Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia nie działa


KrzysztofT

Rekomendowane odpowiedzi

zlasu, to bardzo długo już chodzisz. Moje wrażenia są takie, że chodzenie na grupę kosztuje mnie sporo nerwów. Mam problem z mówieniem przed grupą i jestem jedną z tych osób, która najmniej się odzywa. Na razie za 2 mną 2 sesje i jest to dopiero taki wstęp. Moja była terapeutka mówiła, że na pewne rzeczy ciężko będzie u mnie indywidualną pomóc, że być może grupowa będzie bardziej przydatna. W Twoim przypadku może być podobnie. Pytałeś terapeutę o tą formę pomocy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Malarz cieni To Twój pierwszy kontakt z grupową terapią?

Pytałem, mówiła że indywidualna lepiej działa przy pracy nad budowaniem więzi. Kiedyś dawno temu chodziłem też na grupową i miałem podobnie jak Ty, że publiczne gadanie było cholernie trudne i z reguły siedziałem cicho. Na początku roku byłem na paru warsztatach prowadzonych z grupką (przez zupełnie innego terapeutę) i widzę, że się trochę zmieniło. Z tej ekipy może będzie jakaś obsada na grupę terapeutyczną, więc ten temat za mną teraz łazi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zlasu, to bardzo długo już chodzisz. Moje wrażenia są takie, że chodzenie na grupę kosztuje mnie sporo nerwów. Mam problem z mówieniem przed grupą i jestem jedną z tych osób, która najmniej się odzywa. Na razie za 2 mną 2 sesje i jest to dopiero taki wstęp. Moja była terapeutka mówiła, że na pewne rzeczy ciężko będzie u mnie indywidualną pomóc, że być może grupowa będzie bardziej przydatna. W Twoim przypadku może być podobnie. Pytałeś terapeutę o tą formę pomocy?

 

Hej! :D Widzisz jedziemy na tym samym wózku:). To jest moja pierwsza terapia grupowa i ogólnie pierwsza terapia w życiu;). Moje wrażenia są/były super, bo kontakt z fajnymi ludźmi, na przerwach można sobie porozmawiać o pierdołach i się pośmiać. Dopóki nie musiałam na sesji wczoraj wypowiedzieć się o sobie i jak minął mój tydzień. Dodam, że swojej sesji jeszcze nie miałam. Dopiero za 2 tygodnie;). I co się ze mną działo? Osoba po której ja miałam odezwać gębę, zaczęła podsumowywać swój tydzień, na luzie, na spokojnie. A ja wiedząc, że za chwilę będę musiała przy grupie (przy której na przerwach czuje się super i na luzie) mówić, a tym bardziej przy terapeutach, poczułam gorąc na twarzy , ręce zaczęły mi drzeć i się pocić, w głowie total pustka, a w tle głupi śmiech, że kobieta przede mną opowiadała o poważnych sprawach związanych ze swoim zdrowiem i chorą tarczycą, a wyglądało to tak, że się z tego śmieje ;) . I co? Moje podsumowanie wyglądało tak, że śmiejąc się mało co powiedziałam, bo czułam spojrzenia wszystkich na sobie i nie mogłam wyluzować, powiedziałam coś szybko , krótko i podziękowałam, aby kolejna osoba mogła mówić. Wiem, że terapeuci widzieli moją somatykę na bank, bo jak sobie siedzą wyprostowani, to zaczęli się nachylać prawie że nade mną :P

 

Malarz cieni napisz jak Ty się czułeś podczas swoich dwóch sesji i czy miałeś problem z tym, że musisz się odezwać w grupie? Bo wspomniałeś, że masz fobie społeczną.

I pytanie do Was czy moje zachowanie może świadczyć o fobii społecznej czy to lęk przed wystąpieniami publicznymi? Bo jak by terapeuci wyszli z sali, to z tymi ludźmi nawet mogłabym imprezę przysłowiowo zrobić;) .

Ja nie wiem jak sobie poradzę na swojej sesji, którą będę miała za 2 tygodnie :mrgreen: To mnie paraliżuje, a nie chciałabym zrezygnować z terapii przez coś takiego. Poza tym, jeśli będę się bała odzywać na sesjach, to nic z terapii nie wyniosę i nie pomoże mi.

Czy ktoś miał podobny problem i jeśli tak to jak sobie z tym radziliście? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I pytanie do Was czy moje zachowanie może świadczyć o fobii społecznej czy to lęk przed wystąpieniami publicznymi? Bo jak by terapeuci wyszli z sali, to z tymi ludźmi nawet mogłabym imprezę przysłowiowo zrobić;) .

Jeżeli przyczyną tych reakcji są terapeuci a nie sama grupa, to ja bym w tym widział raczej jakiś lęk przed kimś u władzy, autorytetem, szefem, rodzicem. Tak w ogóle to wy na grupie możecie tak swobodnie wygłupiać się na przerwach? Jak ja na grupową chodziłem to terapeuci walczyli z tym jak mogli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje wrażenia są/były super, bo kontakt z fajnymi ludźmi, na przerwach można sobie porozmawiać o pierdołach i się pośmiać.

Ja w ogóle nie rozmawiam z nikim przed terapią i wcale nie uważam uczestników za ciekawych, może z 3 osoby na 9 darzą niewielką sympatią. Oni natomiast przed i po terapii sobie gadają jakby się znali bardzo długo, ja mam problem z rozmową nawet w sytuacji mniej oficjalnej niż sesja.

 

A ja wiedząc, że za chwilę będę musiała przy grupie (przy której na przerwach czuje się super i na luzie) mówić, a tym bardziej przy terapeutach, poczułam gorąc na twarzy , ręce zaczęły mi drzeć i się pocić, w głowie total pustka, a w tle głupi śmiech, że kobieta przede mną opowiadała o poważnych sprawach związanych ze swoim zdrowiem i chorą tarczycą, a wyglądało to tak, że się z tego śmieje ;) . I co? Moje podsumowanie wyglądało tak, że śmiejąc się mało co powiedziałam, bo czułam spojrzenia wszystkich na sobie i nie mogłam wyluzować, powiedziałam coś szybko , krótko i podziękowałam, aby kolejna osoba mogła mówić. Wiem, że terapeuci widzieli moją somatykę na bank, bo jak sobie siedzą wyprostowani, to zaczęli się nachylać prawie że nade mną :P

Ja nie mam takich objawów somatycznych, u mnie jest tylko i aż duże zdenerwowanie. Najgorzej jest przed wypowiedzią, często wychodzi, że mówię na końcu i jak wiem, iż moja kolej ma nadejść, to zaczyna się paraliż. W trakcie mówienie nie jest tak źle, ale słychać, że jednak wypowiadanie się sprawia mi trudność.

 

Malarz cieni napisz jak Ty się czułeś podczas swoich dwóch sesji i czy miałeś problem z tym, że musisz się odezwać w grupie? Bo wspomniałeś, że masz fobie społeczną.

Tak jak pisałem wcześniej bardzo się denerwuję, najgorzej jest tuż przed samą sesją. Wtedy mam stan przedzawałowy, już 2-3 dni wcześniej zaczynam się stresować. Bez pytania odzywam się na grupie bardzo rzadko, mimo iż czasem chciałbym coś powiedzieć. Czuję się, jakby ktoś zasznurował mi usta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam raz na psychoterapii i nigdy więcej. Kiedy z niej wyszłam czułam się jeszcze gorzej, cały czas płakałam i czułam się "zdeptana przez buta psychoterapeutki". Przez całą rozmowę miałam wrażenie, że ta kobieta uważa mnie za dziwadło. Kiedy rozmawiałam o uczuciach (nawet tych pozytywnych) czułam, że traktuje je niepoważnie. Może źle trafiłam, ale na pewno nie zdecyduję się pójść już do psychoterapeutki.

Raz tzn. na jednej sesji tylko?

 

Wizyty u terapeuty to nie wizyty u cioci Halinki na imieninach. To profesjonalna sesja, na której można wiele dowiedzieć się wraz z upływem czasu o sobie, o swoich "deficytach" na różnym polu. Potem wyciąga się wnioski i pracuje się nad sobą, żeby w przyszłości radzić sobie z problemami. trudnymi sytuacjami, relacjami etc.

 

Uważam, że pochopnie wyciągnęłaś wnioski. Z każdej sesji na początku wychodzi się z gorszym samopoczuciem, ale tylko po to, żeby przepracować to, co trudne. Czasami pracuje się nad sobą na takich sesjach parę lat. terapia w nurcie Psychodynamicznym, żeby mogła dać efekty, to trzeba na nią uczęszczać minimum 2 lata.

 

Po jednej sesji nie można niczego powiedzieć, a tym bardziej zwalić wszystkiego na terapeutę. To ty idziesz na sesję ze swojej własnej nieprzymuszonej woli bo chcesz nad sobą pracować. Jeśli jest inaczej, jesteś nieprzekonana do terapii... uwierz... nie ma to najmniejszego sensu.

Tak jak wcześniej napisałam... terapia to nie głaskanie po główce. to ciężka, mozolna praca nad sobą pod okiem terapeuty. Terapia to plac budowy... na początku jest na nim bałagan... wszystko porozrzucane, cegły, zaprawa murarska. Pod koniec budowy... widać już porządek... fundamenty-najważniejsza podwalina, później pierwsza, druga kondygnacja budynku... wszystko po to, żeby zbudować na placu budowy mocny, na mocnym gruncie stojący nowy dom. Tym domem masz być Ty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pół roku temu udało mi się załapać na NFZtowską terapię na rusznikarskiej, czekałam nie dłużej niż dwa tygodnie. Byłam na dwóch sesjach, na trzecią nie przyszłam, ponieważ miałam mały kryzys, zadzwoniłam dzień później – na moje miejsce kogoś już przyjęto, dadzą mi znać, gdy zwolni się miejsce ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem na dwóch sesjach narazie. Rozumiem, że to malutko i to nawet nie jest początek, ale jakoś nie bardzo wiem, jak ma mi pomóc ta forma leczenia. Nawet jeśli wywalę swoje problemy grupie, to co to da? A terapeuci prawie w ogóle się nie odzywają. Narazie jestem rozczarowany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A terapeuci prawie w ogóle się nie odzywają.

 

Bo nie mogą. Sami wiedzą, że to nie działa (a przynajmniej nie tak jak się powszechnie reklamuje), więc zasada jest, jeśli nie możemy pomóc to chociaż nie wyrządzajmy szkody. Generalnie chodzi o to żeby zrzucić z siebie ładunek emocjonalny. Jeśli ktoś tego nie potrzebuje, to nijak mu to nie pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A terapeuci prawie w ogóle się nie odzywają.

Bo nie mogą. Sami wiedzą, że to nie działa (a przynajmniej nie tak jak się powszechnie reklamuje), więc zasada jest, jeśli nie możemy pomóc to chociaż nie wyrządzajmy szkody. Generalnie chodzi o to żeby zrzucić z siebie ładunek emocjonalny. Jeśli ktoś tego nie potrzebuje, to nijak mu to nie pomoże.

U mnie jest tak, że terapeuta doszedł do grupy po paru spotkaniach i mało się odzywa. Terapeutka natomiast jest bardzo aktywna, zadaje sporo pytań. Osobiście preferuję aktywnych terapeutów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że krótko chodzę, bo dopiero drugi miesiąc na grupę trzydniową, ale szczerze mówiąc nie wiem w czym ta forma leczenia miałaby mi pomóc. Oprócz tego że pomaga świadomość, że inni mają podobne problemy, nie dostrzegam innych korzyści. I terapeuci faktycznie odzywają się niezwykle rzadko i dość enigmatycznie. To wydaje mi się nienajlepszą formą pomocy. Wolałbym, żeby brali aktywny udział w sesjach. Narazie jeszcze chodzę jednak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teksas, to pewnie jest terapia psychodynamiczna. Też kiedyś tak miałem na indywidualnej, że psycholog mało się odzywała. Zwróciłem jej na to uwagę i zaczęła być trochę bardziej aktywna. Myślę, że o tej małomówności warto porozmawiać z terapeutami. Mógłbyś też podzielić się z grupą tym, że masz wątpliwości co do skuteczności terapii grupowej w Twoim przypadku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówiłem o tym na grupie. Ja raczej śmiały jestem, więc zawsze mówię, gdy coś mi nie pasuje. Terapeutom też wytknąłem brak aktywności. Ale w ogóle się do tego nie odnieśli, oprócz tego, że stwierdzili, że każdy może wyrażać swoje zdanie, i że nie ma gotowej recepty na życie. Ale zero ustosunkowania się do mojego zarzutu. Może to tak ma być po prostu. Ale narazie po prostu nie czuję, żeby ten sposób prowadzenia sesji mi pomagał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie. To jest "mój pierwszy raz" z terapią. Lekarka skierowała mnie na grupową, bo jest zdania, że więcej mi pomoże niż indywidualna. Zobaczymy jak to się dalej potoczy. Ale generalnie narazie jestem na nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To znowu ja. Przeczytałem dziś w książce traktującej o OCD, że w zasadzie standardowa terapia (psychodynamiczna) , to przestarzały środek leczniczy, niezwykle długotrwały, i generalnie powinno się od niego odchodzić. Psychoterapia powinna się skupić na nurcie poznaczwczo-behawioralnym. No i w momencie straciłem zapał, nadzieję i pozytywne nastawienie. Co sądzicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To znowu ja. Przeczytałem dziś w książce traktującej o OCD, że w zasadzie standardowa terapia (psychodynamiczna) , to przestarzały środek leczniczy, niezwykle długotrwały, i generalnie powinno się od niego odchodzić. Psychoterapia powinna się skupić na nurcie poznaczwczo-behawioralnym. No i w momencie straciłem zapał, nadzieję i pozytywne nastawienie. Co sądzicie?

 

spokojnie, pozytywne nastawienie najwazniejsze.

 

mnie pomogla psychodynamiczna grupowa, teraz indywidualna-w wielu aspektach zycia. jest to terapia surowa, wymagajaca,

nie dla kazdego na pewno.mnie pomoglo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rezygnuję z tej terapii grupowej. Nie widzę w tym większego sensu, bo do mnie po prostu nie trafia teza, że moje problemy są spowodowane wydarzeniami z przeszłości. Przede mną ostatni tydzień terapii. Nie wiem i nie czuję w jaki sposób takie sesje mogłyby mi pomóc. Nie będę więc chodził bez przekonania. Poszukam jeszcze specjalisty w nurcie behawioralnym, może tam coś ruszy. Znacie jakiegoś dobrego w okolicach Mysłowic, Katowic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rezygnuję z tej terapii grupowej. Nie widzę w tym większego sensu, bo do mnie po prostu nie trafia teza, że moje problemy są spowodowane wydarzeniami z przeszłości. Przede mną ostatni tydzień terapii. Nie wiem i nie czuję w jaki sposób takie sesje mogłyby mi pomóc. Nie będę więc chodził bez przekonania. Poszukam jeszcze specjalisty w nurcie behawioralnym, może tam coś ruszy. Znacie jakiegoś dobrego w okolicach Mysłowic, Katowic?

Hej :D Z tego co wyczytałam to bardzo króciutko chodzisz, po kilku miesiącach dopiero są widoczne pierwsze efekty, a to że tak to negujesz i usprawiedliwiasz się itp to jest zupełnie naturalne. Żadna terapia nie da efektów natychmiastowych, a wydarzenia z przeszłości szczególnie w dzieciństwie maja kluczowy wpływ na nas w życiu dorosłym. Mnie zajęło kilka lat żeby skruszyć skorupę która jest mechanizmem obronnym, wyjść z tzw strefy komfortu, bo to jest znane a co nieznane zawsze budzi obawy i lęki. Psychoterapia grupowa jest trudniejsza i daje możliwość wypróbowania w bezpiecznych warunkach nowych zachowań, zmierzenia się z reakcja ludzi którzy są lustrem i widzą to co Ty często nie zauważasz bo jesteś do tego przyzwyczajony. Często jest to nieprzyjemne i boli ale jakie uzdrawiające. Ja sie wycofywałam, buntowałam, źle czułam, złościłam ale przetrwałam i jestem inną osobą.To tyle ode mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rezygnuję z tej terapii grupowej. Nie widzę w tym większego sensu, bo do mnie po prostu nie trafia teza, że moje problemy są spowodowane wydarzeniami z przeszłości. Przede mną ostatni tydzień terapii. Nie wiem i nie czuję w jaki sposób takie sesje mogłyby mi pomóc. Nie będę więc chodził bez przekonania. Poszukam jeszcze specjalisty w nurcie behawioralnym, może tam coś ruszy. Znacie jakiegoś dobrego w okolicach Mysłowic, Katowic?

Hej :D Z tego co wyczytałam to bardzo króciutko chodzisz, po kilku miesiącach dopiero są widoczne pierwsze efekty, a to że tak to negujesz i usprawiedliwiasz się itp to jest zupełnie naturalne. Żadna terapia nie da efektów natychmiastowych, a wydarzenia z przeszłości szczególnie w dzieciństwie maja kluczowy wpływ na nas w życiu dorosłym. Mnie zajęło kilka lat żeby skruszyć skorupę która jest mechanizmem obronnym, wyjść z tzw strefy komfortu, bo to jest znane a co nieznane zawsze budzi obawy i lęki. Psychoterapia grupowa jest trudniejsza i daje możliwość wypróbowania w bezpiecznych warunkach nowych zachowań, zmierzenia się z reakcja ludzi którzy są lustrem i widzą to co Ty często nie zauważasz bo jesteś do tego przyzwyczajony. Często jest to nieprzyjemne i boli ale jakie uzdrawiające. Ja sie wycofywałam, buntowałam, źle czułam, złościłam ale przetrwałam i jestem inną osobą.To tyle ode mnie.

 

ja podobnie jak kaja123

 

grupowa byla moja 1 terapia

 

byla baardzo trudna, silne mialam mechanizmy obronne, bylam czest b.zbuntowana.

ale dalam rade przetrwalam to i niesamowicie sie zmienilam, i to w kilka mcy

sama nie moge w to uwierzyc

 

w skrocie

 

bylam przestraszona, balam sie zabierac glos, nie umialam zyc w grupie, bylam pesymistka

niezadowolonma z zycia i osoba niekonsekwentna

 

teraz jestem tak smiala, odwazna, uwielbiam mowic publicznie, swietnie radze sobie w grupie

optymistka :D no i konsekwentna do bolu.

 

no i studiuje psychologie-bede pomagac ludziom

 

same plusy u mnie :D

 

teraz chodze na indywidualna, bo mam jeszcze inny problem.ale wierze ze i z tym sobie poradze :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×