Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Hmm.... jak slysze ze ktos jest introwertykiem to troche mi dziwnie... czemu?

Wg. mnie introwertyk to osoba zamknieta w sobie- i do tad pasuje to co czytam z oczekiwaniami..... ale to tez osoby nie lubiace towarzystwa innych i nie chcace go poniewaz najlepiej same ze soba sie czuja- a to juz nie pasuje do osob poszukujacych kontaktu.

 

Już to kiedyś pisałam, więc zacytuję:

Można być rozgadanym introwertykiem-duszą towarzystwa. Różnica polega na tym, że introwertyk, żeby naładować baterie musi pobyć sam, a ekstrawertyk czerpie energię z interakcji z innymi ;)

 

Polecam też to: http://www.kroliczekdoswiadczalny.pl/2015/06/19-mitow-o-introwertykach-oto-czym-nie.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michellea czytalem i powiem ze mnie nie przekonuje ... to tak jakby pory dnia i nocy (bo sa tylko dwie) okreslic za pomoca pojawiania sie slonca i ksiezyca...

Ktos kiedys sprecyzowal kto to introwertyk i kto ekstrawertyk, a to tylko zachowania krancowe... wszystko co pomiedzy to ani intro-ani ekstra-wertycy, wszystko co pomiedzy nazywa sie zdaje sie ambiwersja ale nigdy nie zaglebialem sie w temat:). To ze wiekszosc ludzi wykazuje jednych cech w nadmiarze a drugich mniej nie znaczy ze zalicza sie do ktorejkolwiek z tych krancowych grup. Nie spelniajac wszystkich warunkow jest sie po srodku.. prawdziwych intro lub ekstrawertykow jest malutko, moze dlatego ze skrajnosci jest malo na swiecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam natomiast taki problem, że stale nie zrażając się wychodze do ludzi, ale oni się przede mną zamykają. Cześciowo to rozumiem, nie mają czasu, mają rodziny, koleżanka nie spotka się ze mną bo myśli że to nie wypada. Ale to boli, nawet jeśli się jest świadomym że ci ludzie mają swoje ograniczenia.Wydaje mi się też że po prostu nie jestem kimś tak atrakcyjnym, żeby znaleźli czas, przełamali swoje ograniczenia.

Chyba mam coś podobnego. Jak już się otworzę przed ludźmi, to mam wrażenie, że oni spowalniają rozwój relacji. Widocznie jestem na tyle ciekawa, żeby trochę ze mną pobyć, pogadać, ale nie na tyle, żeby chcieli, aby z tego wynikło coś więcej. Męczy mnie to, a kolejne stracone nadzieje bolą, więc już się nie staram :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie Michellea, że większości ludziom takie powierzchowne relacje wystarczą, po za tym chyba wraz z wiekiem większości osób przestaje zależeć na jakiejś większej zażyłości, bo jakoś swoje życie już ułożyli. A ci co zostali sami na lodzie, no trudno, muszą sobie radzić sami.

Czasami się zastanawiam czy przypadkiem nie wymagam zbyt wiele od ludzi, bliskości której nie mogą mi dać. Może nikt normalny do tego nie dąży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie są ciekawi, każda osoba to jakaś unikalna przestrzeń, inny wymiar. Poznanie nowej osoby, to jak podróz do nieznanych miejsc. Zarówno jednego jak i drugiego nie uprawiam zbyt często, mimo że mnie bardzo ciekawią. Jakoś tak jestem przyklejony do życia wewnętrzenego, i najbliżsi wypełniają potrzeby socjalne, że dopiero raz na jakiś czas sobie uświadamiam, że chciałbym poznać kogoś nowego i mieć przyjaciół.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przygniata mnie i dusi. Nie mam tu nikogo, nie mogę nigdzie z nikim wyjść, nic zrobić, nie mam z kim porozmawiać. Wybierając życie zamiast śmierci wybieram drogę samotną i nieszczęśliwą, samotne dni, dziczenie coraz bardziej od tej samotności. Samotne popołudnia i wieczory. Przepaść, bariera między mną i resztą ludzi. Nigdy nie podzielę się tym co mam w sobie, nigdy nie znajdę partnerki, nie będę miał potomków. Patrząc za okno, na las, na mgłę, na wiatr kołysajacy drzewami mogę czuć rzeczy tak piękne, jakby wszechświat co chwilę umierał i rodził się na nowo we mnie i nikt się tego nigdy nie dowie, nie zrozumie, nie poczuje. Wszystko na nic, cała ta siła zamknięta w skorupie, skazana na zagładę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://www.psychologia-spoleczna.pl/kulbat/1470-pol-prawdy-o-samotnosci-7-pozytkow-z-trzymania-sie-na-uboczu.html

Dostrzegam sporo racji w powyższym tekście, staram się wyciągać jak najwięcej z plusów jakie daje samotność, tzn lepiej jest dostrzegać i doceniać plusy, niż płakać nad minusami samotności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie prawda że bycie w samotni jest puste. W jakimś wymiarze nawet kamień jest naprawdę nieskończony i można z pasją nad nim kontemplować dowoli, tylko że tej sfery się nie docenia. Jak ktoś nie funduje sobie ekscytacji w postaci ryzykownych zachowań, seksu, dragow i szybkiej jazdy bez trzymanki za gruby hajs, to jest przegrywam. Nic bardziej mylnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotność jest w porządku, gdy zmusza do zastanowienia się nad swoim życiem, zatrzymania się na chwilę, nawiązania takiego "kontaktu z samym sobą". Kiedy staje się toksyczna to nakręcamy się nią, wpadamy w ciemny tunel negatywnych myśli. W ogóle to cześć wszystkim ponownie, tak sobie właśnie pomyślałam, że napiszę w tym wątku, wracając na forum - więc powód już znacie ;) Mój rocznik poszedł na studia, zostałam w tym małym mieście trochę sama. Niby tyle ludzi wokół, ale nikogo na tyle bliskiego, by wyjść na dyskotekę, kawę czy spacer, nie mówiąc już o rozmowie od serca. Smutno mi. Piszę sobie o tym w pamiętniku, ale to nie zmienia mojej sytuacji. Nudno i pusto, zimna ta jesień. A kontakty przez sieć nigdy nie zastąpią ciepła drugiego człowieka. Poza tym zostaje za dużo miejsca dla wyobraźni (tworzenie takiego obrazu drugiej osoby, jakiej w danej chwili potrzebujemy itd.)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, postanowiłem zarejestrować się na portalu, bo już sobie średnio radzę z tym wszystkim i chciałbym wiedzieć czy mam problem. W ciągu ostatnich kilku miesięcy sporo spadło mi na " głowę " , choroba bliskiej osoby, nieszczęśliwe zakochanie itp.. Nie radze sobie już z tym, ciągle siedzę w domu zwykłe wyjście do klubu mnie już nie bawi, nie czuje potrzeby kontaktu z ludźmi... Jeszcze jak było lepiej to ćwiczyłem sporo, żę nie myśleć o tym wszystkim ale teraz nawet ćwiczenia przychodzą z trudem, brak mi motywacji, nie czekam na jutro bo wiem, że wszystko będzie takie same.. Nie mam komu o tym powiedzieć, bo zawsze uchodziłem za osobę pewną siebie, przebojową więc jakbym coś powiedział to by było na zasadzie " co Ty stary napijmy się wódki i Ci przejdzie, zapomnisz " owszem przechodzi ale rano wszystko wraca.. Nie wiem co robić, jestem mężczyzną, a w tej sytyuacji czuję się jak chłopiec.. Mam 26 lat i czuję, że życie mi się wymyka z rąk.. Wiem łatwo powiedzieć znajdziesz sobie nową dziewczyne itp. ale to nie jest to samo, bo głowy swojej nie oszukam..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mogę zasnąć, więc zaczęły mnie nachodzić refleksje na temat moich relacji z innymi ludźmi. Zastanawiam się, czy ja w ogóle jestem w stanie nawiązać głębszą relację z kimkolwiek.

Abstrahując od przełamania się i otworzenia przed innymi, obawiam się, że mogłabym zepsuć taką znajomość. Zawsze jak miałam "kandydata/kandydatkę" na przyjaciela/przyjaciółkę, to jednocześnie ciągnęło mnie do tej osoby, lubiłam ją, chciałam z nią spędzać dużo czasu, widziałam w mniej dużo zalet, ale z drugiej strony zawsze widziałam wady, z którymi zaakceptowaniem miałam problem i które mnie strasznie denerwowały. Zawsze tak było. Z obiektami westchnień podobnie - "jaki on jest wspaniały, bo jest taki i taki, bo to i tamto", ale za chwilę "no tak, ale ma również tą denerwującą cechę". Tak jakby najmniejsze wady dyskwalifikowały tych ludzi, jakby musieli być idealni, a gdy widziałam, że nie są budziło to we mnie niepokój i chyba dokładało swoje do marnych szans na rozwój znajomości. Czasem myślę, że może to po prostu byli nieodpowiedni ludzie? Że może starałam się zaprzyjaźnić z osobami, z którymi na przyjaźń nie miałam co liczyć? Ale to chyba jednak po mojej stronie leży wina, to ja jestem taka beznadziejna :/ Chciałabym, żeby to było takie bezproblemowe. Dlaczego innym się to udaje od tak, po prostu? A ja widzę wszędzie problem. Idiotka ze mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michellea, ciekawe jest to, co piszesz, bo ja mam niemal dokładnie odwrotnie :mrgreen: Tzn. mnie zawsze pociągały w ludziach głównie ich wady. Mnie kompletnie nie interesują ludzie bliscy doskonałości (abstrahując od tego, że takich pewnie nie ma), bo dla mnie nie ma w takich nic ciekawego, nic do czego mógłbym się porównać i nic, co sprawia, że są ludźmi z krwi i kości. Więc ja zawsze podświadomie wyszukuję w ludziach wady i jeżeli takowe dostrzegam, to mnie uspokaja i do nich przyciąga. Mnie dziewczyny z rozkładówek zwyczajnie nudzą, bo ta ich doskonałość jest nudna. Odkąd pamiętam, przyciągały mnie dziewczyny o takim typie urody, który na pierwszy rzut oka nie powala, ale który zapada w pamięć i potem nie da się go zapomnieć. Najlepiej jeszcze, jak miały skłonności autodestrukcyjne, nadużywały różnych substancji, albo były niestabilne emocjonalnie. Jak na tym wychodziłem, możesz sobie dopowiedzieć :mrgreen: W każdym razie, tacy ludzie są dla mnie interesujący i z takimi ludźmi mogą czuć jakąkolwiek więź, właśnie przez te ich wady. Właśnie przez to mogę dostrzec w nich jakieś swoje odbicie i dojść do wniosku, że, kurczę, może rzeczywiście jesteśmy z tego samego gatunku. Biografie świętych są nudne. O świętych nikt nie chce czytać, za to każdy chce czytać o wykolejeńcach, o ludziach, którzy upadali i popełniali błędy, bo dopiero to jest ciekawe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rafs, może źle sie wyraziłam. Nie wszystkie cechy, które przez ogół społeczeństwa są uznawane za wady mi w ten sposób przeszkadzają. Tzn. też mogą być trochę denerwujące, ale jednocześnie może w nich być coś uroczego czy interesującego. Problem zaczyna się przy cechach, które już takie nie są.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

atic, nie potrafię wymienić tak teraz. W przypadku luźnej znajomości mnie te rzeczy nie wkurzają. Może rzeczywiście jest w tym coś z perfekcjonizmu, ale wcześniej uważałam, że on dotyczy tylko mojej osoby :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×