Skocz do zawartości
Nerwica.com

Natręctwa myśli...


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie. To mój pierwszy post.

 

poza którym świata nie widzę. A myśli takie, żeby go wyrzucić przez balkon i całe z tym związane czarne scenariusze.... Narazie wspomagam się jakimiś ziołowymi lekami i radami na dystansowanie się do tych myśli, tylko nie wiem jak długo jeszcze dam radę, póki nie zwariuję. Zapisałem się do psychiatry, ale wizytę mam dopiero na czwartek.

Boję się powiedzieć o tym partnerce, nie chcę, żeby się zadręczała. Boję się zostawać z małym sam w domu..

Opadam z sił...

wiem co czujesz... to najgorsze co może być, mam tak samo... mam 7-miesięcznego synka o którego starałam się 7 lat. kocham go nad życie, tulę go i całuję a w głowie mam wizję że otwieram okno i go wyrzucam na chodnik.... panika mnie ogarnia, myśli są natrętne, nie mogę się ich pozbyć, mam wrażenie że zaraz naprawdę to zrobię, jak mąż jest w domu to czuję się bezpieczniej bo wiem że on w razie co mnie powstrzyma. Ja mężowi powiedziałam o tym, bo nie mogłam dusić tego w sobie, on mówi mi ciągle że to nie możliwe, bo on wie jak bardzo kocham małego, jaką jestem dobrą matką, jak o niego dbam , jak cudowanie się nim zajmuję, bawię się z nim, śpiewam mu... ale dlaczego mnie ogarniają takie myśli??? ja nie chcę tego zrobić :( ale te myśli takie realne są , tak je na sobie odczuwam. nie chcę mu zrobić krzywdy, myślę wtedy że jak mu coś zrobię to od razu chcę na krzesło elektryczne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurde, ale to cholerstwo mnie męczy. Mam dobry dzień, cieszę się z wszystkiego, a tu nagle taka myśl, że wszystko mogę zepsuć odbierając sobie życie. To oczywiste, że nie chcę tego zrobić. Ale ta myśl powoduje niepokój, lęk. Nie mam zamiarów, ani prób s. Po prostu taka natrętna myśl, strach że mogę to zrobić. Bez sensu, nie mogę przez to spać. A tyle mam do zrobienia w życiu jeszcze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja oprócz nerwicy lekowej mam hipochondrie. cały czas mysle o tym ,że ięzko zachoruję. dzis rano stwierdziłam ,że na bank mam czerniaka. mam na nodze pieprzyk 9mmx6mm. w sumie mam go odkad pamietam od roku namietnie go mierze i sprawdzam , w sumie to nic się z nim nie dzieje, ale te mysli.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://xjentifika.wordpress.com/2013/04/22/dzieciobojstwo-czy-zawsze-skutek-zaburzen-psychicznych-rodzicow/

 

Hej pisalam tutaj kiedys juz ze mam nn natretne mysli wobec corki.

Ostatnio natrafilam na ten artykul w linku i czytam ostatni akapit i doprowadzilo mnie to do strasznego smutku bo to artykul o dzieciobojczyniach i tam opisali na koncu ze sie pyta chorych psychicznie Czy Maja mysli agresywne wobec dziecka tak tam jest opisane jakby to bylo powodem dzieciobojstwa.

To co tam przeczytalam tak mnie wystraszylo ze szok :(

 

-- 20 lut 2014, 21:35 --

 

http://xjentifika.wordpress.com/2013/04/22/dzieciobojstwo-czy-zawsze-skutek-zaburzen-psychicznych-rodzicow/

 

Hej pisalam tutaj kiedys juz ze mam nn natretne mysli wobec corki.

Ostatnio natrafilam na ten artykul w linku i czytam ostatni akapit i doprowadzilo mnie to do strasznego smutku bo to artykul o dzieciobojczyniach i tam opisali na koncu ze sie pyta chorych psychicznie Czy Maja mysli agresywne wobec dziecka tak tam jest opisane jakby to bylo powodem dzieciobojstwa.

To co tam przeczytalam tak mnie wystraszylo ze szok :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym wyznaczaniem zadań na kolejny dzień.. mam jakas obsjesje.. Nie moge sie od myslenia od tego uwolnic.. ciagle o tym mysle i czuje sie fatalnie.. Zrobiła mi sie jakas zchiza na ten temat i nie moge jej nawet olac bo ciagle jest.. Nie wiem nawet czego sie boje w tym. Przeciez to zwykle wyznaczanie zadan na kolejny dzien.. A jak cos wyznaczam to od razu mnie taki lek przeszywa ze masakra.. w sumie to ciagle mam tkai lek od tygodnia.. bo nie wiem o co chodzi z tym..

 

Czy to sa zwykłe natręctwa? Jak z tym walczyć?

 

Bo mam tkaie coś ze nawet jak sobie wybrazam ta karte z zadaniami toc zuje sie strasznie do dupy i dziwnie. Jakby taka dziwnosc z tej kartki mi idzie.. Nawet nie wiem jak to opisać. Po prostu patrze na akrtke i czuje sie tak strasznie dziwnie. takie uczucia glupie strasznie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do nie dawna byłam normala, szczęśliwa cieszącya się z życia dziewczyna... do czasu..

Od 4 miesiecy borykam się z bluźnierczymi myślami z którymi nie sposób sobie poradzic... walcze z nimi do dzisiaj. Przez ostatni tydzień było dobrze- jak przychodziły to szybko zajmowałem się czymś innym i ustępowały. Od kilku dni nie potrafię kompletnie sobie z nimi poradzic. Ciągle tylko przychodzą do mnie bluźniercze myśli obrażające Pana Boga, Pana Jezusa i Maryje, nie potrafię sobie z tym poradzic, im bardziej z tym walcze tym bardziej się nasilają.

Do tego doszło, że sam już sama się bije w głowie, twarzy i krzycze na siebie jak kolejny raz przychodzi jakas bluźniercza mysl, czasami też rozmawiam ze sobą by je jakos zagłuszyc. Przez cały dzień mi towarzyszą praktycznie w każdej sytuacji. W Kościele nie potrafię się skupic, myśli przychodzą, próbowałem też modlic się, ale jest jeszcze gorzej... nie potrafię

pomodlic sie w myślach bo te zasrane myśli zaraz przychodzą i wszystko psują.

Jest mi ogromnie wstyd i smutno przed Panem Bogiem, że nie potrafię poradzic sobie z tym.

Nerwica natręctw niszczy mi życie. Nie potrafię normalnie porozmawiac z Panem Bogiem, nawet dobrze o Nim pomyślec. Obwiniam się za to wszystko. Czuje się całkowicie bezradnai. Uwierzcie mi, że nigdy złego słowa bym nie powiedziała o Panu Bogu i Jezusie.Nie umiem pomyślec ostatnio pozytywnnie jak probuje to i tak zaraz pomysli mi sie zle zaczelam obwiniac za to Boga i nawet swoja mame nawet o niej zaczelo mi sie zle myslec nie chce nikogo skrzywdzic jestem dobrym czlowiekiem a przychodza mi takie zle mysli do glowy nie prawdziwe nie jstniejace boje sie ze w nie uwierzylam ze mi sie wydaje ze tak jak by tego chce ale i tak zle sie z tym czuje nic mnie nie cieszy nie dostrzegam pozytywnosci zycia a kiedys bylam pozytywnie nastawiona do zycia i ludzi dziewczyna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje myśli ciągle obracają się wokół słowa MORALNOŚĆ. Myślę, że jestem pozbawiona wartości, zepsuta, obrzydliwa... tym bardziej obrzydliwa, że widzę, że sama siebie nie do końca potępiam chociaż powinnam.

I ukrywam to przed innymi ludźmi, oni tego nie widzą. Jestem FAŁSZYWA.

Do tego szukam usprawiedliwienia i współczucia na forum, bo dobrze wiem, że tu znajdę zrozumienie.

 

Ostatnio czytałam książkę o narkomance prostytutce. Wtedy zaczęłam myśleć, że spotykam się z chłopakiem tylko dla narkotyków. Że nic do niego nie czuje. I już nie wiedziałam jak jest naprawdę.

Ciągle myślę o tym, że się sprzedałam.

 

Prowadziłam ostatnio zajęcia z dziećmi. Po pewnym czasie pojawiły się myśli o tym, że mogłabym je wykorzystać... zapraszać je na prywatne lekcje :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do nie dawna byłam normala, szczęśliwa cieszącya się z życia dziewczyna... do czasu..

Od 4 miesiecy borykam się z bluźnierczymi myślami z którymi nie sposób sobie poradzic... walcze z nimi do dzisiaj. Przez ostatni tydzień było dobrze- jak przychodziły to szybko zajmowałem się czymś innym i ustępowały. Od kilku dni nie potrafię kompletnie sobie z nimi poradzic. Ciągle tylko przychodzą do mnie bluźniercze myśli obrażające Pana Boga, Pana Jezusa i Maryje, nie potrafię sobie z tym poradzic, im bardziej z tym walcze tym bardziej się nasilają.

[...]Nie umiem pomyślec ostatnio pozytywnnie jak probuje to i tak zaraz pomysli mi sie zle zaczelam obwiniac za to Boga i nawet swoja mame nawet o niej zaczelo mi sie zle myslec nie chce nikogo skrzywdzic jestem dobrym czlowiekiem a przychodza mi takie zle mysli do glowy nie prawdziwe nie jstniejace boje sie ze w nie uwierzylam ze mi sie wydaje ze tak jak by tego chce ale i tak zle sie z tym czuje nic mnie nie cieszy nie dostrzegam pozytywnosci zycia a kiedys bylam pozytywnie nastawiona do zycia i ludzi dziewczyna

 

 

U mnie zaczęło się właśnie od tych bluźnierczych myśli (ok 9 lat temu:( ) z czasem jednak zmieniły swój kierunek i treść. Przeszły na dziadków,zmarłego wujka na mamę. Chodzę na terapie i niektórych się pozbyłam,niektóre odepchnęłam gdzieś na bok. Najgorzej jest kiedy dotykają mnie kolejne niepowodzenia wtedy te myśli do mnie wracają. Dzięki terapii nie ma już we mnie takiego strachu jaki był kiedy nie wiedziałam skąd akurat takie myśli mnie się uczepiły. Jednak okazuje się,ze to wszystko co nas gnębi ma swoje odzwierciedlenia w tych co do tej pory przeżyliśmy. Nie muszą to być traumatyczne przeżycia,mogą to być zwykłe komentarze typu "ty łamago znowu zbiłaś talerz" "co ty tuman jesteś,nauczyć się tego nie możesz" itp,wypowiadane przez najbliższe nam osoby. Kiedy usłyszysz coś takiego kilkakrotnie to podłapiesz w tym ocenę Twojej osoby. Ocenę tą stawia ci najbliższa w tamtym momencie osoba (mama/tata/babcia). Zasiewa w Tobie malutkie ziarenko,które przy każdym niepowodzeniu powolutku zaczyna kiełkować.Przy każdym niepowodzeniu zaczynasz myśleć a może rzeczywiście jestem łamaga i tuman. Po kilku latach jest już tak duże,że nieświadomie obwiniasz osobę,która to ziarno w tobie zasadziła. I tak bardzo jak byś chciała przestać tak trudno jest to zatrzymać. Najważniejsze to znaleźć problem,dokopać się pamięcią do sytuacji, rozliczyć się z nią, z osobami (oczywiście rozliczyć się w sobie,bo często jest tak,że osoby,które nam wyrządziły w jakiś sposób krzywdę,wcale nie miały takiego zamiaru,problem był w tym,ze my akurat tak to odebraliśmy a nie inaczej) wrzucić to wszystko do worka z napisem "przeszłości nie zmienisz na przyszłość masz jeszcze wpływ" i zrobić krok do przodu. Trudne wiem,ale wykonalne.Trzeba tylko "trochę" nad tym popracować...

Natręctwa związane z religią też są symbolem czegoś. U mnie okazały się symbolem żalu do rodziców. Bóg jako ojciec itp. Męczyły mnie bardzo długo,teraz już prawie w ogóle znikły.

Wiem jedno po tej terapii,chociaż jeszcze trudno mi się tego nauczyć. Kiedy jesteśmy na kogoś źli powiedzmy mu o tym,kiedy ktoś nas obraża-odpowiedzmy, kiedy jest nam smutno nie zamykajmy się w czterech ścianach ale znajdźmy sobie kogoś z kim będziemy mogli o tym porozmawiac,albo wspólnie pomilczeć. Nie chowajmy uczuć tylko dla siebie,okazujmy nie tylko miłość i szczęście okazujmy też smutek,żal,pozwólmy sobie czasem na słabość,nie bójmy się jej pokazać,okazujmy złość.Bierna agresja też jest dobrym uczuciem.To oczyszcza.Kiedy nie pozwalamy takim uczuciom wypływać,one zalegają do jakiegoś czasu a kiedy ciągle staramy się utrzymać je w ryzach one i tak wyjdą m,in w natręctwach. Rozliczmy się z naszymi uczuciami i idźmy na przód.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do nie dawna byłam normala, szczęśliwa cieszącya się z życia dziewczyna... do czasu..

Od 4 miesiecy borykam się z bluźnierczymi myślami z którymi nie sposób sobie poradzic... walcze z nimi do dzisiaj. Przez ostatni tydzień było dobrze- jak przychodziły to szybko zajmowałem się czymś innym i ustępowały. Od kilku dni nie potrafię kompletnie sobie z nimi poradzic. Ciągle tylko przychodzą do mnie bluźniercze myśli obrażające Pana Boga, Pana Jezusa i Maryje, nie potrafię sobie z tym poradzic, im bardziej z tym walcze tym bardziej się nasilają.

Do tego doszło, że sam już sama się bije w głowie, twarzy i krzycze na siebie jak kolejny raz przychodzi jakas bluźniercza mysl, czasami też rozmawiam ze sobą by je jakos zagłuszyc. Przez cały dzień mi towarzyszą praktycznie w każdej sytuacji. W Kościele nie potrafię się skupic, myśli przychodzą, próbowałem też modlic się, ale jest jeszcze gorzej... nie potrafię

pomodlic sie w myślach bo te zasrane myśli zaraz przychodzą i wszystko psują.

Jest mi ogromnie wstyd i smutno przed Panem Bogiem, że nie potrafię poradzic sobie z tym.

Nerwica natręctw niszczy mi życie. Nie potrafię normalnie porozmawiac z Panem Bogiem, nawet dobrze o Nim pomyślec. Obwiniam się za to wszystko. Czuje się całkowicie bezradnai. Uwierzcie mi, że nigdy złego słowa bym nie powiedziała o Panu Bogu i Jezusie.Nie umiem pomyślec ostatnio pozytywnnie jak probuje to i tak zaraz pomysli mi sie zle zaczelam obwiniac za to Boga i nawet swoja mame nawet o niej zaczelo mi sie zle myslec nie chce nikogo skrzywdzic jestem dobrym czlowiekiem a przychodza mi takie zle mysli do glowy nie prawdziwe nie jstniejace boje sie ze w nie uwierzylam ze mi sie wydaje ze tak jak by tego chce ale i tak zle sie z tym czuje nic mnie nie cieszy nie dostrzegam pozytywnosci zycia a kiedys bylam pozytywnie nastawiona do zycia i ludzi dziewczyna

 

droga Kasiu, czytając twój post przyszło mi do głowy, że może masz takie myśli przez jakiegoś złego ducha? Jestem osobą wierzącą, staram się jakoś znaleźć zawsze racjonalne wytłumaczenie na pewne rzeczy i być może to co opisujesz to naprawdę jest nerwica. Ale zastanawia mnie fakt, że twoje złe myśli dotyczą Boga. Dlatego choć piszesz, że trudno jest Ci się modlić, to jednak walcz i módl się. Nawet jeśli to nerwica to i tak modlitwa może Ci pomóc. Wydaje mi si, że kiedyś też miałam nerwice.. w myślach liczyłam do iluś- ileś razy, wykonywałam jakieś czynności niepotrzebne...kilka razy... Ale mocno wierzę w to, że Bóg mi pomógł, bo teraz już tak nie mam i dziękuję mu za to. Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim bluźniercze natrętne myśli nie obciążają Twojego sumienia ponieważ grzech jest popełniany dobrowolnie a bluźniercze myśli są wbrew Twojej woli. Bóg nie odbiera ich jako obrazę. Słuchałem kazania egzorcysty, który wypowiadał się, że w momencie nadejścia takich myśli trzeba mówić "chwała Tobie Jezu", "chwała Tobie Boże" ponieważ, jeśli jakiś zły duch podsuwa Ci te myśli, żebyś się przestawała modlić i źle o sobie myślała to odniesie odwrotny skutek jeśli będziesz w tym momencie chwalić Boga i da Ci spokój. Przede wszystkim pamiętaj, żeby się nie zadręczać tymi myślami, one nie są Twoje i nie są grzechem. Bóg zna Twoje serce i wie co jest Twoją myślą a co jest natręctwem myślowym, nie martw się:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Macie tak że jeśli te myśli dotyczą was to są one dla was problemem, a jak czytacie o kimś innym to tak jakby potraficie spojrzeć na to okiem zdrowego człowieka? Komuś umiałabym powiedzieć, ze to tylko natręctwa, sobie nie potrafię...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Wszystkich!

 

Chciałbym opisać swoją historię z natręctwami.

 

Zaczęło się kilka dobrych lat temu od tego, że mam skłonności homoseksualne. W tym pomogła mi rozmowa z człowiekiem, którego uznawałem za autorytet i ufałem mu. Samo zrzucenie swoich lęków spowodowało, że myśli te odeszły. Wracały, ale nie z takim natężeniem jak poprzednio.

 

Następnie po jakimś czasie wkręciłem sobie, że mam HIV. Nie miałem ryzykownych zachowań, jednak myśl ta nie dawała mi spokoju. Zrobiłem test i wyszedł minus. Jednak samo wybranie się na to badanie kosztowało mnie bardzo dużo.

 

Minęło trochę lat, miałem spokój, jednak demony powróciły.

 

Rozstałem się z dziewczyną, z którą nie chciałem być. Ona znalazła kogoś innego i kontakty się ochłodziły. Ten fakt wywołał u mnie natręctwa. Nikt tego prawie nie zrozumiał i pytał się "skoro nie chciałeś z nią być to o co chodzi?". Miałem do niej nie pisać i ją ignorować, ale nie dałem rady. Pisałem, czasem agresywnie podsumowując jej nowego chłopaka. Czasem pisałem jakieś bzdury. Zmęczyło ją to. Obiecałem, że już nie będę, ale przymus pisania był tak duży, że nie mogłem na tym zapanować. Koniec końców napisała, żebym dał jej spokój. Napisałem, że postaram się i że jeśli będę coś pisał mimo to, to niech to ignoruje. Zobaczymy jak będzie. Póki co się trzymam.

 

Irytuje mnie to, bo mimo, że biorę SSRI i chodzę do psychologa, nie panuję do końca nad umysłem. Wcześniej SSRI działały, teraz jakby mniej. Czemu? Nie mam pojęcia.

 

Istnieje jeszcze jedna kwestia. Poruszę ją, bo może to komuś pomoże. Mój psycholog spytał się mnie, czemu chodzę ciągle zmęczony, zarzynam się papierosami, czasami mało śpię. Odpowiedziałem mu, że wtedy moje demony są zmęczone i mnie nie atakują tak mocno. I niestety tak jest. Pewnego dnia postanowiłem, że wyśpię się porządnie i rzucę palenie. Po dwóch dniach miałem takie napięcie i ataki natręctw, że szkoda gadać. Jest to pewien paradoks. Kiedy jestem zmęczony trudno mi funkcjonować, kiedy nie jestem mam ataki lęku i natręctw. Porąbane.

 

Doszedłem do wniosku, że jedyna szansa to zmęczyć się fizycznie. Chyba innej drogi nie ma. Będę próbował. Aha, i jeszcze jedno. Pewnie to większość wie, ale używki takie jak alkohol potęgują natręctwa. Radzę uważać.

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o natręctwa to mnie dokucza natręctwo ciągłego strachu. Boje sie o wszystko o przyszłośc, o to ze mi sie plany nie udadza, ze jak zwykle nic mi sie nie uda :( Ten strach jest wszechobecny czasem lekko odczuwalny a czasem bardzo. Jak go pokonac, jak sobie z tym radzic, jak myslec pozytywnie?

Macie na to jakies sposoby prócz prochów?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, i proszę o pomoc. Mój mózg ciągle wyszukuje natrętnych myśli, które psuja mi humor. Przykładowo, chcę się czymś komuś pochwalić, i dopóki nie spotkam tej osoby to załapuje takiego doła, że nie jestem sobą. Lub na przykład, ktoś chce ode mnie papierosa a ja zdenerwowany mu odmówię, bo często mu dawałem, to po czasie dręczą mnie wyrzuty sumienia, i dopóki nie spotkam znów tej osoby to nie jestem sobą. Ratujcie, ostatnio odmówiłem koledze fajki w piątek i miałem cały weekend takiego doła że nie byłem dosłownie do życia, dopóki w poniedziałek go nie spotkałem i poczęstowałem papierosem. Albo jak spotkam jakąś dziewczynę, to nie jestem sobą dopóki nie pochwale jej się swoim samochodem (15 letni ale ładnie wygląda ;)). I wręcz szukam sytuacji by jej go pokazać i dopóki ona nie wie że mam to auto to jest tragedia ze mną mam takiego doła, i tylko szukam sytuacji by ja podwieźć itp. by wiedziała że mam autko. Wiem to głupie, ale te myśli mnie zabijają i powodują totalnego doła. Co radzicie, by o tym nie myśleć i się nie dołować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kubazzz, czemu musisz każdej dziewczynie chwalić się autem? mogą pomyśleć, że tak nisko je cenisz i próbujesz wyrywać na samochód;p a szczególnie jak już jakaś ich grupka zdaje sobie z tego sprawę... nie jest to dobre dla Ciebie, bo wychodzi na to, że celem twojej rozmowy(może pomimo twoje woli, ale jednak) z dziewczyną jest powiedzenie, że masz ten samochód, a nie przedstawienie SIEBIE i swojej osobowości...samochód nie jest od Ciebie ważniejszy. i nie rozumiem czemu masz doła dopóki im się nie pochwalisz. już bardziej potrafię zrozumieć sytuację z papierosem, bo faktycznie możesz mieć wyrzuty sumienia. ale też nie zadręczaj się jakimiś drobnymi rzeczami. możesz sobie obiecać: ok, głupio zrobiłem, żałuję, przeproszę tą osobę jak ją spotkam, może jej to wynagrodzę. i nie myśl już o tym, wróć do tego jak ją faktycznie spotkasz. a w przyszłości staraj się nie popełnić błędów, których masz później żałować. pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kubazzz, czemu musisz każdej dziewczynie chwalić się autem? mogą pomyśleć, że tak nisko je cenisz i próbujesz wyrywać na samochód;p a szczególnie jak już jakaś ich grupka zdaje sobie z tego sprawę... nie jest to dobre dla Ciebie, bo wychodzi na to, że celem twojej rozmowy(może pomimo twoje woli, ale jednak) z dziewczyną jest powiedzenie, że masz ten samochód, a nie przedstawienie SIEBIE i swojej osobowości...samochód nie jest od Ciebie ważniejszy. i nie rozumiem czemu masz doła dopóki im się nie pochwalisz. już bardziej potrafię zrozumieć sytuację z papierosem, bo faktycznie możesz mieć wyrzuty sumienia. ale też nie zadręczaj się jakimiś drobnymi rzeczami. możesz sobie obiecać: ok, głupio zrobiłem, żałuję, przeproszę tą osobę jak ją spotkam, może jej to wynagrodzę. i nie myśl już o tym, wróć do tego jak ją faktycznie spotkasz. a w przyszłości staraj się nie popełnić błędów, których masz później żałować. pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kasia123456789 mam dokładnie tak samo, ale u mnie bluźniercze myśli pojawiają się pod adresem właściwie każdej osoby. Najbardziej bolą te które przychodzą na myśl o najbliższej rodzinie i bliskich mi osobach (mam wtedy ogromne poczucie winy wobec nich, że nie zasługuję na miłość, przyjaźń skro o kimś tak myśle). Choć wiem że to nerwica czuję się wtedy okropnie, myślę wtedy i o sobie straszne rzeczy, jakim jestem złym człowiekiem. Tylko, że ja oprócz bluźnierstw mam jeszcze okropne wizje o podtekstach seksualnych - widzę ludzi w różnych sytuacjach, stawiam ich w jakimś okropnym świetle. Bardzo to wszystko wulgarne w mojej głowie, aż wstyd to powiedzieć, ba ja czuję wstyd i obrzydzenie jak o tym myślę. Nie mam pojęcia czemu się to u mnie pojawia, czemu praktycznie codziennie muszę walczyć ze sobą by to ignorować, a nie popaść w paranoję. Jednak każda taka myśl, każde bluźnierstwo coraz bardziej podkopują moją i tak już beznadziejnie niską samoocenę. Bo niestety oprócz tego typu myśli mam masę innych natręctw typu: co by było gdyby...? czy natrętne analizowanie różnych zdarzeń z przeszłości (uwierzcie nie są to traumatyczne zdarzenia). Do tego cały czas mam wrażenie że jestem z tym sama, że tylko ja mam taki problem. Nikt mnie nie rozumie, każdemu się wydaje że po prostu można przestać o tym myśleć, że wmawiam sobie NN...

Są dni kiedy jest lepiej, jestem jakaś silniejsza, bardziej odporna. A są takie kiedy mam ochotę zniknąć, bo mam wrażenie że moja nerwica unieszczęśliwia i mnie i bliskie mi osoby (nie bezpośrednio, ale przez moje neurotyczne zachowania, przez które bliscy się martwią).

A najgorsze jest to że choć moja psycholog tłumaczy że muszę te myśli ignorować i nauczyć się z tym żyć, to ja wciąż je wyłapuję i myślę o nich, i wciąż nie mogę się pogodzić czemu mnie to spotkało i w ogóle dlaczego, skąd się wzięło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, ja tez choruje na nerwice ( natrectwa myslowe ) i lęki. Z tym , ze jestem w 32 tygodniu ciazy . Moje natrectwa dotycza glownie lęku przed utrata kontroli, boje sie ze zrobie cos mojemu mezowi , boje sie ze zrobie cos mojemu dziecku jak sie urodzi . towarzysza mi ciagle lęki przy tym. Wczesniej, ( podczas ciazy ) byly nawet i te lepsze momenty , ale im blizej porodu... Czesto mam tak , ze jak jestem zła na cos / kogos to pojawiaja sie natrectwa i lęki. Moja psycholog podsumowala to tak , ze boje sie swojej zlosci i utraty kontroli.

Ciezko mi z tym zyc , bo dotyczy to moich najblizszych :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Anika tez mam takie mysli i one zawsze uderzaja w najblizszych albo inny czuly punkt. Zawsze. Odnosnie moich dzieci tez mam mnostwo mysli, ze cos im zrobie, ze nie dam rady, czasem w myslach mowie sobie okropne rzeczy. I uwierz, tez czuje sie z tym podle. W ciazy czulam sie niezle, aczkolwiek tez dreczyly mnie mysli i milion zmartwien.

Nawet myslalam o sprobowaniu z lekami, ale od kiedy mam nn zawsze mowilam sobie ze leki to ostatecznosc, wiec bronie sie przed tym jak moge, bo wziecie prochow na stale byloby moja w pewnym sensie porazka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja odstawilam ostatecznie leki jak tylko zaszlam w ciaze, teraz jestem ciagle bez lekow. Wczesniej bylo jakos w miare , ale teraz ciagle mam glowe zaprzątana tysiacami mysli , natrectw i lękow . Boje sie ze utrace nad soba kontrole , ze cos zrobie bliskim :( okropne to jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak mam ich swiadomosc , tlumacze sobie ze to tylko natrectwa. Ale i tak jest mi bardzo ciezko.

Dzisiaj pani psycholog usmiadomila mi , że te lęki i natrectwa zwiazane z utrata kontroli sa stad , że chce miec wlasnie nadmierna kontrole ( glownie nad moja mama , ktora naduzywa czasem alkoholu i jest wtedy impulsywna , sa wtedy awantury w domu rodzinnym itp - ja mieszkam juz z mezem osobno to i tak ciagle dzwonie , sprawdzam czy wszystko jest dobrze ) - stad te lęki przed utrata kontroli , lęki przed tym ze zrobie cos mezowi lub dziecku jak sie urodzi. Jest tak na codzien , że staram sie jakos odrzucac te mysli , ale jak je zaczynam analizowac , pojawiaja sie mysli "czy moglabym tak zrobic " to jest jeszcze gorzej. Najbardziej sie boje czasu jak moj syn sie urodzi ( w maju ) , jak to bedzie ... Kiedys jak mialam wiecej zajec to bylo natrectw i lękow mniej , a teraz jak mam duzo czasu dla siebie to jest ich ogrom. Moze wlasnie powinnam znalezc sobie jakies zajecie ,zeby o tym nie myslec , tylko jak ... jak jestem w 32 tygodniu ciazy , ciezko mi jakos zagospodarowac swoj czas. Mąz cwiczy na silowni , biega , ma swoje hobby a ja siedze w domu i tysiace mysli i lękow w glowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mam natręctwa myśli... Cały czas mnie męczą jakieś myśli. Trochę związane jest to z tym co mnie spotkało w życiu ale też chwilami przesadzam. Nie cierpię samotności. 6 miesięcy temu rozstałem się z kobietą bo już wiedziałem, że dalej ten związek nie ma sensu dużo było przykrych kłótni. Mamy do siebie wiele złości. Przez 6 miesięcy żyłem w przekonaniu, że spotkam jakąś wartościową kobietę i... nic były trzy ale żadnych szans nawet na związek nie było. Wszystkie relacje skupiły się na seksie i tylko takiej znajomości "sportowej". Przez te 6 miesięcy miałem jakiś tam telefoniczny kontakt z byłą partnerką. Ogólnie jestem osobą dla której wartości moralne są bardzo ważne i chciałby stworzyć związek oparty na wartościach. Wiem, że z żadną z tych kobiet takiego związku już nie stworzę i cholercia nie widzę sensu a raczej szans, że już kogoś wartościowego spotkam. W wyniku tych wszystkich sytuacji mam coraz częściej natrętne już myśli aby spotkać się z była partnerką... Z drugiej strony wiem, że nie powinienem. Już się tak męczę dwa tygodnie i coraz częściej z nią rozmawiam. Wiem,, że pewnie z nią też już nie stworzę fajnego związku ale dobrze się znamy i chyba mój umyśl wykalkulował że mogę się też z nią spotykać bo z nią chociaż się lepiej znam :shock: Ale z drugiej strony powinienem dać jej spokój... Chociaż ona też chce ze mną gadać ale wie że to nie ma sensu i tak trwa te 6 miesięcy... Już kompletnie nie wiem co zrobić dalej z moim życiem... Nudzi mnie i cholernie mi się nie podoba.... a natrętne myśli nie dają mi spokoju. Cały czas mam chyba w głowie myśli, że jak przestanę z nią gadać to już w ogóle jej nie będzie w moim życiu. Nie wiem co dalej zrobić jak codzienność mi się nie podoba. Cały czas liczę na to, że jakoś mi to przejdzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie zaczęło się chyba w klasie maturalnej miałam natręctwa że nie zdam matury z polskiego , cały czas mi się te myśli kłębiły w głowie pamiętam, oczywiście zdałam.Wtedy na tym się skończyło , nie wiedziałam co to jest myślałam wtedy że to zwykłe martwienie się , teraz to wszystko wróciło , pracując w sklepie miałam natręctwo że będzie ogromne manko, cały czas mi się to we łbie kotłowało , w końcu się zwolniłam oczywiście manka nie było ale natręctwo odeszło, potem przyśnił mi się głupi sen że ten ktoś zrobi coś mojemu dziecku i prześladował mnie w myślach , wiedziałam że to absurd ale nie dawał mi żyć ten lęk i niepokój , teraz znów mam inne cholerne natręctwo,staram się nad nim panować ale nie daje rady biore efovelon i zapisałam sie na terapię mam nadzieję że uda mi się z tego wyjść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×