Skocz do zawartości
Nerwica.com

zlasu

Użytkownik
  • Postów

    76
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia zlasu

  1. Dzięki ogromne za tak obszerną analizę, dużo mi pomogłaś. Jak się jutro zobaczymy na moim urodzinowym ognisku to pogadamy, jak nie to zadzwonię. Podzielę się statusem.
  2. Jak Risperidon wpływa na stabilność cyklu dobowego snu? Lekarz mi zapisał 0,5 mg, ale za tydzień jadę na 2-tygodniowy rejs, w czasie którego będzie rytm wahtowy, czyli po 4h różnych aktywności w różnych porach doby, a sen wtedy, gdy akurat będzie wolne, a nie noc. Czy taka dawka może utrudnić takie funkcjonowanie?
  3. Wejścia w związek na pewno, a wieloletniej przyjaźni obawiam się że też, bo skoro okazałem się taki niestabilny, to nie będzie chciała mnie "nakręcać" jakąkolwiek relacją. Że miała do mnie jakieś zaufanie, jak do kogoś stabilnego, ale je zawaliłem. W różnych terapiach i grupach rozwojowych byłem w sumie ok. 12 lat. Ostanie 5 lat to była grupa rozwojowa pod kierunkiem dobrego psychoterapeuty, w której trakcie miałem parę podobnych kryzysów, ale niewiele mi się udało uporządkować, więc na razie dałem sobie spokój z terapiami. Dopiero teraz zdecydowałem się na wizytę u psychiatry.
  4. Cześć, dzięki za odpowiedź. Nie zniechęcasz, a wręcz przeciwnie, trzeźwe spojrzenie jest mi teraz bardzo pomocne. W pewnym sensie i tak to było nieporozumienie. Tak czy inaczej rozumiem, że moja próba zakończyła proces budowania tej relacji i nie mam tu żadnego żalu czy rozczarowania za "odrzucenie". W ogóle mam wrażenie, że choć w moich emocjach i działaniach to lęk przed stratą jest najbardziej wyraźny, to wszystkim gdzieś zza pleców steruje lęk przed bliskością, który ostatecznie torpeduje wszystkie moje bliskie relacje. Próba pocałunku była podszyta lękiem przed stratą, ale ostatecznie to lęk przed bliskością może teraz "spać spokojnie". Może to on blokuje mnie przed rozmową, albo pokieruje nią tak, żeby tę relację ostatecznie zakończyć, a potem odezwie się lęk przed stratą, jakieś poczucie winy itp. Dwa przeciwstawne lęki - przed stratą i przed bliskością - umieją narobić bajzlu. Ktoś może ma jakieś podobne doświadczenia? Jak sobie radzicie?
  5. Witajcie, mam problem tego typu, że w zasadzie każda moja bliższa relacja z kobietą zmierza w kierunku jakiejś obsesji/psychozy. Od kilku tygodni rozwija się kolejna. Z pewną kobietą znamy się od lat, mamy dość bliską relację, przyjacielską można by powiedzieć. Ona dość nieśmiała, ja też, ale miałem wrażenie, że się jej podobam (choć równie dobrze to była moja fantazja), ona mi zresztą też. Ostatnio przy różnych okazjach lepiej nam się gadało, a ja zacząłem myśleć, żeby w końcu "wyjść naprzeciw". Kilka tygodni temu na plenerowym koncercie mieliśmy trochę czasu gadać tylko we dwoje, były żarty, droczenie i emocje. Wracając do naszych namiotów spróbowałem ja pocałować, ale się uchyliła. Następnego dnia nie poruszaliśmy tematu, gadaliśmy jak gdyby nigdy nic, rozstaliśmy się w dobrych nastrojach. Ale od tego czasu czuję się kiepsko, nawet coraz gorzej. Myślę, że w jakiś sposób ją rozczarowałem, zawiodłem jakieś zaufanie i straciłem wiele lat dobrej, bliskiej relacji. Myślę też, że w znacznej mierze to lęk i ból po stracie jakiejś iluzji, którą miałem w głowie, relacji z "obiektem". Do tego dochodzi mój silny lęk przed skrzywdzeniem kogoś bliskiego. Dzisiaj byłem na wizycie u psychiatry, pogadaliśmy m. in. o tym, o poprzednich podobnych przypadkach sprzed lat i ogólnie o mnie, no i zapisał mi antydepresant + Risperidon. Mam ochotę po prostu do niej zadzwonić i powiedzieć tylko, że mi głupio za tę próbę, bo sobie wyobraziłem trochę za dużo. Ale silne lęki wkradają się zarówno w ochotę na kontakt, jak i mnie przed nim hamują, więc tkwię jakby w klinczu bez wyjścia, czasem z ochotą do chodzenia po ścianach. Co byście doradzili, tak patrząc z boku? Odezwać się, czy zostawić temat w ogóle i oddzielić się? Może coś jeszcze innego? Z góry dzięki za wszystkie odpowiedzi.
  6. Malarz cieni To Twój pierwszy kontakt z grupową terapią? Pytałem, mówiła że indywidualna lepiej działa przy pracy nad budowaniem więzi. Kiedyś dawno temu chodziłem też na grupową i miałem podobnie jak Ty, że publiczne gadanie było cholernie trudne i z reguły siedziałem cicho. Na początku roku byłem na paru warsztatach prowadzonych z grupką (przez zupełnie innego terapeutę) i widzę, że się trochę zmieniło. Z tej ekipy może będzie jakaś obsada na grupę terapeutyczną, więc ten temat za mną teraz łazi.
  7. Ok. 4 lata. Widzę postępy, choć czasem mam wrażenie, że np. w temacie budowania relacji, nad czym ostatnio mocniej pracuję, utknąłem w jakimś punkcie, gdzie mi ta terapia więcej nie pomoże, a sam sobie nie poradzę. O grupowej myślę, bo może być okazją do przyjrzenia się brakowi ochoty do bycia w centrum uwagi:) A jak tam Twoje wrażenia z grupowej?
  8. @Malarz cieni, mam bardzo podobne wrażenia po paru latach psychodynamicznej (druga terapia) i też myślę, że grupowa i żywszy kontakt z ludźmi dałyby więcej efektów. O ile wiem, to w terapii lecznicza jest więź z terapeut(k)ą. Jak sądzicie, ile czasu trzeba poświęcić na jej tworzenie, a kiedy lepiej stwierdzić, że nie warto takiej terapii ciągnąć?
  9. Chciałem jeszcze dodać jedno wrażenie z terapii. Ogólnie mam trudności w nawiązywaniu i utrzymywaniu bliskich relacji i podobnie po paru latach tej terapii nie nazwałbym tej relacji bliską. Nie potrafię się odnaleźć w relacji, gdy to w znacznej większości ja gadam i jedynie czasem słyszę mniej lub bardziej trafny komentarz. Terapeutka twierdzi, że inaczej to by było dawanie gotowych rozwiązań i odbieranie mi szansy na samodzielne dotarcie do nich. Mówię o wszystkich wątpliwościach regularnie, ale wniosek jest najczęściej taki, że próbuję w ten sposób kontrolować tą relację, zamiast pozwolić się prowadzić. A wątpliwości wracają po każdym dłuższym czasie, gdy (jak mi się zdaje) pozwalam się prowadzić i po prostu przychodzę i mówię co myślę. Paru ciekawych rzeczy o sobie się dowiedziałem, ale ciągle nie ma jakiejś konkretnej więzi. Na pewno nie zależy ona od tego, ile powiem o sobie. Myślę, że tu się nie nauczę budować bliskiej relacji, ale trochę mnie to frustruje, bo obawiam się, że dopiero po ew. przerwaniu zobaczę, że straciłem coś cennego. Mieliście podobne wrażenia?
  10. Chodzę na to parę lat i mam podobne wrażenia z gadaniem do ściany i ogólnie brakiem więzi. Wspominanie o tych wątpliwościach kończy się wnioskami, że to moja reakcja obronna na terapię i dotąd się łudziłem, że tak jest i próbowałem to jakoś przepracować. Jak zakończyłaś terapię? Porozumiałaś się z terapeut(k)ą, czy powiedziałaś, że to nie dla ciebie i po prostu poszłaś?
  11. mikel, jeśli jesteś chrześcijaninem, to znajdź też jakiegoś mądrego księdza/zakonnika, który Ci wyklaruje co jest grzechem w przypadku uzależnienia.
  12. Z tym zapomnieniem to będzie wyzwanie, tym bardziej że nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ona też jest zainteresowana, ale to ja nie potrafię tego okazać. Fajny pomysł z tym kursem tańca, kiedyś też o tym myślałem. Dzięki za przypomnienie i za rady;)
  13. To chyba z nią mam z nią problem. W chwili gdy znajduje się osoba, na której mi zaczyna zależeć to wtedy głupieję. Po prostu nie wiem, co mam zrobić, żeby jakoś tą relację zacieśnić, nie wiem jak pokazać, że mi zależy. Od jakiegoś czasu jestem chyba zakochany, bo ciągle myślę o jednej dziewczynie. Znamy się od paru lat, czasem się widujemy w różnych gronach znajomych, parę razy zapraszałem gdzieś na jakieś wyjście, ale bez większego rezultatu. Po prostu powiedzieć? Ale przy jakiej okazji, w jakich okolicznościach? Ot tak zaprosić na jakąś np. kawę? Osobiście czy zadzwonić / wysłać mejla? Czy raczej jak będę często ją gdzieś próbował wyciągnąć to sama to zauważy? No po prostu masa tego typu problemów. W tym wszystkim najbardziej obawiam się nie tyle odmowy i odrzucenia, tylko nieumiejętności "przebicia się" do kogoś i wyrażenia o co mi chodzi, że w końcu zostanę sobie z moimi uczuciami sam. Pracuję nad tym na terapii, ale też dzielę się tym na forum, bo w realu póki co jakoś mi to nie idzie:\
  14. Też mam problem z masturbacją, w moim przypadku służy mi głównie do znieczulania się, tłumienia lęku czy złości. Wspomniałem o tym na terapii, ale myślę, że bez stałego wsparcia jakiejś grupy nie ma co myśleć o abstynencji. Tak czy inaczej powodzenia.
  15. Każde myśli o przerwaniu terapii traktujecie jako wynikające z choroby? Do terapeuty chodzę prawie pół roku, nie powiedziałbym, żeby zawiązała się jaka bliższa więź i też się zastanawiam na ile to ma sens.
×