Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia społeczna!


Pustka

Rekomendowane odpowiedzi

err, poznałam wiele osób z fobią społeczną i żadnej z nich nie pomagały spotkania z ludźmi, nawet tymi zaufanymi. Objawy nie ustępowały, często nawet się nasilały albo zmieniały. Albo znikają, ale tylko przy tych osobach, ale już w tłumie, w różnych sytuacjach społecznych (sam na sam, w grupie, bez znaczenia) dalej występują i nie zmniejszają się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj nastał w końcu ten dzień. Po kilku dobrych miesiącach przyjmowania leku o nazwie Sulpiryd w dawce 200 mg dziennie postanowiłem, że go odstawiam. Lek po jakimś czasie zadziałał rewelacyjnie i mam z nim bardzo dobre wspomnienia. Przede wszystkim wszelakie objawy fobii społecznej, nerwicy, depresji czy zaburzeń schizofrenicznych jakie posiadałem uległy rozpadowi i po prostu przestały istnieć. Dodam, że wcześniej było ze mną fatalnie. Dzięki temu lekowi stałem się w końcu normalnym gościem, a nie przestraszoną i dziwną postacią. Poza tym lek świetnie mixował się z przeróżnymi używkami. Alkohol, marihuana, acodin, kodeina itp. z czym to ja go nie mixowałem... i nigdy nie było żadnych problemów. Kolejny plus jest taki, że mam go wydawanego w aptece bezpłatnie. Pewnie się zastanawiacie dlaczego go w takim razie odstawiam. A no są tutaj 2 poważne powody mojej decyzji. Pierwszy to taki, że ten lek BARDZO obniżył moje libido. Straciłem pociąg seksualny, konia praktycznie w ogóle nie chce mi się walić (no może raz na tydzień na siłę, a przed braniem leku to kilka razy dziennie, widać różnice). Uważam, że palce w to mieszała prolaktyna, której poziom został wystrzelony w kosmos, chociaż nawet jego nie mierzyłem ale z tego co czytałem to ten lek właśnie znacznie podnosi poziom prolaktyny. Dlatego tutaj pojawia się moje pytanie czy po odstawieniu leku poziom prolaktyny po pewnym czasie wróci do normalności czy będę zmuszony zbijać go jakimiś innymi lekami? I jak uważacie czy po odstawieniu leku moje libido powróci do dawnej sprawności czy już zawsze będę czuł się jak osoba w połowie wykastrowana chemicznie (oby nie)? Drugi powód dla którego odstawiam ten lek to taki, że wyczytałem, iż przy dłuższym stosowaniu tego preparatu narażamy się z czasem na objawy układu pozapiramidowego podobne jak w chorobie Parkinsona. Jestem młodym chłopakiem i chciałbym tego uniknąć. Bardzo obawiam się tylko powrotu do dawnego stanu zdrowia sprzed rozpoczęcia leczenia, czy jest to w ogóle możliwe? Nie wiem czy wtedy bym podołał bo było ze mną na prawdę FATALNIE. Nie chodzi tu nawet o samą fobie społeczną ale również o szereg innych objawów, które można podpiąć pod inne zaburzenia, nawet te schizofreniczne. Tyle miesięcy się leczę więc powinienem być już wyleczony, zresztą czuję się wyleczony, wszystkie objawy ustąpiły, przecież nie będę łykał tego do końca życia.... Lekarz oczywiście jak to lekarz na ostatniej wizycie mówił abym absolutnie niczego nie odstawiał na własną rękę ale taka jego rola, rozumiem go. Ja nie jestem głupi, nie odstawiam na hura tylko powolutku. Od dnia dzisiejszego zmniejszyłem dawkę z 200 mg na 100 mg czyli przeskoczyłem na 1 tabletkę dziennie. Zamierzam ten cały tydzień spędzić na tej niższej dawce, a od przyszłego tygodnia już schodzę na 0 czyli nie biorę nic. Będzie co będzie. Poinformuję Was oczywiście o tym co się ze mną dzieje. :) O tym wszystkim napisałem akurat w tym wątku ponieważ fobia społeczna była głównym czynnikiem moich zmagań chorobowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem fobikiem i powoli (a może szybko?) zaczyna mnie to wykańczać. Szukam pracy i nie mogę jej znaleźć, bo odczuwam lęk przed wysłaniem cv. Kiedy już wyślę, to nie sprawdzam poczty i nie odbieram obcych telefonów. Mam tak niską samoocenę, że nie wierzę, iż ktokolwiek będzie chciał przyjąć takiego tumana jak ja do byle pracy. Poza tym dosłownie doznaję skrętu kiszek, gdy pomyślę o niewyspaniu i innych niedogodnościach. Tak bardzo mnie to mierzi, że czuję pogardę do samego siebie i czuję się jak skończony kretyn.

To samo się dzieje, kiedy mam się zaangażować w jakikolwiek projekt. Najpierw się zobowiązuję, by za chwilę się całkowicie wycofać i przerwać kontakt. Pomijam, że to olewanie innych bardzo odbija się na moim samopoczuciu, bo czuję, że dezorganizuję pracę innych i w pewnym stopniu oszukuję.

Wkrótce podejmę psychoterapię, bo mam dość uwsteczniania się. 10icon_cry2.gif

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem fobikiem i powoli (a może szybko?) zaczyna mnie to wykańczać. Szukam pracy i nie mogę jej znaleźć, bo odczuwam lęk przed wysłaniem cv. Kiedy już wyślę, to nie sprawdzam poczty i nie odbieram obcych telefonów. Mam tak niską samoocenę, że nie wierzę, iż ktokolwiek będzie chciał przyjąć takiego tumana jak ja do byle pracy.

Dobrze to znam, byłem taki sam jak Ty opisany w cytowanym fragmencie, tzn. dalej taki jestem w pewnym stopniu tylko teraz nie chce mi się szukać pracy z powodu lenistwa, braku motywacji. Ale przynajmniej nie mam już praktycznie żadnych problemów z wysyłaniem cv czy odbieraniem telefonów. Z niską samooceną dalej mam problem ale uważam, że jej przemiana to proces, który może trwać kilka dobrych lat. Oczywiście pod tym względem jest troszkę lepiej niż wcześniej ale dalej do dupy. Co Ci mogę polecić z doświadczenia? Na pewno nic przełomowego nie powiem, pewnie wszystko to już wiesz ale przede wszystkim nie zamykaj się na pomoc innych ludzi. Idź do psychiatry, bierz leki, korzystaj z psychoterapii. Po prostu uruchom wszelkie dostępne możliwości. Poza tym kluczowe jest tutaj posiadanie jakiegoś przyjaciela lub osoby, z którą możesz porozmawiać, wygadać się, która Ci doradzi, zmobilizuje Cię kiedy trzeba. Może to być nawet osoba z sieci. W moim przypadku posiadanie takiej osoby było bardzo pomocne, aby w ogóle zacząć coś robić ze swoim życiem. Na koniec powiem, że musisz zacząć się przełamywać. Na początku nie będzie łatwo, a będzie wręcz przeciwnie bo cholernie ciężko. Będzie stres, będzie lęk, będzie smutek, będzie zwątpienie, będzie ośmieszenie. Będziesz musiał to wszystko przezwyciężyć, przełamać się, pokonać wstyd, wyjść ze skorupy ale to wszystko zaprocentuje! Powodzenia!

 

Wkrótce podejmę psychoterapię, bo mam dość uwsteczniania się.

Też kiedyś byłem bliski podjęcia psychoterapii. Uważam, że powinna ona Tobie sporo pomóc. Trzymam za Ciebie kciuki. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Reynevan wyobrażam sobie, że musi tobie być bardzo trudno. Wydaje się, że psychoterapia jest dobrym polem do zmierzenia się z lękami i otrzymania wsparcia w trakcie tego procesu. Ostatnio usłyszałem przypowieść o jaskiniowcu który spotkał w jaskini niedźwiedzia. Niedźwiedź był duży i groźny. Jaskiniowiec jak spostrzegł szybko uciekł z jaskini. Następnego dnia jaskiniowiec po całym dniu podszedł do innej jaskini. Nie wszedł, ponieważ w głowie miał wizję dużego i niebezpiecznego niedźwiedzia. Tak mijały dni a jaskiniowiec coraz bardziej bał się podchodzić do jaskini z myślą, że zostanie zaatakowany przez niedźwiedzia. Doszło do tego, że jak widział jaskinie zaczynał uciekać ze strachu..

Miałem tu na myśli, że warto mierzyć się z własnymi lękami, ponieważ często pod wpływem unikania lęki stają się silniejsze i ograniczają nasze życie bo który jaskiniowiec nie chciał odpocząć w jaskini ? :)

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cierpię z powodu fobii społecznej. Moje kontakty w grupie studenckiej są znikome. Co najwyżej rozmawiam z dwiema-trzema osobami. Z resztą mój kontakt interpersonalny jest równy zeru. Fobia społeczna na podłożu wszechogarniającego lęku jest czymś bardzo ograniczającym. Nie radzę sobie z fobią społeczną od ponad 13 lat, czyli od momentu zachorowania. To tyle. Chciałam to z siebie wyrzucić. Pewnie też chciałam zwrócić na siebie uwagę i przyciągnąć do siebie jakieś osoby z tym problemem. Ale jak nikt tego nie przeczyta to trudno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od 2 dni nie biorę już swego leku. Nie jestem do końca zadowolony. Wrócił smutek/ból psychiczny o wiele większy niż wcześniej, wróciły myśli samobójcze i wróciły lekkie wahania nastroju. Z tego co sprawdzałem w czasie spacerów to fobia społeczna nie powróciła. Dodatkowo sfera seksualna dalej praktycznie nie istnieje oraz czuję jakby coś we mnie narastało. Nie podoba mi się to wszystko co się tutaj dzieje, jeszcze poczekam kilka dni, jeżeli moje zdrowie psychiczne nie ustabilizuje się i sfera seksualna nie powróci do dawnej sprawności to nie wiem co zrobię... chyba pójdę osobiście pod klinikę i porysuję dla psychiatry samochód. Leczyłem się rok czasu, powinienem być już ze wszystkiego dawno wyleczony, obiecano mi, było wszystko elegancko, a nie, że tutaj nagle gdy zachciałem żyć w trzeźwości to jakieś depresje i myśli samobójcze wracają i to do tego jeszcze większe niż wcześniej. Co sobie psychiatra myślała niby, że będę do końca życia łykał te tabletki i zostanę kastratem? Po moim trupie. Przetrzymam to bo jestem silnym człowiekiem, na pewno nie łyknę już ŻADNEJ tabletki, właśnie idę spuścić ostatnie opakowania w kiblu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz go przeczytałem ponownie i chciałem przeprosić za swój ostatni wpis ale byłem trochę zdenerwowany. Oczywiste jest, że żadnego samochodu nie będę rysował ani nic z tych rzeczy. Psychiatra dużo mi pomógł, wyciągnął mnie z niezłego bagna i chwała mu za to.

 

Carica Milica, Tak, lekarz na ostatniej wizycie mówił abym nic nie odstawiał ale ja uznałem, że od nowego roku chcę już żyć całkowicie na trzeźwo, stąd moja decyzja o odstawieniu leku. Niedawno przestałem palić papierosy, przestałem zażywać inne używki i chciałem również przestać brać psychotropy. Chciałem być konsekwentnym w swoich czynach. Uznałem, że czuję się już w miarę dobrze, największe problemy zostały usunięte i warto spróbować życia na trzeźwo.

 

Tak jak pisałem, nie biorę już nic od 2 dni i nie zamierzam wracać ponownie do tego leku, nie ma już sensu, przetrzymam to i zobaczymy jak będzie. Przed rozpoczęciem leczenia miałem dużo przeróżnych objawów, na razie jestem po części zadowolony bo nie wracają, prawdopodobnie leczenie farmakologiczne przyniosło pozytywne skutki i te objawy zostały trwale usunięte. Poza tym odnoszę wrażenie, że teraz lepiej mi się myśli, ten lek spowalniał mój proces myślowy. Najbardziej przeszkadza mi ten ból psychiczny, który teraz praktycznie ciągle odczuwam, jest mi po prostu smutno i przez to mam głupie myśli.

 

Mam pytanie do Ciebie, czy robiłeś coś poza farmakologia? Czy jedynie skupiłeś się na tym, że tabletki rozwiążą wszystkie problemy? Chodziłeś na terapię, ćwiczyłeś, biegałeś, dbałeś o sen, dietę, podejmowałeś własną inicjatywę wyjścia ze skorupy? Jeżeli nie, to częściowo masz odpowiedź na brak postępu w Twoim leczeniu. Zmień nastawienie i weź się za siebie.

To było tak, że tabletki faktycznie rozwiązały większość moich problemów z głową. Na terapię nie chodziłem bo podjąłem pracę i nie miałem jak ale mało brakowało, a bym na nią trafił. Nie ćwiczyłem bo mi się nie chciało i zresztą dalej nie chce, a bardzo bym chciał w końcu coś robić ze swoim ciałem i kondycją. Ze snem nie miałem nigdy większych problemów. O dietę nie dbałem. Podejmowałem za to inicjatywę bo przeprowadzałem różne ekspozycje społeczne, znalazłem pracę, zacząłem integrować się z pracownikami - z niektórymi nawet mocno się zakolegowaliśmy, zacząłem chodzić na imprezy. To był długi proces w drodze do jako takiego funkcjonowania w społeczeństwie. Kosztowało mnie to trochę stresu ale warto było. To nie było tak, że łykałem tylko tabletki i siedziałem w szafie, wtedy nic by się nie zmieniło. No ale nie ma co ukrywać, że lek znacznie ułatwił mi ten cały proces, zmienił moje nastawienie i dał mi tak jakby kopa na rozpęd. Postęp w moim leczeniu jak najbardziej jest tylko chodzi o to, że mam teraz niezły burdel w głowie. Ciągnie się za mną cała negatywna przeszłość oraz myśli o beznadziejnej przyszłości, to wszystko powoduje myśli samobójcze. Lek, który przyjmowałem blokował te negatywne myśli, a teraz gdy go odstawiłem to wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Chyba nie muszę opisywać jak to wygląda w praktyce, każdy może się domyślić. Problem nie był rozwiązany tylko farmakologicznie zamieciony pod dywan. No ale trudno rozwiązać taki problem bo ten problem był budowany przez 23 lata mego życia. Krótko podsumowując to moje całe życie to jedno wielkie g*wno i nic nie zapowiada aby coś w tej materii się na razie zmieniło bo ciąży na mnie potężny bagaż negatywnych doświadczeń, który ukształtował mnie jako zepsutego człowieka i ciągnie mnie za sobą na dno, tak to widzę. Poza tym jeszcze dodam, że nic mi się nie chce robić ze swoim życiem, nawet szukać kolejnej pracy. Obecnie cały strasznie się zapuściłem ale spokojnie, przetrzymam to, poukładam sobie w głowie wszystko i odbiję się z podwójną siłą silny jak nigdy dotąd... muszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Moim problemem jest (erytrofobia?) bądź po prostu czerwienienie się w różnych nietypowych sytuacjach. Ograniczyłem troszkę kontakty przez to, mimo że kiedyś lubiłem przebywać z ludźmi, nie lubię chodzić po miejscach gdzie moja przypadłość mnie trochę blokuje. Czasem staram się przełamywać swoją słabość posiłkując się jakąś lekką tabletką ziołową, która być może minimalnie mi pomaga w lekko-stresowych akcjach. Co do mojej osoby to przez wiele osób byłem szanowany, nie bałem się wyrażać swojego zdania (mimo możliwego buraka), czułem, że ludzie lubili ze mną rozmawiać, dziewczyny się mną interesowały itp.., ale moja przypadłość ogranicza mnie by wyjść na imprezę itp. Chciałbym spytać o poradę jakichś speców na tym forum z podobnym problemem o jakieś skuteczne leki czy też wyjście z tego ch**ostwa. Uważam, że problem tkwi bardziej na mojej twarzy w sytuacjach buraka niż w psychice, ponieważ wydaje mi sie, że to myśl na jej kolor mnie gubi. Co do psychologa wolałbym raczej nie, ponieważ jakoś im nie ufam i mam wrażenie, że w tych czasach większość z nich tak sobie gada, byle by kwit się zgadzał. Dobra to tyle w sumie, mam nadzieje, że dobry temat i znajdzie się ktoś kto mi zdoła jakoś pomóc, bądź pokierować, a byłbym wdzięczny. Pozdrówki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Moim problemem jest (erytrofobia?) bądź po prostu czerwienienie się w różnych nietypowych sytuacjach. Ograniczyłem troszkę kontakty przez to, mimo że kiedyś lubiłem przebywać z ludźmi, nie lubię chodzić po miejscach gdzie moja przypadłość mnie trochę blokuje. Czasem staram się przełamywać swoją słabość posiłkując się jakąś lekką tabletką ziołową, która być może minimalnie mi pomaga w lekko-stresowych akcjach. Co do mojej osoby to przez wiele osób byłem szanowany, nie bałem się wyrażać swojego zdania (mimo możliwego buraka), czułem, że ludzie lubili ze mną rozmawiać, dziewczyny się mną interesowały itp.., ale moja przypadłość ogranicza mnie by wyjść na imprezę itp. Chciałbym spytać o poradę jakichś speców na tym forum z podobnym problemem o jakieś skuteczne leki czy też wyjście z tego ch**ostwa. Uważam, że problem tkwi bardziej na mojej twarzy w sytuacjach buraka niż w psychice, ponieważ wydaje mi sie, że to myśl na jej kolor mnie gubi. Co do psychologa wolałbym raczej nie, ponieważ jakoś im nie ufam i mam wrażenie, że w tych czasach większość z nich tak sobie gada, byle by kwit się zgadzał. Dobra to tyle w sumie, mam nadzieje, że dobry temat i znajdzie się ktoś kto mi zdoła jakoś pomóc, bądź pokierować, a byłbym wdzięczny. Pozdrówki

Nie wyleczysz sie z tego, to gowno ktore cie zezre od srodka, z wiekiem zacznie ci coraz mniej zalezec i wtedy erytro sie oslabi i tyle. Musi ci przestac zalezec na relacjach, czuciu emocji a to przeciez nie zycie ... Erytro to scierwo. Im bardziej z tym walczysz tym gorzej dla Ciebie no chyba ze to zaakceptujesz, ale to nie mozliwe prawda ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotność zabija, w szczególności jeśli człowiek ukrycie łaknie z całych sił ludzkiego towarzystwa, ale nie potrafi sobie go zorganizować.

 

Fobia społeczna zabiera wiele szans towarzyskich, zawodowych i dezorganizuje życie jak jasna cholera, o tym jak bardzo - wiedzą tylko ci, którzy tego doświadczyli.

 

Jeśli ma się jeszcze dodatkowo jakieś zaburzenia, to doprawdy ma się solidny problem.

 

Można być młodym, pięknym i bogatym, życie i tak nie będzie się uśmiechać.

 

I nie można oczekiwać na zrozumienie otoczenia, ono będzie raczej zażenowane albo wkurzone, że ktoś zabiega o akceptację, jak 3 letnie dziecko.

 

Cóż, życie nie zawsze jest przyjemne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich

Ja również mam fobie społeczną, i mój problem wygląda następująco otóż mam pracę i zarabiam nie najgorzej jak na nasze polskie warunki, ale ta praca kompletnie mnie nie cieszy jest monotonna a ja tam prawie z nikim nie rozmawiam ponieważ tak się czuję najbezpieczniej, a poza tym się boję ludzi, u mnie to jest taki lęk nie do przeskoczenia, ale wracając do tematu pracy to chciałbym złożyć wypowiedzenie, i przestać się męczyć, jednakże w domu wtedy też bym nie miał życia, ponieważ rodzice by mnie chyba do końca świata wypominali że nie mam pracy, że miałem taką dobrą pracę a zrezygnowałem itp. Powiem tak że ja bym chciał odpocząć od ludzi, nie mam w zamiarze na razie iść do innej pracy bo wszędzie są ludzie, a ja się boję kontaktów z ludźmi. I nie wiem co zrobić jestem między młotem a kowadłem jeśli zostanę w pracy, dalej się będę męczył, jeśli zrezygnuję to w rodzinie będę miał przerąbane, (mama będzie ciągle płakać, a ojciec będzie ciągle zły) itd. Dlatego czasami sobie myślę żeby najlepiej skończyć ze sobą ale tego raczej nie zrobię ponieważ się boję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bezradny, radziłabym Ci nie rezygnować z pracy. Teraz jest Ci ciężko, mi też było. Ale jak już przestaniesz pracować, to prawdopodobnie nie będziesz potrafił ponownie wrócić do pracy, jakiejkolwiek, gdziekolwiek. To jest jeszcze gorsze niż obecne ciągłe męczenie się. Nie można się zmobilizować, zmusić, przełamać do wyjścia do ludzi i ponownego rygoru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko że ja mam już dość tej pracy, właściwie od dawna chciałem już zrezygnować, w mojej pracy jestem nikim, nikt mnie nie traktuje na poważnie, mam kilku wrogów, niemal wszyscy ludzie tam ze mnie szydzą.

Nie wiem co mam robić, nie sądzę żeby ten stan minął, pracuje już tam kilka lat a mam wrażenie że zamiast się oswajać z ludźmi to coraz bardziej się ich lękam...

a tak swoją drogą to dzięki ryska za odpowiedź :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko że ja mam już dość tej pracy, właściwie od dawna chciałem już zrezygnować, w mojej pracy jestem nikim, nikt mnie nie traktuje na poważnie, mam kilku wrogów, niemal wszyscy ludzie tam ze mnie szydzą.

Może to tylko Twoje wyobrażenia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bezradny, no to wyobraź sobie, że ja pracowałam jako nauczycielka (w świetlicy szkolnej i przedszkolu) z moją fobią społeczną, problemami adaptacyjnymi, introwertyzmem, osobowością unikającą i zależną itp. itd.. Nie zachowywałam się tak, jak ode mnie oczekiwano, jak powinnam i sama czułam się tam fatalnie, jakbym miała umrzeć, odzywałam się tylko jak już zostałam zmuszona. I jak musiałam przerwać pracę z powodu problemów ze zdrowiem fizycznym, to od 3 lat nie potrafię wrócić do pracy ani znaleźć sobie innej, tak bardzo boję się, że znowu będzie aż tak źle, jak wcześniej. Ale wtedy "z rozbiegu" dawałam radę, zmuszałam się z przyzwyczajenia a teraz nie potrafię. Próbowałam i zostałam zwolniona dyscyplinarnie praktycznie po miesiącu. I wtedy mi ulżyło. Ale nie mam za co żyć.

Więc wytrzymuj z dnia na dzień ile się da, dzień po dniu. Bo nie wiadomo czy dasz radę wrócić a kasę na życie trzeba mieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oprócz fobii mam również depresję i schizofrenię paranoidalną biorę leki i już czasem sobie poradzić nie mogę, w domu to bym ino spał i jadł i na komputerze przesiedział, kiedyś miałem wiele zainteresowań, byłem ciekawym świata człowiekiem, a teraz się wypaliłem, nie mam o czym rozmawiać bo jak się niema zainteresowań to i o czym rozmawiać, myślę sobie ale może jestem w błędzie że może w domu bym się odbudował psychicznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko że ja mam już dość tej pracy, właściwie od dawna chciałem już zrezygnować, w mojej pracy jestem nikim, nikt mnie nie traktuje na poważnie, mam kilku wrogów, niemal wszyscy ludzie tam ze mnie szydzą.

Nie wiem co mam robić, nie sądzę żeby ten stan minął, pracuje już tam kilka lat a mam wrażenie że zamiast się oswajać z ludźmi to coraz bardziej się ich lękam...

 

Szacun, że czując się tak, potrafłeś tyle czasu tam pracować!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×