie ma już dla mnie pomocy, może kiedyś była ale teraz już nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na swój sposób tak, tylko, że ja nie bardzo umiem odczuwać szczęście...

Nie potrafię, mam milion powodów by nie iść, czuję złość, agresję wręcz, nie potrafię, nie chcę mówić. Wszystko, ale nie terapia i ja nie mówię o jednym podejściu, tylko o kilkunastu u wielu różnych ludzi.

Nie wiem co z tym zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kite, Korba jak własnie u was ? i naranja się dawno nie odzywała?

 

 

sens, po 3 dniach zauroczenia i podekscytowania oddziałem przyszła depra. dziś w ogóle nie wstałam z łóżka.

muszę się zabrać za pisanie życiorysu, co mnie przeraża, bo będę go czytać we wtorek, co też mnie trochę przeraża.

ale chcę, aby grupa mnie lepiej poznała i abym też mogła rozmawiać więcej o swoich problemach.

na szczęście jeszcze tylko jutro i potem znowu grupa, co mnie cieszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×