Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia społeczna!


Pustka

Rekomendowane odpowiedzi

Byłam spokojną, nieśmiałą dziewczynką.

Zawsze dużo się uczyłam, chciałam mieć najlepsze stopnie w szkole, wolałam czytać książki niż chodzić na imprezy.

Miałam kilka koleżanek, które też dobrze się uczyły,

jedna koleżanka mi napisała w "złotych myślach", że jestem brzydka,

to był mój pierwszy poważny zawód na przyjaźni.

Potem się zakochałam pierwszy raz w koledze młodszym o rok ode mnie,

był ministrantem w kościele.

Kompleksy zaczęłam mieć dopiero później jak byłam w liceum, też dobrze się uczyłam,

ale coraz częściej chodziłam na wagary, zbuntowałam się przeciwko rodzicom i szkole.

W domu byłam grzeczna, wykonywałam swoje obowiązki. W domu myłam okna, zmywałam schody, przedpokój i łazienkę.

Do szkoły ubierałam się w granatową bluzę z kapturem i dżinsy,

wiosną i latem też tak chodziłam ubrana, wstydziłam się odkrywać ramiona i nogi,

które miałam grube. Ludzie czasem myśleli, że jestem chłopakiem, bo tak się ubierałam raczej męsko.

W szkole nie miałam żadnych przyjaciół a miałam coraz więcej wrogów.

Chłopacy mi dokuczali i znęcali się nade mną.

Teraz jak idę ulicą i widzę grupę przeklinających chłopaków to omijam szerokim łukiem i czuję duży lęk.

Chciałam jak najszybciej skończyć tą szkołę, żeby mieć spokój.

Moja fobia zaczęła się jak miałam 15 lat.

Jak miałam 19 lat byłam zakochana w piosenkarzu.

Jak miałam 20 lat próbowałam poprawić swój wygląd, więc poszłam

do optyka i naciskałam na niego, żeby nauczył mnie zakładać soczewki kontaktowe

co wcale nie jest takie proste, mi zajęło godzinę zanim je założyłam,

soczewki najlepsze są do uprawiania sportu, ja właśnie zakładałam je

do jeżdżenia na rowerze. Zainteresowałam się kosmetykami i ubraniami,

zakupiłam trochę kosmetyków pielęgnacyjnych i do makijażu, eksperymentowałam

z makijażem, ubrania zwykle dostawałam w spadku po starszej siostrze,

więc nie musiałam niczego kupować. Jednak później trochę dokupiłam ubrań dla siebie.

Pierwszy raz poszłam do dentysty jak miałam 24 lata, ponieważ zawsze

bardzo bałam się lekarzy, bo to są obcy ludzie, nie chciałam tam w ogóle chodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siedzę i płaczę ;< To mój pierwszy post na forum, ale wydaje mi się, że wybrałam dobry wątek. Niemal na 100 % mam fobię społeczną i to od dawna. Jestem na pierwszym roku studiów, więc próbuję jakoś z tym walczyć... z bardzo marnym skutkiem. Mam ogromną blokadę komunikacyjną i niechęć do ludzi, lęk przed kontaktem. Pierwszy semestr przebimbałam w domu starając się przeczekać depresyjne nastroje. Teraz wkraczam w dość intensywny II semestr i obiecałam sobie chodzić na wszystkie wykłady. I już dzisiaj czuję taki przesyt, niechęć i wściekłość na siebie, że z tej bezsilności ryczę, jak dziecko ;< Praktycznie każde relacje z ludźmi skutkują u mnie ogromnym rozczarowaniem, nie umiem ich słuchać, nie umiem im patrzeć w oczy, czuję się skrępowana i spięta. Mam wrażenie, że wcześniej było lepiej, ale dzisiaj dostałam po prostu jakiejś nerwicy. Przez cały dzień czułam ogromny lęk, stres, napięcie, drżenie rąk, rozbiegany wzrok. Cóś p o t w o r n e g o. Emocjonalny ból i cierpienie odczuwalne już fizycznie... Nie wiem czemu, ciężko o tym komukolwiek powiedzieć. Mam teraz bardzo realne myśli samobójcze i sama już nie wiem co ze sobą robić... Zapisałam się do psychologa dziś, może to coś da?

 

Jutro też zamierzam iść na takie warsztaty muzykoterapii, interesowałam się już tym od dawna, byleby nie być samą... Jednocześnie boję się, że znowu pojawi się ta potworna reakcja stresowa, taka, że aż nie mogę normalnie wydusić z siebie słowa... Dzisiaj, dosłownie, bałam się przechodzić obok ludzi na ulicy... skąd to się wzięło??? już nic nie rozumiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie rozumiem tego hype na chodzenie do psychiatry. wizyty kosztuja, o czasie nie wspominajac.

potem nagroda, leki, oczywiscie tez kosztuja i w polowie zmiana na inne bo efekty uboczne sa zbyt duze/nie dzialaja

w ten sposob powstaja tematy "cierpie na depresje od lat 10, od 3 sie lecze ale te leki zrobily mi sieczke i jest gorzej niz bylo 3 lata temu" - skuteczny odstraszacz, na mnie dziala przynajmniej, psychiatra powinien byc ostatecznoscia, a fobia spoleczna dziala na zasadzie ze im bardziej sie przelamujesz na poczatku tym pozniej juz mniej musisz

 

poza tym, jest psycholog, jest psychoterapeuta, jest sport (to serio, pomaga)

 

jak to sie stalo ze masz ja od dawna ale dopiero na studiach sie nasilila i zasiegasz pomocy? poprzednia szkole udalo Ci sie zaczac, to i studia sie uda :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siedzę i płaczę ;< To mój pierwszy post na forum, ale wydaje mi się, że wybrałam dobry wątek. Niemal na 100 % mam fobię społeczną i to od dawna. Jestem na pierwszym roku studiów, więc próbuję jakoś z tym walczyć... z bardzo marnym skutkiem. Mam ogromną blokadę komunikacyjną i niechęć do ludzi, lęk przed kontaktem. Pierwszy semestr przebimbałam w domu starając się przeczekać depresyjne nastroje. Teraz wkraczam w dość intensywny II semestr i obiecałam sobie chodzić na wszystkie wykłady. I już dzisiaj czuję taki przesyt, niechęć i wściekłość na siebie, że z tej bezsilności ryczę, jak dziecko ;< Praktycznie każde relacje z ludźmi skutkują u mnie ogromnym rozczarowaniem, nie umiem ich słuchać, nie umiem im patrzeć w oczy, czuję się skrępowana i spięta. Mam wrażenie, że wcześniej było lepiej, ale dzisiaj dostałam po prostu jakiejś nerwicy. Przez cały dzień czułam ogromny lęk, stres, napięcie, drżenie rąk, rozbiegany wzrok. Cóś p o t w o r n e g o. Emocjonalny ból i cierpienie odczuwalne już fizycznie... Nie wiem czemu, ciężko o tym komukolwiek powiedzieć. Mam teraz bardzo realne myśli samobójcze i sama już nie wiem co ze sobą robić... Zapisałam się do psychologa dziś, może to coś da?

 

Jutro też zamierzam iść na takie warsztaty muzykoterapii, interesowałam się już tym od dawna, byleby nie być samą... Jednocześnie boję się, że znowu pojawi się ta potworna reakcja stresowa, taka, że aż nie mogę normalnie wydusić z siebie słowa... Dzisiaj, dosłownie, bałam się przechodzić obok ludzi na ulicy... skąd to się wzięło??? już nic nie rozumiem...

 

To normalne, że płaczesz. Płakać jest cechą ludzką, nieważne jaką ma się formę.

 

Mam długoletnie doświadczenie w egzystowaniu z fobią społeczną, więc może doradzę coś mądrego, a może nie mądrego.

 

Pierwszy rok to kluczowy moment na studiach, masz ode mnie szacunek za to, że zaliczyłaś pierwszą sesję.

 

Kurcze, gdzie studiujesz? Na politechnice, uniwersytecie ekonomicznym, zwykłym uniwersytecie czy też akademii medycznej?

 

Na wszystkie wykłady co do joty się nie chodzi, tylko na te, których słuchanie ma sens. Umiejętność dokonywania selekcji pożytecznych wykładów, to jeden z aspektów studiowania.

 

Chodzenie na wszystkie wykłady niemożebnie napycha grafik całego dnia, czas ten można lepiej spożytkować pijąc w umiarkowanym stopniu piwo ze znajomymi (tak wiem, masz fobię społeczną, ale już lepiej nauczyć się życia społecznego, niż siedzieć na niepotrzebnym wykładzie, to bardziej pożyteczne zajęcie), oglądając jakiś film czy słuchając muzyki czy też ucząc się czegoś pożytecznego na zaliczenie czy robiąc projekty.

 

Inteligencja emocjonalna się skłania, droga Pani. Dobrze, że masz ''tylko'' fobię społeczną, a nie jeszcze jakieś schorzenia psychiczne w pakiecie.Ja w pewnym momencie swojej choroby nauczyłem się patrzeć ludziom w oczy, to można wyćwiczyć krok po kroku, jak wszystko. Spróbuj najpierw patrzeć ludziom w okolice oczu, powtarzaj te próby, powoli, dzień po dniu, aż wreszcie podejmij tą próbę odwagi (wcale teraz nie kpię, ani żartuję, są rozmaite próby odwagi w życiu) i spójrz się w oczy. Ludzie życzliwej reagują, gdy patrzy się im w oczy.

 

Nie masz jakiegoś, jakiegokolwiek życzliwego znajomego, który poprowadził by Ciebie na jakąś domówkę (klubów lepiej unikać, w szczególności na początku, za dużo patologii się kręci i wyposzczonych panów, którzy przyszli tam w wiadomym celu)?

 

Musisz się oswoić z ludźmi, krok po kroku. Staraj się z nimi oswajać w jakikolwiek sposób, nauczyć się pracy zespołowej, bo na tym właśnie polega studiowanie, jak zwykł mawiać pewien mój ćwiczeniowiec na politechnice.

 

Nie masz w mieście swego studiowania jakiś takich miejsc, gdzie spotyka się młodzież studencka, na początek nie powinna być to jakaś imprezownia, tylko powiedzmy coś w rodzaju Wyspy Słodowej we Wrocławiu czy też bulwarów w Gdańsku? Nie musisz na początku zaczynać żadnych interakcji, możesz sobie siedzieć z boku i czytać książkę (a propos nieśmiałość i strach w oczach widać, uważaj, cholernie uważaj na początku na za bardzo życzliwych facetów, takich co Cię w ogóle nie znają, a już chcą zapraszać na piwo i rozmawiać o życiu, oni są troszkę podejrzani i nie zawsze mają czyste intencje).

 

Potem oswajaj się coraz bardziej, po tygodniu-dwóch-trzech-czterech pójdź tam z jakąś równie zastraszoną społecznie koleżankę (masz takową?) albo kimś życzliwym, rozmawiajcie o pierdołach, wiem że sztuka rozmawiania o pierdołach to trudna sztuka dla nowicjusza, ale od czegoś trzeba zacząć.

 

I tak krok po kroku.

 

Nie zrażaj się niepowodzeniami, one są po to, żeby człowieka czegoś nauczyć i się nimi nie zrażać.

 

Znam to uczucie, drżenia rąk, strachu który trawi człowieka od stóp do głów, przerabiałem to, fobia towarzyszyła mi cały czas, ale powoli coraz bardziej ją przełamywałem. Wprawdzie ostatecznie się nie udało, ale zadecydowały o tym inne czynniki chorobowe, o których nie chcę tutaj pisać.

 

Człowiek się boi interakcji społecznych, jednocześnie samotność również boli niemal fizycznie, tylko na troszkę inny sposób.

 

Skąd się to wzięło? Skoro się pytasz, to spytaj się sama siebie - czy miałaś normalne dzieciństwo i normalne relacje z rówieśnikami, normalnych rodziców, normalne życie w szkole i poza szkołą, gdyż bardzo możliwe, że wzięło się to z pewnych odchyleń od normy w podanych przeze mnie płaszczyznach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a fobia spoleczna dziala na zasadzie ze im bardziej sie przelamujesz na poczatku tym pozniej juz mniej musisz

 

rozwiń proszę tę myśl.

 

O ile dobrze Cię rozumiem, to nie zgadzam się z tym. Gdyby przełamywanie się, oswajanie działało, to nikt w wieku lat 20, 30, 40 i więcej nie miałby fobii społecznej, bo od urodzenia dostatecznie wiele razy zdarzyłoby mu się przełamywać, żeby ta fobia zniknęła. No chyba, że fobia dopadła go nagle a nie miał jej od zawsze.

Można jedynie częściowo się oswoić, do pewnego stopnia, z pewnymi konkretnymi sytuacjami, jeśli ich schemat wiernie się powtarza. A jeśli cokolwiek się zmieni albo w innych sytuacjach to nie działa. To nie jest tak, że jak w jednej sytuacji będzie lepiej, to potem będzie to pomagało w innych.

I w dużym stopniu będzie to raczej nauczenie się ukrywania lęku, przenoszenie odczuwania go na kilka dni wcześniej i później, rozłożenie go na raty, zamiast samo zmniejszenie lęku w tej sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bluepb, ale, żeby było jasne, nie zgadzam się z Twoją opinią, że terapia powinna być wspomagana lekami. One mogą bardziej zaszkodzić niż pomóc, jestem im ogólnie przeciwna. Poza wyjątkowymi sytuacjami, kiedy faktycznie nic innego nie poskutkowało i osoba nie może w wystarczającym stopniu "normalnie" funkcjonować. I oczywiście sama chce brać leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siedzę i płaczę ;< To mój pierwszy post na forum, ale wydaje mi się, że wybrałam dobry wątek. Niemal na 100 % mam fobię społeczną i to od dawna. Jestem na pierwszym roku studiów, więc próbuję jakoś z tym walczyć... z bardzo marnym skutkiem. Mam ogromną blokadę komunikacyjną i niechęć do ludzi, lęk przed kontaktem. Pierwszy semestr przebimbałam w domu starając się przeczekać depresyjne nastroje. Teraz wkraczam w dość intensywny II semestr i obiecałam sobie chodzić na wszystkie wykłady. I już dzisiaj czuję taki przesyt, niechęć i wściekłość na siebie, że z tej bezsilności ryczę, jak dziecko ;< Praktycznie każde relacje z ludźmi skutkują u mnie ogromnym rozczarowaniem, nie umiem ich słuchać, nie umiem im patrzeć w oczy, czuję się skrępowana i spięta. Mam wrażenie, że wcześniej było lepiej, ale dzisiaj dostałam po prostu jakiejś nerwicy. Przez cały dzień czułam ogromny lęk, stres, napięcie, drżenie rąk, rozbiegany wzrok. Cóś p o t w o r n e g o. Emocjonalny ból i cierpienie odczuwalne już fizycznie... Nie wiem czemu, ciężko o tym komukolwiek powiedzieć. Mam teraz bardzo realne myśli samobójcze i sama już nie wiem co ze sobą robić... Zapisałam się do psychologa dziś, może to coś da?

 

Jutro też zamierzam iść na takie warsztaty muzykoterapii, interesowałam się już tym od dawna, byleby nie być samą... Jednocześnie boję się, że znowu pojawi się ta potworna reakcja stresowa, taka, że aż nie mogę normalnie wydusić z siebie słowa... Dzisiaj, dosłownie, bałam się przechodzić obok ludzi na ulicy... skąd to się wzięło??? już nic nie rozumiem...

 

Mam to samo cholerstwo i powiem Ci idź do dobrego psychiatry niech Ci da jakąś paroksetynę, bo szkoda mlodości i męczenia się z tym gównem. Mówię Ci spróbuj, nie trać energii na mysli s, bo za rok Twoje życie może odmienić się na lepsze, możesz poznać kogoś fajnego. Ja wiem jaka to męka siedzieć na wykladzie i robić pod siebie, że wykładowca pewnie zaraz się czegoś mnie uczepi, zada jakieś pytanie a ja nic nie wydukam. Wiem co to pustka w glowie, brak wyluzowania... Leki pozwalają zapomnieć o tych objawach, stlumić je, Ty jesteś już wyczerpana, skoro masz takie myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok ale ja zgodziłem się z twoją.

Ja wiem, że leki mają swoje działania uboczne wystarczy poczytać ulotkę. Ja też uważam, że nie ma co się szprycować lekarstwami ale jeśli inaczej się nie da to trudno się mówi...

Psychiatra nie rozdaje tic taców tylo leki psychotropowe wie komu dać a komu nie potrzeba lekarstw także spokojnie jeśli ktoś nie potrzebuje to nie dostanie. Tak samo jest z szpitalem psychiatrycznym nie zamykają ludzi jak leci..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie jedna psychiatra chciała przepisać jakiś lek, ale po dłuższej rozmowie ze mną stwierdziła, że bardziej będę się bała brania go niż będę miała stresu z powodu moich pozostałych lęków. I coś w tym jest :D

 

Bluepb, mojego chłopaka zamknęli w psychiatryku po tym, jak jego matka czy brat zadzwonili po karetkę i powiedzieli, że on chciał się zabić. Nie sprawdzili tej informacji. Po prostu go wyprowadzili z mieszkania i tyle. Siedział "tylko" 10 dni a potem zorientował się co ma mówić, żeby go wypuścili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bluepb, nie spytali go czy faktycznie chciał się zabić, o nic go nie spytali i nie chcieli słuchać co mówił. Nie obchodziło ich to. Przyjęli, że jego matka i brat mówią prawdę i już, zabrali. A tak się składa, że oni nie raz i nie dwa zmyślali różne rzeczy na jego temat, na mój też, i mieszali w to np. policję, psychiatrów. A skoro mój chłopak "ma paiery na głowę", to nikt go nie chce słuchać, nie interesuje nikogo jaka jest jego wersja wydarzeń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Idzie wiosna.. czyli fobia społeczna włączy mi się na dobre. Nie wiem właściwie czy to można zaliczyć do fobii społecznej - gdy boję się wychodzić do ludzi, do centrum miasta w samo południe? W każdym razie im jaśniej jest na dworze, tym więcej ludzi na ulicach i tym większy lęk przed wychodzeniem na zewnątrz.. Jednym z powodów dlaczego uwielbiam zimę jest to, że od 15 jest już ciemno i mogę spokojnie wyjść na dwór. Tak wiem jak to brzmi jakbym była mocno rąbnięta w głowę. Zawsze mam ten sam syndrom jak przychodzi wiosna, że chce mi się wyć jak słyszę śpiew ptaków i jasne słońce. Dobija mnie to. Idąc gdziekolwiek muszę sobie powtarzać "nikogo nie obchodzisz, nikt na ciebie nie patrzy, wyluzuj, zaraz ich miniesz wszystko będzie dobrze, nie ważne jak wyglądasz, nie ważne jak ejsteś ubrana, przecież i tak więcej ich nie zobaczysz". Nawet nie wiem czy mówiłam to u psychiatry.. Zresztą po co.. Brałam leki na fobię i depresje.. i co z tego.. Nie chce ich już brać. Nic mi nie dają, do tego za dużo efektów ubocznych. Nie chce być taka.. Jestem nienormalna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

warrior11 Masz rację chętnie spotkałbym taką dziewczynę. Tylko jak się spotkać gdy obie osoby się boją? :D

 

Nie poddawaj się w poszukiwaniach! Mój chłopak i ja jesteśmy pięknym przykładem na to, że czasem się udaje, przez zupełny przypadek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×