Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

45 minut temu, Amos napisał:

Czy mówić bliskim osobom o tym, że po głowie chodzą mi myśli o samookaleczeniu?

Doradźcie. Boję się to wyznać, nie chcę zostać wyśmiany przez jedną z niewielu osób, które są mi bliskie. Nie chcę spotkać się z odrzuceniem, albo oskarżeniem, że mówię to po ty by tę osobę szantażować itp., albo usłyszeć stękania. Wiem, że może to być trudne do przyjęcia.

 

 

Powiedzenie komuś bliskiemu o samookaleczaniu się lub nawet samych myślach nie jest łatwe. Myślę, że warto porozmawiać najpierw o tych myślach z terapeutą by się zastanowić skąd one się biorą i jak z nimi sobie radzić. Możecie również omówić kwestię komu chciałbyś o nich powiedzieć i czy osoba ta będzie potrafiła Cię wspierać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, stk0krotka napisał:

Kaleczenie się to mój zły lek na zło. Ostatnio nie umiem przestać ani na chwilę, po kilka razy dziennie, lżej, mocniej - "leczę" tym natrętne myśli s. Nie wiem jak inaczej sobie poradzić. Ani po co to piszę. Ale dzień dobry wszystkim w wątku i na forum.   

Witam 🙂 Pisz tak często jak potrzebujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Lilith napisał:

Od czego się to zaczęło? W stosunku do kogo/czego czujesz złość?

Nie pamiętam już, to jakieś sześć i pół roku, chyba miałam wtedy epizod depresyjny i nie umiałam sobie z nim poradzić. A obecnie złość czuję czasami na innych (mam tendencję do reagowania impulsywnie), ale głównie na siebie. Za to jaka jestem beznadziejna, że nie umiem sobie poradzić, że w ogóle mam takie myśli.

 

1 godzinę temu, Lilith napisał:

Rozmawiasz o kaleczeniu się na terapii?

Tak, nawet mam takie coś, że aby mi urealnić nóż i pokazać, że to, że go chowam i udaję, że nie ma problemu nie jest prawdę, to muszę wyciągać i kłaść nóż na stół w trakcie sesji. Na początku był to dla mnie koszmar. Teraz jest łatwiej tak jakby naocznie przyznać się do niego i problemu.

 

2 godziny temu, Lilith napisał:

Próbowałaś rozładować napięcie wysiłkiem fizycznym? Na początku średnio coś daje, bo w głowie ma się tylko jedno, ale przy systematycznym i forsownym wysiłku zaczyna pomagać. U mnie na rozładowanie napięcia wisi w pokoju worek treningowy.

Próbowałam, ale ostatnio jakoś o tym zapomniałam. Zresztą, moja ostatnia próba "wybiegania" chęci zrobienia sobie krzywdy skończyła się zdartymi o drzewo kostkami. Prawie cztery tygodnie, a ręka dalej się nie zagoiła. Terapeuta uznał, że to nie czas na takie próby. Coś z ćwiczeń w domu może... Choć obecnie tak nisko spadłam w depresyjny dół, że wstaję tylko do pracy i nie mam na nic siły. (Jak to żałośnie brzmi!)

Worek treningowy mi się marzy od kiedy będąc na oddziale dziennym podsunięto mi taki pomysł.

Bardzo dziękuję za wszystkie odpowiedzi, pytania, rady, pomysły. Nie sądziłam, że zostanę tak ciepło przyjęta.

 

 

 

Godzinę temu, el33 napisał:

Witam 🙂 Pisz tak często jak potrzebujesz.

Dzięki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, el33 napisał:

Powiedzenie komuś bliskiemu o samookaleczaniu się lub nawet samych myślach nie jest łatwe. Myślę, że warto porozmawiać najpierw o tych myślach z terapeutą by się zastanowić skąd one się biorą i jak z nimi sobie radzić. Możecie również omówić kwestię komu chciałbyś o nich powiedzieć i czy osoba ta będzie potrafiła Cię wspierać.

To jest trudne. Nigdy się nie samookaleczałem, ale ostatnio takie myśli przechodzą mi przez głowę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Amos napisał:

To jest trudne. Nigdy się nie samookaleczałem, ale ostatnio takie myśli przechodzą mi przez głowę.

Warto rozmawiać o tym jak najwięcej by myśli nie przeszły w czyn. Nawet jeżeli tak się stanie to nie warto sobie tego wyrzucać. Takie rzeczy się zdarzają. Może spróbuj się zastanowić w jakich sytuacjach takie myśli się pojawiają, z czym one się wiążą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, stk0krotka napisał:

To by było na tyle mojej silnej woli...

Próbujesz, starasz się i walczysz, a to już na prawdę dużo. Spróbuj sobie nie wyrzucać tego, że tym razem nie wyszło, bo to tylko dołuje i wywołuje wyrzuty sumienia, napięcie i wszystko zaczyna się od nowa. Pomyśl, że to się zdarza, zobacz ile godzin wytrzymałaś. Może spróbuj sobie zapisywać swoje sukcesy np: mam myśli, ale tego nie zrobię, udało mi się wytrwać 10-12h, zamiast się ciąć wyszłam na spacer itd. To wszystko to małe sukcesy, coś na co możesz spojrzeć i zobaczyć swoją walkę. Wszystko zaczyna się od małych kroków 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć.
Piszę, bo moja autoagresja zaczyna mnie przerastać.
O ile kilka czy kilkanaście lat temu to były lekkie zadrapania, tak teraz większość ran wymagałaby szycia.
Zaczęło się odkąd wróciłam do leków i poszłam na terapię.
Nakręcam się z każdą kolejną raną. Mam już pocięte uda, pośladki, barki.. Ręce oszczędzam, żeby nikt nie widział.
Brzuch mam pocięty i poprzypalany.
Czy ktoś z Was miał tak na początku leczenia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Lilith napisał:

Hej. Tak. Zdecydowanie początek leczenia, a właściwie kilka pierwszych miesięcy jest bardzo ciężkich pod tym względem. Wszystko jest nasilone, wyostrzone. Kiedy dokładnie zaczęłaś się leczyć? Czy na bieżąco informujesz psychiatrę i terapeutkę o tym, co się z Tobą dzieje?

Zaczęłam w listopadzie brać perazyne, w grudniu dołożyła depakine, bo byłam niespokojna + miałam drżenia rąk. Do lutego trochę operowałyśmy dawkami, ale niewiele to dało. Mniej więcej od grudnia zaczął się dramat. Kilka tygodni temu zaczęłam terapię, staram się otworzyć i informować, zmieniłam ostatnio psychiatrę, bo terapeutka zasugerowała szybką wizytę - dwa dni wcześniej zapiłam tabletki alkoholem, ale za mało tego było - a kazała mi przyjść w kwietniu. niebawem idę do psychiatry, to jej powiem..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Lilith napisał:

Na spokojnie ;)Odpowiesz, kiedy będziesz miała możliwość.

Brałam perazynę w okresie największych problemów z kaleczeniem się i myślami samobójczymi. Do tego pramolan. Bardzo źle tolerowałam i jedno i drugie i skończyło się próbą samobójczą. Każdy jest inny i inaczej toleruje leki, ale mam osobiście złe doświadczenia z perazyną. Może nowy psychiatra będzie Ci  w stanie pomóc. Ogólnie im wcześniej pójdziesz do psychiatry - tym lepiej, bo Twój stan mruga czerwoną lampką. Trzeba Cię jak najszybciej ustabilizować. 

Przepraszam, wczoraj miałam  trudny dzień i pomyliłam się. Zaczęłam od paroksetyny. Potem doszła depakina, a ostatnio perazyna.

Paroksetynę dostałam ze względu na nasilenie objawów bulimicznych. Długo byłam bez leków więc w stanie kryzysu i za namową specjalisty, u którego się leczę w związku z chorobą przewlekłą (na którą bulimia wpływa bardzo negatywnie i rozwala leczenie), wróciłam do psychiatry. Brałam wcześniej inne leki, które nie pomagały, więc tym razem próbowałyśmy z paroksetyną. Dała całkiem fajne efekty, bo nie miałam potrzeby się objadać i zwracać, ale za to okaleczanie przybrało na sile, tak jak i myśli samobójcze.
Depakina miała pomóc, było lepiej, ale tendencje samobójcze i samookaleczenia się utrzymują, jedynie zmienia się ich nasilenie. Jak ostatnio miałam kryzys i terapeutka sugerowała zgłoszenie się na SOR, o czym nie chciałam słyszeć, to umówiłam się do psychiatry, która przepisała mi perazynę 3x1. Mam wrażenie, że jest lepiej, ale dalej mam potrzebę sobie coś zrobić. Byłam niedawno, następna wizyta za tydzień. 
Mam wrażenie, że odkąd wróciłam do leków i zaczęłam terapię jestem zupełnie innym człowiekiem, że to przez te leki i terapię, bo nigdy się tak nie zachowywałam. Miałam swoje różne "odchyły", ale nie aż takie. W dodatku nie do końca zgadzam się z diagnozą, bo wcześniej nikt nie wspominał nic o zaburzeniach osobowości, a nagle dostaje F60.3. Nie wiem, co o tym myśleć..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Lilith napisał:

Innymi słowy przeskoczyłaś z jednego przejawu autoagresji w kolejny. Napięcie psychiczne jest tak nieznośne, że musi gdzieś znaleźć ujście. 

Wytrzymasz ten tydzień? Zadaj sobie szczerze pytanie czy wytrzymasz? Jeśli jakaś część Ciebie będzie mówiła, że nie, to jednak SOR uważam za niezbędny. Dlaczego? Ano dlatego, że na pierwszym miejscu życie, a później reszta. Nie ma życia - nie ma reszty. Mimo tego, że jest ciężko - walczysz, więc zakładam, że jednak Ci na sobie zależy.

 Na początku leczenia niemal zawsze jest gorzej. Mówię z autopsji. Jak zaczęłam brać leki, to też było ze mną źle. Leki muszą się rozkręcić. Do momentu aż nie zaczną działać - będzie ciężko. Nad czym się obecnie skupiasz w psychoterapii? Na chwili obecnej czy na przeszłości?

Na obecnej chwili, bo terapeutka twierdzi, że musimy znaleźć akceptowalny sposób (inny niż okaleczenia, alkohol czy inne zachowania ryzykowne) rozładowywania napięcia i złości. Powiedziała, że odcięłam się od emocji, nie mówię o nich i karzę siebie za wszystko.
Myślę, że wytrzymam tydzień - umówiłam się z terapeutką, że jak będzie bardzo źle, mam komuś o tym powiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.04.2019 o 09:26, el33 napisał:

Próbujesz, starasz się i walczysz, a to już na prawdę dużo. Spróbuj sobie nie wyrzucać tego, że tym razem nie wyszło, bo to tylko dołuje i wywołuje wyrzuty sumienia, napięcie i wszystko zaczyna się od nowa. Pomyśl, że to się zdarza, zobacz ile godzin wytrzymałaś. Może spróbuj sobie zapisywać swoje sukcesy np: mam myśli, ale tego nie zrobię, udało mi się wytrwać 10-12h, zamiast się ciąć wyszłam na spacer itd. To wszystko to małe sukcesy, coś na co możesz spojrzeć i zobaczyć swoją walkę. Wszystko zaczyna się od małych kroków 🙂

Nigdy na to nie patrzyłam od tej strony. Choć jak się teraz nad tym zastanawiam, to jeszcze tego nie potrafię. Dopisuję do listy do nauczenia się, dzięki!

 

W dniu 6.04.2019 o 11:13, Lilith napisał:

Co znaczy być beznadziejną? Wynika to z tego, że stawiasz sobie poprzeczki, których w tej chwili nie jesteś w stanie pokonać? Do czego Cię takie myślenie doprowadza? Nie uważasz, że działa na Twoją niekorzyść i zamiast złościć się na siebie tym trzeba byłoby się zająć?

Chyba tak, chyba właśnie z tego to wynika.Bo inni potrafią. A ja nie, a przecież muszę umieć, wszystko i zawsze, głupie nawyki wpojone od dzieciństwa, z którymi walczę, ale często bez skutku.

W dniu 6.04.2019 o 11:13, Lilith napisał:

Przyznanie się do problemu, to jedno. Teraz przydałoby się zacząć szukać źródła problemu. Czy ktoś kiedyś Cię oceniał, dał Ci odczuć, że nie ma w  Tobie niczego wartościowego?

Od dziecka tak słyszałam, to znaczy zdarzało się, że słyszałam na swój sposób i dobre rzeczy, ale odczuć dawano mi te złe. Ale żeby aż tak się tą ciągnęło od dzieciństwa wszystko, to mnie zadziwia.

______

Pochwalę się, że przedwczoraj udało mi się nic nie zrobić, jaka ja byłam dumna z siebie, że przerwałam co najmniej kilkunastodniowy ciąg. Nie na długo, ale przerwałam! Dziś też jeszcze nic, choć myśli krążą po głowie. Terapeuta kazał z nimi nie dyskutować, bo dyskusje nic dobrego w moim przypadku nie przynoszą, tylko zająć się czymś mechanicznym. Jako doraźny sposób nim przepracujemy wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Lilith napisał:

W swoim ciele czujesz się jak w twierdzy otoczonej przez wrogów i chciałabyś się stamtąd wydostać, uwolnić się? Czujesz się stale pod presją, jesteś niezadowolona ze swojego ciała, uważasz je za wrogie? Masz nick nieidealna. Co zatem uważasz za ideał i do czego dążysz? 

Jestem brzydka i gruba. Nie czuję się dobrze ze sobą. Nie jestem idealna.. Jestem beznadziejna. Znów piję, wczoraj przespałam się z obcym facetem, zaraz się potnę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.04.2019 o 09:21, el33 napisał:

Warto rozmawiać o tym jak najwięcej by myśli nie przeszły w czyn. Nawet jeżeli tak się stanie to nie warto sobie tego wyrzucać. Takie rzeczy się zdarzają. Może spróbuj się zastanowić w jakich sytuacjach takie myśli się pojawiają, z czym one się wiążą.

Te myśli nie pojawiły się z ''konkretnego powodu'' ani pod szczególnym impulsem, bardziej jako konsekwencja długotrwałej frustracji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Amos napisał:

Te myśli nie pojawiły się z ''konkretnego powodu'' ani pod szczególnym impulsem, bardziej jako konsekwencja długotrwałej frustracji.

Długotrwała frustracja też jest powodem. A może wydarzyło się coś, co przelało czarę? Cokolwiek by nie było, warto się temu przyjrzeć w leczeniu. "Samo przyszło", ale samo raczej sobie nie pójdzie. Trzymam kciuki za Ciebie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, stk0krotka napisał:

Długotrwała frustracja też jest powodem. A może wydarzyło się coś, co przelało czarę? Cokolwiek by nie było, warto się temu przyjrzeć w leczeniu. "Samo przyszło", ale samo raczej sobie nie pójdzie. Trzymam kciuki za Ciebie!

Jeszcze jedna zbyteczna awantura, ''wygarnięcie'' mi czegoś przez kogoś. Mam już tego dosyć. Dziękuję za wskazówkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Amos napisał:

Jeszcze jedna zbyteczna awantura, ''wygarnięcie'' mi czegoś przez kogoś. Mam już tego dosyć. Dziękuję za wskazówkę.

Takie"kolejne" sytuację potrafią sprawić, że ma się dość. Z drugiej strony wiesz, że przez długi czas dałeś radę. To na prawdę bardzo dużo. Rozmawiaj o tych myślach jak najwięcej. Rozmawiaj z T, z kimś bliskim z kim zechcesz się tym podzielić, pisz tutaj do nas. Nie bądź z tym sam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kompletny dół spowodowany rekrutacją do przedszkoli. Pani dyrektor dała mi bardzo delikatnie, ale jednoznacznie znać, że nie ma szans by moja córka poszła do zwykłego przedszkola. No chyba, że chce z niej zrobić kozła ofiarnego przez najbliższe kilka lat. Im dłużej szukam tym częściej widzę, że nawet integracyjne są poza zasięgiem ze względu na brak dostosowanych zająć. Po prostu wyć się chce

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Lilith napisał:

Wiem. Pytanie, dlaczego tak jest? Każdy ma inną odpowiedź. A jaka jest u Ciebie?

Nigdy nie było proste, bo od zawsze coś było nie tak - ojciec alkoholik, wykorzystanie seksualne przez kilka lat starsze dzieciaki, choroba przewlekła, potem zaburzenia odżywiania i teraz.. Alkohol prawie codziennie, okaleczanie się, brak odpowiedniego leczenia, przypadkowe relacje seksualne. Jestem w ciemnej dupie. Dziś na terapie pojechałam z żyletką w portfelu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×