Skocz do zawartości
Nerwica.com

czy mozna kochac 2 osoby jednocześnie?


betty_boo

Rekomendowane odpowiedzi

A ja zupełnie Cie rozumiem. Czasem jest tak, że zakochujemy się w nie właściwych osobach, czesto też pod wpływem presji i strachu decydujemy sie na związek małżeński. Potem się okazuje, że ciężko w nim wytrzymać i miłość już nie pomaga- tak bywa. Jeśli od początku nie dba się o to by pracować nad wzajemną relacją trudno o to później, a potem bywa zapóźno.Ja też poznałam kogoś, pokochałam i odeszłam od męża. Nie jest mi łatwo, Czesto czuję sie podle. Ale czy byłoby ok być w niezdrowym związku i czuć gniew do siebie, do partnera. Wszystko zależy od sytuacji, każda bywa inna. Trudno jest być ok wględem swoich przekonań moralnych i czuć się szczesliwym w związku gdzie wszystko zgasło. Ale odejście tez niesie za sobą wysoką cenę.Zawsze ktoś zostaje zraniony :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba myśleć długodystansowo... jeśli chodzi o dzieci, to one chłoną nasze zachowania - widzą wszystko i potem będą powielać nasze 'złe' nawyki w przyszłości. Być może kiedyś znajdą się w podobnej sytuacji i podejmą podobną decyzję a nam pozostanie jedynie patrzeć, jak cierpią w samotności... Nigdy nie będzie tak, że zadowolimy wszystkich - trzeba się z tym pogodzić i wybierać 'lepsze zło' [z perspektywy momentu wyboru] dla siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja zupełnie Cie rozumiem. Czasem jest tak, że /cenzura/ się w nie właściwych osobach, czesto też pod wpływem presji i strachu decydujemy sie na związek małżeński. Potem się okazuje, że ciężko w nim wytrzymać i miłość już nie pomaga- tak bywa. Jeśli od początku nie dba się o to by pracować nad wzajemną relacją trudno o to później, a potem bywa zapóźno.Ja też poznałam kogoś, pokochałam i odeszłam od męża. Nie jest mi łatwo, Czesto czuję sie podle. Ale czy byłoby ok być w niezdrowym związku i czuć gniew do siebie, do partnera. Wszystko zależy od sytuacji, każda bywa inna. Trudno jest być ok wględem swoich przekonań moralnych i czuć się szczesliwym w związku gdzie wszystko zgasło. Ale odejście tez niesie za sobą wysoką cenę.Zawsze ktoś zostaje zraniony :(

 

Idąc tym sposobem będziesz ciągle rzucała swoich facetów dla innych. Twój obecny zapewne też nie jest najatrakcyjniejszym facetem na świecie, więc co zrobisz, jak poznasz kogoś w Twoim mniemaniu lepszego? Powtórka z rozrywki? Kolejny rozwód? Gdybym był z tego typu kobietą co Ty, to trzymałbym ją z dala od moich przystojnych kolegów, bo mogłaby mnie kantem puścić dla któregoś z nich. Kto wie, może Ciebie też ktoś kiedyś porzuci dla długonogiej blond piękności.

 

Zgadza się, ale odejśc od kogoś to coś innego niż zdradzić...

 

Tak, ale pod warunkiem, że nie odchodzi się z powodu uczucia do innego. Inaczej to jest zdrada, bo zamiana na nowszy model się do takowej wlicza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cadar, a jesli z tą druga osoba jest ci LEPIEJ i do niej odchodzisz to tez jest zdrada?rozumiem że tkwiłbys w zwiazku kochając kogos innego, bo przecież nie mozna wymienic partnera na lepszy model. to znaczy ze lepiej go oszukiwac i byc z nim z litości a nie z miłości???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cadar, a jesli z tą druga osoba jest ci LEPIEJ i do niej odchodzisz to tez jest zdrada?rozumiem że tkwiłbys w zwiazku kochając kogos innego, bo przecież nie mozna wymienic partnera na lepszy model. to znaczy ze lepiej go oszukiwac i byc z nim z litości a nie z miłości???

 

To po co wogóle się żenić, skoro zawsze znajdzie się ktoś lepszy? Ma to sens? Tak samo może być z Tobą. Zapewne jest dużo seksowniejszych, mających więcej do zaoferowania kobiet, Twój mąż jednak do takiej nie odszedł.

Jak się decyduje z kimś być na poważnie, to przecież nie powinno się w tym samym czasie rozglądać za innymi, no ale co zrobić- czasy się zmieniają, wartości moralne upadły zupełnie, dlatego właśnie najlepiej być singlem a kobiety traktować jak pojemniki na spermę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cadar, mówił ci ktos że jestes wulgarny, grubiański i zgorzkniały?

 

Raczej szczery aż do bólu, w przeciwieństwie do Ciebie. Ja nie przysięgałem przed Bogiem wierności i uczciwości małżeńskiej, Ty tak i tego nie dotrzymałaś. Współczuję Twojemu mężowi, pewnie teraz dalej z nim będziesz szukając jednocześnie kolejnego faceta.

 

co-by-by-o-gdybym-przesta-a-j-jego-kocha-t5117-1656.html - poczytaj sobie ten temat, to się nazywa prawdziwe uczucie. Tam kobiety są wierne swoim facetom, nie chcą nikogo innego a mimo to nie mają pewności, czy kochają. Ty natomiast zdradzasz swojego i jeszcze mówisz, że ko kochasz? Kpina.

 

I jeszcze jedno- jeśli 77 w Twoim nicku to rocznik, to niebawem Ty masz sporą szansę na to, że zostaniesz porzucona dla młodszej, bo Twoja uroda zapewne już przemija, a innych plusów nie masz, jesteś łatwa jak 2+2.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dokładnie...

 

a poza tym skąd ta pewność, że jestem wierząca i cokolwiek przysiegalam przed bogiem?

 

77 w moim roczniku to rok mojego urodzenia, czego wcale sie nie wstydzę. wyobraź sobie ze pomimo twoich opinii nie muszę się dowartościowywać uroda ania zainteresowaniem facetów.

 

"Tam kobiety są wierne swoim facetom, nie chcą nikogo innego a mimo to nie mają pewności, czy kochają." - to jednak istnieją jakies kobiety, które nie są dla ciebie pojemnikami na spermę? az trudno w to uwierzyć....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że każda osoba, która bierze pod uwagę odejście od aktualnego partnera/partnerki, ulega iluzji. Iluzję taką kreujemy my wszyscy w momencie, gdy poznajemy nowe osoby - wtedy staramy się zapezentować (niezależnie od płci) siebie w jak najlepszym świetle. A gdy pojawia się taki sygnał w trakcie związku jak np. ślub (czy trwała deklaracja uczuć), wtedy nastepuje poczucie ulgi - "nie trzeba się starać, nie trzeba kontynuować tejże iluzji, bo klamka już zapadła - juz ta osoba jest <>".

Inaczej mówiąc niemal każda nowopoznana osoba będzie zdawała się atrakcyjną, bo będzie znana wyłącznie od strony zalet. A to będzie znaczącym kontrastem dla tej osoby, którą zna się (również wady) od dłuższego czasu.

 

Trzeba pewnej dojrzałości i odpowiedzialności, by starać się zwłaszcza wtedy, gdy pojawiają się trudności, a nie tylko wtedy, gdy to jest proste, bo jest miło i słodko. Inaczej zawsze będzie się ganiało za iluzjami atrakcyjności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak, masz rację, na pewno tak jest że ulegamy iluzji poznajac nowe osoby.

 

niestety ja juz mam tyle watpliwości co do mojego małżenstwa, wydaje mi sie ono bezsensowane. najgorsze jest to ze z pozoru wszystko jest w porzadku, mój mąz jest dla mnie dobry i jest bardzo oddany a ja czuje jak z mojej strony zakrada sie jakis coraz wiekszy dystans, czuje sie jakbym nim była zmeczona, znużona (to chyba nie jest dobre słowo ale o to mniej wiecej chodzi).z zewnatrz wszystko wyglada super, sznujemy sie, jestesmy dla siebie mili, pomagamy sobie itd.ale we mnie w srodku jest jakas pustka w stosunku do niego.

 

czuje sie tak jakbysmy byli jakas spólka do wspolnych wakacji, spedzania wolnego czasu, wydawania pieniedzy itp. strasznie glupie uczucie.

 

nie czuje z nim bliskosci emocjonalnej, rózniez w chwilach intymnych.wole byc sama niz z nim, np. na spacerze, wieczorem w lózku, itd.

 

wydaje mi sie ze prowadzimy 2 rozne, osbne zycia mieszkajac pod jednym dachem. ja spotykam sie z kolezankami, chodze do pracy i mam swoje rozrywki, czuje sie tak jakby on nie był mi potrzebny, jakbym sobie doskonale w zyciu mogla poradzic sama.

 

czyzbym juz zapomniala jak smakuje samotnosc?wiem ze kolezanki mi zazdroszcza takiego meza a ja nie umiem sie tym cieszyc.

 

moze to jakies "wypalenie zawodowe zony"?

 

wydaje mi sie ze jestem zła zona ale wcale nie chce tego zmienic, nie mam do tego motywacji.chyba jest mi za dobrze, nie musze ania gotowac ani sprzatac chociaz nawet chcialabym.

 

coraz bardziej mnie ten stan rzeczy przeraza. chyba to wszystko nie swiadczy o mnie dobrze ale tak jest i tak czuje...co o tym sadzicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie czuje z nim bliskosci emocjonalnej, rózniez w chwilach intymnych.wole byc sama niz z nim, np. na spacerze, wieczorem w lózku, itd.

To chyba najlepiej oddaje powód Waszego oddalenia. Macie oboje dwa odrębne światy, które przenikają się w minimalnym stopniu. Ty masz swoje sprawy, zmartwienia, radości i on swoje.

Prawda jest taka, że zapracowaliście na to sobie oboje. Nie ma znaczenia które z Was przestało pytać "jak było w pracy/jak minął dzień" - efekty dosięgają Was oboje. A tak samo, jak oboje to zaniedbaliście, tak samo od Was obojga zależy, czy znów nawiążecie wspólny jezyk i czy Wasze światy będą wspólne w wiekszym stopniu.

 

Czy nie mogłoby Was zmotywować do tego wyobrażenie jakby to było czuć swego rodzaju jedność - obustronne zrozumienie, wsparcie, akceptację itd. ? Droga to niełatwa i wyboista, ale osiągalna dla każdego małżeństwa, każdego związku.

 

Myślę, że przeraża Cię coraz większa świadomość nieuniknionego wzięcia odpowiedzialnosci za siebie i drugiego człowieka. W końcu od Ciebie zależeć będzie to, jak wygląda Twoje życie.

Czy jednak mylę się (na szczęscie nie mam patentu na nieomylność ;) ) ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

God's Top, bardzo podobaja mi sie Twoje odpowiedzi, sa takie doświadczone i wyważone.

 

sęk w tym ze ja codziennie pytam "jak minął dzień", "co robiłeś", "gdzie jezdziłes" (mąż ma firmę w domu i siłą rzeczy jestem na bieżąco z wieloma sprawami).

 

niestety nawet nie umiem patrzec na niego z miloscią, swego czasu bardzo mnie gasil i ubijal wszystkie tematy kwitujac:"nie znam jej", "nie wiem o kim/o czym mówisz" lub bagatelizujac to, co mówiłam, moja rodzine i znajomych. może nie potrafie mu tego wybaczyc że mnie tak traktował?

 

masz rację, mamy 2 odrebne swiaty, innych znajomych, hobby, gusta i wszystko. nie mamy dziecka, nic nas nie łaczy oprócz wspólnego dachu nad głowa i kilku sprzetów.

 

nawet najpiekniejsze wspomnienia w moim zyciu nie dotycza mojego meza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

God's Top 10 - masz super dojrzałe podejście do tematu. Zapisuje sobie wątek z Twoimi jakże mądrymi i wnikliwymi odpowiedziami.

 

 

Ania77 - wiesz - czasami może najść zauroczenie. Często trudno to odróżnić od miłości. A faceci to zazwyczaj zdobywcy. Tak jak Twój mąż i niedoszły kochanek. Przy czym zdobywca to w przypadku niedoszłego byłaby na początku pozytywną cechą. A potem tak jak z mężem. Zdradzał by Ciebie z kolejną tak jak swoją żonę. To już chyba lepszy mąż. Tym bardziej, że kochanek być może był szarmancki i zdobywał Cię na zasadzie "Czego ona oczekuje? a bym zrobił to i to... dobra zrobie tej głupiej c.. to i to... czego się nie robi by dmuchnąć nową panienkę, powiem jej to i co... no i jeszcze o jej mężu - jak to jej nie docenia.....". Przykre to - ale taka może być prawda.

 

To normalne, że w takiej sytuacji będziesz tego nowego idealizować, a obecnego męża obciążać coraz to nowymi wadami. Nawet gdyby w rzeczywistości było odwrotnie.

 

Cóż - motylki w brzuchu nie wybierają. Można poczuć silne uczucie którego potem możemy mocno żałować.

 

 

Znam przypadki małżeństw tzw. otwartych. Żona ma kogoś, lub kogoś co chwilę, mąż też. Razem prowadzą dom i wychowują dzieci - jak dobrzy kumple mieszkający razem w akademiku z których każdy ma kogoś i nic w tym przecież dziwnego. Ale ukrywanie związku na boku.. to mi się bardzo nie podoba. Pomyśl czy chciała byś by mąż był taki wobec Ciebie. Popatrz, że dając mu podstawy do obawiania się zdrady powodujesz też pewne przykre dla Ciebie reakcje z jego strony.

 

Polecam terapię małżeńską. Zachęcam Cię do niej. Kiedyś się kochaliście prawda? Coś teraz w psychice się zmieniło... Warto wrócić do szczęścia.

 

 

Teraz coś BARDZO WAŻNEGO dla Ciebie Ania77. Potraktuj to co się stało jak badanie stanu małżeństwa. Coś musi w nim mocno nie grać? Oszczędź więc sobie i mężowi cierpień (założę, się, że facet widzi co się dzieje, choć niekoniecznie się do tego przyzna, niekoniecznie wie co zrobić) i zrób coś z tym. KONIECZNIE. Nie robiąc nic wyrządzasz szkodę sobie i jemu. A być może i dzieciom które się urodzą nim to wszystko się rozsypie lub przerodzi w tak zgorzkniały związek, że nie będzie miejsca na nie.

 

Zrób coś z tym proszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc namiestnik:)

 

masz rację, wiem że to jest diagnoza mojego małżeństwa i jej wynik.

 

co do "niedoszłego" to myślę że nie miał złych intencji, smutno mu było po prostu na emigracji...z dala od domu i kraju...wiem ze moze teraz jestem cyniczna ale mysle ze w polsce nie miałby ochoty lub sprzyjajacych warunków ku temu.

 

terapia - taki watek juz sie pojawil w naszym małżenstwie ale ja nie chce na nia isc. chodziłam na indywidualna i uwazam ze to wspanial rzecz, ale z mezem nie chce.

mysle ze on powinien chodzic sam (tak mówil mój terapeuta), jego problemem jest bardzo duza otyłośc i pare innych rzeczy.

 

niestety, wiem ze na terapii musiała bym powiedziec o tamtej osobie, ze predzej czy pózniej to by "wyszło" a nie chce tego ujawniac.

 

mysle ze tak jak mówisz maz czuje ze cos jest nie tak, nawet wprost zapytał czy z kims sie spotykam.widzi ze poswiecam wiecej uwagi innym ludziom i sobie niz jemu.

 

no i ten brak satysfakcji w pozyciu...jest to bardzo dobijajace..

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy musisz mu mówić na terapii o tamtej osobie. To powinna być terapia małżeńska. Są też spotkania takie tylko z terapeutą - i jednym z małżonków. To taka zasada - nie zawsze drugi wie wszystko. Tak czasami jest lepiej. Całkiem możliwe, że jak powiesz o tym terapeucie to on nawet zabroni mówienia mężowi o tym. I odpowiednio pokieruje dalej sprawę. A może odwrotnie. Uzna, że w waszej sytuacji i przy waszych charakterach lepiej wiedzieć. Ale to może trzeba się odpowiednio przygotować na to.

 

Niech chodzi sam. Ale to zupełnie co innego. Całkiem możliwe, że ma problemy sam ze sobą. Nawet bardzo możliwe. Ale coś jest też nie tak w związku i waszych wzajemnych relacjach. A nie zawsze umie się samemu w związku poprowadzić odpowiednią rozmowę.

 

Pozdrawiam.

Zrób coś z tym koniecznie. Nie skazuj siebie (i męża też) na nieudany związek. Skoro mąż nic z tym nie robi to zrób Ty. Nawet jeżeli będziesz musiała użyć argumentów które go zabolą by go przekonać - np., że może byś wolała kogoś innego bo on nie spełnia Twoich oczekiwać, a mimo to myślisz, że może dało by się jednak naprawić związek by wszyscy byli szczęśliwi. Jeżeli i on będzie chciał włożyć w to jakąś pracę i też naprawiać.

Jak otyły to nawet myśląc egoistycznie o sobie powinien zadbać - bo to przecież jego zdrowie. Ma Ciebie i ma dla kogo żyć. Powinien chcieć się podobać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sęk w tym ze ja codziennie pytam "jak minął dzień", "co robiłeś", "gdzie jezdziłes" (mąż ma firmę w domu i siłą rzeczy jestem na bieżąco z wieloma sprawami).

 

niestety nawet nie umiem patrzec na niego z miloscią, swego czasu bardzo mnie gasil i ubijal wszystkie tematy kwitujac:"nie znam jej", "nie wiem o kim/o czym mówisz" lub bagatelizujac to, co mówiłam, moja rodzine i znajomych. może nie potrafie mu tego wybaczyc że mnie tak traktował?

Dawno, dawno temu, rola mężczyzny w rodzinie polegała na tym, by upolować mamuta. Im większego upolował, był tym lepszym kandydatem na żywiciela rodziny. Mimo, że mamuty wyginęły jakiś czas temu, to jednak podejscie do roli mężczyzny w rodzinie jako "myśliwego, który upoluje dość, by zapewnić rodzinie środki do życia", oparło się ewolucji. Piszę o tym dlatego, że całkiem możliwe jest , że mąż w taki właśnie sposób wyraża swoją miłość do Ciebie - stara się, by niczego Wam nie brakowało. I może stąd wynika jego nieumyślne zaniedbanie bezpieczeństwa emocjonalnego w Waszym małżeństwie.

 

A z drugiej strony jesteś Ty - kobieta. Kobiety poprzez wypowiedzenie tego, co "im leży na sercu", rozładowują stres, zdenerwowanie, starając się znaleść zrozumienie i wsparcie (nie ma się co obrażać - tak już jest i lepiej szukać rozwiązania tego, niż toczyć boje na stereotypy). Biorąc pod uwagę, że chyba nie ma wielu mężczyzn, którzy na dłuższą metę potrafią wszystkie słowa swoich partnerek zapamiętać, to sytuacja zdaje się bardzo skomplikowana. :roll:

Ale to tylko pozory ;) Wzajemne starania, doba wola obu stron mogą doprowadzić do kompromisu zadowalającego obie strony.

 

Najskuteczniejszą metodą do wypacowania takiego kompromisu jest szczera, choć na pewno nie łatwa rozmowa. Spróbujcie zadać sobie np. takie pytania: czy konieczne jest, by Twój mąż poświęcał aż tyle czasu pracy - może udałoby się oganiczyć ten czas (nawet i kosztem jego zarobków, ale z zyskiem dla jakości małżeństwa); co mężowi pzeszkadza w Waszym małżeństwie (poza pracą), co powoduje, że zaniedbuje sferę emocjonalną między Wami (może coś go blokuje ?); (jak domyślam się, tylko on pracuje zawodowo, ale mogę się mylić) - czy nie pomogłoby również, byś Ty pracowała zawodowo - nie tyle dla zarobków, ile dla kontaktu z innymi ludźmi, rozmową z nimi itd.

 

jego problemem jest bardzo duza otyłośc i pare innych rzeczy

Czy on rownież to postzega jako problem ? A co wg Ciebie zmienia w elacjach między Wami otyłość ? Pytam, by dowiedzieć się, czy czasem nie ulegasz zbytnio "tyranii szczupłych ciał" lansowanej w mediach - czy to na pewno wada, czy coś "niezgodnego z modą" ?

A niewykluczone też, że ta otyłość nie jest skutkiem np. złego odżywiania, ale spowodowana jest "zajadaniem stresu", wynikającego z Waszego oddalania się od siebie :-| ?

 

no i ten brak satysfakcji w pozyciu...jest to bardzo dobijajace..

Kobiety bardziej, niż mężczyźni do odczuwania satysfakcji w pożyciu potrzebują poczucia szerzej rozumianego bezpieczeństwa (w tym i poczucia zrozumienia). Dlatego tak długo, jak nie uda Wam się ułozyć relacji między Wami, tak długo tej satysfakcji możesz nie odczuwać. :roll:

 

Tak, jak napisał namiestnik, terapia bardzo może pomóc, ale pod tym warunkiem, że oboje chętnie, bez presji będziecie w niej uczestniczyli. Czy bedziesz musiała wyznać na niej o tamtej osobie, nie wiem.

Odradzałbym również stawiania sprawy "na ostrzu noża", a więc ranienia sugestią o tym, że moze byś wybrała kogos innego, jeśli on nie spełnia Twoich oczekiwań. Bo jeśli jego otyłość to symptom "zajadania stresu", to go ogromnie zranisz takimi słowami.

 

W każdym razie namawiam, nie dawaj za wygraną - powalczcie o Wasze małżeństwo. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej. naprawde bardzo, bardzo wam dziekuję za rady i zrozumienie. postaram sie jeszcze dopowiedziec pare rzeczy dla jasnosci sprawy.

 

po pierwsze - normalnie pracuje zawodowo, nie boje sie pracy i rózniez mam wklad w utrzymanie domu.

 

po drugie - męza pozanałam juz otyłego wiec to nie ja "przysłuzyłam" sie do tej jego wagi, ja po prostu go takiego zaakceptowałam (moze byłam na tyle dojrzała że mi to nie przeszkadzało, a pewnie był w tym tez niestety jakis element litości nad nim...). oczywiscie tesciowa załozyla sobie ze ja powinnam go odchudzic i co chwila przynosci mi jakies cudowne diety dla niego! bezczelnosc!

 

po trzecie - cały czas czuję silna presje jego rodziny na siebie i na nas na bardzo wielu płaszczyznach (emocjonalnej, materialnej, macierzynstwa), itd, tak sie składa że oni sa czesto u mnie w domu i nawet wchodzili do mnie bez pukania, samemu sobie otwierajac dzwi. po prostu oni czuja sie tu u siebie (kiedys tu mieszkali), a ja nie.

 

po czwarte - chyba to wszystko dotarlo do mnie po mojej depresji i terapii.

 

po piate - praca jest chyba dla meza tematem zastepczym i ucieczka od wielu problemów i waznych spraw.

 

pozdrawiam serdecznie

 

---- EDIT ----

 

aha, nie wydaje mi sie żeby jego schudniecie miało cokolwiek poprawic, nawet gdyby stalo sie to z dnia na dzien. i tak nie zacznie mnie pociągac , bo chodzi tu o cos wiecej - sposób bycia, higiene osobista, dbanie o siebie (hobby, sport), osobowosc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Betty - czy Ty to Ania77?

 

Anyway widzę, że jest wiele kwestii które trzeba poprawić w Waszym małżeństwie.

 

Czemu teściowie mają klucze do waszego mieszkania? Ja rozumiem - można komuś zaufanemu - choćby z rodziny zostawić na jakąś sytuację awaryjną. Ja też mam klucze kogoś z rodziny. Ale do głowy by mi nie przyszło iść i otwierać nimi drzwi nieproszony... Rozumiem - jak ktoś wyjedzie to wpaść od czasu do czasu i zobaczyć czy wszystko ok - ale też nie bez umówienia się.

 

Nigdy nie jest wina jednej strony. Zapewne macie wiele spraw które są nie takie. Polecam mimo wszystko terapię - ale nie własnej osobowości (tzn. nie tylko) ale małżeństwa.

 

PS. Rozwiązanie o którym myślałaś to nie rozwiązanie. Unieszczęśliwiłabyś siebie i jego jeszcze bardziej. Nie trwaj w tym - niech to będzie bodziec by coś zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(moze byłam na tyle dojrzała że mi to nie przeszkadzało, a pewnie był w tym tez niestety jakis element litości nad nim...).

Element litości?

i i tak nie zacznie mnie pociągac , bo chodzi tu o cos wiecej - sposób bycia, higiene osobista, dbanie o siebie (hobby, sport), osobowosc?

Czy trzeba byc chudym zgrabnym,dobrze zbudowanym żeby kogoś pociągać?........i ta osobowość:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po prostu chodzi mi o to że:

a) nie wyobrazam sobie nie umyc zebow conajmniej 2 razy dziennie

b) zawsze uzywam mydła, grzbienia i dezodorantu

c) jesli nie wchodze w jakkies spodnie to zastanawiam sie dlaczego a nie kupuje numer wieksze i tak dalej

d) chodze na spacer, basen, rower, uprawiam ogrodek, w moim zyciu cos sie dzieje, mam jakies zainteresowania, swoich znajomych, etc

 

napisałam o sobie, ale myślę ze wyraziłam sie dość jasno. chyba nie sa to jakies wygórowane wymagania w stosunku do faceta? (męża!!!)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To trudna sprawa. On o siebie przestał dbać. Czy wcześniej robił to dla Ciebie a teraz już nie? Czy sam ma jakieś kłopoty ze sobą? Normalnie człowiek sam dla siebie myje się i dba o zdrowie.

 

Narzekając tu nic nie wskórasz z tym. Ale ułożysz sobie co i jak. Musisz zbudować jakiś plan działania. Zrób coś z tym. Korzystając z innego z trzech wyjść opisanego przez God's Top 10 na pierwszej stronie niż to które chciałaś wcześniej wybrać.

 

Tak czy inaczej musisz coś zrobić z obecnym związkiem. Proponuje naprawę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×