Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

dream*, mój "przyjaciel" (sama już nie wiem jak go nazywać) nie odzywał się do mnie pół imprezy, rozmawiał i tańczył z inną laską a ja miałam ochotę jej łeb urwać. A no i pisał co 5 sekund z kimś smsy. I to jeszcze on był zły na mnie, że ja byłam zła na niego kiedy on chciał tylko pomilczeć i pomyśleć. No kur... mać. A ja siedziałam jak ten głąb, nie miałam nawet z kim pogadać bo wszyscy się bawili. Do dupy, wszystko jest do dupy.

 

rozumiem :(((( Kurcze, ta relacja ostatnio ciągle Cie rani i przygnębia... chyba potrzebujesz odrobiny dystansu :((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dream*, wiem właśnie. Postanowiłam, że dosyć tego. Nie będę ciągle za nim chodzić, pisać ani go w ogóle truć mu dupę skoro on ma mnie gdzieś. Po prostu mam tego dość. Tylko że, on za mną nie zatęskni. To ja będę zdychać dniami i nocami w samotności. Wiedziałam, że coś takiego się zbliża. Strasznie się boję zostać całkiem sama :( Nie wiem jak to ze mną będzie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a za poranny wzwód u mężczyzny nie odpowiada wysoki testosteron a jego MIŁOŚĆ do świata i radość penisa z nadchodzącego dnia. (tak tak, Penis mężczyzny myśli i cieszy się jeszcze przed mężczyzną.. wcześniej też WSTAJE na nogi. )

To nie tak! Penis to radar na przyjaciół, wskazuje gdzie są twoi przyjaciele. A rano jak się budzisz to wskazuje niebo - bo Jezus jest twoim najlepszym przyjacielem!

 

© South Park :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ewelka91,

14 dzień cyklu nie frustruje mnie tak, jak ludzie, którzy przebywają na tym forum, udający pomocnych, a obrażających wszystkim w koło...

Mówi to kobieta, która z braku czegoś sensownego do powiedzenia ucieka się d o wycieczek osobistych w stosunku do innej użytkowniczki. Do tego mówi, że mężczyźni myślą jedynie "fiutem" i nadają się tylko do jednego, blondynki to idiotki, a jedynacy to rozpieszoczne egoistyczne dupki.

Przykro mi, że czujesz się obrażana ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kajam się! Czuję się podle, więc was wszystkich przepraszam.

 

Wielu z Was to ubodło, lecz taki jest świat - nie zawsze na swojej drodze spotkanie miłych ludzi.

Trzeba się uodparniać i mieć twardą dupę.

 

I kasuję konto, więc będziecie mogli najeżdżać na mnie spokojnie, bo nie będę tego widzieć! :silence:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Opowiem Wam jak straciłam chęć do życia.

W 2009 roku zaczęłam pracę w branży pokrewnej do mojego wyuczonego zawodu, pracuję w biurze projektowym jako asystent projektanta. Na poczatku praca była bardzo rozwojowa, czułam że się rozwijam, że to co robię ma sens i coraz więcej się uczyłam. Chodziłam do pracy w uśmiechem na twarzy, bo ta praca jest bardzo ciekawa, chętnie podejmowałam nowe wyzwania, czułam że z każdym zadaniem jestem sobie w stanie poradzić, a przy okazji zdobyć nową wiedzę, którą będę mogła wykorzystać w przyszłości.

Poświęcałam temu dużo czasu z pełnym optymizmem i uśmiechem.

Mój optymizm zaczął powoli gasnąć z czasem wraz z nasilającym się narzekaniem szefa, jego coraz bardziej wulgarnymi odzywkami do swoich pracowników (w tym do mnie) typu, tu cytuję: "arbeit macht frei.znacie to hasło?", czepianie się o drobnostki, robienie problemów z niczego na zasadzie "czemu tak grzecznie rozmawiasz z tymi ludzmi przez telefon. kto to był? sołtys? burmistrz?" tak jakby burmistrzom i sołtysom się szacunek należał, a pozostałym ludziom nie. powiedziałam, ze dla mnie człowiek to człowiek (czy burmistrz czy nie) i sądze, że powinnam wszystkich traktować z taką samą grzecznością. Powiedział, ze to moje myslenie jest niepoprawne.

Poddałam się, nie pociągnęłam tematu dalej, bo kompletnie się z tym niezgadzam.

Koleja sytuacja jaka mnie dotknęła: rano szef przychodzi do biura i mówi "Panny kokotki mają we włosach kwiotki." następnie zwracając się do mnie po imieniu "XX, wiesz kto to jest panna kokotka?", odpowiedziałam ze nie, powiedział ze "Kokotki są to delikatnie mowiac panny lekkich obyczajów" i poszedł. Gdy przyszedł następnego dnia przyszedł rano do biura zwrócił się do mnie: "XX, gdzie masz kwiotki?". Kompletnie zaskoczyło mnie jego pytanie, nie byłam przygotowana na takie chamskie odzywki, ale temat chciałam rozwinąć bo nie chciałam puścic tego bez reakcji, więc zapytałam "a czemu miałabym mieć?" odpowiedział, ze "no wiesz...wiosna idzie." I uciekł, abym już nic nie odpowiedziała. Była to sytuacja dla mnie bardzo przykra, jedna z wielu...

Gdy przyszedł nowy pracownik szef przedstawiajac mu mnie, powiedział " ooo...a tu jest XX, ale ona ma męża." Nie chcę nawet wiedzieć co nowy pracownik, który pracuje ze mną do dziś wtedy o mnie pomyslał.

Podobnych sytuacji mogłabym wyliczyc w nieskończonosc, oprócz tego obracanie kota ogonem przy każdym dialogu - nie do wytrzymania, nie da sie dogadać. Ciągłe pretensje o rozmowy w pracowni między sobą - nie da się pracować w zespole nad jednym projektem i ze sobą nie rozmawiać, to chyba normalne. Najpierw zakaz rozmawiania i nakaz pracy w kompletnej ciszy - może pracować tylko drukarka, a póżniej pretensje, ze nic nie wiemy. No jak mam się dowiedzieć, skoro nie mogę rozmawiać? Rozdanie nowego zadania kończy się tym, ze mam tego nie robić, ale za dwa dni pytanie "czemu to jest niezrobione? i jakim prawem...?". Dla mnie sprzeczne i chore. Teraz ograniczam rozmowy do minimum. Rozumiem, ze szef jest szefem, kiedy się nalezy musi powiedziec co jest nietak jesli cos jest - tego oczekiwałam, ale normalnie jak do czlowieka.

Czasem już nic nie odpowiadam, nie mam już siły, tylko robie swoje i myślę tylko o tym, zeby po 8 godzinach wyjść do domu. Po tym on zachowuje się jakby byl obrażony, raz nawet cos powiedzial ze czuje sie ignorowany. Jak tu nie ignorować, albo zignorowac, albo zareagowac skrajnie w drugą stronę i powiedziec co sie o tym mysli.

I dlatego tu jestem. To ostudziło mój zapał do pracy skutecznie, nawet więcej czuję do tego ogromną niechęć i strach przed każdym nowym dniem w tym miejscu, nigdy nie wiem czego mam sie spodziewać.

W lutym tamtego roku poszłam zeby się zwolnić, zaczął przepraszać, poprosił o drugą szanse, ze sie zmieni i nie bedzie nas tak podle traktować. Nie zmienił się na długo, moze przez jeden miesiąc, teraz jest jak było wczesniej, a ja już nie mam siły, juz mnie to przerosło.

Mam już dość, dłużej nie mogę tak żyć. Byłam pełna energii i optymizmu, a teraz jest coraz gorzej. Nie chce mi się już żyć.

Pomózcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciri

Miałem podobnie na stażu, też nie moja branża, nawet nie do końca pokrewna. Na początku było nawet fajnie, ciekawie, nawet wręcz komfortowo. Ale to było za piękne. Potem wystarczyło, zrobiłem raz coś nie tak i worek się rozwiązał.Problem polegał na tym, że każda taka sytuacja nakręcała mój stress a co za tym idzie odbijało się to na jakości pracy, czasem wystarczyło, że coś ode mnie chciał a mi już ciśnienie skakało . Tylko u mnie szef w takich sytuacjach odzywał się kur**a, miałeś, to miałeś tamto, najpierw sobie gadamy jak ludzie a potem przypierdalanie się, raz nawet mnie straszył, że mi opinie napiszę do UP. Generalnie szczęście w nieszczęściu, że staż był dość krótki a on zatrudnił mnie na umowę na czas próbny. Potem dzwonił nie wiem po co, że możemy jeszcze współpracować ale stwierdziłem, że to nie ma sensu.

Powiem wam, że to jest tak kurewskie przeżycie, że trudno to opisać, człowiek się wykańcza, zacząłem nawet popalać po pracy. Może ja się nie nadaję do żadnej roboty, w takich warunkach to i do 30. nie dobiję bo pierdolne na serce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość SmutnaTęcza

Dziś znowu się nie uczyłam, a jak już chciałam zacząć TERAZ, to znowu jest głośno i niespokojnie w domu i ochota mi przeszła. :evil: No bo jak się uczyć w takim wariatkowie, kiedy cały czas te dwa debile się na siebie wydzierają i trzaskają drzwiami?! :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość SmutnaTęcza

Steviear, we wszystkim, sporo tego... A jeśli nie pomocy, to chociaż rozmowy i ciepłego słowa, poczucia, że nie jestem do niczego...

 

Choć z drugiej strony nie wiem, czy coś takiego ma sens...

Edytowane przez SmutnaTęcza

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aurora92, Musisz w siebie uwierzyć, bo tylko Ty jesteś w stanie wpłynąć na swoje podejście :)

Wiesz ja dziś się zamartwiałam - z resztą jak zwykle ostatnio ale najlepiej jest po prostu olewać takie myśli.. Że - jestem do niczego itp..

Życie jest jedno :D Będzie dobrze. Jak coś to pisz na PW.

 

Decevante, Rozumiem ale nie możesz się nazywać- nikim :)

Też nie mam nikogo. Dziś się zastanawiałam czy ktokolwiek do mnie napisze a okazało się że jednak nie :P No ale trzeba żyć dalej ;)

No i próbować wykaraskać się z tej samotności, bo przebywanie przez dłuższy czas samemu chyba nie wpływa dobrze na nas :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W lutym tamtego roku poszłam zeby się zwolnić, zaczął przepraszać, poprosił o drugą szanse, ze sie zmieni i nie bedzie nas tak podle traktować. Nie zmienił się na długo, moze przez jeden miesiąc, teraz jest jak było wczesniej, a ja już nie mam siły, juz mnie to przerosło.

Mam już dość, dłużej nie mogę tak żyć. Byłam pełna energii i optymizmu, a teraz jest coraz gorzej. Nie chce mi się już żyć.

Pomózcie.

To tym razem nie dawaj mu żadnej drugiej szansy i zmień pracę. On tylko ciebie tak traktuje czy innych też? Mobbing jest karalny.

Dziewczyny głowa do góry.

mark123 - najpierw to się sam poznaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie nawet, jeśli ktoś by polubił, to po pełnym poznaniu mnie, przestanie mnie lubić.

 

U mnie to samo ;/ dlatego zawsze rozkoszuję się tymi 2-3 tygodniami ''poznawania się''-zanim ta druga osoba zobaczy, że jestem powalona. Zawsze to jakaś namiastka relacji...nawet te 3 tygodnie... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×